Zbrodnia katyńska jest jednym z najtragiczniejszych wydarzeń polskiej historii XX wieku. Wielu aspektów tego bezprawnego odwetu na wziętych do niewoli polskich wojskowych do dzisiaj nie wyjaśniono do końca. Czy znamy chociaż wszystkie ofiary sowieckiego mordu?
Decyzja o wymordowaniu polskich jeńców przetrzymywanych na terenie ZSRR zapadła 5 marca 1940 roku uchwałą Biura Politycznego KC WKP(b). Już 14 marca w gabinecie Bogdana Kobułowa, szefa Głównego Zarządu Gospodarczego NKWD, odbyło się spotkanie ludzi odpowiedzialnych za jej wykonanie. Obecni na nim byli między innymi szefowie zarządów NKWD obwodu charkowskiego, kalinińskiego i smoleńskiego oraz naczelnicy wydziałów komendanckich wymienionych wyżej obwodów.
Nieco ponad tydzień później, 22 marca 1940 roku, Ławrientij Beria wydał tajny rozkaz opatrzony numerem 00350 „O rozładowaniu więzień NKWD USRR i BSRR”. W oparciu o niego z początkiem kwietnia wyruszył pierwszy kierowany do Katynia transport z obozu w Kozielsku. Jeńców polskich wywożono zgodnie z listami dyspozycyjnymi wysyłanymi z Moskwy. Na ich podstawie przygotowywano konwoje, które w różny sposób (pieszo, samochodami więziennymi, pociągami) docierały na miejsca egzekucji. Łącznie wiosną 1940 roku rozstrzelano co najmniej 21 768 obywateli Polski, w tym ponad 10 000 oficerów wojska i policji.
Kozielsk – Katyń
Obóz w Kozielsku znajdował się niecałe 250 kilometrów od Smoleńska. Położony był w zabudowaniach klasztoru Optina. Władze sowieckie nieraz wykorzystywały miejsca religijne do podobnych celów. Przejmowały je w ramach tak zwanej „intensywnej laicyzacji” trwającej w latach 20. i 30. XX wieku. W tym przypadku jeńcy zostali umieszczeni w zabudowaniach poklasztornych oraz cerkwiach. Komendantem obozu był starszy lejtnant NKWD, Wasilij N. Korolew.
W Kozielsku więzieni byli polscy wojskowi wychowani na tradycjach niepodległościowych. Ich wzmożona aktywność sprawiła, że władze sowieckie uznawały ich za swoich największych wrogów. Funkcjonariusze NKWD przesłuchiwali jeńców, chcąc uzyskać od nich zwłaszcza informacje o ich uczestnictwie w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Podejmowano też próby ich indoktrynacji. Nie przynosiły one jednak pożądanych efektów, co przyspieszyło decyzję o wyeliminowaniu krnąbrnych więźniów.
Kiedy 3 kwietnia 1940 rozpoczęto likwidację obozu, znajdowała się w nim elita wojska i narodu polskiego, w tym 4 generałów, 1 kontradmirał, około 100 pułkowników i podpułkowników. Przetrzymywano tam około 300 majorów, 1000 rotmistrzów i kapitanów, 2500 podporuczników i poruczników oraz 500 podchorążych. Wśród kadry oficerskiej znajdowało się też około 200 lotników i 50 marynarzy.
Połowę z tego stanowili oficerowie rezerwy. Zostawali nimi między innymi lekarze wojskowi i cywilni, prokuratorzy, sędziowie, inżynierowie, profesorowie czy nauczyciele szkół akademickich. Ale nie tylko. W obozie przebywali także dziennikarze, artyści, sportowcy, urzędnicy państwowi, przemysłowcy, ziemianie, kupcy…
Z Kozielska skład kolejowy transportował grupy jeńców w okolice Smoleńska, do stacji Gniezdowo. W niedaleko położonym Lesie Katyńskim na terenie ośrodka wypoczynkowego NKWD przygotowano doły wykopane w ziemi. Były na tyle głębokie, że bez problemu mieściła się w nich ciężarówka. Z Gniezdowa na miejsce egzekucji – uroczysko Kozie Góry – polskich oficerów przewożono autobusem więziennym. Mordowano ich strzałem w potylicę z niewielkiej odległości. Wcześniej wiązano im z tyłu ręce konopnym sznurem oraz zarzucano na głowy wojskowe płaszcze. Niektórych przebijano bagnetem.
Historycy przyjmują, że część wojskowych była mordowana w Obwodowym Zarządzie NKWD w Smoleńsku. Zginęli tutaj między innymi generałowie Bronisław Bohatyrewicz, Mieczysław Smorawiński i Henryk Minkiewicz. Ofiarą sowieckiej zbrodni padli także naczelny rabin Wojska Polskiego, major Baruch Steinberg oraz naczelny kapelan wyznania prawosławnego WP, podpułkownik Szymon Fedorońko.
W Katyniu pozbawiono życia około 4410 jeńców z obozu w Kozielsku. Grupy wywozowe, liczące od 50 do 344 osób, organizowano od 3 kwietnia do 12 maja 1940 roku. Z obozu ocalało zaledwie 245 oficerów, którzy znaleźli się w transportach z 26 kwietnia oraz 12 maja. Skierowano ich do obozu Pawliszczew Bór, a później przewieziono do Griazowca.
W Katyniu została zamordowana także kobieta – Janina Antonina Lewandowska, urodzona 22 kwietnia 1908 roku. Była pilotem, pośmiertnie awansowano ją do stopnia porucznika. Znajdowała się w transporcie z 20 kwietnia. Zginęła dzień lub dwa później. Jej historia inspiruje do dzisiaj, czego dowodem jest choćby najnowsza książka Marii Nurowskiej, Pamiętnik znaleziony w Katyniu.
Ostaszków – Twer
Obóz Ostaszków znajdował się w zabudowaniach dawnego klasztoru Nilowa Pustyń, na wyspie jeziora Seliger. Naczelnikiem obozu był major Pawieł Borisowiec z NKWD. Był większy od obozów w Katyniu i Starobielsku. Przebywali w nim przede wszystkim funkcjonariusze Policji Państwowej, żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza, a także oficerowie i podoficerowie żandarmerii wojskowej.
Część więźniów stanowili też funkcjonariusze służby więziennej, Straży Granicznej oraz wywiadu i kontrwywiadu. Oprócz tego w Ostaszkowie przetrzymywano prawników, duchownych oraz osadników ziemskich i wojskowych ze wschodnich krańców II Rzeczypospolitej.
Likwidacja obozu, rozpoczęta podobnie jak w Katyniu 3 kwietnia, trwała do 19 maja 1940 roku. W tym czasie zamordowano około 6500 osób. Nad sprawnym przebiegiem operacji czuwał funkcjonariusz centrali NKWD, Wasilij Błochin. Transporty jeńców dojeżdżały do stacji kolejowej Soroga, skąd pociągiem przewożono ich do Kalinina (Twer). Tam do zmierzchu Polacy czekali w miejscowym więzieniu. Ich cele znajdowały się w piwnicach.
Ostateczny akt dramatu następował po zmroku. Więźniów skuwano kajdankami i po identyfikacji przeprowadzano do pomieszczenia, w którym zabijano ich pojedynczym strzałem w tył głowy. Ciała wywożono nad ranem ciężarówkami do lasu nad rzeką Twercą. Niedaleko, we wsi Jamok koło Miednoje, znajdował się ośrodek wypoczynkowy NKWD. Zwłoki wrzucano bezładnie do wykopanych wcześniej dołów i zasypywano ziemią.
W Ostaszkowie zginęli między innymi generałowie Leon Billewicz, Stanisław Haller, Franciszek Sikorski i Kazimierz Orlik-Łukoski. Śmierć spotkała tam także podkomisarza Policji Państwowej Zygmunta Pampucha. Ocalało zaledwie 127 jeńców, przewiezionych później do Pawliszczew Boru.
Starobielsk – Charków
Kolejny obóz, w którym przetrzymywano polskich jeńców, założono w Starobielsku, na terenie klasztoru prawosławnego otoczonego murem. Jego komendantem był kapitan NKWD Aleksiej Bierieżkow. Więziono w nim około 4000 oficerów zawodowych oraz rezerwy. Ich połowę stanowiła kadra oficerska wzięta do niewoli po kapitulacji Lwowa.
W dniu likwidacji obozu, czyli 5 kwietnia 1940 roku, w Starobielsku przebywało 8 generałów, około 150 podpułkowników i pułkowników, około 2450 podporuczników i poruczników oraz 52 osoby cywilne. Część osadzonych stanowili także profesorowie, docenci akademiccy, lekarze wojskowi i cywilni, inżynierowie, nauczyciele szkół średnich i powszechnych, a także literaci, poeci, dziennikarze oraz działacze polityczni i społeczni.
Jeńców przewieziono pociągiem do oddalonego o około 230 kilometrów Charkowa na Dworzec Południowy. Następnie autobusami transportowano ich do więzienia. Tam, w podziemiach, rozstrzeliwano ich strzałem w tył głowy – podobnie jak w Twerze. Po egzekucjach wywożono ciała ciężarówkami w pobliże osiedla Piatichatki, znajdującego się 8 kilometrów od centrum miasta. Z samochodów wrzucano je bezpośrednio do przygotowanych wcześniej dołów.
Jedną z ofiar charkowskiej zbrodni był kierownik szkoły powszechnej w Bakałarzewie, porucznik rezerwy piechoty WP Kazimierz Bogusławski. Zginęli tu też podporucznik rezerwy kawalerii WP Tom Kowalski, prawnik i architekt, oraz ordynator Oddziału Chirurgii Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie, major rezerwy służby zdrowia WP Michał Leoszko. Spośród uwięzionych w Starobielsku przeżyło jedynie 79 osób, które trafiły później do Griazowca.
Egzekucje ludności cywilnej
Sowieci mordowali nie tylko wojskowych. Niestety, o egzekucjach cywilów wciąż mało wiemy. Transportowano ich z więzień na terytorium Polski do więzień na Białorusi (w Mińsku) oraz na Ukrainie (w Kijowie, Chersoniu i Charkowie). Tam odbywały się egzekucje.
Nazwiska zamordowanych przez NKWD na Ukrainie polskich obywateli zbiera Ukraińska Lista Katyńska. Zawiera 3435 pozycje. 25 listopada 1940 roku naczelnik 1 Wydziału Specjalnego NKWD USRR, starszy lejtnant bezpieczeństwa państwowego Fiodor Cwietuchin wysłał ją do majora bezpieczeństwa państwowego 1 Wydziału Specjalnego ZSRR Leonida Basztakowa.
W wykazie znajdują się między innymi ziemianie, nauczyciele, inżynierowie, lekarze, prawnicy, starości, prezydenci, burmistrzowie i posłowie. Są tam również obywatele II Rzeczpospolitej narodowości ukraińskiej i żydowskiej. Prawdopodobnie osoby te zostały pochowane w Bykowni, wsi nieopodal Kijowa.
Aż trudno uwierzyć w to, że przez pół wieku nikt nie wiedział o ich wymordowaniu. Już od 1941 roku domyślano się, że coś złego stało się z tysiącami polskich oficerów. W 1943 roku, kiedy zostały odkryte pierwsze groby w Katyniu, nikt nie miał nadziei, że pozostali przeżyli. Dzisiaj wiemy, że oprócz nich Sowieci wymordowali także łącznie 7500 cywilów. Było to mniej, niż zakładało początkowo Biuro Polityczne, które skazało na śmierć 11 000 osób. Połowy ich nazwisk nie znamy – są to osoby rozstrzelane w białoruskim Mińsku.
Białoruska Lista Katyńska
Lista wyliczająca polskie ofiary zbrodni dokonanej przez NKWD na Białorusi jest jedną z największych tajemnic zbrodni katyńskiej. Znajdują się na niej nazwiska 3870 obywateli. Ostateczną decyzję o ich zamordowaniu podjęło Kolegium Specjalne NKWD w składzie Wsiewołod Mierkułow, Leonid Basztakow oraz Bogdan Kobułow.
Według badaczy powstały dwa egzemplarze tej listy. Jeden został wysłany do archiwum 1 Wydziału Specjalnego NKWD w ZSRR w Moskwie, drugi pozostał najprawdopodobniej w archiwum NKWD BSRR w Mińsku. Niestety losy tych dokumentów nie są znane. Do dziś również nie odnaleziono miejsca, w którym pochowane zostały ofiary. Historycy podejrzewają, że mogły to być Kuropaty pod Mińskiem.
Zbrodnia katyńska jest jednym z kluczowych miejsc pamięci we współczesnej polskiej świadomości narodowej. Jej wspomnienie przetrwało czasy PRL-u mimo wszechobecnych kłamstw. Także dziś obowiązkiem państwa jest dbanie, by nie zapomniano o tych, którzy oddali życie w służbie Ojczyźnie.
Inspiracja:
Powstanie artykułu zainspirowała książka Marii Nurowskiej pod tytułem Pamiętnik znaleziony w Katyniu, Prószyński i S-ka 2018.
Bibliografia:
- Władimir Abarinow, Oprawcy z Katynia, Znak 2007.
- Indeks represjonowanych, t. 1: Rozstrzelani w Katyniu, t. 2: Rozstrzelani w Charkowie, t. 3: Rozstrzelani w Twerze, red. Maria Skrzyńska-Pławińska, Ośrodek Karta 1995-1997.
- Zbrodnia Katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa, red. Sławomir Kalbarczyk, IPN 2010.
- Katyń. Dokumenty ludobójstwa: dokumenty i materiały archiwalne przekazane Polsce 14 października 1992 r., red. Ewa Wosik, Instytut Studiów Politycznych PAN 1992.
- Katyń. Dokumenty zbrodni, t. 4: Echa Katynia, red. Aleksandra Belerska, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych 2006.
- Wojciech Materski, Katyń – motywy i przebieg zbrodni (pytania, wątpliwości), „Zeszyty Katyńskie” nr 12 (2000).
- Andrzej Leszek Szcześniak, Katyń. Relacje, wspomnienia, publicystyka, Wydawnictwo Alfa 1989.
KOMENTARZE (5)
Mam nadzieję, że redakcja zgłosi powyższy komentarz do prokuratury.
Czy jest tu jakiś moderator ? Dlaczego dopuszcza się komentarze takie jak napisał „gość” ?
Smutne to bardzo :( oprócz tego masowe wywózki do obozów kopalni lagrów. Masowe celowe niszczenie narodu. Do tego jeszcze cały czas kłamią i nie przyznają się do niczego.
Niewyobrażalne i trudne do ujęcia w słowach bestwialstwo. Do dziś odczuwamy bardzo bolesne skutki wymordowania sporej części inteligencji i elit ówczesnej Polski. Mam nadzieję, że pamięć o nich pozostanie wieczna.
Szkoda tych ludzi, niezależnie kim oni byli. Oby takie rzeczy nie miały znowu miejsca.