Pożoga przyszła z północy. W wojnie, która miała przesądzić o losach państwa Piastów wziął udział nawet przyszły król Norwegii. „Nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny” – odnotowano w skandynawskich pieśniach. I nie dałoby się ująć rzeczy trafniej.
Było lato 1030 roku i czarne, burzowe chmury zbierały się nad głową polskiego króla Mieszka. Kolejni wywiadowcy przynosili coraz to bardziej niepokojące wieści. Władca Niemiec Konrad wezwał pod broń niemal nieprzebrane hufce rycerstwa. Jednocześnie do walki gotował się też ruski książę Jarosław Mądry. Wizja pierwszego rozbioru Polski – uknutego przez zazdrosnych braci Mieszka, Bezpryma i Ottona – już wkrótce miała zostać przekuta w rzeczywistość.
Pierwsze błędy Mieszka
Zagrożenia wypatrywano na dwóch rubieżach kraju, oddalonych od siebie o niemal osiemset kilometrów. Mieszko nie miał wystarczających sił, by skutecznie bronić obydwu granic. Nie mógł też liczyć na to, że po rozprawieniu się z jednym z przeciwników zdoła przerzucić siły na przeciwległy front. Nawet konno i w pośpiechu żołnierze potrzebowaliby przynajmniej dwóch tygodni, by przebyć dystans dzielący odcinki walk. Trzeba było podjąć trudne decyzje.
Mieszko był w rozterce. Brakowało mu dobrych doradców, a biegłą politycznie żonę dopiero co odprawił, wyżej od niej stawiając nałożnicę. Wreszcie zdecydował, że większe zagrożenie stanowi Konrad. Obstawił wojskami zachodnią granicę, za Bugiem zostawiając tylko symboliczne siły. Żołnierze byli głodni walki. Mijały jednak tygodnie, a oni wciąż trwali bezczynnie na posterunku. Wreszcie nadeszła wiadomość, że przegrali. I to bez oddania choćby jednego strzału z łuku.
Konrad w ostatniej chwili zmienił plany. Dokładnie w czasie, gdy koncentrował swoje armie, doszło do nagłej eskalacji konfliktu na granicy niemiecko-węgierskiej. Madziarski król Stefan już od kilku lat wysuwał absurdalne roszczenia wobec całej Bawarii. Twierdził, że niemieckie księstwo mu się należy, bo przecież poślubił siostrę zmarłego cesarza Henryka. Wreszcie od słów przeszedł do czynów. Granica zapłonęła. I Konrad najwidoczniej doszedł do wniosku, że Węgrzy bardziej od Polaków zasługują na jego uwagę.
Zebrane już armie zamiast do Wielkopolski poprowadził do Kotliny Panońskiej. Mieszko nawet jednak nie zdążył odetchnąć z ulgą. Kiedy jego wojownicy trzymali wartę na zachodzie, czekając na wroga, który rozpłynął się niczym nocna mara, Jarosław uderzył na polski Bełz. Niemal bez walki zajął gród i cały podległy mu region.
Polski król niewątpliwie podjął desperacką próbę ratowania sytuacji. Gdy jednak wraz z drużyną przedarł się przez cały kraj, na kontrakcję było już zwyczajnie za późno. Rusowie dawno zdążyli obsadzić polskie fortece i teraz otwarcie szydzili z piastowskich wojowników.
Przeciw Polsce Chrobry i wikingowie
Nastroje w armii Mieszka były minorowe. Wojownicy Jarosława rwali się tymczasem do kolejnej bitki. Zajścia z 1030 roku można było uznać za porażkę skleconego przez Bezpryma paktu. Nie doszło przecież do planowanego, dwustronnego uderzania na Polskę. Ale można też było przymknąć oko na narosłe trudności i przyjąć, że to była po prostu próba generalna. I to próba przyjęta przez widownię prawdziwą burzą oklasków…
Minął kolejny rok i polski król byłby gotów przysiąc, że trapi go najgorszy z możliwych przypadków déjà vu. Sytuacja powtórzyła się co do joty. Konrad znów stanął zaraz za polską granicą. Rusowie na nowo koncentrowali armie… Jeśli coś uległo zmianie, to skala problemów.
Jarosław tak bardzo zapalił się do wojny, że aż zawarł sojusz ze swym największym wrogiem – bratem Mścisławem, z którym toczył jeszcze do niedawna trudne walki o władzę nad Rusią. Teraz Mścisław – noszący, nomen omen, przydomek Chrobry – zgodził się dołączyć do inwazji na Polskę. W ruskich szeregach były też setki wikińskich żołdaków. Największych awanturników i najgroźniejszych wojów tej epoki.
Kraj wzięty w trzy ognie
Mieszko czuł, że pali się pod nim tron. A niechętne pomruki wątpiących w jego talenty wojowników w żadnym razie nie poprawiały sytuacji. Miotał się jeszcze, szukając wyjścia z matni. Obstawienie silnym wojskiem tylko jednej granicy nie pomogło. Tym razem podzielił więc siły. I to nie na dwie, ale chyba wręcz trzy części.
Spektakularny sukces Jarosława ośmielił też innych wrogów Polski. Groźne pohukiwania docierały przede wszystkim z Pragi. I Mieszko nie mógł mieć pewności, czy czasem rządzący tam Ołdrzych Przemyślida nie postanowi dołączyć do walki, kiedy Niemcy i Rusowie już wezmą państwo Piastów w kleszcze.
Walki mogły rozgorzeć w niemal dowolnym miejscu na ciągnącej się przez setki kilometrów granicy. Mieszko obstawił każdy z potencjalnych punktów zapalnych. W tym celu był zmuszony ogołocić z garnizonów całe centrum państwa. To też zresztą niewiele pomogło. Jego oddziały w żadnym miejscu nie przedstawiały się naprawdę groźnie. I nigdzie nie dawały nadziei na skuteczne przyjęcie walnego uderzenia.
Mieszko w odwrocie
16 września 1031 roku Konrad na czele armii opuścił Belgern nad Łabą. Pociągnął w stronę Budziszyna i jak się zdaje… zajął go właściwie bez walki. Siły Mieszka unikały konfrontacji. W rocznikach i kronikach nie wspomina się o żadnej wielkiej bitwie. Najwidoczniej doszło więc tylko do symbolicznych potyczek. Polacy cofali się aż do granic Śląska, wystawiając na pastwę Niemców wszystkie te ziemie, o które przez dwie dekady bił się Bolesław Chrobry. Całe Milsko i Łużyce. I to wcale nie był żaden chytry wybieg.
Mieszko nie planował zwodzić wroga, licząc, że ten zmęczy się długim marszem, a choroby i dezercje przetrzebią jego siły. Zwyczajnie nie miał na to czasu. Minęły jakieś dwa tygodnie i polski król poprosił o pokój. Liczył, że zdoła rozbroić kryzys, zanim ten wejdzie w decydującą fazę. A więc: zanim wkroczą Rusowie. Władca Kijowa sparzył się już raz na sojuszu z Niemcami i przy tej okazji wyraźnie zwlekał z rozpoczęciem ataku. Zupełnie jak Stalin. Też we wrześniu, tyle że 1939 roku.
Mieszko był gotów na właściwie dowolne ustępstwa. Przystał na zwrot każdej ze zdobyczy ojca, narażając się na gniew starej gwardii. Zgodził się też oddać wszystkie łupy zwiezione parę lat wcześniej z Saksonii, mimo że ten warunek groził rebelią młodszych członków drużyny. Ludzi, którzy właśnie za sprawą przeklętej ekspedycji na niemieckie pogranicze zbili fortuny.
Wystarczyło kilka dni negocjacji, by reputacja króla została zupełnie zszargana. Mieszko wiedział, jak ciężkie czekają go teraz boje z wewnętrzną opozycją. Był jednak skłonny stawić jej czoła, jeśli miałoby to oznaczać, że uratuje tron. Jego nadzieje nie doczekały się spełnienia. Ledwie cesarz zawrócił do swojego państwa, a ruszyła inwazja ze wschodu.
Ostatni wielki wiking
Siły Jarosława weszły w Polskę jak w masło. Książę Kijowa miał po swojej stronie tysiące żołnierzy. W jego szeregach walczył nawet przyszły król Norwegii. Awanturnik imieniem Harald, który w kolejnych latach wsławi się jako dowódca wareskich armii Konstantynopola. Autorzy sag będą opiewać jego zbrojne sukcesy w walkach nad Morzem Czarnym, na Sycylii, w Azji Mniejszej.
Jeśli wierzyć legendom, Harald zapuści się nawet do Ziemi Świętej. Wreszcie z olbrzymimi skarbami powróci do Skandynawii i zasiądzie na tronie jako jeden z najbardziej surowych i bezwzględnych władców tej epoki. Potomni będą go nazywać „Piorunem Północy”. Historycy natomiast – ostatnim z wielkich wikińskich królów. Czy też nawet: ostatnim wielkim wikingiem.
Nim jednak Harald Hardrada osiągnął to wszystko, jako młodzieniaszek bił się z Polakami. Do boju stanął wspólnie z innym zawadiaką z Północy, Eilifem. Po latach anonimowy bard wspominał: „Dwaj wodzowie, gdzie Eilif, tam Harald, razem stroili na kształt kła bojowy szyk. Wschodni Wendowie wzięci zostali w kleszcze”. A na koniec krótkiego wiersza dodał jeszcze jakże znamienne podsumowanie: „nie było lekkie dla Lechitów prawo wojny”.
Oddziały żądnych krwi i łupów wikingów z łatwością przełamały opór przygranicznych garnizonów. Dalej natomiast już zwyczajnie nie miał się kto bronić. Grody były puste, bramy ogołocone ze strażników. To już nie była wojna, ale triumfalny pochód. Do Bezpryma i Ottona dołączali ich dawni dworzanie, słudzy i żołnierze. Nie brakowało też dezerterów, do reszty wątpiących w zdatność Mieszka do rządzenia.
Ofensywa ruszyła w połowie października. Nie minął nawet miesiąc, a Bezprym był już pod Poznaniem. Mieszko usiłował związać siły wroga, ale zastępy krzepkich wikingów spychały niedobitki jego wojska coraz dalej na południe. Nie był w stanie wycofać się na Węgry – Rusowie zagrodzili mu drogę. Z przymusu przekroczył granicę z Czechami. I liczył na to, że stary Ołdrzych, od niedawna wyraźnie skłócony z cesarzem Konradem, okaże mu choć odrobinę wyrozumiałości.
Wybrana bibliografia:
- J. Banaszkiewicz, „Lestek” (Lesir) i „Lechici” (Lesar) w średniowiecznej tradycji skandynawskiej, „Kwartalnik Historyczny”, t. 108 (2001).
- J. Bieniak, Polska elita polityczna XII wieku, „Społeczeństwo Polski Średniowiecznej”, t. 10 (2004).
- D. Borawska, Kryzys monarchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku, Warszawa 2013.
- P. Grierson, Harold Hardrada and Byzantine Coin Types in Denmark, „Byzantinische Forschungen”, t. 1 (1966).
- T. Grudziński, Uwagi o genezie rewolucji w Polsce za Kazimierza Odnowiciela, „Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 18 (1953).
- G. Labuda, Mieszko II król Polski (1025–1034). Czasy przełomu w dziejach państwa polskiego, Poznań 2008.
- G. Labuda, Utrata Moraw przez państwo polskie w XI wieku, [w:] Studia z dziejów polskich i czechosłowackich, t. I, red. E. Maleczyńska, K. Maleczyński, Wrocław 1960.
- M. Matla-Kozłowska, Pierwsi Przemyślidzi i ich państwo (od X do połowy XI wieku), Poznań 2008.
- A. Pospieszyńska, Mieszko II a Niemcy, „Roczniki Historyczne”, t. 14 (1938).
- J.D. Richards, Viking Age England, London 2004.
- J. Sochacki, Stosunki publicznoprawne między państwem polskim a Cesarstwem Rzymskim w latach 963–1102, Słupsk–Gdańsk 2003.
- B. Śliwiński, Bezprym. Pierworodny syn pierwszego króla Polski (986–zima/wiosna 1032), Kraków 2014.
KOMENTARZE (36)
Zawsze wiedziałem że Polska od początku była jednym wielkim gownem
Ja widze ze ty tym gownem byles od zawsze i taki pozostaniesz…
Niemcy , Rusini i wikingowie mieli całą Europe a za gównem latali? Rozumiem że Husarskie zbroje tez z gówna robione były? Gdyby nie to gówno to byś siedział teraz po turecku bo nie wiedział byś nawet co to krzesło.
gowno to ty masz zamiast mozgu…
Gównem może i nie była, ale poza de facto jednym wiekiem, kiedy to wszystko dobrze szło, Polska nie była jakąś wielką potęgą i raczej nigdy ją nie będzie. Taka jest cena leżenia na styku płyt geopolitycznych i zamieszkiwania terenów nizinnych.
gówno zawsze myśli, że wszystko inne to też gówno
Gówno to ty wiesz małolacie, pewnie nawet nie polski.
Dodam jeszcze, że idąc tokiem myślenia współczesnej tłuszczy historycznej, Lechici są wymysłem zakompleksionych fantastów. Anonimowy bard skandynawski również zatem jest fantastą :)
ale że Ukraińcy nazywają do dziś Polaków „liachami” (sami siebie nazywają „chochołami”), a turcy do dziś Polskę nazywają Lechistanem, to ty wiedz. Zwykła nazwa, którą ktoś absurdalnie rozszerzył na pół świata (gdyby nawet to była prawda, że istniał Lechistan od Poznania aż po Władywostok, to i tak milczelibyśmy, ze wstydu jak bardzo wszystko zostało przegrane).
Wiem. To i też trochę więcej ;) Ironię między wierszami to ty się naucz wypatrywać :)
od poznania? Z tego co czytałem to większość obecnych niemiec nosi słowiańskie zgermanizowane nazewnictwa.
„Większość”? Skąd te dane? Słowianie zamieszkiwali tereny do rzeki Łaby i tam faktycznie mamy do czynienia ze zgermanizowanym słowiańskim nazewnictwem. Ale nazywanie tego „większością” to jakaś pomyłka. Wystarczy zajrzeć do pierwszej lepszej mapy Niemiec żeby to zobaczyć.
Nie gówno spiskowcu a światło Lechii czasem przygasało ale nigdy nie zgasło.
no ok, ale co było dalej… ???
No właśnie
Co za okropny przymiotnik: 'wikiński”? Nie można było lepiej a w istocie, „po polsku”, ułożyć zdania? NP, zaczynając od słów: „Najazd Wikingów …” Myślę że umiłowanie polskiej historii, tak widoczne na tej stronie, zobowiązuje do poprawnego wysławiania się w polszczyźnie, zamiast okaleczania jej w ten sposób.
Poważnie? To ja polecam poradnię językową PWN.
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wikinski;11426.html
Chyba Pacan nie Pacal, współczuję nieznajomości przymiotników :)
Cy autor mółby podać źródło na podstawie , którego wnioskuje : „biegłą politycznie żonę dopiero co odprawił, wyżej od niej stawiając nałożnicę.”
Można powiedziec,ze nie miał szczęscia do synow Chrobry ,ale jednak znał ich dobrze wbrew temu co przeczytałam gdzies w artykule. A co mozna z tego wnioskowac jednak widywał dlatego wiedzac jaki charakter i skołonnosci ma Bezprym na swojego nastepce promował mieszka bardziej racjonalnego, mniej okrutnego i majacego wieksze skłonnosci do nauki. Z jego punktu widzenia decyzja była raczej dobra i racjonalna , ale Mieszko nie miał raczej nosa do polityki i podejmował złe decyzje polityczne nt. wojen itp.Wyszło jak wyszło
szkoda ,ze tak mało wiemy i to jedynie skrawki , wycinki wiedzy i na tym opieramy nasze wywody, moze jeszcze gdzies odkryja jakies kroniki nie tylko w Polsce ,ale moze we francji czy Niemczech i te wojny najpierw potop szwedzki później 2 wojna swiatowa, tyle dokumentów zagineło, zostało spalonych , nie do odzyskania sa a mogło cos byc tam , zal duzy
http://sjp.pwn.pl/sjp/morowy;2484672.html
Nastroje w armii Mieszka mogły być co najwyżej minorowe, nie morowe.
Jak na razie to wlasnie Polacy I zachodni Slowianie mama wiecej do czynienia z powstaniem takiej Danii niz Skandynawowie z powstaniem Polski,prosze przestac wypisywac te swoje wypociny,lepiej napisac cos o wojach sinozebego,o najezdzie na Roksilde it’d,z Lana jest bardzo dobry historyk taki prosto z nazistowskich Niemiec.
Hej! A co dalej? Przerwa w takim momencie??
@zawiedziony woj: Jeśli jest Pan rozczarowany, że dyskusja stanęła w martwym punkcie, a ma Pan coś do dodania, zachęcamy do jej wznowienia :)
On nie pisze o dyskusji tylko o podaniu dalszych powiedzmy „faktow”. Bez tego artykul jest bez sensu bo sadzac z konca artykulu Polska przestala istniec i dokonano rozbiorow. Lepiej nie zaczynac fantazjowania jak sie go nie konczy
@Realista: Szanowny Panie, nie da się napisać całych dziejów Polski w jednym artykule – zakończenie w każdym punkcie historii byłoby „urwaniem” skoro historia dalej się toczy… Co Pan nazywa fantazjowaniem?
Tutaj przedmówcom pewnie chodziło bardziej o to, żeby zakończyć historię w jakimś punkcie mogącym stanowić zakończenie, np. śmierć Mieszka II. Sposób zakończenia powyższego artykułu pozostawia niedosyt, bo nie wiadomo, czy Ołdrzych pomógł/nie pomógł itd.
@jaksa: Szanowny Panie, nie tylko ma to pozostawić otwarte pole dla naszych czytelników żeby zachęcić ich do poszukiwań na własną rękę, ale i dla nas, abyśmy mogli napisać kolejny artykuł zaspokajając ciekawość wszystkich nas czytających. Pozdrawiamy :)
Mieszko II to zwyczajna pierdoła taka prawda
Mieszko II to zwyczajny Nieudaczik
A kto to są Rusowie bo nie znam? Artykuł tendencyjny.
To drogi Anonimie, inna nazwa Rusinów czyli ludów zamieszkujących tereny w dorzeczach m.in. Wołgi i Dniepru. Nie można używać w odniesieniu do tamtych czasów nazw narodowości i państw, które jeszcze nie istniały.
tzw wikingowie, czyli Nordowie bali sie jedynie etnosu slowianskiego, Wendowie najezdzali Danie, Szwecje i Norwegie
Taka ciekawostka … Proszę mi pokazać w tych czasach tych … Niemców ??
To pytanie w zasadzie eliminuje sensowność takich ciekawostek historycznych stawiając takie opracowania w kategorii co najwyżej historycznego SF lub mitologii.
Tzw Wikingowie i Słowianie oczywiście konkurowali że soba, ale też współpracowali . W drużynie duńskiego króla (odpowiednik naszego Mieszka) , przyja podobno chrzest – było więcej Słowian że wskazaniem na mieszkańców terenów obecnej Polski , niż Skandynawów. To sa fakty naukowe i potwierdzone badaniami genetycznymi. Duńscy historycy wprost stwierdzili, że nie spodziewali się tak dużego wpływu innych ludów w kształtowanie się późniejszej Danii.
Można więc zapytać , czy to Polacy Słowianie stworzyli Danie?
Bitwy są znane , Słowianie z Pomorza bez większego trudu łupili kilka razt cała Danie , łącznie ze stolicą w Roskilde.