Głodne, zabiedzone i schorowane konały na oczach swoich matek. Te, które przetrwały były zwykłym seksualnym obiektem i nierzadko przedmiotem handlu. Zarówno skazańcy, jak i tubylcy mogli z nimi zrobić dosłownie wszystko
Niejeden współczesny podróżnik opiewa piękno jej surowego i dzikiego pejzażu, jednak dla milionów poddanych carskiej Rosji słowo „Syberia” oznaczało po prostu powolną śmierć. Nazywano ją „przeklętą ziemią”. Fiodorowi Dostojewskiemu, który spędził na katordze 4 lata, kojarzyła się z „domem umarłych”. Jedno jest pewne – ta dzika kraina położona w azjatyckiej części Rosji na przestrzeni wieków była największym więzieniem na świecie.
Znajdująca się za Uralem Syberia obejmuje ogromny obszar o wielkości ponad dziesięciu milionów kilometrów kwadratowych – czyli mniej więcej tyle, co cały kontynent europejski. Władcy Rosji mieli specyficzny pomysł na zagospodarowanie tej przestrzeni. Przez wieki wysyłali tam wszystkich niewygodnych i niepotrzebnych obywateli: zwykłych rzezimieszków, osobników podejrzanych politycznie, wichrzycieli, liberałów, socjalistów, powstańców. Była naczyniem, do którego imperium wrzucało swoje nieczystości. W jednym tylko aspekcie nie przypominała tradycyjnego więzienia, czy nawet kolonii karnej – los pospolitych i niepospolitych więźniów dzieliły również Bogu ducha winne dzieci.
Na katorgę razem z mężem
Na początku przybywały one na Syberię wraz ze skazanymi na zsyłkę lub katorgę. Stanowiły część grupy „dobrowolnych”, czyli osób, które decydowały się na współtowarzyszenie w niedoli swoim bliskim. Najczęściej były to żony skazańców, które poważnie traktowały słowa przysięgi małżeńskiej i postanowiły nie opuszczać męża aż do śmierci. Ponadto jak pisze Daniel Beer w swojej najnowszej książce „Dom Umarłych. Syberyjska katorga w czasach carów”:
Państwo zachęcało (…) żony skazańców do towarzyszenia mężom w drodze za Ural, w przekonaniu, że ich obecność będzie miała łagodzący i sprzyjający resocjalizacji wpływ na ogół zesłańców. Rząd wydał nawet nowe ustawy zobowiązujące żony skazanych w trybie administracyjnym (a w przypadku zgody właściciela chłopów, który miał otrzymać stosowną rekompensatę, także ich dzieci) do wyjazdu wraz z nimi na Syberię.
Na długą tułaczkę ruszały więc całe rodziny. Mężczyźni stanowili ledwie 3 procent „dobrowolnych”, kobiety około 30 procent. Pozostałymi „dobrowolnymi” były dzieci – choć w ich przypadku trudno mówić o samodzielnej decyzji.
Symboliczna więzienna brama
Przy ubitym trakcie, jakieś 2,5 tysiąca kilometrów od stołecznego Petersburga, znajdowała się symboliczna brama więzienna, a raczej granica między światem żywych i umarłych. Stał tam jedynie niepozorny obelisk. Miał on charakter informacyjny – z jednej strony widniał napis „Europa”, z drugiej zaś „Azja”. Szczęśliwi ci, którzy tam dotarli – podłe warunki tułaczki generowały ogromną śmiertelność, szczególnie dotykającą najsłabszych. Jak relacjonuje Daniel Beer w książce „Dom Umarłych. Syberyjska katorga w czasach carów”:
W samym tylko 1875 roku w drodze na Syberię straciło życie 1030 dzieci. Umierały albo w przejściowych więzieniach Moskwy, Niżnego Nowogrodu, Kazania i Permu, albo na „etapach”, czyli miejscach noclegu. (…) Z obliczeń Nikołaja Jadrincewa wynikało, że na skutek skandalicznego braku opieki medycznej połowie dzieci nie udawało się przeżyć drogi do miejsca zesłania ich rodziców.
Niechciane dzieci
Te, które docierały z rodzicami na miejsce, współdzieliły ich los i dorastały w surowych syberyjskich warunkach. Z biegiem czasu na świat przychodziły kolejne pokolenia, urodzone już na zesłaniu lub katordze. W opracowaniu historyczki Elżbiety Kaczyńskiej „Syberia: największe więzienie świata” czytamy:
Rozrodczość nie była duża, śmiertelność zaś noworodków wielka, dziecko było zresztą z reguły niepożądane, powiększało bowiem niebezpieczeństwo głodowania. (…) Brudne i głodne dzieci biegały w łachmanach i zajmowały się same sobą: nie potrafiły bawić się w nic innego jak w pościgi, chwytanie, karanie i więzienie.
Byli to niechciani przez nikogo nieszczęśnicy, którzy nie mieli okazji dorastać w normalnym świecie. Brud, głód i choroby stanowiły ich codzienność.
Zbiorniki chorób zakaźnych
Ich zwykłym światem były przeludnione i źle wentylowane cele, po których roznosił się okropny fetor z przepełnionych ekskrementami kubłów. Nic więc dziwnego, że nierzadko wybuchały tu epidemie. Dzieci chorowały na zapalenie płuc, gruźlicę, lecz najbardziej śmiercionośny okazał się być tyfus.
Każdy zakażony kierowany był natychmiastowo do więziennego lazaretu, przy którym pobyt w opisanej wyżej zwykłej celi można porównać do weekendu w spa. W takim leczniczym zakładzie przebywali wszyscy zakażeni; pełnił więc on rolę nie szpitala, lecz izolatki i umieralni, w której pozostawieni samopas młodzi pacjenci wyczekiwali śmierci.
Niewinna zabawa w konkubinat
Syberyjskie dzieci zapomnieć mogły o czymś tak oczywistym w normalnym świecie, jak edukacja i odpowiednie wychowanie. W samym 1899 roku na Syberii znajdowało się około 5 tysięcy potomków więźniów i katorżników – tymczasem tylko 59 z nich podjęło naukę szkolną. Oczywiście za ten stan obwinić można rzadką i zbyt rozproszoną sieć placówek edukacyjnych. Badacze nie mają jednak wątpliwości, że problem tkwił gdzie indziej. W najnowszej książce Daniela Beera „Dom Umarłych. Syberyjska katorga w czasach carów” czytamy:
W koedukacyjnych szkołach modna była „gra” w konkubinat. Dzieci bawiły się też „we włóczęgów”, odgrywając sceny podpalania i zbiorowych mordów. „Będę twoją kobietą i zamieszkamy razem w osadzie” — mamrotała jakaś dziewczynka, a mały chłopiec groził: „Poderżnę ci gardło”.
Kiedy nieliczne z małoletnich podejmowały naukę szkolną, było już za późno. Wrastając w więziennych realiach automatycznie przejmowały wzorce ze świata dorosłych, które w syberyjskich warunków okazywały się zatrważające.
Powszechny handel córkami
Syberyjskimi realiami rządziły brutalne zasady, narzucone przez zdeprawowanych, zdemoralizowanych i zdesperowanych mężczyzn. Każda kobieta była na wagę złota – statystycznie jedna przypadała na około dwunastu mężczyzn. Gwałty były codziennością, szerzyła się również prostytucja. Kiedy nie wystarczało przedstawicielek płci pięknej na spełnienie seksualnych potrzeb więźniów i strażników, ofiarami molestowania seksualnego stawały się dzieci. Jak pisze Daniel Beer w książce „Dom umarłych”:
Angielski podróżnik Charles Henry Hawes, który odwiedził Sachalin w 1903 roku, był wstrząśnięty „gotowością ojców do sprzedawania córek” i zapewne tylko nieznacznie przesadzał, twierdząc, że „na tej wyspie nie ma ani jednej dziewczynki, która ukończyła dziewięć lat i jest nadal dziewicą”.
Dmitrij Dril, urzędnik rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, poznał podczas pobytu na Sachalinie dziewięcioletnią dziewczynkę, „na której narządach rodnych widoczne już były objawy syfilisu”. Wyspa ta, na której w XIX wieku założono dodatkową kolonię karną, była dla skazańców najbardziej przerażającym rejonem Syberii.
Starzy malutcy
Najbardziej szokuje jednak to, w jaki sposób dzieci przyswajały reguły gry, panujące w tym piekielnym świecie. Rozkład instytucji rodziny, absolutna demoralizacja otoczenia sprawiały, że nawet kilkuletnie istoty upodabniały się do otaczających je troglodytów. Jedenastoletni chłopcy pili, palili i rozmawiali o kobietach. Ich rówieśniczki akceptowały porządek świata, w którym stanowiły jedynie obiekt seksualny, będący zbiorową własnością grupy kolegów.
Mam na swoim oddziale piętnastoletnie, siedemnastoletnie i dziewiętnastoletnie dziewczyny, które miewały stosunki seksualne już w wieku dwunastu lat i teraz nie mogą się obejść bez wódki, plugastwa i wulgarnego języka. – pisała zszokowana pielęgniarka, cytowana przez Daniela Beera.
Godni naśladowcy po upadku caratu
Największe więzienie świata przetrwało nawet machinę, która je stworzyła. W 1917 roku władzę w Rosji przejęli bolszewicy. Carat został obalony, a w lipcu 1918 roku Mikołaj II wraz z całą rodziną został zamordowany. Zmiana ustroju nie oznaczała końca zsyłek – w tym przypadku tradycja carskiej Rosji ulegała kontynuacji i precyzyjnym udoskonaleniom, czego najlepszym dowodem jest stworzony przez komunistów archipelag obozów koncentracyjnych, GUŁag.
Bibliografia:
- Daniel Beer, Dom Umarłych. Syberyjska katorga pod rządami Carów, przeł. Michał Roniker, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
- Zbigniew Łukawski, Historia Syberii, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1981.
- Elżbieta Kaczyńska, Syberia: największe więzienie świata (1815-1914), Wydawnictwo Gryf, Warszawa 1991.
KOMENTARZE (2)
Po prostu straszne i przerażające. Pięści się same zaciskają, a w oczach łzy. Człowiek jest zwierzęciem. Nie umie i nie może funkcjonować bez zasad i norm , niestety. Dlatego wierzę w wyższa siłę, która próbuje nam narzucić religie i przykazania, aby nas przed sobą samym ratować.
Jakie bzdury tutaj napisane szkoda czytać