Zachód dysponował bronią nuklearną, więc ZSRR nie mógł pozostać w tyle. Józef Stalin zażyczył sobie bomby atomowej i musiał ją dostać. Za wszelką cenę.
Pierwsze rosyjskie badania nad promieniotwórczością prowadzone były jeszcze w okresie caratu. Ale działania, które doprowadziły do powstania bomby atomowej, miały miejsce już w Związku Radzieckim.
Atom poczeka
W roku 1938 w Berlinie Otto Hahn i Fritz Strassmann dokonali rozszczepienia jądra atomu. Państwa takie jak USA czy ZSRR nie mogły tego zignorować. W radzieckiej Rosji prace w dziedzinie fizyki nuklearnej prowadzone były wtedy głównie przez Igora Kurczatowa i Nikołaja Semenowa. Kwestiami związanymi konkretnie z reakcją łańcuchową zajmowali się natomiast Jakow Zeldowicz i Julij Chariton, o którym jeszcze będzie mowa. W Moskwie zdawano sobie jednocześnie sprawę z rosnącego zainteresowania tymi zagadnieniami na Zachodzie.
Wszelkie ambitniejsze plany rozwoju badań atomowych w ZSRR musiały jednak zejść na dalszy plan w momencie niemieckiego ataku 22 czerwca 1941 roku. Naukowcy musieli zająć się pracą nad projektami typowo militarnymi (np. słynnymi radzieckimi katiuszami). Kurczatow poszukiwał sposobów ochrony radzieckich okrętów przed niemieckimi minami magnetycznymi. 30 czerwca 1941 roku powstał zaś Główny Komitet Obrony (Gosudarstvenny Komitet Oborony) na czele z Józefem Stalinem.
Bez wywiadu ani rusz
Pewnego rozpędu radziecki program nuklearny nabrał dopiero w 1942 roku. Decyzją z 20 września Główny Komitet Obrony ZSRR nakazał radzieckiej Akademii Nauk, by powróciła do badań nad wojskowym wykorzystaniem energii jądrowej. Poszukiwaniami rudy uranu miał się zająć Ludowy Komisariat Metali Kolorowych. W lutym 1943 roku zadecydowano o utworzeniu w Moskwie Laboratorium nr 2. Pokierować nim miał Igor Wasiljewicz Kurczatow, któremu jeszcze w październiku poprzedniego roku zalecono przygotowanie listy osób, z którymi chciałby pracować. Rozwój radzieckiego atomu wspierany był m.in. przez wywiad. Wiele istotnych dla programu danych zostało pozyskanych przez szpiegów, np. Klausa Fuchsa.
Być może rzeczywiście Beria, tak jak jego fikcyjny odpowiednik w książce Piotra Gajdzińskiego Fabryka szpiegów wysunął żądanie: Jestem Beria. Ławrientij Beria i odpowiadam za sowiecki program atomowy. (…) Macie przygotować agentów, którzy zdołają wykraść i przekazać nam plany budowy brytyjskich bomb atomowych. Wiemy, że Anglicy nad tym pracują i są w tym bardzo zaawansowani. Brakuje im środków, ale o ile wcześniej mogli lekceważyć znaczenie tej broni, to po Hiroszimie i Nagasaki wiedzą już, że od tego zależy ich istnienie.
Dogonić imperialistów
6 i 9 sierpnia 1945 roku Stany Zjednoczone zrzuciły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki. Józef Stalin, pierwotnie nieco sceptyczny, musiał uświadomić sobie, jaką przewagę daje ta straszliwa broń. Stwierdził wtedy: Hiroszima wstrząsnęła światem. Równowaga została naruszona. (…) tak nie może być. Kategorycznie zażądał, by powstała również radziecka bomba atomowa. Już 20 sierpnia 1945 roku przy Głównym Komitecie Obrony powstał Komitet Specjalny. Pokierować miał nim Beria, ale w praktyce szefem całego programu od strony naukowej został Igor Wasiljewicz Kurczatow.
To właśnie Komitet Specjalny miał czuwać nad rozwojem zaplecza dla radzieckiego programu nuklearnego, w tym nad kwestią zapewnienia dostaw uranu. W jego ramach powstał także Pierwszy Zarząd Główny (Pierwoje Gławnoje Uprawlenie). I to jemu zaczęło podlegać wspomniane Laboratorium nr 2. Istotnym elementem infrastruktury stał się również system obozów pracy, tzw. Gławpromstroj. W roku 1950 w radzieckim programie jądrowym zatrudnionych było ok. 700 000 osób – w tym blisko połowę stanowili więźniowie. Zresztą tanią siłę roboczą w łatwy sposób (i w nieograniczonych ilościach) mógł zapewnić Beria…
Radziecki Oppenheimer
W końcu powstał pierwszy reaktor. Zlokalizowany był na Uralu, koło miasta Kysztym, w zakładach Majak, zaledwie 100 km od Czelabińska (stąd późniejsza nazwa Czelabińsk-40). Budowano także inne tzw. atomgrady – Swierdłowsk-44, Swierdłowsk-45 czy ściśle tajny Sarow, który na różnych etapach nosił także takie nazwy, jak Arzamas-75, Arzamas-16 czy Kremlow. To właśnie tam umieszczono Wszechzwiązkowy Instytut Badawczy Fizyki Eksperymentalnej.
Dyrektorem naukowym tego ostatniego obiektu został fizyk jądrowy Julij Chariton. W Arzamas-16 żył w „złotej klatce”. Był kimś w rodzaju „radzieckiego Roberta Oppenheimera”. Jego mentorem był przyszły laureat Nagrody Nobla Patrick Blackett. Analogicznie „naukowym guru” Oppenheimera był inny noblista – James Chadwick. Podobieństw jest zresztą więcej: pierwsze imię Oppenheimera – Julius – to odpowiednik rosyjskiego Julija.
Czytaj też: Robert Oppenheimer. Ojciec bomby atomowej
Kolos na uranowym głodzie
Kluczowym składnikiem radzieckiego (i nie tylko) programu nuklearnego był uran. Już na starcie szacowano, że będzie go potrzeba od 50 do nawet 100 ton. Ale z zaopatrzeniem w ten „surowiec” z początku były problemy. Pierwsze złoża tego pierwiastka, które można by wykorzystać na skalę przemysłową, znaleziono w Azji Środkowej. Program poszukiwania uranu w tym miejscu został opracowany przez Akademię Nauk jeszcze wiosną 1940 roku. Cztery lata później na terenie obecnego Tadżykistanu utworzony został Kombinat nr 6. Inne podobne zakłady górnicze powstawały m.in. w obecnej Estonii (Sillamae) oraz Ukrainie (Żółte Wody). Ale głód uranu wciąż doskwierał radzieckiemu kolosowi…
Jak wielki był to problem, doskonale rozumiał Józef Stalin. Pod koniec roku 1944 zatwierdził obszerny plan poszukiwania uranu. Obejmował on nie tylko tereny Związku Radzieckiego, ale i tych państw, które – jak przewidywano – po wojnie miały znaleźć się w strefie wpływów Sowietów. Przede wszystkim Bułgarię, Czechosłowację, Niemcy i Polską. I to właśnie w tych państwach po zakończeniu drugiego globalnego konfliktu uruchomiono wydobycie uranu, który wędrował potem do Moskwy.
Czytaj też: Zabawa w Boga. Jak Rosjanie zbudowali największą bombę atomową na świecie
Niedosyt Stalina i paranoja Berii
Budowę pierwszej radzieckiej bomby atomowej – na początek plutonowej – ukończono w 1949 roku. Nerwowo oczekiwano na jej wypróbowanie. Jeśli bowiem coś poszło nie tak, zapewne wiele osób pożegnałoby się z życiem. Beria obsesyjnie bowiem obawiał się, że kontrwywiad amerykański mógł fałszywymi informacjami storpedować cały projekt. Przekonany, że ewentualne niepowodzenie może być tylko rezultatem sabotażu, zażyczył sobie przygotowania z góry potencjalnej listy „winnych”. Gdyby pierwsza radziecka próba jądrowa się nie powiodła, lista ta zamieniłaby się w spis skazanych na śmierć.
Ostatecznie pierwszą radziecką bombę atomową – RDS-1 – zdetonowano 2 sierpnia 1949 roku w Semipałatyńsku w obecnym Kazachstanie. Świadkiem eksplozji był Igor Kurczatow. Ku zadowoleniu Stalina próba się udała, lecz przywódca ZSRR nie był całkowicie usatysfakcjonowany, bo do nazwania sowieckiej bomby bronią masowego rażenia jeszcze trochę brakowało. Dlatego prace kontynuowano. 24 września 1951 roku zdetonowano pierwszą radziecką bombę uranową – dwa razy mniejszą i dwa razy mocniejszą od poprzedniczki. Wciąż jednak nie był to ładunek jądrowy, który można byłoby wykorzystać na wojnie. Ale jeszcze tego samego roku, 17 października, taka właśnie bomba (o wdzięcznym imieniu „Maria”) została zrzucona z samolotu.
Nuklearne szaleństwo
Mimo to konkurencja na zachodzie nadal miała przewagę. Już w roku 1952 USA miały za sobą pierwszą próbę z bombą wodorową. W tym samym roku do grona państw dysponujących bronią jądrową dołączyła Wielka Brytania. Ale ZSRR nie pozostawał długo w tyle. W 1953 roku przeprowadzono pierwszą udaną próbę radzieckiej bomby wodorowej. Osiem lat później, 30 października 1961 roku, zdetonowano zaś najpotężniejszą w historii lotniczą bombę wodorową, której moc przeraziła nawet decydentów na Kremlu.
Rozpoczął się atomowy wyścig zbrojeń. Wkrótce jego główni uczestnicy dysponowali tysiącami głowic. Zaowocowało to powstaniem „odstraszającej” doktryny MAD, czyli Mutual Assured Destruction – Wzajemnego Gwarantowanego Zniszczenia. Zgodnie z nią obie strony konfliktu nuklearnego byłyby skazane na fizyczne unicestwienie, więc sięgnięcie po tę broń ostatecznej zagłady zwyczajnie im się nie opłacało. Trzeba przyznać, że – zgodnie z akronimem – było to istne szaleństwo…
W tym kontekście liderom ZSRR nie można odmówić upiornego poczucia humoru, czego świetnym przykładem jest anegdota dotycząca Nikity Chruszczowa. Wprost uwielbiał on straszyć Zachód zagładą nuklearną. Jak pisze Robert Dziemba: Pewnego razu, pastwiąc się nad politykiem z Ameryki, Hubertem Humphreyem, przerwał mu i zapytał, skąd pochodzi. Gdy Humphrey pokazał na mapie Minneapolis, Chruszczow zaznaczył je dużym niebieskim ołówkiem. „To żebym nie zapomniał rozkazać oszczędzić tego miasta, gdy będą startować rakiety” – wyjaśnił grzecznie. W rzeczywistości zapewne właśnie Minneapolis zostałoby zniszczone jako jedno z pierwszych…
Inspiracja
Bibliografia
- T. B. Cochran, R. S. Norris, O. A. Bukharin, Making The Russian Bomb: From Stalin To Yeltsin, Routledge, New York 2018.
- R. Dziemba, Przedsięwzięcie 3000. Tajna historia radzieckich baz atomowych w Polsce, Wydawnictwo Kamera, Kołobrzeg 2018.
- I. Hargittai, Los Alamos and ‘„Los Arzamas’’, „Struct Chem”, No. 24/2013.
- R. Klementowski, Uranowy trójkąt. Polska, Niemcy wschodnie i Czechosłowacja w radzieckim programie atomowym, „Studia Zachodnie”, nr 13/2011.
- T. Młynarski, Energetyka jądrowa wobec globalnych wyzwań bezpieczeństwa energetycznego i reżimu nieproliferacji w erze zmian klimatu, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2016.
- T. C. Reed, D. B. Stillman, The Nuclear Express. A Political History of the Bomb and Its Proliferation, MBI Publishing Company, Minneapolis 2009.
- D. Słupianek-Tajnert, Fizyk jako element aksjosfery czasów Związku Radzieckiego (na przykładzie reportaży Hanny Krall i Jacka Hugo-Badera), „Studia Rossica Posnaniensia”, vol. XLVI, nr 1/2021.
- The Ruddian Nuclear Industry. The Need for Reform, „Bellona Report”, vol. 4/2004.
Ilustracja otwierająca tekst: United States Department of Energy/domena publiczna; domena publiczna (2)
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.