Komunistka z przekonania. Z zamiłowania – sadystka. Jej pseudonim mroził krew w żyłach więźniom politycznym. „Krwawa Luna” była uwielbiania przez partyjnych towarzyszy i znienawidzona przez przeciwników komunistycznej władzy. Kim była Julia Brystiger i czym zasłużyła sobie na swój legendarny przydomek?
„Nie czuję się Polką…”
Gdy 25 listopada 1902 roku, we miejscowości Stryj na Ukrainie, przyszła na świat Julia Prajs, nic nie wskazywało na to, że urocza dziewczynka stanie się kiedyś jednym z najkrwawszych oprawców związanych z aparatem bezpieczeństwa Polski Ludowej.
Była pierwszym z czworga dzieci Hermanna Preissa, magistra farmacji i Berty Salzerberg, której rodzina posiadała wiele dóbr w Nowym Siole. Rodzinie wiodło się nad wyraz dobrze, dlatego stać ich było na zapewnienie córce przyzwoitej edukacji. Julia uwielbiała się uczyć, a swoją inteligencją wyraźnie przewyższała rówieśników.
Ukończyła studia historyczne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, naukę kontynuowała w Paryżu. W końcu uzyskała doktorat z filozofii. W międzyczasie poślubiła działacza syjonistycznego Natana Brystigera, któremu urodziła syna. Pod koniec lat 20. XX wieku rozpoczęła pracę jako nauczycielka historii w Wilnie.
Ambicje Julii wykraczały jednak daleko poza mury szkoły, w której uczyła. Zafascynowana bolszewizmem, w roku 1931 wstąpiła do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Od tego momentu rozpoczęła swoją działalność skierowaną przeciwko władzom II Rzeczpospolitej. Kilkakrotnie trafiła do więzienia.
Nie czuła się Polką i podkreślała to na każdym kroku. Znacznie bliżej było jej do Ukrainy. Gdy tylko w roku 1939 Armia Czerwona wkroczyła w granice II RP, Brystigerowa nie kryła radości. Szybko przyjęła radzieckie obywatelstwo i została donosicielką NKWD.
Kariera w Partii
Jej kariera nabrała rozpędu tuż przed końcem wojny, gdy władze sowieckie rozpoczęły proces instalowania i umacniania w Polsce władzy komunistycznej. W październiku wstąpiła do PPR, trafiła również do Krajowej Rady Narodowej. Bardzo różniła się od swoich współpracowników.
Przede wszystkim była kobietą, co stanowiło rzadkość w tych strukturach. Poza tym w oczy rzucało się jej wykształcenie. Jej przełożeni byli pod wrażeniem zapału i oddania pracy, który cechowały Julię. Atutem Brystigerowej stał się również jej sposób bycia. W swoich kręgach uchodziła za kobietę niezwykle towarzyska i pogodną, niebywale inteligentną. Jej erudycja, wdzięk, elegancja i wyjątkowy gust sprawiały, że nikt nie potrafił się Julii oprzeć. Niektórych dziwił taki stan rzeczy.
Stefan Starzewski, kierownik wydziału prasy i wydawnictw KC PZPR, mówił wprost, że Julia może i miała ładną twarz, jednak jej sylwetka była potwornie niezgrabna. W oczy od razu rzucały się jej niski wzrost i bardzo grube nogi. Poza tym często była agresywna i szalenie zaborcza.
Nie przeszkadzało jej to jednak „przebierać” w mężczyznach. Mogła mieć każdego kogo chciała – wybierała tych, którzy byli w stanie jej pomóc. Liczne romanse z partyjnymi dygnitarzami pozwoliły Julii bez przeszkód wspiąć się po szczeblach szybkiej i błyskotliwej kariery.
Wrogowie Krwawej Luny
Wreszcie upomniał się o nią Resort Bezpieczeństwa Publicznego. Kilka miesięcy później Julia Brystiger zdobyła posadę, na której bardzo jej zależało – w roku 1945 została dyrektorką Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Zajmowała się zwalczaniem antykomunistycznego podziemia i antypaństwową działalnością Kościoła. Jej głównym zadaniem była walka z organizacjami i ugrupowaniami religijnymi. Wielką nienawiścią pałała do protestantów i… do Świadków Jehowy.
Swoje obowiązki spełniała bezwzględnie, szybko osiągając pierwsze sukcesy. Zainstalowała sieć tajnych agentów w parafiach i kuriach. Donosili wszyscy – osoby świeckie i duchowne. Do inwigilacji szkolnych katechetów często wykorzystywała uczniów najstarszych klas.
Kościół dosięgła niespotykana wcześniej fala brutalnych prześladowań. W latach 50. XX wieku aresztowano ponad tysiąc księży. Wielu z nich skazano w procesach pokazowych. W tym właśnie czasie koledzy nadali Julii przydomek „Luna”. Ci, którzy trafili w jej ręce, a po przesłuchaniach mieli jeszcze siłę się odzywać – mówili o niej „Krwawa Luna”. Nie bez powodu…
„To była straszna kobieta!”
Często osobiście brała udział w przesłuchaniach osób oskarżonych o działania na szkodę państwa. Robiła to z przyjemnością i z nadzwyczajną gorliwością. Nie wystarczało jej wyłącznie zadawanie pytań i psychiczne tortury. Chciała czegoś więcej – przemocy fizycznej, i to takiej, której nie powstydziliby się najokrutniejsi męscy oprawcy.
Znany jest przypadek szefa propagandy PSL-u w województwie olsztyńskim, o nazwisku Szafarzyński, który trafił w jej ręce. Tomasz Grotowicz na łamach „Naszej Polski” opisał jak wyglądało jego przesłuchanie: Szafarzyński został rozebrany do naga, a następnie Julia własnoręcznie zaczęła pastwić się nad jego genitaliami, do tego stopnia, że „jądra miał na wysokości kolan”.
Jakby tego było mało, podprowadziła przesłuchiwanego do znajdującej się w pokoju komody i wsadziła przyrodzenie mężczyzny do szuflady, po czym ja zatrzasnęła. W międzyczasie Szafarzyński bez chwili przerwy był bity metalowym kablem. Niedługo po tym przesłuchaniu mężczyzna zmarł z wycieńczenia.
Krwawa Luna podobno uwielbiała znęcać się nad młodymi mężczyznami, wobec których tortury zawsze kończyły się w okolicach genitaliów. Bicie, wykręcania, nakłuwanie, przypalanie – barbarzyństwo kobiety szybko sprawiło, że przylgnęła do niej opinia „bestii, która swoim okrucieństwem przewyższała dozorczynie z hitlerowskich obozów koncentracyjnych”.
Niektórzy uważają, że takie traktowanie więźniów przez Brystigerową ma związek z jej chorymi skłonnościami seksualnymi oraz sadystycznymi fantazjami, które spełniała w trakcie tortur. Nie ma jednak żadnych dowodów na poparcie tej tezy.
„Krwawa Luna” przyczyniła się, co prawda, do zwolnienia z więzienia pisarza i historyka Pawła Jasienicy, któremu groziła kara śmierci, jednak ciężko mówić w tym przypadku o jej ludzkim obliczu. Chodziło tu raczej o pragmatyzm, gdyż Luna była przekonana, że Jasienica bardziej przyda się komunistycznemu reżimowi żywy niż martwy.
Mniej miłosierdzia wykazała w stosunku do prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego osobiście przesłuchiwała. Czy i w tym przypadku Krwawa Luna dobrała się do genitaliów swojej ofiary? O tym źródła milczą. Przesłuchanie musiało być jednak brutalne, a po wszystkim prymas miał powiedzieć: „To była straszna kobieta!”.
Odrzucona literatka
Po śmierci Józefa Stalina nastał trudny czas dla komunistów. Na kremlu trwała walka o władzę, a w Polsce szeptano o konieczności rozliczenia stalinowskich dygnitarzy. Pod sąd trafili gorliwi kaci bezpieki, jednak Brystigerowej udało się uniknąć procesu. Mówiono, że za Krwawą Luną wstawił się sam Gomułka.
Julia nie chciała czekać na dalszy rozwój wypadków i sama zrezygnowała ze swojej funkcji. 16 listopada 1956 roku odeszła z bezpieki. Dostała resortową rentę i podjęła pracę w państwowych wydawnictwach, takich jak „Nasza Księgarnia” i „PIW”. Postanowiła również spróbować swoich sił jako pisarka…
Jako Julia Prajs wydała powieść „Krzywe litery” oraz zbiór opowiadań „Znak H.”. Jej twórczość nie odniosła jednak sukcesu. Środowisko literackie w Polsce traktowało ją nieufnie. Nie zapomniano o jej przeszłości. Także o szczególnie bolesnej dla artystów karcie jej biografii. W ręce „Krwawej Luny” trafiło wielu pisarzy, których twórczość odebrano w komunistycznym kraju jako wrogą i szkodliwą. Gdy pod koniec lat sześćdziesiątych próbowała dostać się do Związku Literatów Polskich – jej podanie natychmiast odrzucono.
Bestia z wyrzutami sumienia
Pod koniec swojego życia Julia Brystiger doznała spektakularnego nawrócenia. Czy wynikało ono z faktycznego poczucia winy, czy tylko z chłodnej kalkulacji? Zdania są podzielone. Faktem jest, że stała się częstym gościem Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Pod wpływem tamtejszych sióstr franciszkanek nawróciła się i przyjęła chrzest. Brakuje jednak aktu chrztu Brystigerowej, który mógłby to jednoznacznie potwierdzić.
Ludzie z jej bliskiego otoczenia twierdzili, że Krwawa Luna uświadomiła sobie w pewnym momencie, jak wiele zła uczyniła w swoim życiu. Poprzez swoje nawrócenie (prawdziwe lub na pokaz) pragnęła odpokutować krzywdę, jaką wyrządziła innym.
Do końca swoich dni zachowywała się jak gorliwa katoliczka. Zmarła 9 października 1975 roku w Warszawie, choć są i tacy, którzy twierdzą, że swojego żywota dokonała w otoczeniu sióstr w ośrodku w Laskach. Jej ciało spoczęło na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
***
Za życia Julia Brystiger była przedstawiana jako wzór do naśladowania wszystkim funkcjonariuszom bezpieki, którzy pragnęli przysłużyć się Polsce Ludowej. Dziś nie mówi się o niej inaczej niż „bestia”, „zbrodnicze monstrum” lub „potwór”. Poznaj bliżej jej sylwetkę w książce „Krwawa Luna i inni” autorstwa Iwony Kienzler.
Źródła:
- Bukalska Patrycja, Krwawa Luna, Wielka Litera 2016.
- Kienzler Iwona, Krwawa Luna i inni, Bellona 2016.
- Koper Sławomir, Kobiety władzy PRL, Czerwone i Czarne 2012.
- Terlecki Ryszard, Miecz i tarcza komunizmu. Historia aparatu bezpieczeństwa w Polsce 1944-1990, Wydawnictwo Literackie 2013.
KOMENTARZE (30)
http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,20869673,krwawa-luna-prawdziwa-historia-julii-brystygierowej.html
Każde źródło jest blisko prawdy. Ale „tej” nikt do końca nie pozna
na komisji wojskowej panie z administracji takie same
Nie rozumiem dlaczego dla takich ludzi jest miejsce na Powązkach?! Kto o tym zdecydował?
W roku 1975? No kto mógł decydować, jak Ci się wydaje?
Powinno sie te groby usunąć… Tak samo sprawnie i szybko jak oni likwidowali innych
Wlasnie – wykopac i spalic. Popioly wyslac na Wschod – tam podobno jeszcze wieza w CCCP wiec moze to byc dla nich nawet sympatyczne
„Nie czuła się Polką i podkreślała to na każdym kroku.”
Może napiszcie, czym tak naprawdę się czuła.
Byla pasoŻydem
Co jest złego w żydach?
Bo są
… na ogół pierwsze trzy litery … ale są bardzo szlachetne jednostki !
Ciekawe,że kierownictwo bezpieki po 1945 roku obsiedli przedstawiciele pewnej nacji…Zgadnij jakiej….Dlaczego pani Holland nie zrobi filmu o tych mordercach z UB? Filmy jak oni byli mordowani-tak.Jak oni byli mordercami-nie….
Zobacz artykuł
Pojedźcie sobie na cmentarz polski pod Monte Cassino i policzcie tam gwiazdy Dawida. A potem się pastwcie nad całymi narodami.
Europejką
dla takich jak ona tylko 9 mm
Niech Pan Bóg ma ją w swojej opiece……………..
„Chryste, przebacz!” – ostatnie słowa Hansa Franka przed egzekucją w Norymberdze w 1946 roku.
Z tym nawroceniem to bajka. Robila to aby pograc na nerwach swojemu nastepcy w UB ktory kazal ja sledzic .Tam sie zasze sledzili nawzajem .
Ta bestialska suka miała doktorat z filozofii… tak samo jak Magdalena Środa…. Przypadek?
I jeszcze Martin Heidegger! Spisek jak nic.
Podobna do Angeli Merkel…
Ile Ty Pryszczu masz lat?? Klikac umiesz, udowodnij, że jeszcze robisz to z sensem, dowcipnisiu…
Kłamstwa o tej Pani zostały już dawno obalone Ona w ogóle pracowała w innym departamencie nawet w kłamliwym IPN nie ma na to żadnych dowodów . Pewnie naziści w powojennych więzieniach dalej fantazjowali na temat pięknych żydowek, które masowo gwałcili w czasie wojny i stąd ich kłamliwe chore relacje
Powinno się tych wszystkich śmieci wywalić z Powązek. Najlepiej w ogóle z polskiej ziemi.
Stryj to miasto.
Ma Pan w zupełności rację, tekst został poprawiony.
Wykopać, spalić, wyrzucic
-nie czuła się Polką-ciekawe jak traktowała Zydów?-może tu jest odpowiedź!
Kłamstwa o tej Pani zostały już dawno obalone Ona w ogóle pracowała w innym departamencie nawet w kłamliwym IPN nie ma na to żadnych dowodów. Pewnie naziści w powojennych więzieniach dalej fantazjowali na temat pięknych żydowek, które masowo gwałcili w czasie wojny i stąd ich kłamliwe chore relacje