W rankingu najbardziej krwawych tyranów w dziejach przewodniczący Chińskiej Partii Komunistycznej z pewnością miałby miejsce na podium. Jego kolejne wielkie kampanie kosztowały życie dziesiątki milionów ludzi. Dlaczego nikt nie zdołał go powstrzymać?
Mao Zedong, który stał na czele Chińskiej Republiki Ludowej od jej proklamowania w październiku 1949 roku do swojej śmierci w roku 1976, długo cieszył się lepszą prasą, niż jego wielki „rywal” z ZSRR, Józef Stalin. Po ujawnieniu zbrodni tego ostatniego w stronę przywódcy Państwa Środka zwróciło się wielu zwolenników marksizmu. Mieli nadzieję, że lider Komunistycznej Partii Chin wskaże lepszą, mniej krwawą drogę do wymarzonego socjalizmu.
Nie mogli bardziej się pomylić. W liczbach bezwzględnych nowa ojczyzna światowej rewolucji okazała się bowiem, jak podkreśla badacz dwudziestowiecznych zbrodni ludobójstwa, Benjamin A. Valentino, najbardziej zabójczym reżimem w historii. W dużej mierze za sprawą samego Mao, który za pośrednictwem komunistycznego aparatu sprawował w kraju władzę niemal absolutną.
Preludium: Długi Marsz
Choć pierwsze naprawdę zbrodnicze eksperymenty przewodniczącego Mao przypadają na lata 50. XX wieku, warto wspomnieć, że już na długo wcześniej dał się on poznać jako bezwzględny przywódca. Był jednym z liderów Długiego Marszu, czyli liczącej około 12 tysięcy kilometrów przeprawy Chińskiej Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. Żołnierze i cywile, razem około 120 tysięcy osób, od października 1934 do października 1935 roku przebyli trasę z prowincji Jiangxi w Chinach południowo-wschodnich na północny zachód kraju.
Marsz, będący w gruncie rzeczy ucieczką przed przeważającymi w regionie siłami rywalizującego z komunistami Kuomintangu, okazał się wyjątkowo krwawy. Różne szacunki podają, że w jego trakcie życie mogło stracić od 50 do nawet 90% składu armii! „Z tej drogi nie ma odwrotu” – powtarzał uczestnikom morderczej wyprawy Mao, o czym wspomina Przemysław Słowiński w książce „Kobiety despotów” – „Słabi zginą, lecz będzie to śmierć bohaterska”.
Twarda, nieustępliwa postawa zagwarantowała będącemu wówczas tuż po czterdziestce aparatczykowi szybki awans. To wówczas, na razie jeszcze nieoficjalnie, stanął na czele partii komunistycznej. Nic dziwnego – świecił innym przykładem, porzucając na trasie dwójkę swoich własnych dzieci. Jak pisze Słowiński, pozostały one w Hunan pod opieką pary wieśniaków. „Nigdy nie udało się ustalić, jakie były ich dalsze losy” – podsumowuje polski autor.
Pierwsze kampanie
Pora na prawdziwe rozwinięcie skrzydeł dla Mao i innych liderów Komunistycznej Partii Chin przyszła dopiero po 1949 roku. Już w pierwszych latach ich rządów ruszył proces kolektywizacji ziemi. Początkowo umiarkowany, wobec rosnącego oporu konserwatywnego chłopstwa stawał się on coraz bardziej brutalny.
W jego trakcie zginęło od miliona do nawet czterech milionów ludzi, a dalsze cztery do sześciu milionów zesłano do obozów pracy. Ofiarą przekształceń rolnych padali przy tym zwłaszcza właściciele ziemscy. Partia nawoływała zresztą, by nie bać się ich egzekucji tylko dlatego, że można przez pomyłkę zabić osobę niewinną…
Mao doskonale zdawał sobie sprawę z tego, do czego prowadzi wprowadzana na siłę reforma. Wielu badaczy twierdzi, że miał nadzieję, że jej przebieg okaże się łagodniejszy. Gotów był jednak ją forsować nawet w przeciwnym wypadku. Godził się też na fakt, że grono ludzi zostało zamordowanych niesłusznie. „Generalnie nie popełniono błędu; ta grupa ludzi powinna była zginąć (…). Gdyby ich nie zabito, lud nie byłby w stanie unieść głowy” – skwitował po latach.
Przewodniczący firmował w tym czasie jeszcze jedną dosłownie śmiercionośną kampanię. W latach 50. zwrócił się bowiem przeciwko tak zwanym „kontrrewolucjonistom”. Na przełomie 1950 i 1951 roku dziesiątki tysięcy podejrzanych o działalność wrogą wobec nowego systemu zostało aresztowanych i zlikwidowanych. Sprawę nagłaśniały dodatkowo prasa i radio, więc wkrótce w kraju zapanowała atmosfera strachu i niekończących się podejrzeń.
„W ciągu zaledwie jednego roku kilka milionów ludzi zostało uznanych za kontrrewolucjonistów i skazanych. Karą mogła być śmierć, uwięzienie lub kontrola” – opisuje panującą w Chinach sytuację badaczka Yang Kuisong. I dodaje, wyjaśniając motywy znajdujące się u źródeł rozpętanej przez komunistów spirali przemocy: „Władzę zdobytą siłą trzeba siłą utrzymywać”.
Wielki skok naprzód
Wszystkie „rewolucyjne” posunięcia chińskich komunistów były firmowane, o ile nie inicjowane przez samego przewodniczącego. Ale w żadnym z nich nie widać tak wyraźnie jego ręki, jak w przypadku Wielkiego skoku naprzód. Co ciekawe, osobisty wkład przewodniczącego był do niedawna marginalizowany lub wręcz pomijany przez badaczy wierzących w kolektywny model podejmowania decyzji w partii. Tymczasem, jak przekonuje zajmujący się tym katastrofalnym dla Chin epizodem Alfred L. Chan:
W 1957 i 1958 roku Mao Zedong dał się porwać wizji, że rozwój gospodarczy Chin może odbywać się gwałtownie, przeskokami i krokami, w oparciu o improwizację i masową spontaniczność raczej niż o umiarkowany, planowy i stopniowy sposób wyznaczony przez pierwszy Plan Pięcioletni (1953-1957). Mao samodzielnie zainicjował Wielki skok naprzód, bez wytchnienia forsując swoje poglądy, a jego zmieniające się pomysły i preferencje ukształtowały wydarzenia z lat 1958-1960.
Jaki był efekt wymuszonego przez władze „spontanicznego” rozwoju? Co było do przewidzenia, bynajmniej nie spełniło się marzenie przewodniczącego o tym, by w ciągu piętnastu lat prześcignąć poziom produkcji Wielkiej Brytanii. Przeciwnie. Eksperymentalne metody produkcji rolnej i próby wytopu żelaza i stali na wiejskich podwórkach skończyły się gospodarczą zapaścią i największą klęską głodu w dziejach.
Liczbę ofiar Wielkiego skoku szacuje się na minimum 20 milionów ludzi. Benjamin A. Valentino wylicza, że w ciągu czterech lat, między 1958 a 1962 rokiem, mogło zginąć nawet 30 milionów Chińczyków. Wszystko przez fantazję przewodniczącego, otaczanego w tych czasach bałwochwalczym wręcz kultem. Fakt, że mógł narzucać nawet tak szaleńcze rozwiązania, świadczył dobitnie o jego znaczeniu. „Zawsze zwyciężała jego opinia, jeśli tylko tego chciał, a jego słowom trzeba było być posłusznym” – komentuje gorzko Alfred L. Chan.
Sto kwiatów i Wielka Proletariacka Rewolucja Kulturalna
Tak gigantycznej katastrofy, w jaką zamienił się gospodarczy eksperyment Mao, nie dało się zignorować. W efekcie na początku lat 60. XX wieku dotąd nienaruszalna pozycja przewodniczącego nieco osłabła, a on sam został odsunięty na boczny tor. Ale nie na długo.
Chęć odzyskania przewodniej roli w partii stała się powodem do rozpętania przez chińskiego przywódcę jeszcze jednej morderczej kampanii. Tym razem pretekstem stała się rzekoma potrzeba przeprowadzenia rewolucji kulturalnej, zmierzającej do ostatecznego wyeliminowania przestarzałych jego zdaniem tradycji.
Rozmiar rewolty przekroczył wszelkie dotychczasowe prześladowania, jakim byli poddawani przeciwnicy komunizmu. I to zarówno te podejmowane na początku lat 50 przeciwko kontrrewolucjonistom, jak i te, które stały się następstwem zbyt entuzjastycznej odpowiedzi społeczeństwa na zaproszenie do krytyki, wyrażone w 1956 roku hasłem „niech zakwitnie sto kwiatów”.
Sygnałem do rozpoczęcia akcji była tzw. Notyfikacja 16 Maja, atakująca pochodzących z burżuazji członków partii, środowisk rządowych i kulturalnych. Wkrótce jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli. Podburzone hasłami Mao oddziały hunwejbinów (czerwonogwardzistów), złożone ze studentów i młodych robotników, rozpętały na prowincjach prawdziwy terror. W ciągu kilku lat trwania kampanii zginęło od 400 tysięcy do miliona ludzi. Podobnie jak poprzednio, dalsze kilka milionów znalazło się w więzieniach.
Na ile za to, co się działo, można winić samego lidera ruchu? Jak pisze Benjamin A. Valentino:
Mao i jego sojusznicy nigdy nie mieli całkowitej kontroli nad rewolucją kulturalną. Walka rozpętała się między frakcjami Czerwonych Gwardii. Ostatecznie konflikt eskalował, wykraczając poza zakładany scenariusz wydarzeń. Jednak, tak jak w przypadku poprzednich kampanii, Mao najprawdopodobniej rozumiał, że przemoc na dużą skalę będzie w trakcie rewolucji nieunikniona. Nie szukał przemocy lub zniszczenia dla nich samych, ale był przygotowany na nie, jeśli za ich pomocą mógł osiągnąć swoje cele.
Morderca bez premedytacji
Szaleńcze i utopijne posunięcia Mao, forsowane przez niego często nawet wbrew znacznej części partyjnych dygnitarzy, doprowadziły do śmierci dziesiątek milionów ludzi. Skala rozpętanego w Chinach za jego sprawą terroru jest bezsprzeczna. Tak jak i fakt, że chiński przywódca bez trudu godził się na krwawe konsekwencje swoich posunięć.
Przyjmował je z równą obojętnością, co kolejne rodzinne perypetie. W końcu nie każdy zdobędzie się na to, by rozwieść się z żoną, gdy ta na skutek wspólnych przejść przeżyje załamanie psychiczne. Tymczasem dla szefa KPCh, jak pisze Przemysław Słowiński w książce „Kobiety despotów”, było to posunięcie niemal naturalne…
Fakt, że w większości przypadków ofiary w ludziach były tylko „efektem ubocznym” szalonych pomysłów wodza, a nie celem samym w sobie, stanowi niewielką pociechę. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze dzisiaj czasem używa się tego argumentu jako okoliczności łagodzącej przy ocenie chińskiego reżimu. Jest on rzekomo mniej godny potępienia niż na przykład dyktatura stalinowska, której Wielka Czystka wydaje się dziełem czystej nienawiści.
Idąc tym samym tropem, Mao był mniejszym zbrodniarzem od Stalina, bo tylko godził się na masowe wymieranie obywateli swojego kraju, a nie – osobiście zlecał egzekucje. Tylko czy naprawdę warto zastanawiać się, kto był gorszy?
Bibliografia:
- Lucien Bianco, Mao et son modèle, “Vingtième Siècle. Revue d’histoire” nr 101 (2009).
- Alfred L. Chan, Mao’s Crusade. Politics and Policy Implementation in China’s Great Leap Forward, Oxford University Press 2011.
- Jung Chang, Jon Halliday, The Unknown Story, Knopf 2005.
- Timothy Cheek, Mao Zedong and China’s Revolutions. A Brief History with Documents, Palgrave Macmillan 2002.
- Hubert Kozieł, Mao Zedong. Czerwony cesarz, który zabił więcej ludzi, niż Adolf Hitler, „Rzeczpospolita” 23.09.2017.
- Yang Kuisong, Reconsidering the Campaign to Suppress Counterrevolutionaries, “The China Quarterly” nr 193 (03.2008).
- Przemysław Słowiński, Kobiety despotów, Wydawnictwo Fronda 2018.
- Ralph A. Thaxton Jr., Catastrophe and Contention in Rural China. Mao’s Great Leap Forward: Famine and the Origins of Righteous Resistance in Da Fo Village, Cambridge University Press 2008.
- Benjamin A. Valentino, Final Solutions. Mass Killing and Genocide in the Twentieth Century, Cornell University Press 2004.
KOMENTARZE (14)
Komunizm to ludobójczy system, Azja zaś to zdaje się najokrutniejszy kontynent. Azja plus komunizm to tragedia do kwadratu. Ponadto to uważam że brak szacunku dla ludzkiego życia, godności i hasło ,,ludzi u nas mnogo” dużo bardziej pasuje do Chińczyków niż Rosjan. Czasami w Polsce bredzi się o tym ze fajnie byłoby jakby była polsko- chińska granica na Uralu. Ja bym nie chciał bo z narodem- sąsiadem abstynentów, pracoholików i ludzi skłonnych do arcysadystycznego okrucieństwa trudno nam byłoby się dogadać.
To przestańcie chlać, zacznijcie pracować i pozwólcie […] to się z nimi dogadacie.
Komentarz został poddany edycji ze względu na występowanie niecenzuralnych i obraźliwych sformułowań.
„Idąc tym samym tropem, Mao był mniejszym zbrodniarzem od Stalina, bo tylko godził się na masowe wymieranie obywateli swojego kraju, a nie – osobiście zlecał egzekucje.” – to bardzo szkodliwa teza
Zabrakło trochę informacji autobiograficznych o Mao, jakim na co dzień był człowiekiem. Niestety był psychopatą , który np lubił godzinami przyglądać się torturom swoich byłych przyjaciół czy współpracowników. Wieloletnie choroba weneryczna też charakteru mu nie polepszała.
Dzięki za artykuł. Ciekawe jest jak „zwykły” Chińczyk postrzega Mao, a jak obywatel innego kraju.
Bardzo dziękujemy w imieniu Autorki i Redakcji. Pozdrawiamy serdecznie :)
Mieszkam w Chinach od kilku lat i Mao jest nadal tu obiektem kultu i uwielbienia. Historii jego dyktatury w takiej formie jak znamy na zachodzie nie zna nikt. W szkołach ciągle wiszą jego portrety, uczniowie codziennie powtarzają ślubowanie wierności partii. Mao przedstawiany jest jako bohater narodowy, a wszelkie zło z tamtego okresu jest przypisywane złym politykom w szeregach Mao, którzy byli szpiegami Kuomintangu.
Szanowny komentatorze, bardzo dziękujemy za podzielenie się z nami własnym doświadczeniem i obserwacjami. Odniesienie do współczesności zdecydowanie uzupełnia historię dyktatury Mao. Pozdrawiamy serdecznie!
Prośba do redakcji. Może troszkę mniej zbrodni, zboczeń itp. Można się zrazić do ludzi.
共产主义是一种犯罪。
Polecasz Jarku sajgonki, czy wieprzowinę w pięciu smakach? :-)
Drogi Czytaczu, ani jedno, ani drugie. Polecam przekopiować sobie wpis Pana Jarka w do tłumacza Google’a. Trzeba przyznać, że Pan Jarek zamieścił dość oryginalny komentarz ;) Pozdrawiamy serdecznie.
Bo ja mandaryńskiego ni w ząb. Angielski, rosyjski, trochę hiszpański zero niemieckiego (od II wojny światowej w mojej rodzinie nikt go się nie uczy).
Można było się domyśleć, że za wszelkimi zbrodniami stoją szpiedzy, agentura i prowokatorzy. Wszelkie zło zawsze przypisuje się szkodnikom, zakamuflowanym wrogom i dywersantom. Chyba mają lepiej niż my, bo mają swojego wroga, a wiadomo, lepszy swój wróg niż obcy wróg.