Ciekawostki Historyczne

Władze PRL-u uważały, że podejrzany element polityczny trzeba trzymać w ryzach i reedukować. Najlepiej przez ciężką pracę w kopalniach i kamieniołomach.

Po zakończeniu II wojny światowej Polska znalazła się pod butem Związku Radzieckiego. Miało to również przełożenie na gospodarkę. Zostaliśmy m.in. zobowiązani do dostarczania 12 milionów ton węgla rocznie w cenie 1 dolara za tonę, co stanowiło zaledwie 10% tego, na co moglibyśmy liczyć na światowych rynkach. Do tego po wojnie okradziono ze sprzętu górniczego, który miał wspomóc odbudowę radzieckiego przemysłu, oraz… samych górników. Tylko ze Śląska wywieziono ich kilkanaście (a może i więcej) tysięcy.

Poniesione w ten sposób straty ludzkie ZSRR „zrekompensował” nam więźniami oraz niemieckimi jeńcami wojennymi. Przywieziono ich do Polski około 50 000. Pracowali w kopalniach od roku 1945. Ale i to miało się zakończyć. Część więźniów objęła amnestia z 1947 roku, a dwa lata później powstało NRD. Nie wypadało już dłużej przetrzymywać Niemców w charakterze robotników przymusowych. Stopniowo zaczęli oni opuszczać nasze państwo. Powstałe niedobory kadrowe trzeba było jakoś wypełnić. Narodził się pomysł, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu…

Żołnierze do kopalni! To rozkaz!

Najpierw próbowano zaangażować wojsko. Jeszcze w 1947 roku zaproponowano utworzenie tzw. baonów roboczych, które miały docelowo wchodzić w skład większej „sieci” w państwach bloku wschodniego. Rok później powołano Powszechną Organizację „Służba Polsce”. W kwietniu powstały funkcjonujące w jej ramach brygady nadkontyngentowe, a 25 lipca 1949 roku wiceminister obrony narodowej gen. brygady Edward Ochab zaproponował, by do pracy w kopalniach skierować żołnierzy.

Po wojnie Sowieci wywieźli z Polski wiele sprzętu górniczego – oraz samych górników.fot.NAC/domena publiczna

Po wojnie Sowieci wywieźli z Polski wiele sprzętu górniczego – oraz samych górników.

Próby przeprowadzenia ochotniczego naboru zawiodły. Zgłosiło się zaledwie 373 chętnych. Rozkazem z 5 sierpnia zostały więc powołane Bataliony Pracy na potrzeby górnictwa i kamieniołomów. Postanowiono także, iż z roczników 1927–1928 ok. 4000 rekrutów po przeszkoleniu bez broni trafi do kopalni. Nowe jednostki miały przystąpić do pracy 15 października 1949 roku. W późniejszym czasie zmieniały się ich nazwy. Powstawały też nowe struktury, np. Wojskowy Batalion Górniczy oraz Wojskowy Korpus Górniczy.

Zobacz również:

Za nieprawomyślne prowadzenie się

Z kogoś trzeba było jednak rekrutować tych przymusowych górników. Ułatwiło to wprowadzenie od 1950 roku obowiązku wojskowego wraz z Zastępczą Służbą Wojskową. Przeznaczona była ona dla „elementu politycznie i społecznie obciążonego”, „niepewnego”, który nie mógł służyć w regularnym wojsku. Oznaczano go w kartotece literą „Z”. Szczegóły dotyczące „wymogów”, jakie należało spełnić, aby zostać „zakwalifikowanym” do Zastępczej Służby Wojskowej znajdziemy w tajnym rozkazie numer 008 wydanym 1 lutego 1951 roku przez marszałka Polski Konstantego Rokossowskiego.

Podstawą było „pochodzenie społeczne, oblicze polityczne i moralne oraz przeszłość polityczna”. Na taką stygmatyzację rekruci mogli się więc narazić, jeżeli wywodzili się z bogatych rodzin wiejskich czy byli synami właścicieli przedsiębiorstw przemysłowych zatrudniających siły najemne. Byli to też poborowi „wrogo ustosunkowani do obecnej rzeczywistości”. Winna mogła być również rodzina, jeśli jej członkowie (rodzice, rodzeństwo lub żona) zostali skazani za przestępstwa polityczne lub… mieszkali w państwach kapitalistycznych.

W praktyce na taką służbę skazywani byli m.in. członkowie AK, BCh, Szarych Szeregów, NSZ, powstańcy warszawscy, żołnierze służący w oddziałach pod dowództwem generałów Stanisława Maczka i Władysława Andersa, alumni Kościoła katolickiego, a nawet potomkowie ofiar Katynia. Wysyłano ich do pracy w kamieniołomach, kopalniach węgla i siarki, zakładach wzbogacania rud uranowych. Bywało, że na miejscu przez swój „przydział” przedstawiani byli jako kryminaliści lub wrogowie ojczyzny.

Bez jedzenia, snu i… wypłaty

Warunki, w jakich żyli przymusowi górnicy, były wręcz nieludzkie. Z początku nocowali w barakach pozostałych po hitlerowskich obozach jenieckich. Dla tych, dla których nie wystarczało w nich miejsca, zostawały namioty. Problemem było nawet podstawowe wyposażenie. Nie tylko pościel, ale nawet buty czy bielizna. Na śniadanie i kolację podawano gorzką kawę, chleb i zupę. Na obiad można było liczyć jedynie dodatkowo na kaszę i/lub ziemniaki. Okazjonalnie pojawiała się kiełbasa – 10 dkg na osobę.

Warunki pracy były skrajnie ciężkie. Przeszkolenia brak. Wykonania rozkazu odmówić nie było można. Oficjalnie taka „służba” miała trwać 2 lata, ale zdarzało się, że „kontrakt” wydłużano nawet do ok. 40 miesięcy, by „górnicy” zdobyli dodatkowe doświadczenie. W ciągu doby pracowano nawet po 16–20 godzin, ale zdarzały się też 24-godzinne zmiany. Można było zostać zerwanym z łóżka w środku nocy i wysłanym do kopalni – bo trzeba wyrobić normę. Władz nie obchodziło, jak to się stanie i ile czasu zajmie.

Warunki, w jakich żyli przymusowi górnicy, były wręcz nieludzkie.fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe

Warunki, w jakich żyli przymusowi górnicy, były wręcz nieludzkie.

O BHP można było zapomnieć. Wypadków było średnio o 15% więcej niż w przypadku cywilnych pracowników kopalni. Zarobki? Potrącano z nich za wszystko: wyposażenie, mundury, opiekę zdrowotną. Górnicy-żołnierze musieli się „dorzucać” nawet na wynagrodzenia dla radzieckiej (!) kadry kierowniczej. Do tego  karano ich za byle przewinienia. Mogło się zatem zdarzyć, że na koniec służby miało się dług wobec kopalni. Zresztą przymusowych robotników nie informowano, ile zarabiają. Z tego, co zostało po bieżących potrąceniach, ok. 60% wpłacano im na konto w PKO. Do ręki dostawali jedynie ok. 40%. Oczywiście był też żołd, ale jego kwota była śmiesznie niska. W latach 1949–1952 wynosiła zaledwie 6 zł miesięcznie w przypadku szeregowego, 9 zł dla starszego szeregowego i 12 zł dla kaprala.

Czytaj też: „Zaczęli młócić biedaka, tak jakby to był snop zboża”. Jak wyglądał los Polaków pracujących w kopalniach na Kołymie?

Ku chwale radzieckiego programu nuklearnego

Były jednak gorsze miejsca dla przymusowych żołnierzy-górników niż kopalnie węgla czy siarki. Już samą pracą można było ryzykować zdrowiem, a nawet życiem – i to niezależnie od potencjalnych wypadków. Gra toczyła się bowiem o surowiec o jeszcze większej wadze dla Związku Radzieckiego niż węgiel. Mowa o uranie, choć w oficjalnych przekazach nazwa tego promieniotwórczego pierwiastka się nie pojawiała. Wszystko musiało pozostać ściśle tajne.

Zajmujące się poszukiwaniem i wydobyciem rud uranu bataliony podlegały bezpośrednio Ministerstwu Przemysłu Ciężkiego. Miały numery 10 i 11. Powstały odpowiednio w 1950 i 1951 roku. Później połączono je w liczącą 2755 żołnierzy 10 Brygadę Pracy. Pilnował jej nie tylko przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) i Urząd Bezpieczeństwa (UB), ale nawet Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych ZSRR (NKWD). Jej członkowie byli poddawani stałej inwigilacji i kontroli. Oraz karani – np. jeden z żołnierzy otrzymał 48 dni aresztu za chęć uczestnictwa w nabożeństwie Bożego Ciała oraz (zbrodnia!) oczekiwanie, że w dniu wyborów rozstawiona zostanie kurtyna. Służby, gdyby uznały to za stosowne, miały nawet prawo użyć broni palnej.

Czytaj też: Po Hiroszimie i Nagasaki ZSRR za wszelką cenę chciał dogonić Amerykę. Jak powstała radziecka bomba atomowa?

Odroczony wyrok śmierci

Z obecnej perspektywy przerażający może wydawać się fakt, iż w ogóle ktoś wpadł na pomysł, by ludzie bez żadnej odzieży ochronnej pracowali w kopalniach uranu, musimy jednak mieć na względzie, że dopiero w 1956 roku świat uzyskał wiedzę na temat wpływu promieniowania jonizującego na żywe organizmy. Niczego nieświadomi górnicy byli więc narażeni na znajdujący się w powietrzu zawierający radon pył, który osadzał się w ich płucach. Ponadto często po pracy nie zmieniali ubrań ani nie korzystali z łaźni. Nic zatem dziwnego, że w roku 2002 z ok. 3000 żołnierzy, którzy przewinęli się przez kopalnie uranu, wciąż żyło zaledwie 400, z czego wielu było niepełnosprawnych.

Pismo ulotne propagujące zawód górnika z rysunkiem górnika w mundurze galowymfot.Archiwum Państwowe w Radomiu/NAC

Pismo ulotne propagujące zawód górnika z rysunkiem górnika w mundurze galowym

Swoje zrobił również tragiczny stan opieki medycznej. Jeden z żołnierzy wspominał, że w ramach „leczenia” złamanego żebra… wysłano go do lżejszej pracy. Inny wprost mówił, że w batalionie brakowało lekarstw. Ich stanu zdrowia nie poprawiało też wyżywienie, porównywalne do tego, które oferowano przymusowym robotnikom ze „zwykłych” kopalni.  Od święta lub w przypadku inspekcji gdzieniegdzie pojawiał się gulasz z kaszą czy jajka na twardo. Ewentualnie po wykonaniu normy można było liczyć na obiad z dwóch dań oraz litr wódki na 20 ludzi.

Czytaj też: O swoich zbrodniach mówił, jakby opowiadał… dobry kawał. Spowiedź Józefa Światły

Sprawiedliwość po dziesięcioleciach

Wydobycie uranu zakończono w listopadzie 1951 roku. Żołnierzy skierowano do kopalni węgla lub pracy w innych gałęziach przemysłu ciężkiego. Dokumentacja została zniszczona bądź wywieziona do ZSRR. Wyrobiska zabetonowano, niektóre wysadzono w powietrze. Dopiero w latach 90. żołnierze-górnicy doczekali się sprawiedliwości. 10 kwietnia roku 1992 zarejestrowany został Związek Represjonowanych Żołnierzy-Górników.

W roku 1994 Sejm uznał ich pracę w kopalniach i kamieniołomach za represje, co umożliwiło im uzyskiwanie dodatków do emerytury lub tzw. energetycznego. W roku 1999 uzyskali też status pełnoprawnych rezerwistów Wojska Polskiego. I tylko utraconego zdrowia nikt nie mógł im zwrócić…

Bibliografia:

  1. 25-lecie Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy Górników. Przemówienie Józefa Wąsacza, wiceprezesa Krajowego Zarządu Związku Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników, „Hereditas Minariorum”, nr 4/2017.
  2. R. Klementowski, Skazani na uran. Kopalnie rudy uranu we wspomnieniachżołnierzy batalionów pracy, „Acta Universitatis Wratislaviensis. Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi”, nr 31/2009.
  3. E. J. Nalepa, Wojskowe bataliony górnicze w Polsce w latach 1949-1959, „Przegląd Historyczny”, nr 1-2/1994.
  4. K. D. Zagożdżon, Górnicy bez uprawnień, żołnierze bez karabinów, „Hereditas Minariorum”, nr 6/2020.
  5. J. Zwoliński, Bataliony robocze w Ludowym Wojsku Polskim, ZP „Polimer”, Koszalin 2001.

Polecamy video: Ogień świętego Antoniego – od tej choroby nogi gniły i odpadały.

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Zobacz również

Zimna wojna

Po Hiroszimie i Nagasaki ZSRR za wszelką cenę chciał dogonić Amerykę. Jak powstała radziecka bomba atomowa?

Zachód dysponował bronią nuklearną, więc ZSRR nie mógł pozostać w tyle. Józef Stalin zażyczył sobie bomby atomowej i musiał ją dostać. Za wszelką cenę. 

26 kwietnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Za co można było trafić do łagru?

W ZSRR nie było miejsca dla „wrogów ludu”. Aby się ich pozbyć – i zyskać darmową siłę roboczą – zsyłano ich do łagrów. Ale za...

19 marca 2024 | Autorzy: Maria Procner

XIX wiek

Ryzykowali życiem, pracowali po 12 godzin dziennie, na szychtę chodzili po kilkanaście kilometrów. Jak wyglądała praca „na grubie”?

Przez wieki Śląsk był uważany za krainę węglem płynącą. Przed I wojną światową były tam 63 kopalnie, zatrudniające 123 tys. górników. Jak wyglądała ich praca?

1 grudnia 2023 | Autorzy: Kamil Iwanicki

Zimna wojna

„Najpierw wypadły mu włosy, potem zęby. Lekarze nie umieli dopatrzyć się na zdjęciu rentgenowskim płuc...”

W latach 1949–52 w kopalni rudy uranu w sudeckim Kletnie Sowieci – rękami Polaków – wydobywali surowiec do budowy własnej bomby atomowej.

18 maja 2022 | Autorzy: Maria Procner

Nie tylko Czarnobyl. Największe katastrofy przemysłowe w historii

Ostatnie wydarzenia w Bejrucie przypomniały światu o katastrofie w Czarnobylu. Okazuje się jednak, że wiele razy w historii dochodziło do tragicznych w skutkach katastrof, spowodowanych...

29 sierpnia 2020 | Autorzy: Filip Bogaczyk

Dwudziestolecie międzywojenne

„Zaczęli młócić biedaka, tak jakby to był snop zboża”. Jak wyglądał los Polaków pracujących w kopalniach na Kołymie?

Mróz, sięgający minus pięćdziesięciu stopni. Głodowe racje żywnościowe. I niewolnicza praca, tak ciężka, że narzuconych przez strażników norm niemal nie sposób było wyrobić. Jak radzili...

29 kwietnia 2019 | Autorzy: Piotr Gruszka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.