Nieprzerwana nawała ogniowa, masy kawalerii i stłoczonych żołnierzy, maszerujących pod salwami wroga. Niemal osiemdziesiąt tysięcy zmasakrowanych żołnierzy. I dowódca ignorujący wszelkie apele o nadesłanie pomocy. Słowem: bitwa, po której historia wojen już nigdy nie była taka sama.
„Rzeź pod Borodino długo mogła się szczycić ponurym rekordem jako »najkrwawsza bitwa od czasów wynalezienia prochu«. Prawdziwy szok, zapowiedź masowych masakr w czasie wojny secesyjnej, a później podczas starć pierwszej wojny światowej, tych stalowych nawałnic, w trakcie których człowiek XX wieku został sprowadzony do roli materiału — jak ołów czy proch oddany do dyspozycji sztabu generalnego, by mu zapewnić zwycięstwo”.
W ten sposób o bitwie pod Borodino pisze Sylvain Tesson: autor książki Berezyna. O męskiej przyjaźni, podróżach motocyklem i micie Napoleona. Jak więc wyglądało starcie, które odmieniło historię wojen? I czy rzeczywiście było ono aż tak niszczycielskie?
Sygnał do ataku
Okolice wsi Borodino, położonej około 130 kilometrów na zachód o Moskwy, zdawały się ostatnim miejscem, gdzie należało zatrzymać Małego Kaprala w pochodzie na Moskwę. Głównodowodzący wojskami rosyjskimi gen. Kutuzow nakazał usypanie tu potężnych umocnień. Najważniejszymi z nich były Wielka Reduta (zwana również redutą Rajewskiego), reduta Bagrationa oraz reduta trzy strzałczany.
Pod Borodino Rosjanie dysponowali dość pokaźnymi siłami. Pomimo strat w walkach oraz na skutek chorób i dezercji do generalnej bitwy stanąć mogło około 130 tysięcy regularnego wojska, Kozaków oraz opołczenia (moskiewskiego pospolitego ruszenia). Kutuzow miał ponadto znaczną artylerię w liczbie 640 dział. Również po stronie Wielkiej Armii liczono każdego żołnierza. Po dołączeniu jednostek przybyłych pod Borodino tuż przed samą bitwą stan Wielkiej Armii osiągnął liczbę ok. 126 tysięcy żołnierzy z 587 armatami.
Zanim nastał świt 7 września 1812 roku, Napoleon udał się na stanowisko bojowe, wykrzykując słynne słowa: „Oto słońce spod Austerlitz!”. Wcale jednak nie czekało go olśniewające zwycięstwo, na miarę tego z 1805 roku. To miało być drugie Wagram (1809): bitwa bez zbędnych manewrów, zmian frontu i zaskoczenia przeciwnika. Zmęczony i schorowany Napoleon szykował się na brutalną walkę na wyczerpanie.
Zgodnie z założeniami sygnałem do ataku miało być natarcie na prawym skrzydle V Korpusu księcia Józefa Poniatowskiego. I rzeczywiście, już przed godziną 5 rano oddziały polskie zaczęły się przesuwać starym traktem moskiewskim. Wkrótce też weszły w kontakt bojowy z jegrami rosyjskimi. Ograniczona przestrzeń i trudności terenowe sprawiły jednak, że siły księcia zostały dość szybko zatrzymane.
Strzały dobiegające od południa przekonały Napoleona, że Polacy ruszyli już na lewe skrzydło rosyjskie. Zatem walkę rozpoczęły pozostałe korpusy. Po godzinie 6 ryknęły działa francuskich baterii. Zaraz też ruszyła do ataku cała linia wojsk napoleońskich.
- Żołnierze Legionów Polskich we Włoszech dokonywali bezwzględnej eksterminacji włoskich powstańców. Tak twierdzi ten poczytny autor
- Szkoleni tylko po to, by dać się prowadzić na rzeź. Odrażająca prawda o losie rekrutów 300 lat temu
- Byli tak głodni, że zjadali się nawzajem. Horror odwrotu Wielkiej Armii Napoleona [18+]
Atak z zaskoczenia
Najwcześniej do walki wkroczyli żołnierze lewego skrzydła dowodzonego przez wicekróla Włoch, księcia Eugeniusza de Beauharnaisa. Około godziny 6.30 uderzyli oni na oszańcowaną wieś Borodino. Piechota włoskiego korpusu, wykorzystując poranną mgłę i zupełne zaskoczenie, zajęła wieś, most na Kołoczy i zaatakowała leżącą dalej na wschód wieś Gorki. Rosjanie pozbierali się jednak po pierwszym szoku i morderczym ogniem działowym zaczęli wymiatać całe szeregi piechurów napoleońskich. Jednocześnie nastąpił kontratak piechoty, który zepchnął żołnierzy księcia Eugeniusza w stronę rzeki. Zdołali się oni w miarę sprawnie wycofać do Borodina i już nie dali odebrać sobie tej zdobyczy.
Opanowanie pozycji borodińskiej było sukcesem Napoleona. Zdobycie pozycji nad samą Kołoczą wiązało spore siły rosyjskie, które nie mogły być użyte na innym odcinku. Tak też traktował to zadanie książę Eugeniusz. Jego artyleria nawiązała pojedynek z armatami rosyjskimi stojącymi pod Gorkami. Część ognia skierowała także na Wielką Redutę, która teraz stała się głównym celem ataku księcia de Beauharnaisa. Z tego powodu większość sił wicekróla Włoch przesunęła się w prawo, naprzeciwko owej reduty i korpusu Rajewskiego.
Zaraz też na tym odcinku do boju ruszyła dywizja Moranda. Jednak jej ruch był spowolniony przez niedogodny teren. Rosjanie zaczęli ładować swoich 200 dział kartaczami, które wyrywały krwawe dziury w szeregach francuskich. Na jakieś 30 kroków przed koroną wałów Francuzi zatrzymali się, oddali salwę i rzucili się do ataku na bagnety. Rosjanie w tym dniu walczyli niezwykle dzielnie. Jednak to nie wystarczyło wobec furii ataku francuskiego.
Żołnierze Wielkiej Armii zdobyli Wielką Redutę. Na tym jednak impet natarcia napoleońskiego się wyczerpał. Poszarpane oddziały Moranda się zatrzymały, gdyż nie zostały w porę wsparte dalszymi dywizjami. Atak więc na tym odcinku utknął w martwym punkcie.
Prawie jednocześnie w ruch poszły także jednostki centrum. Dywizje z trudem przedzierały się przez leśny gąszcz. Zaraz też po wyjściu zza linii drzew żołnierzy napoleońskich powitała nawała artyleryjska z szańców generała Bagrationa. Piechurzy w zwartych szeregach biegli, nie strzelając, aby jak najprędzej dopaść wrogich działobitni. Kiedy jednak szaniec był dosłownie na wyciągnięcie ręki, padł na skutek odniesionej rany idący na czele jednej z dywizji generał Compans.
Żołnierze zawahali się i w oszołomieniu przystanęli rażeni morderczym ogniem rosyjskich dział. Chcąc ratować sytuację, dowództwo nad obiema dywizjami objął samorzutnie generał Dessaix. W tym czasie ranny został marszałek Davout, który przybył oddziałom Compansa z pomocą i zawładnął bateriami rosyjskimi.
Niepokojące wieści
Pomimo krwawych postępów na prawie całej linii Napoleon zaczął otrzymywać alarmujące wieści, że wróg łatwo nie ustępuje. Co gorsza – około godziny 11 rosyjski głównodowodzący, generał Kutuzow, nakazał kontruderzenie. Na lewym skrzydle na pozycje księcia Eugeniusza ruszyli Kozacy Płatowa oraz pułki jazdy Uwarowa. Korpus włoski musiał zażarcie się bronić w Borodinie.
W tym samym czasie dywizja generała Dochturowa odzyskała Wielką Redutę. Z kolei rezerwowe pułki rosyjskie przyszły z pomocą Bagrationowi i w krwawym boju odbiły niedawno utracone szańce. W okolicach reduty trzy strzałczany obsadzone przez korpusy marszałków Neya i Davouta z trudem utrzymywały zdobyte pozycje.
To wszystko nie wróżyło niczego dobrego. Przynajmniej na lewym skrzydle oddziały księcia Eugeniusza opanowały sytuację i zdecydowanym uderzeniem odrzuciły kawalerię Płatowa i Uwarowa na wschód. Z kolei na południowym odcinku książę Poniatowski powoli, w ciężkich walkach przesuwał swoje wojska leśnym traktem w kierunku wsi Utica.
W tym samym czasie, kiedy Polacy zdobywali rosyjskie pozycje w lesie utickim, nastąpiło ostateczne zdobycie szańców Bagrationa. Korpusy Neya, Davouta i Murata ruszyły do gwałtownego ataku. Natarcie odbywało się przy huku 700 dział (400 napoleońskich i 300 rosyjskich). Opór Rosjan był niezwykle zaciekły. Jednak pod straszliwym naciskiem stłoczonej masy ludzi i wierzchowców szeregi rosyjskie zachwiały się i zaraz potem zaczęły się wycofywać. W walkach tych ciężko ranny został Bagration.
Tak więc około południa oddziały Neya, Murata i Davouta stanęły na wprost okaleczonej flanki armii rosyjskiej. Za pośpiesznie uformowaną nową linią marszałkowie widzieli pułki nieprzyjacielskie, pozbawione wszelkiej osłony tyły, a nawet drogę ewentualnego odwrotu. Byli jednak zbyt słabi, żeby runąć do środka ugrupowań rosyjskich. W tej sytuacji jednogłośnie domagali się pomocy gwardii. Napoleon jednak odmówił.
W tym samym czasie trwały zażarte walki na Wielkiej Reducie. Umocnienia wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk. Marszałkowie i tutaj nalegali na Napoleona, aby użył pułków gwardyjskich. Jednak tego dnia cesarz był w tej kwestii nieprzejednany. Wreszcie po półgodzinnym przygotowaniu artyleryjskim nadszedł czas generalnego szturmu.
Decydujące natarcie
Jako pierwsze, przed godz. 15, uderzyły siły kawalerii Murata. Na rozorany pociskami szaniec natarły 2 dywizje kirasjerów oraz szwadrony lekkiej jazdy. Po krótkim, ale zażartym boju kirasjerzy, zachodząc umocnienia od prawej strony, wpadli jak burza do szańca. Piechurzy rosyjscy początkowo ustąpili. Szybko jednak się pozbierali i odebrali francuskim kirasjerom świeżą zdobycz. Zaraz jednak na Rosjan spadła nowa fala kawalerii Wielkiej Armii.
Szarża oddziałów Murata zdołała odebrać Wielką Redutę Rosjanom, ale do jej utrzymania potrzebna była jak najszybciej piechota. Tymczasem impet jazdy francuskiej zaczął słabnąć wobec nadjeżdżającej ze wszystkich stron kawalerii przeciwnika. Artyleria carska skoncentrowała swój ogień na szeregach potężnych kirasjerów. Nawała ogniowa przyniosła pożądany skutek i dotychczas zwycięska jazda Murata musiała chronić się za wałami reduty Rajewskiego. Wtedy wreszcie pośpiesznym marszem pod ogniem działowym przybyły do szańca oddziały dywizji pieszych. Zaraz za nimi podciągnięto armaty, które niemalże z marszu rozpoczęły ostrzał kłębiących się za fortyfikacjami mas żołnierzy Kutuzowa.
Ostateczne zajęcie reduty Rajewskiego po godzinie 15 nie oznaczało oczywiście końca walk na tym odcinku. Bój przeniósł się dalej na wschód. Jednak siły Wielkiej Armii były już mocno wyczerpane. Murat ponownie wezwał cesarza do rzucenia w bój pułków gwardyjskich.
Prawdopodobnie zaraz po zdobyciu Wielkiej Reduty cesarz był skłonny posłać gwardię, która dopełniłaby miary zniszczenia wycofującego się przeciwnika. Jednak, kiedy dotarły do niego wieści o tworzeniu nowej linii obrony przez oddziały Kutuzowa, zawahał się i tylko nakazał, aby Legia Nadwiślańska podsunęła się do Wielkiej Reduty oraz na jej przedpole.
Swoje obawy cesarz potwierdził, lustrując osobiście około godziny 17 redutę Rajewskiego. Bonaparte widział, że wróg rzeczywiście zdążył pozbierać swoje wstrząśnięte walką korpusy. Nowy front pozycji rosyjskich był mocno nasycony działami (około 200 luf). Zatem kolejny atak wojsk napoleońskich spowodowałby ponowne straszliwe straty. W tej sytuacji obie walczące strony zapadły na swych stanowiskach, ograniczając się tylko do kanonady artyleryjskiej. Bitwa na tym odcinku zdawała się dogasać.
Tymczasem na południu między godziną 15 a 16 korpus ks. Poniatowskiego ruszył do ostatecznego natarcia. W rezultacie godzinnej walki siły rosyjskie zostały odrzucone za Uticę. Zdobytą pozycję wojsko V Korpusu przygotowało szybko do obrony. Artylerię ustawiono tak, aby mogła razić zarówno drogę ewentualnego uderzenia przeciwnika, jak też lewe skrzydło obrony rosyjskiej na centralnym odcinku walki. Oddziały carskie nie podjęły tutaj jednak już żadnej akcji, a zapadający zmrok, zmęczenie walką i brak odwodów uniemożliwiły również i stronie napoleońskiej kontynuowanie jakichkolwiek działań zaczepnych.
Jeszcze około godziny 22 w kwaterze Napoleona pojawił się Murat z ponownym apelem o użycie gwardii, a przynajmniej jej pułków konnych. Napoleon i tym razem zdecydowanie odmówił, kończąc tym samym rzeź na polach borodińskich bez zadania ostatecznego ciosu przeciwnikowi. A i bez tego straty obu stron były przeogromne.
Bilans walki
Bonaparte pocieszał się tym, że Rosjan poległo znacznie więcej niż jego żołnierzy. Armia Kutuzowa straciła według różnych szacunków od 50 do 58 tysięcy żołnierzy. W tej liczbie tylko parę tysięcy przypadało na opołczenie, co oznaczało, że regularna armia rosyjska została w poważnym stopniu osłabiona. Strona napoleońska straciła około 30 tysięcy ludzi.
Tym samym bitwa pod Borodino na długi czas mogła być uznana za najkrwawszą batalię od czasów wynalezienia prochu. Początkowa zbliżona równowaga sił obu stron przerodziła się w zdecydowaną przewagę wojsk cesarza Francuzów. W dalszym ciągu bowiem posiadał on pod swymi rozkazami blisko 100 tysięcy żołnierzy, w tym nienaruszoną praktycznie gwardię.
Wkrótce też okazało się, jak bardzo trafna była decyzja Napoleona o nie rzuceniu do boju tej formacji, która jako „ostatni suchy nabój w ładownicy cesarskiej” pozwoliła przetrwać resztkom Wielkiej Armii straszliwe dni odwrotu i tragiczną przeprawę przez Berezynę.
Co zaś do samej bitwy pod Borodino, Sylvain Tesson słusznie pisze na kartach książki Berezyna. O męskiej przyjaźni, podróżach motocyklem i micie Napoleona: „Począwszy od Borodino, nasza epoka wkroczyła w wiek tytanów. Od tej daty wojna nie będzie się już ograniczała do szeregu potyczek. Będzie wymagała poświęcenia mas”.
Wybrana bibliografia:
- Askenazy S., Napoleon a Polska, Warszawa 1994.
- Bielecki R., Wielka Armia, Warszawa 1995.
- Bielecki R, Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2001.
- Brandt H., Pamiętniki oficera polskiego (1808-1812), cz. III, Warszawa 1904.
- Brandys M., Kozietulski i inni, Warszawa 1997.
- Chłapowski D., Pamiętniki. Wojny napoleońskie, Poznań 1899.
- Dróżdż P., Borodino 1812, Warszawa 2003.
- Golicyn M., La bataille de Borodino, St. Petersbourg 1840, s. 51 i n..
- Kukiel M., Wojna 1812 roku, t. I, Kraków 1937.
- Otieczestwiennaja wojna 1812 goda, Petersburg 1900-1914, t. XVI, nr 76.
- Ségur Ph., Pamiętniki adiutanta Napoleona, Warszawa 1967.
- Tarle E., Napoleon, Kraków 1991
- Toll K., Description de la bataille de Borodino, S. Petersbourg 1839
KOMENTARZE (16)
Kumulacja, wina za brak zwycięstwa pod Borodino spoczywa na barkach” korsykańskiego karła”. proszę tylko mnie nie obrażać, Napoleon miał lepszych marszałków niż on sam.
A jego zwycięstwa we Włoszech w czasie wojny z I Koalicją to co? Też dzieło jego marszałków? Moim zdaniem było odwrotnie. Napoleon zazwyczaj wygrywał, jego marszałkowie natomiast, gdy działali samodzielnie zazwyczaj nie potrafili wygrać. Ziejesz antynapoleonizmem i to Cię zaślepia.
Wyjątkiem był marsz.Davout.
Coś cicho o tym że maluch z Korsyki 2 razy zostawił swoich żołnierzy i zwiał. Pierwszy raz w Egipcie ,a drugi raz w Rosji. Może ktoś wyjaśni po co ten Korsykanski gamon pchnął się w głąb Rosji i chciał zdobywać Moskwę ? Przecież stolica Rosji był w tym czasie Petersburg z którego łatwiej było się wycofać i dostarczyć żołnierzy i uzbrojenie droga morską. Koszykarski głupiec zamiast odbudować Polskę ,stworzył tylko jej namiastkę Księstwo Warszawskie ,które traktował jak kolonię ,a Polskich żołnierzy jako mięso armatnie. Jego faworyci z Prus i Austrii ,w przeciwieństwie do Polaków go zdradzili i później dobili pod Waterloo.
Bardzo brzydki język. To nie karzeł czy inaczej nazwany Bóg wojny. Opis taktyczmy bitwy jest bardzo dobry.
Dlaczego nie wysłał do walki tej gwardii? Może ktoś wyjaśnić?
Bo był 2836 km od Paryża i to były jedyne pewne odwody. Natomiast moim skromnym zdaniem popełnił błąd.
Decyzja o nierzuceniu do boju gwardii była bardzo słuszna? Gdyby nie ona, tego strasznego odwrotu przez Berezynę mogłoby w ogóle nie być.
Świetnie napisane. Szkoda że takie krótkie.
Bardzo dziękujemy w imieniu autora i Redakcji. Będziemy mieć również w pamięci Pana uwagę – cieszymy się, gdy nasi czytelnicy proszą o więcej informacji. Serdecznie pozdrawiamy.
Atak gwardii niczego by nie zmienił. Kutuzow realizował przyjętą taktykę, do bitwy przystąpił tylko na żądanie cara i jego zauszników. Czy z rozbitą częściowo czy z niedobitkami armii i tak by się cofał za Moskwę, a car do rokowań by nie przystąpił. Gwardia i niefrasobliwość Rosjan (nie zauważyli budowy mostów) ocaliły Napoleona w czasie odwrotu. Nadchodził czas wielkich bitew i niezwykłych zachowań dowodzących .
nieużycie Gwardii było błędem. Rosjanie mogli zostać okrążeni i wybici do nogi. Nie miałby kto z nich walczyć pod Berezyną. Osobiście uważam, że Napoleon powinien zatrzymać się w Smoleńsku, puścić szybkie podjazdy paląc wszystko do Moskwy, jak robili to niegdyś Lisowczycy. Przezimować i ruszyć wiosną następnego roku na wygłodzonych Rosjan. Nigdy jednak nie grzeszył cierpliwością!
Jest szansa, żeby w przyszłych artykułach dodawać mapy z przebiegiem bitew?
Drogi Anonimie, oczywiście. Postaramy się spełnić tę prośbę ilustrując następne teksty opisujące bitwy. Pozdrawiamy serdecznie :)
Czy to prawda ze Rosjanie razem z Moskwa spalili 25tys swoich rannych
Już sama decyzja o zdobyciu Moskwy i o walnej bitwie z Kutuzowem była strategicznym błędem Napoleona. Należało zdobywać Petersburg, bo to była stolica a zarazem ważny port, do którego drogą morską można było dowieźć wszelkie zaopatrzenie i bezpiecznie w nim przezimować. Napoleon nie zachował się jak wielki strateg, wręcz przeciwnie, zabrakło myślenia perspektywicznego i wyobraźni, brakło znajomości rosyjskich realiów, znajomości
realiów rosyjskiej zimy. Wielkie poświęcenie żołnierzy, ogromna odwaga i ofiara 30 tysięcy poległych poszły na marne, bo cesarz w decydującej chwili zachował się jak kunktator, kiedy można było dobić i rozbić armię Kutuzowa po ostatecznym zdobyciu Wielkiej Reduty. Po 3 latach, kiedy Prusacy wrócili na pole bitwy pod Waterloo, marszałek Ney powiedział cesarzowi – Gdybyś Sire rzucił pod Borodino do boju Gwardię, to nie musiałbyś jej teraz ruszać. Ney miał rację. Klęska pod Waterloo, klęska pod Lipskiem miały swoją genezę pod Borodino.