Dwie dekady po śmierci Chrobrego wciąż żywe były opowieści o jego wielkich wojennych zdobyczach. O triumfalnych wjazdach do Pragi i Kijowa oraz o wieloletnich bojach z Cesarstwem, zakończonych zdobyciem cennych pogranicznych prowincji. Poza wspomnieniami Polakom niewiele jednak zostało. Sny o nowym słowiańskim mocarstwie rozwiały się niemal z dnia na dzień. A samo istnienie państwa polskiego szybko stanęło pod znakiem zapytania.
W 1025 roku konający Bolesław niezmiennie budził postrach wśród sąsiadów i wrogów. Nikt jednak, przynajmniej poza polskimi granicami, nie szlochał na wieść o jego zgonie. Pierwszy piastowski król słynął z zapalczywości i z chorobliwej ambicji. Podnosił miecz przeciwko wszystkim ościennym ludom. Zapracował na nienawiść u Rusinów, teutonów, Czechów, Węgrów, Prusów i Pomorzan. Nawet najwybitniejszy następca nie byłby w stanie przeciwstawić się tylu wrogom, tylko czekającym na okazję do pomsty. A już na pewno nie był w stanie zrobić tego Mieszko II Lambert.
Ulegając jednoczesnemu atakowi ze strony ciągnących od wschodu wikińskich armii i atakujących z zachodu wojsk cesarza, był zmuszony porzucić tron i salwować się ucieczką. Schwytany za czeską granicą, znalazł się na łasce tamtejszego księcia Ołdrzycha. Gospodarz nie okazał się ani wyrozumiały, ani miłosierny. Polskiego króla wtrącono do lochu i poddano najbardziej hańbiącym torturom. Został wykastrowany poprzez zmiażdżenie genitaliów rzemieniami. Później zdołał wprawdzie wrócić do kraju, ale rządził już tylko częścią Polski, zresztą na łasce cesarza. Zmarł względnie młodo, w roku 1034, w niewyjaśnionych okolicznościach. Krakowska kronika Trzaski daje podstawy, by podejrzewać, że popełnił samobójstwo.
Wykastrowany syn, przepędzony wnuk
Po Mieszku władzę objął ledwie osiemnastoletni młokos, Kazimierz. Państwo trzeszczało już w szwach, chłopak nie miał za grosz posłuchu. Wojownicy, kiedyś tuczący się u boku wojowniczego Bolesława, zapewniającego im łupy i dającego ciągłe okazje do zdobycia chwały, byli zdemoralizowani i podburzeni. Możnowładcy, gwarantujący spokój w prowincjach, coraz głośniej rozprawiali o buncie. Także prosta ludność, świadoma, że ucisk państwa zelżał, otwarcie zmierzała do rewolty, ostrząc sobie zęby zwłaszcza na majątki kościelne i już bez obaw wracając do pogańskiej wiary przodków…
Dokładny przebieg zdarzeń nie daje się odtworzyć. Wiemy tylko, że przeciwko księciu wybuchła zmasowana rebelia. I że pod naciskiem już nawet nie zewnętrznych wrogów, ale własnych poddanych Kazimierz był zmuszony uciekać z kraju. Monarcha opuścił ojcowiznę najpewniej w roku 1037 – po przygnębiająco krótkim, trzyletnim panowaniu, spędzonym w ciągłej defensywie, na obronie coraz mniej licznych bastionów swojej władzy. Za granicą, na Węgrzech, został uwięziony, ale przynajmniej nie podzielił losu ojca i nie stracił najcenniejszych klejnotów rodowych.
Po paru miesiącach wyszedł zresztą na wolność i przedarł się do Niemiec. Tam tułał się z miejsca na miejsce, szukając zbrojnego i pieniężnego wsparcia, zwłaszcza u wpływowych krewniaków swojej matki, Rychezy. Liczył, że zdoła odbić swoje państwo. Tyle tylko, że żadnego państwa już wtedy nie było.
Jeźdźcy Apokalipsy
Wrogowie nie zamierzali czekać i się namyślać. Mając przed sobą niebronioną granicę i otwartą drogę do grodów pełnych potencjalnej zdobyczy, natychmiast zaczęli zbierać wojska. Ataki nadchodziły zewsząd, najpotężniejszy wyprowadzili jednak Czesi.
Książę Pragi, młody, żądny sławy i złota Brzetysław, zebrał ogromną armię. Rozpuścił wici po swym księstwie, ponoć grożąc szubienicą każdemu wojownikowi, który nie stawi się w miejscu zbiórki. Ten zabieg nie był chyba zresztą konieczny. Chętnych, by obławiać się na truchle pozbawionego władcy państwa nie brakowało.
„Tak jak niezmierna burza szaleje, sroży się, wszystko zwala, tak Brzetysław wsie rzeziami, rabunkami, pożarami pustoszył, obronne miejsca siłą zdobywał. Miasta ogniem palił, aż do gruntu niszczył” – relacjonował czeski kronikarz, Kosmas.
Złupiono Kraków, a następnie Poznań, Ostrów Lednicki… W Gnieźnie – symbolicznym centrum władzy książęcej – najeźdźcy zdemolowali katedrę, zburzyli ołtarz i ukradli relikwie świętego Wojciecha. Podobno łupów było tak wiele, że potrzeba było stu wozów, by wywieźć „wszystek skarb Polski”. A za wozami szła ciągnąca się bez końca kolumna jeńców „z rękoma skrępowanymi żelaznymi pętami i szyjami zakutymi w obręcze”. Łącznie liczba ludności mogła się skurczyć nawet nie o dziesiątki, ale wręcz setki tysięcy. Napastnicy ogołocili kraj też ze zboża, z tysięcy sztuk bydła i trzody. Szerzyła się plaga głodu…
Do najazdu doszło w roku 1038. Była to katastrofa, z którą nie mogą się równać ani potop szwedzki, ani nawet druga wojna światowa. Wszystkie niemal główne ośrodki władzy leżały w gruzach. Pałace spalono, skarbce splądrowano, ludność albo czekał los niewolników, albo rozpierzchła się po lasach.
Legowiska dzikich zwierząt
Dziejopisarz Gall Anonim podkreślał, że polskie miasta „tak długo pozostawały w opuszczeniu”, że dzikie zwierzęta zdążyły założyć legowiska wśród rumowisk dawnych katedr i kościołów. Na dobrą sprawę nie było już żadnej Polski, a tylko zgliszcza, skłócone księstewka zarządzane przez dawnych urzędników, zrewoltowane wsie i zarośnięte trakty…
Dzieła zniszczenia dokonano chyba jeszcze zanim Kazimierz odzyskał wolność. Kolejne miesiące musiały minąć, nim ten zdołał zebrać pięciuset niemieckich rycerzy i na czele tego oddział ruszyć z powrotem do domu. Dawną polską granicę obalony książę przekroczył ponownie dopiero w roku 1039. Widok, który zastał, musiał być wstrząsający. Dawne ośrodki władzy zupełnie nie nadawały się do zamieszkania. Cała Wielkopolska stała się pogorzeliskiem. Książę był zmuszony zatrzymać się nie w Poznaniu, z którego rządzili jego ojciec i dziadek, ale aż w Krakowie i to tam ulokować nową stolicę.
Z wielką determinacją zaczął na nowo zajmować ziemie, podporządkowywać sobie krnąbrnych wielmożów, łamać karki rebeliom i zaprowadzać porządki. Odtworzył zalążek kraju. Po czym natrafił na zwarty opór z zupełnie niespodziewanej strony. O tym jednak – w kolejnym artykule. Oraz w książce „Ciekawostek historycznych” pt. Polskie triumfy. 50 chwalebnych bitew Polaków.
Wybrana bibliografia:
- Bieniak J., Państwo Miecława. Studium analityczne, PWN, Warszawa 2010.
- Dróżdż K., Kazimierz Odnowiciel. Polska w okresie upadku i odbudowy, Templum, Wodzisław Śląski 2009.
- Kętrzyński S., Kazimierz Odnowiciel 1034–1058, [w:] Tegoż, Polska X–XI wieku, PWN, Warszawa 1961.
KOMENTARZE (11)
Czytajac artykuł wyłapuje w nim mieszankę fikcji z półprawdami i automatycznie wpadam na trop kim jest autor tekstu z imienia i nazwiska… Panie Janicki, nie mam nic do Pana ale treść artykułu bardziej pasuje do scenariusza serialu kręconego przez niskobudżetowowa wytwórnię indyjsko- amerykańska z elementami kina s-f. Co nie wiadomo to sam Pan sobie dodaje aby się zgadzało. Za sto lat ktoś przeczyta Pana treści, jakiś początkujący entuzjasta historii i pomysli że żył pan w okresie o którym Pan pisze.
Panie Piotrze, ostatnie zdanie uznam za komplement :). Co zaś do pańskiej krytyki: proszę podzielić się konkretnymi uwagami. Które informacje i szczegóły wzbudziły Pana wątpliwości? Które uważa Pan za błędne lub przesadzone?
Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem literackiej szkoły pisania o historii. Szkoły która ma zresztą u nas głębokie tradycje, bo już najwięksi badacze epoki Piastów z przełomu XIX i XX wieku byli zdania, że trzeba pisać tak, by działać na emocje i przybliżać odbiorcę do omawianych realiów. To podejście wcale jednak nie oznacza konfabulacji.
Panie redaktorze, nie ukrywam że troszkę irytował mnie Pana styl twórczy ale po pańskim poście zaczynam rozumieć głębszy sens. Zgadzam się że trzeba przyblizać, zwłaszcza młodszemu spoleczenstwu tematykę więc to i tak wychodzi na plus. Ma Pan pełne prawo do takiego redagowania gdzie dodaje sie formę rozrywkową do „suchych faktów” więc moje uwagi pozostawię dla siebie. Pozdrawiam
Georg Bidwell pisał o historii Anglii i Wlk Brytanii. Polecam. Tam też zastosowany został beletrystyczny styl.
Przy skromnych źródłach może to powodować niestety uprawianie fantastyki przez historyków. Wystarczyło 70 lat a Gross, Engelking, Grabowski i spółka udowadniają, że to Polacy wymordowali 2/3 żydów w czasie II wojny światowej.
W Polsce sprzedają się tylko książki historyczne o damach? Pewnie literaturę kupują już tylko nauczycielki historii… potem zapominając, że same historii powinny uczyć i powieścić, a nie nauczać…
Kolejny proniemiecki historyk ,który znieksztaca nasz dzieje. Dziki 500 set rycerzom niemieckim ,udało sie odrestaurować Polske.Wielka bzdura i klamstwo. %00 kawalerów to oznacza na każdego 2000 wojów i do tego służba , czyli Kazimierz Odnowiciel wtargnął z ponad milionem ludzi. By wykarmic taka mase ludzka i koni, wołów ,kraj jeszcze był zasobny. nigdy Niemiec na nasze ziemie nie przychodził w celach humanitarnych tylko grabieżcych,. Taka masa wojska żądna krwi ,łupów i niewolnika przeraziła Bezpryma i dlatego oddał insygnia cesarskie po ojcu Bolesławie.
Z czystej ciekawości – skąd te proporcje? Proszę podać jakiekolwiek weryfikowalne źródło /źródła. 2000 zbrojnych tworzących poczet + służba na jednego rycerza? Milionowa armia wkracza w granice Polski? Kurde, pomijając tak trywialne kwestie jak aprowizacja, transport, Kazimierz mógł wtedy przeoczyć się teutońskim walcem przez subkontynent i zatrzymać dopiero na chińskim wybrzeżu! Gupi był:(
Niemiec, Polak, narodowe waśnie…. – w tamtych czasach nie istniało pojęcie „narodu”, ani „nacji”. Byli tylko poddani i panujący. Pan Jarosław najwyraźniej daje się ponieść teoriom spiskowym…..
Co było przyczyną tak wielkiej – co słusznie podkreśla autor artykułu, katastrofy?
Ano Brzetysław przyszedł po prostu „na gotowe”…
Prof. S. Rosik jest tym z wybitnych mediewistów polskich, którzy sprzeciwiają się marginalizacji niszczycielskiego znaczenia reakcji pogańskiej poprzedzającej najazd Brzetysława. Jest oponentem wobec stawiających tezy „dialektycznej” o ekonomicznych, jako głównych, przyczynach buntu poddanych Kazimierza.
Dlaczego ta „ekonomiczna dialektyka” jest tutaj nieprawdziwa?
A choćby z tego powodu, że nie ma takiego analogicznego przykładu w tamtych średniowiecznych czasach, tak wielkich ruchów jak tzw. reakcje pogańskie. W przypadku np. niewątpliwie wybuchłych z ekonomicznych przyczyn, buntów chłopskich – choć fakt i te bunty obok ekonomicznego, miały zawsze i watek religijny (np. reformacyjny); ich zakres, zasięg nigdy jednak nie były tak szeroko „rozciągnięte” na różne warstwy społeczności jak w przypadku typowych „rekcji pogańskich”.
S. Rosik już w 2007r. w opozycji do wyznawców „konieczności dziejowych”, zauważał że:
„Nawroty pogaństwa stanowiły chorobę „wieku dziecięcego”…” „Widać zatem, że opór przeciw nowym porządkom religijnym musiał być duży.” „Tak zwane reakcje pogańskie mogły też doprowadzać do długotrwałej likwidacji chrześcijaństwa i UPADKU ZWIĄZANEJ Z NIĄ WŁADZY KSIĄŻĘCEJ, czego przykładem jest reakcja pogańska u połabskich Obodrzyców w 1066 r. [podobnie „o mało co” i by było z naszym Kazimierzem – całą piastowską dynastią]” – co całkowicie nie przeszkadzało jednak tworzeniu się tam – na Połabiu, zrębów feudalizmu. Reakcje pogańskie nie były więc ruchami o silnie zaznaczonym anty-feudalizmie.
„Okrucieństwa reakcji pogańskich były najbardziej bolesnym etapem przywracania starego porządku.”
Np. wg Helmolda (XII w.): „…w mieście Starogardzie mieszkało bardzo wielu chrześcijan. Sześćdziesięciu kapłanów wystawiono na urągowisko, resztę zaś POZABIJANO JAK BYDŁO.” (…)
…………………….
Rozumiem, że ze względu na ilość miejsca autor nie wspomniał słowem o Bolesławie Zapomnianym lub Okrutnym, panującym w opisywanym okresie. Postać ta sama w sobie jest „ciekawostką historyczną”. Wzmiankują ją zarówno źródła z epoki jak i kronikarze nieco późniejsi. W swojej książce „Drapieżny ród Piastów” (Wydawnictwo Literackie 2018) powraca do tego wątku szerzej Sławomir Leśniewski w rozdziale „Przeklęty na wieki”.