W szczytowym okresie Jagiellonowie byli jedną z najświetniejszych dynastii Europy. Jej przedstawicielom przytrafiały się jednak wpadki, które ostatecznie doprowadziły ten potężny ród do ponurego końca. Czy hołd pruski był jedną z nich?
Chociaż cesarz wycofał poparcie dla zakonu, wielki mistrz parł do konfrontacji. Najwyraźniej uznał, że sojusz z Moskwą i Brandenburgią wystarczy do sukcesu. Car Wasyl III zobowiązał się do wsparcia finansowego Krzyżaków, tak by mogli dodatkowo wystawić 10 tysięcy piechoty i 2 tysiące jazdy.
Do tego Tatarzy ponownie zaczęli najeżdżać południowe Kresy, a Polacy ponieśli z ich rąk ciężką klęskę pod Sanokiem. Gdy jeszcze zmarł cesarz Maksymilian, a jego następca Karol V nie zamierzał honorować wcześniejszych układów z Polską, stało się jasne, że dojdzie do wojny z zakonem.
Propagandowa gra
Odwlekał ją jednak Zygmunt Stary. Król cały czas pamiętał, że Albrecht Hohenzollern był jego siostrzeńcem, i zignorował nawet decyzję Sejmu, by jak najszybciej zaatakować Krzyżaków. Pomocy Polsce odmówiła zaś Litwa, uznając, że zmuszenie lennika do posłuszeństwa jest wewnętrzną sprawą Korony. Zresztą ponownie wybuchła wojna z Moskwą i Wielkie Księstwo broniło swojej wschodniej granicy.
Ostatecznie nawet Zygmunt Stary nie mógł już odwlekać konfliktu z zakonem w nieskończoność, szczególnie że Albrecht Hohenzollern wysunął pretensje terytorialne pod adresem Polski. Zażądał zwrotu Pomorza i Warmii oraz wypłacenia odszkodowania za 50 lat polskiej okupacji (…).
Czytaj też: To małżeństwo zmieniło polską historię. Dlaczego Zygmunt Stary poślubił Bonę Sforzę?
Gąszcz legend
Wojna toczyła się ze zmiennym szczęściem, wprawdzie wojska koronne zdobyły Kwidzyn i Pasłęk, ale Krzyżacy opanowali Braniewo i Chojnice. Spustoszyli też Mazowsze i Wielkopolskę, a co gorsza, uzyskali poparcie papieża, który uznał, że polski król podniósł rękę na chrześcijański zakon rycerski.
Zygmunt Stary zignorował jednak opinię papieża i wojna trwała dalej. Brakowało większych bitew, a wyniki mniejszych starć nie miały wpływu na przebieg konfliktu. Krzyżacy zagrozili nawet Gdańskowi, ale nie mieli szans na zdobycie dobrze ufortyfikowanego miasta. Natomiast Olsztyn oparł się najeźdźcom dzięki zaangażowaniu administratora miejscowej kapituły Mikołaja Kopernika. Wbrew znanej legendzie astronom nie dowodził obroną ani nie fortyfikował miasta i zamku.
W kwietniu 1521 roku zawarto rozejm i ponownie Zygmunt Stary okazał się bardzo łaskawy dla krewniaka. Nie narzucił siostrzeńcowi obowiązku hołdu, a o wyniku sporu miał zadecydować sąd arbitrażowy. Nigdy jednak do niego nie doszło, były to bowiem czasy reformacji i wielkiego fermentu umysłowego w Europie.
Nowinki religijne głoszone przez Marcina Lutra były mile widziane przez niektórych książąt niemieckich, którzy dostrzegali w nich możliwość wzmocnienia własnych pozycji, a przy okazji napełnienia skarbu poprzez przeprowadzenie sekularyzacji, czyli likwidację zakonów i przejęcie majątków kościelnych (…).
Czytaj także: Jedna z największych pomyłek w polskiej historii. Dlaczego hołd pruski nie miał żadnego sensu?
Niewykorzystana szansa?
Albrecht Hohenzollern spotkał się z Lutrem i zbuntowany mnich wywarł na nim ogromne wrażenie, tym większe jednak, że nowej religii sprzyjał kuzyn wielkiego mistrza, elektor brandenburski. W tej sytuacji Albrecht doszedł do wniosku, że potrzebne są radykalne zmiany i zakon należy poddać sekularyzacji. Prusy miały zostać przekształcone w świeckie państwo, w którym on sam objąłby władzę książęcą. Oczywiście jako lennik Polski.
Zygmunt i jego doradcy nie mieli już ochoty na dalszą wojnę z zakonnikami, tym bardziej że latem 1524 roku południowe kresy państwa spustoszyli Tatarzy, a potem pojawiła się tam armia turecka. W Krakowie zdawano sobie też sprawę z faktu, że Albrecht jako protestancki władca straci poparcie cesarza i papieża, pozostając na łasce królów Polski.
Wprawdzie obradujący w Piotrkowie Sejm uchwalił usunięcie zakonu z Prus, ale nie zostało to zrealizowane. Potrzebne było bowiem do tego wezwanie pod broń pospolitego ruszenia, a król i Senat obawiali się, że wywoła to kolejne żądania szlachty wzmacniające jej pozycje.
W tej sytuacji posłowie krzyżaccy spotkali się w Krakowie z przychylnym przyjęciem i rokowania potoczyły się bardzo sprawnie. Na początku kwietnia 1525 roku podpisano porozumienie, na mocy którego Albrecht został pierwszym księciem „w Prusach”, a prawo dziedziczenia po nim otrzymali jego potomkowie lub rodzeni bracia. Wykluczono z sukcesji krewnych z linii elektorów Brandenburgii, dzięki czemu w razie wygaśnięcia linii pruskiej lenno miałoby być włączone do Polski.
10 kwietnia na krakowskim rynku odbył się uroczysty hołd Albrechta Hohenzollerna. Uznano to za wielki triumf Polski, chociaż po latach opinie badaczy są podzielone. Podkreśla się, że Zygmunt Stary nie wykorzystał szansy całkowitego zniszczenia państwa krzyżackiego nad Bałtykiem, przez co przyczynił się do późniejszych rozbiorów Polski (…).
Zygmunt Stary mógł uważać, że pozbył się raz na zawsze problemu na północy. Rok później odniósł kolejny sukces, gdy po śmierci ostatniego Piasta mazowieckiego Janusza III część Mazowsza będąca dotychczas lennem Korony została włączona w granice Polski. W ten sposób ostatecznie zakończyło się rozbicie dzielnicowe w naszym kraju, chociaż Śląsk i Pomorze Zachodnie pozostały poza jego granicami.
Król nieprzygotowany do rządzenia
Przyłączenie Mazowsza było triumfem polityki króla, jednak w tamtych miesiącach Zygmunt z niepokojem obserwował wydarzenia za południową granicą. Turcy szykowali się do wyprawy na Węgry, a wszystko wskazywało, że będzie to wojna, która może zadecydować o przyszłości ziem Korony św. Stefana.
Sytuacja na dworze w Budzie była bardzo trudna. Władysław Jagiellończyk zmarł w 1516 roku, a jego syn i następca Ludwik okazał się jeszcze gorszym królem niż ojciec. W chwili koronacji miał jednak zaledwie 10 lat, a jego opiekunowie bardziej zajmowali się swoimi interesami niż dobrem państwa. Szczególnie złowieszczą rolę odgrywał Jerzy Hohenzollern, brat ostatniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego. Pojawił się w Budzie jeszcze za życia Władysława i całkowicie zawładnął starzejącym się królem.
W rzeczywistości dbał tylko o sprawy Hohenzollernów i Habsburgów, podobnie zresztą pozostali dwaj członkowie rady regencyjnej. Wspólnie też pozbawili wpływów Jana Zápolyę, uchodzącego za zajadłego wroga cesarza.
Regenci w fatalny sposób pokierowali wychowaniem młodego Ludwika, który wyrastał na człowieka niezdolnego do sprawowania władzy. Całkowicie zaniedbano jego naukę, a w zamian zezwalano mu niemal na wszystko.
W efekcie chłopak zajmował się głównie niezbyt wybrednymi rozrywkami i w ogóle nie myślał o odpowiedzialności związanej ze swoim królewskim majestatem.
Tymczasem nad Węgrami po raz kolejny zawisło niebezpieczeństwo tureckie. Regenci zachowywali się jednak w taki sposób, jakby świadomie chcieli doprowadzić do katastrofy. W 1516 roku zawarto roczny rozejm z sułtanem, po czym odmówiono jego przedłużenia. Swoją rolę odgrywała też dyplomacja papieska, obiecująca zwołanie krucjaty i wspólną walkę państw chrześcijańskich z Półksiężycem (…).
Czytaj także: Janczarzy. Elita osmańskiej armii, przed którą drżała połowa Europy
Widmo katastrofy
Gdy w 1521 roku Turcy ruszyli do ataku, to kłótnie i spory podczas obrad Sejmu węgierskiego uniemożliwiły podjęcie skutecznej obrony. Wprawdzie wreszcie rozpoczęto zwoływanie pospolitego ruszenia, ale nie przeszkodziło to Turkom w zdobyciu Belgradu. Twierdza ta była najważniejszym elementem obrony państwa od południa i jej opanowanie przez Osmanów wywołało ogromne wrażenie.
Ludwik jednak niczym się nie przejmował i bardziej interesował go ślub z Marią Habsburżanką niż bezpieczeństwo kraju. Przysłani przez kanclerza Szydłowieckiego posłowie stwierdzili dosadnie, że „im król dalej rośnie w lata, tym bardziej głupieje” (…).
Chociaż sułtan szykował się do kolejnego najazdu, Sejm węgierski nie potrafił zmusić władcy do działania. W tej sytuacji wielu poddanych Ludwika przechodziło pod sztandary Zápolyi, widząc w wojewodzie Siedmiogrodu ostatnią nadzieję na ocalenie państwa. A magnat nie zamierzał ginąć za przegraną sprawę, ponieważ doskonale wiedział, że wojna z Turcją pod przywództwem Ludwika zakończy się katastrofą.
Pod koniec kwietnia 1526 roku sułtan Sulejman Wspaniały opuścił wraz z armią Stambuł. Prowadził ze sobą około 80 tysięcy ludzi, a papież odmówił Węgrom pomocy finansowej, uznając, że groźniejszym wrogiem jest Marcin Luter. Z kolei cesarza i króla Francji bardziej interesowały wzajemne wojny i rozgrywki niż walka z niewiernymi. Tylko Zygmunt Stary przysłał 1,5 tysiąca ludzi na pomoc bratankowi.
Tragedia pod Mohaczem
Nawet w chwili śmiertelnego zagrożenia Ludwik nie zmienił obyczajów i zadziwiał swoją beztroską. Niby ogłosił zwołanie pospolitego ruszenia, ale chętnych do walki było niewielu.
Problemem była też osoba naczelnego wodza, gdyż król i jego doradcy za wszelką cenę nie chcieli się zgodzić, by został nim Zápolya. Nie miało znaczenia, że jako jedyny dysponował doświadczeniem, ważniejsza okazała się niechęć do magnata. Zignorowano też prośbę wojewody, by powstrzymać się z wydawaniem Turkom walnej bitwy aż do jego przybycia. W tej sytuacji magnat postanowił poczekać na rozwój wypadków.
Do decydującego starcia doszło 29 sierpnia 1526 roku pod Mohaczem. Węgrzy mieli zaledwie niespełna 30 tysięcy ludzi (pod rozkazami Zápolyi znajdowało się ich znacznie więcej) i byli z góry skazani na klęskę. Turcy nie tylko przewyższali ich prawie trzykrotnie liczbą, ale mieli też dwa razy więcej armat.
Nic zatem dziwnego, że bitwa trwała zaledwie półtorej godziny i zakończyła się pogromem wojsk królewskich. Sam król przepadł bez wieści, a o jego postępowaniu podczas bitwy zachowały się sprzeczne relacje. Jedni opowiadali, że rzucił się ze swoją gwardią do ataku na janczarów, podobnie jak przed laty jego stryjeczny dziadek pod Warną. Inni natomiast twierdzili, że zemdlał ze strachu na sam widok atakujących Turków.
Podobno jednak, gdy klęska stała się oczywista, to w otoczeniu kilku magnatów ruszył w kierunku Budy. Nikt go już potem żywego nie widział, a jego ciało znaleziono dopiero po kilku tygodniach. 20-letni władca utonął w bagnistym potoku, przygnieciony przez swojego konia. Nie wiadomo jednak, czy ktoś mu nie pomógł rozstać się z tym światem, gdyż kandydatów do sukcesji nie brakowało, a bezpotomna śmierć władcy była wielu osobom na rękę. Jedno natomiast było pewne: był to koniec panowania Jagiellonów nie tylko na Węgrzech, ale także w Czechach…
Źródło:
Tekst stanowi fragment najnowszej książki Sławomira Kopra „Jagiellonowie. Złoty wiek”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.
KOMENTARZE (5)
Zygmunt Stary niestety nie był takim władcą jak jego ojciec Kazimierz Jagiellończyk, który po wojnie z Krzyżakami w latach 1454-1466 odzyskał Pomorze, ziemię Chełmińską, Warmię i Powiśle.A także przyłączył Małopolski Oświęcim i Zator lata 1454-56/ 1456-94, włączone do Śląska w 1178 roku. Gdyby Zygmunt Stary rozprawił się z Krzyżakami ostatecznie i przyłączył Prusy do Korony historia Polski potoczyły by się zupełnie inaczej. Następnym gwoździem do trumny Korony była bowiem Unia Lubelska w 1569 roku, zawarta głównie w interesie Litwy przez Zygmunta Augusta. To od 1569 roku Korona dorobił się granicy z Moskwą, Turcją, Tatarami, której do tej pory nie miała. Także wojny Kozackie to efekt Unii Lubelskiej, podobnie jak brak aktywności w odzyskiwaniu ziem na Śląsku i Pomorzu Zachodnim. Ostatnie ziemie na zachodzie włączono do Korony w 1494 roku i ten stan nie zmienił się do rozbiorów w latach 1772-1795.
Co do Zygmunta Starego pełna zgoda. Niezmierne beztalencie. Natomiast unia lubelska była w tamtym czasie już koniecznością, gdyż Korona była zbyt mocno związana z Litwą, żeby ją ot tak porzucić. Widzieli to już egzekucjoniści, którzy na Sejmie egzekucyjnym wysuwali pretensje wobec Litwy, ale zarazem parli do unii, będąc świadomymi obopólnych korzyści wynikających z tak ścisłej wspólnoty. Pozdrawiam.
Prusy postawiły nie tyle na nową religię, co na nową mentalność. Jako Zakon Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie składali śluby Maryi, która przez protestantów jest traktowana jako mniej ważna od apostołów. Przejście na protestantyzm to wyraz totalnej niewiary w swoją tradycję w ich przypadku.
W Rzeczpospolitej ich mistrz nie był uznawany za heretyka, bo w okresie Złotego Wieku połowa posłów na Sejm Korony czy Litwy była wyznania innego niż katolickie. Ten stan trwał do czasu Wazów, najgorszej chyba dynastii w dziejach Rzeczypospolitej, która trwoniła dokonania wielkich wodzów i zwycięstwa husarii.
Wazowie bardziej dbali o interesy Rzymu niż Krakowa, czy Wilna i przez swoją politykę religijną stracili zdolnych i pracowitych protestantów, dzielnych prawosławnych kozaków oraz wiernych muzułmańskich spolszczonych Tatarów.
Wracając do Albrechta Hohenzollerna dziwne jest, że bracia zakonni pozwolili swojemu przywódcy na taki ruch.
Wniosek z tego, że albo byli cynikami, albo dotarły do nich argumenty Lutra i wlały w nich niezwykłą witalność, która pozwoliła im zbudować zupełnie nowy i niezwykle silny organizm państwowy nie dbając o swoją historię i pochodzenie.
To upadłe księstwo niemieckie po nawróceniu na nową religię oparło się atakom katolickiego cesarza Niemiec, który rządził I Rzeszą, wybiło się na niezależność od potężnej Rzeczypospolitej a po latach najpierw pokonało katolickich konkurentów, potem podbiło katolicką już wtedy Rzeczypospolitą, by po czasie zawładnąć całymi Niemcami.
Dopiero nadejście Hitlera, katolika z katolickiej Austrii, wspartego przez katolicką Bawarię przełamało dominację protestantyzmu w tym kraju. Czy to mu wyszło na dobre raczej nie podlega dyskusji.
Wojtku nie neguję twoich przemyśleń, jednakże w mojej ocenie to wspomniane błędy królów Polski doprowadziły do wzrostu znaczenia Prus. Trzeba był Prusy zlikwidować i wchłonąć do Korony. Kwestie religijne są wtórne wobec gospodarczych i kulturowych, nie neguję oczywiście ich rzutowania na ww. ale nie są pierwszorzędne. Z perspektywy czasu uważam, że to właśnie nieudolność Jagiellonów przyczyniła się do późniejszych klęsk i upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nadmierne uprzywilejowanie szlachty nie pomogło.
Katolicy niemieccy nie poparli Hitlera tylko protestanci głównie na północy Niemiec.