Kazano im podpisywać dokument, w którym potwierdzali, że przygotowują się do samobójstwa. Pomysłodawczyni akcji ubolewała, że nigdy nie dano im takiej szansy. A przecież kierowali się pasją "zrodzoną z gorącego i świętego idealizmu". Gotowi złożyć życie za tysiącletnią Rzeszę i za Hitlera.
Hanna Reitsch był w nazistowskich Niemczech prawdziwą celebrytką. Jeździła na front zagrzewać żołnierzy do boju, zdobiła okładki propagandowych pism. Obok Magdy Goebbels była jedną z najczęściej fotografowanych kobiet w kraju!
Sławę zdobyła jako świetna pilotka-oblatywaczka, która z łatwością biła lotnicze rekordy i gotowa była wsiąść za stery każdej maszyny, byle tylko ta miała skrzydła (przeczytaj więcej na jej temat w innym moim artykule). Zaskakująco mało znanym szczegółem z życia Hanny, honorowej kapitan Luftwaffe i oddanej zwolenniczki Trzeciej Rzeszy, jest szaleńczy plan, który sformułowała w początkach 1944 roku.
Gdy kobieta zrozumiała, że Hitler nie ma szansy zwyciężyć w ciągnącym się od lat konflikcie zbrojnym i że katastrofa zbliża się wielkimi krokami, wpadła na złowieszczy pomysł. Wiedziała, że Niemcy, z ich topniejącym w szaleńczym tempie potencjałem militarnym, nie będą w stanie wynegocjować korzystnych warunków pokoju. Wierzyła, że tylko doskonale wymierzone bombardowania, których celem będzie zredukowanie sił aliantów, pozwolą Trzeciej Rzeszy uratować się poprzez zawarcie łagodnego traktatu z wrogami.
Jak pisze Clare Mulley w książce „Kobiety, które latały dla Hitlera”, Hanna doszła do wniosku, że cel uda się osiągnąć „wyłącznie z powietrza”. W wąskim, trzyosobowym gronie przystąpiła do opracowywania tajnego projektu: „szybkiej serii niszczycielskich uderzeń na fabryki, elektrownie, wodociągi i inną infrastrukturę. Istotne było, aby obrać za cel także marynarkę handlową, jeżeli alianci ruszyliby do inwazji na kontynent europejski”.
Pierwszą wersję planu pomogli dopracować dwaj koledzy Reitsch z aeroklubu. Kobieta dobrze zdawała sobie sprawę, że klucz do powodzenia potencjalnej operacji jest jeden – precyzja. Tej nie mogły zapewnić celowniki bombowców, ani ulepszenia z zakresu techniki lotów. Zdanie pilotki stuprocentowy sukces wymagał… gotowości pilotów do popełnienia samobójstwa.
Podniebna celebrytka uznała, że rozwiązaniem jest to, by lotnicy osobiście prowadzili bomby dokładnie do celu. Wiedziała, że oznacza to ich pewną śmierć, jednak wierzyła, że będą tacy, którzy z ochotą zgłoszą się do misji, by uszczęśliwić Hitlera.
Umierać za miliony?
Swojemu planowi Hanna Reitsch nadała nazwę „Operacji Samobójstwo”. Początkowo starała się utrzymywać go w tajemnicy i pracować dalej nad koncepcją. Wkrótce jednak wieści zaczęły się rozchodzić i jak pisze Clare Mulley:
[…] zaczęła otrzymywać dyskretne zapytania od innych fanatycznych pilotów, ogarniętych entuzjazmem na myśl o poświęceniu życia dla Niemiec Hitlera. Zachęcona tym Hanna wyszukała więcej ochotników. „Znajdowaliśmy ich wszędzie – zanotowała z satysfakcją. – Większość to byli ludzie żonaci, ojcowie rodzin, silni i nieskomplikowani. Widzieli to w ten sposób, że złożenie życia w ofierze będzie niczym w porównaniu z milionami, zarówno żołnierzy, jak i cywilów, które zginą, jeśli pozwoli się na kontynuowanie wojny.
28 lutego 1944 roku Hitler wezwał Hannę do swojej rezydencji w Berghofie w związku z nadaniem jej Krzyża Żelaznego I klasy (była jedną z dwóch kobiet w historii kraju, którym nadano to odznaczenie). Pilotka postanowiła skorzystać z okazji i wyłożyć Führerowi swój pomysł. Wbrew jej oczekiwaniom, wódz zgasił jej entuzjazm, jednak ostatecznie wyraził niechętną zgodę na podjęcie pierwszych prac przygotowawczych.
Po rozmowie z wodzem, kryptonim operacji zmieniono na „Samopoświęcenie” i rozpoczęto pierwsze eksperymenty. Reakcje nazistowskich oficjeli były różne. Goebbels twierdził, że kobiety nie powinny się pchać do tak ważnych zadań, Himmler kaprysił na marnowanie dobrze wyszkolonych lotników Luftwaffe, a Göring kombinował, jak by tu przejąć ochotników Hanny.
Wszyscy zgłaszający akces do specjalnie utworzonej jednostki musieli podpisać dokument, w którym wyraźnie oświadczali, iż wiedzą, że wzięcie udziału w tej misji wiąże się z samobójczą śmiercią, jako piloci załogowej bomby. Przy pomocy Otto Skorzennego, słynnego nazistowskiego komandosa, Hanna doprowadziła do przygotowania załogowej wersji pocisku V1, który otrzymał nazwę Fieseler Fi 103-R.
Z założenia miał być podczepiany pod skrzydłami bombowca. Gdy rozpoczęto pierwsze testy na wersjach treningowych. Reitsch była na miejscu i oglądała… katastrofę prototypu niedługo po jego odpadnięciu od wynoszącego go w górę bombowca. Po kilku kolejnych niepowodzeniach, lotniczka wymogła na Skorzennym możliwość polecenia V1, który odczepiony stawał się nieporęczny, szybując stromo, zupełnie „jak fortepian”.
Śmierć dla idei vs. śmierć idei?
Doświadczona oblatywaczka pomknęła z prędkością 600 kilometrów na godzinę, po czym gładko wylądowała. Później wielokrotnie latała V1, parę razy nieomal przypłacając to życiem, jednak za każdym razem wychodziła z prób cało, czego nie mogło o sobie powiedzieć kilku innych pilotów, którzy zginęli. Wiosną 1944 roku zaczęto szkolić ochotników-samobójców.
6 czerwca 1944 roku zaprzepaścił sny Hanny o niemieckich kamikadze. Gdy alianci rozpoczęli lądowanie w Normandii, jej ochotników odwołano, by bronili Rzeszy. Załogowych bomb samobójczych nigdy nie wykorzystano w praktyce. Clare Mulley przytacza w swojej książce „Kobiety, które latały dla Hitlera” pełen goryczy komentarz załamanej pilotki:
I takim to sposobem umarła idea zrodzona z gorącego i świętego idealizmu, wypaczana i marnowana na każdym kroku przez tych, którzy nigdy nie pojmowali, że ludzie są w stanie oddać życie po prostu dla idei.
Po przegranej wojnie Hanna Reitsch, w przeciwieństwie do wielu pupilków nazistowskiej Trzeciej Rzeszy, spadła na cztery łapy. W 1952 roku jako jedyna kobieta wzięła udział w lotniczych mistrzostwach świata, gdzie zajęła 3. miejsce. Oburzała się, gdy Polska odmówiła jej wizy i możliwości startu w zawodach na terenie naszego kraju.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Mulley C., Kobiety, które latały dla Hitlera, Bellona 2018.
KOMENTARZE (2)
Czy ten portal teraz zajmuje się gloryfikowaniem narodowych socjalistów?
A gdzie w tym tekście widzi Pan gloryfikację?