Inni wojownicy wyglądali przy husarii po prostu żałośnie – z tym stwierdzeniem zgodziłaby się w okresie świetności polskiej jazdy cała Europa. Naszych wojowników wysławiano za męstwo, animusz i wzrok „gryzący orzechy”. A oni robili wszystko, by ten wizerunek nie ucierpiał.
Polacy to urodzeni żołnierze – taka opinia o polskich mężczyznach, zwłaszcza szlachcicach, panowała dość powszechnie od co najmniej XVI w. Skąd się to brało? Nie tylko z wybitnych czynów wojennych, którymi w wiekach XVI–XVII mogli poszczycić się mieszkańcy Rzeczypospolitej, lecz także z tego, jak wyglądali i jak się zachowywali.
Krzepa, głowa i chód
Polski żołnierz imponował aparycją, a sposobem bycia budził szacunek. Jeden rzut oka wystarczał, by się przekonać, że jego profesją jest walka. Ślady tego można odnaleźć w relacjach cudzoziemców. Na przykład Charles Ogier tak opisał piechurów wojewody ruskiego Stanisława Lubomirskiego, których ujrzał 28 lipca 1635 r. pod Toruniem:
Nigdzie z pewnością na świecie nie można znaleźć ludzi o bardziej krzepkim i mocnym wyglądzie; przerażają bowiem już samym obliczem i chodem. Zresztą mają oni wszyscy głowy poznaczone przez Moskwicinów i Turków okrutnymi bliznami, a ponieważ głowy golone, przeto rany te są widoczne.
Zwróćmy uwagę na trzy cechy, które imponowały Francuzowi. Były to: krzepa żołnierzy, podgolone głowy, na których widać było ślady dawnych ran, sposób poruszania się (chód). Te same elementy pojawiają się w innych relacjach. Ale zanim do nich przejdę, dodam, że fatalne wrażenie sprawiła na Francuzie piechota szwedzka, którą kilkanaście dni później widział pod Malborkiem.
Charles Ogier z ledwością dostrzegał w niej ludzi – tacy byli brudni, zdziczali, obdarci i bosi. To był obraz prawdziwej nędzy i rozpaczy. Jeszcze bardziej szokujące jest to, że Szwedzi przy Szkotach, których nieco później miał on okazję oglądać, i tak prezentowali się znośnie.
„Brałem ich za koniuchów”
Różnice stawały się jeszcze widoczniejsze, gdy w grę wchodziła kawaleria. Na przykład o kawalerii fińskiej, której przydatność bojową dostrzegał, Ogier zanotował:
Rozglądałem się, gdzie tam mogą być panowie, albowiem tych, którzy byli na koniach, brałem za koniuchów, tak nędznie i ubogo byli odziani.
O polskiej, która wyraźnie mu imponowała, pisał kilkakrotnie. Między innymi tak:
Chorągiew husarska bowiem wyjechała nam z obozu naprzeciw; nie widziałem nigdy nic wdzięczniejszego od tego widoku.
W innym zaś miejscu zapisał:
Dnia tego przybyła do Sztumskiej Wsi niezliczona moc Polaków, przede wszystkim husarii, na szlachetnych koniach i wspaniale strojnych, aby świetność swą przed Szwedami roztoczyć.
Owa „świetność” nie wynikała tylko z użytkowania dzielnych rumaków czy bogatego ekwipunku. Brała się także z fasonu, jaki trzymali polscy kawalerzyści. Dostrzegał go również inny Francuz – Françoise Paulin Dalerac. Był on dworzaninem Jana III Sobieskiego i jego żony Marii Kazimiery. W Polsce przebywał (z przerwami) kilkanaście lat. W roku 1689 spisał historię odsieczy wiedeńskiej, w której zawarł obszerną charakterystykę husarii. W niej to pojawia się taki ustęp:
Hussarze są tu pierwsi z kawalleryi zbroyney tego krolestwa, podobnym sposobem, iak są w Francyi Stroze Osoby krolewskiey. Jakoż bez konwadykcyi [bez dwóch zdań], ci są, iedni z nayprzednieyszych kawalerow całey Europy; a to dla tego, iz są dobrey miny, y wspaniałego animuszu, oraz, iż dobre konie maią, bogato się stroią, y wyśmienitą noszą Armaturę [zbroję, uzbrojenie].
A więc nie tylko dobre konie, wyśmienita broń, lecz także „dobra mina” i „wspaniały animusz” cechowały rycerza polskiego.
Sami o sobie
Obserwacje i odczucia cudzoziemców pokrywały się z tym, jak Polacy oceniali husarię. Gdy 14 lipca 1607 r. Wacław Dyamentowski zobaczył 700 rosyjskich konnych łuczników, napisał:
14. przyjechało do 700 człeka z łukami konno do Szujskiego wojska, Albertusowych towarzyszów, takich rycerzów, że 40 usarzów bez wątpienia rozgromićby ich mogli.
Uwaga ta nie tylko świadczy o tym, że Dyamentowski wierzył w ogromną wartość bojową husarii. Dowodzi również tego, że obserwowani przez niego łucznicy prezentowali się wyjątkowo niekorzystnie. „Albertusowi towarzysze” to określenie pogardliwe, które odwoływało się do ówczesnego bohatera polskiej literatury sowizdrzalskiej. Owego Albertusa można potraktować jako odpowiednika dobrze dzisiaj znanego wojaka Szwejka. Byli więc moskiewscy kawalerzyści Szwejkami w porównaniu z husarzami. Przynajmniej w oczach polskiego szlachcica.
A co sądzili sami husarze? Wespazjan Kochowski, były husarz, a później poeta i historyk, w dziele opublikowanym w 1674 r. umieścił utwór Husarz od Stryia Synowcowi zaciągającemu się posłany, będący charakterystyką perfekcyjnego husarza. I znów zwraca uwagę nie tylko bogactwo stroju, broni, wyposażenia i świetny rumak, lecz także, a może przede wszystkim, zachowanie i aparycja samego rycerza.
Powaga, animusz, głowa i twarz ze śladami walki, wzrok „gryzący orzechy”, dostojny krok, obowiązkowy wąs, nonszalancja… Jednym słowem – doskonałość w postawie, wyglądzie, każdym ruchu i geście; obiekt adoracji mężczyzn (zwłaszcza innych żołnierzy) i kobiet.
Choć Kochowski w swoim drugim utworze (Replika na to od Synowca Stryiowi) stara się walczyć z tym wizerunkiem, przekonując, że to nie owe zewnętrzne oznaki wspaniałości, które bywają pozorami, ale zachowanie w boju definiują dobrego husarza (rycerza), nie zmienia to faktu, iż właśnie taki wzorzec opisany w utworze Husarz od Stryia Synowcowi zaciągającemu się posłany obowiązywał w jego czasach.
Zarówno Ogier, jak i Kochowski zwrócili uwagę na blizny eksponowane przez polskich rycerzy. Srąm, szram, paragraf, kresa – tak je wówczas u nas zwano. Cieszyły się niemałym podziwem wśród społeczeństwa. Zwłaszcza żołnierzy:
Żołnierz dobry cieszy się szramą, którą na woynie dostał i tym rycerstwo swoie wysławia i zaleca.
Źródło:
Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w ramach książki Radosława Sikory „Husaria. Duma polskiego oręża” (Znak Horyzont 2019).
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej, w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów, rozwinięcia skrótów etc..
KOMENTARZE (5)
Co myśleć o husarii?
To wynalazek najprawdopodobniej serbski – post sarmacki w swych korzeniach? Teza wielce ryzykowna ale…
Co ciekawe na początku swojej drogi przez historię uchodzili husarzy za jazdę lekką wspierającą ciężkozbrojnych kopijników… Później byli jednak używani właśnie tak jak kopijnicy, których wręcz „zastąpili” i… I jak starożytni katafrakci – głównie do wykonania przełamania – jak obecne związki pancerne…
Czy zginęli wraz z pierwszą Rzeczypospolitą obojga narodów?
A polscy lansjerzy u boku Napoleona – niewiarygodnie skuteczni, czy to aby nie kontynuacja husarii?
Wynalazkiem serbskim byli huzarze co jest zasadniczą różnicą, któż jednostki huzarów jako lekkiej jazdy służyły na większości dworów Europejskich, natomiast husaria była tylko jedna. Odeszła jeszcze przed upadkiem Rzeczypospolitej Obojga Narodów ze względu na wysokie koszty utrzymania. Poza tym zapominamy również o roli pancernych które również były świetną jednostką jazdy.
Lansjerzy na służbie Napoleona to okres prawie 100 lat od rozwiązania ostatniej roty husarskiej jako jednostki bojowej.
Świetny artykuł , pozdrawiam autora :)
Bardzo ciekawie napisane, już dawno nie czytałam niczego z taka przyjemnością!
Bardzo ciekawe, fajnie że jest ten portal, czytam z przyjemnością o polskiej historii.