Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Zapomniane Bataliony Chłopskie

Były drugą pod względem liczebności formacją bojową Polski Podziemnej – miały pod bronią 170 tysięcy ludzi. Czemu nie pamiętamy o Batalionach Chłopskich?

Zadawały dotkliwe straty okupantom i rozbijały nawet regularne oddziały niemieckie. Wielokrotnie ratowały przed śmiercią mieszkańców polskich wsi pacyfikowanych przez Niemców i Ukraińców. Dlaczego Bataliony Chłopskie zostały zapomniane przez historię i nie uczy się o nich w szkołach? Czy dlatego, że ich żołnierze pochodzili ze wsi?

Do Batalionów Chłopskich doskonale pasują słowa poety „historia o nich głucho milczy”. Publikacji na ich temat jest niewiele, uroczystości rocznicowe zdarzają się rzadko. A jeśli już są – mają skromny wymiar. Za to wręcz zalewani jesteśmy publikacjami dotyczącymi mniej licznych i mniej skutecznych oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych, na których ciążą poważne zarzuty np. kolaboracji z Niemcami. Trudno zrozumieć taki stan rzeczy, biorąc pod uwagę liczne sukcesy bojowe Batalionów Chłopskich chociażby w czasie walk w obronie Zamojszczyzny czy Wołynia.

Najpierw była „Chłostra”

Po klęsce wrześniowej wszystkie siły polityczne w Polsce zaczęły budowę podziemnego państwa i podziemnych sił zbrojnych. Także ruch ludowy włączył się do walki z okupantem. Początkowo działalność konspiracyjna na wsi organizowana była oddolnie, później chłopscy konspiratorzy trafili pod komendę organizującego się Związku Walki Zbrojnej. Jednak ludowe organizacje polityczne były z tego faktu niezadowolone i postanowiły stworzyć własne oddziały bojowe.

Z rozkazu Hitlera Niemcy rozpoczęli już realizację Generalplan Ost, w ramach którego poszerzali tzw. Lebensraumfot.domena publiczna

Z rozkazu Hitlera Niemcy rozpoczęli już realizację Generalplan Ost, w ramach którego poszerzali tzw. Lebensraum

Oprócz kwestii politycznych taka decyzja była podyktowana bieżącą sytuacją. Trzeba było jak najszybciej wysłać „w teren” uzbrojonych ludzi, którzy natychmiast podejmą walkę z Niemcami i będą bronić wsi przed pacyfikacjami, wysiedleniami i masowymi egzekucjami. Nie można było czekać aż „Warszawa” stworzy od podstaw oddziały, przeszkoli je i uzbroi. Po prostu nie było na to czasu, bo z rozkazu Hitlera Niemcy rozpoczęli już realizację Generalplan Ost, w ramach którego poszerzali tzw. Lebensraum, czyli „przestrzeń życiową”.

Plan ten przewidywał m.in. wysiedlanie polskich wsi i osiedlanie w nich niemieckich osadników. Odpowiedzią ruchu ludowego na te działania było powołanie już w 1940 roku formacji zbrojnej o nazwie „Chłopska Straż”, której nadano kryptonim „Chłostra” (podobieństwo do słowa „chłosta” – zamierzone). Później nazwę zmieniono na „Bataliony Chłopskie”.

Czytaj też: Zapomniane zbrodnie hitlerowców. Ile Niemcy są nam winni za dziesięć tysięcy polskich wsi, które spacyfikowali, spalili, obrabowali?

Zobacz również:

Współpraca z AK

Komenda ZWK-AK od początku była przeciwna istnieniu niezależnej chłopskiej organizacji bojowej i dążyła do wcielenia jej do Armii Krajowej, starając się skupić pod jednym dowództwem wszystkie oddziały walczące przeciwko Niemcom, niezależnie od ich korzeni politycznych. Szło to jak po grudzie, bo środowisko wiejskie przyjęło rozkaz wcielenia niechętnie. Dopiero w marcu 1943 roku doszło do podpisania oficjalnej umowy BCh z AK. Scalenie formalnie zakończono w 1944 roku, jednak większość BCh-owskich oddziałów bojowych pozostała organizacyjnie poza AK.

Wystawa portretów żołnierzy Batalionów Chłopskichfot.Narodowe Archiwum Cyfrowe

Wystawa portretów żołnierzy Batalionów Chłopskich

Niezależnie od decyzji „na górze”, w terenie oddziały BCh regularnie współdziałały z jednostkami partyzanckimi AK i wspólnie organizowały akcje przeciwko Niemcom. Gorzej układały się stosunki z oddziałami Narodowych Sił Zbrojnych, które wieś uważała za „pańskich synów” i bandytów. Z kolei narodowcy postrzegali BCh-owców jako komunistów chcących zmienić stosunki polityczne obowiązujące w przedwojennej Polsce. BCh informowało KG AK o przypadkach współpracy NSZ z Gestapo oraz o popełnianych przez NSZ-owców mordach o podłożu politycznym.

Czytaj też: W tej wsi Niemcy zastrzelili i spalili żywcem 204 Polaków. Jak Armia Krajowa odpowiedziała na obrzydliwą zbrodnię?

Silni i dobrze uzbrojeni

Największą formacją zbrojną polskiego podziemia była oczywiście AK, licząca – według meldunków Komendy Głównej – około 400 tysięcy żołnierzy. Bataliony Chłopskie osiągnęły do końca wojny blisko 170 tysięcy. Narodowe Siły Zbrojne liczyły w szczytowym okresie rozwoju 75 tysięcy, zaś Armię Ludową tworzyło około 50 tysięcy ludzi.

Ze względu na swoją dużą liczebność, znajomość terenu i wsparcie wsi, z której przecież się wywodziły, oddziały BCh były w terenie zdolne do wyrównanej walki z Niemcami. W wielu wypadkach udało im się nawet rozbić oddziały regularne Wehrmachtu czy SS, a także zdobywać broń i amunicję oraz ciężki sprzęt, w tym czołgi (!). To prowincjonalne oddziały BCh, reagując na sytuację, jako pierwsze podjęły walkę z UPA, gdy ta rozpoczęła ataki na polskie wsie na Kresach.

W czasie wojny chłopskie oddziały przeprowadziły około 6 tysięcy akcji bojowych, stoczyły 900 bitew i potyczek. Wśród nich były bitwy pod Wojdą i Zaborecznem oraz walki w obronie tzw. Republiki Pińczowskiej.

Czytaj też: „Myśmy się nie bali śmierci. Baliśmy się sposobu, w jaki umrzemy”. Szokujące relacje ocalałych z rzezi wołyńskiej [18+]

Sukcesy Batalionów Chłopskich

Jakie jeszcze odniosły sukcesy?

Zniszczenie pociągu amunicyjnego pod Gołębiem, do którego doszło 12 września 1943 roku. Trzy BCh-owskie plutony pod dowództwem Stefana Rodaka ps. „Rola” wysadziły tory, wykoleiły lokomotywę i zaatakowały eskortę pociągu. Niemcy zostali wybici do nogi. Gdy okazało się, że w pociągu nie ma broni strzeleckiej i amunicji, a jedynie bomby lotnicze i pociski do wyrzutni Nebelwerfer, „Rola” nakazał wysadzenie pociągu. W powietrze wyleciały dwie lokomotywy i 56 wagonów towarowych wraz z ładunkiem. Wybuchy było słychać w promieniu 50 kilometrów, a odcinek toru między Puławami a Gołębiem był nieprzejezdny przez dwa dni.

31 maja 1944 roku żołnierze BCh okręgu Lublin urządzili zasadzkę na statek Tannenberg, wiozący po pacyfikacji wsi Zastowo Polaneckie żołnierzy niemieckich i turkmeńskich. Nad Wisłą w okolicach Machowa na statek czekał oddziałek Jana Jabłońskiego „Drzazgi”, wcześniej zaalarmowany przez zwiadowców. BCh-owcy zaczęli z brzegu ostrzeliwać jednostkę. Zginęło 60 Niemców, a 50 zostało rannych. Podziurawiony statek pogrążył się w wodzie i po przeholowaniu do Puław został uznany za nienadający się do naprawy. „Drzazga” zaatakował dlatego, że z drugiego brzegu szedł mu z pomocą silny oddział AK-owski pod dowództwem Bolesława Frańczaka ps. Argil, który włączył się do walki w decydującym momencie.

Z pewnością najważniejszym dokonaniem oddziałów BCh-owskich były walki w obronie wsi na Zamojszczyźnie, pacyfikowanych przez Niemcówfot.domena publiczna

Z pewnością najważniejszym dokonaniem oddziałów BCh-owskich były walki w obronie wsi na Zamojszczyźnie, pacyfikowanych przez Niemców

1 lipca 1944 w miejscowości Dziewule żołnierze z batalionu BCh Mariana Grzebisza „Wicher” i Mariana Kosieradzkiego „Franciszek” unieruchomili pociąg wojskowy, rozbili pilnujący go oddział wojskowy i zdobyli wiele broni i amunicji. Łup wypełnił 10 chłopskich furmanek!

Rozbicie więzienia w Pińczowie to kolejna, przeprowadzona z sukcesem akcja wiejskich partyzantów z BCh. Więzienie zdobywali dwa razy: 10 czerwca i 13 lipca. Za każdym razem uwalniali kilkuset więźniów. Po drugiej akcji (z 13 lipca) Niemcy uznali, że więzienie należy zlikwidować. Z kolei 15 lipca BCh-owcy rozbili więzienie w Opolu Lubelskim, uwalniając 30 więźniów.

Czytaj też: Dlaczego Armia Krajowa nie zareagowała, gdy Ukraińcy mordowali Polaków w Wołyniu?

Przeciwko czołgom

Dwa tygodnie później, 2 sierpnia, pod Słupią (gmina Pacanów) oddział BCh-owski stoczył zwycięską bitwę z jednostkami regularnymi niemieckiej 17 Dywizji Pancernej. Partyzanci pod dowództwem Piotra Pawliny zaatakowali i rozbili kolumnę transportową. Zdobyto wiele broni i amunicji, w tym trzy moździerze.

O skuteczności bojowej chłopskiej partyzantki świadczy kilka przypadków zdobycia broni ciężkiej: samochodów pancernych i czołgów. W przypadku jednostek nieregularnych takie sukcesy zdarzają się niezwykle rzadko. Większości z nas znana jest historia zdobycia przez żołnierzy batalionu Zośka dwóch czołgów typu Pantera w Warszawie. Ale zupełnie zapomniana jest historia o tym, jak 23 lipca 1944 roku odział BCh z obwodu puławskiego, pod dowództwem wspomnianego wcześniej Stefana Rodaka „Roli” i Zygmunta Kozaka „Waltera”, zdobył w Kurowie Lubelskim niemiecki samochód pancerny Sd.Kfz. 231 i wcielił go do swojej kolumny transportowej.

Żołnierze Batalionów Chłopskich zasłużyli się także na polu wywiadowczym. Wzięli udział w rozpoznaniu poligonu rakietowego w Bliźnie, obserwując próby startów pocisków V-1 i rakiet V-2fot.Bundesarchiv, Bild 141-1880 / CC-BY-SA 3.0

Żołnierze Batalionów Chłopskich zasłużyli się także na polu wywiadowczym. Wzięli udział w rozpoznaniu poligonu rakietowego w Bliźnie, obserwując próby startów pocisków V-1 i rakiet V-2

Dwa dni później, 25 lipca, plutony Ludowej Straży Bezpieczeństwa (wywodzącej się z BCh) z obwodu przeworskiego, zaatakowały pod Rączyną jednostkę Wehrmachtu liczącą około 300 ludzi. Aż trudno uwierzyć w raport bojowy z tej bitwy, ale brzmi on tak:

„W walce zginęło pięciu Niemców, a jeden został ciężko ranny. Inni w panice rozpierzchli się po lesie. Zdobyto pięć czołgów, sześć samochodów pancernych, jeden osobowy, jedno działo przeciwlotnicze, sześć karabinów maszynowych, 17 motocykli, 32 rowery, trzy wozy z zaprzęgiem konnym i sporą ilość broni ręcznej i amunicji”.

Tego samego dnia żołnierze BCh z obwodu Krasnystaw z oddziałów Jana Pochwatki „Żółtego” i Józefa Pochwatki zlikwidowali niemieckiego czołgistę, a czterech pozostałych pancerniaków uciekło… pozostawiając czołg. Niestety dalsze losy tej maszyny są nieznane.

Inny sukces w walce z bronią pancerną odniesiono 13 stycznia 1945 roku, gdy oddział BCh z obwodu radomszczańskiego pod dowództwem Aleksandra Ostałowskiego zaatakował około 100-osobowy oddział niemiecki w rejonie Wielgomłyny-Kruszyna-Zalesie. Po dwugodzinnej walce odział został rozbity, zginęło około 40 Niemców. W tej potyczce partyzanci zdobyli dwa wozy pancerne, cztery ciężarówki, trzy motocykle i trzy samochody osobowe.

Żołnierze i szpiedzy

Warto dodać, że żołnierze Batalionów Chłopskich zasłużyli się także na polu wywiadowczym. Wzięli udział w rozpoznaniu poligonu rakietowego w Bliźnie, obserwując próby startów pocisków V-1 i rakiet V-2, lokalizując miejsca ich upadku, a także poszukując szczątków rozbitych rakiet. Części znalezione w lasach i na bagnach zostały za pośrednictwem KG AK wysłane drogą lotniczą do Londynu, gdzie poddano je badaniom technicznym. 13 części rakiety zebrał i dostarczył Michał Kasza, komendant BCh z Niwisk.

Z pewnością najważniejszym dokonaniem oddziałów BCh-owskich były walki w obronie wsi na Zamojszczyźnie, pacyfikowanych przez Niemców, a także z wsi wołyńskich, atakowanych przez Ukraińców. Tysiące mieszkańców małych wsi i przysiółków zostało przez BCh-owców uratowanych przed zagładą. Temu zagadnieniu należałoby poświęcić osobny artykuł.

Bibliografia:

  1. Gmitruk, Bataliony Chłopskie i konspiracyjne organizacje ruchu ludowego, Wyd. Bellona, Edipresse.
  2. Gmitruk J., P. Matusak, J. Nowak, Kalendarium działalności bojowej Batalionów Chłopskich 1940–1945, LSW.
  3. Rodak, Maszerują Chłopskie Bataliony, LSW.

 

KOMENTARZE (14)

Skomentuj Pallandini Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stanisław

Jest faktem, że historia BCH to wciąż nieodkryte karty. Zachłysnęłiśmy się aż do przesady ruchem AK. Autor napisał prawdę, w mojej okolicy (Kieleckie) to BCH- owcy wiedli prym , jeśli chodzi o akcje zbrojne przeciwko Niemcom.
Akowcy byli, ale było ich dużo mniej . Natomiast NSZ postrzegane były jako pańskie wojsko, które strzegło dworów przed chłopami.
Myślę, że rodowód wiejski partyzantów BCH nie ma tu większego znaczenia , jeśli chodzi o pomijanie ich w najnowszej historii, bowiem znakomita większość (jeśli nie wszyscy) członków AK na terenach wiejskich to także chłopi polscy. To samo dotyczy szeregowych członków NSZ czy AL.
W terenach miejskich z oczywistych względów przeważali mieszkańcy miast.
Myślę, że chodzi tu o realizację narracji poprawności politycznej.
Poz zakończeniu wojny przez długie dziesięciolecia jedynymi członkami ruchu oporu była AL i GL. Akowcy to byli „faszyści”, „zaplute karły reakcji”, kolaboranci itd itd.
Teraz chyba na zasadzie odreagowywania „jedynymi walczącymi” są Akowcy i żydzi z getta warszawskiego. Innych się pomija
Smutne, ale prawdziwe. Jakoś nigdy nie umiemy się odnaleźć w prawdzie.

A swoją drogą, to nie szanowny Autor jeszcze więcej artykułów o historii BCH opublikuje.
Stach

niepoprawny politycznie

Ja mając już „swoje lata” pamiętam, że w PRL-u obok walczącej AL było i to mocno, również eksponowane „bratnie” BCh. Oni bowiem – AL i BCh, walczyli „ramię w ramię” z okupantem, a to AK stało „z bronią u nogi…” I oczywiście to AK, wg tej PRL-owskiej narracji, nie miało najmniejszej ochoty walczyć z Niemcami, no bo swe siły chciało zachować na powojenną walkę o władzę.
Musiały się przy tym wówczas dzieci uczyć w szkole o różnych lokalnych (Lubelszczyzna) „bohaterach” – dowódcach BCh współpracujących z AL, co zresztą, te współdziałanie, jest faktem – wiele oddziałów BCh przeszło wręcz pod komendę AL w proteście wobec akcji scalania z AK, a także niestety ze względu na charakter przestępczy swojej działalności – tolerowany przez AL „na siłę” chcącą się wzmocnić liczebnie, ale nie przez AK.
Otóż część i to dość spora rzekomych partyzantów BCh, to byli młodzi ludzie wykorzystujący swą przynależność do organizacji, do… prowadzenia lekkiego, łatwego życia po prostu – ze zwykłych rabunków gospodarstw, zdarzało się, że i nawet swoich najbliższych sąsiadów…
Moim dziadkom tacy „pseudo” BCh-owcy, jak ich nazywano, podpalili dom aby wymusić oddanie wszystkich oszczędności.
Można powiedzieć, że zawsze tacy „partyzanci” mogli się wszędzie, w każdej organizacji, zdarzyć – była w końcu wojna – „okazja czyni złodzieja”, tylko że niestety dowództwo BCh (zbyt) często tolerowało taką działalność swych oddziałów.

To dla tego zapewne, ze względu na te jednak znacząco „ciemne karty” i współpracę z komunistami z AL jednak dość powszechną, nikt nie chce obecnie nie tylko „gloryfikować” etosu BCh ale i w ogóle nawet w formie badań naukowych, zajmować się tą organizacją…

A NSZ to trudny temat – owszem okrutni i antysemiccy czasami zwykli zbrodniarze wojenni, ale jednak realiści prowadzący dość jednostronną kolaboracyjną grę z okupantem, zdający sobie chyba w pełni jako jedyni sprawę z tego, że wojna potrwa najwyżej kilka lat, a po wojnie głównym wrogiem będą – bo muszą być, komuniści… (są dokumenty Gestapo narzekające, że NSZ wręcz bardzo słabo, lub wcale nie wywiązuje się ze swojej części „współpracy”, no może brygada świętokrzyska bardziej się do tego „przykładała” ale i tutaj spór historyków o rzeczywisty zakres kolaboracji ciągle trwa).

    Olek Grom

    Zazdroszczę tego niewielkiego zakresu nauki. Bo z Lubelskiego z BCh do AL poszedł Sidor z włodawskiego, Goławski z ostrowskiego,Niewinny z lubelskiego i… to właściwie tyle. Ba, nawet Alef-Bolkowiak się dziwil że BCh wprawdzie nie idą do AK ale i z komuną nie chcą nawet gadać.
    Złodzieje byli wszędzie i wszędzie patrzono na to przez palce dopóki ofiarami nie było bezpośrednie zaplecze, tak samo nic się nie stało akowcom którzy w trakcie Burzy zdobyli Kazimierz Dolny i pookradali wszystkie magazyny. Ba, oddział NSZ Zagłoby który został zawrócony z drogi do Brygady Świętokrzyskiej i wracając obrabował Chruślanki Jòzefowskie miał wręcz rozkaz brania ze wsi popierających BCh wszystkiego co chce. Choć z drugiej strony jeśli ktoś podpisał IV VL to rzeczywiście nie miał za co kochać partyzantów. No, może oprócz chroniących ich NSZtowcòw.
    „Realizm” NSZ dotyczył tylko ich samych, jeżeli Niemcy nie mordowali ich zaplecza, to ich nie obchodziło, gdy na Zamojszczyźnie były wysiedlenia i mordy, NSZ walkę w obronie cywilów uważały za głupotę lub prokomunistyczną dywersję. Właściwie to nawet pacyfikacja ich zaplecza nie spowodowała najmniejszej próby obrony. Największą akcją pacyfikacyjną było wymordowanie ok. 1,4 tysięcy ludności Borowa i okolicznych wsi będących zapleczem NSZ. Było to spowodowane głupotą dowództwa NSZ które organizowało we wsi uroczystość poświęcenia sztandaru zaś podczas procesji Bożego Ciała uzbrojeni NSZtowcy robili za asystę księdza. Ale gdy przyjechali Niemcy i zaczęli zabijać to uciekli nie podejmując walki.
    Nic więc dziwnego że fani NSZ muszą deprecjonować zasługi BCh bo sami za wiele nie mają i muszą wymyślać takie jak rozpracowanie ośrodka rakietowego w Peenemunde czy ustalenie miejsca pobytu niemieckich pancerników. Wymyślono nawet specjalną kategorię „ściśle wojskowa organizacja” do której BCh miały się nie zaliczać, dzięki czemu NSZ miały być prawie tak silne jak AK. Temu też miało służyć wymyślenie 75 tysięcy liczebności NSZ. A sam ostatni dowódca NSZ mówił o 20 tysiącach. Nie ma żadnych dokumentów, więc można wymyślić i podać każdą liczbę.

      Pallandini

      Dodam jeszcze tylko swoje trzy grosze w sprawie niechęci BCh do podporządkowania się ZWZ-AK. W moim pojęciu, nic dziwnego. W końcu, i ZWZ, i AK pozostawały pod rozkazami rządu londyńskiego, czyli ludzi, którzy zawiedli już przynajmniej dwukrotnie: Raz, kiedy przedwojenna ekipa rządowa tak przygotowała kraj do obrony, że już od 5 czy 6 września działania wojenne przypominały bardziej powstańczą ruchawkę, niż regularną wojnę, a drugi raz, kiedy w obliczu nieprzyjaciela zabrali się za uciekanie z kraju już po tygodniu. Proszę nie cytować daty przekroczenia granicy rumuńskiej 17 września, bo napisałem, że „zabrali się za uciekanie” po tygodniu wojny. Kto nie wie, niech policzy do tyłu: 17 września internowanie w Rumunii. Decyzji nie podejmuje jakiś poruczniczyna na przejściu graniczym, tylko rumuński minister. Do niego musi udać się polski ambasador w Bukareszcie, niech będzie, że 16 września. Do ministra nie wchodzi się jak po mleko do sklepu, więc musiał poprosić o audiencję ze 2 dni wcześniej – mamy już 14 września. Jeszcze przedtem, dostał listy od polskiego prezydenta, pewnie posłańcem dyplomatycznym, bo poczta już nie działała. Posłaniec wyruszył znowu ze 2-3 dni wcześniej, czyli 11 września. A całe towarzystwo musiało dojechać do Zaleszczyk, w warunkach września 1939, dróg zawalonych uchodźcami i wojskiem, które nie bardzo wiedziało, dokąd iść i gdzie zająć stanowiska. A w powietrzu panowała Luftwaffe, więc jechać można było tylko nocą. Ile potrwała podróż do Zaleszczyk? 3 dni? 4 dni? To już jesteśmy koło wyjazdu z Warszawy 8 września. A przedtem trzeba było spakować futra żony, rodową biżuterię i złote monety, pożegnać się z kochanką, skombinować samochód i przydział benzyny…
      Pewnie niektórzy zaczęli wcześniej, niż po pierwszym tygodniu wojny.
      W normalnym kraju, dezerterów z pola walki w obliczu nieprzyjaciela stawia się przed sądem wojskowym, a na drugi dzień rano dowódca plutonu egzekucyjnego zaczyna wydawać ostrą amunicję…
      I tym ludziom BCh miały powierzyć dowodzenie nad sobą? Pomijając już i to, że w tamtych warunkach rozeznanie sytuacji w Polsce zdobywane z Londynu musiało być opóźnione o całe tygfodnie?
      Do dziś nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem ślepej wiary w Londyn żywionej przez szeregi AK – w końcu, wielu ludzi światłych, polską inteligencję, ludzi myślących logicznie.
      BCh okazały może nawet trochę więcej myślenia „na chłopski rozum”…

        Yendreck

        Hmmm… można by się spierać o te wyliczenia, ale tok rozumowania jak najbardziej poprawny.
        Chociaż temat BCh znam słabo, to pamiętam z przeszłości, że opowiadano nam iż BCh orbitowały mocno w stronę AL. I miała to być druga „postępowa” siła dająca odpór Niemcom.
        Jednak zastanawia mnie co innego, pamiętam opowieści dziadka, górala i przemytnika na granicy polsko-słowackiej. Ze strony wielu chłopów wojna i okupacja to były po prostu kolejne podatki i kontrybucje. Osobiście dla mojego dziadka, to była okazja do ekstra zarobku, nawet sławny chochołowianin Frączysty nie chodził za darmochę, jednak z drugiej strony w razie wpadki drastycznie wzrastały konsekwencje -aż po ryzyko śmierci.
        I czy czasem te na siłę ujmowane w ramy organizacyjne Batalionów Chłopskich formacje, nie były to tylko doraźnie formowane jednostki, powoływane w celu ochrony wioski, grupy wiosek przed Niemcami z jednej strony, a z drugiej strony przed rekwizycjami sformalizowanych jednostek jak AK, czy NSZ?

        Olek Grom

        To. „niezależnie” wynikało po prostu z procedur scaleniowych które dla BCh były wyjątkowe w porównaniu z wszystkimi innymi formacjami. Gdzie indziej dowództwo AK ustalało warunki scalenia z dowództwem scalanej organizacji, wysyłano rozkazy do komend wojewódzkich,te do powiatowych, a te do gminnych i oddziałów polowych.
        W przypadku BCh było dokładnie odwrotnie. Spotykały się dowództwa powiatowe obu organizacji, do tego był ktoś z kierownictwa politycznego ludowców, czasem ktoś z Powiatowej Delegatury Rządu i ustalali warunki, które przekazywali do gmin i oddziałów. Gdy ustalono wszystko, przekazywano informację do komend wojewódzkich a te z kolei do Warszawy.

        TZ.

        „od 5 czy 6 września działania wojenne przypominały bardziej powstańczą ruchawkę, niż regularną wojnę”
        Może pan nie lubić przedwojennego rządu i przedwojennych generałów, ale niech pan nie pieprzy głupot.

        Jansen

        Te wyliczenia o Zaleszczykach to powielanie powojennej propagandy antysanacyjnej (no i wojennej sikorszczaków). Wycofywanie władz w kierunku Zaleszczyk było w planie działań obronnych, w celu ich uchronienia i umożliwienia dalszego działania – nie chodziło o ucieczkę z kraju tylko wycofanie z dala od frontu. Niestety, nie brano pod uwagę tego, że niedługo później kraj zostanie zaatakowany także od wschodu i dopiero w tej beznadziejnej sytuacji podjęto całościowe decyzje o ewakuacji przez Zaleszczyki z Polski, do Rumunii i dalej na Zachód.

Anonim

W latach 1945-1990, AK to były – zaplute karły reakcji – co jest o tyle ciekawe że komuniści prawie dosłownie cytowali ……Piłsudskiego. Tak tak, Ziuk też pogardzał chłopami do których kazał strzelać w czasie protestów chłopskich. Sam był zresztą członkiem partii Socjalistycznej – PPS. A BCh w czasie komuny były niestety często przedstawiane jako sojusznicy GL/AL ( w której to formacji oprócz w większości komunistów byli też odważni i uczciwi ludzie ). Lubimy wszystkich wrzucać do jednego worka, 1945-1990 to lata AL i przy okazji wspominanie BCh, lata od 1990 to znowu AK i przy okazji wspominanie NSZ. Niema czegoś absolutnie złego i czegoś absolutnie dobrego, bo prawda zawsze leży po środku. Może za kilka lat jakiś bezstronny historyk napiszę książkę o wszystkich formacjach zbrojnych działających na terenie Polski, pokazując zarówno ich bohaterstwo jak i zdradę czy też kolaboracje, zarówno z Niemcami jak i z Rosją. A BCh to byli po prostu realiści, którzy bronili swoich domów i rodzin zagrożonych głównie przez Niemców. Liczebność poszczególnych formacji zbrojnych podanych w artykule to też sprawa do dyskusji, co z tego że podaje się liczebność AK na około 400 tysięcy, jeśli AK działała głównie w miastach, gdzie miała swoje zaplecze i była zwyczajnie niedozbrojona. Powstanie Warszawskie pokazało że w AK ledwie co dziesiąty był uzbrojony, a co za tym idzie mógł walczyć, stąd koszmarne straty wśród powstańców, nie mówiąc już o ludności cywilnej, więc te mityczne 400 tysięcy to byli tylko ludzie należący do AK i zaprzysiężeni a nie realni żołnierze, to samo dotyczy wszystkich innych formacji zbrojnych. Jedną rzecz trzeba BCh przyznać dla ratowania Polskich wsi i ich mieszkańców zrobili więcej niż wszystkie inne formacje zbrojne razem. Na Wołyniu AK zawiodła na całej linii, na Lubelszczyźnie też nie było dużo lepiej, bo Polskich chłopów przed Ukraincami z UPA, musiała bronić właśnie BCh i lokalne samoobrony, a nie powołane do tego AK, które chciało wszystkich, jednoczyć, scalac, ale nie potrafiło działać, w obronie Polskich chłopów, których razem z rodzinami mordowali bandyci z UPA. W rezultacie takiej polityki AK ludności polskiej na Wołyniu broniły, lokalne samoobrony, które dozbrajali Niemcy, ( co spotkało się z niechęcią AK ), partyzanci Rosyjscy, Węgrzy, a nawet Niemcy, natomiast AK było na samym końcu z powodu swojej głównie miejskiej działalności. Na Lubelszczyźnie polskiej ludności wiejskiej przed Ukraincami bronili ludzie z BCh, tu jednak wspomaganie przez AK, chociaż ta pomoc była też niedostateczna. Natomiast po 1945, BCh zostały potraktowane jak ten przysłowiowy murzyn, który zrobił swoje i można już o nim zapomnieć. Początkowo robili to komuniści, tylko przy okazji wspominając BCh, jako pomocników GL/AL, a teraz robią to samo ci którzy wychwalają AK, jednak przy okazji wspominając jedynie o NSZ, natomiast BCh traktują jak komunistów albo co najmniej ich pomocników. Mam takie dziwne wrażenie że główną rolę odgrywa tu do dziś podział na duże miasta oraz tę mniejsze i wieś, która jest traktowana jak coś gorszego przez pseudointeligencje, która się sama za inteligencję uważa, taką typową pogardą dla chłopskich formacji zbrojnych takich jak BCh.

    Były mieszkaniec wsi Podlodów

    Mój Dziadek Antoni Łysiak walczył w BCh w obronie polskich wsi na zamojszczyźnie i z jego opowiadań i przeżyć były to jednostki wojskowe ze ściśle przestrzeganym regulaminem a także dowództwem na szczeblu centralnym, tak zgadza się współpracowały z AK lecz to właśnie BCh jako pierwsze jednostki zaczęły bronić polskiej wsi przed wysiedleniami (Róża, Zaboreczno) jak kolwiek duży problem powstał w momencie uaktywnienia się UPA ze wspomnień Dziadka Antoniego ciężkie walki prowadzili (uczestniczył w nich) pod wsią Szlatyn, Ulhowek właśnie przeciwko UPA to było największym zagrożeniem oprócz wysiedleń UPA która mordowała i paliła nasze wsie więc należy się jak najbardziej szacunek i pamięć tym zwykłym ludziom w tych ciężkich czasach że potrafi się zorganizować i bronić swoich bliskich i Polski szkoda że tak mało jest rzetelnych opracowań na ten temat ciągle są na „świeczniku” Żołnierzy Wyklęci itd a o żołnierzach BCh wspomina się niezwykle rzadko mam nadzieję że to się zmieni i jakiś „dociekliwy” Historyk zajmie się tematem.

    Jansen

    Mój Dziadek ze strony Mamy żył w małej miejscowości na Lubelszczyźnie i był w zakonspirowanej siatce AK Obwód Lubartów (w sensie: nie w stałym oddziale „leśnym”). Gdy spytałem go dlaczego akurat w AK, wytłumaczył mniej więcej tak: wnusiu, wtedy nie było telewizji, zwykli ludzie niewiele wiedzieli na bieżąco co się dzieje w drugiej części województwa, nie mówiąc o całej okupowanej Polsce czy w świecie. Chcieliśmy walczyć z Niemcami i kto akurat szukał ludzi do tego, to się raz-dwa „zapisywało”. Ja akurat złapałem kontakt z AK co u nas była anjsilniejsza, ale jakbym szybciej trafił na NSZ, BCh, AL. czy jakąś inną mniejszą organizację, to byłbym w innej i moi koledzy też. Na początku nikt nie myślał, że będzie jakiś wybór, a zresztą niewielu też myślało o tym jakie dowództwo ma idee polityczne, chcieliśmy dostać broń i bić Niemców. Dopiero potem, w AK dowiedziałem się, że GL/AL to komuniści i stwierdziłem, że trafiłem do takiej organizacji, która mi odpowiadała. Jak ktoś był komunistą przed wojną to pewnie szukał swoich, a jak byli z bogatych domów, ważnych urzędów, właściciele ziemscy, to lepiej się orientowali politycznie i szli od razu do AK i NSZ. Tak samo przedwojenni oficerowie, dlatego w BCh i AL było niewielu z dawnej kadry wojskowej. Ale zwykli żołnierze trafiali często gdzie się nadarzyło i dopiero później część próbowała się przenosić jak im się coś nie spodobało, ale za to można było zapłacić głową, bo przysięgało się wierność tym pierwszym.

Kolumeta

AL liczyła 50 tyś ludzi? Towarzyszowi autorowi pomyliło się chyba jedno zero, jeśli ta bandycka organizacja liczyła 5 tyś ludzi, i to z naprawdę odległymi sympatykami, to wszystko:)

    Krzysztof

    Słusznie. Święta racja. Autor oraz komentatorzy posługują się ślepo komunistyczną narracją. Gdzie źródła? Chyba tylko pseudo świadków i historyków z nadania bolszewickiego. AL to pospolici tchórze, kryminaliści i zbrodniarze. A wszystko zwalają na NSZ. Najzabawniejsze jak wszyscy zarzucają NSZ antysemityzm, taka to poprawność polityczna. Zapominają jacy donosiciele i rabusie z żydków byli..

Rob

Dziadek był partyzantem BCH w powiat Jędrzejów Kieleckie, zapamiętałem jak opowiadał że jego kolega z oddzialu dostał wyrok śmierci za kradzież, wyrok wykonano, dziadek nie wspominał wojny, ale ta historia odcisnęła na nim piętno, opowiadał że dowódca nie przeprowadzał akcji bojowych w pobliżu wiosek aby niemcy nie przeprowadzi pacyfikacji w odwecie, akcje na niemieckie transporty kolejowe, oraz jak 3 krotnie uniknął śmierci z rąk niemcow,

Zobacz również

Nie żyje najstarszy żołnierz Wojska Polskiego pułkownik Kazimierz Klimczak

W wieku 109 lat zmarł Kazimierz Klimczak, pseudonim „Szron”, urodzony 15 lutego 1914 roku w Ciepłowie w województwie wielkopolskim. Był jednocześnie najstarszym żyjącym w Polsce...

15 lipca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Ta polska organizacja wywiadowcza była jedną z najlepszych w Europie. Dlaczego budziła tyle kontrowersji?

Muszkieterzy Stefana Witkowskiego byli jedną z najskuteczniejszych i najbardziej tajemniczych polskich organizacji podziemnych w czasie II wojny światowej.

27 kwietnia 2022 | Autorzy: Klementyna Mankowska

Druga wojna światowa

Polski bastion na Wołyniu. Jak Przebraże obroniło się przed UPA?

Na początku 1943 roku do mieszkańców Przebraża zaczęły dochodzić pogłoski, że ukraińskie hordy mordują Polaków na Wołyniu, jednak nikt w to nie wierzył. I faktycznie...

11 kwietnia 2021 | Autorzy: Daria Tuszyńska

Druga wojna światowa

To tu wszystko się zaczęło. Gdzie Ukraińcy dokonali pierwszej masowej zbrodni, która zapoczątkowała rzeź wołyńską?

Kiedy mieszkańcy Parośli zobaczyli nad ranem nadciągający oddział żołnierzy w sowieckich mundurach, zaniepokoili się, ale nie wpadli w panikę. Pozwolili nawet się związać, by uniknąć...

16 lipca 2019 | Autorzy: Anna Winkler

Druga wojna światowa

Rzeź wołyńska. „Myśmy się nie bali śmierci. Baliśmy się sposobu, w jaki umrzemy”. Szokujące relacje ocalałych [18+]

Przed oprawcami nie było ucieczki. Bezlitośnie dźgali ofiary nożami i widłami, rozrąbywali siekierami. Upowcy urządzili Polakom na Wołyniu piekło na ziemi. Jednak nie wszystkich udało im się...

9 lipca 2019 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Odsiecz, która nie nadeszła. Dlaczego Armia Krajowa nie zareagowała, gdy Ukraińcy mordowali Polaków w Wołyniu?

Rzeź wołyńska stanowi jedną z najmroczniejszych kart w historii relacji polsko-ukraińskich. Mordy na Polakach w latach 1943–1945 pochłonęły od 80 do nawet 130 tysięcy istnień....

2 lipca 2019 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.