Król Kazimierz Wielki nie odegrał roli rycerza w lśniącej zbroi. Wręcz przeciwnie. To on zamknął niechcianą i niekochaną żonę w twierdzy, próbując złamać jej wolę i przymusić ją do rozwodu. Hart ducha Adelajdy Heskiej okazał się jednak o wiele większy, niż ktokolwiek mógł podejrzewać.
Kazimierz, znany powszechnie jako niepoprawny babiarz widzący w kobietach głównie źródło chwilowej, niezobowiązującej rozrywki, dostał w 1341 roku żonę niezbyt urodziwą, przesadnie oczytaną i, jak pewnie sam by to ujął, tak wyszczekaną, że trudno było mu z nią wytrzymać. Wreszcie wisienka na torcie – osoba oblubienicy nie dawała mu żadnych, choćby nawet trywialnych, politycznych benefitów. O kulisach drugiego małżeństwa polskiego króla pisałem już w innych artykule. Jak jednak wyglądał sam związek Kazimierza Wielkiego i Adelajdy Heskiej?
Polski monarcha liczył przynajmniej, że nowa żona powije mu synów. Dotąd nie posiadał żadnego legalnego potomka i w jego otoczeniu nie na żarty obawiano się wygaśnięcia dynastii. Na jaw wyszła jednak zasadnicza różnica między zmarłą Małgorzatą Luksemburską – kobietą, która na mocy wcześniejszej umowy miała zostać żoną Kazimierza, ale niespodziewanie zmarła – a Adelajdą, podstawioną na jej miejsce przez przebiegłych Luksemburgów, rządzących Czechami. Ta pierwsza wcześniej była już mężatką i urodziła jednego syna. Można było oczekiwać, że bez problemu zdoła ponownie zajść w ciążę. Adelajda tymczasem okazała się zupełnie bezpłodna.
Powinność małżeńska „doskonale zachowywana”
Jak początkowo układało się pożycie monarszej pary? Zależy, kogo pytać. Po latach, w listach słanych do Stolicy Apostolskiej, Adelajda podkreśli, że z jej strony „powinność małżeńska” była stale „szczególnie doskonale zachowywana”. Kazimierz wyrazi pogląd dokładnie odwrotny. I poskarży się, że swary w małżeństwie powstały, bo królowa nie chciała gościć w jego alkowie.
Łatwiej uwierzyć jej niż jemu. Rozliczne dowody wskazują, że przynajmniej przez pierwsze parę lat relacje między małżonkami pozostawały poprawne. Kazimierz wciąż liczył, że w łonie Adelajdy obudzi się nowe życie. Wiedział, że on sam nie jest bezpłodny. Kochanki urodziły mu przynajmniej dwóch synów: Niemierzę i Jana. Jako bastardzi, chłopcy nie mieli jednak żadnych praw do tronu. Król potrzebował legalnego potomka i coraz bardziej się niecierpliwił.
Pretensje miał nie do losu, ale do żony, niezdolnej spełnić jego oczekiwania. „Żył Kazimierz z ową Adelajdą lat piętnaście, przejawiając do niej obrzydzenie i pogardę” – podkreślił Jan Długosz. Relacje psuły się, choć przez długi czas zachowywano przynajmniej pozory.
Jeszcze w roku 1350 (a więc dziewięć lat po ślubie) Kazimierz zwrócił się do papieża Klemensa VI o specjalny odpust nie tylko dla siebie, ale też dla królowej. Prosił również, by ojciec święty dał Adelajdzie prawo do wybierania sobie spowiedników. Ten akurat przywilej dużo bardziej mógłby się przydać jemu. Bo grzech cudzołóstwa przychodził Piastowi nadzwyczaj łatwo.
„Obcował z nałożnicami, których roje utrzymywał”
Monarcha wodził łakomym wzrokiem po dwórkach, służących i goszczących na dworze szlachciankach. Jeśli wierzyć Długoszowi, nie miał jednej czy kilku kochanek – miał ich wręcz dziesiątki. „Odepchnąwszy z pogardą” żonę „obcował z nałożnicami, których w Opocznie, Czchowie, Krzeczowie i w innych miejscowościach roje utrzymywał; potworzył tu jakby domy nierządne”.
Według kronikarza skalą rozpusty króla był zniesmaczony nawet papież, mający przecież na własnym sumieniu niejeden ohydny grzech. Klemens VI miał ponoć grozić Kazimierzowi konsekwencjami i zalecać, by „oddaliwszy od siebie nierządnice, dłużej łoża małżeńskiego nie kaził”. Podobne napomnienia wygłaszał też pewien wyjątkowo rozgadany ksiądz, Marcin Baryczka. Był on wikariuszem krakowskiej katedry i po całym mieście roznosił opowieści o obmierzłym życiu króla, nawołując, by ten, „odrzuciwszy uwodzenie kobiet, żył we wstrzemięźliwości i w małżeństwie”.
Papieżowi Kazimierz nie mógł wprost powiedzieć, co myśli. Polski król był zapewne zmuszony się pokajać i obiecać poprawę. Całą złość wyładował w efekcie na bezczelnym i bezbronnym wikarym. Na monarszy rozkaz księdza uwięziono, a „następnej nocy w rzece Wiśle niewinnie utopiono”.
Ptak w złotej klatce
Adelajda miała wszelkie powody, by obawiać się, że i ją spotka podobny los. Opowiadano przecież, że jeden z poprzedników Kazimierza, panujący u schyłku XIII stulecia Przemysł II, kazał zadusić swoją bezpłodną, a przez to nieprzydatną dla jego politycznych planów żonę Ludgardę. Niektórzy twierdzili nawet, że władca sam zacisnął dłonie wokół szyi ofiary, odbierając jej ostatni oddech.
Relacje Adelajdy z Kazimierzem stawały się coraz bardziej napięte. Królowa rzeczywiście zaczęła unikać męża. Szukała sobie jakiegokolwiek zajęcia, próbowała się przydać na coś państwu i dać upust własnym ambicjom. Wspierała sztukę, może nawet mieszała się do spraw politycznych. Każda jej inicjatywa tylko jednak pogłębiała wściekłość Kazimierza.
Monarcha ograniczył liczebność dworu żony, prawdopodobnie też odebrał część środków przeznaczonych na jej utrzymanie. Wreszcie w roku 1355 zdecydował, że nie chce więcej widzieć Adelajdy na oczy. Kazał zamknąć swoją małżonkę w areszcie domowym.
„Królowa przebywała w zamku żarnowieckim, jak podła niewolnica i wygnanka, chociaż we wszystkie dostatki należycie i hojnie ją zaopatrywano” – wyjaśniał Jan Długosz. Kazimierz, jeśli kiedykolwiek zajrzał do tej złotej klatki, to tylko po to, by zażądać od Adelajdy rozwodu.
Nie był w wystarczająco dobrych relacjach z papiestwem, by jednostronnie uzyskać unieważnienie małżeństwa, a fakt, że jego siostra, królowa Węgier Elżbieta, właśnie prowadziła zaciekły konflikt z ojcem świętym (który maczał palce w zamordowaniu jej syna) tylko utrudniał mu negocjacje z kurią. Jeśli chciał się legalnie pozbyć Adelajdy i zawrzeć nowe małżeństwo, potrzebował jej zgody. Ale zamknięta w wieży królowa uparcie nie chciała przystać na separację.
„Król wygnał mnie, choć w niczym nie zawiniłam”
Król trzymał małżonkę pod kluczem przez niemal dwa lata. Wreszcie, nie mogąc złamać jej woli, zdecydował, że zerwie ślub nawet bez aprobaty drugiej strony i bez błogosławieństwa papieża. W połowie września 1356 roku albo kazał Adelajdzie się wynosić, albo uczynił jej życie tak nieznośnym, że sama podjęła decyzję o wyjeździe.
Władczyni wróciła do ojca, do Hesji, gdzie u boku postarzałego i o wiele spokojniejszego niż przed laty Henryka Żelaznego momentalnie rozwinęła skrzydła. Energię, którą Kazimierz tłamsił w niej przez półtorej dekady, spożytkowała, biorąc na siebie część władczych obowiązków, ale też – momentalnie uderzając do ojca świętego. „Ulegając podszeptom złego ducha, a może za czyjąś radą, król wygnał mnie, chociaż w niczym nie zawiniłam” – żaliła się Adelajda papieżowi.
Kazimierz liczył, że wyrzucając żonę, pozbędzie się kłopotu. Jego prawdziwe problemy miały się jednak dopiero zacząć. Słusznie pisał angielski dramaturg William Congreve, że „piekło nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona”. Adelajda, jak długo żyła, nie zamierzała odpuścić wiarołomcy, który ją poniżył i sponiewierał. A miało się okazać, że pożyje jeszcze całkiem długo.
Wybrana bibliografia:
Artykuł został oparty na materiałach zebranych przez autora podczas prac nad książką „Damy polskiego imperium. Kobiety, które zbudowały mocarstwo”. Poniżej wybrane z tych pozycji.
- J. Bieniak, „Litterati” świeccy w procesie warszawskim z 1339 roku [w:] Cultus et cognitio: studia z dziejów sredniowicznej kultury, Warszawa 1976.
- Kiryk F., Wielki król i jego następca, Krajowa Agencja Wydawnicza 1992.
- Klápště J., The Czech Lands in Medieval Transformation, Brill, Leiden–Boston 2012.
- Kurtyka J., Odrodzone Królestwo. Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań, Societas Vistulana, Kraków 2001.
- Wyrozumski J., Kazimierz Wielki, Ossolineum, Wrocław 2004.
- Singer, Blindness and Therapy in Late Medieval French and Italian Poetry, Boydell&Brewer, Woodbridge 2011.
- Śliwiński B., Kronikarskie niedyskrecje, czyli życie prywatne Piastów, Marpress, Gdańsk 2004.
- Śliwiński J., Mariaże Kazimierza Wielkiego. Studium z zakresu obyczajowości i etyki dworu królewskiego w Polsce XIV wieku, Wyższa Szkoła Pedagogiczna w Olsztynie, Olsztyn 1987.
- Świeżawski E.S., Esterka i inne kobiety Kazimierza Wielkiego [w:] tegoż, Zarysy badań krytycznych nad dziejami, historiografią i mitologią, t. 3, Warszawa 1894.
- Weygand Z., The Blind in French Society from the Middle Ages to the Century of Louis Braille, Stanford University Press, Stanford 2009.
KOMENTARZE (51)
Takiego hatebonera na Kazimierza Wielkiego to dawno nie widziałem. Ale przynajmniej idzie się pośmiać z autorzyny. xD
Czego można się spodziewać po kimś kto pisze dla „Rzeczpospolitej” i „Na Temat”.
Kalanie własnego gniazda jeszcze nikomu tak dobrze nie wychodziło jak obecnej opozycji w rządzie, której macki głęboko sięgają. Przenoszenie wewnętrznych rozgrywek politycznych i bieganie na skargę do przedstawicieli UE i parlamentu, szkalowanie własnego kraju na arenie międzynarodowej przez czołowych polityków, nawet w takich sprawach jak nowelizacja ustawy o Holokauście. Rozsprzedawanie własnego kraju na jego szkodę, żeby podlizać się obcemu państwu za parę srebrników. A teraz sięganie znacznie dalszej historii.
Myślę, że w tym przypadku również jest to jakiś sposób na życie i wielu się znajdzie którzy będą płacić za szerzenie takich antypolskich informacji. Robi się to po to żeby zabić w narodzie ducha polskości. Jednak prawda jest taka, że niema w Europie drugiego takiego państwa, które mogłoby poszczycić się tak szlachetną historią jak Polska!
co jest w tym artykule antypolskiego?
Notoryczne wypowiadanie się w negatywny sposób o polskim władcy, konfabulowanie na podstawie wątpliwych faktów oraz próba przeniesienia czasów historycznych i ówczesnych zwyczajów na czasy obecne które zdecydowanie są różne.
Ówczesne zachowania koniecznie trzeba rozpatrywać i ewentualnie oceniać przez pryzmat zwyczajów stosowanych w tamtych latach a nie dzisiejszych. Dla przykładu Henryk VIII Tudor miał sześć żon i kilka kochanek. Piątą żonę najpierw uwięził a później kazał ściąć głowę. Największa rozpusta, kazirodztwo i homoseksualizm panował bodaj na dworze francuskim i angielskim (Anna Boleyn, Karol Brandon, Henryk Bourbon, Królowa Margot….) Negatywnie dzisiaj odbierane zachowania na dworach całej Europy można mnożyć, choć wtedy należały do codzienności to Król Kazimierz wypadał przy nich na szczęście blado, tymczasem autor robi z niego istnego potwora.
Do logika:
Cieszę się, że wreszcie pojawiają się i wypowiadają ludzie, którzy widzą to co ja widziałem już od dawna.
logiko, moim zdaniem autor nie „robi z Kazimierza Wielkiego potwora”, po prostu opisuje to, co podają kroniki. mieliśmy króla, który był okrutny. i tyla. w taki sposób odebrałam ten artykuł.
Jeśli według ciebie Kazimierz był okrutny, to zaiste mało wiesz, bardzo mało. Dlatego właśnie trzeba uważać z takimi artykułami.
Drodzy logiku i Bartoszu, nie wiem czy stopniowanie okrucieństwa to dobry kierunek. Od kiedy powinno się je porównywać między władcami różnych krajów, stwierdzając: tak, ten był mniej okrutny, a ten bardziej. Relatywizacja zbrodni w stosunku do czasów wydaje się podejściem trochę niedojrzałym. Czy to samo napiszą Panowie o zbrodniach Hitlera, twierdząc „przecież takie były czasy, proszę spojrzeć na ilość osób wymordowanych w ZSRR”. Okrucieństwo to okrucieństwo. A opisywanie faktów, także tych czarnych, dotyczących polskich władców to nie szkalowanie narodu i antypolskość. Pozdrawiam.
Widzę, że jak zwykle uciekanie od zasadniczego zagadnienia w tematy zastępcze.
Znowu czepianie się o to, dla kogo pisują tutejsi redaktorzy. Zamiast podać konkrety, czepiacie się bzdetów. Opisanie na podstawie podań kronikarzy zachowań monarchy nie jest niczym antypolskim. Autor podaje źródła, przytacza cytaty. Zakładając, że kronikarze pisali prawdę, autor opisuje stan faktyczny.
Ja bynajmniej nie widzę w tekście oceniania, ale najwidoczniej niektórzy tu komentujący uznają tylko artykuły pełne pochlebstw. Jeśli ktoś nie tworzy hymnu na cześć postaci historycznej, to na bank jest antypolski!
Drogi ehe, dziękujemy za spokojny i logiczny komentarz. Bo logika to nie częsta rzecz, jaką można zobaczyć w niektórych wpisach… Pozdrawiamy.
Jeśli tak sądzisz to niestety wygląda na to, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. A może jesteś po prostu kolejnym klakierem?
W państwa tekstach zaś brakuje obiektywizmu, pisane są tylko po jednej, jasno sprecyzowanej linii. Krótko mówiąc są na wskroś tendencyjne, ale pani doskonale o tym wie, prawda?
Przestań z nas robić świętych bo prawda jest taka że jesteśmy chyba najbardziej samolubną nacją w Europie. Bardzo łatwo nas podzielić i skłucić, jesteśmy zawistni i leniwi. Polak nie da zarobić Polakowi. Poczytaj sobie co robili Polacy żydom podczas wojny i po niej. Wystarczy posłuchać jak się traktują nasi rodacy za granicą itd.
Po fragmencie o góralach z góry Synaj już wiem z kim mam do czynienia. Do widzenia i nie pozdrawiam.
A co? A co oni nam po wojnie!
Wnioskuję, że czytałeś też inne teksty, prawda? Koniecznie radzę przeczytać wszystkie od deski do deski, ubaw po pachy (u mnie przemieszany niestety z zażenowaniem i miejscami wręcz poirytowaniem).
Tak, tak!
Jak on mógł ten Długosz Jan naszego Wielkiego Kaźmierza tak oczerniać, mówić o nim że był aż tak niemoralny, że swe prywatne domy publiczne potworzył!
Macie rację, że świętym oburzeniem prawdziwi Polacy pałacie!
Toż Polska przedmurzem i Mesjaszem narodów!
Cały świat to wie! I właśnie opiniami swemi potwierdza dzisiaj dobitnie!
I jeszcze 6 setek lat po swojej śmierci własne gniazdo niecny kanonik z Krakowa kala…
Słusznie mu arcybiskupstwo Papież dopiero po śmierci dał!
Ale, że też pisze krakowski tenże kanonik do „Rzeczypospolitej” i „Na temat”, to przyznaję nie wiedziałem…
Daruj sobie ten sarkazm bo jak dobrze wiesz tutaj nie chodzi o Jana Długosza (choć i w jego opisach można znaleźć rozbieżne informacje na ten sam temat). Tutaj chodzi o sposób przekazu autora tekstu, który jest notorycznym i wręcz obsesyjnym atakiem na króla Kazimierza.
Obawiam się, że do człowieka o pewnej preferencji ideologicznej (widziałeś te wstawki między wierszami, prawda?) racjonalne argumenty raczej nie trafią…
Jeśli to miał być popis błyskotliwości i humoru to przykro mi to mówić, ale zupełnie ci nie wyszło. Wręcz przeciwnie, okazałeś jedynie dość tępe, a na pewno ślepe, „fanbojstwo” wobec autora tekstu (nie po raz pierwszy zresztą i pewnie nie ostatni) i nic więcej. Można kogoś lubić, ale nie powinno mu się przesadnie słodzić i podlizywać się (masz zamiar coś ugrać w ten sposób?).
Dobrze wiesz, że tak jak napisał przedmówca tutaj nie chodzi o Długosza, który zresztą pisał 100 lat po śmierci Kazimierza i kierował się często własnymi wyobrażeniami, a nie prawdą sensu stricto. Po drugie miał on wyraźne zacięcie plotkarskie, co nie raz wyłaziło, oraz tendencję do wyolbrzymiania i przesady. Ponadto był Długosz duchownym, a oni byli wyjątkowo cięci na punkcie moralności (wystarczy wspomnieć, że dla kronikarzy-duchownych za rozwiązłą uchodziła kobieta, która odmówiła pójścia do klasztoru/wolała wyjść za mąż niż iść do klasztoru). Jeśli ktoś ma wątpliwości co do momentami problematycznej rzetelności Długosza to niech poczyta sobie co i jak pisał ów kronikarz choćby o Jagielle, jak go złośliwie oczerniał kierując się własnymi sympatiami (był człowiekiem Oleśnickiego) i antypatiami. Nie twierdzę, że nie pisał o Kazimierzu 100% prawdy, ale przestrzegam przed ślepą wiarą w przekazy kronikarskie. Można się przewieźć.
Ponadto Jan Długosz nie tylko zarzucał królowi niemoralność, ale także był nim i jego dokonaniami wyraźnie zafascynowany, wychwalał go i stawiał za wzór władcy. Tego samego niestety nie można powiedzieć o panu Janickim, który na siłę próbuje króla odmalować w czarnych barwach.
Tekstem o „prawdziwych Polakach” (dobrze, że chociaż wiesz iż nazwy narodów piszemy z dużej litery, wielu z frontu walki z „polskim ciemnogrodem” jakoś tego nie rozumie) właściwie sam się obnażasz, każdy kto ma jakiekolwiek rozeznanie w tych sprawach sam się domyśli o co chodzi, moje wyjaśnienia są tu raczej niepotrzebne.
A jeśli tak przejmujesz się „opiniami świata” (po raz kolejny się obnażasz, wiesz o tym?) to jak mawiali towarzysze z jedynej słusznej partii i miłościwie panujący donio: droga wolna, granice otwarte, przecież jest wolność. Możesz sobie swobodnie jechać do tego swojego wspaniałego, nieomylnego, doskonałego świata. Jedź z Bogiem i powodzenia na drogę. Nie musisz użerać się z nami, nędznymi, żałosnymi polskimi plebejuszami.
Doprawdy nie wiem dlaczego niektórzy tak się oburzają ta ten artykuł (i podobne artykuły), uważam, że nikt tu nikogo nie szkaluje, po prostu taka była moralność dawnych czasów, królowie mieli żony, a nieoficjalnie kochanki, nie tylko Kazimierz w Polsce, np. król Anglii Edward IV York słynął z ilości kochanek i nieślubnych dzieci, Henryk VIII swojego nieślubnego syna – Henryka Fitzroya mianował następcą tronu i dał mu tytuł książęcy, pojawiły się nawet plany ożenku tegoż z królewną Marią, jakby nie było jego przyrodnią siostrą; wspomnę jeszcze o kochankach i dzieciach papieży w dawnych czasach, tutaj najsławniejszym Aleksandrze VI, wszyscy wiedzieli o jego dzieciach i wielu chętnych zgłosiło się po rękę jego córki Lukrecji. Przykłady można dalej mnożyć, a są one jedynie dowodem na to, że Kazimierz był człowiekiem swoich czasów.
Zgoda, tylko że zupełnie nie dostrzegasz problemu tego konkretnego przypadku. Owym problemem jest nie to, że autor pisze to co pisze (o rozwiązłości króla), ale w jaki sposób to robi. Nie przedstawia tego jako normy tamtej epoki (Kazimierz był wręcz humanitarny, kto inny kazałby po prostu zepchnąć Adelajdę ze schodów i w ten sposób skutecznie pozbyłby się problemu), ale jak jakieś wynaturzenie, dewiację, degenerację. Wszystko to jest obliczone na kontynuowanie kampanii szkalującej tego wybitnego monarchę (poczytaj sobie resztę artykułów na jego temat). Najgorsze jest zaś to, że autor nagminnie nawet nie próbuje spojrzeć na poszczególne kwestie z punkt widzenia króla, a bez ustanku go atakuje posuwając się niekiedy wręcz do insynuacji. To ma być dobre? Robienie wody z mózgu ludziom bez podstawowej wiedzy w temacie??
To chyba różne artykuły czytamy. Nikt tutaj nie przedstawia zachowania króla jako szczególnego wynaturzenia. Jest w tekście zestawienie z innym władcą, który miał zabić swoją żonę. Logicznym się wydaje, że odwołując się do tej postaci autor nie oczernia Kazimierza. Bo jak to tak – zestawienie z gorzej postępującą osobą miałoby być przytykiem, dowodem na wynaturzenie?
Widzę, że masz jakąś obsesję na punkcie tego konkretnego redaktora. Ciągle się czepiasz, zazwyczaj nie podając konkretów i szukając „dowodów” na siłę.
Jak to nie oczernia? Najwyraźniej nie wyłapałeś całego kontekstu, ale to już nie mój problem. A to budowanie całej ckliwej historyjki o biednej żonie gnębionej przez bezwzględnego męża to niby co? A gdzie chociażby próba zarysowania (już nie mówię o przedstawieniu w pełnym tego słowa znaczeniu) sytuacji z punktu widzenie króla? Otóż to, nie ma! Autor otwarcie staje tylko po jednej stronie i wykorzystuje to do ataku na monarchę. A minimum obiektywizmu oczekiwałbym jednak po rzetelnym artykule. Mało tego niezbędnym byłoby choćby krótkie omówienie Długosza i jego wiarygodności w opisywaniu wydarzeń sprzed ponad 100 lat, nie mówiąc już o osobistych poglądach i plotkarskiej naturze Pana Kanonika… Niestety dla pana autora wszystko jest czarno-białe (biedna, zgnębiona, niczemu niewinna kobieta, a z drugiej strony bezwzględny i niegodziwy mąż), wszystko bez podania szerszego kontekstu. Mogę się jednak zgodzić co do tego, że w swoich atakach autor stara się (właśnie „stara się”, nie zawsze mu to wychodzi) robić to raczej sprytnie i nie po prostacku, ale sam fakt jako taki pozostaje. Oczywiście ty możesz sobie bronić tego kierunku jak niepodległości, proszę bardzo, jeśli taka twoja wola.
Ja nie podaję konkretów? Przeczytaj wszystkie moje posty pod artykułami o Kazimierzu i powiedz to jeszcze raz. Praktycznie zawsze wytykam gdzie konkretnie pojechano po badzie, gdzie przeinaczono, gdzie nadinterpretowano, gdzie konfabulowano itd. To autor nagminnie nie podaje konkretów skąd bierze swoje kontrowersyjne stwierdzenia (nawet nie tezy nie mówiąc o hipotezach), nawet jeśli jest o to proszony w komentarzach (m. in. przeze mnie). Odpowiedź jest prozaiczna. Nie robi tego i nie zrobi, ponieważ owe „kontrowersje” bierze z własnej głowy. Te wszystkie „świeże” spojrzenia to prywatne interpretacje (raczej nadinterpretacje) pana autora, które niestety nie mają właściwie żadnego realnego oparcia tak w literaturze podmiotu jak i przedmiotu. Ja też mógłbym sobie tak „szaleć” i mieć parcie na tanią sensację. Gwarantuję, że jakbym chciał to podałbym ci takie „ciekawostki”, że ho ho, ale NIE zrobię tego bo nie taka jest rola i powinność historyka.
Podaje źródła? No na pewno, zwłaszcza do takich wynurzeń jak: „Kazimierz był kretynem”, albo: „Kazimierz był kukiełką w rękach matki/siostry” itd. Oczywiście napisałem to w przerysowanym stylu, ale sens się nie zmienia. Gdzie autor podaje źródła do takich (i temu podobnych) rewelacji? No, gdzie? Otóż nie podaje, bo źródła takowe zwyczajnie nie istnieją (w tych, które akurat podaje, nie znajdziemy takich sensacji). Co najwyżej powoła się jak wyżej na Długosza nie zaznaczając, że trzeba brać takowe opisy ostrożnie (i dlaczego tak jest, o czym już wspominałem) i nie ufać im ślepo i bezgranicznie… no ale wtedy cała konstrukcja tekstu poszłaby paść się na zieloną trawkę.
Panie Bartoszu, gdy krytyka z Pana strony jest uzasadniona, bardzo ją cenimy, chociaż nie musimy się zgadzać z Pana zdaniem. Tym jednak razem przyznaję rację „ehe”. To zaczyna wyglądać, jakby z osobistej niechęci wszędzie widział Pan spisek na dobre imię wielkiego Kazimierza…
Jak piszecie tendencyjnie to będę wam to wytykał, a przynajmniej dopóki będę miał taki kaprys oczywiście. A co do obsesji to z całym szacunkiem, ale pan Janicki to trochę za mała figura by być zaszczyconym jakąś obsesją z mojej strony, to tyle. Takie odczucia mogę rezerwować co najwyżej na ludzi, którzy naprawdę dużo mogą i z tego powodu są wyjątkowo szkodliwi. Tutaj zachodzi co najwyżej niebezpieczeństwo namotania w głowach garstce osób, nic więcej.
Panie Bartoszu, jest Pan pewien że garstce? Bo z tego co nam wiadomo jesteśmy dość popularnym i chętnie czytanym magazynem o historii w Polsce. Pozdrawiamy :)
Z naciskiem na „dość”, ponieważ to w tym przypadku słowo-klucz. Wieloznaczne i niejasne, ogólnie rzecz biorąc mętne.
Kazimierz Wielki zrobił rzecz znacznie gorszą niż uwięzienie żony w wieży.
Czyli co konkretnie? Tylko bez taniej propagandy poproszę.
Bo nauczyła pewnego klechę trudnej sztuki oddychania mułem? W czasach średniowiecza to była powszechna praktyka.
”
Anonim napisał 21.03.2018
Odpowiedz
Doprawdy nie wiem dlaczego niektórzy tak się oburzają ta ten artykuł (i podobne artykuły), uważam, że nikt tu nikogo nie szkaluje, po prostu taka była moralność dawnych czasów, królowie mieli żony, a nieoficjalnie kochanki, nie tylko Kazimierz w Polsce, np. król Anglii Edward IV York słynął z ilości kochanek i nieślubnych dzieci, Henryk VIII swojego nieślubnego syna – Henryka Fitzroya mianował następcą tronu i dał mu tytuł książęcy, pojawiły się nawet plany ożenku tegoż z królewną Marią, jakby nie było jego przyrodnią siostrą; wspomnę jeszcze o kochankach i dzieciach papieży w dawnych czasach, tutaj najsławniejszym Aleksandrze VI, wszyscy wiedzieli o jego dzieciach i wielu chętnych zgłosiło się po rękę jego córki Lukrecji. Przykłady można dalej mnożyć, a są one jedynie dowodem na to, że Kazimierz był człowiekiem swoich czasów.”
A tutaj stanowczo protestuje. Edward IV czy Henryk VIII to czasy o wiele późniejsze – panuje już duch Reformacji i Odrodzenie nawiązujace do antycznych wzorców, zainteresowanie włąsnym ciałem i odejście od religijnych dogmatów. Średniowiecze jest o wiele surowsze w swojej moralności. Ot, taki przykład – parlament angielski wygnał z dworu kochankę króla Edwarda III. Więc chyba nie do końca było tak luźno. Zresztą wystarczy poczytać Długosza i to nie tylko w odniesieniu do Kazimierza (opinia o Witoldzie choćby), aby zauważyć, że przynajmniej w Polsce do romansów królewskich podchodzono surowiej. Zresztą – gdyby tak nie było, nikt nie widziałby problemu w zabezpieczeniu bytu królewskich synów z nieprawego łoża. A jednak problem widziano i synów Kazimierzaspadku pozbawiono.
Pozdrawiam
Nie pozbawiono, tylko ograniczono w stosunku do tego co oryginalnie zapisał im ojciec, taki szczegół. Ponadto pragnę dodać, że nie możemy tutaj za bardzo ufać Długoszowi, który potrafił miotać się we własnej narracji i miał dużą tendencję do plotkarstwa i fantazjowania. Choćby jego bajki o genealogii rodu Lelewitów-Tarnowskich/Melsztyńskich. Był też bardzo tendencyjny (patrz jego opisy Jagiełły), dokonywał osądów przez pryzmat własnych poglądów politycznych i moralnych oraz doświadczeń życiowych. Także aktualnej sytuacji polityczno-społecznej (np. o Polsce Bolesława Szczodrego pisał per „Rzeczpospolita”, totalny ahistoryzm z jego strony). Jeszcze jakby tego było mało to lubił przesadzać tam gdzie mu coś nie pasowało. Co do Kazimierza Wielkiego to jest ciekawa teza, z którą osobiście się zgadzam w tym sensie, iż uważam ją za prawdopodobną, że król i owszem „był ponoć lubieżny” (jak pisze praktycznie współczesny Piotr z Byczyny), ale przesadzone historyjki o jego manii seksualnej miały genezę w podwójnej bigamii, którą popełnił (pierwszą dla zabawy, drugą z desperackiego pragnienia posiadania syna wbrew wszystkiemu). Jest to logiczne. Dla Długosza, piszącego całe stulecie po śmierci wielkiego króla, fakt takowy (plus tradycyjna opinia o lubieżności władcy) spowodował dopisanie paru „szczegółów” o de facto prywatnym domu publicznym i tak dalej. Nie ma bowiem na to innych dowodów poza owym pisarstwem Długosza, który podkreślam raz jeszcze, lubił zmyślać tam gdzie miał do czynienia z „białymi plamami” lub niedopowiedzeniami. Nie można więc brać takich relacji za pewnik. To samo tyczy się Anonima tzw. „Galla”, który pisał rzetelnie (co do tego co się wydarzyło), ale za to tendencyjnie w interpretacjach, w pełni po „jedynej słusznej linii” (wiadomo czyjej). Też przez lata (nawet czasami dzisiaj) traktowano go jak jakąś wyrocznie i nawet dorabiano naiwne i śmieszne historyjki o „polskim patriotyzmie” piszącego za pieniądze (w tym konkretnym celu wynajętego) obcokrajowca (zapewne Italczyka), który do ok. 1112/1113 roku nie miał nic wspólnego z państwem polskim i wydarzenia sprzed tego czasu opisywał nie z własnego doświadczenia, ale z tzw. „drugiej ręki” (pytanie czyjej?). Niestety jest to jedna z wad tutejszych artykułów o Kazimierzu, że brak takich wyjaśnień pewnych kwestii i styl jest do bólu tendencyjny, obliczony na pokazanie monarchy jak w najgorszym świetle.
Bartoszu podziwiam Cię za walkę o obiektywne spojrzenie przez ten portal na niektóre sprawy. Domyślasz się jednak, że pogoń za tanią sensacją jest celem ww. medium. Osobiście fascynował mnie zawsze Kazimierz III Wielki i dużo czytałem na jego temat. Był kobieciarzem, pragnął jednak zachować dynastię i to legło moim zdaniem u podstaw jego postępowania z opisywaną w artykule małżonką. Realnie patrząc powinien dać jej lekcję pływania w Wiśle lub w fosie (miał w tym praktykę). Lub mogło ją spotkać tak często występujące wówczas śmiertelne zatrucie pokarmowe. Nie wyróżniałby się w tym wypadku nas zacny król na tle monarchów Europy. Bartoszu weź pod uwagę, że p. Janicki całą swoją twórczością pisarską będzie udowadniał założenia niekoniecznie zgodne z prawdą lub faktami lecz z obraną linią ideową. Jako historyk amator wiem, że historię można pisać na nowo lub zmieniać w prawie dowolny sposób. Jako przykład podam Jana Szczepanika polskiego wynalazcę. Niemcy zrobili wszystko aby zapomniano o jego patentach i prawach do nich jego spadkobierców. Podejrzewam, iż mało który młody polak wie kim on był i co wynalazł. Kolejny przykład zmieniania historii? Holokaust- jeśli poczytasz publikacje izraelskie lub „zachodnie” dowiesz się, że w Oświęcimiu ginęli właściwe tylko żydzi w ilości 6 mln, a wszystkie narody w Europie to miłosierni i pomocni Samarytaninie, oprócz oczywiście
złych Polaków.
Co do Żydów to wiem to wszystko doskonale. Pewnie sam się orientujesz, po jakiej linii programowej pisane są tutaj teksty traktujące o zagadnieniu holocaustu i kwestii żydowskiej w ogóle (podpowiem, jest to linia pewnego pana jąkały)?
Co do króla Kazimierza to śmieszy mnie ta tendencyjność przekazu. Wyjątkowo nikczemny i bezlitosny bo zamknął żonę na pomniejszym zamku (nawet nie w wieży)… No normalnie zbrodniarz, zwłaszcza na tle „kolegów po fachu”, co to nie miewali oporów przed siłowymi rozstaniami z niechcianymi małżonkami (nawet poprzez uciekanie się do środków ostatecznych). Jeśli można coś tutaj tak naprawdę zarzucić królowi to co najwyżej to, że był aż nadto ludzki w podejściu do Adelajdy, zważywszy na wszystkie okoliczności, a nie na odwrót.
Niestety przytłaczająca większość ludzi nie ma o tym pojęcia i patrzy na to wszystko przez pryzmat współczesności (ahistoryzm najcięższego gatunku) i z tego powodu łatwo się nabiera na taką erystykę. Zadaniem autora powinno być tutaj wyjaśnienie tych wątpliwości i wyjaśnienie, że wtedy było kompletnie inaczej niż teraz, on jednak świadomie ów brak wiedzy eksploatuje w celu zrobienia sensacji. Jest to zwyczajnie rozczarowujące i przykre.
Edward IV i Henryk VIII, rzeczywiście to czasy późniejsze, ale moralność jest ta sama, wbrew pozorom średniowiecze było dużo bardziej „rozwiązłe” niż późniejsze epoki, poza tym moralność i obyczaje przez stulecia nie zmieniały się się w takim tempie jak stało się to w XX w. (weźmy pod uwagę początek i koniec) czy dzisiejsze czasy, gdzie 10 lat może być przepaścią. Dlatego też napisałam, że w DAWNYCH CZASACH, moralność wyglądała inaczej, z jednej strony Kościół – przestrzeganie przykazań, itp., ale życie wyglądało zupełnie inaczej, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn
Nie powiedziałbym, żeby średniowiecze było bardziej rozwiązłe niż taki renesans na ten przykład, choć fakt, błędne jest myślenie o powszechnej pruderii. Zwłaszcza, że w średniowieczu dochodziło do przemian obyczajowych na przestrzeni tego ok. 1000 lat.
„Ponadto pragnę dodać, że nie możemy tutaj za bardzo ufać Długoszowi, który potrafił miotać się we własnej narracji i miał dużą tendencję do plotkarstwa i fantazjowania. Choćby jego bajki o genealogii rodu Lelewitów-Tarnowskich/Melsztyńskich. Był też bardzo tendencyjny (patrz jego opisy Jagiełły), dokonywał osądów przez pryzmat własnych poglądów politycznych i moralnych oraz doświadczeń życiowych. ”
W pełni się zgadzam. Niemniej jego „Roczniki” stanowić moga świetny dowód na to, jak mysleli ludzie w Polsce za jego czasów. W końcu ze swoimi szczegółami i przejęzyczeniami pisał po prostu tak, aby jego punkt widzenia był zrozumiały dla czytelników współczesnych jemu. Podobnie pan Janicki używa w swoich artykułach języka i skrótów myslowych zrozumiałych dla wspólczesnego mu czytelnika.
Co do zapisów na rzecz synów Kazimierza, włąsciwie w wiekszości książek spotkałam sie o całkowitym unieważnieniu legatów na ich rzecz. Ale możliwe, że były to tendencyjne opracowania albo nie znano jeszcze wszystkich źródeł.
Pozdrawiam :)
Sam spotkałem się chyba ze stwierdzeniem, że coś tam jednak dostali (jakieś wioski). Możliwe, że oryginalny zapis faktycznie został całkowicie unieważniony (tak jak teraz pomyślę to może i tak dokładnie było, nie pamiętam dokładnie), a później Ludwik nadał coś jako skromne zadośćuczynienie. Zresztą to kwestia drugorzędna.
Co do Długosza to jak najbardziej zgadzam się, ale jest wciąż kwestia jego ciągotek do bajkopisarstwa i tendencyjności. To wszytko powinno być choćby pokrótce omówione bądź zasygnalizowane w artykule. Zamiast tego mamy stwierdzenie: „Kazimierz Wielki miał prywatny harem bo Długosz napisał tak napisał”. I fajnie, a potem ktoś sprawdzi daty życia króla i koroniarza, pomyśli chwilę i może zacznie się zastanawiać: „Co takiego mógł wiedzieć człowiek, który urodził się 45 lat po śmierci owego monarchy w sprawie jego życia osobistego?”. Żeby jeszcze jego rodzina należała do ówczesnej wierchuszki i była blisko dworu królewskiego, ale tutaj nie mieliśmy do czynienia z takim przypadkiem. Niestety takich ludzi (którzy będą chcieli się dowiedzieć więcej) będzie najwyżej garstka, większość łyknie tak sformułowaną informację i nie będzie tego weryfikowała.
Również pozdrawiam.
Obawiam się, że po prostu Długosz zawsze pozostanie podstawowym źródłem dla osób mało zainteresowanych historią. Jeśli ktoś naprawdę chce pogrzebac głębiej, to ogólniki z artykułów go zachęcą go do tego zachęcą, a jesli ktoś nie chce, informacje bazujące jedynie na Długoszu całkowicie wystarczą:) możemy się cieszyć, że istnieje opcja komentarzy gdzie można informacje z artykułów uzupełnić, skomentowac, zanegowac :)
Chociaż tyle, ale jest to dalekie od ideału. Zwłaszcza kiedy próbuje się deprecjonować głosy krytyczne za pomocą dość niskich metod polemicznych.
śmieszne, że relacje i interpretacje Długosza który urodził się 45 lat po śmierci króla, są mniej wiarygodne niż wszechwiedzących, którzy urodzili się 600 lat później… bo im krytyczne spojrzenie nie pasuje.
Anonim napisał 25.03.2018
Odpowiedz
„Edward IV i Henryk VIII, rzeczywiście to czasy późniejsze, ale moralność jest ta sama, wbrew pozorom średniowiecze było dużo bardziej „rozwiązłe” niż późniejsze epoki, poza tym moralność i obyczaje przez stulecia nie zmieniały się się w takim tempie jak stało się to w XX w. (weźmy pod uwagę początek i koniec) czy dzisiejsze czasy, gdzie 10 lat może być przepaścią. Dlatego też napisałam, że w DAWNYCH CZASACH, moralność wyglądała inaczej, z jednej strony Kościół – przestrzeganie przykazań, itp., ale życie wyglądało zupełnie inaczej, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn”
Trochę wątpię w tę większą rozwiązłość średniowiecza – już choćby z tego powodu, że w tamtych czasach zapewne znalazło się więcej ludzi – nawet świeckich, którzy pragnęli autentycznie przestrzegać nakazów kościelnych. Chocby dlatego, ze zapewne większy odsetek ludzi w owym czasie „WIERZYŁ”, a nie „wierzył”.
No naprawdę, to jest po prostu hejt na króla, którym w jego czasach zajmowali się Krzyżacy. To oni rozpuszczali wtedy o Kazimierzu plotki o jego niezwykłej rozwiązłości, setkach kochanek rozmieszczonych wszędzie gdzie król się ruszył, bo chcieli zdeprecjonować władcę w oczach papieża, udowodnić że jest niegodzien nosić koronę itp. Mieli w tym własny interes. A jaki interes ma pan Janicki w powtarzaniu tych bzdur? Nie twierdzę że Kazimierz był cnotliwy jak dziewica, z pewnością miewał kochanki, ale głoszenie opinii że rzucał się na wszystko co się rusza – dwórki, służące, goszczące na dworze szlachcianki, utrzymywanie haremów po mniejszych dworach to już przesada. Nawet jeśli spotykał się z kobietami to też zależało mu na dyskrecji, był przecież świadomy że nie będzie dobrze gdy ogłoszą go rozpustnikiem, chciał mieć dobre relacje z papiestwem.
Dokładnie. Fanaberie Długosza o prywatnych domach publicznych to najprawdopodobniej pokłosie popełnionej przez Kazimierza bigamii. Zresztą widać wyraźnie, że jego potępienia rozwiązłości króla mają charakter stricte moralizatorski. Żeby przekaz był jak najmocniejszy, to i poziom rzekomej rozpusty miał powalać. Cóż bowiem mógł o tych kwestiach wiedzieć człowiek piszący sto kilkadziesiąt lat później?
.Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail. com ) możesz również Whatsapp na ten numer +2348104102662
Bardzo ciekawy artykuł! Tylko jedna mała uwaga: warto używać polskich słów zamiast dziwnych spolszczeń, bo „bastardzi” zamiast „bękarci” trąci bardziej Grą o Tron niż polską historią. Poza tym super.
A obiektywizm? Rzetelne przedstawienie uwarunkowań kulturowych czasów średniowiecza?
Ludzie ogarnijcie się. Przeczytajcie fakty historyczne i odnieście się do nich relatywnie anie piszecie takie bzdury – aż wstyd jak znacie historię Polski.
oj nie lubi pan Janicki króla Kazimierza, nie lubi, co widać, słychać i czuć. Nie o to jednak chodzi w tekstach historycznych. Historyk powinien opierać się wyłącznie na faktach, natomiast nie powinien dokonywać oceny postaci historycznej, zwłaszcza oceny moralnej, gdyż wszelkie takie oceny będą z gruntu fałszywe. Czy Kazimierz był okrutny? Nie możemy tego uczciwie ocenić, gdyż wszystkie takie osądy będą z punktu widzenia człowieka współczesnego, który ma inną wrażliwość, moralność i wiedzę. Tamte czasy były okrutne. Władcy Piastowscy, zarówno królowie z tej dynastii, jak i książęta dzielnicowi aniołkami nie byli. Walczyli między sobą, porywali w czasie mszy sprzed ołtarza, mordowali po łaźniach, na rodzinę nasyłali dziwki z nożem, jak im brakowało kasy na wojny to rabowali kościoły i klasztory. Na tym tle Kazimierz wypada blado. Być może widział i znał te wszystkie okrucieństwa, dlatego za swojego panowania próbował je ukrócić porządkując prawo, wprowadzając surowe kary dla bandytów. Czy był okrutny dla żon? Tego nigdy nie udowodniono, ale gdyby był, nie czekałby na rozwód, ale jak Henryk VIII, kazałby je mordować. Z Anną układało mu się prawdopodobnie dobrze. Adelajdę odesłał po 13 latach, bo miał nadzieję na unieważnienie małżeństwa, ale ponoć w Żarnowcu nie brakowało jej niczego. I nie była uwięziona w żadnej wieży – za dużo baśni pan Janicki się naczytał – ale miała do dyspozycji cały zamek wraz ze służbą, dworem itp. Materiały źródłowe wskazują, że życie z Jadwigą Żagańską układało się harmonijnie, w ciągu 5 lat urodziła 3 dzieci. oczywiście nie znamy wszystkich szczegółów bo kronikarze w takie niuanse się nie wdawali, a Długosz bazował również na plotkach, w tym krzyżackich, a te jak wiadomo zaczerniały obraz Kazimierza. Na koniec uwaga: Kazimierz wiedział, że nie jest bezpłodny nie dlatego, że miał 2 nieślubnych synów. Miał przede wszystkim 2 córki urodzone przez królowa Annę Aldonę.