Myślicie, że XVIII stulecie to tylko puder, wielkie peruki i aniołki ze złotymi pupami? Mylicie się! Odkryjcie wiek oświecenia na nowo: wolna miłość, cmentarze dla psów, najmłodszy dziadek o jakim słyszeliście, niepohamowane obżarstwo, hektolitry wódki i morze krwi.
Jak zawsze wszystkie pozycje w TOP10 zostały oparte na publikowanych przez nas artykułach. Tym razem prezentujemy dziesięć powodów, dla których XVIII wiek stanie się Twoją ulubioną epoką!
10. Przygodny seks ze świniopasem? Podczas balu maskowego wszystko było możliwe
Hrabina flirtuje z szewcem, a książę obłapia w tańcu praczkę? Wszyscy bawią się wyśmienicie, ukrywając swą tożsamość pod rozmaitymi maskami, a ktoś żąda od ciebie opłaty przy wejściu do rzęsiście oświetlonej sali, rozbrzmiewającej muzyką? To znak, że trafiłeś na redutę, czyli bal maskowy!
Bale przebierańców, zwane potocznie redutami, były to publiczne zabawy maskowe, które po raz pierwszy zaczęto urządzać w Rzeczpospolitej za panowania Augusta Mocnego. Uczestniczyć w nich mógł każdy, kto wniósł odpowiednią opłatę, bez względu na pochodzenie. Tylko tu, wśród ukrytych za przebraniami tancerzy, zanikały wszelkie różnice stanowe, a muzyka, taniec, alkohol, hazard i romanse były nieodzownymi elementami zabawy (przeczytaj więcej na ten temat).
9. W osiemnastowiecznej Europie były cmentarze dla psów!
Cmentarze dla zwierząt wydają się współczesnym wynalazkiem. W Polsce jest ich zaledwie kilka, a i tak wzbudzają kontrowersje. Ich przeciwnicy twierdzą, że to nowomoda i pomysł amerykańskich japiszonów. Nic bardziej mylnego!
Pruski król Fryderyk II Wielki tak kochał swoje psy, że stworzył galerię portretów królewskich chartów oraz cmentarz dla tych właśnie czworonogów, gdzie każdy z nich miał swoją własną marmurową płytę nagrobną. Co ciekawe, sam Fryderyk II spoczął po śmierci nieopodal zwierzęcej nekropolii (przeczytaj więcej na ten temat).
8. Ludwik XV został dziadkiem w wieku 31 lat
Ludwika XV pamięta się głównie przez romans z panią Pompadour i małżeństwo z Polką. Jednak władca ten był rekordzistą w zupełnie innej dziedzinie. W wieku 31 lat, kiedy wielu mężczyzn dopiero zaczyna myśleć o ewentualnym ożenku, on już był dziadkiem!
Następca króla-słońce został monarchą jako pięciolatek. Ludwik zaręczył się w wieku jedenastu lat z trzyletnią hiszpańską infantką, sprowadzoną do Wersalu. Dwa lata później uznano, że z przedłużeniem królewskiego rodu trzeba się pospieszyć i rozpoczęto poszukiwania dojrzałej kandydatki na żonę, zdolną do rodzenia od zaraz. Król został ojcem już w wieku siedemnastu lat. Na wnuki również nie musiał długo czekać…(przeczytaj więcej na ten temat).
7. W XVIII wieku na wigilijnym stole bogacza mogło znaleźć się nawet 25 potraw
Czasy saskie dla rozwoju polskiego zwyczaju świątecznego miały ogromne znaczenie. To właśnie wtedy zaczęto uroczyście obchodzić Wigilię. Wyposzczeni po adwentowych dniach Polacy z niecierpliwością oczekiwali, by zasiąść do suto zastawionego stołu.
W XVIII wieku nie jadano dwunastu potraw, bo istniał przesąd, że liczba dań ma być nieparzysta. Magnaci pochłaniali jedenaście lub trzynaście straw, ale to nie wszystko! Na pańskie stoły trafiało ponadto dwanaście potraw rybnych: razem dwadzieścia pięć. Za dużo? Ależ skąd! Dla możnych Rzeczypospolitej to pestka. Bogacze na co dzień jadali tak obficie, że byli przygotowani na święta niczym sportowcy na zawody (przeczytaj więcej na ten temat).
6. Polscy chłopi omal nie zabili króla Szwecji Karola XII
Pół wieku po niszczycielskim „potopie” Rzeczpospolita znów doświadczyła szwedzkiej przemocy. Polska stała się areną trzeciej wojny północnej. Karol XII, ambitny król Szwedów, Gotów i Wendów dopiero co upokorzył Saksonię i ruszył na Rosję z zamiarem detronizacji cara Piotra I.
Obie strony konfliktu zdecydowały się na prowadzenie wojny totalnej. Obszar wzdłuż polsko-rosyjskiej granicy stał się istną strefę śmierci, pozbawioną zarówno żywności, jak i ludności. Karol XII powiedział wprost: jego armii nie może niczego brakować, a kraj, który ją żywi, może sobie cierpieć, ile tylko chce.
Chłopi próbowali chować swoje zapasy, ale żołnierze odbierali je przemocą. Szwedzi wkrótce się doigrali. Lud zaczął organizować partyzantkę. Najbardziej najeźdźcom dawali się we znaki Kurpiowie: w jednej z potyczek na ternie Puszczy Zielonej o śmierć otarł się sam król Karol! Wiadomo: jak Kurp się uprze to „bzij, zabzij!” (przeczytaj więcej na ten temat).
5. Caryca Katarzyna uratowała jezuitów
Jezuici jak nikt inny przyczynili się do rozwoju Kościoła katolickiego poprzez działalność ewangelizacyjną i misyjną. Ojcowie bez skrupułów nawracali pogan, zwalczali reformację i tępili „prawosławnych schizmatyków”. Ogółem, służyli sprawie jak tylko mogli. Jakież musiało być ich zdziwienie, kiedy 21 lipca 1773 papież Klemens XIV zarządził kasatę zakonu…
Tak oto we wszystkich krajach Europy Towarzystwo Jezusowe przestało istnieć. Wszystkich poza Rosją. Dlaczego jezuici ostali się akurat w prawosławnej monarchii? Katarzynie chodziło o Polskę… (przeczytaj więcej na ten temat).
4. Polski magnat poszedł do więzienia mając jedną żonę, a wyszedł z dwiema
Książę Marcin Lubomirski był człowiekiem niezwykłym: generał i więzień, bohater i zdrajca, bigamista, frankista, szuler i mason. Na większość tych określeń zasłużył przed trzydziestką. Walczył w trzech armiach, miał pięć żon, a na jego balach tańczyła cała Warszawa…
Wyklęty przez rodzinę Marcin Lubomirski utrzymywał się służąc w obcych wojskach. Najemnik jak to najemnik, służył mamonie zmieniając strony konfliktu. Jego oddziały grasowały po terytorium działań wojennych i zajmowały się rozbojem. W końcu miarka się przebrała i Lubomirskiego pochwyciły wojska koronne.
Lista zarzutów była długa: Porwanie szlachcianki, dezercja, wstąpienie do obcej armii, okradanie kupców, zabicie jednego z nich… Książę trafił do twierdzy, a jego żonę zamknięto w klasztorze. Gdy wyszedł z więzienia okazało się, że za kratki trafił z jedną żoną, a na wolność wyszedł jako bigamista… na dodatek drugą żoną została córka komendanta twierdzy, w której był osadzony (przeczytaj więcej na ten temat).
3. Casanova omal nie zabił w pojedynku przyszłego targowiczanina
Słynny wenecki kochanek przybył do Warszawy w 1765 roku. Casanova planował inaczej niż zwykle unikać awantur i początkowo dobrze mu szło. Prędko trafił na królewski dwór, gdzie objął spokojną i nieźle płatną urzędniczą posadę. Pech chciał, że w Warszawie spotkał Annę Binetti, którą uwiódł jeszcze jako kilkunastoletnią córkę gondoliera we Włoszech.
Wiele się od tego czasu jednak zmieniło – dziewczyna została jedną z najsławniejszych balerin Warszawy, a przede wszystkim kochanką znanego gwałtownika, hrabiego Franciszka Ksawerego Branickiego… Być może wenecjaninowi udałoby się uniknąć zwady z magnatem, gdyby nie wypowiedział o jedno ironiczne zdanie za dużo. Szczęśliwie w pojedynku nikt nie zginął choć obaj panowie doznali uszczerbku na zdrowiu (przeczytaj więcej na ten temat).
2. Polacy w XVIII wieku pili alkohol od samego rana
Znany frazes mówi: „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. W tych słowach nie ma wcale przesady. U schyłku Rzeczpospolitej szlacheckiej dzień w dzień urządzano wystawne uczty, a piło się wtedy tyle, że wielu skacowanych szlachciców… mogło w ogóle nie zauważyć rozbiorów.
Magnaci w czasach saskich wypijali około dwadzieścia litrów wódki i ponad siedemset litrów piwa rocznie na głowę. Piwo pito już od śniadania, zresztą nierzadko także kielich wódki był dodatkiem do porannego posiłku. Później było tylko lepiej… jak napisał pewien podróżnik zza granicy: Najarystokratyczniejsi Polacy wożą ją [gorzałkę] z sobą w swych puzderkach i muszą się jej napić prawie co godziny (przeczytaj więcej na ten temat).
1. W osiemnastowiecznej Francji szalał Wilkołak!
Słynny na całą Francję potwór z Gevaudan mordował wieśniaków. Rozszarpane gardła, powygryzane wnętrzności, ślady pazurów – tyle pozostawiała po sobie tajemnicza bestia. Wyglądało to na dzieło dzikiego zwierza lub kilku zwierząt, niemniej w gazetach i pamfletach zaczęto wspominać o rzekomej karze boskiej, która dotknęła grzesznych Francuzów pod postacią piekielnej bestii.
Przeciwko potworowi wysłano wojsko i François Antoine’a, wielkiego łowczego królewskiego. Wkrótce ustrzelono bestię i jej wypchane truchło wysłano do Wersalu. Okazało się jednak, że był to po prostu spory wilk, a krwawe ataki na wieśniaków nie ustały.
Żywot kolejnego (i jak się okazało ostatniego) potwora z Gevaudan zakończyła pokropiona wodą święconą srebrna kula z wyrytym krzyżem. Do dzisiaj właściwie nie wiadomo, czy w ogóle chodziło o wilka. Niektórzy uważali, że atakowało ludzi inne zwierzę, na przykład hiena lub chart afgański… albo wilkołak! (przeczytaj więcej na ten temat).
KOMENTARZE (2)
Jest pan absolutnie pewny, że na fotografii ilustrującej spotkanie Casanovy z Branickim widzimy rewolwery?
Oczywiście, że to nie rewolwery, powieliłem ilustrację z artykułu o Casanovie i Branickim nie czytając podpisu. Błąd został poprawiony.