Co by było, gdyby Bolesław Krzywousty nie podzielił Polski między synów? Lub gdyby książę senior Władysław okazał więcej zdecydowania i pokonał młodszych braci? Krakowski historyk nie ma wątpliwości: losy naszego kraju i tej części Europy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Bolesław Krzywousty, dzieląc kraj między synów, chciał zapewnić utrzymanie jedności państwa i zapobiec przyszłym walkom o władzę. W praktyce okazało się jednak, że żądza niepodzielnego panowania nad Polską była zbyt duża, a jego dziedzice szybko rzucili się sobie do gardeł. Książę senior został wygnany, władza centralna uległa osłabieniu, a państwo rozpadło się na szereg księstw, których władcy zaczęli ze sobą rywalizować.
Długofalowe konsekwencje rozbicia dzielnicowego były katastrofalne. Z czasem zasada senioratu została zarzucona, a centralny ośrodek władzy zanikł. Nastawiony dotychczas na ekspansję zewnętrzną kraj skupił się na sprawach wewnętrznych. Książęta piastowscy zaczęli walczyć między sobą o opanowanie Małopolski i Krakowa.
Brak jednolitej polityki zagranicznej poskutkował utratą kolejnych terenów: Pomorza Zachodniego, Pomorza Gdańskiego, ziemi lubuskiej i Śląska. Licząca się niegdyś w tej części Europy monarchia spadła do kategorii rozdrobnionego obszaru, nad którym zwierzchnictwo rozciągnąć usiłowali władcy Niemiec i Czech.
Polska regionalną potęgą
A może mogło być inaczej? Może gdyby rozbicie dzielnicowe nie doszło do skutku, Polska już w XIII wieku miałaby szansę stać się regionalną potęgą? Taką hipotezę wysuwa znany krakowski historyk, profesor Andrzej Chwalba w książce zatytułowanej „Zwrotnice dziejów. Alternatywne historie Polski”.
Jego zdaniem, gdyby Krzywousty nie podzielił kraju, albo gdyby Władysławowi Wygnańcowi udało się pokonać braci i umocnić swoją władzę, Polska nie stałaby się luźnym konglomeratem księstw. Miałaby za to szansę przemienić się w znaczącego gracza, rozdającego karty w regionie pomiędzy Bałtykiem a Karpatami. Jak twierdzi w rozmowie z Wojciechem Harpulą:
Załóżmy, że Polska nie rozpada się na dzielnice, mamy jeden ośrodek władzy politycznej, który zajmuje się sprawami całego kraju. Jakie to ma konsekwencje dla kraju? Ogromne. Takie, które mogły ukształtować los Polski i Polaków na stulecia. Sam zwracał pan uwagę, że terytorialne następstwa rozbicia dzielnicowego zostały zlikwidowane dopiero w 1945 roku.
Co należało zrobić, by uniknąć rozbicia dzielnicowego? Profesor Chwalba uważa, że Krzywousty popełnił błąd, wyznaczając dzielnice dla młodszych synów. Lepiej byłoby, gdyby przyznał najstarszemu potomkowi – Władysławowi – pełnię władzy nad całym krajem, a jego braciom przeznaczył rolę członków jego dworu lub drużyny. Mógł im przydzielić odrębne zadania: jednemu zwierzchność sądową, innemu organizowanie siły zbrojnej, a jeszcze innego skierować do stanu duchownego. Książę Bolesław mógł też wyposażyć Władysława w kompetencje, które pozwoliłyby mu kontrolować całość państwa i „trzymać na smyczy” młodszych braci. Tymczasem:
przyznanie im władzy w Poznaniu i Płocku było wręcz zachętą do działania przeciwko zwierzchnictwu Władysława. W obliczu ówczesnych możliwości komunikacyjnych oddalenie młodszych braci od dworu w Krakowie stawało się dla nich okazją do współdziałania przeciwko przyrodniemu bratu.
Szansa na uniknięcie rozbicia istniała jednak nawet po tym, jak kraj został podzielony. Przecież książę senior, Władysław aż trzy razy był blisko spacyfikowania młodszych braci i scalenia kraju pod swoją niepodzielną władzą: w 1141, 1144 i 1146 roku. Pamiętajmy, że tego typu operacja usunięcia krewnych-konkurentów i przejęcia władztwa nad Polską z powodzeniem udawała się jego przodkom: Bolesławowi Chrobremu, Mieszkowi II, a nawet samemu Krzywoustemu. Gdyby więc pierworodny Bolesława wykazał nieco więcej zdecydowania i energii, losy jego i Polski mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Od Rostocku na zachodzie…
Jak rozwijałaby się niepodzielona Polska? Po pierwsze, pozostałby przy niej rozwinięty gospodarczo Śląsk. Ta bogata prowincja promieniowałaby na resztę kraju, a podatki z niej wpływałyby do kiesy władcy. Ocalałaby też ziemia lubuska, bo silna Polska hamowałaby ekspansję Brandenburgii na wschód. Jak podkreśla krakowski historyk:
Jeżeli Polska byłaby zjednoczona, Brandenburgia nie miałaby większych szans na ekspansję naszym kosztem, jej pozycja na pewno nie wzrosłaby tak znacznie, jak do tego doszło w rzeczywistości. Skutecznie też moglibyśmy blokować wpływy Brandenburczyków na Pomorzu Zachodnim.
Następcom Krzywoustego udałoby się też zapewne utrzymać zwierzchnictwo nad Pomorzem Zachodnim i dopilnować, by rządzili tam przychylni nam książęta, a organizacja kościelna podlegała metropolii gnieźnieńskiej. Być może z czasem udałoby się doprowadzić do silniejszego złączenia tej dzielnicy z Polską, a w perspektywie nawet do jej wcielenia do piastowskiego państwa.
„A pamiętajmy, że Pomorze Zachodnie było znacznie rozleglejsze niż dziś, obejmowało ziemie na lewym brzegi Odry w kierunku dzisiejszego Rostocku” – przypomina profesor Chwalba. Polskie wpływy rozciągnęłyby się więc co najmniej na Szczecin, Wolin i wyspę Uznam. Dopiero dalsza ekspansja na zachód zostałaby najprawdopodobniej zablokowana przez niemieckie marchie graniczne.
Polska bez zakonnego sąsiada
Był natomiast inny kierunek otwarty dla polskiej ekspansji – Prusy. Tamtejsza pogańska społeczność, która nie wytworzyła centralnej władzy, stanowiła uciążliwe sąsiedztwo. Jej najazdy co jakiś czas pustoszyły Mazowsze ogniem i mieczem, a rozdrobnieni i skłóceni piastowscy książęta nie mogli sobie z tym poradzić. Tymczasem, jak argumentuje w „Zwrotnicach dziejów” profesor Chwalba:
Nierozbita na dzielnice Polska, rządzona przez jednego księcia, podbiłaby Prusy. To był najłatwiejszy przeciwnik, elity polityczne i rycerstwo były zainteresowane ekspansją w tym kierunku.
Podbicie i podporządkowanie Prus własnymi siłami oznaczałoby, że na ziemiach polskich nie pojawiliby się krzyżacy. Nie powstałoby państwo zakonne, a w konsekwencji – także państwo pruskie. Być może też w XVIII wieku nie doszłoby więc do rozbiorów – przecież rządzone przez Hohenzollernów Królestwo Prus było jednym z ich inicjatorów!
Co więcej, Polska, nie musząc przez dwieście lat zmagać się z zakonem krzyżackim, mogłaby skupić swoje siły na ekspansji w kierunku północno-wschodnim. Po podbiciu terytoriów pruskich kolejnym celem państwa polskiego stałyby się zapewne Inflanty. W takim przypadku nie byłoby tam już miejsca dla zakonu kawalerów mieczowych i nie doszłoby do osadnictwa niemieckiego. Nie powstałyby niemieckie Inflanty i zabrakłoby Niemców bałtyckich, którzy w XVIII wieku stworzyli nowoczesną Rosję i de facto rządzili imperium. Za to teren ten i jego mieszkańcy służyliby Polsce.
Silne państwo
Zdaniem profesora Chwalby, gdyby udało się zapobiec rozbiciu dzielnicowemu, już w XIII wieku nasz kraj władałby wybrzeżem Bałtyku od Szczecina po Półwysep Sambijski. Dostęp do morza na tak długim odcinku stałby się fundamentem rozwoju państwa na całe wieki. W XIII i XIV stuleciu rozkwitała przecież gospodarka towarowo-pieniężna i rosła rola handlu morskiego. Eksport zboża, drewna i innych lokalnych towarów mógłby zacząć przynosić Polsce zyski dwieście lat wcześniej.
W tej sytuacji nasz kraj miałby własne porty, silne ośrodki handlowe i rozwijające się ośrodki miejskie na Śląsku, w Małopolsce, Wielkopolsce i na Pomorzu. I to właśnie bogate metropolie mogłyby stać się ważnym elementem wykorzystywanym przez piastowskich władców – zarówno politycznie, jak i finansowo. Oparcie się na nich pozwoliłoby władcom uniezależnić się od możnych i realizować własną politykę wzmacniania kraju i władzy centralnej.
Miasta wspierałyby ekspansję, bo zależałoby im na nowych rynkach zbytu i nowych szlakach handlowych. Zresztą silną władzą zainteresowane byłoby też rycerstwo, pragnące sprawnie zarządzanego państwa. W ten sposób władcy Polski zyskaliby zaplecze polityczne i gospodarcze, pozwalające na prowadzenie skutecznej polityki zagranicznej.
Wojny polsko-litewskie
Historyk sądzi też, że książęta i królowie niepodzielonej XIII-wiecznej Polski nie sięgaliby raczej za Karpaty i nie byliby zainteresowani (jak później Jagiellonowie) tronami Czech i Węgier. Ich ekspansja kierowałaby się raczej na wschód, na rozbite po najeździe Mongołów księstwa ruskie. Nadwiślański król miałby możliwość swobodnego działania w tym kierunku. Dysponowałby przecież potencjałem silnego ekonomicznie i bogatego państwa, obejmującego Śląsk, Małopolskę, Wielkopolskę, Pomorze Gdańskie, Prusy, Mazowsze i Pomorze Zachodnie jako lenno.
I tak, zamiast do unii, doszłoby zapewne do wojen z Litwą o ziemie ruskie: Włodzimierz Wołyński, Lwów, Kijów, Grodno, Wilno… Być może jednak w XIV i XV wieku pojawiłyby się także czynniki skłaniające oba państwa do zbliżenia. Litwa musiałaby wreszcie przyjąć chrześcijaństwo, a Polska byłaby właściwym pośrednikiem w tym procesie. Jak podkreśla profesor Chwalba:
Utrata jedności państwa przyniosła nam sporo problemów, spowodowała, że nie wykorzystaliśmy wielu szans. Największą było niewykorzystanie możliwości trwałego opanowania przez Piastów prawie całego południowego wybrzeża Bałtyku. W przyszłości, gdy rola polskiego eksportu na Zachód wzrośnie, byłby to klucz do gospodarczej potęgi kraju.
Bylibyśmy państwem bardziej „morskim”, nastawionym na kooperację handlową z całą Europą. Interesy i cele polityczne takiego państwa byłyby zupełnie inne niż kraju, który po wielu bojach zyskał w XV wieku dostęp do morza. Dopiero w XV wieku! To ponad trzysta lat po śmierci Krzywoustego, który za cel postawił sobie opanowanie Pomorza. I dzięki temu, że odzyskaliśmy „okno na świat”, możliwy był cywilizacyjny i kulturowy złoty wiek w XVI stuleciu.
Z zależnymi od Piastów Wolinem i Szczecinem, z polskim Gdańskiem i pewnie jeszcze portami w Prusach, moglibyśmy budować znacznie wcześniej bogactwo państwa i pomyślność jego mieszkańców. Gdyby takie możliwości, taką bazę działania miał gospodarz klasy Kazimierza Wielkiego, z pewnością przekułby je w polityczny, gospodarczy i cywilizacyjny sukces.
Bibliografia:
- Andrzej Chwalba, Wojciech Harpula, Zwrotnice dziejów. Alternatywne historie Polski, Wydawnictwo Literackie 2019.
- Stanisław Szczur, Historia Polski. Średniowiecze, Wydawnictwo Literackie 2002.
- Sławomir Leśniewski, Drapieżny ród Piastów, Wydawnictwo Literackie 2018.
KOMENTARZE (13)
Piękne gdybanie. Najzabawniejsze jest założenie, że zmiana niektórych decyzji nie pociągnęłaby za sobą innych, nieznanych i niemożliwych dzisiaj do przewidzenia problemów, które mogłyby sprawic, że „inna” wersja polskiej historii wcale nie byłaby lepsza.
Popieram, zbyt kolorowo zobrazowano rozwój kraju. Pewnie gdybyśmy walczyli z Litwa to szybciej powstało by mocarstwo moskiewkie. To znów by rzutowało na nas. Nie wiadomo jak na ten twór Polski oddziaływały by wojny religijne jak na zachodzie Europy. Może wzorem innych bylibyśmy protestantami? Czy bylibyśmy tolerancyjni wobec Zydow? (paradoksalnie ta tolerancja wychodzi nam bokiem). A nie wydaje mi się abyśmy byli państwem morskim, Bałtyk to w sumie zalew, ledwo do Atlantyku trzeba przebić się przez cieśniny Duńskie. Łatwo by nas konkurencja szachowała – Niderlandy czy Brytyjczycy. Z drugiej strony rozbicie dzielnicowe wzmocniło kraj regionalne, każdy władca dbał o swoją dzielnice, powstają nowe lokacje, puszcza jest wycinana, nawet ci Krzyżacy też mają jakiegoś plusa- pokazali nam jak budować i organizować państwo. Gdy tworzyliśmy później Rzeczypospolitą to też jakaś spuścizna z tego nam zostala .Pozniejsze Prusy rozbiorowe to akurat nasza głupota, wyrosły pod naszym nosem. Mogliśmy dużo zdziałać w tym zakresie. Ogolnie cały ten artykuł to takie życzeniowe gdybanie, autor jest w każdym razie wielkim optymistą.
Drogi @Piotr, pozwolisz, że zaprotestuję przeciwko części opinii wyrażonych w Twoim komentarzu.
Moskwa zacznie wypierać Litwę z Rusi dopiero za panowania Iwana III, zwanego w Rosji Wielkim, po zrzuczeniu tatarskiego zwierzchnictwa. A w tym scenariuszu, albo byłaby tam już Polska (tj. na Rusi litewskiej), albo sprzymierzona z Polską (po chrzcie) Litwa, zatem Moskwa za bardzo by na wojnach polsko-litewskich nie zyskała. Za Żydami płakać nie będziemy, za tolerancją religijną też nie bardzo, podobnie jak za „demokracją szlachecką”. Natomiast autorowi przez „państwo morskie” chodziło nie o potęgę morską, tylko o państwo prowadzące na Bałtyku politykę morską (handlową i wojenną), obecne aktywnie na Bałtyku oraz pilnujące na nim swoich interesów skutecznie i pełnowymiarowo. Czyli takie ograniczone „dominium maris Baltici”, o które walczył Zygmunt August. A do tego sam Gdańsk nie wystarczył w realnej historii generujące dostępu do morza. Co lokacji i rozwoju kraju. Z linii Władysława Bolesławowica (Wygnańca) wywodzą się mądrzy i znakomici monarchowie jak jego syn Bolesław Wysoki, syn Bolesława Wysokiego Jędrzych Brodaty, czy wreszczie syn Jędrzycha Henryk Pobożny. Żaden z nich nie byłby ślepy i patrząc na Niemcy, Czechy poszedłby z nurtem. A że zagospodarowywanie kraju zajęłoby trochę więcej niż w realnym scenariuszu… Kraj i tak by do XIV wieku był zagospodarowany na poziomie tamtego okresu z historii realnej. I nie bronię autora artykułu, bo zrobił straszny skrót treści zawartej w „Zwrotnicach dziejów”, więc w względzie scenariusza „bez rozbicia dzielnicowego” odsyłam do książki Andrzeja Chwalby i Wojciecha Harpuli „Zwrotnice dziejów. Alternatywne historie Polski.”, którą z serca polecam. To tyle. Pozdrawiam.
Jednak wydaje mi się, że rozbicie dzielnicowe było bardzo złą decyzją. Gdzie były by Niemcy gdyby też dokonali takiej głupoty? Przecież po to Mieszko i Chrobry lepili plemiona do kupy żeby móc przeciwstawić się innym tworzącym się państwom. Myślenie, że jak podzielę synalków po równo to oni będą się kochać i szanować jest myśleniem dziecka albo kogoś kto tak mocno skupia się na szczegółach, że nie widzi obrazu całości tego szaleństwa. Krzywousty wydaje się być beznadziejnym władcą i tyle. Zaprzepaścił robotę jego poprzedników bo był jakimś oderwanym od rzeczywistości idealistą.
„Niemcy gdyby też dokonali takiej głupoty?”
Co – to Pan, pleciesz i dlaczego takie totalne androny drogi „dajo”?!!!
Niemcy w Europie przecież uległy największemu i najdłużej trwającemu rozbiciu dzielnicowemu!!!
Na dziesiątki średnich ale głównie małych i maleńkich i nawet tak małych państewek, że wielkości miasteczek, np. księstw typu Lichtenstein lub najczęściej nico tylko większych typu Luksemburg!
I na najdłuższy czas w Europie, bo dobrych kilku wieków – aż do Bismarcka, w tym stanie trwały!
A wg wielu, np. prof. J. Krasuskiego, trwają Niemcy w tym rozbiciu dzielnicowym aż do dnia dzisiejszego!
– no bo np. terytoria obecnych landów właściwie pokrywają się nawet z dawną germańską strukturą plemienną!!!
Nie tylko zatem odzwierciedlają te landy dawne rozbicie dzielnicowe Rzeszy Niemieckiej ale i prastarą strukturę – właśnie plemienną.
I co Niemcy są z twego powodu w jakiś sposób „upośledzonym” państwem? Z tegoż właśnie względu?
………………………………..
Rozbiory: „…przecież rządzone przez Hohenzollernów Królestwo Prus było jednym z ich inicjatorów!”
Bzdura kompletna, nonsens stereotypowy pseudonaukowy!
To Rosja była jedynym i wyłącznym inicjatorem rozbiorów!!!
Gdy po konstytucji 3 maja zrozumiała, że nie „połknie” całej RON i że elity pruskie widzą zagrożenie w likwidacji buforowej Rzeczypospolitej i gdyby nadarzyła się okazja to poprą jej naprawę…
Iii – a caryca wykorzystała tępotę i zachłanność miernot z bocznej wobec Fryderyka Wielkiego, linii Hohenzollernów i… I przekupiła idiotów ochłapem Polski.
Jaki de facto interes miały przecież Prusy w fundowaniu sobie 40%-towej buntowniczej mniejszości polskiej rozsadzającej kraj od środka?
Zakładaniu sobie „polskiej pętli” jak napisał to jeden z niemieckich historyków, na szyję?
Jak udowodnił to np. Napoleon naturalnym kierunkiem ekspansji Prus była tkwiąca w rozbiciu dzielnicowym niemiecka Rzesza, a nie Polska!
(co i ja niestety dawniej twierdziłem błędnie tj., że Polska była jedynym krajem, którym mogły „pożywić się” Prusy – posypuję głowę popiołem!)
„Późniejsze Prusy rozbiorowe to akurat nasza głupota…” – raczej niektórych rodzimych podatnych na politykierstwo i niedouczonych historyków naszych, głupotą jest ta konstatacja.
Prof. Chwalba mówi o rozwoju miast pod silnymi rządami królewskiego despoty typu krwiożerczy Krzywousty.
Nic bardziej mylnego!
To, jak słusznie zauważył już np. prof. Benedykt Zientara, robicie dzielnicowe było zbawienne dla naszych upośledzonych w rozwoju miast, przybliżając ich problemy książęcej władzy centralnej która często obejmowała (np. Dolny Śląsk) tylko… jedno miasto…
Wspaniała republika miejska jaką była Korona XIV – XVI w. – tzw. ziemie koronne, za czasów Kazimierza Wielkiego do Kazimierza Jagiellończyka, Zygmunta Starego, powstała wyłącznie dzięki rozbiciu dzielnicowemu – tj. właśnie „spłynięciu” władzy centralnej do lokalnej. Została ona zniszczona dopiero przez warstwę oligarchii magnackiej stworzonej przez dwór królewski kreujący zwłaszcza urzędowość dworską i kasztelańską później wojewodów.
A Pomorze Zachodnie i Śląsk szczególnie ten Dolny, były już zbyt zniemczone i to jeszcze na dość długo przed próbami połączenia ich z Polską przez genialnych Henryków: Brodatego, Głogowczyka, a dalej mego ulubieńca Probusa.
Czy Niemcy śląscy i pomorscy nie byliby o niebo większym problemem dla Korony od tych krakowskich wójta Alberta?
A Mongołowie najechaliby i tak Dolny Śląsk ze względu na źródło jego bogactwa – złoto (np. dolnośląska Złotoryja – Mons Aureus).
Prof. Chwalba dla mnie poprzez treści swej książki (fakt czytałem tylko fragmenty ale to tylko dlatego, że tego nie da się czytać tzw. „ciurkiem”, trzeba często i długo odpoczywać po każdym rozdziale :)…) doskonale ilustruje studenckie powiedzenie z moich studenckich czasów, tj. że taki asystent to mimo, że młody to wie prawie wszystko, adiunkt coś tam jeszcze może i pamięta, a profesor…
A profesor to już nic nie pamięta, to w swej dziedzinie wtórny analfabeta…
…a przepraszam za literówki – powinno być zamiast nico – nieco, a w miejsce twego – tego, ale… Ale się nieco zbyt zbulwersowałem :)
Co jeśli w takim wypadku Mongołowie nie zainteresowali się silnym królestwem Węgier tylko Polską, przez którą przeszły tylko „zagony”. Takie gdybanie jest bez sensu.
Ta alternatywna wersja po rozbiciu dzielnicowy, mogla się szybko spełnić bo już w 1194, najmłodszy syn Krzywoustego – Kazimierz Sprawiedliwy zjednoczył wschód Polski Małopolske, ziemię Sandomierska, Mazowsze, Sieradz i Łęczyce. Gdyby jeszcze przyłączył Pomorze z Gdańskiem i nie przyłączam do Śląska kilku kasztelana Małopolskich w 1178. Ponowne zjednoczenie szybko stało by się faktem. Niestety jego państwo po jego śmierci uległo ponownie rozpadowi.
Świetny artykuł
Świetny artykuł
Może trochę zbyt kolorowo, ale nie da sie ukryć, że rozbicie dzielnicowe było tragedią dla Polski.
Jak napisał w komentarzu powyżej Adam „rozbicie dzielnicowe było tragedia dla Polski”. Ale jednocześnie Anonim wyżej przypomina miało znanym fakcie, że już pod koniec XII wieku, nastąpiło zjednoczenie Polski wschodniej – Mazowsze, Kujawy, Małopolska, ziemie Sieradzka i Łęczycki. Wystarczyło nie rozdawać części Małopolski władcy Śląska, przyłączyć Pomorze wschodnie z Gdańskiem i drogą do ponownego
zjednoczenia stała otworem. Ale jest jeszcze jeden.rzecz nawet ważniejsza od rozbicia dzielnicowego w historii Polski, to bezpotomna śmierć Kazimierza Wielkiego, oraz rządy Ludwika Węgierskiego, które stworzyły podwaliny potęgi rycerstwa-szlachty oraz osłabiły władzę króla. A już zmniejszenie podatku zapłaconego od łana z 12 groszy do 2 groszy, doprowadziło do tego że król zawsze miał pustą kiesę w przeciwieństwie do szlachty. Ostatnim natomiast gwoździem do trumny Korony-Polski była unią Lubelska z 1569 roku i stworzenie RON zamiast RTN, z trzecim narodem Ruskim – województwa Kijowskie i Braclawskie.
Nie można się zgodzić co do znaczącego wpływu rozbicia na kwestię pruską a następnie krzyżacką. To papież w 1217 r. ustanowił Prusy terytorium mu bezpośrednio podległym bez którego zgody nie można było wkraczać do Prus. Wyraźnie zakazał Polsce wypraw misyjnych. Później powstała z jego nadania misja cysterska w Prusach, której osłoną zajął się Świętopełk pomorski w zamian za uznanie Pomorza Gdańskiego niezależnym księstwem od Polski. Wtedy Piastowie wspólnie podjęli decyzję o sprowadzeniu Krzyżaków – za cenę oddania im ziemi chełmińskiej zgodzili się na wspólne pokonanie Gdańska i jego rozbiory 1242 r. Rozpoczęła się wojna 15letnia. Pytanie czy oczywiście bez rozbicia na Pomorzu byłby namiestnik taki jak Świętopełk. Moim zdaniem tak bo Pomorze geograficznie było od Polski odcięte przez Noteć która rozlewała się nawet na szerokość 20 km z wyjątkiem Bydgoszczy gdzie był wąski przesmyk. Zastępowanie analiz historycznych fantazja nie popieram skoro prawda jest równie albo bardziej ciekawa:
https://zjednoczeniekrolestwa.pl/