Jak współcześni określali państwo Mieszka? Bez wątpienia nie była to Polska. Wśród nazw plemion zamieszkujących ziemie późniejszej Polski uderza brak Polan.
Gdy szuka się w źródłach nazw plemion zamieszkujących ziemie późniejszej Polski, uderza brak plemienia Polan, które pojawia się dopiero w X i XI wieku. Nie przeszkadza to różnym autorom umiejscawiać ich już wcześniej na terenie Wielkopolski. Fantastycznie brzmią przy tym próby wywodzenia nazwy Polan od… polewania wodą w czasie chrztu, którą to teorię Barbara Kürbis podsumowała słowami: „jednocześnie naiwna, ale logiczna na swój sposób”.
Mieszko, książę czego?
Dopiero w XIII wieku wspomniany już zapis „Mesco dux baptizatur” uzupełniono o dopisek geograficzny. Dodano wówczas jedno słowo: „Mesco dux Poloniae baptizatur” – czyli „Mieszko, książę Polski, ochrzcił się”. Wcześniej nazwa ta nie była w użyciu.
Osobnym zagadnieniem jest kwestia zasięgu terytorialnego państwa Mieszka. Jedyny opis zawarty w dokumencie zwanym Dagome iudex, powstałym zapewne w 990 roku, jest nieczytelny. Jerzy Strzelczyk mówi nawet o „nieszczęsnym dokumencie”, gdyż niemal każde zapisane w nim słowo budzi spory historyków. Brakuje oryginału, a data jego powstania jest niezweryfikowana. Znane są jedynie odpisy pochodzące z XI wieku. W dokumencie tym Mieszko wraz z drugą żoną Odą oraz synami Mieszkiem i Lambertem powierzają swoje państwo opiece Stolicy Apostolskiej. Wymieniane w nim nazwy są jednak obecnie niemal zupełnie niezrozumiałe. Dlatego trudno stwierdzić, jak naprawdę wyglądało państwo Mieszka pod względem terytorialnym. Z całą pewnością w tamtym okresie Małopolska i Śląsk należały do Czech.
Czytaj też: Chrzest Polski, czyli jak Dobrawa Mieszka zbałamuciła…
Spór o państwo
Kolejne pytanie brzmi zatem: jak przebiegały granice w czasach chrztu Mieszka? Ówcześnie pod jego władaniem znajdowała się jedynie Wielkopolska oraz być może pewna część ziemi lubuskiej. Może zabrzmi to radykalnie, ale myślę, że należy zastanowić się nad zasadnością używania samego pojęcia „państwa”, które pojawia się dość często w tym rozdziale. Dla wygody czytania oraz językowej konsekwencji używam go, jest ono również obecne w podręcznikach, jednak warto wiedzieć, że definicja ta nie istniała i nie była używana we wczesnym średniowieczu. Dlatego sporym uproszczeniem jest rozumienie chrztu jako początku polskiej „państwowości” w 966 roku.
Na takie postrzeganie polskiej państwowości znacznie wpłynął tak zwany „program milenijny” realizowany w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, który stanowił element polityki historycznej zapoczątkowanej w PRL. Już w 1958 roku Sejm, rywalizując z Kościołem, uruchomił ogromny program badań historycznych i archeologicznych. Jego punktem kulminacyjnym były obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego organizowane przez władze. Konkurencyjne obchody Tysiąclecia Chrztu Polski przygotował Kościół. Taki sposób myślenia o państwie pozostał z nami do dziś. Ale wróćmy do średniowiecza!
Niełatwa chrystianizacja
Chrzest Polski to pojęcie, które na stałe zagościło nie tylko w szkolnej narracji. Ma wymiar symboliczny, ale warto podkreślić, że jest kolejnym dużym uproszczeniem. Niewątpliwie chrzest się odbył, choć nie objął w tym okresie wszystkich mieszkańców. W ramach ceremonii ochrzcił się ostatecznie książę Mieszko I, z pewnością wraz z najbliższym dworem. Następnie przystąpiono do procesu chrystianizacji kraju, który postępował dość opornie i to z kilku powodów.
Pierwszym była niewielka liczba kapłanów przebywających na książęcym dworze, jak również powolna budowa kościołów – dlatego na poziomie logistycznym ewangelizacja stanowiła wyzwanie. Drugim powodem był brak entuzjazmu przy przyjmowaniu nowej wiary, która burzyła utrwalony przez wieki dotychczasowy system wierzeń, głęboko zakorzeniony wśród zwykłych mieszkańców. Ludność nie mogła zrozumieć potrzeby zastępowania wielu bóstw jednym. Chrześcijaństwu towarzyszyły też skomplikowane, abstrakcyjne koncepcje teologiczne dotyczące na przykład Trójcy Świętej czy konieczności zachowywania postu. Zmieniały się także ważne i utrwalone obrzędy, jak na przykład pochówek.
Mieszkańcy państwa Mieszka, głównie rolnicy, nie byli w stanie zrozumieć zawiłych zasad nowej wiary. Wymagało to długiego procesu edukacji. Bez wątpienia istniała również wpływowa grupa pogańskich kapłanów, którzy nie byli zadowoleni z przyjęcia nowej wiary. Z tych powodów trudno mówić o świadomym chrześcijaństwie pierwszego pokolenia.
Fiasko misji biskupa Jordana
Przemysław Urbańczyk nazwał je nawet chrześcijaństwem oportunistycznym, nie odzwierciedlającym rzeczywistej potrzeby ducha. Zadanie chrystianizacji przypadło biskupowi Jordanowi. Jego rychłe pojawienie się w Polsce według historyków miało uzasadniać romantyczną wizję szybko postępującego, bezproblemowego procesu. Rzeczywistość była zupełnie inna. O trudnościach, a nawet fiasku misji Jordana i szybkiej ewangelizacji wspominał Thietmar.
Żadne odkrycia archeologiczne nie potwierdzają masowej chrystianizacji już w X wieku. Brak budowli sakralnych, jednoznacznie chrześcijańskich pochówków, nawet krzyżyków jako symboli nowej wiary. Nie ma dowodów na to, by Mieszko ufundował choć jeden kościół na swoim terytorium. O powstaniu sieci parafii można mówić dopiero na początku XIII wieku.
Podejrzewać więc należy, iż konwersja Mieszka i jego dworu nie przyniosła szerokich zmian w sferze religijnej ówczesnej Polski. Jerzy Strzelczyk w latach dziewięćdziesiątych XX wieku pisał, że początkowo Polska była „nieomal nietknięta chrześcijaństwem”. O niskiej skuteczności „chrztu Polski” świadczą kary powszechnie stosowane w czasach Bolesława Chrobrego, który za nieprzestrzeganie postu nakazywał wybijanie zębów. Mówi się również o tak zwanych reakcjach pogańskich, które miały się zdarzać już za jego rządów.
Czytaj też: Kłamstwo 966 roku. Czy to Bolesław Chrobry, trzydzieści lat później, ochrzcił Polskę?
Reakcja pogańska
Jednak najsłynniejsza taka reakcja jest datowana na początek lat trzydziestych XI wieku. Czeski kronikarz Benedykt Minoryta zanotował wówczas: „(…) działo się w Polsce prześladowanie chrześcijan, paliły się kościoły i klasztory”, a w latopisie kijowskiego mnicha Powieść minionych lat znalazła się wzmianka: „I był bunt w ziemi lackiej. Ludzie powstawszy, pozabijali biskupów i popów, i bojarów swoich”. Gall Anonim również poświęcił temu buntowi nieco miejsca w swojej kronice. Wyraźnie odróżnił przy tym powstanie ludowe od radykalnego buntu wobec nowej wiary. W jego kronice znajduje się zapis:
Nadto jeszcze porzucając wiarę katolicką, podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich, jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali.
Kolejny epizod naszej historii, o którym napisano ledwie parę linijek. Jerzy Wyrozumski podkreślił, że dokładne przyczyny zrywu nie są znane: „Najpewniej chodziło o rzeczy trudne do zważenia i zmierzenia, sprawy nieuchwytne, imponderabilia mające duże znaczenie dla prostych ludzi. Mogła to być obrona własnej tradycji, lokalnych zwyczajów, do których mieszkańcy nawykli od wieków. Lokalne obrzędy pogańskie wciąż były odprawiane”. Jak widać, powszechnie używane sformułowanie „chrzest Polski” nie odpowiada prawdzie.
Czytaj też: Zmyślone pogaństwo. Czy nasi słowiańscy przodkowie byli ateistami?
Polanie, których… nie było
Polska wówczas nie istniała – nie funkcjonowała taka nazwa. Ba! Nie ma dowodów na istnienie plemienia Polan, od których ma się wywodzić nazwa całego kraju. Ceremonia chrztu dotyczyła jedynie Mieszka i jego najbliższego otoczenia. Po niej przystąpiono do ewangelizowania mieszkańców, co było jednak procesem zarówno długotrwałym, jak i budzącym sprzeciw. Aby zakorzenienie nowej wiary stało się możliwe, Kościół z czasem zaadaptował niektóre zwyczaje i tradycje pogan. Nadanie nowych znaczeń ważnym dla Słowian symbolom pomogło w powolnym upowszechnieniu się nowej religii.
Mieszko I dobrze odnajdywał się na scenie budującej się Europy. Jego przemyślane decyzje były trafnymi odpowiedziami na zmieniającą się sytuację. Nowa religia służyła budowaniu autorytetu władcy, zwłaszcza że obowiązywała wówczas wizja rządzącego jako „pomazańca Bożego”. W świecie pogańskim Mieszko nie miał aż tak wysokiej pozycji, bez wątpienia w związku z uzależnieniem od starszyzny. Posłuch zyskiwał głównie w czasie wojny.
Chrześcijaństwo dawało władzy sakrę boską, swoiste namaszczenie. Podniesienie ręki na namiestnika Boga na ziemi stało się zbrodnią i śmiertelnym grzechem. Można zatem założyć, że długofalowo nowa wiara sprzyjała unifikacji państwa. Jak stwierdził Jerzy Strzelczyk: „(…) jednolity kult religijny przy wyniesieniu jedynego władcy, w imieniu Boga, to potężna broń ideologiczna, ważna nie mniej niż silna armia”.
KOMENTARZE (15)
Podejrzewam że przez większość historii ludziom to było obojętne w ramach jakiego państwa się znajdują. Zdecydowana większość to byli chłopi którym zależało na tym żeby ich pan ich nie bił a nie na tym czy polska jest od morza do morza.
„polska”… i wszystko jasne. Wskazuje to jednak na fakt, że tradycje prymitywnego pańszczyźnianego ghłopstwa są ci nadal bliskie. I w genach i w „intelekcie”
Nie czepiaj się słów , jaka Polska ….dzicz , chłop , las , drewno i unga-unga . Kulturowo nie istnieliśmy i nadal jest słabo , chyba że zaliczymy qrestwo , złodziejstwo i pijaństwo …….
„Nie ma dowodów na istnienie plemienia Polan, od których ma się wywodzić nazwa całego kraju…”
Czyżby?
No cóż, takie poglądy głosili głównie np. profesorowie Urbańczykowie – Stanisław i Przemysław.
Jednak zdecydowana większość polskich historyków obecnie uważa, że „…formacja etnonimiczna Polanie była AUTENTYCZNĄ nazwą plemienną.”
Skąd pochodzili zatem ci Polanie – ich nazwa?
„Wschodnio [Kijów]- i zachodniosłowiańscy Polanie [Kraków] nie byliby więc na mapie plemiennej Słowiańszczyzny ewenementem. Wiadomo natomiast, że nazwa ta powtarza się nie tylko w Polsce i pod Kijowem, lecz także w MACEDONII…” [!?!?!?]
„Etnonimowi Polanie można więc przypisać zasięg ogólnosłowiański. NIE MA PODSTAWY POGLĄD, IŻ TA NAZWA „NIE ISTNIAŁA”, a jest tylko wymysłem kronikarzy.”
„…pierwotnie zamieszkiwali rejon Dunaju, a następnie… …zostali wyparci w kierunku Naddnieprza (grupa wschodnia) oraz Wisły (grupa zachodnia).” …i dodam ja, Macedonii ! – grupa południowa…
„Nie widać więc obiektywnych przesłanek, by uważać zachodnich Polan za plemię wielkopolskie (kujawskie), jak niemal powszechnie przyjmuje historiografia. Zgodnie z wyraźnym świadectwem tekstu źródłowego POLANIE POWINNI BYĆ LOKALIZOWANI W MAŁOPOLSCE [!!!], tym bardziej że – w świetle analizy źródeł historycznych – właśnie w związku z Małopolską wspominani są w najwcześniejszych źródłach…”
„Etnonim Polanie pod względem formalnym nie budzi wątpliwości [???]: jest to formacja sufiksalna od podstawy psł. *polje + *-janinъ, dosł. ‘mieszkaniec pól’. ”
A tutaj to się nie zgadzam całkowicie z autorem cytatu, to kompletny nonsens !
Już Gal mówi, że Polanie byli mieszkańcami puszcz, a nie pól !!!
Jeśli wziąć więc za prawdziwe dunajskie pochodzenie Polan, to „nie ma bata” – musieli się oni spotkać z Sarmatami, najpewniej Allanami, ba !, i długo sąsiadować z nimi! Autor cytatów pokazuje, że były – podobnie jak Polanie, rozproszone od Wisły, Odry, po Morze Śródziemne, plemiona – chorwackie i serbskie, a ci, i Chorwaci i Serbowie, byli… jak najbardziej słowiańsko-sarmaccy! To nie budzi wątpliwości!
Polanie – to zatem sarmacko-słowiańscy Po-Allanie?
Żaden zawodowy historyk oczywiście nie podejmie tego tropu…
Dlaczego?
Bo to jest jednocześnie pogląd oszołomskich Turbolechitów – podjęcie zatem tego tropu to, de facto, skazanie się na margines w nauce historii, więc…
Polska to była najpierw zatem tylko i wyłącznie, Małopolska – Kraków – a nie Gniezno i Wielkopolska?
„Jak już wspomniano wyżej, Żywot I Kanapariusza (ok. 998) w kontekście wydarzeń z 995 roku, określa Bolesława Chrobrego jako księcia Polan (łac. Polanorum duce). Tymczasem Chrobry… …zarządzał Krakowem i podległymi mu pertynencjami (łac. civitas Craccoa z Dokumentu praskiego) aż do 992/993 roku, gdy… …najechał państwo gnieźnieńskie i scalił obydwa civitas w jeden organizm państwowy, od 1002/1003 roku określany w źródłach łacińskich jako Polonia, Polenia, Polania itd.” Pierwotnie jednak zakres semantyczny tej nazwy prawdopodobnie nie obejmował całego terytorium państwa…”, a tylko Małopolskę.
„Obserwujemy mianowicie stopniowe przeniesienie nazwy Polonia (Polania etc.) z jednego z regionów państwa podległego Chrobremu [Kraków, Małopolska] na całe jego królestwo…”
Czyli mamy: Lędzianie – Lachy – Polac(h)y – etnonimy Polska i Polacy mają więc pochodzenie małopolskie od Lędzian i dalej Lachów – posarmaccy Polanie tylko przenieśli te nazwy na cały obszar Polski.
(Cytaty za: M. Łuczyński, Uniwersytet Jagielloński, Jeszcze o prapolskim etnonimie Polanie, 2016.)
Najwazniejsze, ze Ukraina, podobnie jak RFN czyli Niemcy oraz inne plemię istnieją świadomie od 6000 lat. Ba. Co najmniej.
Sława świadomym tozsamosci.
Trochę mi to dziwnie wygląda, że robimy fikołki mentalne, by Ukraina jawiła się jako państwo z własną historia i tożsamością od tysięcy lat, a z drugiej strony ktoś kwestionuje podwaliny polskiej tożsamości. Nazewnictwo to tylko nazewnictwo, to, że to państwo sięga historycznie poza okres 1000 lat pozostaje niezmienne.
Nasi Goście z Rhumek chyba pomylili portale. Tworzeniem świadomości zajmują się „jedynie słuszne” portale a ten jest tylko historyczny dla ciekawych ;)
Wracając do meritum – po całkiem interesującej pierwszej części artykułu trochę rozczarowała mnie dość spłycona druga część „Niełatwa chrystianizacja” która w sumie powielona dość popularny ostatnio stereotyp wydarzeń z roku 1031.
W tej części polecam bardzo ciekawe autorskie opracowanie Kamila Janickiego „Reakcja pogańska 1031 roku” podważające ten stereotyp, opublikowane na łamach portalu Wielka Historia. Zainteresowanych mam nadzieję zachęci chociażby to stwierdzenie autora „…gdyby jednak Polskę naprawdę zalała fala religijnej nienawiści, pomordowanych biskupów należałoby wynieść na ołtarze. Kościół tymczasem nie zna ani jednego męczennika 1031 roku…”
Odpowiedź dla historyka dlaczego nie mamy św. z XI wieku z czasów reakcji pogańskiej i nie tylko zresztą, jest wbrew pozorom bardzo prosta.
Nota bene kolega Janicki chyba nieco przysypiał na zajęciach dot. XI wieku :)
W artykule: Kanonizacja św. Stanisława – wywiadzie z dr. K. Skwierczyńskim, w odpowiedzi na to, czemuż to aż ponad 170 lat trzeba było czekać na kanonizacje biskupa Stanisława, czytamy:
„W XI wieku, kiedy Stanisław został zamordowany, bardzo popularnym typem świętego był męczennik, a więc osoba, która oddaje życie za wiarę nawracając pogan albo nawołując swoje owieczki do moralnej poprawy. Natomiast w XIII wieku, po wielkiej rewolucji religijności, kiedy powstają nowe zakony kaznodziejskie, franciszkanie i dominikanie, ulubionym przez Stolicę Apostolską typem świętego staje się biskup-dobry pasterz, który najpierw jest mnichem w klasztorze, najlepiej franciszkańskim, a potem zostaje powołany na biskupstwo. Następnie pełniąc posługę opiekuje się swoimi owieczkami, jest dobrym kaznodzieją, rozdaje jałmużnę, wspiera wdowy, sieroty etc.”
Od połowy XI wieku, co tutaj jest dla nas ważniejsze, coraz bardziej zwiększano również wymogi odnośnie uznania „świętych za świętych”. Kult ich np. musiał się utrzymywać dziesiątki lat (najlepiej ponad 100), wymagane były przy tym liczne (nie co najmniej dwa jak dzisiaj) dobrze udowodnione do tego cuda, a np. rzeczony biskup Stanisław aż blisko 100 lat nie był w stanie się tymiż cudami wykazać. W każdym razie nie było na to jego „cudowne działanie” odpowiednio udokumentowanych dowodów. No i jednak mówiło się o jego zdradzie, może nie w obecnym sensie tego słowa ale jednak…
A: „W XIII wieku [w opozycji do dwóch wcześniejszych] istniało już kilkuset świętych, lecz tych oficjalnie uznanych przez papieża było dalej niewielu. Przyczynili się do tego przede wszystkim tzw. „papieże – juryści” – Aleksander III (zm. 1181), Innocenty III (zm. 1216) i Grzegorz IX (zm.1241), którzy wprowadzili do procesu kanonizacji bardzo surowe przepisy prawnicze, m.in. zeznania świadków, protokoły, itd. Dlatego też w okresie między 1198 do 1304 spośród 49 procesów o kanonizację, tylko 24 [!] zakończyły się sukcesem, a w latach 1379-1431 z 10 wniosków tylko 5 zakończyło się uznaniem świętego.” (!!!)
(za: O cudach, świętych i błogosławionych czyli krótka podróż w…)
Najprawdopodobniej więc „nieoficjalni” święci z czasów reakcji pogańskiej nie przebrnęli procedur, a być może te wykazały, iż mieli coś istotnego „za uszami”, więc nasz i powszechny kościół bezpardonowo usunął ich ze swoich „kart historii”. Ponadto wówczas nasi władcy do tak potężnych jak wcześniej Bolesław Chrobry, nie należeli, więc może i kasy najzwyczajniej w świecie na procesy kanonizacyjne nam zabrakło, a Bolesław Śmiały jako zabójca biskupa nawet gdy był bogaty to nie miał najmniejszych szans na „swego” świętego…
Dopiero w XIII wieku nauczyliśmy się radzić sobie jako tako z przepisami papieskim i „kasy” było zapewne wtedy też więcej…
I w wyniku tegoż nastąpił istny wysyp polskich świętych kanonizowanych – nie tylko błogosławionych – ponad 1/3 z nich pochodzi bowiem z tegoż właśnie wieku!
A że to ludzie kościoła pisali historię więc tym łatwiej było im „wymazać” tych „nielegalnych” świętych z czasów reakcji pogańskich, z naszych dziejów.
Podobno – być może, znaleźć można ślady po nich, nawet ich prawdopodobne imiona, na starych freskach ocalałych świątyń zbudowanych w XII i XIII wieku, odkrywanych pod warstwami nowszych tynków, od czasu do czasu przez archeologów.
A o głównie pogańskim charakterze reakcji 31., 38. świadczyć mogą odkrywane przez archeologów ślady po wzroście liczby artefaktów jednoznacznie związanym z kultem pogańskim, np. praktyki funeralne zwykle związane z wierzeniami: nagle rośnie bowiem wówczas ilość pochówków ciałopalnych, zastępując te „chrześcijańskie” szkieletowe. Po wielu latach przerwy powtórnie powstają również kurhany (tzw. bunt kurhanów, kurhany sprzeciwu, „krzyk” kurhanów) i to już w czasach Chrobrego! Jest to zatem tzw. reakcja pogańska pełzająca, jednoznacznie wiązana z kultami pogańskimi.
A czy nie było w prapolskich plemionach religii, w tym rozwiniętych? A był tylko animizm, szamanizm i praktyki magiczne obecne w dzisiejszym nawet folklorze?
Jest to wręcz niemożliwe z przyczyn obiektywnych. Europa to za mały kontynent, by nie przenikały się dokładnie wzajemnie zwyczaje i wierzenia – religie. Np. bardzo liczne tzw. srebrne skarby obecne w Skandynawii i na Połabiu oraz naszym Odrowiślu – to pozostałość po uposażaniu zmarłych na drogę w zaświaty – dowód na wzajemne przenikanie się wierzeń na dużą skalę w obrębie wybrzeży bałtyckich?
A wpływ wysoce zorganizowanej sakralnie kultury Sarmatów?
Nasi historycy co prawda w większości protestują, że wśród Słowian np. mogły się upowszechnić istotne elementy zoroastryzmu ale…
Ja co prawda w przeciwieństwie do pansłowiańskich turbolechitów i turbosłowian, nie widzę w nazewnictwie boskim zaratusztriańskim, języka prasłowiańskiego, ale praindoeuropejski – PIE, a i owszem, a więc…?
A że reakcja pogańska (-skie) była (-ły) jedynie powstaniem (-ami) ludowym (-ymi) przeciw władzy ciemiężącej, uciskającej lud podatkami…
To kompletnie ahistoryczny nonsens!
Intrapolacja, rzutowanie przyszłości w przeszłość!
Dlaczego?
Wolny kmieć został obciążony czymkolwiek, po za pomocą przy budowie grodów i czasami, a z rzadka, przy polowaniach, dopiero od mniej więcej drugiej polowy XII wieku!
Przeciwko czemu, jakiemu rzekomemu wyzyskowi, miałby się więc buntować?
Nie miał więc wobec czego powstawać i z czym walczyć w sferze ekonomicznej!
W X i XI wieku książę czy król, praktycznie nie miał swej stolicy, cały czas z dworem i drużynnikami (drużynników na majątkach też zaczęto osadzać dopiero od XII wieku) był w drodze, w podróży jednym słowem. Tak aby każdy z poddanych mógł zobaczyć, że jeszcze w ogóle żyje!, i…
I jaką religie wyznaje – także! I gościł u swych namiestników grodowych, na których spadał obowiązek udzielenia mu gościny i zapłacenia kosztów organizowania wypraw wojennych (w zamian dostawali udział w łupach) oraz utrzymania duchownych i kościołów oraz klasztorów. Namiestnicy ściągali owszem daniny ale tylko i wyłącznie z mieszkańców podgrodzi – dając im za to obronę i sądownictwo; oraz od przedstawicieli bogatych rodów oferując im z kolei w zamian ochronę przed tzw. wróżdżbą rodową, tj. przekazywaną często z pokolenia na pokolenie, zemstą jednego możnowładczego wrogiego rodu na drugim.
A zatem przyjąć twierdzenia wyrażane często wręcz aksjomatycznie, dogmatycznie, by nie powiedzieć „butnie” – wobec powyższego – niedopracowanych, słabo – wręcz nieudowodnionych, nihilistycznych poglądów neopozytywistów typu Janicki, czy Sikorski; takich o nie istnieniu religii pogańskich, świątyń, reakcji pogańskich… z punktu widzenia metody naukowej jest wręcz niepodobna!
Dla kompletu warto dodać, że np. badacz,historyk M.W. Pychowski już tytułem swej pracy wskazuje rzeczywiste najważniejsze przyczyny reakcji pogańskich w naszej części Europy: „Reakcja pogańska” jako forma realizacji polityki ZEWNĘTRZNEJ połabskich organizmów politycznych, 2020.” (…)
W „De originibus. O początkach wiary i królestwa…” 2016., prof. A. jabłońska tak konstatuje: „Choć od dawna już krytykowane, od wielu dziesięcioleci z uporem trwa w Polsce przekonanie, że Mieszko I biorąc chrzest od Czechów uciekał przed Niemcami i ich „drang nach Osten”… …Tymczasem z dotychczasowych dywagacji wynika, że w 966 r. ziemie Mieszka prawie w ogóle nie graniczyły z Niemcami i jego zachodnim problemem byli Wieleci…”
„…głównym i naprawdę groźnym przeciwnikiem były inne plemiona słowiańskie (Związek Wielecki, Wolinianie)… …Ponieważ walczyły one zaciekle także z Niemcami, więc naturalnymi sojusznikami w tej sytuacji stali się ich sąsiedzi wschodni i zachodni – Niemcy i Piastowie.” (…), i…
I to by było do udowodnienia…
A o reakcjach pogańskich dodaje: „…narzucona siłą i nie tłumaczona nowa religia wywołały wśród poddanych sprzeciw i bunt…”
D. Sikorski neguje istnienie świątyni pogańskiej we Wrocławiu – koronnego dowodu na głównie religijny charakter buntu – to – rzekoma świątynia – ma być siedzibą jakiegoś wodza wieleckiego, takie „centrum zarządzania” interwentów wieleckich. Być może, ale czy nie interwencji głównie jednak religijnej w obronie utraconych zysków z posług religijnych? Brak biskupa wrocławskiego od początków reakcji pogańskiej aż do 1051. z jego osadzeniem dopiero w 1057., pokrywa się z okresem istnieniem tej budowli wieleckiej, jak dodaje z kolei M.W. Pychowski.
Dalej tak on podsumowuje swoje stanowisko: „Zacznijmy od podstaw, czyli od pytania czy istnieją jakieś bezpośrednie dowody źródłowe na zwiększenie obciążeń finansowych ludności monarchii piastowskiej w tym okresie.” „…żaden z badaczy nie podał dobrego argumentu potwierdzającego zwiększenie ucisku fiskalnego na rzecz państwa.”, ale także i kościoła, bo: „…Kościół polski pierwszej ćwierci XI w. był Kościołem państwowym, co oznaczało, że zarówno biskupi, jak i kapelani, jak i zakonnicy mieli wypłacane uposażenie ze skarbca monarszego.” (…)
Za Chrobrego daninę na kościół być może dopiero zaczęto pobierać, ale tylko i wyłącznie od niektórych możnych.
Że też marnuje się czas, pieniądze, oraz papier na druk takich………… „Historia której nie było”, trochę litości dla czytelników. W sumie ja sam zmarnowałem czas na przeczytanie tej grafomanii (tylko artykułu, na szczęście). Pozdrawiam komentujących.
Grafomania, według encyklopedii, to „natręctwo pisania i rozpowszechniania swoich tekstów”. Grafomanią jest wpis P.T.Alchemika – zgodnie z przytoczoną definicją. Rozpowszechniona wersja lukrowanej przeszłości nie jest prawdziwa – „co widać, słychać i czuć”, a poddawanie się jej, czyli wersji lukrowanej, urokom nosi znamiona zatrucia i z tego powodu powinno podlegać detoksykacji. Taką rolę spełnia książka, o której mowa a Szanowna Autorka nie jest osobą nieuprawnioną do pisania tego co napisała; przy odrobinie dobrej woli można dostrzec bibliografię (strony 365-370), artykuły (strony 370-374) i źródła (strony 374-375). Tylko trzeba ją mieć – książkę i dobrą wolę.
Chciałem wdać się w polemikę, ale kiedy dowiedziałem się, iż autorka należy do kapituły :Człowieka Wolności” i przyznaje tytuł kobiecie opowiadającej o pływaniu w Bugu przez 7 dni i nocy prze uchodźcę – zrezygnowałem. Nie można dyskutować z ludźmi kontestującymi fakty i rzeczywistość, także historyczne.
Kolejna Tokarczuk tyle , że meandrująca na obrzeżach historii
Potworne bzdury. Dam przykład:
> jak przebiegały granice w czasach chrztu Mieszka? Ówcześnie pod jego władaniem znajdowała się jedynie Wielkopolska oraz być może pewna część ziemi lubuskiej<
W tym samym czasie Ibrahim ibn Jakub zbiera informacje o Słowiańszczyźnie i pisze o kraju Mieszka, że graniczy z Prusami i Rusią. Wielkopolska graniczy z Prusami i Rusią? A może ziemia lubuska (o której przynależności do państw Mieszka i potem jego następców aż po Krzywoustego, nic źródła nie wspominają)?
To wreszcie wolna od obowiązującej państwowo kościelnej wersji analiza i garść faktów które na codzień trudno znaleźć w popularnych opracowaniach. Podziękowania dla autora.