Nazywano go "świeckim świętym", ale prywatnie Albert Einstein bynajmniej święty nie był. Porzucił córeczkę, a żonę poniżał, znęcając się nad nią psychicznie i fizycznie. I czuł, że jako geniusz zwyczajnie może sobie na to pozwolić.
Albert Einstein otrzymał w 1921 roku Nagrodę Nobla. Pieniądze, zgodnie z wcześniejszą umową, przekazał swojej byłej żonie Milevie. Była to skromna forma rekompensaty za przemoc, zdradę i upokorzenia, jakich doznała pierwsza pani Einstein. To wczesne, nieudane małżeństwo obecnie wzbudza wśród biografów geniusza wiele emocji. Tymczasem za życia Einsteina mało kto słyszał o Milevie Marić. Zniknęła, nim zyskał on wielką, międzynarodową sławę.
Dollie i Johnny
Poznali się jeszcze na studiach. Mileva od razu wpadła w oko koledze z grupy – Albertowi Einsteinowi. Był pod wrażeniem jej inteligencji i ambicji. Wydawała mu się kobietą inną niż wszystkie, które spotykał do tej pory. Już od początku studiów byli nierozłączni. Wkrótce zaczęli wymyślać dla siebie czułe zdrobnienia typu „Dollie” i „Johnny”. On nazywał ją czarodziejką, a ona, 3 lata starsza, zaczęła mu matkować. Pożyczała notatki, wstawiała się za nim u profesorów, gdy po raz kolejny nie zjawił się na zajęciach, robiła mu skarpety na drutach i… czekała na oświadczyny.
Była bardzo niska, a uwagę przyciągał jej charakterystyczny sposób chodzenia – Mileva z powodu dysplazji bioder widocznie utykała. Wiele lat po rozwodzie Albert Einstein wyznał, że ożenił się nią, bo było mu jej żal. Nikt inny, jego zdaniem, nie zechciałby tej niesympatycznej, brzydkiej i kulawej dziewczyny.
Albert obiecał jej, że ich małżeństwo będzie partnerstwem, będą razem pracować, tworzyć nowe teorie, pisać artykuły naukowe, zdobywać nagrody. Dla Milevy, zafascynowanej życiem i osiągnięciami Marie Skłodowskiej-Curie, było to więcej, niż mogła sobie wymarzyć.
(Nie)zapomniana córeczka
Na ostatnim roku studiów Mileva odkryła, że jest w ciąży. Była to pamiątka po romantycznym wypadzie nad włoskie jezioro Como. Wkrótce, zamiast koncentrować się na wzorach i obliczeniach, musiała skupić się na opanowywaniu porannych mdłości… Na egzaminach końcowych otrzymała za słabe oceny, by dostać dyplom. Albertowi udało się skończyć studia. By ożenić się z Milevą, musiał tylko szybko znaleźć pracę. Wysyłał podania do profesorów fizyki w całej Szwajcarii, zabiegał o asystenturę. Niestety! Wszyscy odmówili.
Jedyną szansą na pracę dla Alberta było, przynajmniej na razie, stanowisko specjalisty w Urzędzie Patentowym w Bernie. Mileva wróciła do rodziców, bez dyplomu, za to z brzuchem i nadzieją, że wkrótce wszystko się zmieni: „Johnny” zdobędzie pracę, ściągnie ją z powrotem do Szwajcarii, wezmą ślub i będzie tak, jak sobie wymarzyli. Małżeństwo stało się jedynym wyjściem, by jej dziecko miało ojca, a ona sama… szansę na dalszy rozwój naukowy, już nie na wyższej uczelni, tylko przy wspólnych badaniach z mężem.
W 1902 roku Mileva urodziła córeczkę, której nadała imię Lieserl. Albert znał swoją pierworodną tylko z listów. Nigdy jej nie zobaczył. Kiedy po otrzymaniu „wymarzonej” posady ściągnął wreszcie Milevę do Berna, dziecko musiało zostać z dziadkami. Szwajcaria to jednak konserwatywny kraj, a urzędnik „pierdzistołek” (jak nazywał siebie Einstein) nie mógł ryzykować utraty dobrej reputacji. „Johnny” i „Dollie” wzięli skromny ślub. Wśród nielicznych gości nie było nikogo z rodziny.
Młodzi państwo Eintstein żyli skromnie. Za dnia Albert pracował w urzędzie, a Mileva sprzątała, robiła zakupy, gotowała. Wieczorami, gdy miał czas, by skupić się na zgłębianiu teorii, pomagała mu w pracy naukowej. Wydawało się, że spełniają się marzenia o intelektualnym partnerstwie… W tym pierwszym okresie młodej mężatce do szczęścia brakowało tylko córeczki.
Co stało się z Lieserl? Jej los to mroczna tajemnica rodziny Einsteinów. Być może dziecko zmarło w wieku 2 lat na szkarlatynę, a może przeżyło chorobę, ale zostało adoptowane. Jedno jest pewne: Einstein nie sprowadził córki do Szwajcarii. Jego żona jednak nigdy o niej nie zapomniała, nawet po urodzeniu dwóch synów – Hansa Alberta i Eduarda.
Genialny fizyk, beznadziejny mąż
Przełom nastąpił w 1905 roku. Einstein opublikował wówczas aż pięć głośnych prac naukowych! Wśród nich znajdował się słynny materiał „O elektrodynamice ciał w ruchu” zamieszczony w prestiżowym periodyku naukowym „Annalen der Physik”. Zawierał on twierdzenia, które później nazwano szczególną teorią względności. Nazwisko Einsteina błyskawicznie stało się sławne. Otrzymał ofertę pracy na politechnice w Zurychu.
Perspektywa powrotu do miasta cieszyła Milevę, która kojarzyła je z czasami studenckimi, najlepszym okresem jej życia. Miała nadzieję, że powrócą dyskusje naukowe, cieszyła się na spotkania z badaczami. Albert miał jednak inne plany. On sam był gotów oddać się całkowicie nauce… ale żona miała dbać o dom.
Pani Einstein rola kury domowej jednak wcale nie odpowiadała. Była zazdrosna o pozycję męża, jego rosnącą sławę. Nie podobało jej się, że Albert izolował ją od swojego otoczenia akademickiego. Przeszkadzało jej też, że inne kobiety piszą do niego listy… Dochodziło do coraz częstszych awantur. Einstein był w domu już tylko gościem, czasami znikał nawet na kilka dni.
Ale lekceważące traktowanie to nie wszystko. Obecnie nie brakuje teorii, że wybitny uczony nie tylko znęcał się nad swoją pierwszą żoną psychicznie, ale wręcz… podnosił na nią rękę. Tak w fabularyzowanej formie brutalne zachowanie Einsteina opisuje Marie Benedict w książce zatytułowanej „Pani Einstein”:
Wyrwałam ręce z jego uścisku i odepchnęłam go. Znów chciał mnie złapać, ale odsunęłam od siebie jego ręce. Machaliśmy chwilę ramionami, aż wreszcie poczułam na twarzy silne uderzenie. Policzek. Nie wiedziałam, czy zrobił to celowo, byłam w stanie myśleć tylko o bólu.
„Między świnią a notoryczną sprzątaczką”
Hans Grossman, jeden z biografów geniusza, twierdził, że Einstein był dwukrotnie aresztowany za pobicie Milevy. W protokole Sądu Rejonowego w Zurychu z 1918 roku zanotowano zeznania genialnego fizyka:
W toku naszego małżeństwa rozegrało się wiele scen wynikłych z różnicy zdań; w tych przypadkach dochodziło także do obelżywych wypowiedzi i przemocy fizycznej ze strony powódki, zaś ja w gniewie odpowiadałem tym samym.
Córka przyjaciół Einsteinów z tamtego czasu, Lisbeth Hurwitz, zanotowała w swoim pamiętniku, że widziała opuchniętą i posiniaczoną twarz Milevy. Powodem rzekomo były problemy z zębami.
Mileva nie mogła wybaczyć mężowi porzucenia pierwszego dziecka oraz tego, że nie wywiązał się z obietnicy wspólnej pracy naukowej. Nie ma też wątpliwości, że Albert ją zdradzał. Czarę goryczy przelał jednak jego romans z… własną kuzynką, Elsą. Z listów naukowca do tej krewnej i kochanki jednocześnie dowiadujemy się, co myślał o pierwszej żonie. Einstein określał ją jako pracownika, którego nie może zwolnić. Jeszcze wiele lat po śmierci Milevy wspominał, że charakteryzowała ją patologiczna zazdrość, typowa dla kobiet o wyjątkowej brzydocie.
Szowinistycznych opinii Einsteina na temat żony można znaleźć o wiele więcej. W liście do swojego znajomego, profesora Meushama wyznał na przykład, że jego „definicja dobrej żony oscyluje gdzieś pomiędzy świnią a notoryczną sprzątaczką”.
Upokarzające ultimatum
Napięcie w małżeństwie Einsteinów wzrosło po przeprowadzce do Berlina, gdzie Albert otrzymał pracę na politechnice. W mieście tym mieszkała Elsa, więc zmiana miejsca zamieszkania oznaczała także szansę na regularne spotkania z kochanką. Geniusz skarżył się w listach do niej na cmentarną atmosferę, która panowała w domu. Co na to Mileva? Zaczęła myśleć o rozwodzie. Marie Benedict w „Pani Einstein” tak przedstawia końcowy okres małżeństwa Einsteinów:
Im pasywniej się zachowywałam, tym bardziej był okrutny, jakby liczył na kłótnię, która usprawiedliwi porzucenie. Pewnej nocy w obecności chłopców zakrzyknął: „Wysysasz radość z wszystkiego, co się wydarza!”
Było coraz gorzej. Nie tylko Mileva myślała o rozwodzie. Albert także zastanawiał się, jak wybrnąć z patowej sytuacji. Zależało mu jednak na zachowaniu pozorów. Skandal mógł mu bardzo zaszkodzić. Zanim więc po przeszło 10 latach związku zdecydowali się na rozstanie, genialny naukowiec wpadł na dosyć nietypowy i wyrachowany pomysł „ratowania małżeństwa”.
Postawił żonie szczególne ultimatum. W zamian za przywilej bycia panią Einstein miała zgodzić się: prowadzić dom, gotować i serwować mu 3 posiłki dziennie, odzywać się tylko po uzyskaniu zgody. Wymagał też, by żona opuszczała pomieszczenie, w którym znajdą się razem, za każdym razem, gdy on tego zażąda.
Mileva miała sprzątać jego gabinet, lecz trzymać się z daleka od biurka. Do jej obowiązków należało pranie jego bielizny i dbanie o garderobę. Nie mogła jednak w zamian niczego oczekiwać: „plan” nie przewidywał żadnych wspólnych wyjść ani wspólnego spędzania czasu w domu. Co więcej, Einstein nie życzył sobie też żadnej krytyki ze strony żony w obecności synów.
O intymności i czułości nie było mowy. Para zresztą i tak od dawna miała osobne sypialnie… Mileva odrzuciła upokarzające warunki Alberta. Wolała separację i skromne życie samotnej matki z dwójką dziećmi niż trwanie przy mężu, który chciał z niej zrobić służącą.
Rozwiedli się po pięciu latach separacji, w 1919 roku. Einstein w zamian za wolność obiecał byłej żonie pieniądze z Nagrody Nobla, którą otrzyma w przyszłości. Mileva przyjęła te warunki. Miesiąc po rozwodzie genialny fizyk ożenił się z Elsą.
Bibliografia
- Marie Benedict, Pani Einstein, Znak Horyzont 2017.
- Peter A. Bucky, Allen Weakland, Fizyka, kobiety i skrzypce, Wyd. Iskry 1996.
- Roger Highfield, Paul Carter, Prywatne życie Alberta Einsteina, Prószyński i S-ka 1995.
- Leopold Infeld, Albert Einstein, PWN 1950.
- Beata Kaczmarczyk, Einstein, Buchmann 2012.
- Dennis Overbye, Zakochany Einstein. Życie z Milevą, PWN 2014.
- Film dokumentalny “Mileva Maric”, Melsa Films Production.
- Letters reveal relative truth of Einstein’s family life, Guardian.
KOMENTARZE (24)
To jest swoją drogą ciekawe, jak bardzo chcielibyśmy, żeby ludzie mądrzy byli od razu też dobrzy (a najlepiej jeszcze piękni). I jak bardzo nas szokuje, kiedy się okazuje, że tak nie jest ;)
Ludzie mądrzy czy inteligentni nie są wcale lepsi od reszty. Uważam osobiście, że często są socjopatami i psychopatami tylko potrafią się maskować.
Ludzie mądrzy są często lepsi od reszty. Niektórzy nie. Po co to piszesz o Einsteinie?
Moje zdanie nie jest puste. Nie napisałem o Einsteinie, choć komentarz pod artykułem o nim może to sugerować. Moim zdaniem mądrość i inteligencja nie idą w parze z umiejętnościami społecznymi i empatią. Błędem jest natomiast idealizowanie kogoś ze względu na przymioty umysłu lub ciała. Co czynią apologeci pana opisanego powyżej. Pozdrawiam.
Kto by się spodziewał, że Einstein bił żonę. Gdy patrzę na jego podobizne, widzę raczej niesmialego, dobrego człowieka. Może jednak powinnam zmienić o nim zdanie.
A ja patrząc na niego zawsze widziałam strasznego narcyza. Ma coś takiego w oczach…
A kto by się spodziewał, że Einstein był złodziejem?
Pozory mylą. Jeśli przyjrzec się podobiznom niektórych zbrodniarzy to okazałoby się, że to ludzie zadziwiająco „zwykli”, wręcz o powierzchowności poczciwców.
Ciekawe, czy można by to trochę „zrzucić” na syndrom Aspergera, na który cierpiał również Einstein. Teraz się tym usprawiedliwia wiele zachowań uzdolnionych ludzi… a diagnozy „aspików” mnożą się jak grzyby po deszczu…
Trawestując pytanie tytułowe: Czy autorka tego tekstu jest idiotką?
Pytanie równie zasadne!
A jednak ta trawestacja wykracza już poza ramy dobrego smaku… Spróbujmy zachować mimo wszystko pewien poziom dyskusji. Pytanie, czy Einstein bił żonę, może szokować, ale autorka przedstawia dość mocne dowody na poparcie tezy, że traktował swoją żonę w sposób oburzający i mógł uciekać się także do przemocy fizycznej.
Nieetyczny, żeby nie powiedzieć bezczelny, poziom współczesnej konfabulacji absolwentki dziennikarstwa kabaretowego. W XIX wieku kobiety często wstępowały na studia z fizyki? Pierwsza żona Einsteina była autyczką, ale jak to autycy, żyła dla siebie. Autycy są osobami nieadekwatnie sie zachowującymi w życiu z powodu właśnie autyzmu. Antysemici mają żer z fantazji autorki motywowanych feminizmem i w innych „artykułach” dowodzą, że Einstein był złodziejem!! Gdyby fantasmagorie autorki były prawdziwe, to by to potwierdziła po latach druga żona Einsteina – nic takiego nie było. A dlaczego autorka nie poprawi teorii Einsteina? Do dzieła!
Kim są „autycy”? Nie istnieje takie słowo w języku polskim. Autyści, ewentualnie ludzie autystyczni, ale autycy? Popraw.
Cały artykuł wykracza poza ramy dobrego smaku. Autorka może napisać artykuł, że Einstein był złodziejem i wtedy powie nieidiota: „Pytanie czy Einstein był złodziejem może szokować, ale autorka przedstawia dość mocne dowody na poparcie teorii, że mógł także kraść.” Kabaretowa konfabulacja dziennikarska. Znam dobrze życie Einsteina i to są antysemickie feministyczne wybryki, które nie mają nic wspólnego z prawdą.
kłamstwa prymitywnych ludzi podawane jako ciekawostki historyczne. Na tym polega komercja, markentylizm, marketing, kształtowanie wizerunku
Była bardzo niska, a uwagę przyciągał jej nieco wadliwy sposób chodzenia – autyzm jest zwiazany z zaburzeniem mózgowym, to choroba neurologiczna, i często moze (nie musi!!) prowadzić do widocznych goółym okiem zaburzeń fizycznych. U Stalina to była małą dysplazja ramienia.
Jeśli masz taką opinię o ludziach z autyzmem to przypuszczam, że do IQ i wiedzy ogólnej Einsteina Ci baaaardzo daleko. … Pewnie uważasz także, że Żydzi mają małe oczy a chorobą nowotworową można się zarazić.
Charakter i empatia człowieka nie zależy od geniuszu. Niektórzy nadają się na przyjaciół, ale nie na mężów.
Dlaczego miałaby być autystyczką. Siedzenie cicho i znoszenie złego traktowania jest raczej często objawem ofiary przemocy psychicznej i jest mało autystyczne. A może dlatego że była kobietą- w końcu baby są jakieś inne…
Akurat chorobą nowotworową można się zarazić. Proponuję na przyszłość doczytać.
„Nikt inny nie chciałby tej niesympatycznej, brzydkiej i kulawej dziewczyny” – autycy są często niesympatyczni, agresywni. Jedna ze zdolnych studentek Uniw Ślaskiego, DS, leczyła się na agresję (niesympatyczność). Po latach uznano, że to był autyzm, bo wcześniej stosowano nazwę agresja. Dostawała leki na agresję. 2) Czy druga żona Einsteina studiowała fizykę? Nie. To było chyba szczęśliwe małżeństwo, Pani Konfabulantko.
To akurat Eistein miał socjopatyczną osobowość, a nie jego żona. W końcu opiekowała się dwójką dzieci z tym jednym chorym umysłowo.
Cierpieli nędzę i ta zdolna autorka teorii względności zostałaby milionerką. gdyby tylko rozumiała teorię względności. Poszukiwano takich ludzi!! , a było ich 3 na świecie. Oto artykuł na miarę stalinizmu.
Samo życie.Pierwsza córeczka wyrzucona z życia geniusza, jeden z synów chory umysłowo,kochanka, przemoc, obojętność, jak żona, niegłupia, wręcz genialna kobieta, miała normalnie funkcjonować? No i jeśli uważał , że była taka brzydka to spójrzcie na jego drugą żonę (to jego własna kuzynka),którą się zachwycał .Córkę kuzynki kochał jak własną, a swoje dzieci – nie. Dziwny, egocentryczny facet.Niepojęte. Ale geniuszu nie można mu odmówić.
jak najbardziej mozna mu odmowic geniuszu- byl pozorantem( marionetka Rotszylda) i przywlaszczal sobie odkrycia innych( Milevy Maric i Rotschilda)- – teoria wzglednosci nie wytrzymala proby czasu i weryfikacji i okazala sie bledna
Ten żydek bez Milewy byłby nikim. Złodziej , damski bokser, ojciec do dupy. Dno