Powiedzieć o kobiecie, że jest odważniejsza od mężczyzny, to tylko ogólnikowy frazes. Ostatnia misja tej bohaterki nie pozwala jednak określać jej inaczej. Kim była drobniutka 23-latka, o której sam Churchill mówił, że jest najdzielniejsza z nas wszystkich?
Jednym z zadań brytyjskiej agencji rządowej SOE (Kierownictwo Operacji Specjalnych) było wspieranie ruchu oporu w okupowanych przez Niemców krajach europejskich. Pozyskując nowych agentów, jednostka musiała przede wszystkim ocenić ich predyspozycje do tej pracy.
Opinie na temat kandydatów nie zawsze jednak okazywały się trafne. Violette Szabó oceniono bowiem nie najlepiej, co przywołuje jej córka, Tania, w swojej książce „Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla”:
Szabó wykazywała zdecydowanie cechy przywódcze. Rozczarowały jednak jej przeciętne wyniki ze sprawności technicznej i z posługiwania się alfabetem Morse’a. (…) ogólna ocena D nie była zbyt obiecująca: „spokojna, wytrzymała fizycznie, uparta dziewczyna o przeciętnej inteligencji. Szuka podniecających doświadczeń i przygody, ale nie jest całkowicie niepoważna. Bardzo pewna siebie, dobrze sobie radzi w kontaktach z innymi. (…) W ograniczonym zakresie, niewymagającym szczególnej inteligencji (…) może być przydatna jako kurier”.
Czyżby?
Bogini zemsty
Violette, młoda kobieta, matka małej córeczki, miała swoje powody, by rozpocząć współpracę z SOE. Co sprawiło, że ryzykowała życie, zostawiając ukochane dziecko pod opieką przyjaciółki i ruszała na akcje, z których nie miała żadnej gwarancji powrotu?
Decyzja o przystąpieniu do ruchu oporu z pewnością nie była łatwa. Nowy agent musiał być gotowy na wszystko, co podkreśla Tania Szabó już na pierwszych stronach książki „Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla”:
Skąd jednak mieli brać się chętni do takich operacji. Ludzie gotowi skoczyć w całkowitą ciemność na nieznanym terenie (…), gotowi wciągać do walki siły przeciwnika i pogodzić się ze straszliwym losem w razie złapania ich przez wroga wyznającego zasadę, że dozwolone są najstraszliwsze tortury.
W przypadku naszej bohaterki nie trzeba długo szukać odpowiedzi. W 1940 roku 19-letnia Violette wyszła za mąż za Étienne’a Szabó, oficera Legii Cudzoziemskiej. Dwa lata później, w czerwcu 1942 roku urodziła córkę – Tanię. W październiku tego samego roku Étienne już nie żył. Poległ w bitwie pod El Alamein. To właśnie wtedy jego konsekwentna i uparta żona podjęła decyzję: pora zemścić się na Niemcach, i to w każdy możliwy sposób dostępny kobiecie mierzącej 158 centymetrów wzrostu. A więc przede wszystkim używając sprytu, inteligencji i niezwykłych wręcz zdolności interpersonalnych.
Jednoosobowy talent show
Szybko okazało się, że ta pół-Brytyjka, pół-Francuzka była szczególnie cennym nabytkiem dla SOE. W wykonywaniu zleconych zadań przydała się między innymi jej nienaganna francuszczyzna. Gdy w 1944 roku przerzucono ją do okupowanej Francji, z łatwością mogła udawać młodą mieszkankę tego kraju. Niezależnie od tego, czy była na prowincji, czy we wciąż szykownym – nawet mimo wojny – Paryżu, w rolę wcielała się idealnie.
Nie można jednak bagatelizować szeregu pozostałych zdolności Violette, które sprawiły, że pierwsza akcja z jej udziałem zakończyła się sukcesem. Agentka znalazła się we Francji, by sprawdzić, co dokładnie stało się z rozbitą siatką szpiegowską „Salesman”. Bezcenna w tym przypadku była przede wszystkim jej umiejętność zjednywania sobie ludzi.
Rozmowa z niemieckim pułkownikiem w pociągu? Dla młodej kobiety nie był to żaden problem. Nederholen polubił ją na tyle, że proponował kolejne spotkanie aż dwukrotnie. Trudniejsze było osiągnięcie porozumienia ze złamaną przez wojnę Denise Desvaux, która wspierała francuski ruch oporu. Violette udało się jednak wzbudzić jej zaufanie i zyskała informacje na temat zniszczonej siatki szpiegowskiej.
W kontaktach z ludźmi Violette pomagała też z pewnością intuicja. Przydała się na przykład, gdy kobieta wynajęła lokum w pensjonacie madame Thivier. Nie mogła mieć pewności, czy jej gospodyni nie jest donosicielką. A jednak zaufała jej, dzięki czemu pokój, który zamieszkała stał się dla niej nie tylko miejscem odpoczynku, ale także spotkań z przedstawicielami ruchu oporu.
Kolejną niezwykłą cechą tej młodej wdowy było opanowanie w każdej sytuacji. Okazywała je zarówno, gdy była poddawana kontrolom przez niemieckie patrole, jak i wtedy, kiedy bywała tymczasowo aresztowana, by dokładnie tłumaczyć się ze swoich podróży po kraju. Wykorzystywała wówczas swoją urodę i zachowywała się swobodnie, choćby wewnątrz drżała na myśl o więzieniu i niepowodzeniu akcji. Także jej zdarzały się przecież chwile zwątpienia. Nawet uwięziona, nikogo nie wydała, ale były chwile, gdy żałowała, że nie ma przy sobie kapsułki cyjanku:
Jak wytrzymam, jeśli trafię do piwnicy. (…) Zbyt wiele wiem, łącznie z nazwiskami i adresami. Trzeba było wziąć kapsułkę. Teraz wiem, dlaczego tak wielu ludzi ją bierze. Ale po szkoleniu uznałam, że potrafię milczeć, gdy będzie to konieczne. Jak Joanna d’Arc będę sobie powtarzać: Wypędzimy ich!.
Violette wiedziała też, że idealny agent powinien się cechować znakomitą pamięcią. Starała się robić jak najmniej notatek, by w razie wpadki mieć przy sobie jak najmniej dowodów swojej winy i „haków” na pomocnych jej ludzi. Wielokrotnie powtarzała w myślach to, co usłyszała. Tylko najważniejsze fakty zapisywała na ryżowym papierze, który później zaszywała pod podszewką swetra. Mapy? Tych zwykle uczyła się na pamięć, by trafić wszędzie samodzielnie.
„Uciekaj i powiedz wszystkim, co się stało!”
Niezwykła intuicja agentki nie zawiodła jej do samego końca. Niestety, w decydującym momencie nie posłuchała jej. To, co najgorsze, stało się podczas jej drugiej, znacznie niebezpieczniejszej akcji we Francji. Wysłano ją, by pomogła w zjednoczeniu i przeszkoleniu siatek ruchu oporu działających na terenie Haute-Vienne, Corrèze, Lot i Dordogne, najlepiej jeszcze przed alianckim desantem w Normandii.
Młoda kobieta wiedziała, że być może wyrusza na straceńczą misję i przed wyjazdem postanowiła sporządzić testament. Poprosiła matkę, by zajęła się jej córką, i ojca, by dysponował jej skromną pensją. Mimo złych przeczuć chciała wziąć udział w akcji, choć, jak relacjonuje Tania Szabó, przełożeni dali jej wybór:
Nie musi pani lecieć, wie pani o tym. (…) Zrobiła pani już aż nadto. (…) Decyzja należy do pani. Pani odwaga i umiejętności są poza dyskusją. Jednak musi pani wiedzieć, że tym razem będzie dużo bardziej niebezpiecznie.
Jej szósty zmysł uaktywnił się znowu już we Francji. Bardzo nie chciała wsiadać do samochodu z mężczyzną o pseudonimie „Anastasie”. Wolała podróżować na rowerze, uznała bowiem, że jazda czarnym Citroënem zbytnio rzuca się w oczy. Jak w takim aucie udawać parę młodych ludzi, którzy po prostu podróżują od wioski do wioski? Czas jednak naglił…
„Anastasie” był człowiekiem krnąbrnym i zbyt pewnym siebie. Wymusił zabranie po drodze pasażera, a gdy Violette podczas jazdy wśród zielonych pól uznała, że czas przesiąść się na rower, po prostu ją wyśmiał. Agentka nie mogła wysiąść – jednoślad blokował drzwi. W efekcie, gdy nagle wyłonił się pluton żandarmerii polowej SS, nie pozostało nic innego, jak się ostrzeliwać.
Zabrany po drodze pasażer nie miał broni, więc po prostu wybiegł. Co ciekawe, nikt go nie ścigał. Dziewczyna została postrzelona w ramię, ale wraz ze swoim towarzyszem biegła jak najszybciej przez pole kukurydzy, próbując jednocześnie strzelać do wroga. Gdy skręciła kostkę, przekonała mężczyznę, że będzie tylko opóźniała ucieczkę. Kazała mu przekazać przełożonemu, Philippe’owi, co się stało, a sama dobiegła do najbliższej jabłonki.
Zanim skończyła jej się amunicja, oddała jeszcze wiele celnych strzałów. „Anastasie” ukrył się tymczasem w domu narzeczonej. Violette została pojmana przez Niemców żywcem. Nic dziwnego, że po takim poświęceniu uznano ją za odważniejszą od niejednego mężczyzny. A nawet, jak stwierdził Churchill, za „najdzielniejszą z nas wszystkich”.
We Francji kobiet nie rozstrzeliwują
W ostatnim okresie życia młodej agentki cechy, które podczas szkoleń SOE uznano za jej wady, okazały się najbardziej pomocne w znoszeniu koszmarnej rzeczywistości. Jak bowiem przetrwała wielokrotne tortury, przewożenie z jednego więzienia o drugiego, mikroskopijne racje żywieniowe, czy wreszcie transport do obozu Ravensbrück w nieludzkich warunkach? Chyba tylko dzięki traktowaniu wszystkiego, co ją otaczało, z właściwą sobie lekkością. Do końca próbowała myśleć pragmatycznie, przeżyć i uciec.
Niestety, niezależnie od podejmowanych starań, Violette nie miała szans na przetrwanie. Niemcy, ostatecznie pokonani w roku 1945, postanowili, że z obozów nie mogą zostać uwolnione osoby, które wiedzą najwięcej. Jak wspomina Tania Szabó: „Każdy z brytyjskich czy francuskich więźniów podejrzewanych o związki z SOE otrzymał indywidualny wyrok śmierci. To, czego byli świadkami, przesądziło o ich losie”.
W styczniu 1945 roku agentka, dotychczas przejawiająca optymizm, zaczęła popadać w coraz większe przygnębienie. Apatia, a być może także zapalenie płuc spowodowały, że w znacznym stopniu straciła chęć do życia. Do końca pozostała jednak niezłomna, choć musiała znosić pobyty w domach publicznych, izolatce i siarczysty mróz. Pomagała też innym – nawet wówczas potrafiła jeszcze oddać chorej koleżance swoją pryczę.
Nie jest znany dokładny dzień, w którym Violette wraz z dwiema innymi agentkami zaprowadzono do korytarza śmierci. Miało to miejsce nie później niż 6 lutego 1945 roku. Jako jedyna ze skazanych szła ona o własnych siłach. Zastrzelono ją jako ostatnią. Wcześniej musiała patrzeć, jak od strzału w kark umierają jej przyjaciółki – Denise Bloch i Lilian Rolfe. Ciała kobiet najprawdopodobniej wrzucono do błotnistego jeziora.
4,5-letnia córka jednej z najodważniejszych agentek w historii odebrała w 1947 roku pośmiertne odznaczenie dla swej matki z rąk samego Jerzego VI. Miała na sobie sukienkę, którą Violette kupiła jej ponad dwa lata wcześniej podczas wykonywania zadania w Paryżu, z nadzieją, że dziewczynka włoży strój na zakończenie wojny.
Źródła:
- Tania Szabó, Piękna i odważna. Ulubiona agentka Churchilla, Bellona 2017.
- Violette Szabó Museum. The history of a real life heroine.
KOMENTARZE (2)
„uznała, że czas przesiąść się na rower, po prostu ją wyśmiał. Agentka nie mogła wysiąść – bicykl blokował drzwi. ” Rower i bicykl to dwa różne pojazdy. Raczej ciężko sobie wyobrazić mierzącą 158 cm drobną kobietę jadącą wiejską drogą na bicyklu bez zwracania uwagi. Dobrze byłoby się zdecydować, może chciała jechać na rowerze a zabrany dodatkowo bicykl blokował drzwi?
Hmmm to ile tych ulubionych agentek miał Churchill?? Krystyna Skarbek miała być ulubiona teraz Pani Szabó… Strasznie niestały gość. Chociaż muszę przyznać, że taktycznie dobrze to rozegrał ;-)