Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Żydowska ubecja? Przypominamy sylwetki pięciu stalinowskich oprawców, którzy bez wątpienia byli Polakami

„Żydokomuna”, „żydowscy mordercy w polskich mundurach”, „żydowscy kaci Polaków”. Jeśli wierzyć internetowi, właśnie tak należy pisać o sędziach i śledczych czasów stalinowskich. W powszechnej świadomości „katami z UB” byli wyłącznie Żydzi. A jak było naprawdę?

Jak podaje prof. Ryszard Terlecki w swojej pracy Tarcza i miecz komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990, w 1945 roku 95 proc. funkcjonariuszy bezpieki było narodowości polskiej, niecałe 2 proc. ukraińskiej lub białoruskiej, 2,5 proc. żydowskiej i 0,1 rosyjskiej.

Plakat propagandowy

Nieco inaczej wyglądało to w kadrze kierowniczej, ale tam również dominowali Polacy. Na 450 osób, które w latach 1944-1954 wchodziły w skład Resortu, a potem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 49% stanowili Polacy, 37% Żydzi, a 14% obywatele radzieccy.

Także Iwona Kienzler, autorka wydanej właśnie książki Krwawa Luna i inni, pisze: „Nie […] wszyscy oprawcy stalinowskiej bezpieki i mordercy sądowi mieli żydowskie korzenie, nie brakowało wśród nich także Polaków, często wywodzących się z przedwojennej inteligencji, z wykształceniem prawniczym i praktyką jeszcze z czasów Drugiej Rzeczypospolitej”. Przypominamy więc pięciu polskich oprawców czasów stalinowskich.

1. „Sądzi Kryże, będą krzyże”

Roman Kryże urodził się w 1907 r. we Lwowie. W 1930 r. ukończył prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Karierę w wymiarze sprawiedliwości rozpoczął w Sądzie Grodzkim w Grudziądzu, gdzie pracował jako aplikant, asesor, a potem początkujący sędzia. Brał udział w wojnie obronnej w 1939 r. i 18 września trafił do niemieckiej niewoli, w której spędził prawie sześć lat.

Po zakończeniu wojny wrócił do zawodu i podjął pracę sędziego w Grudziądzu. Latem 1945 r. sam zgłosił do wojskowego wymiaru sprawiedliwości. Trafił od razu do Wydziału I Najwyższego Sądu Wojskowego w Warszawie. Szybko się tam odnalazł i zaczął orzekać w sprawach politycznych.

Roman Kryże jest jedną z osób z odpowiedzialnych za zamordowanie Witolda Pileckiego (źródło: domena publiczna).

Roman Kryże jest jedną z osób z odpowiedzialnych za zamordowanie Witolda Pileckiego (źródło: domena publiczna).

Podczas pracy w NSW wydał wyroki skazujące w ponad 100 sprawach politycznych, dotyczących członków organizacji niepodległościowych. Było wśród nich osiem wyroków śmierci na żołnierzy AK. Kryże niebawem stał się znany ze swej łatwości wydawania wysokich wyroków, w tym także kar śmierci.

Jego niesława była tak wielka, że wśród członków konspiracji zaczęło krążyć powiedzenie „Sądzi Kryże, będą krzyże”. Z kolei znany adwokat i obrońca w sprawach politycznych, mecenas Władysław Siła-Nowicki, wymyślił termin „ukryżować”. Jeszcze inne powiedzenie głosiło, że sędzia Kryże posiada swój prywatny cmentarz na Służewcu w Warszawie przy parafii św. Katarzyny…

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Pochowany na Łączce

Kryże miał swój udział m.in. w wydaniu wyroku śmierci na Stefana Ignaszaka, cichociemnego, oficera wywiadu Komendy Głównej AK, utrzymaniu w mocy trzech wyroków śmierci na rtm. Witolda Pileckiego oraz skazaniu na karę śmierci mjr. Tadeusza Pleśniaka, żołnierza AK, członka organizacji „Nie” i „WiN”.

Roman Kryże był sędzią Najwyższego Sądu Wojskowego przez 10 lat – od sierpnia 1945 r. do sierpnia 1955 r. Potem został przeniesiony do rezerwy i przeszedł do pracy w cywilnym Sądzie Najwyższym. Zasłynął znów, gdy w 1965 r. wydał wyrok śmierci na jednego z oskarżonych w tzw. aferze mięsnej.

Na emeryturę przeszedł w 1977 r., zmarł w 1983. Był wtedy już podpułkownikiem. Został pochowany na warszawskich Powązkach, na tzw. Łączce, gdzie spoczął wraz z niektórymi Akowcami posłanymi przez siebie na szafot…

2. Przedwojenny komunista

Jeszcze więcej wyroków śmierci miał na sumieniu Włodzimierz Ostapowicz, nazywany „Sędzia-śmierć”. Ten pochodzący ze Stanisławowa równolatek Kryżego skończył prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i w 1930 r. rozpoczął pracę w sądownictwie, potem zaś prowadził własną kancelarię w rodzinnej miejscowości.

fot.Zlisiecki, licencja: CC BY-SA 3.0)

Oprawca Kryże spoczął na cmentarzu wraz ze swoimi ofiarami… Tak zwana kwatera „Na Łączce” na Powązkach.

Ostapowicz już wtedy związał się z komunistami – w 1931 r. wstąpił do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Po zajęciu Stanisławowa przez Sowietów we wrześniu 1939 r. pełnił rozmaite funkcje w miejscowej administracji. Ewakuowany do ZSRR służył w stojbatalionach i pracował jako robotnik i portier. W 1943 r. zgłosił się do Ludowego Wojska Polskiego. Najpierw został oficerem oświatowym, a potem skierowano go do sądownictwa. Szefował m.in. Sądowi Polowemu 2. Dywizji Piechoty.

Lotny trybunał Ostapowicza

1 czerwca 1946 r. został przewodniczącym Wydziału ds. Doraźnych Sądu Okręgowego w Białymstoku. Wydział jeździł po okolicznych miejscowościach i zajmował się szybkim osądzaniem bieżących spraw, często wydając karę śmierci. W ciągu 143 dni działalności skazał na najwyższy wymiar kary 93 oskarżonych.

Później mianowano go szefem Wojskowego Sądu Rejonowego w Białymstoku. Wydał tam co najmniej 75 wyroków śmierci, w tym na żołnierzy AK, WiN, NSZ i NZW. Skład przezeń kierowany orzekał w Białymstoku, ale także w terenie, podczas pokazowych procesów, które zdaniem Ostapowicza miały wychowawcze oddziaływanie na społeczeństwo.

Ostapowicz skazał na śmierć między innymi dziewiętnastoletniego żołnierza AK Mariana Piekarskiego ps. „Ryś”. Jedyne zachowane zdjęcie Piekarskiego z roku 1942 wykonane gdy miał ona 15 lat

Swoją ponurą karierę Ostapowicz kontynuował następnie w wojskowych sądach w Warszawie i we Wrocławiu, cały czas ochoczo szafując karą śmierci. Jeden z jego współpracowników nazwał go nawet „ciężkim psychopatą”. Ze służby zwolniono go w 1955 r. Został adwokatem we Wrocławiu. Zmarł jako szanowany człowiek w 1978 r. Liczbę jego ofiar szacuje się na ponad 200.

3. Fałszywy kapitan

Tak jak Włodzimierz Ostapowicz okrył się ponurą sławą w Białymstoku, tak w Krakowie podobną opinię zyskał Julian Polan-Haraschin. Jak pisze Iwona Kienzler w książce Krwawa Luna i inni: „Chociaż jego obco brzmiące nazwisko można znaleźć na listach tzw. żydowskich morderców narodu polskiego, publikowanych na portalach o zabarwieniu nacjonalistycznym, Haraschin był Polakiem”.

Urodził się w zacnej nauczycielskiej rodzinie w Krakowie. Przed wojną ukończył prawo na UJ i rozpoczął pracę jako urzędnik pocztowy. Podczas kampanii wrześniowej mianowano go komendantem poczty polowej nr 66 przy Kwaterze Głównej Obszaru Warownego Śląsk. Nosił wtedy mundur podobny do wojskowego. Któregoś dnia przeszył z ramienia na pagony srebrne pocztowe kwadraciki, co pozwoliło mu podawać się za kapitana, choć w wojsku nigdy nie był.

fot.Saul Ponce, licencja: CC BY-SA 4.0)

Julian Polan-Haraschin podawał się nawet za dalekiego krewnego kardynała Karola Wojtyły, przyszłego papieża Jana Pawła II

Dostał się do niemieckiej niewoli, ale dzięki staraniom ojca został zwolniony i wrócił do Krakowa. Pracował tam w Biurze Transportu Dyrekcji Monopoli i dwa razy został aresztowany przez Gestapo, jednak nie za działalność konspiracyjną, lecz za łapówkarstwo i przestępstwa gospodarcze. W grudniu 1945 r. zmobilizowano go do WP i skierowano do wymiaru sprawiedliwości, nota bene zatwierdzając mu stopień kapitana…

Krwawy Julek

Przydzielony został do Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie, gdzie prowadził ważne sprawy polityczne. Skazał na śmierć co najmniej 60 osób, w związku z czym zaczęto go w Krakowie nazywać Krwawym Julkiem. Posyłał na szafot żołnierzy podziemia niepodległościowego.

Najsłynniejszym procesem, w jakim uczestniczył była rozprawa przeciwko kpt. Janowi Małolepszemu, ostatniemu dowódcy jednej z poakowskich formacji zbrojnych – Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Proces odbywał się w Łodzi, a Polan-Haraschin stawił się tam z odgórnie ustalonym wyrokiem i wytycznymi oskarżenia. Małolepszy został skazany na śmierć. Zmarł w celi, niewykluczone, że w wyniku tortur.

Powinowaty kardynała agentem

Z wojska Haraschin odszedł w 1951 r. Pracował jako sędzia i radca prawny, a potem został wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na uczelni doszedł do stanowiska kierownika Studium Zaocznego na Wydziale Prawa, ale jego karierę przerwało aresztowanie. Polan-Haraschin przyjmował od studentów łapówki, za zaliczenia. Wystawiał też fałszywe dyplomy ukończenia studiów. Skazano go za to na dziewięć lat więzienia.

By się ratować Krwawy Julek został najpierw donosicielem w więzieniu (tzw. agentem celnym), a potem podpisał zobowiązanie do współpracy z SB i wyszedł na wolność. Jako agent rozpracowywał krakowski Kościół, w tym ks. Andrzeja Deskura, ks. Franciszka Macharskiego i kard. Karola Wojtyłę. Był spowinowacony z ks. Macharskim, co ułatwiało mu wejście w środowisko duchownych. Później podawał się także za dalekiego krewnego Karola Wojtyły. Tajnym współpracownikiem był do końca życia. Zmarł w Krakowie w 1984 r.

4. Oskarżyciel „Inki”

Wacław Krzyżanowski urodził się 3 lutego 1923 r. w Zarzeczu Łukowskim na Lubelszczyźnie. Podczas wojny został wywieziony do ZSRR. Tam trafił do 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki i wziął udział w bitwie pod Lenino.

fot.Anna Tertel, licencja: CC BY-SA 4.0).

To właśnie Wacław Krzyżanowski zażądał kary śmierci dla „Inki”

Zaraz po wojnie ukończył szkołę oficerów bezpieczeństwa w Łodzi i rozpoczął pracę w Wojskowej Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku jako oficer śledczy. W 1946 r. był oskarżycielem posiłkowym w pokazowym procesie Danuty Siedzikównej „Inki”. 17-letniej sanitariuszki w działającej na Pomorzu 5. Wileńskiej Brygadzie AK.

Oskarżyciel bez studiów

Gdańscy ubecy znęcali się nad „Inką”, bili ją, rozbierali do naga, domagali się wydania kolegów. 23-letni Krzyżanowski, który nie był prawnikiem, bo nigdy prawa nie studiował, zażądał dla dziewczyny kary śmierci. Sąd przychylił się do wniosku i Siedzikówna została skazana. Po latach Krzyżanowski tłumaczył się tak: „Byłem młody. Wcześniej nie brałem udziału w żadnej sprawie sądowej. Zostałem skierowany na proces przypadkowo, bez przeszkolenia i przygotowania”.

Krzyżanowski kłamał – tego samego dnia przygotował akty oskarżenia, w których domagał się kary śmierci dla dwóch innych młodych ludzi. 19-letniego gdańskiego Niemca Heinza Baumanna, który upolował sarnę, by nakarmić głodującą rodzinę, i 16-letniego Benedykta Wyszeckiego, który zbierał po polach zardzewiałe karabiny, by bawić się w wojsko…

W III RP był pierwszym prokuratorem, którego IPN oskarżył o udział w komunistycznej zbrodni sądowej (w 1993 r.). Został jednak uniewinniony w pierwszej i drugiej instancji, bo sąd uznał, że nie można jednoznacznie ustalić, jaką rolę odegrał w procesach Baumana i „Inki”. Gdy zmarł w październiku 2014 r., został pochowany z wojskowymi honorami, co wywołało ogólnokrajowy skandal.

5. Syn polskiej ziemi

Do grona najbardziej znanych stalinowskich oprawców-Polaków należy też Stanisław Radkiewicz. Chłopski syn po trzech klasach szkoły powszechnej, z komunizmem związał się już w młodości, gdy podczas I wojny światowej jego rodzina została ewakuowana do Rosji.

Miłość do ojczyzny proletariatu była u niego tak silna, że gdy Radkiewiczowie w 1922 r. wrócili do Polski, Stanisław przez zieloną granicę uciekł z powrotem do ZSRR. Odbył tam studia na Uniwersytecie Kominternu i został wysłany do Polski, by organizować struktury partyjne.

Najważniejszy resort

Podczas wojny znów znalazł się w ZSRR. Służył w Armii Czerwonej, a potem w Ludowym Wojsku Polskim. Gdy powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, objął w nim kierownictwo Resortu Bezpieczeństwa, a potem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Tak rozpoczęła się kariera Radkiewicza w komunistycznej Polsce. Kierowane przez niego MBP było uznawane za najważniejszy resort i szybko się rozbudowywało. Bezpieka zajęła się zwalczaniem prawdziwych i domniemanych wrogów nowego ustroju: partii, organizacji politycznych, społecznych i religijnych, Kościoła, niepodległościowych oddziałów partyzanckich i wszelkich innych.

Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1945–1954 (źródło: domena publiczna).

Stanisław Radkiewicz, szef Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1945–1954, nigdy nie został rozliczony ze swoich zbrodni (źródło: domena publiczna).

Radkiewicz i jego dwaj zastępcy Mieczysław Mietkowski i Roman Romkowski rozpętali w kraju terror aresztując akowców, członków PSL, PPS, SN i innych partii, byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, duchownych, przedwojennych działaczy politycznych i państwowych, „sabotażystów” i „dywersantów”. Podczas śledztw byli oni bestialsko bici, torturowani fizycznie i psychicznie. Po zapadnięciu wyroków śmierci w więzieniach dokonywano egzekucji.

Radkiewicz utrzymał się na stanowisku szefa MBP aż 10 lat. Odwołano go dopiero w grudniu 1954 r., pod wpływem rewelacji ujawnionych przez zbiegłego na zachód płk. Józefa Światłę. Gdy po powrocie Gomułki do władzy próbowano rozliczać działaczy z okresu stalinowskiego, Radkiewicz uniknął kary, choć skazano jego podwładnych. Później sprawował różne, mniej eksponowane funkcje. Zmarł w 1987 r.

Bibliografia:

  1. Iwona Kienzler, Krwawa Luna i inni, Warszawa 2016.
  2. Ryszard Terlecki, Tarcza i miecz komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990, Kraków 2013.
  3. Krzysztof Szwagrzyk, Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 1944-1956, Kraków-Wrocław 2005.
  4. Filip Musiał, Polityka czy sprawiedliwość? Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie (1946–1955), Kraków 2005.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Rewolucja październikowa. Najgorzej zorganizowany przewrót w dziejach

Rewolucja październikowa stała się wzorem dla kolejnych pokoleń buntowników. Próbowano powtórzyć ją w najróżniejszych częściach globu. Według niektórych jej  organizacja pozostawiała jednak wiele do życzenia....

1 czerwca 2018 | Autorzy: Anna Winkler

Zimna wojna

Uwielbiała pastwić się nad genitaliami młodych mężczyzn. Sylwetka największej sadystki stalinowskich służb [18+]

Komunistka z przekonania. Z zamiłowania – sadystka. Jej pseudonim mroził krew w żyłach więźniom politycznym. „Krwawa Luna” była uwielbiania przez partyjnych towarzyszy i znienawidzona przez...

10 listopada 2016 | Autorzy: Łukasz Włodarski

Zimna wojna

Młodzież zbyt patriotyczna. Jaki los czekał nastoletnich bohaterów w stalinowskich więzieniach?

Mieli całe życie przed sobą. W głowach ideały, hasła walki o lepsze jutro. Widzieli w dzieciństwie okrucieństwo wojny, na której zginęło wielu ich starszych kolegów....

13 października 2016 | Autorzy: Jakub Kuza

Druga wojna światowa

Polsko-polska wojna wywiadów. Jak wyglądało szpiegowskie starcie AL i AK?

Kiedy wybuchła wojna, „wszystkie sprawy i zagadnienia miały zejść na plan dalszy”. Wydawało się, że nawet dla komunistów to hitlerowcy są śmiertelnym wrogiem. O ścisłej współpracy...

11 października 2016 | Autorzy: Adam Miklasz

Zimna wojna

„Oświęcim to była igraszka”. Co działo się w katowniach UB?

Wymyślne i okrutne tortury trwały całe miesiące. Taryfy ulgowej nie stosowano nawet wobec ciężarnych kobiet czy dzieci. W czasach stalinowskiego terroru w więzieniach, aresztach tymczasowych...

17 września 2016 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Zimna wojna

Witold Pilecki. Wielki bohater Polski Ludowej?!

Polscy komuniści nie tylko zamordowali Witolda Pileckiego, ale też skazali go na wieczne zapomnienie. W zacieraniu pamięci po nim okazali się bardzo skuteczni. Po latach...

8 października 2015 | Autorzy: Roman Sidorski

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.