Święta królowa Jadwiga nie bała się przyznać, że ze strony hierarchii kościelnej Polacy mogą się spodziewać głównie niegodziwości. O działaniach Kościoła mówiła, że zakrawają na absurd. A cynizm i pazerność księży wypominała samemu papieżowi.
Jadwiga Andegaweńska nie była figurantką, ani cichą, pogrążoną w modłach ascetką. Pobożność łączyła z ambicją. I nie bała się wypominać błędów nawet najwyżej postawionym ludziom Kościoła – o ile ci sprzeciwiali się jej planom i interesom królestwa.
Z powodzeniem dyrygowała członkami kapituł, proboszczami czy nawet biskupami. Gdy krakowski ordynariusz niespodziewanie zaczął robić problemy w sprawie reaktywowania miejscowego uniwersytetu, postawiła go pod ścianą, zakładając dom dla studentów nie w swojej stolicy, ale… w czeskiej Pradze. Pokazała biskupowi, że jako królowa ma alternatywny plan i nie musi stawiać wszystkiego na jedną kartę. I że z kolei hierarcha może mieć tylko jeden uniwerek: tu, na miejscu, w Krakowie.
Nie był to jedyny przypadek, gdy Jadwiga dawała innym odczuć swoją irytację i zniecierpliwienie. Gdy w 1392 roku pominięto przy awansie jednego z jej zaufanych kapelanów, rozpętała prawdziwą awanturę, zarzucając kapitule katedralnej, że ta gardzi człowiekiem pobożnym i oddanym Kościołowi, a jednocześnie przyjmuje do swojego grona ludzi zwyczajnie niegodnych. I, rzecz jasna, jej interwencja odniosła zamierzony skutek.
Zignorowany list
Harda królowa potrafiła też postawić się samemu papieżowi. Jej pierwszy list do Urbana VI zachował się tylko w brudnopisie. W epistole królowa prosiła ojca świętego, by ten nie wierzył żadnym paszkwilom i oszczerstwom rozpowiadanym przez wrogów jej małżeństwa z Władysławem Jagiełłą.
Nie wiadomo, czy list kiedykolwiek wysłano. Jeśli tak, to trafił ona chyba do papieskiego kosza na odpadki. Publiczna wiwisekcja najintymniejszych spraw królowej trwała przecież całymi latami, a Urban nigdy jej się publicznie nie sprzeciwił (więcej na temat tej nagonki posiałem w innym artykule, poświęconym najcięższym chwilom z życia przyszłej świętej).
Jadwiga wyciągnęła należyte wnioski. Wyzbyła się wszelkich złudzeń i nabrała cynizmu koniecznego w kontaktach z wiecznie pazerną i rozpolitykowaną kurią apostolską. Kolejne jej supliki dowodzą, że nie tylko poszła w ślady swojej babki, Elżbiety Łokietkówny, prowadzącej nieustanną, wyrachowaną grę z papiestwem, ale wręcz prześcignęła mistrzynię.
Mistrzyni cynizmu
Potrafiła słodzić i mydlić oczy. Zapewniała papieża, że ten jest „słońcem tego świata, słońcem sprawiedliwości”. Podkreślała, iż tylko on może „przestarzałe odnawiać, zaniedbane uzupełniać, utracone przywracać, upadłe na nowo powoływać do życia”. Nazywała go „absolutnym jedynowładcą”, którego władzy „nic nie krępuje”.
Pompowała ego Urbana, karmiła jego ambicję, a zarazem… nie składała żadnych wiążących deklaracji. Bo, rzecz jasna, pamiętała, by zastrzec, że wszystkie wymienione prerogatywy dotyczą tylko i wyłącznie spraw duchowych. I że ojciec święty nie powinien się mieszać do doczesnych problemów.
W liście wysłanym około 1389 roku Jadwiga sprawnie połączyła zapewnienia o wierności Rzymowi (tak własnej, jak i swoich przodków) z bezpardonowym atakiem na papieskie nadużycia. Nazywała kościół rzymski „Świętą Matką”, ale nie bała się przyznać, że zamiast wsparcia i opieki ze strony kurii Polacy mogą się spodziewać głównie niegodziwości.
Wypominała ojcu świętemu, że jego urzędnicy w nieludzki sposób wymierzają bezwzględne kary kościelne, ekskomuniki, interdykty. Środki te uznawała za ataki wymierzone w samą siebie, a nadgorliwość kościelnych aparatczyków określała mianem absurdu.
Nie podważała wprost autorytetu Stolicy Apostolskiej, ale pisała, że właśnie same działania papieża ten autorytet podkopują. „Nigdy wcześniej o takich praktykach nie słyszano, a tym bardziej nie stosowano ich w Polsce” – grzmiała, podkreślając jeszcze, że z winy papieża jej królestwo zostało wystawione na kpinę i pośmiewisko nieprzyjaciół.
Królowa antyklerykałów
Treść listu nie powinna dziwić, bo Jadwiga – licząca sobie zaledwie jakieś piętnaście lat! – już w tym czasie z rozmysłem otaczała się… antyklerykałami. Jej doradcy i partnerzy w teologicznych dysputach często sami byli księżmi czy nawet biskupami. Zarazem jednak byli radykalnymi przeciwnikami papieskiej samowładzy, urzędniczej machiny, która stała za rzymskim Kościołem, i powszechnego w kurii kolesiostwa, ustępującego pod względem nasilenia tylko starej dobrej korupcji.
Jeśli coś może zaskakiwać, to reakcja kurii na przytyki polskiej królowej. Jadwigi nie wyklęto, nie rzucano na nią gromów. Przeciwnie, jej pozycja w Rzymie tylko rosła. Gdy Urbana VI w 1389 roku zastąpił nowy papież, Bonifacy IX, w górę poszybowały też notowania samej Polski.
Urban uznawał nadwiślańskie państwo za nieistotną prowincję. Rocznie wydawał w sprawach związanych z królestwem Jadwigi średnio sześć dokumentów. Z kancelarii Bonifacego podobna liczba pism wychodziła… miesięcznie. A podczas całego swojego pontyfikatu wydał on łącznie zawrotną liczbę 875 dokumentów związanych z władztwem Jagiełły i Jadwigi.
Upolityczniony jubileusz
Nie chodziło zresztą tylko o natężenie kontaktów. Diametralnej metamorfozie uległ także charakter relacji Polski z Rzymem. Gdy w 1391 roku Jadwiga posłała do ojca świętego nową prośbę, ten spełnił ją bez mrugnięcia okiem. Z pozoru chodziło o rzecz zupełnie trywialną.
Od 1300 roku, a więc od czasów poprzedzających nawet koronację na króla Polski pradziadka Jadwigi, Władysława Łokietka, nad Tybrem organizowano uroczyste jubileusze. Tysięczne rzesze pielgrzymów napływały do Wiecznego Miasta, by wychwalać Boga i wyzbywać się kary za grzechy dzięki hojnie udzielanym z tej okazji odpustom.
Jubileusz był świętem dla ludzi wiary, ale też dla wszelkiej maści rzymskich biznesmenów. Wraz z pątnikami przybywało srebro. O ile więc w pierwotnym zamyśle rzeczone uroczystości miały się odbywać tylko raz na sto lat, o tyle już w 1343 roku odstęp skrócono do lat pięćdziesięciu. W efekcie drugi jubileusz przypadł… akurat na sam środek epidemii czarnej śmierci. Za życia Jadwigi nastąpiła kolejna zmiana. Papież doszedł wówczas do wniosku, że mało który człowiek dożywa pięćdziesiątki i (ponoć dla dobra wiernych, a nie własnej kiesy) zakomenderował, że odtąd jubileusze będą świętowane co trzydzieści trzy lata. W efekcie wielkie kościelne święto przypadło na rok 1390.
Właśnie w jego sprawie Jadwiga pisała do Bonifacego. Z listu dowiadujemy się, że do Rzymu wyruszyła duża grupa polskich wiernych pragnących oddać się modlitwom w bazylice Świętego Piotra. Nie zdołali oni jednak dotrzeć do celu, po drodze padając ofiarą rozbójników. Pokiereszowani i pozbawieni funduszy potrzebnych do dalszej podróży, wrócili do kraju.
Dogrywka tylko dla Polaków
Inny władca stwierdziłby pewnie, że na zorganizowaną przestępczość nie może mieć żadnego wpływu i że jeśli doszło do ataków na drogach, to widocznie Bóg tak chciał. Ale nie Jadwiga. Ona, słysząc, że jubileuszem może się cieszyć każdy, ale nie jej właśni poddani, zażądała od Bonifacego, by ten… zorganizował dogrywkę, wyłącznie dla Polaków. Można by pomyśleć, że była bezczelna. Przede wszystkim jednak okazała się skuteczna. Papież ogłosił specjalny odpust obowiązujący na obszarze królestwa Jadwigi przez większość 1392 roku.
Sukces był niewątpliwy – i to nie tylko na płaszczyźnie religijnej. Jadwiga jeszcze do niedawana w milczeniu zbierała cięgi od austriackich i krzyżackich propagandzistów, którzy przyszywali jej łatkę bezwstydnicy, bigamistki, a nawet prostytutki. Teraz z rozmysłem wyprowadziła kontratak.
Nie próbowała nawet ukrywać, że o napaść na pielgrzymów oskarża Habsburgów. W liście do papieża z dumą stwierdzała, że nie oczekuje, by Bonifacy interweniował w tej sprawie i karał agresorów. Potężne państwo polskie nie wymagało żadnej asysty, a jeśli do ofensywy przeciwko zdradzieckim i stojącym na przeszkodzie bożej misji Austriakom nie doszło, to tylko z tego względu, że mąż Jadwigi akurat przebywał na Litwie i nie mógł wstawić się za poddanymi.
Ojciec święty w milczeniu przyjął oskarżenia polskiej królowej. Nieważne, czy w nie wierzył. Tym bardziej nie ma znaczenia to, czy Habsburgowie naprawdę stali za drogowym rozbojem. Jakkolwiek było, wizerunkowy cel został osiągnięty. Cała Europa rozprawiała o niegodziwcu zasiadającym na tronie. I dla odmiany nie był nim oskarżany o fałszywe nawrócenie Jagiełło, ale władca Austrii, Wilhelm Habsburg. Człowiek, któremu naprawdę należało się odpłacenie pięknym za nadobne.
Najwybitniejszy pasterz. I nominat królowej
Wizerunkowe triumfy nie były jedynymi sukcesami Jadwigi. Gdy zmarł biskup Jan Radlica, dawny lekarz ojca królowej Ludwika Węgierskiego i wieloletni opiekun samej Jadwigi, monarchini spędziła cały niemal rok na trudnej walce o należyte obsadzenie jego stanowiska. Odrzuciła zarówno kandydaturę proponowaną przez papieża, jak i – człowieka wysuwanego przez szychy krakowskiego duchowieństwa.
Stawiała opór tak wytrwale i z takim zacięciem, że wreszcie ojciec święty ustąpił. Biskupem został Piotr Wysz, o którym historycy wprost piszą, że był „jednym z najwybitniejszych pasterzy w tysiącletniej historii Krakowa”.
Królowa zapewniła też niebotyczny awans swojemu kanclerzowi Maciejowi, który za jej sprawą został biskupem przemyskim. A ambicje miała nawet większe. To już jednak zupełnie odrębna historia.
Wybrana bibliografia:
Artykuł został oparty na materiałach zebranych przez autora podczas prac nad książką „Damy polskiego imperium. Kobiety, które zbudowały mocarstwo”. Poniżej wybrane z tych pozycji. Pełna bibliografia w książce.
- Bubczyk R., Charakterystyka współrządów Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława II Jagiełły w Polsce, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F”, t. 52–53 (1997/1998).
- Chmielowska B., Przywilej fundacyjny kolegium królowej Jadwigi przy Uniwersytecie Karola w Pradze [w:] Dzieło Jadwigi i Jagiełły, oprac. W. Biliński, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1989.
- Górski K., Osobowość królowej Jadwigi na tle religijności średniowiecza, „Polonia Sacra. Kwartalnik teologiczny”, t. 2, z. 3 (1949).
- Halecki O., Jadwiga Andegaweńska, Universitas, Kraków 2000.
- Krawiec A., Uwagi o intelektualnym i religijnym horyzoncie Jadwigi Andegaweńskiej [w:] Z dziejów średniowiecznej Europy Środkowo-Wschodniej, cz. 2, red. J. Tyszkiewicz, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2007.
- Kwaśnicka M., Czy duchowość św. Jadwigi może być aktualna dzisiaj? [w:] Śladami świętej królowej Jadwigi i jej epoki, red. T. Graff, Parafia pw. św. Jadwigi Królowej, Kraków 2013.
- Kwaśnicka M., Jadwiga, Fundacja Świętego Mikołaja/Redakcja „Teologii Politycznej”, Warszawa 2015.
- Nie w blasku kamieni, ale w pokorze i łagodności…: wokół duchowości św. Jadwigi Królowej : materiały z sesji naukowej zorganizowanej przez Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie z okazji dziesięciolecia kanonizacji św. Jadwigi królowej i 750-lecia lokacji miasta Krakowa (6 VI 2007), red. K. Panuś, Wydawnictwo Naukowe Papieskiej Akademii Teologicznej, Kraków 2007.
- Nikodem J., Jadwiga król Polski, Ossolineum, Wrocław 2009.
- Ożóg K., Kościół katolicki w królestwie polskim w czasach Władysława Jagiełły, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, t. 141, z. 2 (2014).
- Ożóg K., Wpływ św. Jadwigi Królowej na chrześcijaństwo w Polsce, „Zeszyty Radomszczańskie”, t. 3 (2009).
- Przybyszewski B., Święta Jadwiga królowa zdobna w cnoty, Wydawnictwo Św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej, Kraków 1997.
- Ryś G., Jadwiga wobec władzy papieża w Kościele doby kryzysu i schizmy [w:] Śladami świętej królowej Jadwigi i jej epoki, red. T. Graff, Parafia pw. św. Jadwigi Królowej, Kraków 2013.
- Sroka S.A., Królowa Jadwiga, WAM, Kraków 2002.
- Wyrozumski J., Królowa Jadwiga. Między epoką piastowską i jagiellońską, Universitas, Kraków 2006.
KOMENTARZE (3)
Największym sukcesem Jadwigi niechybnie było doprowadzenie do zgody dwóch wielkich mężów stanu. Łagodność to bodaj najpiękniejsza cecha kobiecego charakteru.
Wysokiej klasy dyplomaci kancelarii królewskiej współpracowali przy tworzeniu listów do papieża, ergo listy owe świadczą na korzyść bardziej o nich niż o samej królowej Jadwidze. Ona te listy nie tyle pisała, co współredagowała i, oczywista, firmowała jako monarchini.
Interesujący artykuł.