Skala zbrodni, jakich Niemcy dopuszczali się w okupowanej Polsce jest niewyobrażalna. Mordowali, rabowali, głodzili i więzili mieszkańców podbitego kraju. Nie wolno też zapominać o innym akcie ich bestialstwa: wymierzonym ściśle w polskie kobiety.
Władze Trzeciej Rzeszy robiły wszystko, by obrzydzić żołnierzom obraz podbitych, słowiańskich narodów. Nie zawsze im się to udawało. Młodzi członkowie Wehrmachtu, którzy znaleźli się sami, bardzo daleko od domu, zaczęli pożądliwie spoglądać na piękne Polki, mijane każdego dnia na ulicach. Sytuacji nie ratowały (z perspektywy okupanta) nawet tak zwane ustawy rasowe, zakazujące nawiązywania społecznych, a już w szczególności intymnych kontaktów z „niższymi rasowo” ludźmi.
W grudniu 1939 roku na ulicach Warszawy zaczęły się pojawiać małe karteczki, rozklejane przez organizację konspiracyjną o nazwie PLAN. Jak podaje prof. Szarota, autor książki „Okupowanej Warszawy dzień powszedni”, ich treść głosiła:
Kobiety, które utrzymują z Niemcami stosunki towarzyskie, zawiadamia się, że są jeszcze miejsca wolne w domach publicznych.
To potępienie fraternizacji z wrogiem wydaje się być zwyczajnym, złośliwym komentarzem do odstępstw od patriotycznego kodeksu moralności. Jego autorzy nie mogli nawet przypuszczać, jak bardzo prorocze okażą się ich słowa…
Zaspokojone chucie gwarantem niemieckiej potęgi?
Horda samotnych mężczyzn odzianych w feldgrau miała swoje obmierzłe potrzeby. Stosunki płciowe z Polkami stały się powszechne. Zarówno te dobrowolne, jak i wiążących się z przemocą lub z kupczeniem ciałem za pieniądze i żywność. Chcąc w pewnym sensie przejąć kontrolę nad aktywnością seksualną swoich żołnierzy, niemieckie władze zdecydowały się na wprowadzenie systemu kontrolowanej prostytucji.
Jak pisze Maren Roger w swojej książce „Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji”:
Popęd miał być regularnie zaspokajany, w celu utrzymania siły bojowej. Skrywał się za tym obraz specyficznie żołnierskiej męskości.
Aby nie zaszkodzić „sile bojowej” niemieckiego żołnierza, a przez to militarnej potędze Rzeszy, najwyższe dowództwo zadecydowało o stworzeniu całej sieci domów publicznych. Handel kobietami miał się odbywać pod auspicjami SS. Elitarna formacja oprócz zbrodni wojennych, fanatycznego uwielbienia dla Hitlera i pilnowania obozów koncentracyjnych dołożyła do swojego dossier sutenerstwo.
Cały proceder miał funkcjonować w taki sposób, by rodziny żołnierzy pozostające w Rzeszy o niczym się nie dowiedziały (mogłoby to podkopać morale!). Dlatego na domy publiczne wyszukiwano lokale w pewnym oddaleniu od koszar, zwłaszcza oficerskich, by ewentualni odwiedzający członkowie rodziny nie zorientowali się, co dzieje się w takim przybytku. W ramach sieci zorganizowanych domów publicznych, członkowie poszczególnych formacji mieli swoje własne burdele, na przykład esesmani i policjanci szli po jeden adres, a żołnierze Wehrmachtu udawali się pod inny. Korzystanie z burdeli nie było dla nich luksusem – prostytucja była dotowana z budżetu niemieckiego.
Choć za „biznes” z ramienia Trzeciej Rzeszy odpowiadało SS, to członkowie formacji nie pracowali jako administratorzy przybytków wątpliwej reputacji. Pilnowanie prostytutek powierzano najczęściej tak zwanemu personelowi miejscowemu, oczywiście o „nieżydowskim” pochodzeniu. Do tego zadania zatrudniano zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Te ostatnie rekrutowały się często z posuniętych w latach pań sprzedajnego afektu, które były za stare by zarabiać na rogach ulic.
W okupanckim burdelu
Jak Niemcy obchodzili prawo zabraniające kontaktów intymnych z kobietami chodząc do burdeli? Aby jakoś usankcjonować ten absurd, twierdzono, że interakcje, do jakich dochodzi za zamkniętymi drzwiami domu publicznego mają charakter ekonomiczny, a nie społeczny.
Dlatego sam akt miał być wyzuty ze wszelkiej prywatności. Ot, zwykłe zaspokojenie zwierzęcego popędu. Himmler w 1942 roku stwierdził:
Stosunek seksualny członka SS lub policji z polską kobietą jest aktem wojskowej niesubordynacji i będzie karany sądownie… [jednakże]… Nie widzę przeciwwskazań wobec stosunków w burdelach lub z prostytutkami znajdującymi się pod oficjalnym i medycznym nadzorem, ponieważ w tych sytuacjach nie może być mowy o ojcostwie ani żadnej więzi (cyt za: Carol Harrington, „Politicization of Sexual Violence: From Abolitionism to Peacekeeping”).
Żołnierzowi nie wolno było przebywać dłużej z prostytutką. Spożywanie na miejscu alkoholu było zabronione. Nie było przyzwolenia na nocowanie w przybytku, a na ścianach wisiały ostrzeżenia, które cytuje Maren Roger:
„Używaj prezerwatywy, ponieważ istnieje groźba zakażeniem chorobą weneryczną!”, „Po stosunku płciowym poddaj się dezynfekcji”, „Zapamiętaj numer kontrolny swojej partnerki”.
Ów numer kontrolny miał za zadanie pomóc w ewidencjonowaniu kobiet i uniknięciu chorób płciowych. Kłopotliwe dary od Wenery były czymś, czego Niemcy wyjątkowo się obawiali.
Dlatego zatrudnione w domach publicznych dziewczyny musiały się poddawać regularnym badaniom pod kątem schorzeń przenoszonych drogą płciową. Dodatkowo klienci przybytków zobowiązani byli do dokładnej dezynfekcji narządów. A jednak przypadłości weneryczne szerzyły się wśród żołnierzy na ogromną skalę.
Tylko profesjonalistki?
Naturalnie wyrastające w podbitych miastach domy publiczne dla niemieckich „bohaterów” należało zapełnić. W tym celu okupanci wykorzystywali dawne spisy. Przed wojną prostytucja w Polsce była jak najbardziej legalna, choć potępiana. Jak wynika z danych przytaczanych przez Józefa Mackiego w książce „Prostytucja” (1926 r.), na około 280 mieszkańców stolicy przypadała jedna zarejestrowana prostytutka. Jeśli weźmiemy pod uwagę te kupczące ciałem w tak zwanej szarej strefie, liczby wypadną nawet mniej korzystnie.
Po decyzji władz okupacyjnych o stworzeniu sieci lupanarów, córy Koryntu zaczęto przymusowo w nich zamykać. Przybytki te nie funkcjonowały jak typowe burdele – panował w nich porządek iście koszarowy, a rezydentki nie mogły o niczym decydować. Miały meldować się na kontrole sanitarne i świadczyć usługi na miejscu. Dodatkowym problemem były fatalne warunki higieniczne, na jakie narzekali nawet niemieccy lekarze.
Za wszelkie przestępstwa przeciwko regulaminowi przybytku, w którym pracowały, prostytutkom groziło umieszczenie w policyjnym więzieniu. Bywały bite, gwałcone i oblewane w mróz lodowatą wodą.
Oprócz pań obierających najstarszy zawód świata jako swoją ścieżkę kariery, w domach publicznych mogły się znaleźć także zwyczajnie Polki. Na przykład te, które zadawały się z Niemcami.
Żołnierz Trzeciej Rzeszy za złamanie ustawy o czystości rasy mógł zostać zamknięty w areszcie, natomiast jego towarzyszce groziło zamknięcie w burdelu. Tak stało się na przykład w przypadku poznańskiej ekspedientki Marii K., którą za karę umieszczono w największym w mieście domu publicznym.
Każda Polka mogła wpaść w tryby okrutnej maszyny
Zresztą, zarejestrowana jako prostytutka mogła zostać każda kobieta, którą – zdaniem Niemców – dało się zbyt łatwo pobudzić seksualnie, lub która roztaczała wokół siebie erotyczną „aurę”. Zresztą, wystarczyło spacerować ulicą! Naziści organizowali łapanki, w których zgarniali z ulic duże grupy ludności cywilnej. Spośród aresztowanych wyłuskiwali ładne młode kobiety i składali im propozycje nie do odrzucenia – burdel, albo obóz koncentracyjny.
Jeśli wybierały ten pierwszy, mogły mieć nawet pięćdziesięciu klientów dziennie. Jeśli zachodziły w ciąże, zmuszano je do aborcji, wszak przedstawicielki niższej rasy nie miały prawa nosić dziecka esesmana.
Adolf Hitler stał się jednym z największych sutenerów w historii świata. Ze względów logistycznych naziści uczynili z Polski ogromny węzeł przerzutowy żywego towaru dla swojej ogromnej armii. Kobiety w sile wieku wyłapywane w różnych zakątkach podbitych przez Niemców ziem wysyłane były i na front wschodni i na terytorium starej Rzeszy.
Te, które trafiały na zachód, lądowały w domach publicznych dla robotników przymusowych. Jadące na wschód miały zaspokajać żądze żołnierzy nacierających na Moskwę, którym nie wystarczało gwałcenie rosyjskich kobiet. W obie strony wysyłano także Polki.
Według danych, jakie przytacza Maren Roger w książce „Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji”, ofiarą hitlerowskiej machiny stręczycielstwa padły tysiące Polek. Spośród około 50 000 kobiet przetrzymywanych w burdelach na terenach zajętych przez Niemcy stanowiły bardzo duży odsetek.
Oprócz doświadczonych pracownic seksualnych, do niemieckich burdeli trafiały także młode, nastoletnie dziewczęta, które doświadczywszy gehenny, nosiły w sobie traumy do końca życia. W czasie procesów norymberskich nazistowskim zbrodniarzom nie postawiono zarzutów związanych z tym procederem. W prasie spotykamy artykuły o niewolnicach seksualnych japońskiej armii w czasie drugiej wojny światowej, jednak o piekle Polek wciąż jest cicho.
Źródła:
- Carol Harrington, Politicization of Sexual Violence: From Abolitionism to Peacekeeping, Abingdon-on-Thames 2013.
- Maren Roger, Wojenne związki. Polki i Niemcy podczas okupacji, Warszawa 2016.
- Inger Skjelsbæk, The Political Psychology of War Rape: Studies from Bosnia and Herzegovina, Abingdon-on-Thames 2012.
- Tomasz Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne, Warszawa 1973.
KOMENTARZE (26)
To dobrze że armii czerwonYje układali niemki pokojem i je gwałcili dziesiątkami .
Dobrze że gwałcono Niemki? A one czym zawiniły? To niemieckie kobiety gwałciły Polki, że to one miały ponieść konsekwencje tego procederu?
„Dobrze że gwałcono Niemki?”
Dobrze.
Życzenie czy cieszenie się z gwałtu na jakiejkolwiek osobie, zwłaszcza takiej, która sama zbrodni się nie dopuściła, a jedynie urodziła się czy to Polką, Niemką, Brazylijką czy Japonką… Szkoda słów, postawa godna takich właśnie bydlaków traktujących kobiety innych nacji jak trofea.
Do Martynki: po pierwsze, zawsze byłyście jesteście i będziecie trofeami dla innych nacji i nie macie w tej sprawie nic do gadania jak pokazuje historia, więc skończ z tymi feministycznymi bzdurami, po drugie, jakoś alianci rozwalili Drezno Hiroshimę i Nagasaki i nikt się tym nie przejmował
Reparacje !!!
2 mln to wciąż za mało
jebane szmaty oddawaly sie opraca swoich mezow ojcow i dzieci brak slow
Mati, po pierwsze czytanie ze zrozumieniem, słowa klucze „łapanka”, „przymusowo”.
Po drugie jeśli jesteś tak wielkim patriotą to daj temu wyraz ucząc się pisać w ojczystym języku.
Napisane rzecz jasna w kraju, który nie jest pogrążony w szaleństwie wojny, z perspektywy wygodnego fotela, być może z kubkiem porannej kawy w ręku. Zanim zaczniesz kogoś oceniać, załóż jego buty i jego życie, po czym przejdź wiele kilometrów.
Reparacje !!! Za wszystko!
Wyobraź sobie że możesz być potomkiem takiej „szmaty”.
I znowu wszystko zrobili naziści, a nie Niemcy… Jak jesteście tacy mądrzy, to pokażcie na mapie, gdzie zamieszkiwali si „naziści”…
W artykule pada zarówno słowo „naziści”, jak i „Niemcy”. Borze liściasty… gdybym pisała raz za razem „Niemcy”, zaraz ktoś by dla odmiany stwierdził, że nie znam języka polskiego, bo w co drugim zdaniu zostawiam powtórzenie.
„Spośród około 50 000 kobiet przetrzymywanych w burdelach na terenach zajętych przez Niemcy stanowiły bardzo duży odsetek” Czyli ile? Połowę, jedną trzecią – 15000? A ile z tego to były przed wojenne Panie lekkich obyczajów ? 90 % może 95 %. Czyli pokrzywdzonych normalnych polskich kobiet było 1000 przez 5 lat . na taką skale, to i ten precedens i dzisiaj ma miejsce.
Bardzo ciekawy artykuł.To jeden z tematów wstydliwie przemilczanych, drugim jest funkcjonowanie domów publicznych w obozach koncentracyjnych, tu jednak należy uważać, kobiety czesto miały do wyboru: burdel lub śmierć.
Nie włączałam kwestii obozów do tego tekstu ponieważ uważam, że zasługuje na zupełnie osobny artykuł. Ciężki i trudny temat.
Okładka – tytuł i zdjęcie wyjątkowo nie pasują do opisywanych tragicznych treści
To fakt oprawa graficzna nie pasuje do opisywanego tematu. Przynajmniej do jego strasznej treści.
artykuł napisany przez kobietę. W mojej ocenie Z założenia nieobiektywny.
Dlatego, że to kobieta, a nie mężczyzna pisze o jakimś temacie z miejsca tekst ma być gorszy? Seksizm ma się jak widać doskonale.
Ton artykulu troche odbiega od jadra problemu .Niemcy prowadzili budele aby motywowac zolnierzy do walki, aby widzieli jak dobre dla nich jest panstwo Hitlera.
Pojawil sie natomiast problem chorob werenrycznych ktore masowo lapali zolnierze w Paryzu i Wloszech i przenosilu na front wschodni oslabiajac sile armii Hitlera.Masowo tez zarazali sie specjalnie, aby uniknac walk na Wschodzie.Himmler rozwiazal to na swoj sposob. Podporzadkowal sobie burdele w calej Europie , stworzyl regulamin i konsekwentnie go realizowal.W budelach mial tez swoje pdosluchy aby znac nastroje w armii i wyciagac informacje wywiadowcze.Na Wschodzie przy kazdym zgrupowaniu wojska byl burdel do ktorego wysylano co ladniejsze Slowianki.Jesli ktoras zlapala chorobe weneryczna, byla bezwzglednie zabijana.Taki byl rozkaz Himlera by n ie rozprzestrzeniala choroby w armii.
Bardzo dobry jest film na ten temat na YTB Chyba ” Nazisci i prostytucja ” czy cos podobnego.Prawie godzinny i omawia ze szczegolami co i jak.Wielu swiadkow , glownei kobiety opowiada do kamery jak to bylo z tzw „przymusowa praca w Niemczech”
Problem polega na tym, że zmuszanie do prostytucji trwa do dziś. O ile w 1942 można było ten proceder „usprawiedliwić” największą wojną w dziejach świata, o tyle obecnie ten obrzydliwy proceder nie ma żadnego usprawiedliwienia i szokiem dla mnie jest, że „human trafficking” nie jest ciągle na czołówkach światowych gazet, politycy w Europarlamencie ciągle nie grzmią o tym procederze, a liderzy nie deklarują map drogowych walki z tym zjawiskiem. Po prostu skandal!
Najstraszniejsze jest to, że proceder handlu kobietami trwa do dziś, a nasza super ekstra cywilizacja europejska bierze w nim czynny udział. Zakończenie tego obrzydliwego procederu powinno być PRIORYTETEM rządów poszczególnych państw członkowskich jak i całej Unii Europejskiej, a w ogóle nie poświęca się jemu znaczącej uwagi, co uważam za skandal.
Nie poświęca się temu uwagi ponieważ ci wszyscy wielcy dygnitarze regularnie korzystają z usług prostytutek, dobrze im z tym więc cicho siedzą.
Polki lubiały dawać, teraz najbardziej ciapatym