W międzywojniu uchodzili za największych bohaterów polskiego wojska. Przyczynili się do zwycięstwa nad bolszewikami i do uzyskania kluczowego atutu w konfrontacji z III Rzeszą. Dlaczego więc to właśnie ich obciążono winą za przegraną wojnę obronną 1939 roku?
Czarne chmury nad głowami kryptologów zaczęły się zbierać zaraz po tym jak tekę ministra spraw wewnętrznych w rządzie Sikorskiego objął ludowiec, profesor Stanisław Kot. Ten zagorzały przeciwnik sanacji swoją życiową misją uczynił pozbycie się z wojska prawdziwych i wyimaginowanych zwolenników skompromitowanych, przedwojennych władz. Jak pisze w wydanej właśnie w Polsce książce „XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy” Dermot Turing:
Zapewne z tego właśnie powodu Kot udał się na serię spotkań z przedstawicielami Foreign Office […]. 9 listopada 1939 r. […] zdradził, że źle się dzieje w państwie polskim. Szczególnie napięte były relacje pomiędzy tworzonym w kraju ruchem oporu a wywiadem wojskowym. Ten ostatni pełen był starych oficerów sanacyjnych mianowanych przez Rydza-Śmigłego […]
Trzeba było kogoś obarczyć winą. Choć większość odpowiedzialności spaść miała na rząd Rydza-Śmigłego, część musiała przeniknąć głęboko do korpusu oficerskiego armii. Jak się zdawało, śledczy mieli wielkie pole do popisu.
Zaufanym człowiekiem Kota, któremu polecono znalezienie „haków” na kryptologów, był major Ludwik Sadowski. Na jego celowniku znaleźli się w szczególności major Maksymilian Ciężki i Antoni Palluth. Przed wojną pracowali we wchodzącym w skład II Oddziału Sztabu Głównego Biurze Szyfrów.
Ten pierwszy piastował nawet funkcję zastępcy szefa Biura i kierował sekcją niemiecką. Ponadto obaj prowadzili tajne wykłady z kryptologii, na które uczęszczali również słynni pogromcy Enigmy: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski.
Turing w swojej publikacji wylicza długą listę celów, jakie postawił sobie Sadowski:
Miał wskazywać nazwiska i rzucać oskarżenia, ustalić tożsamość osób, które powinny dokonać oceny planów przeciwnika, sprawdzić ich poglądy polityczne, dowiedzieć się, dlaczego wywiad wojskowy nie zareagował szybko na najazd i dlaczego niewłaściwie wydawano pieniądze.
Oficer zamierzał ponadto ustalić, jak to możliwe, że „istniał nieprzyjemny rozdźwięk między całkowitą klęską wywiadu podczas kampanii wrześniowej i sukcesami biura w łamaniu Enigmy w czasie pokoju”. Sugerował przy tym, że niemiecki wywiad zinfiltrował szeregi naszych kryptologów.
Zwyczajna nagonka?
Sadowski przesłuchał Ciężkiego i Pallutha oraz innych pracowników Biura Szyfrów, którym udało się przedostać do Francji. W trakcie przepytywania głównych podejrzanych zarzucił im niegospodarność i sprzeniewierzenie środków. Według niego powinny one pójść na zatrudnienie większej liczby kryptologów i stworzenie skutecznego systemu przekazywania informacji dowództwu, a tymczasem:
pieniądze wydano na absurdalnie drogi maszt radiostacji, której nie można było używać nawet do przesyłania depesz dowódcom armii. Błędy były jeszcze większe: maszt wysadzono przedwcześnie, rzekomo dlatego, że Maksymilian Ciężki otrzymywał łapówki od Wytwórni Radiotechnicznej AVA Antoniego Pallutha. Obaj mieli zniszczyć maszt, by zatrzeć ślady swoich szwindli.
Ciężki i Palluth rzecz jasna wszystkiemu zaprzeczyli. Z kolei inny z przesłuchiwanych, major Wiktor Michałowski, co prawda przyznał, że:
kierownictwo Biura Szyfrów popełniło pewne błędy, ale podkreślał, że częste przenosiny i nieustanny podział środków paraliżowały pracę kryptoanalityków. Co więcej, brakowało przechwyconych depesz, a jednostka była bez przerwy nękana przez Luftwaffe.
Wszystko – jak podkreśla w książce „XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy” Dermot Turing – wskazuje na to, że cała sprawa była nagonką polityczną, która nie miała oparcia w faktach. Jej główną przyczynę stanowiło zaś to, że po klęsce we wrześniu 1939 roku szefowie „Biura Szyfrów i jego personel pracowali nie dla generała Sikorskiego, ale dla Francuzów”.
Jak zakończyło się dochodzenie Sadowskiego? Właściwie niczym. Przerwała je inwazja III Rzeszy na Francję. Po druzgoczącej klęsce Francuzów polski rząd miał inne zmartwienia i dał spokój kryptologom, którzy mogli wreszcie skupić się na łamaniu niemieckich szyfrów.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o książkę:
- Dermot Turing, XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy, Rebis 2019.
KOMENTARZE (12)
Jak widać sukanie haków, nagonki, szukanie kozłów ofiarnych mamy w tradycji.
Wojnę obronna przegraliśmy, bo dzięki Wielkiej Brytanii i jej obietnicom do niej w ogóle doszło. Ani słówka nie pisnęli na temat protokołu dodatkowego dzielącego Polskę pomiędzy ZSRR i Niemcy chociaż doskonale o nim wiedzieli. Czechy też w Monachium oddały Hitlerowi, bo tak bardzo o nie prosił.
Słaby wywiad wojskowy, politycy i naiwność to nas zgubiło oraz niestety Piłsudski już nie żył.
Piłsudskiemu dobrze wychodziło rabowaniee pociągów. Rządzenie i dowodzenie wojskiem trochę slabiej.
Jakież niesamowite podobieństwo do totalsów, którzy idą się skarżyć zagranicę, wykręcają kota ogonem, przypisują sobie zasługi czy pomysły przeciwnika, donoszą na przeciwników albo grożą, że się zemszczą. Kapusie były, są i będą… W międzywojniu (i wcześniej), PRLu i obecnie…
Dla chcącego nic trudnego. Widać obecnie na scenie politycznej grupę obcego kapitału. Gdy rządzili to jakoś to było te 8 lat. Gdy zasłużenie zostali pozbawieni wladzy w demokratycznych wyborach to zapluli by swój kraj. Niestety zdrajcy zawsze byli są i będą.
Na wojence „polsko – polskiej” – tutaj rozliczeniach Kota, najbardziej skorzystali po wojnie komuniści. Kryptolodzy nie stanowili ich głównego celu (sukces w rozpracowaniu Enigmy zaczął być nawet wykorzystywany przez PRL do przedstawiania w „odpowiednim” świetle Brytyjczyków), a…
A był nim…
Był głównie gen. L. Rayski oskarżany bezpodstawnie o klęskę wrześniową – o wielkie zaniedbania w rozwoju polskiego lotnictwa przed 1939r. Np. w podręcznikach peerelowskich celowo skrajnie zaniżano liczbę polskich samolotów bojowych dostępnych we wrześniu 1939, a była ona podobna do tej w uważanym za bardzo silne, włoskim lotnictwie wojskowym. Niestety o ile dość wcześnie oczyszczono z zarzutów kryptologów, to te pseudonaukowe „brednie” tj. o liczbie samolotów bojowych z przed września 1939, powtarzane są ciągle nawet w podręcznikach szczebla podstawowego – sam czytałem więc wiem co mówię.
Oczywiście Wojsko Polskie na szczeblu centralnym było dość marnie dowodzone w 1939. ale przegrało głównie dlatego, że po raz pierwszy spotkało się z nowoczesną technologią wojenną użytą na tak wielką skalę!
Z czym nie radzili sobie przecież przez kilka lat również ani Francuzi, jak i Brytyjczycy czy szczególnie Sowieci, ponosząc o wiele większe i bardziej spektakularne klęski niż my.
Szpiegomania i szukanie wszędzie gdzie tylko można, nie tylko wśród kryptologów rzecz jasna, tajnych współpracowników – „kapusiów”, to nie tylko niszcząca nasz kraj choroba obecnych nami rządzących, ale na znacznie większą skalę dezorganizująca siły wojskowe, życie publiczne i rozwój kraju szpiegomańska „pandemia” w dwudziestoleciu międzywojennym, dezorganizująca także rządy na uchodźstwie (tam nienawiść między tzw. „prawicą” i „lewicą” była tak wielka i groteskowa, że dochodziło, bo musiało dochodzić, do interwencji – gróźb pacyfikujących nastroje, ze strony rządu brytyjskiego).
Także polskie podziemie – głównie AK pod względem liczby wydania niesłusznych wyroków śmierci za zdradę na niewinnych ludzi, można tylko porównać z komunistyczną francuską partyzantką.
…przecież wszyscy powinni wiedzieć, że przegraliśmy w `39 z powodu nie udzielenia nam pomocy wojskowej ze strony Anglii i Francji do czego oba te kraje były zobowiązane stosownymi traktatami.
Tak naprawdę to dzisiaj też przegramy jeśli nam NATO nie pomoże. Nigdy nie będziemy na tyle silnym krajem militarnie, żeby stawić opór takiej Rosji, która ma na stanie około 30 tysięcy czołgów nie mówiąc już o samolotach czy w ogóle sile ludzkiej.
Uważam, że powinno się właśnie rozliczyć przypadek Anglii i Francji versus Polska bo to tu jest źródło tragedii ówczesnego Państwa Polskiego.
Masz rację, ale…. Dodaj do tego fatalne planowanie obrony w 1939 roku. Trzeba było skoncentrować wojska na jednym kierunku, może nawet wyprowadzić uderzenie uprzedzające. Armia przygotowująca się do ataku jest najbardziej bezbronna. Zresztą po 17 września i tak było pozamiatane :-( Ponadto liczenie na sojuszników teraz, też może odbić się nam czkawką. Musimy moim zdaniem tworzyć armię opartą na społeczeństwie jak Szwajcaria i Finlandia. Promowanie kolejnych generałów nie wzmaga bynajmniej obronności Polski. Uczenie się na własnych błędach nie skutkuje niestety rozwojem wnioskowania u naszych decydentów (od 1989 roku do dziś).
Niewątpliwie Niemcy wykonali ogromną robotę dezinformacyjną. Zinfiltrowali skutecznie w latach 1938-39 wywiad brytyjski (nieco tylko słabiej francuski, najmniej najprawdopodobniej polski).
Ich kryptolodzy znali np. nieomal wszystkie szyfry dyplomatyczne aliantów. Przechwyceni, „skaperowani” podwójni agenci wysyłali do sztabowców francuskich i brytyjskich przesadne – często skrajnie wyolbrzymione, informacje o sile niemieckiej armii i jej przewadze technicznej.
Słynnym przykładem jest myśliwiec Heinkel 113, który nigdy nie istniał (miał być nawet o ok. 100 km/h szybszy od najnowszej wersji Spitfir’a, o dwukrotnie większym od tegoż zasięgu, uzbrojony w działko 30 mm i dwa 20 mm lub 2 półcalowe nkm).
Brytyjczycy do tego nie wierzyli w skuteczność swego systemu ostrzegania wyposażonego w najnowszą broń – radar. W ich analizach, symulacjach – grach wojennych, wychodziło im, iż w ciągu maks. 3 miesięcy, sprowokowana nalotami brytyjskimi, Luftwaffe zniszczyłaby w stopniu wysoce istotnym, wszystkie brytyjskie duże miasta przemysłowe…
Dziś wiemy, że pomylili się i to bardzo – ale to wiemy dzisiaj!
Hitler w 1939 r. miał jeszcze wielu istotnych przeciwników szczególnie w swej armii, tak więc już nawet pierwsze intensywne naloty brytyjskie na centra przemysłowe Niemiec, spowodować mogły odsunięcie go od władzy lub zmuszenie do podjęcia rokowań pokojowych.
Dodatkowo wzmacniano nastroje pacyfistyczne post I-wojenne w społeczeństwach zachodnich, podsuwając np. łatwe do rozszyfrowania, a nieprawdziwe „ściśle tajne” informacje o nieistniejących formacjach pancernych i bombowych na froncie zachodnim, szerząc przy tym defetystyczne hasła typu: nie będziemy umierać za Gdańsk…
Tak więc kampanię wrześniową wygrali chyba jednak głównie kryptolodzy i agenci wywiadu niemieckiego, a nie wermacht.
Dodać też należy, że główna ofensywa aliancka miała zgodnie z porozumieniami sojuszniczymi nastąpić w 3 tygodniu kampanii, ale…
Ale wobec rozmiaru polskiej klęski w dwóch pierwszych tygodniach wojny i tego co się stało 17 września (do dziś nie wiadomo jak na taką ofensywę zareagowaliby – zachowaliby się wobec niej sowieci), straciła ona wszelki sens…
Trudno więc mówić o zdradzie Francuzów czy Brytyjczyków, którzy wg niektórych ponoć nigdy nie zamierzali dotrzymać ustaleń sojuszniczych, co nie jest w najmniejszym stopniu prawdą…
…a więc jest i tutaj jak zwykle do skonstatowania na koniec, że historia jako nauka wprost nie znosi nawet najmniejszych uproszczeń…
A świstak siedzi…
Co jak co ale wywiad mieliśmy chyba jeden z najlepszych w ówczesnej Europie. Koncentracje Wermachtu i główne kierunki uderzeń były rozpoznane bardzo dobrze.
Do klęski wojny obronnej Polski w 1939 przyczynił się ciąg zdarzeń, na które nie zawsze mieliśmy wpływ oraz ogromna dysproporcja w sile i wyposarzeniu.
Tej kampanii nie dało się wygrać, można było co najwyżej doprowadzić do sytuacji patowej, co zresztą było naszym zamiarem.
To że Polska przegrała we wrześniu 1939, na pewno nie było winą kryptologów. Główne przyczyny naszej klęski to złe ustawienie wojska na granicy, dowódcy armii z sanacji którzy nie mieli pojęcia o dowodzeniu, bo Piłsudski generałem mianował każdego durnia, który był w jego I Brygadzie LP. Z takimi typami jak Biernacki, Fabrycy, Bortnowski, Rommel, nie można było wygrać żadnej wojny. Podobnie jak z takim NW jak Rydz, który już 06.09.1939 uciekł z Warszawy do Brześcia, gdzie schował się w śmierdzącej piwnicy, z której wcześniej wyniesiono ….worki z ziemniakami i kapustą. To było jego zapasowe centrum dowodzenia. 07.09. dołączył do niego szef sztabu WP -Stachiewicz, więc już nikt od tego czasu WP nie dowodził. Tylko dzięki takim dowódcom jak Szylling, Kutrzeba, a przede wszystkim Kleeberg, WP nie zostało pokonane po 7-14 dniach. Nieźle dowodzili też Sosnkowski i Piskor, ale to było za mało na Niemców.