Przez dwór średniowiecznej Polski przewinęło się kilkudziesięciu książąt z zagranicy. Każdy błagał o to samo: „Pomóżcie mi zdobyć tron!”. I nic dziwnego, że z tą prośbą przybywali właśnie do Poznania, Gniezna lub Krakowa. Mało kto był równie wprawny w obalaniu władców, co Piastowie.
Czechy. Jak nie pijak, to sadysta
Bolesławowi Chrobremu udało się wprowadzić na czeski tron dwóch kandydatów. Nie byli to jednak szlachetni władcy, wygnani z kraju przez nikczemnych poddanych. Wręcz przeciwnie. Wyglądało na to, że nasz władca instalował w Pradze bomby z opóźnionym zapłonem: najpierw alkoholika, potem psychopatę.
Rok 1002. Czechami rządził wówczas książę Bolesław III Rudy, władca okrutny nawet na tle ówczesnych realiów. Jednego ze swoich braci kazał wykastrować, innego próbował udusić w łaźni. W końcu zmęczeni jego stylem rządzenia poddani zbuntowali się i wygnali sadystę.
Bolesław Chrobry, imiennik i bliski kuzyn Rudego, był już przygotowany na taką okoliczność. Na jego dworze przebywał niejaki Władywoj. Jakie miejsce zajmował w drzewie genealogicznym czeskiej dynastii Przemyślidów – nie wiadomo. W każdym razie na tyle dobre, by móc pretendować do tronu.
Właściwie był to kandydat idealny. Polski książę spodziewał się, że będzie łatwy do manipulowania – z jednej strony miał dług wdzięczności wobec Polski za gościnę, z drugiej nie zapowiadał się na niezależnego męża stanu. Jeśli wierzyć kronikarzowi Thietmarowi – a nie ma powodu, aby mu w tym przypadku nie wierzyć – Władywoj był alkoholikiem. Pił dzień w dzień.
Polski władca srogo się rozczarował. Piastowski protegowany szybko okazał się niewdzięcznikiem i złożył hołd lenny królowi Niemiec. Co prawda zmarł już na początku 1003 roku, ale kolejny czeski władca, książę Jaromir, również nie był przychylny Polsce. Chrobry nie miał innego wyjścia: trzeba było wprowadzić na tron praski swojego człowieka.
Książę miał tylko jednego pretendenta do dyspozycji. Był nim wspomniany Bolesław Rudy, który po wygnaniu z Czech ostatecznie trafił na dwór polskiego kuzyna. Lepszy taki kandydat niż żaden – pomyślał Chrobry i pomógł krewniakowi odzyskać tron. Cynicznie liczył na zaognienie wojny czesko-czeskiej. I nie pomylił się.
Rudy zapewniał poddanych, że teraz jest człowiekiem zgody. Niedawnych politycznych przeciwników zaprosił na ucztę. Gościom zabroniono wniesienia ze sobą broni, oczywiście tłumacząc to względami bezpieczeństwa. W trakcie pijatyki czeski książę zabił swojego szwagra (tak, szwagra – wszyscy historycy piszą, że zięcia, zapominając, że kronikarz Thietmar używał słowa gener (zięć) na określenie szwagra). Był to sygnał do rozpoczęcia rzezi.
Krótko potem przed Bolesławem Chrobrym stawiło się poselstwo czeskich możnowładców z prośbą o pomoc w walce z psychopatą. Polski książę zaprosił Rudego na rozmowy do Krakowa. Wyprawił wspaniałą ucztę, a w nocy kazał uwięzić i oślepić krewniaka. Była to wówczas popularna metoda eliminacji politycznych rywali.
Następnego dnia po krwawej imprezie na Wawelu Bolesław Chrobry wyjechał do Pragi, której mieszkańcy jednogłośnie ogłosili go księciem. Skoro wszyscy przeciwnicy zostali wyeliminowali, to nasz Piast – jakby nie było, syn czeskiej księżniczki Dobrawy – miał największe prawa do tronu.
Kronikarz Thietmar pisze o prażanach, że radowali się zawsze z nowego panowania. To całkowicie zrozumiałe, jeśli pozna się tamtejszy scenariusz intronizacji władcy. W tym uroczystym dniu przez kraty wyższego dworu rozrzucano zwykle kilkanaście tysięcy monet. Wobec takiej perspektywy zwykłemu mieszkańcowi czeskiej stolicy było wszystko jedno, czy księciem zostawał Władywoj, Bolesław Rudy czy Chrobry.
W marcu 1003 roku polski książę był prawdziwym zwycięzcą. Wszyscy konkurenci zostali wyeliminowani z gry o czeski tron, a co najważniejsze, po kilkunastu latach starań monarchia Piastów wchłonęła państwo Przemyślidów. Sukces był tyleż spektakularny, co krótkotrwały – już w 1004 roku Polacy musieli opuścić Pragę. Ale Chrobry pokazał, że na plecach pretendenta można wdrapać się na tron sąsiedniego kraju.
Węgry. Sabotaż Łokietka
W 1290 roku zjawił się w Małopolsce tajemniczy przybysz z Węgier. Krakowska księżna Kinga rozpoznała w nim swojego bratanka, królewicza Andrzeja, prawowitego następcę węgierskiego tronu. Wprawdzie według oficjalnej wersji tej historii madziarski królewicz zginął 12 lat wcześniej, a przybysz miał być bezczelnym oszustem – kto jednak wie, jak było naprawdę.
W każdym razie własny kandydat do węgierskiego tronu to była nie lada gratka. Podzielona na dzielnice Polska instaluje swojego króla u „bratanków”, gdzie przecież swoje starali się ugrać i Niemcy, i Czesi, a nawet władcy z Półwyspu Apenińskiego – był to ambitny, ale i sympatycznie wyglądający scenariusz.
Mając powyższe na uwadze rezydujący w tym czasie w Krakowie książę Przemysł II udzielił Andrzejowi swojego poparcia i pozwolił mu zamieszkać na książęcym dworze w Chrobrzu (dzisiejsze województwo świętokrzyskie).
Tyle, że cały misterny plan wziął w łeb na przełomie października i listopada 1290 roku. Zabójcy nasłani przez innego kandydata do węgierskiej korony utopili Andrzeja w Nidzie. Ciekawostką jest fakt, że w zbrodni maczał palce polski książę dzielnicowy Władysław Łokietek. Powód? Ów inny kandydat bardziej odpowiadał przyszłemu polskiemu królowi.
Wcześniejsze akcje Piastów w interesie swoich pretendentów były bardziej skuteczne. Gdzieś między 1030 a 1042 rokiem w Polsce zjawił się Bela, książę z węgierskiej dynastii Arpadów. Otrzymał rękę polskiej królewny – według późniejszego przekazu była to nagroda za zabicie w pojedynku pomorskiego księcia.
Przez pewien czas mieszkał w ojczyźnie żony, później zaś wrócił na Węgry. Tam Bela najpierw otrzymał trzecią część monarchii, a w 1060 roku, z pomocą Bolesława II Szczodrego, sięgnął po koronę. Również synowie Beli, Gejza I i Władysław Święty, swoją drogą urodzeni w Polsce, zawdzięczali tron polskiemu władcy.
Polska w (dzisiejszym) Berlinie
Piastowie z pewnością nie jeden raz mieszali się w porachunki między Słowianami Połabskimi, zamieszkującymi tereny między Łabą a Odrą. Szczegółowo znamy tylko jedną taką akcję, ale za to jaką! W jej wyniku udało się przesunąć zachodnią granicę Polski w takim stopniu, że gdyby przetrwała – mielibyśmy dzisiaj województwo berlińskie i powiat poczdamski.
A było to tak. W 1150 roku zmarł książę Przybysław-Henryk, władca plemienia Stodoran. Dzieci nie miał, a w testamencie przekazał swoje państwo margrabiemu Albrechtowi Niedźwiedziowi. Ostatnia wola księcia nie miała większego znaczenia, bo legalnym następcą tronu był jego krewniak Jaksa. Zresztą należy wątpić, czy w tym czasie obowiązywało wśród Słowian dziedziczenie testamentowe.
Jaksa to nie było anonimowe książątko. Mieszkał w Polsce i należał do dziesięciu najważniejszych osób w państwie Piastów. Posiadał liczne dobra, a jego żoną była najlepsza partia w kraju: córka potężnego palatyna Piotra Włostowica.
Rządzący w tym czasie Polską książęta Bolesław Kędzierzawy i Mieszko Stary mieli nie lada dylemat. Z jednej strony Albrecht Niedźwiedź był ich wypróbowanym sojusznikiem politycznym, z drugiej swój człowiek na czele połabskiego plemienia oznaczał poszerzenie polskich wpływów na zachód…
Ostatecznie zdecydowali się militarnie poprzeć Jaksę i nie zawiedli się. Ten bez większych problemów opanował ziemie Stodoran. Rządził tam przez siedem tłustych lat w charakterze polskiego lennika. W 1157 roku został wyparty przez Niemców, ale zachował wschodnią część kraju. Na swoją nową siedzibę wybrał Kopanicę, późniejszy Köpenick. Dziś jest to jedna z dzielnic Berlina.
Targanie za brodę, duński królewicz i Polacy atakujący Anglię
Przez dwór Piastów przewinęło się mnóstwo potencjalnych pretendentów do tronu. Wielu pomagano, część traktowano tylko jako straszak na sąsiednich monarchów. Czasami polscy władcy dawali odczuć swoim protegowanym, komu zawdzięczają pozycję. Wyjątkowo butnie poczynał sobie Bolesław II Szczodry, który osadził na kijowskim tronie swojego krewniaka Izjasława, a później publicznie go znieważył, targając za brodę.
Większość pretendentów, którym Piastowie udzielali schronienia i poparcia, pochodziła z najbliższego sąsiedztwa: z Czech, Rusi czy Węgier. Zdarzali się jednak przybysze z bardziej odległych krajów. Przykładowo, w 1150 roku do Polski zawitał duński królewicz Knud Magnussen (znany lepiej jako Kanut V), po kądzieli wnuk Bolesława Krzywoustego. Liczył na wsparcie braci swojej matki.
Tym razem nasi książęta nie byli zainteresowani udzieleniem mu realnej pomocy. Nie ma co się dziwić – w Danii trwała tak krwawa wojna domowa, że kwestią kilku lat było samounicestwienie się miejscowej dynastii Estridsenów. Nie było w dziejach średniowiecznej Europy rodu panującego, który wyrzynałby się z taką intensywnością.
Istnieją pewne przesłanki, że Bolesław II Szczodry wmieszał się nawet w walki o tron Anglii. Było to w 1069 roku. Anglią od trzech lat, czyli od czasów słynnej bitwy pod Hastings, rządził Wilhelm Zdobywca, książę Normandii. Był to bez dwóch zdań uzurpator.
Zgodnie z prawem tron należał się Edgarowi Ethelingowi. Pretensje tego ostatniego poparł duński król Swen Estridsen, który zorganizował wielką inwazję na Anglię. Według przekazu jednego z kronikarzy, w duńskiej armii znaleźli się Polacy. Dało to podstawę do wysnucia hipotezy o ówczesnym sojuszu polsko-duńskim. Koniec końców jednak Wilhelm Zdobywca utrzymał się na angielskim tronie.
Zwykle największe triumfy w polskiej historii kojarzy się z epoką Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ale Piastowie też potrafili rozpychać się na cztery strony świata – albo przesuwając granice swojego państwa, albo zapewniając tron swoim kandydatom.
***
Michael Morys-Twarowski udowadnia, że nie powinniśmy skupiać się na wizji naszej historii pełnej klęsk i niepowodzeń. Teksty o zgubnym położeniu geopolitycznym i groźnych sąsiadach powinny nareszcie pójść w odstawkę. Na kartach „Polskiego Imperium” autor brawurowo i ze swadą opisuje czasy, gdy Rzeczpospolita naprawdę była supermocarstwem. Najwyższa pora to przyznać.
Bibliografia:
Źródła
- Kronika Thietmara, wyd. i tłum. Marian Zygmunt Jedlicki, Poznań 1953.
Opracowania
- Balzer Oswald, Genealogia Piastów, Kraków 1895.
- Grudziński Tadeusz, Bolesław Szczodry. Zarys panowania, cz. 1, Toruń 1953.
- Grzesik Ryszard, Obraz stosunków polsko–węgierskich w czasach piastowskich w rocznikach polskich, „Studia Źródłoznawcze”, t. 41, 2003.
- Jasiński Kazimierz, Rodowód pierwszych Piastów, Wrocław – Warszawa 1992.
- Kurtyka Janusz, Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu, Kraków 1997.
- Matla-Kozłowska Marzena, Pierwsi Przemyślidzi i ich państwo (od X do połowy XI wieku). Ekspansja terytorialna i jej polityczne uwarunkowania, Poznań 2008.
- Paner Anna, Przemyślidzi: od Borzywoja I do Przemysła II Otokara. Ludzie i wydarzenia w latach 872–1278, Gdańsk 2008.
- Steinhübel Ján, Kapitoly z najstarších českých dejín 531 – 1004, Kraków 2011.
KOMENTARZE (3)
Pierwsi Piastowie zdecydowanie mieli pełne ręce roboty przy wprowadzaniu kolejnych władców… Jak na te okoliczności niezwykle rzadko obcy władcy decydowali o obsadzie polskiego tronu – oprócz Bezpryma i Kazimierza Odnowiciela nikt mi w tym momencie nie przychodzi do głowy.
A sprawa z Kanutem V tym ciekawsza, że jego mama, polska księżniczka Ryksa, po śmierci ojca Kanuta wyszła jeszcze dwukrotnie za mąż. Syna z trzeciego małżeństwa nazwała Bolesław, a pasierbicę wydała… właśnie za Kanuta.
Oto garść komentarzy z naszego profilu na Fb:
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1229764933718830
Damian S.: Doktorat to może mieć każdy idiota – niestety takie czasy. Ale co do powyższego artykułu, to poproszę o kilkanaście (z rzekomych kilkudziesięciu książąt, z których podobno każdy prosił) przykładów. Bo sam artykuł zawiera li tylko kilka i to bardzo naciąganych.
Michael Morys-Twarowski: Damian S*** Z tych, co się przewinęli przez sam dwór Piastów (to, że nie zawsze otrzymali pomoc, to inna sprawa), to Czechy: Władywoj, Bolesław III Rudy, Jaromir-Gebhard, Sobiesław I, Dypoldowice (siostrzeńcy Henryka Brodatego, było ich 4 albo 5); Węgry: Andrzej I, Bela I, Levente, Gejza I, Władysław Święty, Almos, Borys-Koloman, pseudo-Andrzej (brat Władysława IV); Ruś: Świętopełk Przeklęty, Izjasław I, Jaropełk Piotr, Włodzimierz halicki (1190), Roman halicki, Wasylko Romanowicz, Michał czernihowski z synem; Dania: Kanut V. A to lista, niepełna zresztą, bo podaję z pamięci, i tylko do końca XIII w.
Marek S.: Tak btw.
Gejza I – jakby co to podobno urodzony w Polsce, był synem córki Mieszka II Lamberta
Bolesław III Rudy – Chrobry oslepił go i przetrzymywał do smierci.
Jaromir-Gebhard – to nie tyle książę co biskup praski
A tak naprawdę nie warto współczesnych zasad moralnych i innych używać do oceniania tego co działo się 1000 lat temu. Tak samo jak zagraniczni książęta prosili o pomoc Polskę tak polscy książęta i królowie występowali z prosbami o pomoc do obcych władców. I wtedy to było normalne. Dzisiejsza mafia w porównaniu do ówczesnych władców to przedszkole jeśli nie żłobek.
Maciej W.: cóż obyczaje i polityka Piastów na tle innych panstw Europy tej epoki (a zwłaszcza Skandynawii) nie było wyrózniajace!
Andrzej D.: Obalanie władzy – specjalizacja Polaków?
cha cha pił dzień w dzień w średniowieczu, a co może miał sobie herbatki zaparzyć :D :D :D