Ciekawostki Historyczne
Historia najnowsza

Byłem żołnierzem Delta Force. Co członek najbardziej elitarnej amerykańskiej formacji mówi o swoim szkoleniu i tajnej służbie?

W strukturach amerykańskiej armii jest jednostka, do której nie można się zgłosić. To jej przedstawiciele wyszukują najlepszych z najlepszych we wszystkich siłach zbrojnych, po to by stali się częścią supertajnego oddziału, którego najważniejszym zadaniem jest bezwzględne zwalczanie terrorystów.

W latach 70. świat zalała fala terroryzmu na znacznie większą skalę niż obecnie. Ludzie ginęli w zamachach organizowanych przez IRA, Fatah, Czerwone Brygady i inne organizacje uznające brutalne metody walki o swoją sprawę za jedyne właściwe. Także za Oceanem ludzie nie mogli czuć się bezpiecznie, zwłaszcza gdy w kolejnej dekadzie pojawił się terroryzm fundamentalistyczny.

W Ameryce nie było żadnej wyspecjalizowanej jednostki, która mogłaby zwalczać to zagrożenie. O jej powołanie zabiegał pułkownik Charles Beckwith, który w Wietnamie dowodził grupą komandosów. To dzięki jego staraniom 21 listopada 1977 roku utworzono 1st Special Forces Operational Detachment-Delta (1st SFOD-D), czyli Operacyjny Oddział Sił Specjalnych armii Stanów Zjednoczonych, zwany Delta Force.

Do jednostki nie można się dostać z marszu. Nie można też się do niej zgłosić. To selekcjonerzy Delty wyszukują kandydatów spośród żołnierzy jednostek specjalnych armii amerykańskiej. Gdy zapraszają rekruta do odizolowanej od świata bazy, wiedzą o nim wszystko, znają jego życiorys, powiązania, osiągnięcia, poziom jego wiedzy.

By żołnierzem zainteresowała się Delta, nie wystarczy by był świetnym komandosem. Ważne jest też posiadanie unikalnych umiejętności – gdy mówi w rzadkim języku, czy jest specjalistą od elektronicznych zabezpieczeń. Gdy rekrut otrzyma propozycję ze strony 1st SFOD-D, będącą dużym wyróżnieniem, jest to dopiero początek drogi przez mękę. Przychodzi czas na selekcję.

Charles Beckwith jako młody żołnierz. Nikt nie mógł się spodziewać, że w przyszłości doprowadzi do powdstania jednej z najlepszych jednostek specjalnych na świecie. (fot. domena publiczna)fot.domena publiczna

Charles Beckwith jako młody żołnierz. Nikt nie mógł się spodziewać, że w przyszłości doprowadzi do powdstania jednej z najlepszych jednostek specjalnych na świecie. (fot. domena publiczna)

Czy na selekcji mogą komuś odpaść stopy?

Jedną z metod odsiania kandydatów do Delta Force jest ekstremalne sprawdzenie ich siły i wytrzymałości fizycznej. Oprócz pompek, biegów, brzuszków, czy pływania, sprawdza się, czy przyszli operatorzy są w stanie maszerować na niemal maratońskie dystanse z obciążeniem. Taki test przeszedł między innymi Eric Haney, autor książki „Delta Force”, który należał do jednych z pierwszych grup rekrutów z lat siedemdziesiątych.

W czasie selekcji kandydaci maszerowali 28 kilometrów z plecakiem ważącym 18 kilogramów i dodatkowo manierkami z wodą. Aby przetrwać tę wędrówkę rekruci musieli odznaczać się prawdziwie żelazną kondycją. Jeden z nich nie zadbał o nią wystarczająco, czego gorzko pożałował. Pod starymi nagniotkami jakie miał na stopach zrobiły mu się zupełnie nowe, ogromne pęcherze. Po forsownym i długim marszu widok był mało przyjemny. Heney zanotował po latach:

Od palców do pięty jego stopy były od spodu całkowicie pozbawione skóry. Wyglądało to jakby jakiś dawny indiański wojownik o pokręconym poczuciu humoru oskalpował go od dołu, zamiast od góry. […] Joe McAdams niebawem przeszedł do legendy wśród żołnierzy jako Człowiek Któremu W Marszu Na Selekcji Do Delta Force Odpadły Stopy. Wszyscy znali legendę […].

Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Bretta Velicovicha "Drone Warior", która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.

Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Bretta Velicovicha „Drone Warior”, która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona.

Jednak 28-kilometrowy „spacer” był zaledwie przystawką przed prawdziwą mordęgą. Później przez wiele dni rekruci maszerowali na orientację, przedzierając się z ciężkimi plecakami przez góry, lasy i bezdroża, by ostatniego dnia maszerować z plecakiem ważącym 22,5 kilograma 60 kilometrów, co zajęło blisko 20 godzin z kilkuminutowymi przerwami. Pod koniec wędrówki kandydaci byli wyczerpani niemal do utraty przytomności. Wielu z nich poruszało się naprzód tylko siłą woli, a gdy docierali do mety, instruktorzy musieli zawlec ich do ciężarówek niczym worki ziemniaków.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Jak trwająca wiele dni rozmowa kwalifikacyjna

W 2007 roku selekcję do Delty, którą zwykle kończy około 10 na 150 kandydatów, zaczął przechodzić inny komandos, Brett Velicovich, autor książki „Drone Warrior”. Od czasów Haneya wiele się zmieniło. Jednostka potrzebowała wyspecjalizowanych rekrutów, a Brett Velicovich służył od dawna jako analityk wywiadu. Jak opisuje w swoich wspomnieniach: Od samego początku aż do końca szkolenia instruktorzy mocno igrali z naszymi głowami.

Jego selekcja odbiegała od tej, jaką zwyczajowo przechodzili ludzie, którzy mieli stać się operatorami. Porównuje ją do trwającej wiele dni rozmowy kwalifikacyjnej, w czasie której stres osiąga maksymalny poziom. Z każdej strony człowiek jest naciskany psychicznie, emocjonalnie i zmuszany do wyczerpującego wysiłku umysłowego. Do tego ciągłe testy na inteligencję, testy psychologiczne, zadania sprawdzające umiejętność radzenia sobie ze stresem i ciągła obserwacja i ocenianie.

Operatorzy Delty przebrani za afgańskich cywili (fot. domena publiczna)fot.domena publiczna

Operatorzy Delty przebrani za afgańskich cywili (fot. domena publiczna)

Ten proces byli w stanie przetrwać tylko ludzie najsilniejsi psychicznie. Pewnik był jeden – w każdej chwili można było zrezygnować. Velicovich jednak przetrwał wszystkie testy i stał się członkiem Delta Force. Niestety wiele więcej o procesie rekrutacji się nie dowiemy ponieważ wszystko to jest tajne. Wiele informacji zostało nawet wykreślonych z manuskryptu „Drone Warriora” na polecenie władz amerykańskich.

Selekcja i szkolenie w 1st SFOD-D ma przygotować rekrutów na działanie w każdych warunkach. Delta Force najczęściej wykorzystywana jest do akcji bezpośrednich, w tym do odbijania zakładników, rozbijania komórek terrorystycznych, eliminowania ważnych celów. Bez względu na wykonywane na co dzień zadania, każdy członek oddziału przechodzi mordercze szkolenie. Zarówno dentysta, kucharz, jak i siedzący w pokoju bez okien analityk wywiadu są w stanie chwycić za broń i w razie potrzeby odpierać atak nieprzyjaciela. Szkoli się ich w jeździe samochodem opancerzonym, czy strzelaniu z absolutnie każdej broni dostępnej pod słońcem, łącznie z wyrzutniami rakiet. Żołnierze Delty szkolą się także w zakresie pirotechniki, ochrony osób czy odbijania zakładników.

Dorwać terrorystę

Najważniejsi są jednak operatorzy, którzy wpadają do pomieszczenia razem z drzwiami, gotowi na każdą ewentualność. Już w swoich wcześniejszych jednostkach byli doskonałymi żołnierzami, jednak po przejściu szkolenia w Delcie stają się prawdziwymi maszynami do zabijania, wyposażonymi w najlepszy sprzęt. To jedyna jednostka armii amerykańskiej, która na misje zabiera uzbrojenie i gadżety będące dopiero w fazie testów i w polu sprawdza ich skuteczność. Jako skomentował to autor „Drone Wariora”:

Bardzo szybko dowiedziałem się, że powierzane Delcie zadania były mało skomplikowane. Mogłem je ująć w jednym zdaniu – polowanie na najgroźniejszych terrorystów na świecie.

Operatorzy Delty chronili w czasie operacji "Pustynna Tarcza" w 1990 roku generała Normana Schwarzkopfa, dowódcę sił koalicyjnych (fot. domena publiczna)fot.domena publiczna

Operatorzy Delty chronili w czasie operacji „Pustynna Tarcza” w 1990 roku generała Normana Schwarzkopfa, dowódcę sił koalicyjnych (fot. domena publiczna)

Jaka była w tym wszystkim rola Velicovicha? Gdy przeszedł szkolenie stał się jednym z dwóch specjalistów od wywiadu przyjętych w tym roku do Delty. Końcowo został jedynym – drugi rekrut został po kilku miesiącach służby odesłany do domu. Gdy wchodził do budynku, stawał się oczami komandosów. To wywiad Delty wyszukiwał i wskazywał operatorom cele oraz pomagał im, obserwując misje z pomocą kamery drona.

O zdecydowanej większości tych operacji nigdy nie usłyszymy – są supertajne. Wiadomo jednak, że w 2001 roku, w czasie inwazji na Afganistan, zadaniem operatorów Delty było wyłapywanie i eliminowanie najważniejszych celów (przywódców talibów i członków Al-Kaidy) oraz współdziałanie z wywiadem. To oni jako pierwsze siły specjalne byli na miejscu w początkowych miesiącach wojny. W czasie operacji „Tora Bora” stanowili wsparcie dla CIA i zielonych beretów. Prowadzili rozpoznanie w terenie przed operacją „Anaconda”, czyli pierwszą dużą bitwą z siłami talibów.

Operatorzy Delty brali też udział w inwazji na Irak, gdzie udało im się między innymi pojmać czwartego najważniejszego człowieka w państwie (osobistego sekretarza Saddama Husajna) oraz znaleźć ukrywających się dwóch synów i wnuka Saddama, którzy jednak zginęli w trakcie szturmu. W 2004 roku Delta prowadziła nawet do 18 operacji miesięcznie. W kolejnych latach wojny z terrorem 1st SFOD-D dowództwo wysyłało wszędzie tam, gdzie trzeba było przeprowadzić najniebezpieczniejsze misje, wiedząc, że to operatorzy tej jednostki mają największe szanse powodzenia.

Źródła informacji:

  1. „Komandos” nr 9 (2004), nr 1 (2005).
  2. Haney E., Delta Force, Wydawnictwo Inne Spacery 2010.
  3. Velicovich B., Drone Warior, Bellona 2018.

Kup książkę z rabatem na empik.com

Zobacz również

Zimna wojna

Świat. Historia rodzinna (tom 2)

II TOM MISTRZOWSKIEJ BIOGRAFII LUDZKOŚCI

20 czerwca 2024 | Autorzy: Redakcja

Zimna wojna

Izraelski atak na iracki reaktor

7 czerwca 1981 roku Izraelczycy zbombardowali iracki reaktor atomowy Osirak. Dzięki temu Saddamowi Husajnowi nie udało się wyprodukować bomby atomowej.

17 maja 2023 | Autorzy: Konstanty Gebert

Historia najnowsza

Top Gun – historia prawdziwa

Nazwę Top Gun kojarzymy głównie z filmami o tym tytule. Kryje się pod nią elitarna amerykańska szkoła pilotów wojskowych. Jej „absolwenci” brali udział m.in. w...

27 maja 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Historia najnowsza

To on wymyślił GROM. Jak generał Petelicki zorganizował naszą najbardziej elitarną jednostkę?

Jeszcze za życia niektórzy nazywali go wizjonerem. Od najmłodszych lat był wyjątkowo zadziornym człowiekiem i łatwo wdawał się w konflikty. Może to właśnie ta cecha...

27 czerwca 2019 | Autorzy: Maciej Zborek

Historia najnowsza

Największe zbrodnie Amerykanów w Wietnamie

Bombardowanie szkół i szpitali. Stosowanie broni chemicznej przeciw cywilom. Masakry bezbronnych wiosek. Amerykańska interwencja wojskowa w Wietnamie prowadzona była w imię wolności, demokracji i innych...

23 marca 2019 | Autorzy: Paweł Stachnik

Zimna wojna

Oddział „Rzeka Huong”. To te dziewczyny przygotowały krwawą ofensywę Wietkongu

Z całej siły nienawidziły wspieranego przez USA południowowietnamskiego reżimu, dlatego zaangażowały się w działanie komunistycznej partyzantki. Ich wkład w organizację natarcia ze stycznia 1968 roku okazał...

18 marca 2019 | Autorzy: Anna Winkler

KOMENTARZE (16)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

W LWP pelne wyposazenie waylo wiecej a 30 km to byla norma dla kazdego kota i to noca

    Anonim

    Dokładnie tak w LWP było. A plecak ważył po 30 kg. albo więcej. Nie daj Bóg jeszcze radiostacja, plus „kondon”, antynuklearny. Trafiały się i marsze na 70 km. Najbardziej dostawała w d… piechota.

      August

      Pewnie że tak. A kawalerzyści jeździli na oklep na jednorożcach.

        gnago

        Nie każdy potrafi jeździć rowerem bez siodełka skromności.Trza być twardzielem

      August

      Y

        Zwyciezca Wyscigu Pokoju

        Ja tez probowal bez siodelka ino na bosaka. Cinzko. Trza chlopa a nie marzyciela!

KI

Zapewne Pan kawalerzysta to gratuluje i pozdrowić jednorożca proszę

Charlie

najważniejsza jest prewencja czyli wywiad.

Wojciech Flasiński (@warszawia32k)

nie czasem Neave Seal to Delta Forte ?

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Navy SEALs to siły specjalne marynarki, a Delta Force armii :)

navy blue

A słyszała autorka o Navy Sealsach, bo na Osamę bin Ladena wysłano właśnie ich. I na najgroźniejsze operacje to właśnie ich się wysyła. Przydało by się też jakieś porównanie.

Tata '61

Troszkę konkretnego komentarza po tych rozczulająco naiwnych dywagacjach nastolatków…
Jakbyście Państwo Młodzi nie wiedzieli, kto zacz ów Brandon, wymieniony poniżej, to skorzystajcie z wujcia Googla, który was odeśle do cioteczki Wikipedii. Ponieważ większość z Was ma problemy ze słowami kluczowymi proponuję wpisać Brandon Navy Seals.

JWK LUBLINIEC
9 sierpnia 2013 · ·
RÓŻNICA MIĘDZY 1st SFOD-D (Delta), a SEAL TEAM 6 (DEVGRU)

Napisał: Iassen Donov (SOFREP)
dla JWK LUBLINIEC przetłumaczyli: Czelabiński Chomik Bojowy oraz Michal Sommerfeld
DZIĘKUJEMY!!!

Opracował: ADMIN JR

Wraz ze śmiercią w Pakistanie Osamy bin Ladena z rąk super tajnego oddziału komandosów, przez światowe media przetoczyła się fala spekulacji na temat tego, kto tak naprawdę pociągnął za spust. Oficjalna wersja Białego Domu i Departamentu Obrony brzmiała: „Navy SEALs”.
Jednak różnej maści „eksperci” tacy jak Sean Taylor czy Jeremy Scahill upierali się przy swoich wersjach wydarzeń i twierdzili, że w akcji w Abbotabadzie brali udział operatorzy z Połączonego Dowództwa Operacji Specjalnych (JSOC) znanego również jako DEVGRU czy po prostu SEAL Team 6. CNN podało nawet nazwę „Task Force Blue”. Niesamowita historia…
Cała sprawa po jakimś czasie przycichła, ale społeczność internetowa zadawała wciąż dwa pytania. Laicy pytali co to właściwie ten cały SEAL Team 6, a ci bardziej obeznani z tematem, łącznie z tymi z US Army SOCOM zachodzili w głowę; „jak to SEALs? Przecież powinna być DELTA, a nie SEALsi! WTF?”

Szczerze mówiąc sam zadawałem to drugie pytanie. Operacja wymierzona przeciwko bin Ladenowi oraz wybór jednostki do jej wykonania prowadziły jednak do innego pytania; „Czym właściwie różni się DELTA od ST6?”. 100% cywili i 99% wojskowych powiedzą wam, że niczym się nie różnią i są identyczne. Reszta, czyli ci, którzy służyli w zespołach zadaniowych JSOC w różnych zakątkach świata stwierdzą, że spraw nie do końca jest taka prosta.

KULTURA
Można powiedzieć wiele o jednostce patrząc na jej fundamenty i rdzeń, na to skąd rekrutuje swoich członków. Prawie 100% operatorów ST6 pochodzi z innych Team-ów SEAL, podczas gdy DELTA jest złożona z personelu 75 Regimentu Rangers, US Special Forces, zwykłej Armii, jak również ludzi z innych jednostek (byli nawet członkowie ST6, którzy przechodzili do SFOD-D).
Głównym komponentem Delty sa jednak ludzie z 75-go Pułku oraz z Special Forces Są to dwie, mocno różniące się od siebie jednostki mające zupełnie rozbieżne cele i metody działania.

Z jednej strony mamy wiec żołnierzy, których jedynym celem w jednostce macierzystej było masakrowanie terrorystów przy użyciu najbardziej brutalnych metod walki, a z drugiej specjalistów z ogromnym doświadczeniem w prowadzeniu wojny niekonwencjonalnej, szkoleniu, doradztwie, oraz mnożeniu sił sojuszniczych. Z połączenia tych dwóch elementów powstaje formacja o niebywałej wszechstronności. Już samo to stanowi o odmienności Delty od ST6.
Przykładowo: W latach 80 ubiegłego wieku Stany Zjednoczone były mocno zaangażowane w konflikt w Salwadorze. Do pomocy w organizowaniu i trenowaniu konwencjonalnej armii wysłane zostały grupy SF Operational Detachment-A (SFODA). W tym samym czasie do organizacji i szkolenia jednostek antyterrorystycznych Salwadoru skierowano zespoły Delty. Cała operacja była możliwa dzięki temu, że operatorzy Delty byli przeszkoleni w zakresie wojny niekonwencjonalnej.

Mimo, że jednostki SEALs dostawały do wykonania misje z zakresu FID (Foreign Internal Defense czyli organizowanie obrony wewnętrznej państwa sojuszniczego oraz akcji przeciwpartyzanckich), to jednak nigdy nie palili się do tego typu roboty (zapytajcie Brandona) i nie osiągali takich wyników jak siły specjalne US Army. Osobiście uważam, że ST6 jest jednostką dość jednostronnie wyszkoloną i mniej wszechstronną niż Delta. Powodem takiej sytuacji jest fakt, żewiększość operatorów ST6 wywodzi się z jednego typu jednostek wykonujących w kółko ten sam rodzaj zadań.
Tak jak Rangersi różnią się od Zielonych Beretów, tak ST6 różni się od nich obu. Pod względem kultury jednostki, Delta ze względu na swoje szerokie kompetencje może być jednostką w pełni samowystarczalną i niezależną operacyjnie od nikogo. ST6 z ich wąską specjalizacją „chłopców od mokrej roboty” oraz rodowodem zawsze pozostanie kolejną drużyną SEAL. Nawet jeśli znajdzie sobie chwytliwą ksywkę, jak na przykład DEVGRU.

TRENING I SELEKCJA
Kolejną wielką różnicą między Deltą i ST6 jest sposób w jaki prowadzą trening i rekrutację. Moim zdaniem różnią się jak dzień od nocy.
Proces selekcji do Delty jest bardzo prosty. Dwa razy do roku organizowany jest gdzieś w Apallachach miesięczny kurs selekcyjny. Przyciąga on ponad stu kandydatów, głównie z sił specjalnych i Rangersów, ale również z innych jednostek.
Rangersi i żołnierze SF to niezwykle zaprawieni w bojach specjaliści, którzy w swojej karierze przeszli już niejedną selekcję i misję bojową. Mimo to odpada ponad 90% kandydatów. Nawet ukończenie kursu selekcyjnego nie gwarantuje dostania się w szeregi Delty, gdyż na samym końcu kandydatów czeka jeszcze rozmowa kwalifikacyjna po której zapada ostateczna decyzja o przyjęciu bądź odrzuceniu kandydatury.
Jeśli kandydat zostanie zaakceptowany, to czeka go sześciomiesięczny kurs operatora (Operator Training Course, OTC), w czasie którego również można odpaść jeśli nie podoła się wysokiemu poziomowi stresu oraz trudnym warunkom. Podobno od 60 do 70% przechodzi dalej. Jeśli interesują Was szczegóły selekcji do Delty, to jest mnóstwo książek o tej tematyce, między innymi: „Inside Delta Force”, „Kill bin Laden” czy „The Mission, The Men, and Me”.

Proces selekcji do ST6 jest bardziej złożony, ale i ciekawszy. Składa się z dwóch faz: Przeglądu i Green Team. Przegląd polega na tym, że komandos SEAL składa podanie o przyjęcie w szeregi ST6. Następnie jego nazwisko, proponowany przydział oraz zdjęcie są wywieszane w bazie DEVGRU w Dam Neck. Każdy z członków ST6 może postawić krzyżyk przy zdjęciu kandydata na znak swojej zgody na przyjęcie delikwenta na selekcję.
Jeśli kandydat zostanie zaakceptowany, rozpoczyna sześciomiesięczny kurs zwany Green Team. Proces „odsiewania” jest zbliżony do OTC Delty, jednak kurs organizowany jest tylko raz w roku, a odpada „tylko” około 50% kandydatów. Kandydaci są obserwowani przez cały czas trwania Green Teamu i na podstawie wyników tych obserwacji wybierani do poszczególnych szwadronów ST6. W związku z tym, że członkowie ST6 to w znakomitej większości SEALsi z innych Team-ów, wielu kursantów i egzaminatorów zna się z wcześniejszych wspólnych misji czy ćwiczeń.
UWAGA: Specjalnie piszę, że „większość” członków ST6 to komandosi SEALs, bo podobno podania mogą składać również Marines, jeśli tylko przeszli szkolenie Basic Underwater Demolition/SEAL (BUD/S). Nie mam jednak potwierdzonej informacji, czy jakiś Marines dostał się do ST6.

MOŻLIWOŚCI OPERACYJNE
Obie jednostki wykonują w sumie to samo spektrum zadań specjalnych; operacje antyterrorystyczne, ratowanie zakładników, szturmy i akcje bezpośrednie, eliminację broni masowego rażenia. W większości przypadków, poszczególni członkowie obu jednostek bez problemu mogą służyć i wykonywać zadania razem czy zastępować się na konkretnych stanowiskach. Obie jednostki są zresztą dość znane z programów wymiany poszczególnych operatorów miedzy sobą.
Zespół z którym służyłem w Iraku miał dodanego snajpera z ST6.Miał on zadanie osłaniać z dachu hotelu posterunek irackiej policji podczas bitwy o Mosul w 2004. I powiem wam, że był to niesamowity twardziel.
W miejscu takim jak Irak gdzie walka jest prowadzona w środowisku miejskim i na bliskich dystansach, trudno odróżnić Deltę od SEAL Team 6.

Jednak Afganistan to coś zgoła innego. Tam niejednokrotnie operacja specjalna gdzieś w górskich odludziach Afganistanu mająca na celu proste ciche przechwycenie HVT (celu o wysokim znaczeniu) okazywała się zasadzką. W takim wypadku operacja w ułamku sekundy ze specjalnej staje się konwencjonalną, a jej uczestnicy z operatorów sil specjalnych zwykłymi piechociarzami.
Nie ma bowiem żadnej tajemnej i „specjalnej” metody aby zareagować na zasadzkę, nie ma na to tajnych patentów, które znają tylko jednostki specjalne i które są one niedostępne dla zwykłych piechurów. Walka w zasadzce jest jednym z elementów podstawowego szkolenia piechoty i kiedy oddział wdepnie w takie gówno, to zachowanie operatora Delty i szeregowego ze 101 Powietrznodesantowej będzie identyczne. Tu właśnie pojawia się jedna z głównych różnic „kulturowych” między Deltą, a ST6.
Większość żołnierzy DELTY na jakimś szczeblu swojej kariery było piechociarzami. SEAL-si nie są i nigdy piechota nie byli. Nigdy nie przerabiali procedur i taktyki walki piechoty. Są morską jednostką specjalną, która skupia się na akcjach bezpośrednich i specjalnym rozpoznaniu.
Podczas mojego pobytu w Afganistanie w 2005 generalnie nic się nie działo, więc nigdy nie miałem okazji widzieć jak morscy komandosi SEALs operują na lądzie (paradoksalnie operacje o charakterze wodnym przeprowadzałem w Iraku… z DELTĄ) .
Żeby jednak sprawę wyjaśnić ujmę to tak: mój dobry przyjaciel, dowódca plutonu w Rangersach, miał niezliczone okazje współpracować z ST6 w boju. Określa on ich jako niezdolnych do przemiany z „operatora” w zwykłego „piechociarza” gdy zajdzie taka potrzeba. Oni po prostu tego nie potrafią. Nie szkolono ich w takich zachowaniach i w takiej taktyce. Nie jest to w żadnej mierze ich wina, a jedynie produkt uboczny ich procesu szkolenia oraz efekt tego w jaki sposób każdy z nich został „wychowany”.
Mankamenty te zaczęły nabierać znaczenia gdzieś w okolicach 2008 roku, kiedy to Talibowie wznowili działalność i urośli w siłę.
Aby zniwelować te braki w wyszkoleniu ST6 dowództwo JSOC zaczęło wysyłac ich na akcje razem z Rangersami.
Obie jednostki świetnie się w boju uzupełniały i od tego czasu bardzo blisko ze sobą współpracują.

    Czytelnik

    Tata’ 61 Dziękuję.

lalamido

W ramach SAD (CIA) powołano SOG jeśli już mówimy o najbardziej elitarnych, ewentualnie Task88…, a nie Delta, przy całym szacunku.

Anonim

Bzdura! Kazdy moze sie starac o dostanie do special forces. Trzeba przejsc przez testy i gdy sie dostanie na program to pozostaje mala bagatelka: ukonczyc morderczy traning. KAZDY moze sprobowac!!! :)

Harnaś

Jednostka wojskowa Formoza jesien 1998 ach to byly czasy

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.