Kazał więzić i torturować. Przesiedlał całe narody, skazał na śmierć miliony ludzi. Zniewolił nasz kraj oraz pozbawił go połowy terytorium. Trudno sobie wyobrazić, by ta odrażająca postać mogła budzić czyjąkolwiek sympatię. A jednak byli Polacy, którzy Józefa Stalina kochali!
Pierwszymi, którzy pokochali Josifa Wissarionowicza miłością głęboką i bezgraniczną byli przedwojenni polscy komuniści, członkowie Komunistycznej Partii Polski. Wychowani w bezwzględnym posłuszeństwie dla partii nie mieli najmniejszych wątpliwości, co do słuszności linii wyznaczonej po śmierci Lenina przez jego następcę, sekretarza generalnego. Moskwa locuta, causa finita. W komunistycznej mentalności oczywiste było, że moskiewska centrala zawsze ma rację, a najbardziej nieomylny jest oczywiście wódz światowego proletariatu, Józef Stalin. Dlatego KPP bez szemrania przyjęła w 1938 roku niezrozumiałą dla wielu działaczy decyzję o rozwiązaniu, pod zarzutem zinfiltrowania jej przez polskie służby specjalne.
Miłość aż do śmierci włącznie
Z pokorą przyjęto też czystkę, jaką polskim komunistom zafundował Stalin. Egzekucje i zesłania do łagrów osiągnęły apogeum w końcu następnej dekady. Całe kierownictwo KPP zostało wezwane do Moskwy i tam zlikwidowane. Potem ściągano kolejnych ważniejszych działaczy, których systematycznie usuwano. Represje obejmowały także członków ich rodzin. Mimo pogłosek na temat tego, co funduje swoim wyznawcom czerwony car, miłość i zaufanie polskich komunistów do Stalina były tak wielkie, że nie przychodziło im do głowy, by buntować się lub sprzeciwiać.
Chociaż większość z nich wiedziała, jaki los ich czeka, pokornie jechali do centrali i posłusznie przyjmowali karę. Podczas procesów składali samokrytykę i jednocześnie wyrażali głębokie zaufanie do partii i jej sekretarza generalnego. Mało tego, w samej KPP, by przypodobać się Stalinowi towarzysze pisali donosy na kolegów, którzy nie dość gorliwie sławili „Ojca narodów”. Efektem tej ślepej miłości do czerwonego cara była prawie całkowita likwidacja Komunistycznej Partii Polski. Przeżyli jedynie ci, którzy siedzieli w polskich więzieniach. Rosyjski historyk, prof. Nikołaj Iwanow podsumowywał:
Z dziewiętnastu członków KC KPP wybranych na VI Zjeździe partii w 1932 roku czternastu udało się ściągnąć do Moskwy i zabić. Czterech ocalało, przebywali bowiem w polskich więzieniach, jednemu udało się przetrwać na terenie Francji. Z osiemnastu zastępców członków KC przeżyło jedynie trzech, których również uratowały polskie kraty więzienne. Karząca ręka NKWD sięgała daleko poza granice Związku Sowieckiego.
Ci zaś, którym udało się przeżyć byli cały czas podejrzewani o zdradę. Przykazano im również, żeby broń Boże nie myśleli o jakimś samowolnym odbudowywaniu partii. Nie doszło więc oczywiście do ani jednego przejawu nieposłuszeństwa czy buntu. Wiara w Stalina była naprawdę wielka.
Czekając na Armię Czerwoną
Nadwyrężona nieco wydarzeniami z lat 30. XX wieku miłość polskich komunistów do Stalina znów mogła rozkwitnąć po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej. To przecież kierowany przez niego Związek Radziecki bohatersko walczył z faszyzmem i dźwigał cały ciężar wojny. To również Armia Czerwona wiązała 160 niemieckich dywizji, podczas gdy alianci zachodni nie robili nic. W dodatku po wielkich klęskach, zadanych Wehrmachtowi pod Stalingradem i Kurskiem przez sowieckie wojska, polityka hitlerowców na okupowanych polskich ziemiach uległa zmianie. Poluzowano rygory, a Polaków zaczęto traktować mniej brutalnie.
Im wschodni front był bliżej, tym okupanci bardziej starali się zaskarbić sobie Polaków. Nic więc dziwnego, że spora część naszych rodaków z życzliwością i nadzieją myślała o Stalinie i jego żołnierzach. Ci zwłaszcza, którzy nie mieli za sobą doświadczenia pierwszej okupacji sowieckiej, a doznali hitlerowskich okrucieństw – z nadzieją czekali na nadejście radzieckich żołnierzy. O ich jak najszybsze przybycie modlili się więźniowie aresztów, karcerów i obozów koncentracyjnych, a także ukrywający się Żydzi. Czerwony car jawił się jako wyzwoliciel Europy od koszmaru hitleryzmu. I rzeczywiście – wbrew obowiązującej dziś wersji historii – w wielu polskich miastach wkraczające oddziały Armii Czerwonej witane były kwiatami (więcej przeczytasz TUTAJ).
Związek Radziecki jest naszą ojczyzną
Wdzięczni przywódcy ZSRR byli także polscy komuniści. To dzięki niemu teraz zdobywali władzę. Ludzie, którzy przed wojną znajdowali się na marginesie politycznego życia, mieli znikome poparcie społeczne, a jako agentów obcego państwa otaczała ich powszechna pogarda, teraz awansowali na sam szczyt politycznej hierarchii. Z więźniów, wyrzutków lub zdanych na łaskę Stalina podrzędnych działaczy komunistycznych stali się ministrami, generałami, premierami. Spełniło się ich nierealne wcześniej marzenie – teraz to oni rządzili Polską!
Opływali w dostatki i mogli wszystko. A przyszłość miała być jeszcze piękniejsza. Dlatego ich miłość i wdzięczność dla przywódcy światowego proletariatu stały się wprost bezgraniczne. Ślepe posłuszeństwo było zaś jednym z warunków utrzymywania się na szczycie komunistycznej wierchuszki. Najlepszym przykładem takiej postawy był kochający Stalina, a jednocześnie drżący przed nim ze strachu, Bolesław Bierut. Ludzie, którzy tak, jak Władysław Gomułka ośmielili się mieć własne zdanie i nie we wszystkim chcieli naśladować Wielkiego Brata, szybko stawali się podejrzani i trafiali do więzienia. Właściwa postawa miała być tylko taka, jaką zaprezentował na posiedzeniu Biura Politycznego KC PPR Mieczysław Moczar:
Związek Radziecki nie jest tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla partyjniaków Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze.
Wolność, która nas odurza…
Ale na zmianie ustroju politycznego w powojennej Polsce skorzystali nie tylko komuniści. Z awansu społecznego – pracy, bezpłatnego szkolnictwa, wczasów, dostępu do kultury i opieki zdrowotnej – korzystały szerokie rzesze Polaków. Oni również – a przynajmniej jakaś ich część – byli za to szczerze wdzięczni Związkowi Radzieckiemu i jego przywódcy.
Komunistyczna władza dbała o rozwój kultury, a wspierający ją artyści mogli liczyć na nagrody, przywileje oraz pieniądze. Inna sprawa, że nakłady książek w PRL w porównaniu z tymi przedwojennymi (a także tymi po 1989 roku) były ogromne – zdarzały się książki wychodzące w kosmicznej ilości 300 tysięcy sztuk. 13 tomów „Dzieł” Józefa Stalina ukazało się w łącznym nakładzie 1,8 mln egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że wielu artystów z całego serca poparło nowy ustrój. Wiersze o czerwonym carze tworzyli m.in. Władysław Broniewski, Wisława Szymborska i Konstanty Ildefons Gałczyński. W wypowiedziach wysławiali go m.in.: Jerzy Andrzejewski, Kazimierz Brandys, Stanisław Dygat, Jarosław Iwaszkiewicz i Julian Przyboś.
I moja lira z nowej stali, i dumnie przemieniona muza, obywateli jasny wzrok, i głos, i oddech, myśl i krok, i wolność, która nas odurza, – to Stalin! – pisał Stanisław Jerzy Lec.
Stalinie, dziękujemy za granice!
Stalina kochali nie tylko pisarze i poeci. Spora część Polaków uważała, że jest on gwarantem naszych nowych granic na zachodzie. To dzięki niemu Polska sięgała teraz do Odry i Nysy i mogła liczyć na wsparcie ZSRR w ewentualnym konflikcie z nieuznającą powojennych granic Republiką Federalną Niemiec. Ten właśnie czynnik sprawiał, że wielu Polaków w jakimś stopniu akceptowało nowe geopolityczne położenie Polski po 1945 roku, zgadzając się na pragmatyczny układ: sowieckie gwarancje dla zachodnich granic w zamian za utratę niezależności. Zwolennikiem takiego realizmu politycznego był np. Władysław Gomułka.
Uwielbienie dla Stalina wzmagała nieustannie oficjalna propaganda. Wódz proletariatu otoczony był niemalże boskim kultem. W szczególny sposób uzewnętrzniło się to w grudniu 1949 roku, kiedy przypadały 70. urodziny sekretarza generalnego. Biuro Polityczne zdecydowało o pełnym wydaniu dzieł Lenina i jego „najwierniejszego ucznia”, Józefa Wissarionowicza. Postać czerwonego cara przybliżać miał „Krótki życiorys” wydany w sierpniu 1949 roku w stutysięcznym nakładzie, napisany na potrzeby propagandy i fałszujący w niektórych miejscach biografię wodza.
Pod przewodnictwem Bolesława Bieruta powołano „Ogólnopolski Komitet Obchodu 70-lecia Urodzin Józefa Stalina”, a sama impreza została szczegółowo zaplanowana na szczeblu KC. Instrukcja zalecała organizowanie zebrań organizacji partyjnych z referatami poświęconymi Stalinowi. Wzywano do współzawodnictwa pracy w każdym województwie. Rocznicy poświęcone miały być gazetki ścienne. Akcji towarzyszyła „oddolna” inicjatywa pisania listów i wysyłania podarków na Kreml. Z Polski pojechał do Moskwy cały pociąg z prezentami dla Stalina, a z całego kraju napłynęło 563 400 listów, pocztówek i laurek…
Łzy po Stalinie
Po śmierci Stalina 5 marca 1953 roku zapanowała dosłowna histeria. Przez cały kraj przetoczyła się fala żałobnych masówek, akademii i wieców. Wszędzie wieszano portrety sekretarza, czarne i czerwone flagi oraz okolicznościowe hasła w stylu: „Nieśmiertelne imię Stalina zawsze będzie żyć w sercach narodu polskiego i całej postępowej ludzkości”. We wszystkich tytułach prasowych ukazały się żałobne teksty; pisarze i poeci pisali wspomnienia i wiersze o Wodzu Proletariatu.
7 marca władze podjęły decyzję o przemianowaniu Katowic na Stalinogród. W dniu moskiewskiego pogrzebu wodza w Polsce ogłoszono żałobę narodową. W zakładach pracy, szkołach i instytucjach odbywały się wiece, ulicami Warszawy przeszedł pochód. Zwierzchnictwo partii wymogło na Kościele, by księża uderzyli w dzwony – w Krakowie zabrzmiał nawet Dzwon Zygmunta… W ogromnej części żałoba ta była wyreżyserowana, ale jak wynika z relacji świadków, wiele osób naprawdę głęboko przeżywało odejście przywódcy. Zdarzały się przypadki omdleń i histerii, wielu ludzi płakało. Zanotowano także jeden przypadek śmiertelnego ataku serca spowodowanego wzruszeniem.
Stalinizm wiecznie żywy
Idee Stalina przeżyły jego samego. W PZPR długo jeszcze silny był nurt stalinowski związany z tzw. grupą natolińską, potem z katowickim Forum, dziennikiem „Rzeczpospolita” i – w pewnej mierze – grupą Mieczysława Moczara. Miłośnik czerwonego cara i Mao Zedonga, były minister Kazimierz Mijal, założył w 1965 roku nielegalną Komunistyczną Partię Polski i udał się na emigrację najpierw do stalinowskiej Albanii, a potem do Chin. Propagował stamtąd fundamentalny komunizm typu stalinowskiego.
Inni twardogłowi zwolennicy ortodoksyjnego komunizmu czynni byli w partii aż do lat 80. Dziś w jakimś stopniu tradycje te kontynuuje założona w 2002 roku nowa Komunistyczna Partia Polski i inne marginalne neokomunistyczne organizacje.
***
Jeśli myślisz, że gorzej być nie może, Jakub Kuza w swojej najnowszej powieści „Bitwa o Polskę 2020” (Bellona 2018) pokazuje, że widmo dyktatury czai się za naszymi plecami. W prezydenckim wyścigu nieoczekiwanie pojawia się dwóch kandydatów, o których Polacy chcieliby zapomnieć: Józef Stalin i Adolf Hitler.
Bibliografia:
- Davies Norman, Serce Europy, Kraków 2014.
- Choć mała ze mnie dziecina, Znam rozum i czyny Stalina, Kamienskie.info [dostęp 18.04.2018].
- Iwanow Nikołaj, Komunizm po polsku, Kraków 2017.
KOMENTARZE (32)
„Pierwszymi, którzy pokochali Josifa Wissarionowicza miłością głęboką i bezgraniczną byli przedwojenni polscy komuniści, członkowie Komunistycznej Partii Polski.”
To w KPP służyli Polacy???
Władysław Gomułka, Jerzy Czeszejko-Sochacki, Tomasz Dąbal, Wacław Wróblewski, Franciszek Grzelszczak, Tadeusz Żarski, Jan Paszyn, Wincenty Aniołkowski, Bronisław Bortnowski, Stanisław Burzyński, Wacław Rożek, Jan Hempel, Antoni Lipski, Aleksander Zawadzki, Michał Żymierski, Zenon Nowak, Wacław Kwiatkowski, Roman Jabłonowski, Władysław Kowalski. To tylko paru.
Drogi Autorze – bardziej dosłownie na wpis Pana poprzednika nie można było odpowiedzieć. Pozdrawiamy serdecznie :)
Mój Tata mówił mi że moja prababcia która była obywatelką ZSRR, ale Polką mieszkającą w okolicy Mińska, płakała jak dowiedziała się że Stalin umarł, nie znam więcej szczegółów ale podobno kazał odbudować dom w który został zniszczony podczas nalotu luftwaffe!
Po upadku komuny do Nowej Huty przyjeżdżalo wielu turystów z zachodu żeby na własne oczy zobaczyć raj robotników. Byli bardzo zaskoczeni jak dowiadywali się jak było na prawdę. Propaganda ma wielką moc.
Szanowny macu, trafna puenta. A Sowieci byli dosłownymi mistrzami propagandy. Pozdrawiam.
Propaganda potępiająca w czambuł wszystko co związane z PRL również. Jakoś zapomina się, że ten okres to także awans społeczny dla milionów Polaków. Tylko do początku lat 60-tych udało się wyeliminować analfabetyzm, z którym nie potrafiła poradzić sobie II RP. A sam PRL postrzegany jest głównie przez pryzmat regresu ekonomicznego lat 80-tych i politycznych represji związanych ze stagnacją ekonomiczną jaka zaistniała w efekcie rządów Gierka. A ten wpis tylko to potwierdza
Szanowny komentatorze, to prawda. Nikt nie zaprzecza faktom związanych z czasami PRL-u. Nie bez powodu wiele ludzi wciąż za nim tęskni. Jednak niezaprzeczalny jest również fakt, że nie byliśmy wtedy wolni. Pytanie czy cokolwiek jest w stanie to zrekompensować. Pozdrawiamy.
Szanowna redakcjo. Tylko co to znaczy wolni? Jeśli chodzi o suwerenność Polski to była ona oczywiście mniej lub bardziej ograniczona. A wolność jednostki? Tu wchodzimy w mocno meandrujący temat. Bo czy współczesny prekariusz uwiązany kredytem hipotecznym na 30 lat, żyjący w ciągłej niepewności zatrudnienia jest człowiekiem naprawdę wolnym? Nawet jak w każdej chwili może wyjechać w dowolny zakątek świata?
wyeliminowac analfabetyzm..na Zachodzie wyeliminowano analfabetyzm a do tego nie wykfalifikowany robotnik zarabial setki razy wiecej niz np profesor w PRLu…jesli bylo tak dobrze a teraz jest zle to dlaczego do lat 50tych utrzymywala sir partyzantka, co kilka lat wybuchaly bunty spoleczne tlumione ostra amunicja w ktorych ginely setki robotnikow…od 1989 nie bylo zadnych wiekszych strajkow i nie zginal z rak policji czy wojska zaden robotnik…
Mam Pan Zly Porucznik racje. Byly i dobre wspomnienia. Pamietam jak w szkole podstawowej bylem w 3- ciej klasie, po zajeciach lekcji stalem w kolejce w sklepie miesnym po lawalek sloniny. Pamietam , mialem ubrany wisniowy mundurek i bialy kolnierzy. O Godzinie 5 po poludniu moj tato zwolnil mnie z kolejki gdy wrocl z pracy. Dobre czasy.
Tak, Polacy kochali Stalina tak jak w tej krótkiej anegdotce
Wchodzi starsza babka do urzędu na pocz. lat 50 i pyta:
– a co to ten jeden z tym sumiastym wąsem na portrecie?
– a to nasz kochany tow. Stalin, on wygonił Niemców z Polski- odpowiada urzędnik
– oj, to naprawdę wielki człowiek, dałby Bóg żeby jeszcze Ruskich pogonił- odpowiada staruszka
Dlaczego Źydzi pokochali Stalina?
Na terenie okupacji sowieckiej praca jest znacznie trudniejsza niż w generalnej Guberni. Wynika to przede wszystkim z tego, że bolszewicy rozporządzają znacznie liczniejszym aparatem policyjnym, rozumieją język polski i mają dużą pomoc elementu miejscowego: Ukraińców, Białorusinów, a przede wszystkim Żydów – mają też dużo zwolenników wśród młodzieży, którą faworyzują i dają jej posady.
(meldunek komendanta głównego ZWZ z listopada 1940 roku)
Żydzi w stosunku do Polaków zachowywali się prowokacyjnie, przypominając na każdym kroku, że Polska i Polacy skończyli się. Faktem jest, że przy wejściu bolszewików oni jedni witali ich kwiatami i całowali tanki sowieckie po ulicach. Wiele aresztowań i wywozów nastąpiło na skutek ich denuncjacji.
(raport Delegatury Rządu na Kraj o ludności żydowskiej we Lwowie)
Ma pan na myśli „Polaków” z importu 1945-1956 ???
Tych plus garstkę (w kontekście całego narodu) zmanipulowanych idiotów, zaprzańców i zdrajców. Degeneratów i zwykłych kreatur.
czy polski szlachcic Wojciech Jaruzelski zostal przywieziony z importu?w PZPR byla chyba ponad 3mln czlonkow…3mln Polakow popieralo bezwzglednie narzucony system i popieralo wszystkie jego dzialania…
Szanowny Panie Tomku, ale jak widać większość komentujących niniejszy artykuł uważa, że każdy kto popierał Stalina nie mógł być Polakiem. I myślę, że nawet akt urodzenia tu nie pomoże… Dziękujemy jednak za zabranie głosu w dyskusji, każdy – nawet odosobniony, a stwierdzający fakty – jest na wagę złota. Pozdrawiam :)
Jaruzelski… zaprzaniec, degenerat, karierowicz, łajdak. Innymi słowy typowy przedstawiciel czerwonej hołoty. Nie wszystkich trzeba było przywozić, kreatury są wszędzie. A co do tych członków PZPR to nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo sam strzeliłeś sobie w kolano… Może popytaj kogoś kto wtedy żył jak to w praktyce wyglądało z tą przynależnością partyjną i jak to się przekładało na „popularność” komuchów w społeczeństwie…
Do redakcji:
Każdy kto dobrowolnie wyznaje zbrodnicze, ludobójcze ideologie komunizmu i nazizmu (we wszelkich ich odmianach), dodatkowo „kochając” zdegenerowanych zbrodniarzy ludobójców (Stalin, Hitler, Bandera, Mao itd.) dobrowolnie wypisuje się dla mnie ze wspólnoty narodowej jaką są Polacy. Osobnicy tacy, maszerujący pod swastykami lub sierpami na krzyż z młotami, są najzwyklej w świecie niegodni miana Polaków i był to ich własny wybór. Tak więc tak, „kochający Stalina” to nie są i nie będą dla mnie Polacy, ale zwykli odszczepieńcy. Oczywiście mówimy tutaj o ludziach choćby minimalnie świadomych, a nie o „ciemnych masach”, które kochają tego kogo im się wskaże palcem. Zajmowanie się nimi to strata czasu.
UJ – miejsce 461-470 wg QS World University Rankings 2018. Jaka szkoła, tacy historycy:)
Akurat te rankingi to tylko o kant dupy można rozbić. Wystarczy zobaczyć jaki jest często poziom wiedzy absolwentów tych „wspaniałych” uczelni zagranicznych… nic ciekawego, oględnie mówiąc.
Akurat te rankingi są nic nie warte, o czym najlepiej świadczy prezentowany nierzadko poziom wiedzy absolwentów owych renomowanych zagranicznych uczelni… nic specjalnego, oględnie mówiąc.
rankingi ustalane sa na podstawie np wydanych prac naukowych w jez.angielskim(czy np niemieckim) przez dany uniwersytet, niestety w zwiazku z tym, ze kadra na polskich uniwersytetach nie wlada jezykiem np angielskim, takich prac prawie w ogole niema i Polska jest bardzo nisko w rankingach. A prace pisane w jezyku polskim, chocby byly na najwyzszym poziomie sa bezuzyteczne poniewaz na zadnym uniwersytecie na swiecie nikt nie zna polskiego…
To oczywiście ważna część problemu (i dobry przykład na realną „wartość” takich rankingów), ale obawiam się, że nawet po spełnieniu ich i tak byłoby kiepsko (wiadomo, bez układzików ani rusz).
całe szczęście, że PRL się skończył.
Oczywiście gdyby nie było PRL-u to sądzę, że Polska zostałaby odbudowana znacznie ładniej i lepiej bo na kierunku zachodnim czyli bez Pałacu Kultury i z ukierunkowanym przemysłem na gospodarkę i technologię zachodnią. Plan Marshala przewidywał olbrzymie pieniądze dla Polski.
A co do walki z analfabetyzmem to II RP miała o wiele lepsze wyniki niż PRL – chodzi o procenty versus czas likwidacji czyli w krószym terminie wykonano przed wojną więcej pracy na rzecz walki z analfabetyzmem niż w PRl-u. Planowano do 1942 roku zejść poniżej 10% analfabetów. Należy tu wspomnieć, że startowano z olbrzymim spadkiem po zaborcach – 80% ludności to byli chłopi w większości podpisujący się przysłowiowymi trzema krzyżykami.
Apeluję do współczesnych analityków historycznych o odrobinę refleksji w bałwohwalczym podejściu do PRL-u, który de facto nas cofnął w rozwoju w stosunku do Zachodu a co pokazał okres transformacji lat `90 tych :)
Dodaj do tego, że nowa elita z „awansu społecznego” byłaby tworzona przez ocalałych przedstawicieli naszej prawdziwej, polskiej elity. To oni nauczaliby swoich następców, a nie sowieccy politrucy. O ile nasza rzeczywistość byłaby piękniejsza bez tej całej pseudo-elity post-komunistycznej…
Co za brednie o sukcesach 2 RP w walce z analfabetyzmem. Według spisu powszechnego z 1921, w dawnym zaborze pruskim było tylko 4,2% analfabetów i 2 RP oraz rządząca od 1926, sanacja niema z tym nic wspólnego. Tymczasem w zaborze austriackim analfabeci stanowili, 31,5%, w dawnym Królestwie Polskim 31,7, natomiast na tzw. Kresach czyli ziemiach zaborów rosyjskich, analfabetów było aż 64,7%. Pisanie o spadku po zaborcach jako źródle analfabetyzmu to kolejne kłamstwo. W czasie spisu w 1931 za analfabetów uznawano 23,1% mieszkańców 2 RP. Porównajmy te dane z krajami które też były pod zbiorami takimi jak Estonia, 8% analfabetów, Czechosłowacja 4% analfabetów czy Węgry 9,1%. Oczywiście były też takie państwa jak Francja 5,1%, Belgia 6%. 2 RP w 1921 dzieliła się na trzy obszary zachodni z 4,2% analfabetyzmem, środkowy z analfabetyzmem na poziomie 31,7%, oraz wschodnim, zabory rosyjskie, gdzie analfabetów było aż 64,7%. Te tak chwalone Kresy to zadupie, gdzie tylko 35,3 ludności musiało czytać i pisać. Od Kresów gorszy analfabetyzm panował jedynie w Albanii 80%, ale to raczej nie jest powód do dumy, nawet Bułgaria 39,6, Grecja 43,9% i Rumunia 45,5% analfabetów wypadało lepiej od Kresów. Bez ziem zaborów rosyjskich włączonych do 2 RP w 1921 roku – Traktat w Rydze – Polesie, Wołyń, analfabetyzm w 2 RP byłby w 1939 na poziomie 10-15%. Zresztą sama likwidacja analfabetyzm w 2 RP dotyczyła tylko i wyłącznie szkoły na poziomie podstawowym która była bezpłatna, jednak dotyczyła tylko szkoły 6 i 7 klasowej, a często tylko 4 klasowej. Tymczasem uczniowie którzy skończyli 4 klasy nie mogli kontynuować nauki w na poziomie szkoły średniej. Uczniowie którzy skończyli szkołę 6 i 7 klasową mogli co prawda kontynuować naukę w szkole średniej, ale tu problemem była odpłatność nauki rzędu 200-300 złotych rocznie, co automatycznie odbierali możliwość nauki 90% dzieci z rodzin chłopskich i robotniczych, bowiem na zwolnienie z opłat mogło liczyć zaledwie 10% najuboższych uczniów. Co ciekawe to państwo – 2 RP utrwalala nierówności społeczne, bo na czesne niższe o 50% mogły liczyć dzieci – urzędników, nauczycieli czy zawodowych żołnierzy, czyli ci którzy byli podstawą rządów sanacji. Gdyby czesne w szkołach państwowych średnich wynosiło od 100 do 150 złotych rocznie udział dzieci chłopskich i robotniczych wzrosły do około 20-30%. A tak z racji ubóstwa musiały kończyć edukację na poziomie szkoły podstawowej 6-7 letniej a dzieci chłopskie często tylko szkoły 4 klasowej. Dopiero źli komuniści zlikwidowali analfabetyzm wprowadzając bezpłatną naukę podstawową 7 i 8 letnią, oraz bezpłatną szkołę średnią od 1949 dla analfabetów i polanalfabetow od 14 do 50 roku życia. W 1978 analfabetyzm wynosił w Polsce 0,9%. Dziś analfabetą może być tylko ten co chce nim zostać. Likwidacja analfabetyzm w 2 RP była tylko pozorna i kończyła się w 70% na szkole podstawowej, 4,5, i 7 klasowej, 2 RP zamiast obniżać czynsz dzieciom z ubogich rodzin – chłopskich i robotniczych o 50% obniżyła go tylko urzędnikom państwowym, nauczycielom i żołnierzom zawodowym, a więc tym których było stać na wniesienie 100% odpłatności.
Każdy Prawdziwy Polak czuje wdzięczność to tego Cudownego Wspaniałego Człowieka WIELKI STALIN nie dość że uratował nas Polaków od całkowitej zagłady jakiej chcieli dokonać kapitalisci Hitlera to jeszcze wyzwolił nas Polaków od przedwojenny burzuazyjnych zwyrodnialców, których to garstka uciskała 90% społeczeństwa i traktowała ich jak niewolników
Litości, czy jest na sali lekarz?
Jasne IDIOTO-„Uratował” tych,których przypadkiem nie zgładził!!!
To, że świnia urodzi się dajmy na to w kurniku, nie oznacza, ze jest kurą. Wielbiciele Stalina (Dżugaszwili znaczy „syn żyda”) nie byli Polakami, choć mieszkali w Polsce.
Warto zauważyć, że wzmiankowany pochód w Warszawie zgromadził 300 tysięcy osób – była to jedna z największych demonstracji na owe czasy – dopiero wiec Gomułki w 1956 pobił te frekwencję. Ale z drugiej strony, „we wszystkich tytułach prasowych ukazały się żałobne teksty” – otóż nie we wszystkich, „Tygodnik Powszechny” odmówił i w związku z tym zamknięto pismo. Przez trzy lata (1953-56) po złości wydawali jego podróbkę nacjonaliści z PAXu.