Legalna żona Kazimierza Wielkiego, Adelajda, wciąż żyła, to jednak nie powstrzymywało króla przed ponownym stawaniem na ślubnym kobiercu. Zawarł dwa kolejne małżeństwa, niemożliwie plącząc swoją sytuację rodzinną i polityczną. Tymczasem przepełniona pragnieniem zemsty Adelajda Heska robiła wszystko, by upokorzyć polskiego monarchę.
Kazimierz Wielki zamotał się do reszty. Uwiedziony przez podstawioną mu przez Czechów, ponętną mieszczkę, Krystynę Rokiczanę, wygnał swoją legalną żonę i zawarł bigamistyczne małżeństwo. Podpadł papieżowi, zrobił z sobie pośmiewisko i walnie zaszkodził polskiemu królestwu. Gdy wreszcie wyzwolił się spod wpływów nielegalnej żony i czeskiej agentki, sytuacja była krytyczna.
Wcześniejsza (i jedyna w świetle prawa kościelnego), żona króla, Adelajda Heska nie zamierzała osłabiać nacisku na Kazimierza. Konsekwentnie, przez całe lata hamowała w Awinionie, a więc tymczasowej siedzibie papiestwa, wszelkie próby unieważnienia swojego ślubu z Kazimierzem. Pierwszy papież, do którego zanosiła swoje supliki – Innocenty VI – wił się jak piskorz, byle nie wydać ostatecznego wyroku. W 1362 roku zmarł jednak po ciężkiej chorobie, a na tronie Piotrowym rozsiadł się Urban V.
Ten Francuz był dotąd opatem klasztoru w Marsylii. Nie miał rangi kardynała, nie brał więc udziału w konklawe. W tym czasie nie było go nawet w okolicy Awinionu, bo akurat podróżował po Italii. Eskapadę wypada uznać za symptomatyczną, bo Urban od chwili wyboru nosił w sobie jedno pragnienie. Marzył o tym, by papiestwo wróciło do Rzymu. Nie mógł sam doprowadzić misji do celu, ale na cesarskim tronie zasiadał człowiek znany ze spełniania życzeń. Tak jak Karol IV Luksemburski już dwa razy dopomógł Kazimierzowi w wyborze nowej żony, tak teraz – obiecał, że osobiście odeskortuje Urbana do miasta nad Tybrem.
Władza papieża we Włoszech okaże się wprawdzie bardzo ulotna, a Urban wycofa się ze Stolicy Piotrowej, gdy tylko opuszczą go cesarskie posiłki, w międzyczasie jednak – rozpatrzy pozytywnie szereg suplik płynących z praskiego dworu. Dworu, który od długich lat, w przebiegły sposób bruździł w życiu osobistym polskiego króla, robiąc wszystko, by ten stracił szanse na doczekanie się legalnego potomstwa i przedłużenie rodu.
Zbyt pobożny papież
O Urbanie V mówi się, że to rzadki w tej epoce przypadek papieża naprawdę pobożnego. Był „człowiekiem niezwykłej drobiazgowości, uczonym i bodaj najbardziej uduchowionym z awiniońskich ojców świętych”. Jako znanemu rygoryście tym łatwiej przyszło mu ferować wyroki w małżeńskim sporze między polskim królem i wygnaną królową. Nie tylko spełniał życzenia Luksemburgów, ale też działał w zgodzie z własnym kompasem moralnym. Już w 1363 roku wysłał trzy bulle – do Kazimierza, Adelajdy i do ojca odprawionej królowej, księcia Hesji Henryka Żelaznego.
W liście adresowanym do byłej władczyni czytamy, iż papież dopiero „teraz z niezadowoleniem dowiedział się, iż od wspólnego pożycia z Kazimierzem, małżonkiem swoim, przez długi czas była i jest nadal odłączona”. Urban wyraził nadzieję, że dzięki „szybkiej i dobrej chęci króla” Adelajda zostanie rychło „do tego pożycia przywrócona”.
Wezwał kobietę, by okazała „pokornie należną królowi uległość, posłuszeństwo i uszanowanie, by postarała się, jak do tego jest zobowiązana, małżeńskim zjednać go afektem”, a przy okazji dołożyła starań, aby „wszelka waśń pomiędzy nim i jej krewnymi została do cna wykorzeniona i więcej nie powstała”.
Kazimierzowi papież pisał z kolei, by tę spokorniałą partnerkę jak najszybciej na nowo przyjął do domu i do łoża. Może z powodu pewnej naiwności, właściwej dla nowicjusza, a może za czeskim podszeptem podkreślał, że trzeba tak uczynić dla wyciszenia powstałego skandalu. Oraz… dla zapewnienia, że król doczeka się legalnego potomstwa, które przecież powinna mu urodzić właśnie Adelajda. Kobieta, o której dobrze już wiedziano, że jest bezpłodna i niezdolna do powicia dzieci.
Dochodzenie prawdy
Nie był to finalny wyrok, ale dopiero jeden z pierwszych kroków w procesie – polegający na próbie polubownego pogodzenia stron. Do pojednania, rzecz jasna, nie doszło. Adelajda nie zamierzała okazywać pokory, a Kazimierz – wracać do związku z kobietą, którą do reszty sobie zraził i która nie mogła przedłużyć jego rodu. Obie strony okopały się na przyjętych pozycjach. Wypędzona królowa coraz bardziej otwarcie korzystała z czeskiego wsparcia. Król z kolei płaszczył się przed papieżem i spełniał każdą jego zachciankę.
Wysłał nawet polskie wojska do Włoch, by te biły się z kondotierami okupującymi posiadłości ojca świętego. Urban w zamian zgodził się na założenie w Krakowie uniwersytetu i udzielił Kazimierzowi paru drobnych przywilejów. Ale w sprawie rozwodu nie ustąpił ani o krok.
Proces, jak niemal każdy przed papieskim sądem, przeciągał się i generował koszty. Interesy monarchy reprezentował w kurii jego podkanclerzy, Jan z Buska. Urzędnik uchodził za świetnego pochlebcę i negocjatora. O tym, że umiał walczyć o swoje, dobrze świadczy choćby list papieża, w którym ten zapewnia króla, iż znalazł sobie człowieka aż nazbyt gorliwego. Nawet największy talent dyplomatyczny nie wystarczał jednak w starciu z interesami cesarza. Mijały miesiące, a na Jana z Buska padały coraz to nowsze oskarżenia.
Mówiono w Polsce, że jest gnuśnym nieudacznikiem. Insynuowano nawet, że działa ze złą wolą i został przekupiony przez wrogów lub zaszantażowany. Król słuchał plotek i czekał na jakiekolwiek dobre wieści. Gdy te nadal nie nadchodziły, zirytowany, kazał odebrać Janowi z Buska podkanclerstwo. Grunt palił się negocjatorowi pod nogami. Urzędnik wiedział, że jeśli szybko nie pojawią się efekty jego pracy, może go czekać nawet proces o zdradę stanu.
Zdesperowany, szerzej otworzył sakwę i zaczął przekupywać każdego na swej drodze. Wreszcie wrócił do kraju, wioząc papieską dyspensę rozwiązującą stare małżeństwo i dającą królowi prawo do zawarcia nowego związku.
Do czterech razy sztuka
Kazimierz wszystko miał już umówione. W 1365 roku liczył sobie pięćdziesiąt pięć lat i nie miał czasu do stracenia. Jeśli chciał jeszcze spłodzić i odchować syna, to trzeba było działać natychmiast. Czar Rokiczany, pod którym król znajdował się przez ostatnie lata, prysł. Otrzeźwiały władca wszedł w kontakty ze śląskim Piastem, Henrykiem z Żagania. Chciał, by książę oddał mu za żonę młodszą ze swoich dwóch córek, Jadwigę.
Dziewczyna liczyła sobie czternaście lub najwyżej piętnaście lat. Była zdrowa, silna i zbyt młoda, by manipulować mężem. Dla Kazimierza wydawała się idealną kandydatką na nową królową. Ojciec nie był jednak wcale taki pewien, że ślub z polskim monarchą to najlepsze, co może spotkać jego pociechę. Wszem i wobec było wiadomo, że krakowski pan gardzi kobietami, nie dopuszcza żon do głosu i zmienia je niczym rękawiczki. Nie dało się też ukryć, że jest bigamistą i że młodej Jadwidze Żagańskiej grozi status kochanki, nie zaś królowej.
Na podobną hańbę książę Henryk by się nie zgodził. Do ślubu mogło dojść tylko w przypadku uzyskania odpowiedniej dyspensy. A i wtedy Henryk ugiął się tylko dlatego, że marzył o tym, by jego wnuk zasiadł niedługo na polskim tronie.
Kłamstwo krótkie ma nogi
Nie licząc zawartego na polecenie ojca ślubu z Aldoną Anną Giedyminówną, to było pierwsze i jedyne małżeństwo Kazimierza zawiązane bez konsultacji z Luksemburgami, a nawet wbrew ich interesom. Ślub odbył się 25 lutego 1365 roku we Wschowie, a więc zaraz przy granicy między polskim królestwem i żagańskim państewkiem. Wesele nie było chyba szczególnie huczne, choć zachował się list poświadczający, że grali na nim muzykanci i że… spóźniano się z zapłaceniem im za występ.
Ze Wschowy para młoda udała się do Żarnowca. Dla Adelajdy, trzymanej tutaj pod kluczem przez prawie dwa lata zanim zastała wydalona z kraju, to była ponura, więzienna twierdza, ale dla Kazimierza i Jadwigi żarnowiecki zamek miał się stać miłosnym gniazdkiem. Tutaj małżonkowie spędzili kilka miesięcy, dokładając wszelkich koniecznych starań, by panienka zaszła w ciążę. Prawdopodobnie jesienią 1365 roku brzuch nastoletniej królowej rzeczywiście zaczął się zaokrąglać. Wtedy jednak uderzył grom z jasnego nieba.Papież Urban V nadesłał nową bullę, oznajmiając, że doszło do fałszerstwa. I że, wbrew deklaracjom rozgłaszanym na lewo i prawo przez polskiego króla, nigdy nie wyraził zgody na jego nowe małżeństwo.
Wyszło na jaw, że przerażony wizją własnego upadku Jan z Buska był skłonny kupić dyspensę od kogokolwiek. Nie chciał mu jej dać papież, więc mężczyzna przekupił urzędników pracujących w awiniońskiej kancelarii kurialnej. Wydano mu dokument noszący wszelkie znamiona autentyczności, ale taki, którego ojciec święty nigdy nawet nie widział na oczy. Może przy okazji dostał też zapewnienie, że sprawa szybko zostanie zatuszowana, a odpowiedni ludzie wyciągną od Urbana oficjalną, niepodważalną zgodę. To oczywiście nigdy nie nastąpiło.
Jan z Buska, kiedyś hojnie wynagrodzony za swoje wysiłki, teraz na nowo utracił wszystkie niemal prebendy i stanowiska. Kazimierz tymczasem stanął przed oskarżeniami już nie tylko o bigamię (i to podwójną!), ale też o fałszerstwo i obrazę papieskiego majestatu.
Wybrana bibliografia:
Artykuł został oparty na materiałach zebranych przez autora podczas prac nad książką „Damy polskiego imperium. Kobiety, które zbudowały mocarstwo”. Poniżej wybrane z tych pozycji. Pełna bibliografia w książce.
- Dąbrowski J., Kazimierz Wielki twórca Korony Królestwa Polskiego, Ossolineum, Kraków 1964.
- Jasiński K., Małżeństwa i koligacje polityczne Kazimierza Wielkiego, „Studia Źródłoznawcze”, t. 32–33 (1990).
- Kaczmarczyk Z., Kazimierz Wielki (1333–1370), Wydawnictwo S. Arcta, Warszawa 1948.
- Kiryk F., Wielki król i jego następca, Krajowa Agencja Wydawnicza 1992.
- Krzyżanowski S., Poselstwo Kazimierza Wielkiego do Awinionu i pierwsze uniwersyteckie przywileje, Drukarnia „Czasu”, Kraków 1900.
- Kurtyka J., Odrodzone Królestwo. Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań, Societas Vistulana, Kraków 2001.
- Sroka S.A., Życie osobiste Kazimierza Wielkiego. Źródła a prawda [w:] Kazimierz – sławny i z czynów Wielki Materiały z sesji naukowej, Nowy Wiśnicz, 14–15 maja 2010, Historia Iagellonica, Kraków 2011.
- Śliwiński J., Mariaże Kazimierza Wielkiego. Studium z zakresu obyczajowości i etyki dworu królewskiego w Polsce XIV wieku, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Olsztynie, Olsztyn 1987.
- Świeżawski E.S., Esterka i inne kobiety Kazimierza Wielkiego [w:] tegoż, Zarysy badań krytycznych nad dziejami, historiografią i mitologią, t. 3, Warszawa 1894.
- Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Ossolineum, Wrocław 2004.
KOMENTARZE (8)
„Małe Niemcy” od zawsze nam bruzdzily… Do dziś u niektórych czuć wywyższanie się i manifestowanie tego szczególnie Polakom. No ale cóż tacy już są od wieków.
Czesi>polacy I nawet z tym nie handluj
podpadł papieżowi a kto to był dla polski papież knował mieszko oddał polskę oszołomom w niewole i do dziś jest niewola zboczeńców
Ale zdajesz sobie sprawę, że wraz ze chrześcijaństwem Polska dostała rzymski pakiet cywilizacyjny, zakończyło się sprzedawanie braci Słowian w niewolę, i składanie ofiar z ludzi pogańskim bóstwom? Należało iść potem tylko drogą reformacji i oświecenia, a nie zostawać przy kontrreformacjyjnym katolicyzmie. I mówię to jako ateusz.
Gdyby Mieszko I nie przyjal chrzescijanstwa skonczylibysmy tak, jak Prusowie…. czyli smutno…BAAARDZO smutno
Oj tam, oj tam… Moje trzy kobiety bardzo się lubią! Nie jestem taki wielki, mam 176 cm wzrostu i nieszczególny nos…
1. drobne literówki w pierwszym zdaniu: Legalna żona Kazimierza Wielkiego, Adelajda, wciąż żyło, ta jednak
2. Chyba nie bigamia a trigamia
Wielka szkoda, że 90 procent wizerunków naszych władców powstało ledwie 100 lat temu. Wszystko oparte na domysłach i przypuszczeniach…