Swoje bogactwo Pieter Menten zbudował na ludzkim cierpieniu i śmierci. W czasie II wojny światowej, ubrany w mundur SS-mana, kradł polskie dzieła sztuki, zabijając przy tym dawnych znajomych. Ale nie tylko ich, bo gdy obrał cel, był brutalny i bezlitosny. Nigdy nie otrzymał też kary adekwatnej do zbrodni, których dokonał.
Była sobota, 22 maja 1976 r. Do sprzedaży w całej Holandii trafił najnowszy numer dziennika „De Telegraaf”. Na jednej ze stron znalazła się informacja o licytacji 425 obrazów należących do Pietera Nicolaasa Mentena, znanego konesera sztuki, uznawanego wówczas za szóstego (niektóre źródła mówią, że siódmego) najbogatszego człowieka w Holandii. Jego majątek wyceniano na blisko 200 milionów guldenów.
Nie wiadomo, czy Menten przeczytał tę wzmiankę. Być może przechadzał się po swojej luksusowej posiadłości, pełnej zabytkowych mebli i obrazów znanych mistrzów: Nicolaesa Maesa, Francisco Goyi czy Jana Sluijtersa, i popijając „coś mocniejszego”, myślał o przeszłości. Miał 77 lat i sporo na sumieniu. Majątek, którego się dorobił, nie był bowiem wyłącznie efektem ciężkiej pracy. Pieter miał krew na rękach. Krew wielu ludzi, bezlitośnie zamordowanych w czasie II wojny światowej.
Czytaj też: Demony śmierci. Zbrodniarze z Gross-Rosen
Pieter Menten -koneser nietypowy
Pieter Menten przychodzi na świat 26 maja 1899 r. w Rotterdamie, w rodzinie rzeźnika. W przyszłości – już jako bogaty i wpływowy człowiek – będzie kłamał, gdy tylko ktoś zapyta go o pochodzenie. Najprawdopodobniej ze wstydu.
W 1919 r. Pieter przyjeżdża do Wolnego Miasta Gdańska. Rozpoczyna pracę w tutejszym oddziale firmy ojca – senior Menten od kilku lat dość dobrze radzi sobie w handlu makulaturą. Ale syn jest inny. Łatwo zbacza z legalnej drogi. Ujawnia skłonności do malwersacji, nie zważając przy tym na koszty i konsekwencje swoich wyborów. W 1923 r. po aferze upadłościowej, ścigany przez polską policję, ucieka z Gdańska do Lwowa. Schwytany przez stróżów prawa trafia do więzienia, w którym spędza kilka miesięcy.
Mimo to Lwów staje się jego drugim domem. W tym mieście mieszka, rozwija interesy – m.in. kupuje rafinerię naftową czy cukrownię. Największą słabością Pietera staje się jednak sztuka. Nie jest typowym, wrażliwym odbiorcą dzieł wielkich artystów. Magdalena Ogórek w książce „Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten” opisuje faktyczne powody tej fascynacji:
„Już w tamtym okresie Menten zdradza wyraźną skłonność do szalbierstw. Kradł, kręcił, mataczył, wykorzystywał każdego, kto mógł przyczynić się do pomnożenia jego majątku. Trudno określić, kiedy Menten zapałał miłością do sztuki, jednak pasja kolekcjonerska jest u niego zauważalna bardzo wcześnie. Uczucie, którym darzył malarskie cuda zaklęte w ramach, nie płynęło u niego z umiłowania piękna. Nie był zdolny do frenetycznego wzruszenia, jakie potrafi u wrażliwego odbiorcy wywołać obcowanie z obrazem. Po prostu Menten bardzo szybko pojął, że sztuka to żyła złota”.
Rysy na idealnym obrazie
W okresie międzywojennym Pieter zyskuje opinię cwaniaka. Byli współpracownicy otwarcie krytykują jego metody biznesowe. We Lwowie pielęgnuje znajomość z kolekcjonerami sztuki, m.in. hrabią Włodzimierzem Dzieduszyckim i prof. Tadeuszem Ostrowskim. Nie zdają oni sobie sprawy, że oszustwa, manipulacje i interesowność to tak naprawdę tylko niewielka część negatywnego usposobienia Mentena. Czas pokaże, że kolekcjoner jest mściwym, pozbawionym skrupułów mordercą.
W 1934 r. Pieter nabywa duży kawałek lasu i okazały dom w galicyjskiej wsi Sopot, około 150 km na południe od Lwowa. Jakiś czas później wplątuje się w spór o prawa do części ziem ze swoim żydowskim sąsiadem, Izaakiem Pistynerem, od którego kupił nieruchomość. Przebieg konfliktu rodzi w Pieterze chęć zemsty.
Jednym z bratanków Pistynera jest Lieber Krumholz, z którym Menten ma całkiem przyzwoite relacje. Lieber w 1935 r. wyemigruje do Palestyny. Przyjmie tam nazwisko Haviv Kanaan i będzie pracował jako dziennikarz, a później współredaktor izraelskiego dziennika „Haaretz”. Cztery dekady później Haviv stanie się jednym z demaskatorów pochodzenia majątku Holendra.
Czytaj też: Kat kłania się i zabija.
Chciwy, brutalny i śmiertelnie niebezpieczny SS-man
Wybuch II wojny światowej otwiera przed Pieterem Mentenem nowe możliwości. Również te makabryczne. Już w pierwszych dniach bierze udział w zbiorowym morderstwie kilkudziesięciu polskich żołnierzy, których oprawcy rozstrzeliwują lub palą żywcem we wsi Urycz. Potem trafia do więzienia, podejrzewany przez ZSRR o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Wstawia się za nim Żyd Samuel Schiff, dzięki czemu Menten odzyskuje wolność i wyjeżdża do Krakowa.
W 1940 r. decyduje się na współpracę z Niemcami. Wstępuje do SS. Jako Hauptscharführer otrzymuje zadanie przejmowania cennych dzieł sztuki, których w Krakowie jest bez liku. W zamian za służbę otrzymuje od okupanta mieszkanie przy Grottgera 12, posadę zarządcy w łuszczarni ryżu „Oryza” oraz kolejne wytyczne.
„Na mocy rozporządzeń prawnych wydanych przez Hansa Franka oraz Ottona von Wächtera nakazano zgłaszanie majątku żydowskiego oraz uregulowano konfiskatę mienia prywatnego. W 1940 roku Menten zostaje właścicielem czterech kolejnych żydowskich sklepów z dziełami sztuki. Dodatkowo powołano go na likwidatora 27 firm oraz 20 księgarń i antykwariatów polskich Żydów” – relacjonuje Magdalena Ogórek.
1 lipca 1941 r., niedługo po ataku wojsk Hitlera na ZSRR, Menten wraz ze sztabem dowodzącego Einsatzkommando, Eberharda Schöngartha, przyjeżdża do Lwowa. To czasy okrutnych morderstw dokonywanych na ludności cywilnej. Pieter jest ich czynnym uczestnikiem. Przy okazji załatwia prywatne sprawy – i mści się na ludziach, którzy zmusili go do odejścia w niesławie.
Ginie wówczas m.in. 25 profesorów wyższych uczelni. Wśród nich jest dobry znajomy Holendra, prof. Tadeusz Ostrowski. Zaraz po egzekucji Menten wkracza do jego mieszkania. Wie, że znajdują się w nim prawdziwe skarby. Holender rabuje cenną porcelanę, dywany, obrazy Cornelisa de Vosa, Luki Signorellego, Gerarda Honthorsta, Jeana-Baptiste’a Greuze’a, Gustave’a Courbeta, George’a Romneya i Joshuy Reynoldsa. Bezczelność SS-mana jest bezgraniczna. Bo jak inaczej nazwać fakt, że po wszystkim postanawia zamieszkać w mieszkaniu Ostrowskich?
Okrutna zemsta
Następnie przychodzi czas na rozwiązanie konfliktu z Izaakiem Pistynerem. Pieter dowiaduje się, że mężczyzna nie żyje, ale to mu nie wystarcza. Magdalena Ogórek w książce „Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten” opisuje jego dalsze działania:
„Mniej więcej z końcem 1941 roku (nie znamy dokładnej daty) w małym mieszkaniu we Lwowie Menten odnalazł jego dwóch synów: Hirszela i Alberta. Pod osłoną nocy wraz z dwoma esesmanami przewiózł braci i szwagra Hirszela Pistynera na cmentarz Łyczakowski. Holender strzelił każdemu w potylicę, nie zauważył jednak, że kula trafiła Hirszela w kark. W nocy odzyskał on przytomność, wyczołgał się z cmentarza i przeżył dzięki pomocy Polaków. Dwa lata później, podobnie jak w przypadku ojca, dosięgła go machina zagłady”.
Ofiarą zemsty ma też paść roczna wnuczka Izaaka. Menten wyrzuca ją z pierwszego piętra, jednocześnie do niej strzelając. Dziewczynka jakimś cudem zostaje uratowana. Po wojnie zamieszka w Kanadzie.
Pieter Menten wpada w morderczy szał. Uczestniczy w co najmniej w dwóch masowych mordach – w Uryczu i Podhorodcach, gdzie ginie kilkadziesiąt osób. Nie przestaje też dbać o swoje interesy. Skradzione we Lwowie i okolicy dzieła sztuki oraz antyki transportuje do Krakowa, a następnie sprzedaje. Kiedy wojna zbliża się do końca, chcąc zabezpieczyć swoją przyszłość, pakuje zrabowane rzeczy do kilku wagonów i wywozi do Holandii. Wśród „wojennych zdobyczy” zbrodniarza są m.in. dywany, gobeliny, obrazy, meble, złoto, srebro i pieniądze. Kiedy 8 maja 1945 r. zostaje podpisane porozumienia pokojowe, Pieter rozpoczyna nowy etap życia.
Czytaj też: Obrońca niepełnosprawnych dzieci czy nazistowski zbrodniarz? Kim naprawdę był Hans Asperger?
Ogłoszenie, które okazało się błędem
W drugiej połowie lat 40. zbrodniarz skutecznie tuszuje swoją przeszłość. Trafia co prawda na krótko do więzienia, ale później udaje mu się uzyskać odszkodowanie za pobyt za kratami. Więcej, zostaje nawet uznany za ofiarę nazizmu! Wszystkie te wydarzenia nie są przypadkowe. Menten zna najczarniejsze – bo hitlerowskie – karty nowego holenderskiego ministra ds. wojny, Keesa Stafa. Panowie zawierają sojusz. Pomagają sobie, a warunkiem współpracy jest milczenie na temat przeszłości.
Kolejne lata Menten spędza na pomnażaniu majątku. Pieniądze, wpływy i znajomości pozwalają mu na życie, o jakim marzy wielu. Sielanka trwa do 22 maja 1976 r. Pieter Nicolas Menten, jeden z najbogatszych ludzi w Holandii, postanawia sprzedać swoje amsterdamskie mieszkanie. Musi pozbyć się 425 obrazów i innych przedmiotów, dla których nie ma miejsca w jego wiejskim domu w Blaricum, już wypełnionym innymi skarbami. Dlatego dostarcza tę informację prasie. To ogromny błąd.
Wiadomość o aukcji i właścicielu przedmiotów nań wystawionych dociera do żyjących świadków zbrodni Holendra. Wśród nich jest Haviv Kanaan, który już wcześniej od znajomego Żyda dowiedział się, co Pieter zrobił jego rodzinie. Razem z Hansem Knoopem, redaktorem holenderskiego magazynu „Accent”, przeprowadza on śledztwo, które odkrywa przeszłość bogacza. Z dnia na dzień sprawa zyskuje światowy rozgłos. Zaskoczony Menten próbuje uciec i ukryć się w Szwajcarii, lecz zostaje z tego kraju wydalony. Zostaje aresztowany. Prokuratura Generalna Holandii prosi Polskę i ZSRR o przekazanie dokumentów o działalności zbrodniarza. W 1977 r. rusza seria procesów.
W salach sądowych Pieter pojawia się do regularnie. Prokuratura powołuje kolejnych świadków, którzy oprócz masowych morderstw Żydów oskarżają byłego SS-mana o zabicie profesorów lwowskich i grabież polskiego dziedzictwa narodowego. Przeciąganie liny trwa do 1981 r. Sprawą żyje cała Holandia. Ostatecznie Menten zostaje skazany na 10 lat więzienia. Swój ogromny majątek jeszcze przed wydaniem wyroku przepisuje na żonę. W 1985 r. opuszcza więzienne mury za dobre sprawowanie. Umiera dwa lata później.
„Zbrodnia grabieży polskich dóbr kultury nigdy nie została rozliczona. Holandia nie wyraziła zgody, by dokonano przeglądu gigantycznej fortuny Mentenów pod kątem rabunku polskiego dziedzictwa narodowego, tym samym spadkobiercy ofiar nie doczekali się zadośćuczynienia” – czytamy w książce „Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten”.
Bibliografia:
- M. Ogórek, Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten, Warszawa 2021.
- Skiba. Menten: The Man who murdered for art (Menten: człowiek, który mordował dla sztuki), „Biuletyn”. Nr 41, s. 19–23, czerwiec 1981. Koło Lwowian w Londynie.
- Pieter Menten The „Looting Dutchman”, www.holocaustresearchproject.org (dostęp: 12.10.2022).
KOMENTARZE (7)
Chyba ciut przesadzasz?
Holandia nie wyraziła zgody, by dokonano przeglądu gigantycznej fortuny Mentenów pod kątem rabunku polskiego dziedzictwa narodowego(koniec cytatu). Czy Polska – w związku z tym – zawiesiła, zerwała z Holandią stosunki dyplomatyczne i rozpoczęła z Holandią proces w instytucjach międzynarodowych w sprawie tych zagrabionych Polsce dóbr ?
Nie, Polska nie zerwała stosunków z Holandią, bo polska odmiana „patriotyzmu” wystarcza tylko na pokrzykiwanie i śpiewanie piosenek po pijanemu na imieninach u wujka Henryka.
A czy po wojnie, Menten ukrywał się? Nie, wprost przeciwnie, pisano o nim w gazetach, jako jednym z najbogatszych Holendrów? I co, gdzie był polski „patriotyzm” żeby wysłać trzech czy czterech smutniakow w garniturach, którzy dopadliby go w jego własnej sypialni i strzelili mu w łeb?
Przecież wówczas rządziła w Polsce komuna, więc kto miał upominać się ozagrabione Polsce mienia narodowe.
Czy zarząd Muzeum Narodowego wykonał choćby pierwszy ruch, który pozwoli odzyskać polską własność. Jak ma się wieloletnia indolencja w tej sprawie do tak nośnej medialnie, podnoszonej przez pis kwestii niemieckich „reparacji bez reparacji”?
– jednocześnie jest to odpowiedź dla „Aleksy 2007”
A KAROL ESTREICHER ???
Już w 1944 de facto organizator w rządzie londyńskim komisji ds. rewindykacji, następnie w 45. był, by być maksymalnie skutecznym, w kraju ekspertem Ministerstwa Kultury oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. rewindykacji polskich dóbr kultury. Pod koniec 1945 r. rozpoczęła się jego pierwsza, (5 miesięcy trwająca!) misja rewindykacyjna. Oczywiście by zwiększyć skuteczność swych działań, nosił… mundur majora polskich sił zbrojnych na Zachodzie…
Transport 26 (28?) wagonów (!) przybył do Krakowa już 30 IV 1946 r.!!!
Przyjechały prawie wyłącznie najcenniejsze obrazy ze zbiorów polskich np.: portret Cecylii Gallerani Leonarda da Vinci, Krajobraz z miłosiernym samarytaninem Rembrandta, liczne obrazy malarzy holenderskich, niemieckich, włoskich i francuskich oraz Kodeks Baltazara Behema, skrzyneczka z kości słoniowej z Katedry na Wawelu, relikwiarz romański i… zwłaszcza ołtarz Wita Stwosza! Jesienią 47. odzyskano pamiątki i zabytki cechowe warszawskie znalezione w Ansbach, 150 skrzyń i worków z zabytkami prahistorycznymi wywiezionymi z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, serię gobelinów z Wawelu (wojna trojańska), część serii z historią Jakuba oraz obicia mebli z Zamku Warszawskiego i… I wiele, wiele innych jeszcze – i to już w latach 40.!
Polska zatem, i to ta komunistyczna – mimo, że niechętnie widziana na zachodzie, dzięki głównie Estreicherowi liderowała w Europie i świecie w odzyskiwaniu dorobku kulturowego.
Kierownictwo Ministerstwa Kultury i Sztuki „doceniając wysiłek i efekty działań K. Estreichera” rozliczało jego wydatki, nawet na podstawie odręcznych oświadczeń. „Starano się pomóc mu w pracy w miarę możliwości, na przykład przez zgodę na kupno samochodu osobowego ze środków Ministerstwa. „Proszę kupić auto, najlepiej dobry Opel…”
„Innym polem działalności Estreichera było POSZUKIWANIE UCZONYCH NIEMIECKICH ZAMIESZANYCH W RABUNKI podczas okupacji w Polsce.”
Pisał on: „…przeprowadziłem śledztwo z Prof. Grundmannem… …oraz dr Bartlem, który prawdopodobnie będzie musiał być pociągnięty do odpowiedzialności za działalność w Krakowie w 1940 r.”, a „Wyjątkowo oburzyła Go wiadomość, że Austria mianowała swoim przedstawicielem rewindykacyjnym w strefie amerykańskiej, profesora Dagoberta Freya, znanego z rabunków w Warszawie.”
„Karol Estreicher dostrzegał zabiegi niemieckich uczonych o „URATOWANIE TWARZY” i zatarcie śladów ich działalności w Polsce.” Pisał: „Rezultatem [tolerowania] tego może być, że przy przyszłej konferencji pokojowej, na przeciwko ekspertów polskich zasiądą Niemcy, którzy rabowali w Polsce, bądź niszczeniu i rabunkowi naszych dóbr kulturalnych przypatrywali się biernie. Nie bądźmy MIĘKCY I USTĘPLIWI [!!!] w tych sprawach, nie bądźmy ŁAGODNI wobec ludzi, którzy nas niszczyli kulturalnie, względnie którzy CZARUJĄCO [!] PRZYZWOICIE przypatrywali się w latach 1939 do 1945, niszczeniu kultury Polski. Sam fakt, że [np.] Randt, Abb, Milhlmannowie, Frey, Mader i inni zjawili się w Polsce podczas okupacji wystarczy, abyśmy dzisiaj z nimi nie utrzymywali ŻADNYCH [!] oficjalnych kontaktów…”
„Od roku 1939 toczę systematyczną walkę celem okazania PRAWDZIWEGO OBLICZA UCZONYCH NIEMIECKICH…”
I najciekawsze!:
„Fakt, że jakiś uczony niemiecki podczas okupacji był osobiście przyzwoity, że nawet dopomógł jakiemuś naszemu uczonemu, NIE UWALNIA go od odpowiedzialności, że dla celów GERMANIZACYJNYCH do Polski przybył i że w tym duchu działał.”
………………..
(cyt. z: W. Kowalski, 1988., Działalność restytucyjna Karola Estreichera po zakończeniu II wojny światowej)
Czy Estreicher był bliski zaprezentowanym tutaj pomysłom Pierre_D’Aulogny – „strzelania w łeb” wyżej wymienionym i im podobnym?
Myślę, że w jakimś sensie tak, na pewno był zwolennikiem ich surowego karania, jak trzeba to i zapewne, i „na gardle”…
Holandia jest krajem z pozorującym sprawiedliwość. Nigdy nie była i nie jest.