Urodziwe słowiańskie kobiety i silni słowiańscy mężczyźni stanowili najbardziej „chodliwy” towar wczesnego średniowiecza. Dla nich opłacało się pokonać tysiące kilometrów. Po niewolników przybywali w naszą część świata żydowscy i arabscy kupcy z krajów Bliskiego Wschodu, Półwyspu Iberyjskiego oraz z Bizancjum.
Saqaliba – to zbiorcza nazwa słowiańskich niewolników, używana przez kupców ze świata arabskiego. Wyprawy z południa na daleką północ kierowały się ku znanym grodom i osadom handlowym. Duży targ niewolników funkcjonował m.in. w Pradze, handel odbywał się też w tzw. port of trade, czyli emporiach nadbałtyckich, takich jak słowiański Wolin (Jomsborg/Wineta), pruskie Truso czy skandynawskie Hedeby.
Za niewolników przybysze z południa płacili niemało – i to srebrnymi monetami. Na niewolniczym biznesie zarabiali nie tylko oni, prowadzący żywy towar na targowiska na Bliskim Wschodzie czy na dwory władców, ale też pobratymcy tych, którym gotowali niewolę. Często bowiem to Słowianie Słowianom gotowali niewolniczy los.
Wykorzystywaniem i handlem niewolnikami zajmowali się watażkowie z grup plemiennych, a także piraci – nie tylko zresztą skandynawscy wikingowie. Morską bandytkę z powodzeniem uprawiali również piraci słowiańscy – tzw. wiciędze.
I pierwsi piastowscy władcy czerpali zyski z niewolnictwa. Co prawda przyjęcie chrześcijaństwa ukróciło handel żywym towarem, ale nadal brańcy stanowili ważne koło zamachowe piastowskiej gospodarki. Jeszcze w XII wieku Gall Anonim wspominał o najeździe Bolesława Krzywoustego na pogańskich Prusów: „zgromadził niezmierne łupy, biorąc do niewoli mężów i kobiety, chłopców i dziewczęta, niewolników i niewolnice niezliczone, paląc budynki i mnogie wsie”.
Brańcy byli wykorzystywani jako siła robocza. Zasiedlali tereny po karczowanych lasach. Tam powstawały tzw. wioski służebne, które specjalizowały się w określonych usługach dla dworu – np. świniary, psary, kowale.
Czytaj też: Kim byli starożytni Wenedowie, którzy żyli nad Wisłą? Czy chodzi o Słowian?
Słowiańska szarańcza
Niewolnicy ze słowiańszczyzny zachodniej – najczęściej przez Wenecję – trafiali do arabskiej Andaluzji i Afryki Północnej. Z kolei niewolników ze słowiańszczyzny wschodniej, sprzedawanych w Kijowie, zazwyczaj prowadzono do Bizancjum i na Półwysep Arabski.
Targowiska, jak to w Kordobie czy Bagdadzie, były pełne białych ludzi o niebieskich oczach i blond włosach.
„Słowiańska szarańcza dosłownie zatyka ulice Bagdadu” – pisał na początku IX wieku arabski poeta Abu Yaqub Ali ibn Gabala. Niewolników z Europy Środkowo-Wschodniej było tak dużo, że tworzyły się lokalne diaspory. Na Sycylii – w arabskim wówczas Palermo – istniała dzielnica Słowian, a w Syrii zachowały się niektóre nazwy pochodzące z języka słowiańskiego.
Czytaj też: Wiciędze – słowiańscy pogromcy wikingów
Słowianin, czyli niewolnik?
Czy więc nazwa grupy etnicznej, do której należą także Polacy, wzięła się od łacińskiego słowa sclavus, czyli niewolnik? Tę nośną tezę swego czasu mocno akcentowali badacze nazistowscy, m.in. po to, by podkreślić wyższość Niemiec nad narodami słowiańskimi. Nie potwierdza jej jednak nauka współczesna.
Według niektórych badaczy nazwa Słowianie pochodzi od „słowa”. Słowianie byliby więc tymi, którzy znali „słowa”, czyli wspólną słowiańska mowę. Inni dopatrują się pochodzenia od określenia slava, popularnego w słowiańszczyźnie pozdrowienia (sława/chwała), pojawiającego się również jako część składowa słowiańskich imion.
Są jednak i tacy, którzy widzą związek łacińskiego sclavus (niewolnik) ze Słowianami. Co prawda klasyczna łacina nie znała takiego pojęcia, a w starożytnym Rzymie człowieka stanu niewolnego nazywano servus a nie nie sclavus, to jednak we wczesnym średniowieczu, za sprawą dużej liczby słowiańskich brańców, pojęcie Słowianie mogło stać się eponimem dla określenia „niewolnik” – niezależnie od pochodzenia. To jedynie potwierdza, jak bardzo nasycony niewolnikami z naszej części świata był rynek handlu żywym towarem we wczesnym średniowieczu.
Kariery bez klejnotów
Czy sprzedanego w niewolę do Arabii czekał straszny los? Cóż, mógł zostać wykastrowany. To jeden z bardziej ponurych scenariuszy, niestety często praktykowany wśród arabskich właścicieli niewolników. Kastrowano zazwyczaj młodych chłopców, ale nie tylko – także mężczyzn, zwłaszcza gdy nie przedstawiali wartości jako np. żołnierze.
Co więcej – właścicielom nawet sugerowano kastrację. Arabski uczony Al-Dżahiz (776–869) z Kalifatu Bagdadzkiego, pisał, że „pierwszą rzeczą, jaką sprawia kastracja u Słowianina, jest powiększenie jego inteligencji”. Z kolei według niego niekastrowany niewolnik słowiański „pozostanie przy swojej wrodzonej niewiedzy i głupocie właściwej Słowianom”.
Co działo się dalej ze słowiańskim niewolnikiem? Można by uznać, że czekało go całkiem dobre życie, o ile udało mu się uniknąć utraty „klejnotów” lub za nimi nie tęsknił… Zapiski kronikarzy arabskich pełne są relacji o Słowianach, którzy zaczynali w niewoli, ale na dworach kalifów doszli do znacznych pozycji.
Słowiańscy mężczyźni sprawdzali się w szeregach armii do tego stopnia, że kalifowie organizowali specjalne gwardie przyboczne złożone ze Słowian. Tak postąpił m.in. założyciel miasta Kair – kalif Al-Mu’izz. Jak wynika z przekazów kronikarskich, by lepiej rozumieć się ze swoimi słowiańskimi wojskowymi – nauczył się ich języka.
Do arabskiej wówczas Kordoby trafiali głównie niewolnicy ze słowiańszczyzny zachodniej, z obszaru dzisiejszych wschodnich Niemiec i Polski. Kalif Kordoby Abd ar-Rahman III (912–961) dysponował słowiańską gwardią osobistą liczącą aż 13 tys. żołnierzy! Wojowie zajmowali się m.in. pacyfikowaniem rozruchów plemion berberyjskich. Kalif celowo wybrał Słowian – nie tylko ze względu na ich bitność, ale również przez fakt, że byli z zewnątrz. Strzegli tronu przed zakusami ewentualnych rywali spośród miejscowej arystokracji. Większość wysokich stanowisk w armii i administracji kalifatu zajmowali Słowianie.
Władca miał jeszcze jeden powód, by sprzyjać przybyszom z północy. Niejaka Murchana – pod tym imieniem kryje się kochanka kalifa, która miała pochodzić ze słowiańszczyzny. Urodziła mu syna i późniejszego władcę Al-Hakama II. To właśnie on wysłał nad Wisłę swojego szpiega i handlarza – Ibrahima Ibn Jakuba, który dał nam pierwszą relację o państwie Mieszka.
Czytaj też: Żaden słowiański władca nie osiągnął przed nim tyle co on. Jego sława przetrwała 1000 lat
Bunt Saqaliba
Oczywiście życie w kajdanach nie zawsze było usiane różami. W arabskim królestwie Nekor w dzisiejszym Maroko na przełomie XI i X wieku – za czasów emira Said ibn Saleh – wybuchł tzw. bunt Saqaliba, czyli bunt Słowian.
Echo tamtych wydarzeń znalazło się na kartach tzw. „Księgi dróg i królestw”, XI-wiecznej kroniki, będącej swoistym przewodnikiem napisanym dla arabskich kupców. Jak donosi Al – Bakir – autor kroniki – rewoltę w Nekor wszczęli słowiańscy wojowie emira, którzy tworzyli jego gwardię przyboczną. Zażądali od niego przywilejów i wolności. Gdy spotkali się z odmową, sterroryzowali dwór, następnie uciekli z Nekor w góry Rif. Tam założyli własną osadę i wprowadzili swoje porządki – takie, jakie znali z ojczystego kraju, porośniętego gęstym borem.
Co stało się dalej? Prawdopodobnie emirowi udało się ostatecznie zdusić bunt, a rebelianci zostali ukarani śmiercią, podobnie jak ich sprzymierzeńcy z grona pałacowej opozycji, którzy rękami słowiańskich wojów próbowali zrzucić z tronu znienawidzonego władcę. Czy tak było, czy może słowiańska wieś istniała jeszcze wiele lat? Na to pytanie odpowiedź mogą dać tylko wykopaliska.
W 2016 roku poszukiwań słowiańskiej wioski w Maroko podjęli się polscy archeologowie. Na razie co prawda bez efektu, ale miejmy nadzieję, że wkrótce materialne pozostałości Qarjat as-Saqaliba – słowiańskiej warowni w Maroko – ujrzą światło dzienne.
Bibliografia:
- Beata Abdallah, Słowianie w oczach średniowiecznych pisarzy arabskich [w:] Wielokulturowość: postulat i praktyka, pod redakcją: Leszek Drong, Wojciech Kalaga, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2005.
- Jakub Belzyt, Wybrane źródła hebrajskie o ludach środkowowschodniej Europy w X-XIII w., „Scripta Historica”, 22/2017.
- Zofia Kowalska, Handel niewolnikami prowadzony przez Żydów w IX-XI wieku w Europie [w:] Niewolnictwo i niewolnicy w Europie od starożytności po czasy nowożytne, pod redakcją: Danuta Quirini-Popławska, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 1998.
- Urszula Lewicka-Rajewska, Arabskie opisanie Słowian: źródła do dziejów średniowiecznej kultury, Kraków: Polskie Towarzystwo Ludoznawcze 2004.
- Tadeusz Lewicki, Osadnictwo słowiańskie i niewolnicy słowiańscy w krajach muzułmańskich według średniowiecznych pisarzy arabskich, „Przegląd Historyczny” 43/1952.
- Jerzy Nalepa, Słowiańszczyzna północno-zachodnia. Podstawy jedności i jej rozpad, Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Poznań 1968.
- Andrzej Poppe, Handel niewolnikami na Rusi. „Słownik starożytności słowiańskich” 2/1, 1964. Ossolineum.
- Ignacy Schiper, Dzieje handlu żydowskiego na ziemiach polskich, Warszawa – Kraków: Centrala Związku Kupców 1937.
- Kacper Śledziński, Wojowie i grody. Słowiańskie Barbaricum, Libron 2008.
KOMENTARZE (13)
Deonimizacja czyli przyjęcie tutaj nazwy własnej ludów słowiańskich dla całej kategorii ludności – tutaj niewolnej, najpewniej zaczęło się w czasach gdy kaganat chazarski opanował tereny wschodnie – stepowe zasięgu osadnictwa słowiańskiego i zaczął masowo sprzedawać swoich nowych słowiańskich „poddanych”.
Ze względu na przyjęcie przez Chazarów judaizmu często mylono ich z żydami arabskimi (Chazarów nazywano czasami dla odróżnienia „ruskimi żydami”). Robić to samo, to jest eksploatować niewolniczo wschodnich Słowian „stepowych”, zaczęli również Rusowie i Waregowie.
Sporym rynkiem zbytu „towaru niewolniczego”, obok wymienionych w artykule głównie rynków krajów arabskich czy praskim w Czechach, były też kraje słowiańskie niezbyt nadające się do osadnictwa, tj. pokryte zwartymi, gęstymi lasami – stąd też i bardzo słabo zaludnione do nawet XII wieku; jak nasza domena Piastów, dalej Połabian ale i np. Karyntia, Serbia etc.
Tutaj po prostu byli potrzebni ludzie niewolni lub półniewolni, w znacznej liczbie do karczunku, lokowania miejscowości, budowy grodów itp.
By to szybko nastąpiło – to osiągnąć, znany był zwyczaj nieomal natychmiastowego „wżeniania” niewolników płci męskiej w lokalne społeczności – nawet ledwie po kilku miesiącach bycia niewolnikiem (stąd być może w takich językach jak nasz, słowo Słowianin nigdy nie zaczęło być tożsame z – oznaczać niewolnika).
Skąd brano pieniądze w ww. „państwach lesistych”, na zakup niewolników?
Ze sprzedaży innych niewolników w tym swoich „poddanych”?…
…jak to twierdzą niektórzy nazwijmy ich „krzykliwi” w tym względzie, nasi uczeni mężowie?
Nonsens oczywisty.
Po pierwsze nie tylko ich kupowano, ale i sami np. Polanie, Połabianie, Pomorzanie, wyprawiali się po nich głównie na wschód (być może Przemyśl był takim ich „magazynem” dla naszych Polan), a kroniki niemieckie mówią z kolei o uprowadzaniu znacznej ilości głównie Sasów, …też oczywista na wschód. I tak Bawarczycy, długie lata wielcy wrogowie i ciemiężcy Sasów, odsprzedawali m. in. nam, ich, saskich jeńców, „nadwyżki”. Wieleci zaś sprzedawali – również m. in. nam – Polakom, duże ilości jeńców z wojen wewnętrznych międzyplemiennych ale także (głównie?) Germanów (tak jeńców jak i zwykłych brańców) ofiar wypraw łupieżczych, oraz co ciekawe dużą liczbę obok Bałtów to i również Finów oraz, wyraźnie mniejszą, Danów.
Skąd brano pieniądze i zastępujące je „płacidła” (ciekawe były w Pradze – muślinowe chusteczki) na zakup u nas, czy na Pomorzu i Połabiu, niewolników?
Ano po pierwsze z łupienia sąsiadów i, jak twierdzi spora część zwłaszcza archeologów, z eksportu naprawdę ogromnych ilości ceramiki swego – połabskiego, pomorskiego i „wielkopolskiego” wyrobu, przeważnie na rynek skandynawski ale i wareski (archeolodzy znajdują te ogromne ilości pochodzące z tych czasów tejże ceramiki, w praktycznie całej Skandynawii i na terenach nadwołżańskich, naddniestrzański, naddnieprzańskich etc., w pozostałościach po obozowiskach Rusów i Waregów).
Wielu badaczy zauważa, w związku z powyższym, że w wiekach: druga połowa VIII, IX i do połowy X, momentami nawet większość tzw. słowiańskich niewolników, mogła stanowić ludność de facto nie słowiańskiego pochodzenia, lecz głównie germańskiego, „normańskiego” i bałtyjskiego.
P.S. A kastrowanie przez arabskich nabywców niewolników było na tyle powszechne, że dzisiaj trudno się doszukać słowiańskich (ale i germańskich) genów – typowych dla nas i Germanów haplogrup, w arabskich społeczeństwach.
Germanie to też Słowianie, Bałtowie to też Słowianie. Chazarowie to mieszanka prawdziwych Żydów z Turkami.
Nazwa „Słowianie” nie może pochodzić od niewolnika, bo byłoby to nielogiczne. Jeśli rozejrzymy się wokół znajdziemy nazwy własne użyte do nazywania pewnych produktów – np. adidasy czyli nazwa butów pochodzi od producenta (dostawcy) czyli firmy Adidas, podobnie z nazwą kola od Coca-cola i innymi jak dżip, karcher, walkman itp. itd. Dlatego logika wskazuje na to, że jeśli faktycznie te słowa byłyby ze sobą powiązane, to najpewniej towar (niewolnicy) został nazwany od swojego dostawcy, czyli Słowian, a nie lud od lokalnej nazwy towaru. To że Słowianie handlowali innymi Słowianami, to inna sprawa.
przecież w tekście jest to wszystko napisane. może przeczytaj jeszcze raz
„chodliwy towar” – jakże pogardliwe określenie przecież ludzi…
– i tutaj jest całe niebezpieczeństwo błędnych interpretacji. W takich określeniach.
Sprawa niewolników słowiańskich służy bowiem do deprecjacji słowiańszczyzny jako takiej w tym i tej dzisiejszej. Słowianie to bowiem tacy „od zawsze” nieporadni „murzyni” Europy których ciągle trzeba wychowywać i ciągle im pomagać, niosąc zdobycze cywilizacyjne np. na skrzydłach bombowców ,jak robili to Niemcy w 1939. …
Prymitywni i dzicy na których i obecna „cywilizowana” Europa zachodnia patrzy ciągle z nieukrywana pogardą. Byliśmy także (i jesteśmy?) skrajnymi dzikusami słowiańskimi we wczesnym średniowieczu – również wg zwłaszcza polskiego lewackiego pseudoliberalizmu (choć i np. Łysiakowi się to przydarzyło w „dziejach bajecznych”…), którego nieformalnym głównym ideologiem jest niewątpliwie O.Tokarczuk, ale i np. dla niemieckiego pangermanizmu… – jednym słowem teza o rzekomej naszej słowiańskiej odwiecznej prymitywności, niższości cywilizacyjnej, jest powszechnie wykorzystywana w tzw. polityce historycznej i obecnie. Służy zatem synonim Słowianin – niewolnik, jak najbardziej aktualnym celom politycznym.
Ktoś – któryś z historyków opublikował swoją pracę naukową w Wikipedii (no cóż jest to coraz częstsza praktyka i trzeba się z tym pogodzić) naprawdę znakomicie udowadniającą, że rzeczywiście słowo Słowianin zaczęło być synonimiczne dla niewolnik m. in. (ale nie tylko) z powodu znacznej i dominującej w całości, liczby słowiańskiego pochodzenia niewolników. Tylko, że z dziesiątek tysięcy robi się obecnie nawet ich miliony (i robią to niestety i znani historycy) twierdząc, że inne nacje, a zwłaszcza Germanie to nie, nie, to nigdy nie byli oni niewolnikami, właściwie to co najwyżej margines był…
No i to Słowianie sami siebie mieliby sprzedawać w niewolę – ich dzicy jak i oni władcy. No bo co mogliby tacy „prymitywi”, jak Słowianie ludzie, innego zaoferować? Mięso, skóry, łój, miód co najwyżej… – twierdzi prof. P. Urbańczyk. Ale za to, za ten miód i skóry, to te ogromne skarby srebrne siekańców to byśmy sobie przecież nie zafundowali, oj nie… Tylko sprzedając „samych siebie” mogliśmy się aż tak wzbogacić!
Dziwne, że archeolog nie zauważa, że cała Skandynawia zalana jest wyrobami ceramicznymi słowiańskiego pochodzenia… A w Czechach rzeczywiście żyjących z handlu niewolnikami, to takich skarbów srebrnych kompletnie nie ma! Co najwyżej pojedyncze! Archeolog Skandynawii zakochany w wikingach nie zauważa, że takie skarby w Skandynawii służyły za wyposażenie zmarłych „na tamten świat” (zawsze do nich dokładano nigdy z nich nic nie zabierano) i nie mogły one pochodzić z handlu niewolnikami, bo ten w krajach słowiańskich był monopolizowany przez władców plemiennych (to stąd brak licznych rozproszonych skarbów w Czechach – choć religijne zwyczaje fumeralne były podobne do naszych to ich ceramika nie robiła już takiej „furory” na zachodnich rynkach). Większość z fakt, dominującej na rynkach niewolników, grupy ludnościowej pochodzenia słowiańskiego, pochodziła z rejonów wschodnich Europy zdominowanych przez elity innych narodowości – skandynawskich Rusów, Chazarów etc. Nie łudźmy się, ze słabo zaludnionej bo gęsto zalesionej Polski, było ich „masakrycznie” – jak to mówi obecna młodzież w miejsce słowa „skrajnie” :), niewielu na rynkach arabskich.
Do tego naszego, polskiego, słowiańskiej odmiany „samobiczowania” niewolniczego, dochodzi jeszcze prymitywna kultura praska, rzekomo leżąca u podstaw naszego prymitywnego – po dzień dzisiejszy wg niektórych nawet nas charakteryzującego, bytu słowiańskiego. Prymitywizm zaś tej kultury i niektórych innych z tychże czasów, wg najnowszych ustaleń wynikał jedynie z ochłodzenia klimatu: „Silne susze w III w. i w pierwszej połowie VI w. były powodem spadku produkcji rolnej, a w konsekwencji okresów głodu. W VI w. wystąpiły okresy silnego ochłodzenia w rezultacie potężnych erupcji wulkanicznych w latach 536, 540 i 547, na które nakładało się przypadające w tym czasie minimum aktywności słońca. Rozpowszechniająca się w latach 541–543 epidemia dżumy, tzw. plaga justyniańska, i jej nawroty w następnych latach, miały dalsze konsekwencje demograficzne i gospodarcze.” (za M. Kowalski, Geografia średniowiecznej Słowiańszczyzny, 2019.). Jak zauważa F. Curta, w takich warunkach kryzysowych nikt nie będzie produkował pięknej ceramiki na kole garncarskim, bo nie będzie jej po prostu komu to sprzedać…
Wystarczyło jednak kilka dziesięcioleci gdzie wystąpiła „…poprawa i stabilizacja klimatu w połowie VII w. [która] sprzyjała budowie nowego ładu politycznego w Europie i rozwojowi osadnictwa na wcześniej wyludnionych terenach, w tym na obszarze Polski.”, by ta sama ludność produkować zaczęła i produkowała długie lata doskonałej jakości ceramikę rozchwytywaną zwłaszcza w bogatej Skandynawii…
Dziękuję za twój komentarz. Polecam ci książkę Artura Lalka pod tytułem Krótka historia świata- zabić bogów. Książka też oparta o źródła historyczne ale jest czymś więcej.
Czyli już w średniowieczu wiedzieli jak zrobić z kibolstwa ludzi cywilizowanych. Szkoda, że dzisiaj tego typu praktyki są nielegalne.
Co za pierdoły, mam uwierzyć że zdziesiątkowani słowianie przez małą grupę po dekadzie wzięli kilkadziesiąt tysięcy wojów i plądrowali Rzym?? Tak że 3 legiony jak zobaczyły wracających Słowian to się zesrali i nic nie zrobili. To nie biblia tu musi być logika której nie ma. Albo Krzywousty najechał Prusy, to nie byli słowianie, a germanie, którzy rodzimy lud wybili. Słowianie splądrowali danie w okresie jej szczytu zabierając ze sobą 2/3 ludności. Z całej tej historii można wywnioskować że nasi brali na niewolników franków, german, itd bo z tego artykułu można powiedzieć że cezar brał Chińczyków czy Indian na niewolników których nie podbili.
,,danie”?
A może przystawkę?
Jest mnóstwo zamieszania, którego niestety nie wyjaśniacie.
Słowo slave pochodzi od nazwy Słowian (nie na odwrót!) – i stało się to już po upadku Imperium Rzymskiego. Największa akcja niewolnictwa słowiańskiego przypada na X wiek – gdzie trzeba liczyć niewolników w setkach tysięcy (nie milionów!). Słowo to nie jest pochodzenia łacińskiego ale greckiego. To z greki przeszło do np. dzisiejszego angielskiego.
Potwierdzeniem jest włoskie „ciao” pochodzące od średniowiecznego włoskiego pożegnania „pozostaję Twoim niewolnikiem” (pozostaję Twoim Słowianinem) – w skrócie „sc’iao”. Słowo slave/sclave nie ma wpływu na nazwę Słowian gdyż jest ona dużo wcześniejsza.
Słowianie handlowali Słowianami – dlatego, że było wiele plemion które po prostu łupiły inne plemiona – jednym z takich byli … Polanie. Wyludnili oni znaczne obszary obecnej Polski.
Niestety jak zwykle nie dopracowujecie artykułu.
Jeśli już, to główni wrogowie Polan, najpierw Lubuszanie, później Wieleci.
„Czy sprzedanego w niewolę do Arabii czekał straszny los?” – albo to zwykła mizoginia, albo kobiet w tamte rejony, według tajnych źródeł autora sprzedano zaledwie garstkę, albo nie obraca się on na co dzień wśród pań i ich nie dostrzega, ale całą tę część artykułu poświęca wyłacznie mężczyznom, półgębkiem wspominając o nałożnicy jednego z władców. Autorze, jak nie chcesz wyjść na świeże powietrze, użyj wyszukiwarki, kobiety stanowią 50% ludności ziemi.
dokłądnie miałam te sama obserwacje. to samo jeden z komentarzy. faceci byli kastrowani wiec nie zachowaly sie geny. a co z kobietami? przeciez rodziły tam setki dzieci