Młodzi, zdolni i... szalenie przystojni. Marzyli o tym, by zostać wielkimi poetami, pisarzami, nauczycielami. Kiedy wybuchła wojna, bez wahania ruszyli bronić ojczyzny. Walczyli w Polsce i poza jej granicami. I zbyt wielu nie doczekało czasów pokoju.
Krzysztof Kamil Baczyński (1921-1944) i Tadeusz Zawadzki (1921-1943) urodzili się w odstępie dwóch dni – 22 i 24 stycznia 1921 roku. W maju 1939 roku dopiero zdawali maturę… Krzysztof miał już wtedy za sobą swój literacki debiut. Przyszłość chciał związać jednak z inną sztuką – planował zostać grafikiem lub ilustratorem. Na jesieni 1939 roku miał zacząć studia na Akademii Sztuk Pięknych. Czy gdyby wojna nie pokrzyżowała tych planów, pamiętalibyśmy go dzisiaj nie tylko jako genialnego poetę, ale także – wybitnego rysownika?
Zawadzki z kolei kończył klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Był wszechstronnie utalentowany i już w młodym wieku dał się poznać jako naturalny przywódca. Przed śmiercią zdążył zostać podporucznikiem rezerwy piechoty AK. Uwagę zwracała jego niezwykła uroda, ze względu na którą był przez kolegów pieszczotliwie nazywany „Zośką”. Delikatna cera, regularne rysy, jasnoniebieskie spojrzenie i włosy złociste, uśmiech zupełnie dziewczęcy – tak opisywał go Aleksander Kamiński, autor „Kamieni na szaniec”.
Także Jan Magura (1922-1944), harcerz i żołnierz AK o urzekającym uśmiechu, niestety nie przeżył wojny. W 1939 roku skończył pierwszą klasę liceum. W ostatnich dniach sierpnia został też pilotem szybowcowym. Takie było jego marzenie: po zdaniu matury chciał studiować architekturę i budowę samolotów. Nie było mu to jednak dane. Po jednej z wielu akcji sabotażowych, w których brał udział w trakcie wojny, w styczniu 1944 roku został aresztowany. Razem z nim zatrzymano także jego bliźniaka, Stanisława. Ślad za braćmi urywa się w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich, gdzie zostali przetransportowani przez gestapo.
Tadeusz Battek (1924-1943), pseudonim „Góral” oraz Karol Stanisław Dangel (1919-1943) trafili do AK z harcerstwa. Battek był w czasie wojny żołnierzem „Osy” – Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych. Dangel, kilka lat od niego starszy, już od jesieni 1939 roku działał – między innymi razem z podporucznikiem Witoldem Pileckim – w Tajnej Armii Polskiej. Wydawał też w podziemiu… broszury Melchiora Wańkowicza. Żaden z dwóch atrakcyjnych harcerzy nie doczekał zwycięstwa nad nazistami. Obaj, choć niezależnie od siebie, zostali w 1943 roku aresztowani przez gestapo, osadzeni na Pawiaku i rozstrzelani. Dangel zginął 16 lipca, a Battek – 17 września.
Eugeniusz Stasiecki (1913-1944) jeszcze przed ukończeniem 30. roku życia dał się poznać jako świetny pedagog i instruktor harcerski. Był nauczycielem z powołania – udzielał lekcji jeszcze w czasie wojny, do momentu, gdy władze niemieckie mu tego nie zakazały. Także później prowadził kurs w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty Szarych Szeregów. Udało mu się nawet w 1944 roku obronić dyplom magistra pedagogiki na tajnej Wolnej Wszechnicy Polskiej! Jego karierę przerwała jednak śmierć. Zginął w powstaniu warszawskim 16 sierpnia 1944 roku, zaledwie 12 dni po śmierci Krzysztofa Baczyńskiego. I dzień po tym, jak sam został odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy…
Więcej szczęścia, niż Stasiecki, miał inny waleczny pedagog, Michał Fijałka (1915-1983). Po tym, jak walczył w kampanii wrześniowej, przedostał się on przez Francję do Anglii. Tam dołączył do cichociemnych i już we wrześniu 1942 roku wrócił do okupowanej Polski. Całą wojnę spędził w mundurze, walcząc między innymi na Wołyniu… Przeżył jednak i już w Polsce Ludowej skończył studia pedagogiczne i rolnicze. Pracował jako nauczyciel.
„Spadochroniarzami” byli także Alfred Zawadzki (1912-1942) oraz Roman Wiszniowski (1920-1989). Pierwszy, dyplomowany oficer, już za kampanię wrześniową otrzymał krzyż Virtuti Militari. Do Wielkiej Brytanii, gdzie grupy cichociemnych były formowane, trafił przez Węgry i Francję. Patrząc na niego aż trudno uwierzyć, że koledzy nadali mu pseudonim „Blady”…
Drugi, młodziutki żołnierz-ochotnik, zanim dostał się pod rozkazy Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego, przeszedł zarówno przez niewolę niemiecką, jak i łagry. Z radzieckiego obozu wydostał się jedynie dzięki układowi Sikorski-Majski. Jednym z jego pseudonimów w konspiracji była „Joasia” – być może, tak jak w przypadku „Zośki”, ze względu na urodę?
Major piechoty Adam Trybus (1909-1982) zdążył skończyć studia – filologię klasyczną – jeszcze przed wojną. Od 1937 roku pracował jako nauczyciel. Jak wielu innych, w czasie wojny przewędrował pół Europy. Także on dołączył do elitarnej grupy cichociemnych. Przerzucony do kraju w październiku 1942 roku, walczył w Polsce do momentu jej wyzwolenia… a nawet dłużej, bo także po zakończeniu działań wojennych nie złożył broni. Działał aktywnie w konspiracji antykomunistycznej. Opozycjonistą został zresztą do końca życia.
Wilhelm Pluta (1913-1986) i Władysław Wiśniewski (1915-1984), oficerowie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i Armii Krajowej, choć nie bez trudności, ułożyli sobie życie w Polsce Ludowej. Ten pierwszy ukrywał się przed nowymi polskimi władzami aż do 1946 roku! Po ujawnieniu pracował przez chwilę w radiu, a następnie – już w wyuczonym przed wojną zawodzie miernika (skończył Politechnikę Lwowską). Wiśniewski – kolejny przystojny i bohaterski nauczyciel – prowadził lekcje wychowania fizycznego w różnych krakowskich szkołach.
Andrzej Prus-Bogusławski (1919-2006), polski oficer i cichociemny, po wojnie został dziennikarzem. Dopiero wtedy skończył też studia. Nie utrzymał się jednak długo w Polsce Ludowej – w 1981 roku wyjechał do Francji, gdzie współpracował między innymi z „Kontaktem” i „Kulturą”. II wojną światową zajął się też jako historyk, pisząc książki poświęcone losom jednostek polskich w Finlandii i na Litwie.
Wśród cichociemnych nie brakowało przystojnych oficerów. Do elitarnej formacji należeli również Walery Krokay (1914-1982) i Władysław Śmietanko (ur. 1920). Obaj za swoje wojenne zasługi zostali odznaczeni Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. I obaj po wojnie wyemigrowali do Wielkiej Brytanii. Krokay (który stracił na wojnie ojca i brata, ale miał jeszcze co najmniej jednego brata i jedną siostrę) po piętnastu latach, w 1960 roku, wrócił jednak do kraju. Tu doczekał emerytury. Śmietanko pozostał na emigracji.
Ryszard Chmieloch (1921-1944?), którego jednym z pseudonimów był „Bławatek”, i Bronisław Czepczak (1922-2001), zwany „Zwijakiem 2”, „Zebrą 2” czy… „Bolkiem”, nie zostali zmobilizowani w 1939 roku ze względu na swój młody wiek. Obaj wraz z rodzinami zostali wywiezieni wgłąb ZSRR, gdzie w 1942 roku wstąpili do Armii Andersa.
Do Polski, gdzie zostali zrzuceni odpowiednio w 1943 i 1944 roku, wracali przez Wielką Brytanię. „Bławatek” nie miał jednak szczęścia. Na początku 1944 roku został schwytany przez Niemców i skazany na śmierć. Dokładna data wykonania wyroku nie jest znana – ostatnie wiadomości o nim pochodzą z kwietnia 1944 roku.
Karierę wojskowego jeszcze w czasach II RP wybrał Franciszek Malik (1912-2006), pseudonim „Piorun”. Wojna zastała go już jako podporucznika w 2. Pułku Strzelców Podhalańskich. Po kampanii wrześniowej został zesłany do łagru. Szeregi Polskich Sił Zbrojnych zasilił dopiero po układzie polsko-radzieckim z 1941 roku. Przed końcem wojny czekała go jednak jeszcze jedna niewola – niemiecka… Po wyzwoleniu urodziwy oficer nie wrócił jednak do Polski. Osiadł, jak wielu innych, rozczarowanych powojenną polską rzeczywistością, w Wielkiej Brytanii.
Zawodowym wojskowym, podoficerem Korpusu Ochrony Pogranicza (i to niezwykle atrakcyjnym!), był przed wojną także Józef Kaczoruk (1915-1994). Tak jak Malik, został aresztowany przez Sowietów i zesłany wgłąb ZSRR. Udało mu się jednak uciec i już od 1940 roku aktywnie działał w ramach Związku Walki Zbrojnej. Po wojnie zdecydował się zostać w kraju, był jednak, zwłaszcza przed 1956 rokiem, wielokrotnie zatrzymywany przez aparat bezpieczeństwa…
„Oliwa” i „Orkan” – takie były pseudonimy Jana Kiwerskiego (1910-1944) i Kazimierza Kardasia (1919-1944). Kiwerski, zawodowy oficer, mający zadatki na świetnego dowódcę, w 1944 roku znalazł się na Wołyniu. Tam też zginął, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Kardaś – dużo młodszy od niego członek Szarych Szeregów – był przedsiębiorczym działaczem Warszawskich Grup Szturmowych. Zmarł w wyniku ran odniesionych w trakcie nieudanego zamachu na Waltera Stamma, wysokiego rangą funkcjonariusza niemieckiej policji w okupowanej Warszawie.
Wojna zastała Mariana Przysieckiego (1905-1943) w trakcie rozkręcania rodzinnego przedsiębiorstwa budowlanego. Zdążył już skończyć studia na uniwersytetach w Poznaniu i Lwowie. Swój wyjątkowy talent organizacyjny miał okazję wykorzystać także w ramach Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Działał w ramach akcji „Wachlarz”, której celem było przede wszystkim organizowanie dywersji na szlakach aprowizacyjnych armii niemieckiej atakującej ZSRR.
Przysiecki zorganizował bazę „Wachlarza” w rejonie Pińska… obejmując stanowisko administratora majątku Kłoby, około 30 kilometrów od Pińska. Aresztowany przez Niemców w kwietniu 1943 roku w Warszawie (w trakcie mszy!), był przez nich więziony na Pawiaku, torturowany i ostatecznie rozstrzelany.
Kazimierz Leski (1912-2000) przed 1939 rokiem studiował w Holandii budowę okrętów. W czasie wojny ten inżynier o wyglądzie filmowego amanta był pilotem, a następnie… został jednym z polskich „muszkieterów”. Organizacja pod tym właśnie kryptonimem odtwarzała na ziemiach polskich rozbitą przez Niemców siatkę wywiadowczą. Leski walczył też w powstaniu warszawskim. Po wojnie pracował najpierw w Stoczni Gdańskiej, a później rozwijał karierę naukową w Polskiej Akademii Nauk.
Pilotem był również niezwykle przystojny Henryk Flame (1918-1947). Jeszcze we wrześniu 1939 roku został jednak zestrzelony przez Rosjan, a później dostał się do niemieckiego obozu jenieckiego. Po tym, jak udało mu się stamtąd wydostać, organizował na ziemiach polskich Harcerską Armię Krajową zajmującą się dywersją. Od 1943 roku ukrywał się w lasach, najpierw przed Niemcami, a później – kiedy okazało się, że od nich także może spodziewać się aresztowania – przed nowymi polskimi władzami. Ujawnił się dopiero na mocy amnestii z 22 lutego 1947 roku. I już kilka miesięcy później został z inicjatywy komunistycznych władz skrytobójczo zamordowany. Ze strony wymiaru sprawiedliwości nic mu już nie groziło, znalazły więc inny sposób, by się go pozbyć.
„Kurier z Warszawy”, czyli Jan Nowak-Jeziorański (1914-2005), w latach 30. piął się po szczeblach kariery naukowej na uniwersytecie w Poznaniu. Porzucił nieukończoną pracę doktorską, by wziąć udział w kampanii wrześniowej. Emisariuszem AK do władz polskich poza krajem został dopiero później, bo w 1943 roku. Na początku 1944 roku udało mu się przedostać do Anglii, gdzie rozmawiał z przedstawicielami polskiego i angielskiego rządu, w tym także z Winstonem Churchillem. Zdążył jednak wrócić do Warszawy tuż przed wybuchem powstania. Zanim upadło, ruszył z kolejną misją do Londynu. I pozostał na Zachodzie, niechętny do powrotu do Polski Ludowej. Już wkrótce podjął się kierowania Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa…
Na największe poświęcenia gotowy był Witold Pilecki (1901-1948). Po zakończeniu kampanii wrześniowej współorganizował z majorem Janem Włodarkiewiczem Tajną Armię Polską. Kiedy część kierownictwa TAP została schwytana przez Niemców i wysłana do Auschwitz, organizacja postanowiła wysłać do obozu swojego przedstawiciela, który zebrałby informacje o panujących w nim warunkach i zorganizował wśród więźniów ruch oporu. Został nim właśnie Pilecki (możliwe nawet, że sam zgłosił się na ochotnika!).
Przebywał w Auschwitz od września 1940 roku do kwietnia 1943, kiedy udało mu się uciec. W czasie wojny nieraz narażał jeszcze swoje życie (walczył także w powstaniu warszawskim), jednak z każdej sytuacji wychodził obronną ręką. Nie było mu jednak dane długie życie. W 1947 roku, już w Polsce Ludowej, został oskarżony o szereg działań wymierzonych w nowe władze, między innymi przygotowywanie zamachu na funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Skazano go na śmierć. Wyrok wykonano w maju 1948 roku.
Bibliografia:
- Wielka księga Armii Krajowej, opracowanie zbiorowe, Znak Horyzont 2015.
- Kacper Śledziński, Cichociemni. Elita polskiej dywersji, Znak 2012.
- Mirosław Krzyszkowski, Bogdan Wasztyl, Pilecki. Śladami mojego taty, Znak Horyzont 2015.
- Internetowy Polski Słownik Biograficzny.
- Andrzej Krajewski, Operacja Wachlarz, „Polityka” 26.04.2016.
- Kurier z Warszawy – Jan Nowak-Jeziorański, strona poświęcona Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu.
KOMENTARZE (14)
Zgłaszam reklamację! Nie ma „Żelaznego” Zdzisława Badochy z V Wileńskiej Brygady AK!
Tych „nieobecnych” na pewno można wymienić wiele, ale nasza galeria nie mogła niestety ciągnąć się w nieskończoność… Kto wie, może po zebraniu głosów z komentarzy zrobimy jej drugą odsłonę? :)
tak! mialam to samo napisac, byl bardzo przystojny i niezwykle odwazny !:-)
Dodałbym do zestawienia K.K. Baczyńskiego
Ależ jest, obok Zośki, na pierwszej stronie :)
Na szczęście wielu z nich przeżyło, czasem dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Mój dziadek, Rocznik 1925, chyba też przystojniak jak na tamte czasy, osadzony w Gęsiówce, też podzieliłby ich los, gdyby go z więzienia nie odbito. Miał też wiele szczęścia biegając po kanałach, był jednym z chłopaków, którzy zdołali się przebić z oblężonej Warszawy na zewnątrz. Był w obozie jenieckim, ale przeżył wojnę i doczekał się trójki dzieci. Jestem córką jednego z nich. Powstańcze losy dziadka w rodzinie były bagatelizowane, w sumie po części przez rozwód babci, ale też inne rodzinne smutne sprawy. No i kto po wojnie chwaliłby się przynależnością do AK. Niedawno odkryłam, że dziadek ma swoją stronę w internecie. Czyż to nie piękne? http://www.1944.pl/powstancze-biogramy/stanislaw-sieminski,39958.html Z tego co twierdzi wujek, dziadek był zaangażowany w przemyt żywności na teren getta, pomagał też w szmuglowaniu żydów na zewnątrz, za co zresztą właśnie trafił do Gęsiówki. W pomoc żydom zaangażowany był też jego ojciec Antoni, a mój pradziadek. Dziadek po przeniesieniu z jednego batalionu trafił do tego czołgowego, być może przez jakiś czas nawet jeździł jednym ze zdobycznych czołgów powstańczych. Może dlatego tak bardzo lubię te pojazdy? ;)
Dziękujemy za podzielenie się tą historią! To wspaniałe, że mimo upływu lat i często niesprzyjających okoliczności takie wspomnienia są w rodzinach przechowywane. A dziadek faktycznie spokojnie mógłby trafić do naszego zestawienia :)
A co Maciejem Aleksym Dawidowskim?
A co ze Stanislawem Zablotniakiem /Szary/?
Brakuje mi Józefa Franczaka, ps. Lalek
Miałam to szczęście,że byłam uczennicą majora A.Trybusa.Uczył języka angielskiego w Piotrkowie Trybunalskim w II LO.Uczył wspaniale.To początek lat 70-tych.Ale wtedy nie wiedzieliśmy,jaki bohater jest naszym nauczycielem.W Piotrkowie Tryb.Jego nazwiskiem nazwano rondo.
W kolejnej odsłonie poproszę o obowiązkowe miejsce dla Zdzisława Badochy i Łukasza Cieplińskiego :)
Prosże o nastętepna odsłonę bo o tych bohaterach trzeba pamiętać ,cześć ich pamięci!
A gdzie Alek i Rudy? ;)