Ciekawostki Historyczne
Średniowiecze

Demokracja szlachecka w Polsce

30 maja 1505 roku sejm radomski uchwalił konstytucję nihil novi. Tego dnia ustrój w Polsce zaczął się zmieniać z oligarchii w monarchię parlamentarną.

Już za panowania pierwszych władców z dynastii Piastów w Polsce odbywały się wiece. Panujący zwoływali swoich doradców, by zapytać ich o zdanie w najbardziej palących kwestiach. Wiece te nie miały jednak umocowania prawnego, w związku z czym monarchowie mogli zwyczajnie zignorować ich wynik. Rady zebranych możnych, rycerzy i duchownych zaczęły być wiążące dopiero w XII i XIII wieku. Stanowiły w pewnej mierze lekarstwo na antagonizmy, które nieuchronnie pojawiły się po podziale kraju między synów przez Bolesława Krzywoustego.

Ku chwale… własnej kieszeni

Oczywiście już wtedy doradcy, poza służeniem władcy pomocą i poradą, przy okazji realizowali własne cele, pilnując swoich interesów. Beata Maciejewska i Mirosław Maciorowski relacjonują:

Za jedno z pierwszych zgromadzeń, podczas którego władca zrzekł się części uprawnień na rzecz jakiejś grupy, uważa się zjazd w Łęczycy w 1180 roku. W dzielnicy senioralnej panował wówczas Kazimierz Sprawiedliwy, ale większe prawo do tego miał najstarszy z synów Bolesława Krzywoustego – Mieszko Stary. Jednak w Łęczycy to Sprawiedliwy uzyskał akceptację pryncypatu przez duchowieństwo i prawo do dziedziczenia tronu po nim przez jego potomków. W zamian zrzekł się tzw. ius spolii, czyli prawa łupu albo zaboru, pozwalającego mu przejmować majątki po zmarłych duchownych.

Jan Matejko, W Łęczycy pierwszy sejm. Spisanie praw. R.P. 1180.fot.Jan Matejko/domena publiczna

Jan Matejko, W Łęczycy pierwszy sejm. Spisanie praw. R.P. 1180.

To ustępstwo niekoniecznie służyło skarbcowi monarchy, ale niewątpliwie skorzystała na nim kasa Kościoła. Również możni często zamiast radzić władcy ku chwale ojczyzny, czynili to raczej, by nabić własne kieszenie.

Czytaj też: Skutki rozbicia dzielnicowego. Czy bez testamentu Krzywoustego Polska stałaby się w XIII wieku mocarstwem?

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

„Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”

Za pierwszy polski sejm – być może nieco na wyrost – uznaje się zwołany przez Władysława Łokietka wiec w Chęcinach 26 maja 1331 roku. Ściągnęli na niego możni z Wielkopolski i Małopolski (najważniejszych wówczas dzielnic). Ustalenia tego zgromadzenia odcisnęły piętno na historii Polski. Doszło wówczas do ujednolicenia prawa i monety, a także – co najistotniejsze – do powierzenia władzy w Wielkopolsce i na Kujawach młodziutkiemu Kazimierzowi Wielkiemu.

Kolejnym przełomowym momentem dla kształtowania się ustroju Królestwa Polskiego był rok 1374 – wówczas to Ludwik Węgierski przywilejem koszyckim zrównał całą szlachtę. „Jeśli powiedzenie »szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie« potraktujemy jako zasadę ustrojową, to zawdzięczamy ją właśnie Ludwikowi” – komentuje mediewistka prof. Maria Koczerska. Była to cena, jaką Andegaweńczyk musiał zapłacić za polski tron.

Przywilej koszyckifot.domena publiczna

Przywilej koszycki

W myśl prawa Andegawenowie dziedziczyli koronę Rzeczpospolitej tylko w linii męskiej, a pech chciał, że Ludwik miał same córki. Aby jedna z nich mogła odziedziczyć władzę, król zobowiązał się m.in. do nieustanawiania nowych podatków bez zgody szlachty oraz nadawania urzędów (np. starosty) jedynie Polakom. Zwolnił też szlachtę z obowiązku utrzymywania dworu królewskiego w trakcie podróży po kraju. Przede wszystkim jednak szlachcice zdobyli wpływ na wybór następcy tronu.

Już wkrótce możni mogli wykorzystać świeżo zdobyte kompetencje do zapewnienia porządku w państwie i płynnego przekazywania władzy, kiedy w ciągu zaledwie trzech dekad dwukrotnie zmieniła się panująca nad Wisłą dynastia. Decyzje o przekazaniu władzy w ręce Jadwigi Andegaweńskiej, a następnie zawarciu sojuszu z Litwą przez małżeństwo królowej z Władysławem Jagiełłą uznaje się za początek walnych sejmów, jako że w zgromadzeniach, na których zapadły, brali udział nie tylko najwyżsi dygnitarze, ale też przedstawiciele „zwyczajnej” szlachty, duchowieństwa, a nawet mieszczaństwa.

Czytaj też: Jak niewiele brakowało, by Jadwiga Andegaweńska nie została królem Polski?

Coś za coś

W okresie panowania Jagiellonów możnowładztwo i szlachta zyskiwały coraz większy wpływ na władzę. I tak na przykład Władysław Jagiełło bez poparcia najbogatszej warstwy społecznej nie mógłby prowadzić wojen z Krzyżakami ani zapewnić sukcesji swojemu synowi. Ceną za to wsparcie były kolejne przywileje, dzięki którym szlachcice uzyskali szerokie uprawnienia – m.in. nietykalność osobistą i majątkową. Beata Maciejewska i Mirosław Maciorowski komentują:

Przywileje szlachty przedstawiano zwykle jako źródło późniejszej słabości króla. Dziś badacze zwracają uwagę, że nie zawierały one wyłącznie uprawnień, ale też ustanawiały prawa ważne dla państwa i rozszerzały odpowiedzialność szlachty – precyzowały np. jej obowiązki wobec wymiaru sprawiedliwości, obrony czy skarbu.

Niektóre z przywilejów były bardziej znaczące niż inne. Wydane przez Kazimierza Jagiellończyka w czasie wojny trzynastoletniej w listopadzie i grudniu 1454 roku tzw. statuty nieszawskie uznaje się – obok przywileju koszyckiego i konstytucji nihil novi – za podstawę demokracji szlacheckiej. Gwarantowały one, że pewnych decyzji król nie może podejmować bez zgody szlachty. Chodziło m.in. o zwoływanie pospolitego ruszenia oraz nakładanie podatków nadzwyczajnych bez zgody sejmików ziemskich (to ostatnie postanowienie dotyczyło Wielkopolski). Przywileje obejmowały też regulacje w kwestii funkcjonowania sądownictwa. Zostały później powtórzone i rozszerzone w przywileju piotrkowskim w 1496 roku.

Czytaj też: Największe skandale epoki Jagiellonów

Dwuizbowy parlament

Po sejmikach ziemskich, generalnych (prowincjonalnych) i sejmie walnym przyszła pora na dwuizbowy parlament. Za pierwsze takie zgromadzenie uznaje się zwołany w 1493 roku przez Jana Olbrachta sejm piotrowski, choć prof. Wacław Uruszczuk, badacz prawa i ustroju, uważa, że datę tę należałoby przesunąć o 25 lat wcześniej – na okres panowania Kazimierza Jagiellończyka. Według prof. Marii Boguckiej:

Walny zjazd z 1493 r. zwołany przez Olbrachta do Piotrkowa uchodzi za pierwszy w historii Polski dwuizbowy sejm z prawdziwego zdarzenia. W jego kształtowaniu się ważną rolę odegrało to, że do Piotrkowa przyjechało wtedy wielu biskupów, wysokiej rangi duchownych i magnatów, którzy utworzyli osobną izbę – senat. Z tym nie chciała się pogodzić zwykła szlachta, która licznie się tam zjawiła. I pokazała naprawdę wielką siłę. Właściwie tylko miasta do Piotrkowa nie przysłały reprezentantów, poza największymi – Krakowem, Lwowem czy Przemyślem. To walne zgromadzenie było więc inicjatywą całkowicie oddolną.

Jan Matejko, Nocne przygody Jana Olbrachta i Kallimachafot.Jan Matejko/domena publiczna

Jan Matejko, Nocne przygody Jana Olbrachta i Kallimacha

Od tego momentu wszystkie polskie sejmy były dwuizbowe (obradował podczas nich senat oraz szlachecka izba poselska) i całkiem nieźle się to sprawdzało, aż do XVII wieku, kiedy to nastąpił kryzys polskiego parlamentaryzmu.

Nihil Novi, 

Kolejnym ważnym krokiem w stronę demokracji szlacheckiej była konstytucja nihil novi uchwalona na sejmie w Radomiu 30 maja 1505 roku. Wprowadziła ona zasadę: „Nic nowego odtąd postanowionym być nie może przez nas i następców naszych bez wspólnego przyzwolenia Rady i posłów ziemskich, co by przesądzało i obciążało Rzeczpospolitą, przynosząc szkodę prywatną jako nowość wobec prawa i publicznej wolności”. W skrócie: „Nic nowego bez nas”. Prawo to oznaczało de facto całkowite ustępstwo króla względem szlachty. Bez jej zgody nie mógł odtąd ustanowić żadnego nowego prawa. Zdaniem prof. Boguckiej:

Po uchwaleniu konstytucji nihil novi Królestwo Polskie staje się rzeczywiście innym państwem, z zupełnie nową strukturą władzy. Krajem odtąd nie rządzi król, tylko szlachta. Nie można tego oceniać z naszej współczesnej perspektywy, bo wtedy nikt nie mógł przewidzieć, że kiedyś demokracja szlachecka ulegnie wynaturzeniom. Aleksander [Jagiellończyk] godził się na tak daleko idące ustępstwa z troski o kraj i był pewien, że przyniesie to pożytek. Zresztą przez następne półtora wieku ten system działał sprawnie i najczęściej z korzyścią dla państwa.

Innym istotnym z perspektywy ustroju dokumentem sporządzonym podczas sejmu radomskiego był tzw. Statut Łaskiego, czyli zbiór wszystkich praw wydanych w Królestwie Polskim, w tym nadanych przez króla i jego poprzedników przywilejów. Chodziło o to, by „znajomość prawa z wyjątkowej powszechną stać się mogła”. I faktycznie Statut stał się w późniejszych latach kolejnym fundamentem parlamentaryzmu w Rzeczpospolitej.

Czytaj też: Król Aleksander Jagiellończyk. Co dobrego zrobił dla Polski?

Pacta conventa, artykuły henrykowskie

Zwieńczeniem procesu tworzenia się ustroju, który miał panować aż do rozbiorów i który – jako namiastka demokracji – był eksperymentem na skalę światową – były artykuły henrykowskie oraz pacta conventa. Akty te stanowiły fundamenty prawne szlacheckiego parlamentaryzmu. Jako pierwszy podpisał się pod nimi francuski dyplomata Jean de Monluc, który przybył do Polski w 1572 roku, by wziąć udział w pierwszej wolnej elekcji po śmierci Zygmunta II Augusta, i walnie przyczynił się do wyboru Henryka Walezego. Prof. Maciej Serwański tłumaczy:

Pacta conventa, czyli „warunki uzgodnione”, stanowiły osobiste zobowiązania króla wybranego przez szlachtę. W przypadku każdego kolejnego władcy mogły być inne. Walezy ustami Monluca zobowiązał się m.in. do zawarcia wiecznego przymierza Francji z Rzecząpospolitą, zapewnienia jej spokoju ze strony Turcji, wsparcia wojskowego w walce z Moskwą. (…) Monluc obiecywał też m.in. przywileje dla polskich kupców we Francji, coroczne zasilanie skarbu Rzeczypospolitej bardzo pokaźną kwotą, sprowadzenie uczonych do Akademii Krakowskiej oraz sfinansowanie nauki w Paryżu stu polskich szlachciców. I oczywiście zobowiązał się do poślubienia Anny Jagiellonki. 

Jan Matejko, Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja.fot.Jan Matejko/domena publiczna

Jan Matejko, Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja.

Z kolei artykuły henrykowskie (nazwane tak od imienia Walezego) były niczym innym jak konstytucją Rzeczpospolitej szlacheckiej. Ten zbiór niezmiennych zasad ustrojowych zaprzysięgał później każdy władca – ze Stanisławem Augustem Poniatowskim włącznie. Zapewniały one szlachcie zachowanie przywilejów, a na króla nakładały obowiązek regularnego zwoływania sejmu. Zgodnie z artykułami henrykowskimi władca nie mógł też wypowiadać wojen ani podejmować innych istotnych dla państwa decyzji bez udziału szlachty.

Dodatkowo Articuli Henriciani wykluczały dziedziczność tronu. Jedynym sposobem wyboru władcy miała być elekcja virtim, czyli z udziałem całej szlachty. W przypadku, gdyby monarcha złamał którąś z zasad, szlachta miała prawo do rokoszu – wypowiedzenia władcy posłuszeństwa. Co ciekawe, Henryk Walezy nigdy całości artykułów nie zaprzysiągł. Jako pierwszy zrobił to dopiero Stefan Batory wybrany na króla podczas elekcji w 1575 roku.

Czytaj też: Sodoma, Gomora i faceci w spódniczkach. Czy Henryk Walezy naprawdę wolał panów?

Liberum veto!

Z czasem demokracja szlachecka stała się parodią samej siebie. Teoretycznie od podpisania unii lubelskiej 1 lipca 1569 roku na sejmie walnym w Lublinie trzy stany sejmujące tworzyli król (pierwszy wśród równych – primus inter pares), 170 posłów (w tym 48 z Litwy) oraz 140 senatorów, a sejm miał się zbierać co dwa lata. W rzeczywistości obradował co rok. Ba, bywało, że zbierał się nawet kilkakrotnie w ciągu roku.

Od samego początku obowiązywała zasada jednomyślności (unanimitate). Propozycję głosowania większościowego odrzucono podczas sejmu w 1605 roku. Nie chodziło jednak o to, by wszyscy obecni opowiedzieli się „za”, natomiast nikt nie mógł wyrażać głośnego sprzeciwu (zgodnie z zasadą, że milczenie oznacza zgodę). W połowie XVII wieku takie rozwiązanie przestało się jednak sprawdzać.

Jan Matejko, Upadek Polski (Rejtan)fot.Jan Matejko/domena publiczna

Jan Matejko, Upadek Polski (Rejtan)

Po raz pierwszy obrady zostały unieważnione pojedynczym głosem 9 marca 1652 roku. Wówczas to Władysław Wiktoryn Siciński z Upity na Litwie zerwał sejm. Powołał się na prawo sisto activitatem (wstrzymuję czynności), nie godząc się na przedłużenie obrad. Z formuły liberum veto (wolne nie pozwalam) skorzystał jako pierwszy w 1669 roku poseł wołyński Jan Aleksander Olizar. Od 1573 do 1763 roku zerwano łącznie niemal 40 procent sejmów. Najczęściej zdarzało się to za rządów Augusta III Sasa – obrady zakończył pomyślnie zaledwie jeden sejm!

Koniec polskiej demokracji

Dlaczego jednak zrywanie sejmów stało się regułą? Beata Maciejewska i Mirosław Maciorowski piszą:

Szkolne podręczniki winiły za to najczęściej sam ustrój Rzeczypospolitej Obojga Narodów sprzyjający anarchizacji życia politycznego, a także szlacheckich warchołów, którzy dla prywaty nadużywali swych praw. Do kryzysu polskiego parlamentaryzmu przyczyniły się jednak również głębsze zjawiska zachodzące w społeczeństwie szlacheckim. Jednym z najważniejszych był wzrost znaczenia magnaterii i rozwój systemu klientalnego – uzależniania się wielkich grup szlachty (klientów) od bogatych rodów.

(…) Walka między magnatami a królem doprowadziła do seryjnego zrywania sejmów i paraliżu ustawodawstwa. Udział w tym miały również państwa ościenne, zainteresowane destabilizacją Rzeczypospolitej.

Koniec końców demokracja szlachecka upadła. A wraz z nią upadła Rzeczpospolita, która na 123 lata zniknęła z map Europy…

Źródło:

Tekst powstał na podstawie książki Beaty Maciejewskiej i Mirosława Maciorowskiego „Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana”, która ukazała się w 2018 roku nakładem wydawnictwa Agora.

Zobacz również

Nowożytność

„Cud elekcji” Wiśniowieckiego

Elekcję z 1669 roku nazywano „cudem”. Nie tylko ze względu na rekordową frekwencję. Szlachta wybrała na króla... „Piasta” – Michała Korybuta Wiśniowieckiego.

31 października 2024 | Autorzy: Maria Procner

Średniowiecze

Kallimach na dworze Jagiellonów

Ten wybitny humanista, wychowawca synów Kazimierza Jagiellończyka, chciał zabić papieża, polską szlachtę wytracić, a w Polsce wprowadzić… monarchię absolutną!

10 stycznia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Jak wyglądał dwór szlachecki?

Szlachecki dwór dziś nazwalibyśmy rezydencją. To tu każdy szlachcic czuł się jak w domu. Dzielił, rządził i… wygodnie sobie żył, a w razie potrzeby się...

13 grudnia 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Rzeczpospolita Pawłowska

W XVIII stuleciu I RP chyliła się ku upadkowi. W tej szlacheckiej degrengoladzie powstało quasi-państwo, które przynajmniej o wiek wyprzedziło własną epokę.

15 października 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Netflix zapowiada serial o polskiej szlachcie „1670” – premiera w grudniu

Jednak nie powinniśmy się spodziewać „normalnego” serialu, osadzonego w realiach historycznych. Będzie to bowiem satyra na przywary szlacheckie, komedia, miejscami wręcz czarna, pełna absurdów, w...

6 października 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Jazda konna w dawnej Polsce

Nie ma lepszego podarunku od konia, a umiejętność jazdy konnej można porównać do chodzenia? W szlacheckiej Polsce do siodła wsadzano już kilkuletnie dzieci.

23 lipca 2023 | Autorzy: Gabriela Bortacka

KOMENTARZE (6)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

niepoprawny politycznie

Demokracja szlachecka…
Miała tak naprawdę swe źródła w… starożytności. „Już za pierwszych Piastów”, którzy, ich otoczenie „zaczytywali się” w Iliadzie, Eneidzie ale i… bukolikach Wirgiliusza pochodzących przecież z czasów ostatecznego upadku republiki rzymskiej, powstały pierwsze nasze „republikańskie” pomysły (czasy zwłaszcza Bolesława Szczodrego). Nie była też ona czymś wyjątkowym w Europie, np. wykazywała się znacznym podobieństwem do tej demokracji istniejącej w drugiej europejskiej „najjaśniejszej” rzeczypospolitej, tj. Republice Weneckiej, ale i innych republikach włoskich.

To, że wraz z przywilejami „demokratycznymi” szlachta nakładała dobrowolnie na siebie obowiązki, konstatują i najwybitniejsi historycy: „Podobnie jak liberalni demokraci XIX i XX wieku, polska szlachta troszczyła się o potęgę SWEGO państwa.” (N. Davies).
Demokracja szlachecka – a więc nie dla całego narodu !, społeczeństwa, mówiono jednak o niej w Europie – to: „…szlachecki, żydowski raj, ale i męczarnia dla króla, czyściec dla mieszczan i piekło dla chłopów”… Ostatnie tutaj stwierdzenie mające też rzekomo po części, a nawet głównie, leżeć u podstaw jej upadku, to też zbytnie uogólnienie. Np. wielu rosyjskich chłopów uciekło od znacznie bardziej brutalnych rosyjskich, do szlacheckich „patrymonialnych” w większości, a więc nie tylko opresyjnych ale i „opiekuńczych” panów, by osiedlić się w szlacheckiej Polsce, co może być przykładem kontr-argumentu – dowodu dla twierdzenia powyższego – „piekło dla chłopów”. (M. W. Riasanowski, 2000. Historia Rosji . Oxford University Press.) Podobnie i to nawet po w sporej części pozornym, zniesieniu w Prusach pańszczyzny, do Polski rocznie ponoć potrafiło uciekać aż do 15 tys. (!) chłopów zwłaszcza zachodniopomorskich ale i pomorskich, czy nawet pruskich.

„…model państwa określany w XVI wieku jako nowoczesny i zdolny do bycia przeciwwagą, jeśli nie konkurentem dla tendencji absolutystycznych, zaczął ulegać degeneracji i w konsekwencji osłabiać struktury samego państwa.” (Malec, J. 2020.), czy do końca ulegał rzekomej „degeneracji”?
Po pierwsze magnateria już od co najmniej XV w. tworzyła swoje potężne szlacheckie „koterie” – klientele, wcale nie dopiero w drugiej połowie XVII w.!, ale dopiero w XVIII w. wprowadziła w nich quasi „rządy absolutne” wzorując się na zachodniej Europie, która… zaś wzorowała się głównie na Turcji!
Zaczęła więc, magnateria, rozsadzać kraj od środka paradoksalnie dopiero dążąc de facto jednak, do wprowadzenia absolutystycznych rozwiązań tak na szczeblu swych magnackich „państw” jak i ogólnopaństwowym.
W wyniku tegoż procesu, szczególnie katastrofalną zmianą było też to, że o ile jeszcze około 1680 r. Rzeczypospolita wydawała najwięcej na wojsko w całej Europie, to już w 1710., ledwie po 3 dekadach!, była w tutaj w jej kompletnym ogonie, na szarym końcu… Absolutystyczne monarchie zachodnie i wschodnie bowiem, poprzez tzw. „oświeconą biurokratyzację”, dosłownie „z dnia na dzień” opodatkowały w tym – militarnym – celu absolutnie wszystko co tylko było możliwe!

….Ale to właśnie demokracja szlachecka, jej egalitarne choć co prawda tylko na szczeblu stanowym tradycje, zostawiła-ły nam pośrednio (ale iw części bezpośrednio) cenny spadek – konstytucję 3 maja, bo…
Wbrew dążeniom magnaterii: „Była to pierwsza konstytucja w Europie kontynentalnej, która przewidywała nie tylko konstytucyjną, ale także POLITYCZNĄ (WOTUM NIEUFNOŚCI) ODPOWIEDZIALNOŚĆ RZĄDU WOBEC PARLAMENTU.” czyli jednak jakąś formę „liberum veto, kontrolowaną bo kontrolowaną i większościową ale jednak!
Niestety była to ta jej, jak ją nazywano „hiper jakobińskość”, którą nawet monarchia parlamentarna brytyjska nie chciała zaakceptować, ostatecznym gwoździem do trumny bytu politycznego jakim była Rzeczypospolita Obojga Narodów…:
„Jednak niemożliwością byłoby znajdowanie tylko przyczyny upadku Rzeczypospolitej tak w czynnikach zewnętrznych, czy też w dekompozycji instytucji państwowych i eskalacji anarchii pod rządami królów saskich oraz w swoiście polskiej anomalii porządku politycznego, która nie wytrzymała próby w konfrontacji ze scentralizowanymi monarchiami absolutnymi sąsiednich mocarstw. Przyczyną takiego upadku [główną?] musiała bowiem być m.in. także PRZEDWCZESNA próba zbudowania w Polsce demokratycznego państwa opartego na rządach prawa…”
………………
„Okazało się bowiem, że próba budowania w Polsce demokratycznego państwa [mającego swe korzenie i w demokracji szlacheckiej] opartego na prawie, była po prostu za wczesna.”(…) – a przez to niemożliwa do zaakceptowania przez absolutnie WSZYSTKICH europejskich istotnych graczy, tych „rozdających karty”.
(cyt. The Commonwealth of Poland-Lithuania at the time of the Noble Democracy – a Polish Anomaly?
Malec, J. 2020.)

    Zouave

    Bardzo dobry wpis. Rzeczpospolita przedrozbiorową ustrojowo wyprzedzała oświeconych bandytów. „A kochać mi najjaśniejszego pana! Jak Pono rzekł Stary Fryc do swojego chłopskiego poddanego tłukąc go laską.

    Maciej Janicki

    Okazało się bowiem, że próba budowania w Polsce demokratycznego państwa [mającego swe korzenie i w demokracji szlacheckiej] opartego na prawie, była po prostu za wczesna.”(…) – a przez to niemożliwa do zaakceptowania przez absolutnie WSZYSTKICH europejskich istotnych graczy, tych „rozdających karty”. Fascynujące… Ja osobiście uważam, że nadal aktualne. Tak pół żartem. Ale pół serio…

Maciej Janicki

Ten portal mnie zawsze rozczula. Artykuł stawia tezę jakoby demokracja szlachecka była powodem do wstydu. Jest absolutnie odwrotnie. Pamiętam podobną argumentację na lekcjach historii w szkole podstawowej w PRL. Pani wmawiała nam, że rzeczpospolita warchołów machających szabelką po pijaku, którzy nie chcieli zbudować armii w stylu imperialnym, zapadła się pod własnym ciężarem ale teraz mamy wreszcie właściwy ustrój jak i potężnego Wielkiego Brata/menedżera z tysiącami czołgów, nie ma już warchołów i nie dość, że nie popełnimy błędów historii to jeszcze niejedno osiągniemy. Nietrudno domyślić się, że taki „program” nauczania wpisany był w ramy kolonialnej inżynierii społecznej. Pedagogika wstydu połączona z quasi imperialnym tokiem myślenia o roli organizmu państwowego niewiele miała wspólnego z polską kulturą. Trzy lata później w tej samej szkole pani od historii obwieściła nam, że skończył się w Polsce komunizm i jest nowy program nauczania, w ramach którego musi opracować postać Piłsudskiego. Stwierdziła jednakowoż, że poda tylko podstawowe daty a programu nie zrealizuje bowiem Piłsudski był jednostką autorytarną i niestabilną emocjonalnie. Powiedziała nam, że był wariatem, uciekł z aresztu, był szpiegiem i terrorystą. Najlepsze jest to, że przypomniałem sobie o tym kiedy oglądałem film Netflix o losach młodego Józefa z Borysem Szycem w roli głównej. Otóż, znam trochę, modną w środowiskach liberalnych, popkulturowych, teatralnych i części akademickich, wykładnię na temat mitycznego studium autorytaryzmu czy takowych jednostek autorytarnych. To czysty Marksizm. Okres czasu od wspomnianej lekcji do momentu dystrybucji filmu to prawie 30 lat!!! Większość zagranicznych widzów Netflixa, nieznających polskiej historii i niuansów kulturowych, widzi klasyczny profil psychologiczny jednostki autorytarnej stojącej na drodze do budowy nowej, zintegrowanej i wspaniałej rzeczywistości. Także czasem wchodzę na ten portal i utwierdzam się w przekonaniu, że jest bardzo słaby merytoryczne. Przyjrzyjmy się zatem historii Polski w ujęciu makro. Państwo polskie powstało na skutek zagrożenia podbojem przez nowe cesarstwo rzymski, które oficjalnie chrystianizowało tylko. Społeczności słowiańskie na wschód od Odry aby przetrwać musiały stworzyć państwo i wejść do ówczesnej unii europejskiej. Jako wspólnota kulturowa byliśmy jedną z nielicznych, które nie były ukształtowane przez łacińska imperialną kulturę. Cesarstwo Rzymskie, wliczając republikę, istniało tysiąc lat prawie i kształtowało kulturalnie całą Europę zachodnią. Bardzo szybko Piastowie zaczęli traktować chrześcijaństwo i jego wartości jako tarczę obronną jak i narzędzie polityczne, oba służące obronie tożsamości i suwerenności. Jako, że byliśmy kulturą naiwną chrześcijaństwo, integrując się z naszym rdzeniem kulturowym, przyjęło formę pozbawioną łacińskiej pruderii. Owa poczciwość naszego korzenia kulturowego oraz niewątpliwie postępowe i humanitarne wykładnie chrześcijaństwa napędzały ewolucję naszej polskiej kultury. Następne pokolenia nie zawsze pamiętały genezy różnorakie, za to powielały wzorce kulturowe i kierowały się wciąż ewoluującym etosem narodowym. Co za tym idzie byliśmy krajem o dosyć zrównoważonym modelu cywilizacyjnym. Byliśmy samowystarczalni, zdolni do obrony, nie posiadającym kolonii ani nie praktykującym niewolnictwa a jednocześnie zdolnym do adaptacji, multikulturowym i czującym się częścią wspólnoty europejskiej! W moim odczuciu to piękny balans będący efektem pędu ewolucji naszych dziejów jak i właściwości naszej kultury do pojmowania wartości w sposób dosłowny a nie pruderyjny łaciński. Oh, do dziś mamy najwięcej lasów w Unii i nie jesteśmy tak gęsto zaludnieni i zurbanizowani. To po prostu piękne. Z czasem ów model cywilizacyjny i kulturowy został poddany dużej presji. Przytoczone przez autora patologie to efekt dekadencji modelu w zetknięciu ze światem, który suwerenności nie uznawał. Liczyła się w tym świecie tylko brutalna siła przebicia! Czy to nasza wina, że chcieliśmy żyć wedle własnego modelu? Samowystarczalni, liberalni i suwerenni? Czy to nasza wina, że kolonializm dał autorytarnej Europie zachodniej ogromną przewagę nad nami? Można by powiedzieć, że przegraliśmy bo wyprzedziliśmy dzisiejsze czasy o 200 lat!!! Dzisiejszy model EU to geometryczny wzrost zadłużenia względem PKB, liberalizm, multikulturalizm i lifestyle! Wracając do presji jakiej został poddany nasz model cywilizacyjny, jak to bywa pod presją, z węglamoże zrodzić się diament! I tak w naszej kulturze w erze zkolektywizowanych społeczeństw wykrystalizował się rdzeń, którego zasadniczymi składowymi są wolność, równość, sprawiedliwość, poszanowanie innych kultur, gotowość do obrony własnych wartości jak i kraju. Sławny mesjanizm czasu wieszczy jest świetną, infantylną i emocjonalną ekspresją na temat. Polacy czasów dwudziestolecia to ludzie świetnie odnajdujący się we wszystkich miejscach na ziemi nie ukształtowanych przez romański imperializm. Otwarci, przyjacielscy, uczynni, nierzadko animatorzy cywilizacji. Mamy się tego wstydzić? Komu zależy dziś na tej pedagogice wstydu? Czyżbyś my mieli dzisiaj do czynienia z imperializmem nowego typu? Dekadencja naszej kultury i suwerenności to ewolucja tylko? Czyżby komunizm w Polsce tak mocno zregenerował naszą kulturę, że muszę czytać takie artykuły jak ten? Czy to pisał alkoholik z pod monopolowego wspominający jak to dobrze było za Gierka czy historyk?

    Maciej Janicki

    Pewnie niewiele osób to czyta ale można to piszę. Otóż przedstawiłem takie a nie inne spojrzenie na zagadnienie ponieważ świadom jestem mocy opiniotwórczej szumu informacyjnego dzisiejszych czasów. To prawie zaklinanie węża. Wielu ludzi reaguje, zapewne, na tezy i wyciągnięte z kontekstu fakty historyczne emocjonalnie. Każdy chce równouprawnienia, demokracji, sprawiedliwego podziału dóbr itp. Jako, że kultura siada wielu ludzi za punkt odniesienia ma dzisiejsze narracje światopoglądowe, kreowane za pomocą sugestywnych perswazji medialnych, politycznych itp. Otóż oceniając przodków należy pamiętać o ewolucji kultury oraz o wartościach fundamentalnych. Tych pierwotnych humanistycznych jak i tych wydestylowanych dzięki rozwojowi kultury. Inne były czasy, inne normy, zwyczaje, inny poziom emancypacji itd. Kto był bliżej takich wartości ten godny podziwu! Ale ja chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Jeśli uważacie, że było aż tak źle w dawnej Polsce i odczuwacie te wspomniane emocje skutkujące, a jakże, konkretnymi konkluzjami to zastanówcie się nad kondycją dzisiejszego świata. Nad transparentnością poczynań władzy, nad poziomem debat politycznych, nad skalą korupcji, nad skutecznością instytucji mających stać na straży demokracji i wartości. Czyż nie mamy dzisiaj imperialnych ośrodków władzy? Nie istnieje nietykalna magnateria wraz ze swoimi towarzystwami wzajemnej adoracji? Czy media są obiektywne a cenzura nie istnieje? Czyż nie ma na świecie zakłamania, korupcji, wojen głodu i cierpienia? Czyż to nie pan szaleniec Putin odkrył karty i obnażył brud i zamiary starej Unii? Czy USA to rycerze wolności? Czy Niemcy umierali by za Gdańsk ale ten w Ukrainie? Czyż to nie Izrael wymordował w pierwsze 10 dni 10 tysięcy cywilów? Czyż to nie państwa arabskie olały uchodźców? Czy to nie Unia zaprojektowała sobie migrację w celu podrasowania wskaźników udając przy tym chrześcijańskie miłosierdzie? Czy tu w Polsce zwykły obywatel ma jakieś szansę w konfrontacji z magnaterią czy ośrodkami władzy a nawet administracją? Czy to nie tu kiedy zdarzy ci się fiknąć do zbyt grubej ryby to przenosi cię z automatu do średniowiecza? Czy to nie w dzisiejszej Polsce są łamane prawa człowieka, konstytucja, tuszowane zbrodnie systemowe a obywatele inwigilowani? Kto jest temu winien? Wy ludzie! Jak zawsze. No raczej nie szlachta z kart historii.

    Maciej Janicki

    miało być „komunizm zdegenerował” naszą kulturę a nie zregenerował.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.