Mordowani na ulicach, we własnych domach, szpitalnych łóżkach, kościołach. Tak przerażającego okrucieństwa Niemców, jak w Warszawie podczas Powstania w 1944 roku, nie doświadczyli mieszkańcy żadnego europejskiego miasta!
Niemieccy przywódcy z Hitlerem i Himmlerem na czele przyjęli informacje o wybuchu powstania w Warszawie z wściekłością. To wówczas Himmler wydał podległym sobie jednostkom słynny, cytowany w książce Agnieszki Cubały „Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944 r”, zbrodniczy rozkaz:
Każdego mieszkańca należy zabić (w tym również kobiety i dzieci), nie wolno brać żadnych jeńców.
Tymczasem, jakby dla kontrastu, 2 sierpnia dowództwo AK zakazało samosądów na niemieckich jeńcach i volksdeutchach, pozostawiając kwestie ewentualnych kar za zbrodnie wobec Polaków w gestii odpowiednich sądów.
Początkowo Niemcy planowali wycofać z Warszawy wszystkie swoje jednostki na peryferie miasta i przy użyciu wszelkich dostępnych samolotów, w tym nawet transportowych i komunikacyjnych, masowymi bombardowaniami zdusić opór w Warszawie.
Szybko jednak porzucili te zamiary, nie było bowiem możliwości wycofania oddziałów, a operująca w tej części frontu Luftwaffe toczyła boje z Sowietami. Gdyby Niemcy zrealizowali swój plan, skończyłoby to się prawdziwą hekatombą.
Straty powstańczej armii
Na podstawie dyrektyw Himmlera niemieccy dowódcy mogli zabijać kogo im się żywnie podoba, bez żadnych ograniczeń i w dowolny sposób. Złapanych Akowców, bandytów – jak ich nazywano, rozstrzeliwano na miejscu. Do mordów dochodziło również po 30 sierpnia 1944 roku, kiedy to rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych uznały Armię Krajową za integralną część Polskich Sił Zbrojnych i przyznały jej żołnierzom prawa kombatanckie.
1 sierpnia 1944 roku do boju z Niemcami poszło 32 tysiące powstańców, przy czym w oddziałach pierwszoliniowych walczyło około 18 tysięcy. W trakcie Powstania na skutek dopływu ochotników stan powstańczych wojsk wzrastał mimo ogromnych strat i osiągnął maksymalnie około 45 tysięcy. Spośród nich zginęło około 10 tysięcy powstańców, 6 tysięcy uznano za zaginionych, 20 tysięcy zostało rannych, w tym 6-7 tysięcy ciężko.
Masakra mieszkańców Woli i Ochoty
Straty wśród cywilnych mieszkańców stolicy były nie tylko wynikiem działań bojowych. Spowodowane były też masowymi mordami i egzekucjami, w których wiek, płeć czy stan zdrowia ofiar nie miał dla nazistowskich katów żadnego znaczenia. Symbolem bestialstwa Niemców wobec warszawiaków jest bez wątpienia tak zwana rzeź Woli. Okupanci przypuścili generalny szturm na tą dzielnicę rankiem 5 sierpnia.
Na ulicach doszło wówczas do dantejskich scen. Ludzi wywlekano z domów i zarzynano bagnetami. Stawiano ich w szeregach przed lufami karabinów maszynowych, bagnetami rozcinano brzuchy ciężarnych kobiet, robiąc im tzw. „cesarskie cięcia”, nie oszczędzano nawet małych dzieci. Według różnych szacunków na Woli mogło zginąć wówczas nawet do 65 tysięcy ludzi.
Między 4 a 25 sierpnia 1944 roku w masowych pogromach, dokonywanych głównie przez bandytów Kamińskiego, zamordowanych zostało około 10 tysięcy mieszkańców Ochoty. Ówczesny mieszkaniec dzielnicy, Ryszard Lewandowski, tak relacjonuje dramatyczne wydarzenia, których był świadkiem 15 sierpnia:
Przed Zieleniakiem, od strony ul. Wawelskiej, zostaliśmy obrabowani przez ronowców i popędzeni do bramy wejściowej na Zieleniak. Tam inna grupa ronowców zdzierała kobietom z palców złote obrączki i łańcuszki z szyi, kolczyki oraz zegarki. Potem przystąpili do wybierania z naszej grupy 30 młodych mężczyzn, których zaprowadzili za płot z elementów betonowych od strony budynku opieki. Widać było tylko ich czapki, które fruwały w powietrzu po serii z karabinu. (cyt. „Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944”)
Mordy na Starówce
Do eksterminacji ludności cywilnej dochodziło praktycznie we wszystkich ogarniętych Powstaniem dzielnicach Warszawy. Na Starym Mieście śmierć poniosło łącznie około 30 tysięcy ludzi. W samych tylko, zbombardowanych przez Stukasy kościołach Św. Jacka, Św. Marcina i Sakramentek pw. Św. Kazimierza zginęło około 2 tysiące warszawiaków. Kolejne 7 tysięcy osób, w tym wiele ciężko rannych, mogło zostać zlikwidowanych miotaczami ognia i kulami w powstańczych szpitalach na Starówce. Do analogicznej sytuacji doszło później w szpitalach na Czerniakowie.
Wiele osób zginęło również w kanałach. Kiedy Niemcy odkryli, że powstańcy używają ich do przemieszczania się, blokowali je, wrzucając do nich granaty bądź zwoje drutu kolczastego, które powodowały w tym ohydnym, śmierdzącym środowisku trudno gojące się, jątrzące rany. Dużo ludzi zostało tam zadeptanych, udusiło się, bądź zabłądziło w labiryncie korytarzy.
Miasto śmierci
W sierpniu i wrześniu 1944 roku śmierć zbierała obfite żniwo na ulicach Warszawy. Ludzie ginęli wszędzie: na barykadach, w ruinach kamienic, w kościołach, szpitalach, pędzeni przed niemieckimi czołgami w charakterze żywych tarcz… Ginęli od kul karabinowych, bomb Stukasów, pocisków czołgowych dział, ciężkiej artylerii, i Nebelwerferów – wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych.
Mimo ponad 70 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego do dziś trudno jest jednoznacznie określić liczbę ofiar. Szokujące są zwłaszcza straty wśród ludności cywilnej, oceniane na około 150 tysięcy osób. Wśród powstańców, jeśli połączy się liczbę zabitych i zaginionych, było to około 16 tysięcy.
Do strat po stronie polskiej należy też doliczyć poległych z szeregów ludowego Wojska Polskiego, które podczas walk na Pradze i Czerniakowie straciło do 4 tyssięcy żołnierzy. Razem, uwzględniając jeszcze zmarłych spośród deportowanych po upadku Powstania do obozów koncentracyjnych i na roboty przymusowe do Rzeszy, mogło zginąć ponad 200 tysięcy ludzi. Dla porównania, podczas powstania w Paryżu w dniach 19-25 sierpnia 1944 roku poległo około 1200 bojowników ruchu oporu i cywilów.
***
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że dla losów Powstania Warszawskiego kluczowy okazał się dzień 15 sierpnia 1944 roku. To właśnie wtedy – jak w soczewce – skupiły się wszystkie wątki sprawy polskiej. Pozwoliło to władzom krajowym po raz pierwszy zorientować się, w jakiej sytuacji faktycznie znalazła się nie tylko walcząca stolica, lecz także Polska. Po dokonaniu analizy zdarzeń zapadła decyzja, że należy wytrwać aż do momentu wkroczenia do miasta oddziałów Armii Czerwonej… Kup taniej najnowszą książkę autorstwa Agnieszki Cubały pt. „Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia” (Bellona 2016).
Bibliografia:
- Christopher Ailsby, Waffen – SS. Piekło na froncie wschodnim, Bellona S.A. Warszawa 2015.
- Agnieszka Cubała, Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944, Bellona S.A. Warszawa 2016.
- Gregor Dallas, Zatruty pokój. 1945 – wojna, która się nie skończyła, Wydawnictwo Bukowy Las Sp. z o.o. Wrocław 2012.
- Norman Davies, Europa walczy. 1939-1945 nie takie proste zwycięstwo, Wydawnictwo Znak Kraków 2008.
- Norman Davies, Powstanie 44, Wydawnictwo Znak Kraków 2006.
- Marek Getter, Straty ludzkie i materialne w Powstaniu Warszawskim, Biuletyn IPN nr 8-9/2004.
- Christian Ingrao, Czarni myśliwi. Brygada Dirlewangera, Wydawnictwo Czarne 2011.
- Jerzy Kirchmayer, Powstanie Warszawskie, Książka i Wiedza Warszawa 1959
KOMENTARZE (7)
Nie mam zamiaru rozgrzeszać zbrodniarza von dem Bacha, lecz trzeba powiedzieć, że to on po przybyciu do Warszawy w polowie sierpnia jako dowódca wyznaczony do stłumienie powstania wydal sprzeczny z rozkazem Hitlera rozkaz
zaprzestania masowych mordów. Brygada Kamińskiego to nie byli Niemcy.
Von dem Bach zdążył przed tym wymordować dziesiątki tysięcy cywili w rzeziach na Woli i Ochocie. Bestialstwo Niemców nie miało sobie równych.
Von dem Bach-Zelewski był głównodowodzącym warszawskiej hekatombie. W skład formacji Kamińskiego wchodzili również Niemcy. Kamińskiego rozwalili sami Niemcy, von dem Bach-Zelewski wykpił się od odpowiedzialności za zbrodnie.
Inicjatorzy powstania nie potrafili przewidzieć bestialstwa Niemców? W 1939 roku też rządzili nie liczący się z cywilami przywódcy, wszystko tylko aby pójćś na konfrontację…
moja córka ma takie baletki jak ta dziewczynka na zdjęciu
To chyba najlepsze oddanie tragedii opisanej w artykule, chociaż może słowo „najlepsze” nie jest tu najbardziej trafne… Dziękujemy.
W odwecie powinnismy zabić 200 tys Niemców w Berlinie