Wojna już się skończyła, ale w Białym Domu tylko pozornie zapanował spokój. Schorowany i częściowo sparaliżowany prezydent nie był w stanie podejmować nawet najprostszych decyzji. Bezkrólewie skrzętnie tuszowano. Tak jak fakt, że przez szereg tygodni państwem rządziła Pierwsza Dama - Edith Wilson.
Edith Wilson, druga żona Woodrowa Wilsona, zawsze interesowała się pracą męża. Jeszcze zanim się pobrali, prezydent wysyłał jej często ważne dokumenty państwowe, wyjaśniając podejmowane przez siebie decyzje. Po ślubie, który wzięli w 1915 roku, państwo Wilson stali się praktycznie nierozłączni. Dzięki zaufaniu, którym obdarzał ją małżonek, Edith stała się wkrótce jedną z najważniejszych osób w Białym Domu.
Wpływ Pierwszej Damy był tak znaczny, że gdy pod koniec 1919 roku prezydent nagle zachorował i przestał pojawiać się publicznie, podejrzewano, że w istocie to ona trzyma stery państwa. Nie dowierzano uspokajającym komunikatom lekarza, że Wilson ma się dobrze i wkrótce wróci do zdrowia. „Nie mamy już prezydenta. Mamy kobiece rządy” – powiedział w końcu jeden z senatorów. Czy rzeczywiście tak było?
Utajniony kryzys
Zaniepokojeni senatorowie rzeczywiście mieli rację sądząc, że stan Wilsona jest poważny. Jego zdrowie zaczęło gwałtownie się pogarszać już latem 1919 roku. Prezydent, który nigdy nie cieszył się szczególną kondycją, w tym okresie pracował ponad swoje siły. Po powrocie z Europy, gdzie wraz z innymi przywódcami państw negocjował układ pokojowy kończący I wojnę światową, udał się w wyczerpującą podróż po Stanach Zjednoczonych. Chciał przekonać nieco sceptycznych Amerykanów do ratyfikacji podpisanego w Wersalu traktatu.
Kampania została jednak gwałtownie przerwana. Prezydent, który coraz gorzej znosił wielogodzinną jazdę pociągami i ciągłe przemówienia, 25 września był już tak zmęczony, że po wystąpieniu upadł. Po tym incydencie wrócił do Białego Domu, ale formy już nie odzyskał. 2 października miał wylew, po którym lewa część jego ciała została sparaliżowana. Tak jego stan opisuje A. Scott Berg, autor najnowszej, właśnie wydanej w Polsce biografii Wilsona:
Po kilku dniach zagrożenie minęło, ale prezydent znalazł się w strefie mroku: stanie fizycznego wyczerpania, zamętu emocjonalnego i niepokoju umysłowego. Edith wyjaśniała potem w pamiętnikach: „Stało się palącą kwestią, jak pan Wilson może najlepiej służyć krajowi, zachować życie i w miarę możności wyzdrowieć”.
Na scenę wkracza Edith Wilson
Przez ponad miesiąc Wilson leżał, niezdolny do normalnego funkcjonowania. Opinia publiczna, a także większość elit politycznych, nigdy się jednak o tym nie dowiedziała. Wszystko za sprawą przedsiębiorczej prezydentowej. Za radą zaufanego lekarza, Francisa Dercuma, i przy pomocy prywatnego sekretarza Wilsona, Josepha Tumulty’ego, pani Wilson postanowiła zachować informację o rzeczywistym stanie zdrowia prezydenta w tajemnicy. „Spiskowcy” starali się też, jak opowiada polski historyk i dziennikarz, Piotr Zaremba, w miarę możliwości markować normalne czynności państwowe.
Zadanie okazało się wyjątkowo trudne. Początkowo Edith nie dopuszczała nikogo do męża. W tym okresie rzeczywiście wszystkie kwestie państwowe przechodziły przez jej ręce. Większość z nich po prostu… ignorowała. Wkrótce urzędnicy, nie mogąc doczekać się odpowiedzi od głowy państwa, zaczęli działać coraz bardziej samowolnie. „Aż 27 ustaw nie zostało podpisanych i stało się prawem poza świadomością głowy państwa”, podkreśla Zaremba.
Pewne sprawy wymagały jednak pilnego załatwienia i o tych Edith rzekomo informowała chorego męża. Czy było tak naprawdę? Niektórzy współcześni mocno w to wątpili. Dokumenty, które wychodziły z gabinetu Wilsona w Białym Domu, budziły zaniepokojenie. Odbiegały od wysokiego standardu, do którego szef państwa przyzwyczaił swoich współpracowników.
Komentowano zwłaszcza dwa pisma: weto Wilsona wobec ustawy wprowadzającej w USA prohibicję oraz doroczną odezwę skierowaną do Kongresu. Dzisiaj wiemy, że autorem obu był Joseph Tumulty, rzekomo posiłkujący się wskazówkami prezydenta.
Śmierć Ligi Narodów
Najwięcej emocji wzbudziła jednak kwestia ratyfikacji traktatu wersalskiego. Zanim zdrowie uniemożliwiło mu dalsze działanie, amerykański przywódca niezmordowanie o nią walczył. Zależało mu na tym, ponieważ dokument powoływał do życia Ligę Narodów – międzynarodową organizację, której zadaniem było rozwiązywanie sporów między państwami na drodze pokojowej. Wilson był głównym inicjatorem powstania Ligi i nie wyobrażał sobie, by Stany Zjednoczone mogły do niej nie przystąpić.
Mimo entuzjazmu prezydenta traktat wzbudzał spory sprzeciw. Opozycja w Kongresie proponowała, by przyjąć go z pewnymi zastrzeżeniami, broniącymi interesów amerykańskich. Wielu spośród prezydenckich doradców przychylało się do tego rozwiązania, uważając, że inaczej układ całkowicie przepadnie.
Wilson niestety tego nie wiedział. Edith pozwalała go odwiedzać jedynie wybranym gościom, utwierdzającym go w oporze wobec wprowadzania jakichkolwiek poprawek do oryginalnego dokumentu. W efekcie do kompromisu nie doszło. Kongres w marcu 1920 roku odrzucił negocjowany z trudem przez prezydenta traktat, a Stany Zjednoczone nigdy nie stały się członkiem Ligi Narodów.
Nie podjęłam ani jednej decyzji…
W tym czasie, na wiosnę 1920 roku, prezydent wracał już stopniowo do zdrowia. Coraz częściej przyjmował gości, udzielał też wywiadów. Pogłoski, że to nie on sprawuje rzeczywistą władzę w państwie powoli cichły. Jaka w tych kluczowych miesiącach była faktyczna rola Pierwszej Damy? Sama Edith raczej ją bagatelizowała. Przekonywała, że była wyłącznie pośrednikiem między państwem a jego głową:
Ja sama nigdy nie podjęłam ani jednej decyzji dotyczącej zarządzania sprawami publicznymi. Jedyna decyzja, która należała do mnie, to decyzja, co jest, a co nie jest istotne, i bardzo ważna decyzja, kiedy przedstawiać poszczególne kwestie mojemu mężowi.
Nie wszyscy historycy zgadzają się z taką oceną sytuacji. „Edith Bolling Wilson nie była, jak twierdzą niektórzy, „pierwszą prezydent USA”, ale niewiele do tego brakowało” – pisze A. Scott Berg w książce „Wilson”. „Uważała się raczej za damę dworu męża, nie za urzędniczkę, miała jednak możliwości działania, a on mógł tylko reagować”.
Wtóruje mu badaczka prezydentury Wilsona, Judith Weaver. „Rola Edith Wilson w śmierci Ligi Narodów nie była drugoplanowa” – podkreśla. I zarzuca Pierwszej Damie USA, że jej zazdrość o innych doradców męża i ślepa lojalność doprowadziły do klęski. Być może, gdyby Wilson wysłuchał różnych stron, zdecydowałby się na kompromis?
Jeszcze inne stanowisko prezentuje Kristie Miller, autorka biografii Edith Wilson. Jej zdaniem żona prezydenta kierowała się nie żądzą władzy, ale… miłością do męża:
Ostatnio Edith Wilson była ukazywana jako manipulantka, która nadużywała stanowiska Pierwszej Damy. Oczywiście, podejmowała decyzje, które miały negatywne konsekwencje dla kraju. Tych decyzji nie można darować. Ale można je rozumieć, przynajmniej częściowo, jako działania sumiennej żony, która próbowała przewidzieć i zrealizować życzenia swojego męża.
Miller przekonuje, że Edith Wilson była przede wszystkim lojalną żoną. Ale nie można zapominać, że działała w okolicznościach, w których kwestia zdrowia jej męża splatała się nieuchronnie ze sprawami państwowymi. Jej decyzje, choć mogły nie być podejmowane z myślą o polityce i władzy, miały polityczne znaczenie. Także decyzje o pozostawieniu niektórych spraw własnemu biegowi. Działając w imieniu i zastępstwie męża, faktycznie przez chwilę rządziła Ameryką – nawet, jeśli wcale nie to było jej celem.
Bibliografia:
- A. Scott Berg, Wilson, tłum. Miłosz Młynarz, Napoleon V 2017.
- Ann Gaines, Woodrow Wilson, Chelsea House Publishers 2004.
- Kenneth S. Lynn, The Hidden Agony of Woodrow Wilson, „The Wilson Quarterly (1976-)” t. 28, nr 1/2004.
- Kristie Miller, Ellen and Edith: Woodrow Wilson’s First Ladies, University Press of Kansas 2010.
- Judith L. Weaver, Edith Bolling Wilson as First Lady: A Study in the Power of Personality, 1919-1920, „Presidential Studies Quarterly”, t. 15, nr 1/1985.
- Piotr Zaremba, Demokracja w stanie wojny. Woodrow Wilson i jego Ameryka, Neriton 2014.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.