Gdy Niemcy tracili miasto za miastem, ewakuowali fabryki i panicznie uciekali na zachód, wydawało się, że już niedługo nastanie koniec piekła. Wielu z tych, którzy tak myśleli, miało się dopiero przekonać, jak wygląda otchłań. A był nią [buybox-widget category="book" ean="9788308068571" popover-event="hover"]sowiecki gułag w Polsce[/buybox-widget].
W tym względzie edukacja historyczna w naszym kraju mocno kuleje. Młodzi Polacy nie uczą się o tym, że wraz z wypędzeniem niemieckiego najeźdźcy piekło obozów koncentracyjnych i pracy przymusowej wcale się nie skończyło. Dawne miejsca zagłady i wyzysku zaczęły funkcjonować na nowo już w ostatnich miesiącach wojny, a w latach 1945-1950 na ziemiach polskich funkcjonowało już 206 obozów. Wkraczające wojska sowieckie gładko przejęły infrastrukturę wykorzystywaną przez nazistów i razem z UB doprowadziły do śmierci około 25 000 więźniów (o czym pisaliśmy niedawno).
Jeśli ktokolwiek żywił nadzieję, że w nowych okolicznościach więźniowie (Niemcy, Ślązacy, Polacy, Ukraińcy, Łemkowie…) będą traktowani wyraźnie lepiej niż przez nazistów, był w błędzie.
Na Zachód docierały strzępki informacji, które i tak wywoływały ogromny niepokój. Biskup Stanisław Adamski 21 maja 1945 roku w liście do generała Aleksandra Zawadzkiego porównywał sytuację więźniów sowieckich do tych, którzy siedzieli w obozach gestapowskich. Churchill grzmiał w Izbie Gmin, że za żelazną kurtyną rozgrywa się tragedia na ogromną skalę, a Czerwony Krzyż wysyłał swoich przedstawicieli. Alianccy spece od dobroczynności nie zostali jednak dopuszczeni w pobliże żadnego obozu. To co znajdowało się za ich bramami do dziś budzi przerażenie. Poniżej najgorsze z najgorszych miejsc odosobnienia, opisane między innymi w nowej książce pt. „Gułag nad Wisłą„.
Nowiny-Błudek
Armia Czerwona nadchodziła ze wschodu, więc siłą rzeczy pierwsze obozy powstały już w okolicach Lublina. Wśród nich znajdował się ten w Nowinach-Błudku, w powiecie zamojskim. Podlegał polskim władzom wyłącznie w kwestii spraw bytowych i ochrony. Cała reszta leżała w gestii Sowietów.
Obóz w Nowinach zorganizowano już w październiku 1944 roku. Do miejscowej gajówki przyjechał oddział wojska. Zainstalował się w budynku, po czym rozpoczął wycinkę lasu i budowę baraków mieszkalnych. Wystawiono trzy prowizoryczne budynki, a następnie ogrodzono teren w kształcie prostokąta o wymiarach 200 na 150 metrów. Płot był wysoki na 3,5 metra i cały obwieszony drutem kolczastym. Niedługo później zaczęto zwozić więźniów.
Pierwsze transporty przyjechały jeszcze jesienią. Ludzie trafiali do marnie skleconych baraków, przykrytych dachem z cienkich desek, w których brakowało prycz. Mało tego: nie było w nich nawet podłogi. Więźniowie spali na gałęziach sosnowych, wprost na ziemnym klepisku. W tych warunkach przetrzymywano także chorych. Za ubranie służyły im łachmany, nie wolno im było przykrywać głowy: ani latem, gdy słońce prażyło, ani zimą, gdy temperatura spadała do minus 30 stopni. Niektórym do odziania się musiał wystarczyć papierowy worek.
Strażnicy wmawiali miejscowym, że w obozie osadzeni są Niemcy i zdrajcy, którzy z nimi współpracowali, jednak lokalna ludność rozpoznała polskie mundury i zauważyła, że więźniowie mówią w ich języku. Strażnicy zaczęli zatem rozgłaszać, że to folksdojcze, jednak AK objęło placówkę baczną obserwacją. To, co widzieli wywiadowcy, było przerażające.
Więźniowie byli głodzeni – ciężko pracowali fizycznie, dostając przy tym dwa marne posiłki. Rano był to kawałek chleba i kawa, po pracy cienka zupa. Wielu było tak wycieńczonych, że po całym dniu do obozu musiano ich przynieść. Wówczas, jak opisuje to Krzysztof A. Tochman w artykule „Komunistyczny obóz pracy Nowiny-Błudek na Zamojszczyźnie (1944-1945)”:
W drodze powrotnej współtowarzysze niedoli musieli nieść wycieńczonych skazańców. Po przybyciu do obozu kładziono ich na placu apelowym. W tym czasie pozostałe grupy ustawiały się w dwuszeregu. W trakcie przemówienia „naczalstwa” ostrzegano więźniów, że jeżeli nie będą wydajnie pracować, czeka ich surowa kara. Wówczas na oczach wszystkich więźniów tych szczególnie wycieńczonych zabijano z broni palnej bądź mordowano pałkami, mówiąc, że dla polskich bandytów nawet kuli szkoda.
Katowanie więźniów było na porządku dziennym. Strażnicy znęcali się nawet nad tymi, którzy właśnie zostali przywiezieni po wielodniowych lub wielotygodniowych torturach z Zamku w Lublinie. Ich zachowanie było tak bestialskie, że część załogi wprost nie mogła na nie patrzeć. Jak donosił wywiadowca AK, który nawiązał z tą częścią kontakt, nawet służbiści nie rozumieli, jak Polak może tak traktować drugiego Polaka. Poza radzieckim komendantem i jednym Żydem, cała reszta bestii to byli właśnie Polacy.
Wreszcie w nocy z 25 na 26 marca 1945 roku Armia Krajowa rozbiła obóz. Niestety osadzonych nie udało się uratować. Wcześniejszego wieczora zostali wyprowadzenia w kierunku stacji kolejowej. Partyzanci dopadli tylko komendanturę i oprawców. Obóz w Nowinach w mikro skali pokazywał potworne modus operandi komunistycznego systemu represji. Już niedługo oprawcy z NKWD i UB mieli rozwinąć skrzydła.
Łambinowice
Ludność mieszkająca w okolicach Lamsdorf była przyzwyczajona, że ma u siebie obóz. Jeńców przetrzymywano tu właściwie od zawsze: w czasach wojny francusko-pruskiej i obu wojen światowych. W 1945 roku historia jednak się odwróciła. To mieszkańcy tych stron mieli odtąd oglądać świat zza drutów. Teraz miejscowość nazywała się Łambinowice, leżała w Polsce, a na jej terenie utworzono obóz koncentracyjny dla Niemców.
Zamykano tam głównie ludność cywilną oraz osoby podejrzane o przynależność do SS, SA, NSDAP, BDM, niemieckich jeńców wojennych wracających z niewoli itd.
Autochtonów wyrzucano z domostw i całymi rodzinami przesiedlano za druty, a na ich miejsce przybywali polscy repatrianci. Oficjalnie w Łambinowicach siedziało nieco ponad 2000 więźniów, spośród których zmarło prawie 36%. Zupełnie inaczej wyglądają statystyki prowadzone potajemnie przez niemieckiego lekarza obozowego. Według nich przetrzymywano w obozie 8064 osoby, w tym 828 dzieci, z czego zginęło 6480 osób. Zanim odebrano im życie, przeszli piekło.
Jak opisuje Bogusław Kopka w książce „Gułag nad Wisłą. Komunistyczne obozy pracy w Polsce (1944-1956)”:
Dnia 4 października 1945 roku w obozie wybuchł pożar. Straż obozowa na rozkaz dwudziestoletniego wówczas naczelnika Czesława Gęborskiego użyła broni palnej, rzekomo w celu zapobieżenia ucieczce uwięzionych. Zginęło czterdzieści sześć lub czterdzieści osiem osób. […]
Ustalono ponadto, że strażnicy nie otrzymują żadnego wynagrodzenia za swoją pracę, żyjąc z rabunków dokonywanych na więźniach oraz na ludności miejscowej: „Pijatyki i gwałty są w obozie na porządku dziennym”.
Mówiąc wprost: Gęborski spalił żywcem kilkadziesiąt osób i ponadto nakazał strzelanie do wszystkich, którzy chcieli je ratować. Komendant utrzymywał później, że strzelanie miało zapobiec ewentualnym ucieczkom.
Dr Ewald Stefan Pollok opisuje potworne traktowanie więźniów w artykule „Powojenne polskie obozy koncentracyjne”. Jak możemy przeczytać w jego tekście, mężczyznom strażnicy kazali zakładać niemieckie hełmy, po czym tłuczono w nie młotami i siekierami. Osadzonych zmuszano też do wchodzenia na drzewa i strzelano do nich jak do ruchomych celów, polecając innym więźniom… ścinać te drzewa w tym samym czasie.
Podczas gimnastyki kazano więźniom kłaść się na ziemi, a oprawcy chodzili po nich w ciężkich butach. Jak zeznawał w czasie rozprawy strażnik z Łambinowic Erwin Kubon, na dwudziestu przyprowadzonych do obozu Niemców dziewięciu zabito, a dziesiątego zastrzelił komendant, Czesław Gęborski. Więźniowie byli katowani i głodzeni. Na śniadanie dostawali litr gorącej wody i dwa ziemniaki, które często były przegniłe. Na kolacje podobnie.
Ludzie zmieniali się w szkielety. Dzieci umierały z głodu, wygłodniałe niemowlęta płakały nieustanie, dopóki starczyło im sił. Gdy milkły, wiadomo było, że już nigdy więcej nie wydadzą z siebie głosu. Jak podaje Pollock, znany jest przypadek, gdy dwulatkę zastrzelono za składanie kwiatów na masowym grobie, do którego wrzucono zwłoki jej matki. W obozie umierały całe rodziny. Więźniowie nie będąc w stanie wytrzymać, rzucali się na druty pod napięciem, lub wieszali się. Jak podkreśla Bogusław Kopka w książce „Gułag nad Wisłą. Komunistyczne obozy pracy w Polsce (1944-1956)”, Gęborski nigdy nie został ukarany. Jego sprawą prokuratura zajęła się dopiero w latach dziewięćdziesiątych, jednak sprawa wlokła się aż do 2005 roku, kiedy przerwano ją ze względu na zły stan zdrowia oskarżonego. W roku 2006 umorzono ją w związku z jego śmiercią.
Świętochłowice-Zgoda
Każdy z komunistycznych obozów był na swój sposób przerażający, jednak najgorszą sławą cieszył się ten w Świętochłowicach. UB i NKWD przejęły tu gotową infrastrukturę po nazistach – baraki, podwójne ogrodzenie z drutu kolczastego pod wysokim napięciem, czy budynek dla personelu. Pierwszych zatrzymanych skierowano do obozu już w lutym 1945 roku. Komendantami byli Salomon Morel i Aleksy Krut, jednak od czerwca niepodzielne rządy objął ten pierwszy, a jego panowanie dla więźniów oznaczało pasmo udręki.
Warunki bytowe były koszmarne. Osadzeni cierpieli potworny głód. Na wyżywienie składała się racja 125 gramów chleba wydawana dwa razy dziennie. Jak wynika z danych udostępnionych przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, było to nawet mniej niż dostawali więźniowie KL Auschwitz. Przetrzymywani otrzymywali też porcję zupy z buraków pastewnych. Doszło do tego, że zaczęli żywić się trawą porastającą teren obozu, jednak wkrótce ten obszar stał się ogołoconym doszczętnie klepiskiem. Choć rodziny próbowały ratować więźniów paczkami żywnościowymi, często pożywiali się nimi raczej strażnicy.
Wygłodniali osadzeni byli coraz słabsi. Nie mogli liczyć na żadne wygody. Nie dostali koców, nie mieli sienników, nie otrzymali też ubrań. Posiadali tylko te łachmany, w których przyszli do Świętochłowic. Więźniowie spali stłoczeni po troje lub czworo na jednej pryczy i zmagali się z plagą wszy, pluskiew i szczurów. Te warunki stały się idealną pożywką dla chorób.
Latem 1945 roku wybuchła potworna epidemia tyfusu. Umierało kilkadziesiąt osób dziennie. Według oficjalnych danych liczba zmarłych w obozie to 1855. Nieoficjalnie szacuje się liczbę zgonów na ponad 500 więcej. Tyfus i głód nie były jedynymi przyczynami. Kilka osób zostało zastrzelonych w czasie próby ucieczki, całą resztę zakatowali strażnicy. Jak podaje Adam Dziurok w artykule „Za niemieckość, za volkslistę, za nic. Obóz pracy w Świętochłowicach”, najgorsze tortury przechodziła młodzież podejrzana o przynależność do Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel, czyli hitlerowskich organizacji dla chłopców i dziewcząt. Reszta osadzonych nie miała bynajmniej taryfy ulgowej.
W obozie istniał barak nr 7, nazwany brunatnym, i przeznaczony dla kolaborantów. Jego lokatorów dręczono i torturowano okrutnie, choć wśród nich były nawet kilkuletnie dzieci. Nie otrzymali naczyń na jedzenie. Musieli jeść ze starych puszek, pozostały na terenie obozu jeszcze z czasów, gdy to Niemcy byli strażnikami, a Polacy osadzonymi. Gdy przychodziło do bicia, musieli sami powiedzieć, ile razy mają zostać uderzeni, a następnie podziękować swojemu oprawcy słowami „Dziękuję Panu” – w przeciwnym razie bicie zaczynało się od nowa. Jedną z tortur było wrzucanie więźniów do karceru, gdzie wycieńczeni musieli stać w wodzie sięgającej im do piersi czy po szyję. W wielu wypadkach kończyło się to śmiercią – nie mając siły ustać, chwiali się i tonęli.
W katowaniu więźniów z ochotą osobiście uczestniczył Salomon Morel. Bito pięścią, gumową pałką, ciężkim taboretem. Zmuszano więźniów, by kładli się na ziemi, po czym strażnicy po nich całą grupą deptali. Ludzie osadzeni w obozie i zamęczani każdego dnia stali się podobni do zwierząt. Gdy przed barakiem ktoś padał na ziemię i zaczynał konać, rzucali się w jego kierunku. Nie, nie po to by pomóc, a by jak najszybciej obedrzeć umierającego z ubrań.
Surrealistyczne wydaje się w tym kontekście to, że każdy dzień w (komunistycznym!) obozie rozpoczynał się modlitwą na komendę „Do modlitwy”. Następnie śpiewano jeszcze pieśń religijną, a w tym czasie ci sami strażnicy, którzy poprzedniego dnia pili, katowali i gwałcili, z pokorą ściskali czapki w dłoniach.
Początek końca koszmaru osadzonych w stalinowskich obozach w Polsce nastąpił dopiero w 1953 roku wraz ze śmiercią Josifa Wissarionowicza. Kilka miesięcy po jego zgonie Beria ogłosił, że zamierza likwidować system pracy przymusowej w Rosji. W Polsce 8 sierpnia 1953 roku powstał organ, który miał kontrolować system więziennictwa. Po miesiącu prokurator generalny wydał zarządzenie o przedterminowym zwalnianiu osadzonych przez specjalną komisję.
Wkrótce komunistyczne obozy zaczęły pustoszeć i ich los był przesądzony. Tylko zniszczeni fizycznie i psychicznie osadzeni nie mieli możliwości dochodzenia sprawiedliwości. Jeśli chcieli żyć, musieli milczeć. Oprawcy w rodzaju Gęborskiego, czy Morela, uniknęli odpowiedzialności.
Więcej przerażających historii o losie więźniów gułagu nad Wiłą poznasz w książce Bogusława Kopki.
Źródła informacji:
- Dziurok A., Za niemieckość, za volkslistę, za nic. Obóz pracy w Świętochłowicach, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 9/2001.
- Kopka B., Gułag nad Wisłą. Komunistyczne obozy pracy w Polsce 1944-1956, Wydawnictwo Literackie 2019.
- Łuszczyna M., Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne, Znak Horyzont 2017.
- Pollock S.E., Powojenne polskie obozy koncentracyjne, Silesia-schlesien.com [dostęp 20.05.2019].
- Tochman K.A., Komunistyczny obóz pracy Nowiny-Błudek na Zamojszczyźnie (1944-1945), „Aparat Represko w Polsce Ludowej 1944-1989, nr 1(11)/2013.
KOMENTARZE (16)
Ten portal powinien być zamknięty, a pseudo dziennikarze z tej gadzinowki powinni być sądzeni za propagowanie nazizmu. Wiadomo obecnie że Polska jest rządzona przez ludzi o brunatnym zabarwieniu, którzy składają kwiaty pod pomnikami nazistów z NSZ ale dopóki co jeszcze obowiązuje zakaz promowania nazizmu. Dlatego właśnie myślę że takie paszkwile mają na celu urabonie opinii publicznej w celu wybielania hitlerowców i ich zbrodni, której celem była również zagłada narodu Polskiego. Wszystko odbywa się pod kuratelą Jaśnie Pana z za oceanu a ma to na celu odczłowieczenie Rosjan w celu przyszłej krucjaty na wschód. Nie chcę być złym prorokiem ale obawiam się że niedługo jak grzyby po deszczu zaczną w Polsce wurastać pomniki Hitlera, Goebbelsa, Himlera itp. Bronienie nazizmu nawet za największe pieniądze jest niemoralne i antyluzkie zwłaszcza dla Polaków, którzy mieli iść przez komin. BUJAĆ TO MY PANOWIE SZLACHTA.
Zapnoałem się podpisać Prawda historyczna
Пошел вон. Понял язык своих панов?
Jesteś NKWDowskim śpiochem, śmierdzielu katobolszewicki? Pewnie przechrzczony na polskość rezun od Bandery…
Lekarstwa. Zapomniałeś wziąć lekarstwa. Na nogi. Na głowę za późno.
Widzisz ty mój gwiastkowo- krzyżykowy przyjacielu, miłośniku czosnkowej buławy, są ludzie którym żadna propaganda mózgu nie wypierze i to wasz pech hahahahaha
Nie wiem przez kogo masz wyprany mózg, skoro nazywasz żołnierzy z NSZ nazistami, tylko dlatego że ośmielili się stawić czoła również sowieckiemu najeźdźcy.
Ty Manolo czy tam menelo dziennie w Polsce z rąk nazistów gineło 3tyś osób i kumanie się z Gestapo tak jak to robili Renegaci z NSZ czyli Nazistowskich Sił Zbrojnych, którzy dostawali od nich broń i byli przez nich szkoleni do sabotarzu było działaniem antypolski i antunarodowym bowiem tylko pomóc w walce z Niemcami wuzwoleńczej Armii czerwonej
gwatantowała ocalenie jak największej liczby Polaków tak że się nie ośmieszaj gdyż najprawdopodobniej to całe NSZ było w ogóle założone przez Niemców bowiem w lipcu 41r była konferencja na najwyższym szczeblu z udziałem Hitlera, Himlera itd.ktora miała na celu pod przykrywką narodową utworzenie kontrolowanej portyzantki w celu walki z prawdziwymi paryyzantami tak było w przypadku UPA i najprawdopodobniej też w przypadku NSZ
nie szczekaj tam ubeku
Czyżby już i do tego portalu dotarły rosyjskie trolle – bo tekst Anonima nie jest niczym innym jak sowiecką, rzekłbym bolszewicką propagandą.
A ty kto? Watykański najmimorda na usługach USraela? A czym ty się od bolszewików różnisz, wydymany przez solidurni katobolszewiku? Smrodem?
Myślisz że każdy kto myśli samodzielnie to już troll. To chyba tak u was na plebani
ty ubecka świnio, ty nie myślisz, ty masz prikazy z moskwy czerwone bydło dalej sączy propagandę, żydokomuna
To ptzenrzydłe komuchy tak źle traktować naszych obrońców Hitlerowców oni przecież byli tacy wspaniali wysyłali nas prosto do Nieba do naszego Pana króla Wolski Jeszue. Te niedobre komuchy również zniszczyli naszych kochanych braci z UPA a oni tak pięknie nas rezali aby z tej ziemi wyciąć ten zły polski kąkol. CHWAŁA ci na wieki kochany Adolfie i tobie kochany Bandero
dla was bohaterami są wspaniali antykomuniści z Trzeciej rzeszy, czy raczej z Nazji, tak?
większymi jak żydokomuna w walonkach