W kwietniu 1577 roku wojska Stefana Batorego starły się z armią wystawioną przez... Gdańsk. Co doprowadziło do tej kuriozalnej wojny króla z miastem?
„Z łaski Boga przez was królem waszym obrany zostałem; przybyłem za waszymi prośbami, waszymi głosami. Przez was korona została na mą głowę włożona, zatem jestem królem waszym ani nie urojonym, ani nie malowanym. Chcę panować i rządzić i ani nie ścierpię, aby ktoś z was w tym mi przeszkadzał […]” – miał powiedzieć w 1576 roku do polskiej szlachty uniesiony gniewem Stefan Batory.
Powodów do gniewu nowemu monarsze nie brakowało. Po przeszło rocznym bezkrólewiu udało się mocno podzielonym w swych sympatiach szlachcicom i magnatom wreszcie dokonać… podwójnego wyboru. Magnateria bowiem opowiedziała się za kandydaturą cesarza Maksymiliana, podczas gdy masy szlacheckie wybrały siostrę ostatniego Jagiellona, Annę. A za męża zaproponowano jej Stefana Batorego.
Ambitny książę siedmiogrodzki już podczas pierwszej elekcji po śmierci Zygmunta Augusta miał chrapkę na polską koronę. Jednak wobec potęgi ówczesnych kandydatów nie czuł się jeszcze na siłach, by stanąć z nimi w polityczne szranki.
W ciągu roku zdołał uspokoić sytuację wewnętrzną w Siedmiogrodzie oraz powstrzymać zakusy Wiednia względem jego ojczystych ziem, zyskując opinię zdolnego wodza i bezkompromisowego władcy. Swoje niewątpliwe przymioty oraz energiczność działań szybko też udowodnił. Ubiegł bowiem cesarza w wyścigu do Krakowa i jako pierwszy zameldował się w maju 1576 roku na polskim tronie.
Nowa posada, stare kłopoty
Wygrany wyścig po monarsze splendory nie był jednak dla Batorego końcem zmartwień. Owszem, polska korona była dla niego ogromnym awansem, lecz aby móc z niego korzystać, musiał najpierw uporządkować polskie kwestie wewnętrzne. Podwójna elekcja zakończyła się bowiem, jak pisze historyk Radosław Sikora w swojej książce Niezwykłe bitwy i szarże husarii: „najgorszą z wojen – wojną domową”.
Początkowo wiele wskazywało na to, że wzorem siedmiogrodzkich doświadczeń i tym razem uda się w miarę szybko uporać z kłopotami. Batory dość sprawnie rozprawił się ze zwolennikami cesarza Maksymiliana, który zresztą wkrótce zupełnie stracił zainteresowanie polskim tronem. Nawet nie przekroczywszy polskich granic, zmarł na serce w październiku 1576 roku.
Zaraz potem wybór księcia z Transylwanii uznały Wielkie Księstwo Litewskie oraz Prusy Królewskie, a przysięgę wierności złożył mu też książę pruski Albrecht Fryderyk Hohenzollern.
Batory zdawał sobie jednak doskonale sprawę z tego, że dotychczasowe sukcesy okażą się niewiele warte, jeśli do posłuszeństwa monarszej woli nie przywoła Gdańska.
Czytaj też: Co robił Stefan Batory zanim został królem Polski?
Okno na świat czy ość w gardle
Jak pisze Radosław Sikora, miasto nad Motławą było: „Najludniejszym, najbogatszym i najpotężniejszym miastem Rzeczypospolitej Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Miało porównywalną liczbę domostw oraz ludności ze stolicą Habsburgów hiszpańskich, Madrytem. Było największym portem nad Bałtykiem, na potęgę bogacącym się na kontroli handlu wiślanego. W Niezwykłych bitwach i szarżach husarii czytamy:
W latach 70. XVI w. aż co drugi kierujący się z Bałtyku na zachód statek wypłynął właśnie z Gdańska. Czyli jedno miasto generowało taki sam ruch co wszystkie pozostałe porty bałtyckie.
Z pomyślnej koniunktury Gdańska korzystała również Rzeczpospolita, która na mocy wprowadzonych w 1570 roku statutów Karnkowskiego miała prawo do ograniczania działalności rady miasta, a król mógł dowolnie decydować o otwieraniu i zamykaniu portu oraz o regulowaniu żeglugi.
Takie traktowanie dumnego i bogatego grodu, który bardzo cenił sobie ustaloną w trakcie wojny 13-letniej odrębność ustrojową, było trudne do zniesienia przez gdańskich mieszczan. Widząc zatem centralistyczne działania Stefana Batorego, Gdańsk nie uznał jego wyboru na króla i zdecydowanie opowiedział się za cesarskim kandydatem. Liczono bowiem, że pod habsburskim panowaniem uda się znieść królewską kontrolę nad portem.
Czytaj też: Stefan Batory. Od giermka do genialnego wodza i króla
A więc wojna!
Niestety oczekiwania gdańszczan zawiódł swoją niespodziewaną śmiercią sam Maksymilian. W tej sytuacji, chcąc nie chcąc, Gdańsk zaczął szukać porozumienia z Batorym. Król bowiem jeszcze we wrześniu podszedł ze swoimi wojskami pod Malbork, spustoszył jego okolice oraz opanował parę ważnych punktów obronnych, blokując tym samym Gdańsk od południa oraz wschodu.
Handel zbożem co prawda zamarł, ale wsparcie sojuszniczej Danii pozwoliło gdańszczanom z nadzieją oczekiwać pojawienia się Habsburga na polskim tronie. Wraz z jego śmiercią pozostały im tylko układy z Batorym. Ale ten nie chciał żadnej ugody. Radosław Sikora w Niezwykłych bitwach i szarżach husarii pisze: „Zamierzał ukarać trwających tak długo w oporze mieszczan i tym samym wzmocnić swój autorytet w kraju”. Co więcej, nowy władca:
zażądał nie tylko bezwarunkowego uznania swojej władzy królewskiej, ale również zburzenia nowych fortyfikacji miejskich, wydania ośmiu ciężkich armat, oddania oddziałom królewskim Wisłoujścia, wysłania najętego przez gdańszczan wojska na wojnę z Moskwą.
Mimo konieczności pogodzenia się z nowym królem takie żądania były nie do przyjęcia przez dumnych mieszczan. A Batory, władca „nie urojony, ani nie malowany”, nie zamierzał dłużej tolerować oportunistycznej postawy miasta. Wojna z Gdańskiem stała się faktem.
Goliat i…
Królewski zamiar poskromienia Gdańska był niezwykle trudny do zrealizowania. Bogactwo miasta pozwalało na posiadanie potężnych i nowoczesnych fortyfikacji. Dzięki wieloletniej niezależności Gdańsk nawiązał liczne i przyjazne stosunki z obcymi mocarstwami, co mogło przeistoczyć rodzimy konflikt w istną międzynarodową aferę.
Jednak co najważniejsze – płynące niemal nieprzerwanym strumieniem pieniądze sprawiały, że do walki o swoje prawa Gdańsk mógł wystawić naprawdę imponujące siły. (Choć nierówne w swej wartości – większość to była miejska milicja). Jak zauważa Radosław Sikora:
Armia gdańszczan liczyła więc łącznie około 12–14 tys. ludzi, z czego jedynie 3500 lub […] 3700–3900 stanowili zawodowi żołnierze, a dysponowała 30 żelaznymi działkami przewożonymi na wozach, 5 działami i 2 moździerzami.
Nadzieję pokładano także w doświadczeniu znanego ówcześnie kondotiera Hansa Winckelbrucha von Köln, któremu powierzono dowództwo nad gdańskimi wojskami.
…Dawid
Tymczasem borykający się z niedoborem gotówki oraz oporem szlachty przed łożeniem na wojnę domową Batory miał do dyspozycji nieporównanie mniejsze siły. Autor Niezwykłych bitew i szarż husarii wylicza bowiem, że dowodzona przez, oddelegowanego przez władcę do tej roli, hetmana nadwornego Jana Zborowskiego: „Armia królewska […] liczyła sobie etatowo 1350 kawalerii (w tym 1135 husarzy) oraz 730 piechoty – łącznie 2080 stawek żołdu”.
Ostatecznie po uwzględnieniu tzw. ślepych porcji i koni stan ten był zapewne jeszcze niższy. Niewielkim pocieszeniem dla dowódcy była kilkutysięczna rzesza czeladzi obozowej, która właściwie nie stanowiła wartościowej siły zbrojnej.
Również stan liczebny artylerii królewskiej nie napawał optymizmem, gdyż na potrzebę gdańską udało się zorganizować zaledwie dwie małe armaty oraz 27 hakownic. Dysproporcja sił przeciwników była zatem ogromna.
Czytaj też: Stefan Batory – król wojownik, który zreformował armię
Nie taki diabeł straszny?
Przewaga liczebna wojsk gdańskich, a zwłaszcza ich nasycenie bronią palną, musiała robić wrażenie na hetmanie Zborowskim. Co więcej, gdy wrogie armie zbliżyły się do siebie w okolicach Tczewa, wódz gdańszczan miał być nawet początkowo zaskoczony tym, że przeciwnik nie zrejterował na widok jego oddziałów. Jego wiara w zwycięstwo ponoć była tak głęboka, że jedyną rzeczą, której się obawiał, była przedwczesna ucieczka królewskich żołnierzy z niedoszłego pola bitwy.
Ale jak trafnie zauważa Radosław Sikora:
o wartości wojska nie decyduje tylko jego wyposażenie. O wiele istotniejszym czynnikiem jest jakość materiału ludzkiego. A tutaj sprawa przedstawiała się znacznie gorzej. Brak doświadczenia bojowego i panikarstwo to cechy pospolitego ruszenia, których nie może zrekompensować nawet bardzo dobry stan techniczny armii.
O tym zdawał się doskonale wiedzieć hetman nadworny. Nadzieje na zwycięstwo pokładał w przewadze posiadanej kawalerii, gdzie prym wiodła rozpoczynająca w epoce batoriańskiej swoją świetną karierę ciężkozbrojna husaria. A w przedbitewnej mowie tymi słowami miał zwrócić się do swoich żołnierzy: „Z rzemieślnikami, […] i z kupcami, ludźmi nieumiejętnemi i niewprawnemi do boju, będziecie mieli do czynienia”.
Pokrzepione zapewne tymi słowami królewskie roty i chorągwie stanęły 17 kwietnia 1577 roku pod Lubieszewem do, zdawałoby się, nierównego boju z potężnym Gdańskiem. Za nimi jednak było prawo i majestat królewski, więc któż przeciwko nim?
Polecamy video: Stefan Batory – król i wojownik
Bibliografia
- Bielski M., Kronika polska, wyd. K.J. Turowski, Sanok 1856.
- Plewczyński M., Wojny i wojskowość polska w XVI wieku, t. 3: Lata 1576–1599. Zabrze–Tarnowskie Góry 2013.
- Sikora R., Lubieszów 17 IV 1577, Zabrze 2005.
- Sikora R., Niezwykłe bitwy i szarże husarii, Kraków 2021.
- Stefan Batory pod Gdańskiem w 1576–77 r., listy, uniwersały, instrukcye, wyd. i szkicem historycznym poprzedził A. Pawiński, Warszawa 1877.
- Wolski K., Polskie pola bitew w świetle archeologii, Racibórz 2008.
- Zackiewicz T., Sztuka wojenna czasów Stefana Batorego, t. 4: Aspekt praktyczny, Konin 2013.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.