Władzy nie chciała oddać ani za życia męża, ani po jego śmierci. „Królowa może być tylko jedna” – mówiła otwarcie Jadwiga Kaliska. I nawet jako siedemdziesięcioletnia staruszka wciąż trzęsła polską polityką.
Władysław Łokietek był głową polskiego państwa. Ale to jego żona Jadwiga była szyją, na której ta głowa spoczywała. Tego stanu rzeczy nie kwestionował nad Wisłą nikt – nawet sam król.
Zasługi Jadwigi można mnożyć. Jeszcze zanim Łokietek został królem, wielokrotnie ratowała mu skórę. To ona chroniła książęcych synów, gdy władca uciekł z kraju, a księżna była zmuszona ukrywać się w przebraniu prostej mieszczki. Potem, w obliczu największego buntu w historii średniowiecznego Krakowa osobiście przystąpiła do obrony Wawelu. Łokietek tymczasem znowu gdzieś się wymknął, zostawiając ją na pastwę losu…
O tych epizodach pisałem już w innym artykule (kliknij, aby go przeczytać). Trzeba jednak powiedzieć, że z czasem wpływy Jadwigi tylko rosły. A Łokietek im był starszy, tym bardziej robił wrażenie pantoflarza.
Ważniejsza od króla
Królowa Jadwiga Kaliska, koronowana wspólnie z mężem w roku 1320, w dokumentach przedstawiała się zupełnie tak, jakby to właśnie ona panowała na Wawelu. Podkreślała, że otacza ją identyczny majestat co najjaśniejszego pana; że swoje decyzje, tak jak on, podejmuje za radą najważniejszych baronów królestwa.
W 1331 roku, jak na osobę numer jeden przystało, prowadziła dysputy na najwyższym szczeblu z biskupem Lubusza, zapewniając go, że właśnie ona może otoczyć należytą opieką jego posiadłości. Najlepszy dowód wpływów Jadwigi pochodzi jednak z roku 1329.
Dokument wystawił wtedy król, zaznaczając w nim, że… nie może pod pismem przywiesić swojej głównej pieczęci, bo jego żona wyjechała w podróż i zabrała ją ze sobą. Informacja na pierwszy rzut oka brzmi niewinnie. Pamiętajmy jednak, że pieczęć była w tej epoce jednym z najważniejszych instrumentów władzy. Z jej pomocą królowa mogła wydawać niemal dowolne decyzje, automatycznie potwierdzane autorytetem Władysława Łokietka.
Jak widać, król nie miał nic przeciwko użyczaniu Jadwidze tak ogromnej władzy. I chyba nawet był skłonny przyjmować, że pieczęć bardziej przyda się jego żonie niż jemu samemu…
Królowa może być tylko jedna
Wyjątkowa pozycja królowej, a także jej niezwykła duma i poczucie własnej wartości dało o sobie ponownie znać bezpośrednio po śmierci Władysława Łokietka.
2 marca 1333 roku zdruzgotany ciągłymi porażkami i uginający się pod ciężarem starości Władysław Łokietek wyzionął ducha. Doznał, jak się podejrzewa, ataku paraliżu. Dwudziestotrzyletni następca tronu Kazimierz (dzisiaj znany jako Kazimierz Wielki) szybko zabrał się do przygotowywania swojej koronacji.
Chciał, rzecz jasna, by w katedrze na Wawelu namaszczono nie tylko jego, ale też poślubioną mu Aldonę Annę, która miała zostać nową polską monarchinią. Dla niego sprawa była oczywista. Ale nie dla królowej matki, Jadwigi. Potężna wdowa po Władysławie Łokietku miała już ponad sześćdziesiąt lat, ale niespieszno jej było do emerytury. Natychmiast wystąpiła ze stanowczym protestem.
„Według prawa nie może być mowy o nowej koronacji, bo przecież żyję ja, prawdziwa koronowana królowa. Dlatego póki nie umrę, drugiej kobiety nie należy wywyższać do rangi królowej w tym samym królestwie” – oponowała, co zanotował dobrze poinformowany kronikarz. Spór był ostry, a Jadwiga konsekwentnie odmawiała oddania swojej władzy.
Nie darzyła sympatią Aldony Anny i nie mogła pogodzić się z jej swobodnym, wesołym charakterem, o którym po latach napisze kronikarz Jan Długosz. Może nawet wmawiała sobie, że znana z zamiłowania do zabawy Litwinka wywiera zły wpływ na jej syna.
Dostojna matrona była księżną, a następnie królową, przez cztery długie dekady. Nie wyobrażała sobie, że pozbawiona powagi neofitka zdoła ją zastąpić. Dziewczyna nie miała przecież wyrobienia i wiedzy potrzebnych, by nawiązać korzystne relacje ze Stolicą Apostolską, właściwie ustawić biskupów, a już szczególnie – by pokierować młodym Kazimierzem na najtrudniejszym etapie jego rządów…
Opór królowej matki mógł doprowadzić do niszczycielskiej wojny domowej. Jadwiga była jednak nie tylko dumną matroną, ale też: dobrą władczynią, potrafiącą przedkładać sprawy państwa, a szczególnie dynastii, ponad własny interes.
Wreszcie, chcąc nie chcąc, „łaskawie uległa prośbom swego syna, którego bardzo czule kochała”. Tak brzmi kolejna notatka kronikarska. Kazimierz został nowym królem, Aldona Anna została, wbrew życzeniom teściowej, koronowana na królową. Ale to nie znaczy, że Jadwiga odsunęła się w cień. Nawet na emeryturze trzęsła światem polskiej polityki.
Ulubienica papieża
Monarchini pożegnała się z Wawelem, na swoją nową rezydencję wybierając Sącz. Tutaj, jako wdowa po królu, wciąż miała pełną władzę, a syn nawet nie próbował mieszać się do jej decyzji. Ona tymczasem stale uważała się za legalną władczynię.
Tak też traktowali ją najważniejsi przywódcy chrześcijańskiego świata. Gdy na przykład papież, Jan XXII, w 1334 roku wysłał do Polski swojego legata, zwyczajowo poinformował o tym miejscową królową. List wysłał jednak wyłącznie do… starej Jadwigi, „zapominając”, że aktualną małżonką władcy jest Aldona Anna.
W dokumentach Jadwigi od 1333 roku widnieje formuła: „Królowa Polski, pani ziemi sądeckiej”. Dyplomów monarchini wydawała pełno, niezwykle aktywnie zarządzając swoim małym państewkiem na polsko-węgierskim pograniczu. Sprowadzała kolonistów, zakładała wsie, nagradzała wiernych poddanych. Rozstrzygała też spory sądowe, jak choćby konflikt o młyn między nowosądeckim plebanem i miejscowymi wójtami.
Matka wie lepiej
Prowincjonalne utarczki z mąką w tle nie mogły jednak wystarczyć do zaspokojenia ambicji królowej matki. Nie minęło wiele czasu, a zaczęła na nowo mieszać się do wielkiej polityki. Na jej nowosądeckim dworze gościli najwyżsi dostojnicy państwa. Przyjechał tam kasztelan krakowski; pojawił się też sam kanclerz – prawa ręka Kazimierza. Nie znaczy to jednak, że urzędnicy knuli wspólnie z Jadwigą, a przeciwko nowemu królowi. Przeciwnie. Knuli dla jego korzyści.
Jadwiga, mówiąc krótko, a dosadnie, najwyraźniej nie wierzyła w syna. W to, że będzie w stanie zastąpić ojca, że sobie poradzi, że nie zaprzepaści wszystkiego, co mu pozostawiła. Wokół leciwej królowej zaczęło się zawiązywać nowe stronnictwo polityczne. Historycy podejrzewają, że w dużym stopniu to jej zasługą było radykalne zacieśnienie relacji między Polską o Węgrami.
Na południu rządziła córka Jadwigi, Elżbieta Łokietkówna, w coraz większym stopniu marginalizująca swojego schorowanego męża – Karola Roberta z rodu Andegawenów. Dwie królowe wspólnie pomogły wciąż niedoświadczonemu i nieporadnemu Kazimierzowi w utrzymaniu tronu.
Przy ich niewątpliwym udziale zorganizowano przełomowy kongres w Wyszehradzie w 1335 roku, na którym Czesi wyrzekli się, za sowitą opłatą, pretensji do polskiej korony, a Krzyżacy chwilowo zrezygnowali z wojny z Piastem.
Wydaje się wielce prawdopodobne, że także znany z kolejnych lat pakt dynastyczny między Piastami i Andegawenami powstał przy pośrednictwie królowej matki. Na jego mocy nie kto inny, a węgierska królowa Elżbieta Łokietkówna miała odziedziczyć polski tron w wypadku bezdzietnej śmierci Kazimierza. Pakt w przyszłości nie tylko nabierze mocy, ale też – utoruje drogę do polskiej korony innej, o wiele lepiej znanej Jadwidze. Świętej królowej, Andegawence.
Zasłużony odpoczynek
Dla dobiegającej siedemdziesiątki Jadwigi to był ostatni wielki sukces. Świadomość, że w razie potrzeby córka (już wtedy znana jako obrotna i skuteczna polityczka) weźmie sprawy w swoje ręce, napawała ją spokojem. I pozwalała zacząć poważnie myśleć o tym, co nieuniknione.
Bogobojna staruszka, od zawsze blisko związana z Kościołem, postanowiła pójść w ślady swoich pobożnych poprzedniczek. Zarówno matka Jadwigi, Jolenta, jak i jej ciotka Kinga zaraz po śmierci mężów wstąpiły do zakonu klarysek. Wdowa po Łokietku ociągała się z podobną decyzją, równoznaczną przecież z ostatecznym oddaniem pałeczki w ręce kolejnego pokolenia.
Przekonywała samą siebie, że wciąż ma zbyt wiele naglących spraw do załatwienia. Gdy jednak wreszcie przepchnęła umowę o następstwie tronu, nie była w stanie dłużej mydlić sobie oczu. Wiedziała, że jej zdrowie słabnie i że jeśli pragnie przygotować się do śmierci, to nie ma już na to wiele czasu.
Niechętna emerytka
Przywdziała wreszcie mniszy habit, zostawszy klaryską w starosądeckim klasztorze, który zapewnił edukację jej córce i który jej samej okazywał wierność przez wszystkie lata panowania. Z prawidłami zakonnego życia wyraźnie jednak nie mogła się pogodzić. A może po prostu – poniewczasie doszła do wniosku, że jej decyzja była mimo wszystko przedwczesna.
Wciąż utrzymywała liczny dwór, politykowała, miała wyraźny problem z usiedzeniem w miejscu. Ciasno było jej nie tylko w klasztornej celi, ale też w samym Sączu. W 1339 roku postanowiła, że wybierze się w podróż na Węgry, by odwiedzić swoją córkę i zobaczyć wnuków, których Kazimierz nie był w stanie jej zapewnić. Wystarała się o specjalne papieskie pozwolenie – pozwalające na nocleg nie tylko w polskich, ale też w węgierskich klasztorach klauzurowych. Nie zdążyła jednak z niego skorzystać.
10 grudnia zmarła w murach sądeckiego klasztoru. Tam też została pochowana.
***
Wybrana bibliografia:
- Długopolski E., Władysław Łokietek na tle swoich czasów, Universitas, Kraków 2009.
- Jasiński K., Uzupełnienie do genealogii Piastów. Dokończenie. Jadwiga, żona Władysława Łokietka, „Studia Źródłoznawcze”, t. 5 (1960).
- Marzec A., „Domina Terrae Sandecensis”. Rola polityczna królowej Jadwigi Łokietkowej w kontekście jej związków z dostojnikami małopolskimi (1305–1339), „Kwartalnik Historyczny”, t. 107 (2000).
- Marzec A., Jadwiga Łokietkowa (1270/1275–1339) [w:] Poczet władczyń Polski, red. B. Czwojdrak, Wydawnictwo M, Kraków 2017.
- Ożóg K., Jadwiga [w:] Piastowie. Leksykon biograficzny, red. K. Ożóg, S. Szczur, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999.
- Rácz G., The Congress of Visegrád in 1335: Diplomacy and Representation, „Hungarian Historical Review”, t. 2 (2013).
- Samsonowicz H., Łokietkowe czasy, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1989.
- Sroka S.A., Władysław I Łokietek [w:] Piastowie. Leksykon biograficzny, red. K. Ożóg, S. Szczur, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999.
- Szczur S., Zjazd wyszehradzki z 1335 roku, „Studia Historyczne”, t. 35 (1992).
- Śliwiński J., Mariaże Kazimierza Wielkiego. Studium z zakresu obyczajowości i etyki dworu królewskiego w Polsce XIV wieku, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Olsztynie, Olsztyn 1987.
KOMENTARZE (2)
A Kazimierz dał Polsce konia trojańskiego.
Jak ja uwielbiam te tytuły. „Zrobiła z męża pantoflarza”? I co jeszcze?