Ciekawostki Historyczne
XIX wiek

Historia polsko-białoruska

Ci sami bohaterowie, walka ramię w ramię i traumy wojenne. Polskę i Białoruś łączy więcej niż granica. „Zupełnie zapomniano, że mieliśmy wspólną historię” – mówi prof. Smalianchuk.

Tadeusz Kościuszko to bohater wyjątkowy, który nie dość, że połączył w walce o wolność różne stany społeczne Rzeczypospolitej Obojga Narodów, to jeszcze jest uznawany za bohatera Stanów Zjednoczonych oraz propagatora wolnościowych i postępowych ideałów (sprzeciwiał się niewolnictwu).

Jesteśmy oczywiście dumni, gdy Amerykanie jednym tchem wymawiają jego nazwisko obok Kazimierza Pułaskiego — dwóch polskich bohaterów walki o niepodległość USA. Tylko o ile urodzony w Warszawie Pułaski nie budzi swoją przynależnością narodową kontrowersji, o tyle tożsamość wywodzącego się z Polesia na terenie dzisiejszej Białorusi Kościuszki staje się międzynarodową kością niezgody.

Kościuszko – syn Białorusi?

Kościuszko zmarł w 1817 roku w szwajcarskiej Solurze, a dwieście lat po jego śmierci grupa białoruskich działaczy ufundowała tam okolicznościowy pomnik. Na monumencie miała być umieszczona tabliczka o treści: „Synowi Białorusi wdzięczni rodacy”. Dopiero protest polskiej ambasady doprowadził do tego, że dziś podpisany jest jedynie imieniem i nazwiskiem pisanymi po polsku i białorusku.

Czy pomimo takich kontrowersji Tadeusz Kościuszko może łączyć Polaków, Białorusinów, a nawet… Litwinow jako bohater Pierwszej Rzeczypospolitej? O tym rozmawiam z profesorem Aliaksandrem Smalianchukiem, białoruskim historykiem, który od lat pracuje w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk, gdzie bada ruchy narodowościowe na Białorusi i Litwie w XIX i XX wieku, w tym także historię tak zwanej idei krajowej i krajowców na ziemiach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Profesor Smalianchuk wydał też szereg książek, w których porusza tematy stosunków narodowościowych na terenie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego w okresie zaborów, oraz był redaktorem tomów dokumentów archiwalnych i relacji ustnych (oral history) o wydarzeniach jesieni 1939 roku na terenie Białorusi Zachodniej i przemianach społeczno-politycznych w okresie tak zwanych pierwszych Sowietów (1939–1941).

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

***

CEZARY KORYCKI: Polska, Białoruś i Ameryka — zatem w naszej rozmowie musi pojawić się Tadeusz Kościuszko. Powszechnie uznawany za polskiego bohatera, pisał o sobie, że jest Litwinem, a w pewnym momencie stał się postacią ważną dla tożsamości Białorusi. Kim zatem był ten bohater kilku narodów?

ALIAKSANDR SMALIANCHUK:  Dziś o Kościuszce uczy się na Białorusi jako o tym, który chciał odrodzić Rzeczpospolitą Obojga Narodów, czyli coś niezupełnie dobrego dla Białorusinów. Ale to oczywiście polityka historyczna dzisiejszego państwa. Pyta pan, kim był Kościuszko? Jako historycy wiemy, że gdy pisał list do cara Aleksandra I, tytułował siebie jako Litwin. Ale jaki to był Litwin? Etniczny Litwin mówiący w języku litewskim, czy może obywatel Rzeczypospolitej mieszkający na ziemi Wielkiego Księstwa Litewskiego?

Pamiętam rok 1994, kiedy odbywało się uroczyste odsłonięcie tablicy upamiętniającej Tadeusza Kościuszkę na ścianie Muzeum Historycznego w Grodnie. Wydarzenie to miało swoją rangę, zorganizowano je z udziałem ambasadorów Litwy i Polski, konsula Francji, attache wojskowego Stanów Zjednoczonych. Przyszło też dużo mieszkańców Grodna. Wtedy wyglądało to jak uhonorowanie wielkiego bohatera kilku narodów, bo takim właśnie był i pozostaje Kościuszko. Tylko że niedawno ta tablica została zdjęta. Już nie ma jej na gmachu muzeum.

Kim był Kościuszko? Jako historycy wiemy, że gdy pisał list do cara Aleksandra I, tytułował siebie jako Litwin.fot.Karl Gottlieb Schweikart/domena publiczna

Kim był Kościuszko? Jako historycy wiemy, że gdy pisał list do cara Aleksandra I, tytułował siebie jako Litwin.

Tadeusz Kościuszko w Europie i za oceanem walczył za wolność, był zwolennikiem Konstytucji 3 maja 1791 roku i patriotą niepodległej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Choć Białorusini nie byli w niej wiodącym podmiotem, to jest właśnie ta postać, która może nas łączyć z Polakami i Litwinami.

Czytaj też: Nieznany testament Kościuszki – polski bohater mógł zapobiec segregacji rasowej w USA

Kościuszko jednoczył nas w walce przeciwko zagrożeniu ze strony carskiej Rosji, później takim wielkim symbolem był powstaniec styczniowy Konstanty Kalinowski. Czy rok 1863 był ostatnim akordem idei Rzeczypospolitej Obojga Narodów?

Tak myślę. Powstanie styczniowe było ostatnią wspólną walką Polaków, Litwinow i Białorusinów o wolność od Rosji jeszcze przed epoką nacjonalizmów. Bohaterem tych wszystkich narodów stał się Konstanty (Kastuś) Kalinowski. Chociaż jego działalność i spuścizna publicystyczna okazały się najważniejsze dla Białorusinów. W opinii niektórych białoruskich badaczy Kalinowski wyrósł do rangi ojca białoruskiej idei narodowej. Po powstaniu drogi wszystkich trzech narodów zaczęły się rozchodzić.

Chciałbym także przypomnieć, że w XX wieku na Litwie i Białorusi we wspólnocie tak zwanych Polaków Litewskich, czyli Polaków, których ojczyzną była Litwa historyczna, pojawił się nurt krajowców. Idea krajowa wbrew etnicznym nacjonalizmom stworzyła podmiotowość narodu politycznego. Naród według krajowców był kategorią nie etniczno-kulturową, ale polityczną. Oni mówili o „narodzie Litwinow”, a głównym kryterium przynależności do niego był patriotyzm związany z ziemiami dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli z Krajem Białorusko-Litewskim. Język ojczysty, kultura i pochodzenie stanowe w tej koncepcji nie odgrywały istotnej roli.

Ta idea została podchwycona przez część działaczy demokratycznych organizacji białoruskich oraz litewskich i wyszła poza ramy miejscowej wspólnoty polskiej. Krajowcy dążyli do niepodległości Litwy historycznej, w której każdy naród miał gwarantowane prawo rozwoju swojej kultury. W jakimś sensie ruch krajowców możemy określić jako ostatni akord idei Rzeczypospolitej Wielu Narodów.

Czy byłoby możliwe, aby takie państwo powstało w realiach politycznych XX wieku?

To zupełnie nierealne! Idea krajowców miała poparcie wśród litewskich Polaków oraz części elit litewskich i białoruskich na początku XX wieku. W okresie pierwszej wojny światowej sytuacja się zmieniła. To był okres aktywizacji ruchów narodowych na okupowanych przez Niemcy ziemiach zachodnich Imperium Rosyjskiego. W tym czasie pojawiła się możliwość powstania państw narodowych litewskiego i polskiego, w tym kierunku szły także dążenia działaczy białoruskich i ukraińskich.

Koncepcja krajowa jako idea państwa wielonarodowego przegrywa konkurencję z ideą państwa narodowego. Krajowcy apelowali do pamięci o dawnym Wielkim Księstwie Litewskim, lecz historia i pamięć niewiele znaczyły dla milionów chłopów i robotników, którzy w tych czasach w wielkim stopniu decydowali o losie ziem Litwy historycznej i Rzeczypospolitej Wielu Narodów. Idea narodowa, często połączona z ideologią socjalistyczną, okazała się bardziej przekonująca. Ostatni raz krajowcy wystąpili przed  władzą okupacyjną z propozycją odrodzenia Wielkiego Księstwa Litewskiego opartego na Niemczech i Austro-Węgrzech w lutym 1916 roku.

Czytaj też: Białorusini, Ukraińcy, Żydzi… Czy armia Andersa to było polskie wojsko?

Druga Rzeczpospolita zostawiła Mińsk na pastwę bolszewików. Czy Białoruś w okresie międzywojennym mogła być częścią naszego państwa, choćby w formule federacyjnej?

Po zwycięstwie w wojnie polsko-bolszewickiej rząd Lenina stanął pod ścianą. W Rydze delegacja sowiecka na czele z komisarzem Adolfem Ioffem była gotowa odstąpić Polsce całą Białoruś. Bolszewicy skłonni byli podpisać każdy dokument, który doprowadziłby do pokoju, co oczywiście nie oznaczało, że w przyszłości byłby przez nich respektowany. Tyle że w delegacji polskiej, której przewodniczył Jan Dąbski, dominowali przedstawiciele Demokracji Narodowej, zwolennicy koncepcji narodowego państwa polskiego. Dlatego też ziemia białoruska została podzielona.

Faktyczne oddanie Białorusi w ręce Lenina było ogromnym błędem Polski. Jako naród właśnie wtedy zostaliśmy skazani na całe dekady nieszczęść. Traciliśmy ludzi w wyniku stalinowskich represji i wskutek wojny w latach 1939–1945, która przewalała się przez nasze ziemie i w której Białorusini relatywnie byli największymi ofiarami. Jestem zwolennikiem niepodległości Białorusi, aczkolwiek w sytuacji klęski Białoruskiej Republiki Ludowej najlepszym rozwiązaniem dla nas byłoby dołączenie do państwa polskiego.

Znany działacz społeczny i uznany autorytet Polaków z Mińszczyzny Edward Woyniłłowicz nazwał traktat ryski „czwartym rozbiorem Polski”.fot.domena publiczna

Znany działacz społeczny i uznany autorytet Polaków z Mińszczyzny Edward Woyniłłowicz nazwał traktat ryski „czwartym rozbiorem Polski”.

Myślę, że przedwojenna Polska z ziemiami białoruskimi byłaby innym państwem. Można było zrealizować ideę federacji lub projekt autonomii Białorusi. Lecz po zakończeniu wojny z bolszewikami Piłsudski i zwolennicy koncepcji federacyjnej nie mieli już ani sił, ani chęci myśleć o równości narodów w ramach państwa polskiego.

Przeciwko wynikom traktatu ryskiego protestowali nie tylko Białorusini. Elita litewskich Polaków również była przeciwna pokojowi z bolszewikami osiąganemu takim kosztem. Znany działacz społeczny i uznany autorytet Polaków z Mińszczyzny Edward Woyniłłowicz nazwał traktat ryski „czwartym rozbiorem Polski”. Późniejsza polityka narodowościowa jeszcze bardziej oddalała Białorusinów od Polski, prowadziła do radykalizacji ruchu białoruskiego i przyjęcia oferty takich formacji, jak Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi.

Czytaj też: Przebieg wojny polsko-bolszewickiej krok po kroku [KALENDARIUM]

Przyznam, że w mojej percepcji problem z mniejszością białoruską w Drugiej Rzeczypospolitej jest zupełnie przysłonięty przez tematy innych ważnych zatargów, choćby z Ukraińcami, Litwinami czy z Czechami.

Mniejszość białoruska w Polsce była dość duża, według Jerzego Tomaszewskiego liczyła dwa miliony osób, to nie jest mało. Polityka wobec nich była z czasem coraz gorsza, zgodnie ze zmianami krajobrazu politycznego Drugiej Rzeczypospolitej. Po pierwszej wojnie światowej na ziemiach zamieszkanych przez Białorusinów było około tysiąca białoruskich szkół. Polska władza w ciągu kilkunastu lat większość z nich zamknęła.

Władze polskie całkowicie ignorowały potrzeby ludności, jeśli chodzi o rozwój kultury i oświaty białoruskiej. W efekcie Białorusini przestawali wierzyć w to państwo. Przykładem może być historia Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej Hromady, która z poselskiego klubu po przewrocie majowym 1926 roku przekształciła się w partię polityczną. Do Hromady zapisało się około stu tysięcy ludzi. To była największa partia polityczna w historii Białorusi, poza oczywiście późniejszą partią komunistyczną, którą trudno uznawać za partię w normalnym tego słowa znaczeniu.

Faktycznie Hromada wyrosła na masowy protest Białorusinów przeciwko temu stanowi, w którym znajdowała się w Polsce mniejszość białoruska. To był ruch białoruskiego nieposłuszeństwa. Białorusini przestali płacić podatki, ignorowali rozporządzenia władzy miejscowej, bo uwierzyli, że powrót Piłsudskiego do władzy wszystko zmieni. Taka mobilizacja zaniepokoiła władze Drugiej Rzeczypospolitej, groziło to wyłączeniem całych obszarów województw północno-wschodnich spod ich oddziaływania.

W końcu Hromada została zlikwidowana przez prokuraturę województwa wileńskiego. Później, już po śmierci Piłsudskiego, polityka państwa polskiego stawała się coraz bardziej nacjonalistyczna, aż w końcu tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej nie było ani jednej — powtarzam: ani jednej białoruskiej szkoły w Drugiej Rzeczypospolitej. Zamknięto prawie wszystkie białoruskie organizacje społeczne, a fałszowane wybory pozbawiły Białorusinów prawa do posiadania swoich przedstawicieli w sejmie i senacie.

Czytaj też: Tajemnica zamachu majowego. Czy do polskiej wojny domowej doprowadził gniew kobiety?

Czy Bronisława Taraszkiewicza, białoruskiego działacza narodowego z Polski, który w końcu uwierzył w komunizm, można uznać za symbol postawy Białorusinów w Drugiej Rzeczypospolitej?

Myślę, że tak, gdyż Taraszkiewicz najpierw chciał wykorzystać możliwości demokratycznej Polski, reprezentował mniejszość białoruską w relacjach z polskim rządem, spotykał się z Piłsudskim, miał plany rozwoju kultury i oświaty białoruskiej w Polsce, ale w końcu zrozumiał, że to jest droga donikąd. Podejście Warszawy zaczęło go coraz bardziej rozczarowywać. Zrozumiał, że jego wysiłki idą na marne.

Bronisław Taraszkiewicz najpierw chciał wykorzystać możliwości demokratycznej Polski, reprezentował mniejszość białoruską w relacjach z polskim rządem.fot.NAC/domena publiczna

Bronisław Taraszkiewicz najpierw chciał wykorzystać możliwości demokratycznej Polski, reprezentował mniejszość białoruską w relacjach z polskim rządem.

I proszę sobie wyobrazić, że ten polityk i działacz kultury białoruskiej, który nie miał nigdy sympatii prokomunistycznych, pojechał nielegalnie do Moskwy i uwikłał się w działanie partii komunistycznej. Widział w niej siłę, która umożliwi walkę o interesy narodu białoruskiego. W bardzo dużym stopniu zmusiła go do tego polityka władz polskich w stosunku do Białorusinów.

Okazało się wszakże, że sojusz z komunistami był sojuszem z diabłem. W 1933 roku Taraszkiewicz, którego skazano na karę więzienia w Polsce, zadeklarował chęć wyjazdu do ZSRS. Został wymieniony na więzionego tam białoruskiego dramaturga Franciszka Alachnowicza. Na fali późniejszego stalinowskiego terroru został zamordowany w więzieniu w Mińsku w 1938 roku.

Gdy 17 września na tereny Polski weszła Armia Czerwona, to faktycznie była witana kwiatami?

Tak, faktycznie tak było, ale doprecyzujmy, o których terenach mówimy. Na pewno nie tych przy samej granicy. Dawno temu robiliśmy z kolegami badania terenowe wzdłuż dawnej granicy ryskiej. Teraz ona istnieje jako granica obwodów i rejonów Republiki Białorusi. Nasi respondenci z dawnej „polskiej strony” wspominali, że bali się Sowietów. Prawdopodobnie widzieli, jakie było życie zwykłych białoruskich kołchoźników po innej stronie granicy. Kołchoz znajdował się tuż za miedzą, zdawano sobie sprawę, co tam się dzieje.

Ta granica rozdzielała krewnych. Ludzie podtrzymywali kontakty i wiedzieli, co oznacza władza sowiecka. Im dalej na zachód, tym mocniej oddziaływała propaganda komunistyczna. To tam powstawały bramy i tam ludność witała żołnierzy sowieckich niczym swoich. Nowy świat miał wyglądać jak na kronikach sowieckich, taki chłopsko-robotniczy raj. Tyle że już po miesiącu władzy pierwszych Sowietów wszyscy się przekonali, że rzeczywistość jest całkiem inna. Ten „raj” okazał się więzieniem.

Czytaj też: Zdradzieccy Żydzi czy… zwyczajni Polacy? Kto wiwatował na widok Armii Czerwonej?

Czy Białorusini jako obywatele Drugiej Rzeczypospolitej w pierwszych dniach po 17 września zachowali wobec państwa lojalność?

Trzeba otwarcie powiedzieć, że nie wszyscy. Wiadomo, że około siedemdziesięciu tysięcy Białorusinów we wrześniu 1939 roku walczyło w Wojsku Polskim przeciw najeźdźcom z Zachodu i ze Wschodu. Jednocześnie już w pierwszych dniach po sowieckiej agresji pojawiła się szeroka fala niekontrolowanej nienawiści wobec Polaków, mordów i rabunków wymierzonych przeciw wszystkim tym, którzy wcześniej w jakiś sposób byli związani z państwem polskim.

Te wydarzenia nie miały tak drastycznego charakteru, jak późniejszy dramat na Wołyniu, choć niekiedy były nader wymowne, wręcz symboliczne. Na przykład w napisanej przeze mnie biografii wspomnianego już Romana Skirmunta odtwarzam na podstawie wspomnień świadków, w jak okrutny sposób został on zamordowany. Siódmego października 1939 roku do jego domu weszli członkowie chłopskiego „komitetu rewolucyjnego” i dokonali samosądu na nim i jego szwagrze Bolesławie Skirmuncie.

W 1941 roku starsze pokolenie Białorusinów dobrze pamiętało okupację niemiecką z okresu pierwszej wojny światowej. Nie bardzo bali się tych Niemców. Szybko się jednak okazało, że to są już „inni Niemcy”.fot.Bundesarchiv, Bild 146-1982-077-11 / CC-BY-SA 3.0

W 1941 roku starsze pokolenie Białorusinów dobrze pamiętało okupację niemiecką z okresu pierwszej wojny światowej. Nie bardzo bali się tych Niemców. Szybko się jednak okazało, że to są już „inni Niemcy”.

To była agresja przeciwko ludziom utożsamianym z poprzednią władzą, przeciwko ziemianom. Zamordowano jednak człowieka, który przez lata był rzecznikiem lokalnej ludności, wręcz jej opiekunem. Tego rodzaju ataki w dużej mierze inspirowało NKWD. Niestety wtedy białoruscy chłopi mordowali nie tylko Skirmuntów, ale także… swoją przyszłość.

Niebawem weszli Niemcy. Czy byli traktowani przez Białorusinów jako nadzieja i przyjmowani z podobnym entuzjazmem jak przez Ukraińców?

W 1941 roku starsze pokolenie Białorusinów dobrze pamiętało okupację niemiecką z okresu pierwszej wojny światowej. Nie bardzo bali się tych Niemców i raczej spodziewali się pewnego wyzwolenia od Sowietów. Szybko się jednak okazało, że to są już „inni Niemcy”, że przychodzą z nimi straszne represje i mordy.

Ale ta historia ma jeszcze inny, mniej znany wymiar. Partyzantka sowiecka, która działała na terenie zajętym przez Niemców, miała jasno określone cele, a najważniejszym z nich była nie tyle walka z okupantem, ile zapobieżenie temu, żeby ludzie z nim współpracowali. Dość często partyzanci w stosunku do ludności cywilnej pełnili funkcje NKWD. Badania terenowe pokazują, że utrwalony w pamięci ludzi obraz partyzantki sowieckiej cechuje się ambiwalencją. Na przykład respondenci mówili o partyzanckim prowokowaniu represji przez przeprowadzanie ataków na Niemców.

Pamiętam, że gdy jeszcze byłem studentem, w czasach ZSRS, zainteresowałem się partyzantką sowiecką na Grodzieńszczyźnie w 1944 roku. Oficjalnie byli to bohaterowie tak zwanej wielkiej wojny ojczyźnianej, ale gdy udałem się do archiwów historycznych, to zapytano mnie o… zezwolenie z KGB. Nie zostałem wpuszczony do archiwum i zacząłem się zastanawiać: jak to, badam historię bohaterów, a żądają ode mnie zezwolenia od służby bezpieczeństwa?

Dopiero później zrozumiałem, że ta straszna ofiara Białorusi była wynikiem walki na jej ziemiach dwóch totalitaryzmów — stalinowskiego i hitlerowskiego. Niestety partyzantka sowiecka też maczała w tym palce. Wiadomo również, że Niemcy realizowali akcje odwetowe po każdym ataku partyzantów. Policzono, że w tych karnych akcjach zostało spalonych ponad sześćset wsi, których mieszkańcy zginęli.

Czytaj też: Czy Piłsudski sprzedał Białoruś bolszewikom? Są na to nowe papiery

Czy wielu Białorusinów uwierzyło w Trzecią Rzeszę? Widziałem choćby w dokumentacji obozu szkoleniowego służby wartowniczej SS w Trawnikach sporo nazwisk oznaczonych mianem Weißrussisch.

Tu skala nie była wcale tak duża. Ktoś próbował przetrwać kosztem innych, ktoś naprawdę podzielał ideologię nazistowską. Ale tych ostatnich nie było dużo. Działacze ruchu białoruskiego, którzy współpracowali z niemieckim okupantem, liczyli na odrodzenie państwa białoruskiego przy pomocy Niemców. Inni rozumieli, że wojna zakończy się zwycięstwem aliantów, chcieli natomiast wykorzystać szanse na rozwój białoruskiej kultury i edukacji, jakie zaistniały w okresie okupacji.

Białoruś znalazła się pomiędzy dwoma wrogami — stalinowskim ZSRS i Trzecią Rzeszą. Myślę, że próby współpracy białoruskich polityków z niemieckimi władzami okupacyjnymi nie można uznać za zwykłą kolaborację. Nie była to zdrada własnego narodu i w większości wypadków ludzie ci nie podzielali ideologii nazistowskiej. Lecz na fakt podejmowania współpracy zwróciła uwagę sowiecka propaganda.

Nawet na współczesnej Białorusi propaganda i reżimowi historycy (Ihar Marzaluk i inni) ciągle próbują połączyć ruch narodowy z przestępstwami okresu niemieckiej okupacji. Po wojnie władza sowiecka uważnie przyglądała się obywatelom, którzy w czasie, gdy jeszcze trwała, znaleźli się na terenach okupowanych przez Niemców. Proszę sobie wyobrazić, że zaznaczano nawet ten fakt w dokumentach (…).

Co z losem Białorusinów, którzy walczyli w wojsku polskim, choćby pod Monte Cassino?

Stali się oni ofiarami represji w latach powojennych. W większości żołnierzy tych deportowano razem z rodzinami na wschód Związku Sowieckiego. Po śmierci Stalina zostali uwolnieni i rehabilitowani. Jednak do roku 1991 nie mieli statusu weteranów drugiej wojny światowej. Znam kilka historii byłych żołnierzy generała Andersa, którzy przeszli z nim szlak bojowy i zdecydowali się wrócić z Wielkiej Brytanii do Grodna. W 1952 roku bez ceregieli podstawiono kilka eszelonów i wysłano ich razem z rodzinami na wschód, do Krasnojarska, gdzie czekała na nich praca w kopalni węgla.

Białorusini walczyli także w wojsku polskim, choćby pod Monte Cassino.fot.domena publiczna

Białorusini walczyli także w wojsku polskim, choćby pod Monte Cassino.

Opłakany był także los tych, którzy zostali na terenie Zachodniej Białorusi i doświadczyli wyzwolenia przez Armię Czerwoną. Mężczyzn już latem 1944 roku wysyłano bez przygotowania, w pierwszej linii na front. Znam wiele takich historii, gdzie z całych wiosek ludzie masowo ginęli w pierwszych tygodniach po wcieleniu do Armii Czerwonej. To nie było wcale przypadkowe, tak właśnie władza sowiecka niemieckimi kulami rozwiązywała problem „kolaboracji”. Do tej kategorii zapisywali niemal wszystkich, którzy pozostali na okupowanych terenach i nie mieli kontaktów z partyzantką sowiecką.

Czytaj też: Armia Andersa. 10 faktów z historii, które powinien znać każdy Polak

Co jeszcze dziś powinniśmy wiedzieć o historii naszego wschodniego sąsiada?

Najważniejsze jest to, żeby Polacy w końcu zrozumieli, że Białorusini mają swoją historię. Gdy dziś przejrzymy polskie podręczniki szkolne, to nie ma tam prawie w ogóle wzmianek o Białorusi, no może poza faktem, że to państwo graniczące z Polską. Proszę tymczasem spojrzeć, ile ciekawych wątków tu poruszyliśmy: Wielkie Księstwo Litewskie, Rzeczpospolita Obojga Narodów, wspólna walka z caratem pod zaborami. Tymczasem ostatnio czytałem pracę polskiego autora o powstaniu styczniowym, w której nie było nawet wzmianki o Kalinowskim, a przecież zginął on za wolność Polaków, Białorusinów i Litwinow.

Problemem jest to, że historiografia polska, litewska, białoruska i ukraińska mówią o powstaniu styczniowym jako o powstaniu polskim, litewskim, białoruskim i ukraińskim. Ale nie było czterech powstań! Wybuchło jedno wspólne. Zupełnie zapomniano, że mieliśmy wspólną historię, która przez długi czas łączyła kilka narodów w jednym celu. Na przykład razem walczyliśmy z niewolą przyniesioną ze Wschodu przez Rosję. Pamięć o wspólnej historii i rozmowa historyków o trudnych pytaniach to niezbędny warunek budowy przyszłości na zasadach równości i w przyjaźni.

Źródło:

Wywiad stanowi fragment książki Cezarego Koryckiego „Protokół rozbieżności. Historia Polski bez histerii” (Wydawnictwo Literackie 2025).

Zdj. otwierające tekst: Mszept/CC BY-SA 4.0

Zobacz również

Druga wojna światowa

Polska i Litwa podczas II wojny światowej

„Od średniowiecza Polacy i Litwini więcej razy wiktymizowali innych, niż walczyli ze sobą”. Jak wyglądały stosunki polsko-litewskie podczas II wojny światowej?

27 marca 2025 | Autorzy: Cezary Korycki

Dwudziestolecie międzywojenne

Kalendarium wojny polsko-bolszewickiej

Ledwie Polska wróciła na mapy Europy po okresie zaborów, a jej niepodległość znów była zagrożona. Jak przebiegała wojna polsko-bolszewicka w latach 1919–1921?

26 sierpnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Masakry więzienne NKWD (1941)

Odwrót Armii Czerwonej w 1941 roku skończył się masakrą. Tylko w czerwcu na rozkaz Berii NKWD rozstrzelało ponad 20 tys. nieuzbrojonych więźniów politycznych.

26 stycznia 2024 | Autorzy: Sean McMeekin

Nowożytność

Stosunki polsko-kozackie

Polscy władcy nie potrafili się z nimi dogadać. A i oni nie ułatwiali tego zadania. Relacje Kozaków i Rzeczpospolitej na przełomie XVI i XVII wieku...

10 września 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Dwudziestolecie międzywojenne

Przedwojenna Polska mogła być o wiele większym krajem. Dlaczego endecja się temu sprzeciwiała?

Politycy prawicy – twierdzący, że walczą o wielką Polskę – jednocześnie otwarcie sprzeciwiali się rozciąganiu granic Rzeczypospolitej na całe niegdyś należące do niej terytorium. Dlaczego...

13 maja 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Dwudziestolecie międzywojenne

Czy Piłsudski sprzedał Białoruś bolszewikom? Są na to nowe papiery

Po wielkim sukcesie, jakim była Bitwa Warszawska 1920 roku wydawało się, że wszystko jest możliwe. W polskie ręce wpadły Pińsk, Słonim i Baranowicze. Wtedy jednak...

25 lipca 2015 | Autorzy: Roman Sidorski

KOMENTARZE (3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

An

Świetny artykuł i przeczytałam z zainteresowaniem. Oby się pojawiało jak najwięcej publikacji, ujawniających „niewygodne” dla nas sprawy, jak i obiektywne podejście do prawd z historii dwóch bratnich narodów. Dziękuję!

Den

Wspaniały artykuł, dziękuję! Szkoda tylko, że dzisiaj w tak zwanych „niezależnych media” p. tsikhanouskiej piszą na wprost, że Polska była agresorem. I dokonała rozbioru Białorusi w 1921 wraz z Moskwą. Dzieje się to przy sponsorowaniu wymienionych media z naszych polskich podatków. IPN odmówił mi odpowiedzi na pytanie, czy byliśmy agresorem. Nie wiem, kogo jeszcze mam pytać dzisiaj. Jako Polak, urodzony w 30 km od Zaosia na terenie Białorusi zawsze byłem tam pszekiem. No a teraz okazuje się, że jeszcze i „agresorem”.

Anonim

Niestety ale pan historyk trochę odleciał. W Polsce każdy kto interesuje się historią RON wie doskonale że WKL i Litwa to było państwo Białoruskie a językiem urzędowym w tym państwie był Ruski. Hetman Litewski – Chodkiewicz chociaż miał matkę polkę oraz mówił i pisał po polsku, to uważał siebie za Litwina-Białorusina. Litwa historyczna to Białoruś i nie ma nic wspólnego z ta Litwą dzisiejszą która tak naprawdę jest historyczną Żmudzią. Popełnia też ten historyk błąd oskarżając Dębskiego o to że nie chciał w 2 RP również Mińska z okręgiem. Cały problem polega na tym że gdyby w roku 1921 Miński z okręgiem został przyłączony do 2 RP to ZSRR od roku 1922, nie musiałby tworzyć Białoruskiej SRR. Pozostawienie Mińska poza granicami 2 RP zmusiło Rosyjską FSRR do przyłączenia w roku 1924, do Białoruskiej SRR, ziem które Rosja uważała za swoje, a mianowicie chodzi o Połock, Witebsk, Homel, Mohylew. A bez tych miast i obwodów to dzisiejsza Białoruś była by mniejsza o 50%. Z drugiej strony należy przyznać że Piłsudski po klęsce swojej awantury kijowskiej nie pomyślał o stworzeniu Litewsko-Białoruskiego obwodu autonomicznego na obszarach województw – Poleskiego, Nowogrodzkiego i Wileńskiego z urzędowymi językami Polskim i Białoruskim.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.