Edison zaangażował się w stworzenie krzesła elektrycznego, by wygrać „wojnę o prąd” z Teslą. Zgotował piekło skazańcowi i... słonicy o imieniu Topsy.
Koniec XIX wieku. Świat zachwyca kolejnymi wyrastającymi jak grzyby po deszczu przełomowymi wynalazkami. Tymczasem w swojej pracowni Thomas Edison głowi się, jak dopiec swojemu największemu wrogowi – i byłemu pracownikowi – Nikoli Tesli. Stawka jest ogromna. Jeżeli system prądu przemiennego (AC) udoskonalony przez Teslę się przyjmie, prąd stały (DC), w który zainwestował Edison, pójdzie w odstawkę. Amerykańskie domy i przemysł będą zasilane „konkurencyjną” energią. Zwycięzca zgarnie wszystko: prestiż i pieniądze.
I choć toczona przez obu naukowców „wojna o prąd” może wydawać się błaha i wydumana, to już wkrótce pociągnie za sobą bardzo realne ofiary.
Biznes na prądzie
Pierwsza elektrownia w Ameryce powstaje we wrześniu 1882 roku na nowojorskiej Pearl Street. Jest wyposażona w sześć prądnic o mocy 100 kW każda. Docelowo ma zasilić ponad 7000 żarówek – w hotelach, sklepach, biurach, a później także w domach prywatnych. To złoty interes. Thomas Edison, twórca żarówki, uważany za jednego z największych geniuszy tych czasów, jest przekonany, że na prądzie można się nieźle dorobić. Wszak żarówkę, nawet tak nietrwałą, jak dostępne wtedy egzemplarze świecące maksymalnie przez 100 godzin, nim się przepalą, kupuje się raz na jakiś czas. Ale żeby ją zasilić, stale potrzebny jest prąd, za który także można pobierać opłatę…
Postęp w zakresie rozświetlania amerykańskich domów generuje jednak pewien problem. Prąd trzeba przesyłać na coraz większe odległości, a w przypadku prądu stałego, którym posługuje się Edison, wiąże się to z dużymi stratami. Sam nie potrafi jednak znaleźć rozwiązania tej trudności. W końcu oferuje 50 tys. dolarów osobie, która mu w tym pomoże.
W tym momencie na arenę dziejów wkracza Nikola Tesla. Zatrudnia się w „fabryce wynalazków” i w ciągu zaledwie roku znajduje odpowiedź na trapiące pracodawcę kłopoty. Jest nią prąd zmienny.
A więc wojna
Mogłoby się wydawać, że Edison z ulgą przyjmie propozycję Tesli, wypłaci mu pieniądze i będzie dalej czerpał zyski ze sprzedaży prądu – teraz już zmiennego. Nic bardziej mylnego. Oznajmia pracownikowi, że obiecana nagroda była żartem. Koncepcję Tesli uznaje zaś za… zabójczą. Między ucznymi zaczyna się bezpardonowa wojna o prąd. Michael Farquhar w książce „Się porobiło! Pechowe dni w historii” opisuje:
Wbrew popularnemu wizerunkowi słynny wynalazca był człowiekiem bezwzględnym i sięgał po wszelkie środki, żeby zdyskredytować konkurencyjny system prądu przemiennego. Aby udowodnić, że jest on wręcz zabójczy, współpracownicy Edisona zorganizowali szereg wątpliwych w swej wymowie pokazów, podczas których uśmiercano „strasznym” prądem przemiennym różne stworzenia. Na przykład psy.
Ale na tym Edison bynajmniej nie zamierza poprzestać. Koronnym dowodem na szkodliwość prądu zmiennego ma być zabicie przy jego użyciu człowieka…
Czytaj też: Ten naukowiec chciał stworzyć promienie śmierci! Oto 5 niewiarygodnych pomysłów Nikoli Tesli
Spartaczona egzekucja
Ofiarą tego makabrycznego eksperymentu jest William Kemmler, skazany na śmierć za zamordowanie siekierą swojej konkubiny. Po dokonaniu zbrodni mężczyzna… udał się na piwo. Podczas procesu nawet jego adwokat stwierdził, że nie prosi o uniewinnienie klienta, bo byłoby potworne, gdyby Kemmler wrócił na łono społeczeństwa.
Wyrok ma zostać wykonany 6 sierpnia 1890 roku w więzieniu w Auburn w stanie Nowy Jork. Narzędziem egzekucji jest wynalezione właśnie krzesło elektryczne, oczywiście wykorzystujące prąd zmienny. Edison angażuje się w prace nad prototypem. Ba, próbuje nawet spopularyzować termin „westinghauzacja” (od nazwiska przedsiębiorcy George’a Westinghouse’a, który pomógł Tesli w zbudowaniu pierwszej dużej elektrowni prądu przemiennego). Ma to być synonim uśmiercania skazańców za pomocą krzesła elektrycznego, ale ostatecznie się nie przyjmuje.
Niewiele też brakuje, by nie przyjęło się samo krzesło. Egzekucja zmienia się bowiem w makabryczny spektakl. Jonathan J. Moore opisuje:
Ponieważ była to pierwsza egzekucja tego typu, nikt nie wiedział, jak długo powinien trwać przepływ prądu. Kiedy okazało się, że nikt nie ma stopera, obecni na sali lekarze ustalili, że będą improwizować (…). Na umówiony sygnał operator posłał prąd o napięciu 1000 woltów wprost do głowy Kemmlera. Ciało skazańca natychmiast całe się napięło, a pokój wypełnił się dymem i odorem palącego się ciała. Prawy palec wskazujący Kemmlera przebił skórę dłoni, a prąd krążył po jego ciele przez 17 sekund, zanim uznano go za martwego.
Jeden z lekarzy oznajmia: „Od dziś żyjemy w wyższej cywilizacji”. Wtedy drugi zauważa, że skazaniec… nadal żyje.
Spalony „jak wysmażony stek”
Widok, jakim przedstawia sobą Kemmler, jest makabryczny. Z jego klatki piersiowej rozlega się rzężenie, a po brodzie spływa ślina i piana z ust. Mężczyzna jęczy niczym konające zwierzę, a całe jego ciało dygocze. Ponowne podłączanie elektrod trwa na tyle długo, że gąbka umieszczona z tyłu głowy Kemmlera wysycha. W efekcie kiedy prąd zaczyna płynąć, pali się, a z nią włosy i skóra. Wreszcie skazaniec umiera, oddając przy tym kał i mocz. Kilkoro świadków mdleje. Edisona nie ma wśród nich – nie chciał osobiście uczestniczyć w egzekucji.
„Trup miał na całej twarzy i ramionach zaognione sinofioletowe plamy, a sekcja zwłok wykazała, że większość mózgu zmieniła się w czarną, zwęgloną bryłę. Obszar pleców wielkości talerza był mocno poparzony, a mięśnie grzbietu spalone »jak wysmażony stek«” – relacjonuje Moore. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to nie prąd zmienny był winny spartaczonej egzekucji.
Czytaj też: Najbardziej nieudane egzekucje w dziejach [18+]
„Mało chwalebne widowisko”
Kolejne próby dyskredytowania systemu Tesli spełzają na niczym, lecz Edison nie poddaje się tak łatwo. Nawet kiedy po kilkunastu latach jest już jasne, że prąd stały nie wyprze zmiennego. Mimo to na początku 1903 roku wynalazca postanawia wyciągnąć jeszcze jednego asa z rękawa. Jak czytamy w książce „Się porobiło! Pechowe dni w historii”:
W owym czasie głośno było o cyrkowej słonicy imieniem Topsy, która w ciągu kilku lat zabiła trzech opiekunów. Mimo że najwyraźniej źle ją traktowali – jeden z nich na przykład wpakował jej do pyska zapalonego papierosa – uznano, że musi za to zapłacić. Pierwotnie planowano ją powiesić na Coney Island, ale gdy zaprotestowało Amerykańskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt, Edison zasugerował, żeby dokonać „westinghauzacji” słonicy. I tak też się stało.
4 stycznia 1903 roku została porażona prądem przemiennym o napięciu 6600 woltów. Na to „mało chwalebne” widowisko, jak nazwał egzekucję zwierzęcia „New York Times”, ściągnęły tłumy, Edison zaś uwiecznił je za pomocą kamery filmowej skonstruowanej w jego „fabryce wynalazków”.
Nawet to makabryczne publiczne widowisko nie powoduje jednak, że prąd zmienny wypada z łask. Ostatecznie wojnę o prąd zwycięża Tesla – wszak to jego wynalazku powszechnie używamy do dziś.
Bibliografia:
- Michael Farquhar, „Się porobiło! Pechowe dni w historii”, Rebis 2022.
- Johnatan J. Moore, „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować czyli historia egzekucji” Znak Horyzont 2019.
- Ryszard Tadeusiewicz, „Jak dzięki Edisonowi prąd stał się towarem”, rp.pl (dostęp: 16.10.2022).
KOMENTARZE (5)
Ja tam nie wierzę w prąd.. To tylko wymysł żeby nam przysyłać rachunki..
Ja myślałem że Kargul i Pawlak to Polska specjalność .Jednak człowiek to bestia i anioł w jednym
Bestia dla pieniędzy
zrobi wszystko
Руководитель Турции урезонил российскую федерацию не срывать зерновые договора с Украиной. На текущий момент различные державы окажутся с зерном.
Szkoda, że temu debilowi nie zafundowali pokazu. Na jego łbie… Biedna słonica… Ludzie to najgorszy gatunek.