Bitwę pod Hodowem z 1694 roku nazywa się czasem „polskimi Termopilami”. Ale – w odróżnieniu od Spartan – Polacy wyszli z nierównej walki obronną ręką.
Król Jan III Sobieski na wieść o tym, że 400 żołnierzy Rzeczpospolitej wyszło zwycięsko ze starcia z 40 tysiącami Tatarów, obdarował bohaterów z Okopów Świętej Trójcy ziemią, końmi i pieniędzmi. Postawił im też pomnik, który stoi do dziś.
Tatarska nawała
Latem 1694 roku Tatarzy przypuścili kolejny najazd na Polskę. Jego celem był jasyr – porwanie w niewolę jak największej liczby ludzi. Do odparcia ataku ruszyło 400 konnych – 300 tzw. pancernych i 100 husarzy. Część wojska stacjonowała w Okopach Świętej Trójcy, naddniestrzańskiej twierdzy, którą nakazał zbudować Jan III Sobieski, by blokować komunikację Turków z pobliskiego Kamieńca Podolskiego (wpadł w tureckie ręce na mocy pokoju w Buczaczu z 1672 roku) z Mołdawią.
Początkowo jazda polska ruszyła do boju w polu. Zaatakowała straż przednią Tatarów (około 600 konnych) w okolicach wsi Hodów (dzisiejsza Ukraina). Starcie przebiegło korzystnie dla Polaków. Udało się pojmać dwóch mirzów (tatarskich arystokratów). Polacy sądzili, że łupieniem, mordowaniem i porywaniem ludzi na pograniczu zajmuje się tylko jeden czambuł tatarski, czyli około 600 zbrojnych. Prawda była drastycznie inna. Początkowy sukces okazał się daleko niewystarczający, bowiem główne zagony dopiero zmierzały na miejsce, a przewaga liczebna wroga była druzgocąca.
W obliczu zbliżającej się katastrofy jeźdźcy zeszli z koni i wycofali się z pola, by naprędce stworzyć improwizowane fortyfikacje, którymi obwarowali gospodarstwa. W ruch poszły stoły, tabory, beczki, kobylice i wszystko, co nadawało się do wzniesienia zapór. Zwarta zabudowa osady oraz fakt, że z jednej strony otaczał ją staw, sprzyjały obrońcom. Wkrótce miało się rozpętać piekło. Tym razem jednak elearzy, bo tak nazywano jeźdźców służących na polsko-tureckiej granicy, nie mieli miażdżyć wroga szarżami, ale dzielnie bronić się wobec prawdziwej nawały tatarskiej, prowadząc ostrzał zza fortyfikacji, z okien i drzwi domów.
Czytaj też: Upadek husarii. Co sprawiło, że najlepsza jazda Europy stała się bezużyteczna?
Grad pocisków
Gdy Tatarzy przybyli na miejsce, zdali sobie sprawę, że jazda będzie bezużyteczna. Przeciwko zabarykadowanym Polakom ruszyło więc morze piechurów. Linia obrony została jednak skutecznie zawężona, przez co nacierający nie mogli wykorzystać przewagi liczebnej. Zza barykad posypał się grad kul. Przez następnych 6 godzin elearzy bohatersko odpierali kolejne ataki. Polacy byli dobrze uzbrojeni w broń palną. Każdy z husarzy miał strzelbę i dwa pistolety. Pancerni również dysponowali rusznicami i bandoletami. Choć ówczesna broń nie była szybkostrzelna i nie grzeszyła celnością, to skutecznie płoszyła hordy wroga. Nie bez znaczenia był huk i dym po wystrzałach, które wywierały efekt psychologiczny na pozbawionych takiego uzbrojenia Tatarach.
Gdy zabrakło amunicji, bracia pancerni i husarzy wsadzali w lufy groty strzał i bronili się w ten sposób. Grad pocisków z szybkostrzelnych łuków co rusz leciał z nieba. Po bitwie obrońcom i miejscowym chłopom udało się zebrać aż 6 wozów pocisków nadających się do ponownego użycia.
Czytaj też: Broń husarii. Czym walczyli najlepsi polscy kawalerzyści?
Sukces okupiony krwią
Po kilku godzinach zaciętego oporu dowództwo tatarskie wysłało tzw. Lipków (jak nazywano polskich Tatarów) do rozmów z obrońcami. Usłyszeli, że Polacy prędzej zginą, a nie poddadzą się. Taką wiadomość przekazali swoim, zaznaczając – na podstawie doświadczeń ze wspólnych bitew – że nie są to puste słowa.
Na tę wieść armia Ordy odstąpiła od dalszego ataku. Tatarzy wycofali się do Kamieńca Podolskiego z zaledwie kilkudziesięcioosobowym jasyrem. Co prawda udało im się uprowadzić w niewolę jednego z dowódców obrony Hodowa – Mikołaja Tyszkowskiego, ale najazd na Rzeczpospolitą okazał się rozczarowaniem. Tyszkowskiego wykupił z niewoli sam król Sobieski, płacąc złotem.
Bohaterską obronę wobec – jak dziś szacuje się – 40 tys. przeciwników (stosunek sił wynosił 1 do 100) śmiercią przypłaciło co najmniej kilkudziesięciu elearów. Ogromna większość, jeśli nie wszyscy, odnieśli rany. Tatarzy zabili strzałami z łuków wszystkie konie Polaków, ale to wynagrodził im król, fundując nowe wierzchowce i dosypując złota.
Splendor czy mitologia?
Uparta obrona garstki Polaków wobec prawdziwego morza tatarskiego wojska stała się legendarna. Król Sobieski niedługo później postawił Polakom pomnik. Starciu nie sposób odmówić „medialności”. Stosunek sił obu stron do dziś robi piorunujące wrażenie. Nie ulega też wątpliwości, że Polacy odnieśli wielki sukces, wykazali się niewiarygodną odpornością psychiczną, odwagą i kunsztem bitewnym.
Po ponad 300 latach Hodów można wymienić jednym tchem z takimi spektakularnymi sukcesami polskiego oręża jak bitwa pod Grunwaldem, Kircholmem czy Kłuszynem. Trzeba jednak zaznaczyć, że czasem skłonność do „gigantomanii” i mitologizacji chwalebnej historii wypacza nieco jej prawdziwy obraz. Tak zdarza się również w przypadku Hodowa. Dość często spotyka się nieprawdziwe uproszczenia, jak choćby stwierdzenia, iż Polacy „rozgromili” 100 razy liczniejszego wroga. Jest to nadużycie. Polscy obrońcy nie pokonali Tatarów. Dzięki bohaterskiej postawie zdołali się przed nimi obronić, zniechęcić nastawionych na zyski najeźdźców do dalszej walki. Co oczywiście wcale nie umniejsza ich sukcesu. Chodzi jednak o precyzję i prawdziwe ujęcie sprawy.
Inne fałszujące określenie przypisuje sukces polskiego oręża husarii. Uważa się, że Hodów był jednym z ostatnich wielkich zwycięstw husarii. Jest to nieprawda. Owszem – husarzy walczyli pod Hodowem. Ale po pierwsze – stanowili mniejszość wśród obrońców z formacji tzw. braci pancernych. Po drugie, bitwa zupełnie nie miała cech starcia husarii w polu. Była to zacięta obrona i walka z nacierającą piechotą. Te zastrzeżenia oczywiście w niczym nie zmieniają ogólnego obrazu bitwy pod Hodowem. Była ona przykładem bohaterstwa i kunsztu, mimo skrajnie trudnych okoliczności. Zapisała się na stałe na liście największych dokonań polskiego oręża.
Bibliografia:
- Dawid Siuta: Polskie Termopile 1694. Bitwa pod Hodowem, Konflikty.pl (dostęp: 20.08.2022).
- Radosław Sikora: Niezwykłe bitwy i szarże husarii, Warszawa 2011.
- Mirosław Nagielski: Hodów 1694-2014. Ostatnie zwycięstwo husarii w dawnym stylu, Kwartalnik „Bellona” 1/2015.
- Biblioteka Czartoryskich, Rękopis nr 184, s. 244.
KOMENTARZE (2)
Trochę niedokładnie opisujesz znaczenie husarii. Bardziej można było ich porównać do czołgów naszych czasów. Rozpędzony husarz niszczył wszystko na swojej drodze. Dlaczego zabili wszystkie konie? Bez konia husarz był bezbronny.
No i po co komu Sparta