Nie chcielibyście spotkać ich po zmroku w ciemnej alejce. Tych osiem kobiet siało postrach w przedwojennej Polsce. Jednocześnie każda z nich stała się rozchwytywaną przez media gwiazdą. Celebrytką na miarę swoich czasów.
We wszystkich kobietach tkwi pierwiastek zła – zawyrokowała polska prasa sensacyjna na początku lat trzydziestych.
Dziennikarze, przede wszystkim ci z poczytnego magazynu kryminalnego „Tajny Detektyw” rozpoczęli prawdziwą nagonkę na morderczynie, malwersantki i burdelmamy. Każda z nich, o ile tylko jej zbrodnia była wystarczająco wyrafinowana, a twarz i sylwetka ponętne, miała szansę zdobyć ponurą sławę. A już szczególnie, jeśli była nie tylko zbrodniarką, ale też wielką i wpływową damą.
W przyszłości czekał ją poniżający proces. Teraz jednak mówiła o niej cała Polska. Od Gdyni po Stanisławów. I każdy chciał wiedzieć: dlaczego to zrobiła.
Maria Lewandowska…
…w październiku 1931 roku zasypała Poznań listami szantażowymi. Wysyłała je do najbardziej szanowanych finansistów, przemysłowców i duchownych. Za każdym razem podawała się za dawną kochankę adresata i żądała pieniędzy w zamian za zachowanie milczenia. Nie wiadomo ile zarobiła w ten sposób.
Według prasy mogło to być nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Świetny wynik, biorąc pod uwagę fakt, że Lewandowska nie była żadną panią do towarzystwa, ale znudzoną milionerką z jednej z najlepszych wielkopolskich rodzin. Czyżby wszystko to zrobiła wyłącznie dla zabawy?
Julia Kucharska…
…też żyła wśród luksusów i była przyzwyczajona, że wszystko jej się należy. Kiedy wpadła w tarapaty finansowe, nie miała najmniejszych skrupułów – z zimną krwią zabiła swojego brata Zbigniewa Gierszewskiego. Znanego warszawskiego architekta i milionera. Wszystko przez Napoleona i jego kodeks. Francuz wymyślił bowiem system, w którym po zmarłym dziedziczą w pierwszej kolejności dzieci, a po nich rodzeństwo (z pominięciem małżonka i rodziców). Julia uwielbiała high life, na który nie było jej już stać.
W oczy zaświeciło jej widmo bankructwa, a zniecierpliwieni wierzyciele dobijali się do drzwi, postanowiła więc działać. Zbrodnia była prostacka, ale niewiele brakowało, a nikt by jej nie zauważył. Kucharska strzeliła bratu w głowę, tymczasem kompetentni polscy policjanci… w ogóle nie zauważyli rany postrzałowej i orzekli samobójstwo przez otrucie.
Dopiero czujny pracownik domu pogrzebowego zaalarmował władze o podejrzeniu morderstwa. W efekcie Kucharska stanęła przed sądem i wiosną 1939 roku usłyszała wyrok: piętnaście lat więzienia. Apelacji nie zdążyła złożyć. Przeszkodził jej Hitler i wybuch drugiej wojny światowej.
Wanda Parylewiczowa…
…także należała do ścisłej śmietanki towarzyskiej przedwojennej Polski. Jej mąż był drugim najwyżej postawionym sędzią w kraju. Jej brat – ministrem spraw wewnętrznych i czwartym najpotężniejszym człowiekiem w Polsce. Sama Wanda była jednak przede wszystkim patologiczną zakupoholiczką. Popadła w gigantyczne długi, o których bała się powiedzieć komukolwiek. Aby poprawić swoją sytuację założyła gang specjalizujący się w płatnej protekcji.
W zamian za pieniądze oferowała stanowiska w administracji publicznej, korzystne wyroki sądów, koncesje i zwolnienia z podatków. Do pomocy najęła obrotną żydowską przekupkę, a ta z kolei zwerbowała całą armię pośredników. Kiedy sprawa wyszła na jaw, państwo polskie dosłownie zachwiało się w posadach. Nigdy w historii Rzeczpospolitej nie było większej afery korupcyjnej.
Zofia Zyta Woroniecka…
…była nie tylko wielką damą, ale też najprawdziwszą księżniczką. Pochodziła z dumnego litewskiego rodu książąt Woronieckich herbu Korybut. Nie wiodła jednak życia jak z bajki. Związała się z przebiegłym bonvivantem Brunonem Boyem, którego jedynym celem było zagarnięcie majątku jej rodziny.
Układało się między nimi doskonale. Przynajmniej do chwili, gdy Bruno odkrył, że żaden majątek nie istnieje. Woronieccy byli kiedyś prawdziwymi magnatami, ale zbankrutowali po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Na wieść o tym w idealnym narzeczonym zaszła gwałtowna zmiana. Z dnia na dzień stał się wyrachowanym sadystą.
Zyta nie wytrzymała wreszcie psychicznych tortur i w listopadzie 1931 roku odebrała mu życie siedmioma strzałami z pistoletu. Prasa okrzyknęła ją „nimfomanką”, „wampirzycą” i „nową Katarzyną Wielką”.
Maria Ciunkiewiczowa…
…nie zasłużyła sobie na podobne epitety. Mówiono o niej natomiast, że była największą malwersantką II Rzeczpospolitej. Chełpiła się tytułem hrabiny i arystokratycznym herbem. Prawda była jednak taka, że swój majątek zbiła dzięki korzystnym romansom, a nie dostojnemu pochodzeniu.
W młodości związała się z wpływowym radzieckim aparatczykiem. Później flirtowała z bankierami, politykami i baronami. Osiadła we Francji, wydając wyłudzoną od nich fortunę. Gdy pieniądze wreszcie się skończyły, przyjechała do Krakowa i sfingowała kradzież swoich własnych – zapewne nigdy nie istniejących – klejnotów i futer.
Domagała się od towarzystwa ubezpieczeniowego wypłaty polisy. Kwota była astronomiczna: dwanaście milionów w przeliczeniu na dzisiejsze złote. Zamiast pieniędzy Ciunkiewiczowa dostała jednak wyrok za oszustwo. 5 lat więzienia w zawieszeniu.
Twierdziła, że została wrobiona i że cała sprawa jest szyta grubymi nićmi. Jeśli nawet tak było, to Maria i tak nie musiała się przejmować. Dobry adwokat gwarantował, że pozostanie bezkarna. Podobnie jak każda, nawet najgorsza, przestępczyni z wysokich sfer.
Małgorzata Genzlerowa…
…musiała być doskonałą aktorką! Przed małżonkiem grała idealną żonę i matkę. Jej drugie życie nigdy nie wyszłoby na jaw, gdyby nie wścibscy sąsiedzi, którzy zasiali w sercu jej męża Franciszka nutę zwątpienia. Kiedy swoje trzy grosze dorzuciła jego własna matka, czara się przelała. Starsza kobieta widziała, że Małgorzata co dzień opuszcza dom niedługo po wyjściu męża i wraca tak, żeby nie zauważył jej nieobecności. Kiedy wreszcie Franciszek odkrył prawdę, nie potrafił w nią uwierzyć. Jego ukochana żona okazała się stręczycielką i menedżerką pedofilskiej szajki!
Małgorzata w swym drugim życiu zapewniała najbardziej prominentnym obywatelom Poznania intymne towarzystwo małych dziewczynek. Jakby tego było mało, ekskluzywny burdel prowadziła razem ze swoją matką!
Kiedy sprawa wyszła na jaw, wybuchła bodaj największa afera obyczajowa przedwojennej Polski. Ława oskarżonych pełna była dostojników, którzy zabawiali się z odurzonymi dziećmi lub pomagali przy tym pedofilskim procederze. Trafił się nawet jeden z organizatorów powstania wielkopolskiego, Feliks Piekucki.
Oni mieli koneksje i zasługi, więc potraktowano ich łagodnie. Rzeczywistą karę poniosła tylko Genzlerowa. Jak argumentował sąd w wyroku wydanym w sierpniu 1932 roku, gdyby jej nie było, cała afera by nie zaistniała.
Maria Zajdlowa…
…z Łodzi rozpaczała. Był rok 1938 i ktoś porwał jej dziecko, jej małą Zosię! Błagała o pomoc policję i odbierała listy od porywaczy. W rzeczywistości zaginiona dziewczynka już nie żyła. Z zimną krwią zabiła ją jej własna matka. Zosia miała dwanaście lat, chodziła do szkoły, odrabiała lekcje i była… jedną wielką przeszkodą.
Jak Zajdlowa miała sobie ułożyć na nowo życie z taką kulą u nogi? Jeszcze parę lat i straci swój kobiecy urok, a zamiast nią, jej gachowie zainteresują się dorastającą córką. Wmówiła sobie, że musi usunąć przeszkodę, by znowu być szczęśliwą.
Zabiła Zosię i po kryjomu pozbyła się jej ciała, topiąc je w sławojce. Tę makabryczną zagadkę kryminalną rozwikłał komendant łódzkiej policji Anatoliusz Elzesser-Niedzielski, a prasa rzuciła się na sprawę jak stado wygłodniałych sępów. Dziennikarze na łamach swoich gazet natychmiast wydali wyrok. Orzeczenie przez sędziego dożywocia było tylko formalnością.
Rita Fröhlich…
…ze Lwowa potrafiła doskonale udawać. Razem ze swoim wspólnikiem opracowała perfekcyjny sposób zdobywania hurtowych ilości narkotyków. Amerykańscy kokainowi kowboje mogą się schować! Mechanizm był prosty. Razem wchodzili do gabinetu lekarskiego, jako zakochana para, małżeństwo.
Ona udawała boleści i mdlała. Przestraszony lekarz pędził po wodę, żeby ocucić pacjentkę, a wspólnik Rity w tym czasie kradł recepty i odpowiednie pieczątki. Najpierw odwiedzali wszystkie prywatne przychodnie, gdzie „zaopatrywali” się w recepty, następnie pędzili do apteki. Za każdym razem innej, by nie wzbudzać podejrzeń.
Przed wojną morfina była legalnym lekiem sprzedawanym u każdego farmaceuty, choć rzecz jasna tylko na receptę. Czysty towar, z pewnego źródła i niedrogi. Swoje zdobycze „zakochana para” sprzedawała z dziesięciokrotnym przebiciem. Kiedy w 1930 roku wszystko się wydało, o sprawie pisały gazety w całej Polsce.
***
Była też przed wojną sprawa niejakiej Rity Gorgonowej. Niesamowicie głośne morderstwo córki lwowskiego inżyniera. Kryminalnie była jednak sprawa nudna, płaska i oczywista. Jeśli powyższa lista czegoś dowodzi, to tego, że w II Rzeczpospolitej nie brakowało dużo ciekawszych historii kobiecej zbrodni. I dużo bardziej barwnych sylwetek samych zbrodniarek.
Źródło:
Artykuł powstał w oparciu o materiały źródłowe oraz literaturę zebraną w trakcie prac nad książką „Upadłe damy II Rzeczpospolitej”.
KOMENTARZE (21)
Komentarz do art. z z portalu Wykop.pl
WujekRada: Widac robienie celebrytek z kobiet kotre maja duzo „za uszami” to u nas tradycja , min. Mama madzi.
Bez kitu mama Madzi ;P Historia cały czas robi koło i do nas wraca ;D
Cześć.Czy wstawicie artykuł o strajku z 1905 roku w Polsce i o jego skutkach?Wiem że komentarz jest nie na temat ale nie mogłem znaleźć odpowiedniego artykułu.Więc proszę odpisać
proszę szybko odpisać
Drogi Anonimie, obecnie nie planujemy żadnego artykułu na temat rewolucji 1905 roku w Polsce. Nie wykluczam, że kiedyś zajmiemy się tym tematem, ale raczej (zgodnie z formułą serwisu) jakąś ciekawostką związaną ze strajkami, a nie całościowym zagadnieniem.
Na chwilę obecną na temat 1905 roku mamy chyba tylko te teksty:
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/10/22/miesna-rewolucja/
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/03/05/rosyjska-pomyslowosc-jak-carscy-oficerowie-dorabiali-sie-na-wojnie-z-japonczykami/
Bardzo mnie interesuje sprawa Rity Gorgonowej. Przez lata narosło tyle plotek, że trudno się w tym wszystkim połapać. Ale dlaczego Redakcja twierdzi, że sprawa jest oczywista?
Drogi Funio, wyjaśniałem to dokładniej w swojej książce. Wydaje mi się, że ten fragment można przeczytać za darmo na stronie wydawcy (a przynajmniej na woblink.com). Jeśli to nie problem to właśnie tam zapraszam :).
Przeczytałam wskazany przez Pana fragment, ale o Gorgonowej nie ma w nim ani słowa. Mnie też zaciekawiło twierdzenie o banalności tej sprawy, bo z zachowanych relacji wynika, że dowody bynajmniej nie wskazywały jednoznacznie na Gorgonową. Zresztą, drastyczna rozbieżność wydanych w tej sprawie wyroków i bezsensowne uzasadnienie drugiego z nich też sugerują niepewność składów orzekających co do sprawstwa podejrzanej i raczej odpowiedź na zamówienie społeczne (na Gorgonowej dokonano medialnego linczu, fizycznego prawie też) niż rzetelny osąd. Mam wrażenie, że z kryminalistycznego punktu widzenia właśnie ta sprawa jest bardziej interesująca niż zabójstwo męża-sadysty przez maltretowaną żonę. Nie mówiąc o towarzyszącej jej atmosferze…
Pani Kamilo, obawiam się, że musiała Pani w takim razie czytać nie ten fragment, o który mi chodziło. Przepraszam, jeśli wyraziłem się niejasno. Prolog mojej książki poświęcony jest właśnie sprawie Gorgonowej. I z czego przed chwilą sprawdziłem, w darmowym podglądzie na stronie wydawcy znajduje się właśnie prolog: http://www.znak.com.pl/wirtualnaksiazka,id,3759
Streszczając rzecz bardzo krótko:
Trzeba rozdzielić dwa zagadnienia – 1) medialną nagonkę i wykreowaną przez krwiożercze media obsesję na punkcie Gorgonowej oraz 2) fakty sprawy. A fakty, pomimo popisowej wręcz niekompetencji policjantów i prokuratorów pracujących nad rozwikłaniem morderstwa Lusi Zarembianki, są takie, że wyłącznie Gorgonowa mogła zabić. Ona miała motyw, sposobność, na nią wskazywały wszelkie ślady. Ba! Zupełnie dosłownie miała krew na rękach.
Oczywiście na Gorgonowej dokonano linczu. Ale to była część medialnego spektaklu. I tak samo częściami tego sztucznie wykreowanego spektaklu było zasiewanie przez prasę wątpliwości. Przykładowo zaraz po wojnie jeden z krakowskich dzienników ogłosił, że ogrodnik Zaremby wyznał na łożu śmierci, iż Gorgonowa jest niewinna. Problem polega na tym, że ten ogrodnik żył sobie w najlepsze nawet 20 lat później, nigdy nic nie wyznał na łożu śmierci i był wciąż w latach 70. święcie przekonany, że zabić musiała Gorgonowa.
Wiele innych „wątpliwości” z tej sprawy miało równie wątpliwe podstawy.
Natomiast dlaczego tak działały media i na jakie reagowały zapotrzebowanie – starałem się odpowiedzieć w swojej książce. Głównie na podstawie innych spraw. Z perspektywy kryminalnej (przynajmniej moim zdaniem) dużo ciekawszych niż ta konkretna zbrodnia.
Panie Kamilu, bardzo dziękuję za odpowiedź. Będę jednak polemizować przynajmniej z niektórymi Pana tezami i upierać się, że wina Gorgonowej bynajmniej nie jest oczywista i nie wszystkie ślady wskazywały na nią, głównie właśnie z powodu wspomnianej przez Pana niekompetencji organów ścigania, które przez własną bezmyślność i niechlujstwo zniszczyły tropy mogące być ważnym dowodem w tej sprawie, choćby odciski butów w ogrodzie Zarembów, i nie zbadały wielu innych, bo od początku założyły, że winna jest kochanka Zaremby. Motyw miała w postaci chęci zemsty na porzucającym ją Zarembie, ale znacznie więcej zyskałaby, zabijając Lusię, gdy ta kradła jej korespondencję z innymi mężczyznami. A sposobność miał też brat ofiary, nie wspominając o tym, że do domu mógł się przedostać ktoś z zewnątrz (alarmy domowe wtedy nie istniały). Co do wątpliwości na temat okoliczności zabójstwa, to podnosiła je nie prasa, ale obrońcy oskarżonej, a wizja lokalna w willi potwierdziła przynajmniej ich część, na przykład obiekcje dotyczące rzeczywistej czujności psa Zarembów. Co do krwi na rękach Gorgonowej, to nie ustalono, kiedy się pojawiła – mogła przecież dotknąć zwłok Lusi. Nawiasem mówiąc, ubranie brata zamordowanej (którego roli w tym zdarzeniu prokuratura i sąd nawet nie próbowały wyjaśnić) też podobno było ubrudzone krwią. Medialny szum wokół sprawy podniosły nie żadne „Kuriery Ilustrowane”, tylko najpierw niemiecka dziennikarka Helga Kern, a po niej Irena Krzywicka, poważne publicystki, które trudno posądzać o chęć zwiększenia sprzedaży polskich brukowców. Owszem, kierowały nimi głównie pobudki ideologiczne, ale to nie ideologia spowodowała, że kolejne poszlaki upadały w trakcie procesu – pies okazał się arcyłagodny, Staś nie mógł rozpoznać Gorgonowej z miejsca, z którego ją podobno zobaczył, okno w pokoju Lusi było prawie dwa razy szersze, niż utrzymywał jej ojciec (co oznaczało, że spokojnie można było przedostać się przez nie do jej pokoju). A już absolutnie nie można uznać kaczki dziennikarskiej (na temat ogrodnika Zarembów) wypuszczonej w dwadzieścia lat później za element marketingowej strategii sensacyjnej prasy sprzed wojny. Trudno też uznać, że sąd drugiej instancji, który nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy, nie znał faktów. Najwyraźniej nie był co do nich przekonany, skoro uchylił pierwszy wyrok, był natomiast przekonany o stronniczości sądu niższego szczebla, skoro nakazał powtórkę procesu poza Lwowem. Ostatecznym potwierdzeniem wątpliwej natury podstaw aktu oskarżenia jest drugi wyrok, diametralnie różny od poprzedniego. Osiem lat za brutalne zabójstwo to kpina, podobnie jak „silne wzruszenie” (dziś powiedzielibyśmy „wzburzenie”) w uzasadnieniu. W okolicznościach, w których zamordowano Zarembiankę, o żadnym wzburzeniu mowy być nie mogło. To zabójstwo zostało zaplanowane, tyle, że niekoniecznie przez Gorgonową. Nie twierdzę, że była niewinna. Twierdzę, że jej wina nie została dostatecznie dowiedziona, a głównym powodem, dla którego ją skazano, była jej „niemoralność”. Przekonanie ogrodnika Zarembów nie jest w tej sprawie żadnym dowodem. Załączam link do wypowiedzi współczesnego adwokata na temat tej sprawy, może Pana zainteresuje: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,137939,16002639,Gorgonowa__winna_czy_nie.html
Fakty lub przeinaczenia?
1) Ponoć policja zlekceważyła podobne morderstwo dokonane wcześniej w tej samej okolicy.
2) Choroba psychiczna matki Stasia i Lusi. Czasem takie choroby są dziedziczne. Co prawda sąd stwierdził poczytalność Stasia Zaremby, ale…?
3) Relacje między Stasiem a Lusią. Czy na pewno nie było tam żadnego podtekstu erotycznego?
4) Niektórzy twierdzili, że Lusia była lolitką, okręcającą starszych facetów wokół palca. True or false?
Itd. itp.
Jeśli chodzi o sprawę Gorgonowej, to faktycznie więcej jest tutaj pytań niż odpowiedzi, a stwierdzenie, że sprawa ta była nudna i banalna jest zwykłą kpiną. Polecam artykuł „Rita Gorgonowa – morderczyni czy ofiara?” na stronie
http://wmrokuhistorii.blogspot.com/2014/08/rita-gorgonowa-morderczyni-czy-ofiara.html
MI osobiście wydaję się, że jednym z głównych podejrzanych powinien byś Staś Zaremba, brat ofiary…
Co do sprawy Gorgonowej, warto pamiętać jeszcze o jednym istotnym elemencie – systemie prawnym.
Sądzona była w Galicji, według austriackiej procedury karnej przewidującej orzekanie o winie przez ławę przysięgłych. Czyli skoro ława orzekła winę oskarżonej – a tak się stało – sąd związany werdyktem ławy po prostu musiał ją skazać. Ława przysięgłych w galicyjskich sądach miała zaś skład taki jak i w amerykańskich; czyli było to przypadkowo pozbierane z ulicy towarzystwo. Więc i trudno się dziwić, że orzekli o winie Gorgonowej na podstawie z góry powziętej tezy, że była winna, a niemalże wbrew dowodom.
W latach 30-tych ława przysięgłych w galicyjskich sądach została zniesiona dekretem prezydenta RP po tym, jak krakowski sąd przysięgłych uniewinnił jakiegoś endeka z politycznego zarzutu. Nowy, ogólnopolski już przedwojenny kodeks postępowania karnego przewidywał ławę przysięgłych, ale ławnicy wybierani byli na podobnej zasadzie, jak dziś wybierani są ławnicy sądowi (sędziowie społeczni). Przy każdym sądzie miała być ich określona liczba i z tych tylko osób miały być powoływane składy ławnicze.
Jednakże aż do września 1939 r. nie zostały wydane przepisy wykonawcze do kpk, więc na podstawie tego kodeksu nigdy nie wybrano ławników i ani razu żaden sąd nie procedował w składzie ławniczym. Powojenne polskie przepisy karne procesowe ławy przysięgłych już nie znały.
Oglądałam film, w którym wykorzystano akta sprawy w katach 90tych, więc kiedy wiele lat temu, czytałam o sprawie, id razu skojarzyłam postacie i zdarzenia. Tak więc, dziewczynka-nastolatka, córka inżyniera została zgwałcona i zamordowana (chyba uduszona) przez ogrodnika, faktycznie wyznał to na łożu śmierci, jego rodzina slyszala, mieszkał niedaleko Warszawy, zresztą. Sama Gorgonowna przesiedziela kilka lat, aż uwolnili ją okupant, Niemcy, po najezdzie na Polskę w 1939 r., wyjechała z kraju wraz z córką, którą urodziła będąc w wiezieniu. Jej wnuczka w czasach wspolczednych nam walczyła o dobre imię babci.
Brunon i Bruno nie są tym samym imieniem (podobnie, jak Hanna, Anna i Joanna) a stosujecie je zamiennie, Szanowni Redaktorzy.
Szanowny Anonimie, stosujemy zamiennie, bo to jednak JEST to samo imię. Przynajmniej w codziennej komunikacji. Polecam wyjaśnienie autorstwa Jana Grzeni: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9095
Komentarze z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Anna K.: Panie Kamilu,kupiłam „Upadłe damy…” jakies dwa tygodnie temu i muszę przyznać,że książka świetna <3 przeczytana przeze mnie jedym tchem gratuluję i dziękuję ! :)
Ewa C.-B.: Sprawa Gorgonowej nie była taka jasna do końca…media wydały na nią wyrok zanim zrobił to sąd.
Pawel O.: Musze przyznac ze pani na zdjeciu jest na prawde ponentna hahaha
Agnieszka W.: a my się bulwersujemy dzisiejszymi aferami i morderstwami – to już było
Patrycja P.: Zajdlowa kogoś mi przypomina…
Kolejna porcja komentarzy z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Iwona M.: Hahaha jeśli policja działa tak, jak w przypadku brata Kucharskiej, to można się bać tego, co dzieje się w biały dzień, nie tylko tego, co po zmroku w ciemnej alejce
Aga K.: Ehhh to byly afery
Agnieszka L.: Fajny artykuł, ale co do Gorgonowej, to wcale sprawa nie jest płaska i prosta. Np.policja zupełnie zlekceważyła fakt podobnego włamania do sąsiedniej willi i zniszczyła przez niechlujstwo wiele śladów. Był o tym dobry artykuł bodajże w „Ale Historia”.
zapowiadal sie ciekawy artykul, ale efekt wyszedl sredni. kazda baba z wymienionych zabila chlopa dla pieniedzy, tylko zdjecie i nazwisko sie zmienia, a konkretow i smaczkow malutenko…
Gdzie znajdę więcej informacji nt. Rity Frohlich i popełnianych przez nią przestępstw?
Nazwisko się zgadza, miasto też. Czyżby moja rodzina? :V