Wład Palownik, pierwowzór słynnego hrabiego Draculi, jest znany przede wszystkim ze względu na przykry zwyczaj nabijania ludzi na pal z byle powodu. Okazuje się jednak, że prawda na jego temat nie jest taka prosta, bo po pierwsze władca miał powody, a po drugie – działał zgodnie z prawem!
Wład Țepeș, syn Włada Diabła, był zdolnym strategiem i bezwzględnym politykiem. Kraina, którą rządził, leżała na styku walczących mocarstw: między Imperium Osmańskim, Węgrami i Polską, miał więc niełatwe zadanie. Musiał jednocześnie utrzymywać dobre kontakty z Turkami, jak chrześcijanami, co w praktyce okazało się niemożliwe.
Panowanie nad tak niespokojnymi ziemiami wymagało od przedstawicieli dynastii Basarabów nie lada zręczności, a także – niejednokrotnie – odrobiny terroru. Dziś kojarzymy zatem Țepeșa głównie z postacią najsłynniejszego wampira w dziejach: Draculi. Wyobrażamy go sobie w postaci zła wcielonego, otoczonego lasem nabitych na pale ciał. Ale czy faktycznie był aż tak zły?
Trudny powrót do domu
Biorąc pod uwagę sytuację polityczną, w której znalazł się Wład Drakula (Drăculea – tak również go bowiem nazywano) po objęciu władzy na Wołoszczyźnie w 1456 roku, nietrudno się domyślić, że wielu ludzi pragnęło jego śmierci – lub chociażby wygnania. On sam także świetnie zdawał sobie z tego sprawę i dlatego z początku bardzo ostrożnie stawiał kroki. Musiał jednak zdecydować się na jakieś sojusze.
Ostatecznie złożył przysięgę wierności królowi Władysławowi Pogrobowcowi, zobowiązując się tym samym bronić Sasów przed najazdami oraz pozwalając na handel bez podatków. W zamian otrzymał prawo azylu w razie najazdu tureckiego. Dosłownie cztery dni później zjawiła się delegacja z Turcji, domagając się uiszczenia trybutu w zamian za utrzymanie dotychczasowego rozejmu!
Pokojowo nastawiony Murad II zmarł kilka lat wcześniej, a jego następcą został nierozważny i słabo wykształcony Mehmed II, bezlitośnie atakujący chrześcijan. Postawiony przed żądaniem haraczu Wład postanowił zaprzestać pokojowych kontaktów z Turkami, jednocześnie zwiększając swoje przychody przez nieco bardziej agresywną politykę handlową z Sasami z Braszowa i Sybina. Ci ostatni nie respektowali jednak nowych przepisów (wprowadzonych po porozumieniu z Pogrobowcem), za co wkrótce spotkała ich dotkliwa kara…
Według niektórych doniesień rozwścieczony brakiem respektu ze strony Sasów, wołoski książę postanowił dać im nauczkę. Na jego rozkaz cała grupa saskich kupców została schwytana, pozbawiona majątku, a następnie nabita na pale. Zgodnie z tymi samymi źródłami, Wład miał później zabić jeszcze około 300 osób z Braszowa i Barsy, część nabijając na pale, a resztą paląc na stosach. I choć właśnie wtedy narodziła się jego mroczna legenda, nie zdołał osiągnąć swojego celu.
Po tym drastycznym pokazie siły pozycja Włada bynajmniej się nie umocniła. Czyhający na wołoski tron kandydaci ze strony Macieja Korwina aż się palili do obalenia Palownika. Co więcej, zakazy handlowe rozwścieczyły licznych szlachciców – również na dworze samego Drakuli. Ten musiał więc działać.
Jak wspomina ateński historyk Laonikos Chalkokondyles, niezadowolony z takiego obrotu spraw władca miał kolejno wytracić rodziny bojarów, którzy wcześniej brali udział w przewrotach, by zabezpieczyć się przed potencjalnymi zdrajcami. Wszystkich oczywiście kazał powbijać na pale. Chalkokondyles donosi o około 20 tysiącach zabitych. Ale skąd w ogóle pomysł na taką bestialską formę egzekucji?
Nic nadzwyczajnego
Jak pisze specjalista w dziedzinie średniowiecznego prawa, Radu Constantinescu, kary stosowane przez Włada Palownika – choć z dzisiejszej perspektywy wydają się bezsensownie okrutne – były w tamtym czasie jak najbardziej adekwatne do przewinień. Książę nie wymyślił tego sposobu pozbywania się wrogów: posiłkował się głównie przepisami samych transylwańskich Sasów, a także innymi kodeksami: „Szwabskim Zwierciadłem”, prawem magdeburskim, prawem górniczym z Iglau i prawem norymberskim.
W „wykonaniu” Włada nabijanie na pal było jedynie wariacją na temat stosowanej na Zachodzie za podobne zbrodnie kary łamania kołem, spalenia na stosie czy utopienia. Tak surowe konsekwencje czekały nieuczciwych kupców i ich poręczycieli, a także podpalaczy, trucicieli, czarowników, krzywoprzysięzców, cudzołożników, ojcobójców i mnichów żebraczych, którzy wykorzystywali do swojej pracy zwierzęta pociągowe lub wozy.
I dlatego – zgodnie z prawodawstwem – księży również można było niejednokrotnie ujrzeć, ponawlekanych na pale w pobliżu siedziby Włada. Według pamfletu wydanego w 1463 roku Dracula własnymi rękami nabił na zaostrzony słup mnicha, który ośmielił się krytykować jego postępowanie podczas czystki. Mało tego, dla pechowego duchownego przewidział wyjątkową formę kary, „nadziewając” go do góry nogami.
Jest bardzo prawdopodobne, że Dracula wykorzystywał palowanie również jako metodę odstraszania wrogów. Kiedy w 1462 roku armia sułtana wkroczyła do Wołoszczyzny, żołnierze mieli ujrzeć – jak opisywał Chalkokondyles:
[…] tłum wbitych na pale, które ciągnęły się pasem o długości siedemnastu stadiów (3 km) i szerokości ponad siedmiu stadiów (ponad 1 km). […] cesarz, porażony zdumieniem, rzekł jeno, iż nie mógł odebrać kraju mężowi, który do takich rzeczy był zdolny i w tak nadzwyczajny sposób władzy swojej i swoich poddanych używać potrafił.
Co ciekawe, taka metoda psychologicznego terroryzowania społeczeństwa i wytracania całych rodzin podczas zmian na tronach stała się później bardzo popularna – w XVI wieku w Mołdawii i na Wołoszczyźnie pozbywano się w ten sposób politycznych przeciwników, a liczbę ofiar szacuje się na setki – i to przy każdym przewrocie. Drakula wobec tych danych mógłby jedynie spłonąć rumieńcem… A jednak, to właśnie on jako „Palownik” przeszedł do historii.
Bibliografia:
- Aandrescu, St., Vlad the Impaler (Dracula), The Romanian Cultural Foundation Publishing House, Bukareszt, 1999.
- Cazacu, M., Dracula. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 2018.
- Demel, J., Historia Rumunii, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków, 1970.
- Rajman, J., Encyklopedia średniowiecza, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków, 2006.
KOMENTARZE (1)
W Rumunii Palownik nie jest tak popularny. Raczej wstydzą się tego że ich bohater jest wampirem. W Szigiezuarze jedynie można zwiedzać bardzo ładne miasto i zupę pomidorową spróbować jako zupę wampira (serio :)