Ciekawostki Historyczne
XIX wiek

Nie uwierzysz, że one to sobie robiły. Najbardziej szokujące metody upiększania urody naszych prababek

To, co przed około stu laty wyczyniały przed lustrem panie, chcące sprostać ówczesnym standardom piękna, dziś może wydawać się nam śmieszne lub nawet... przerażające.

Niektóre z metod upiększających były tak kuriozalne, a efekt tych zabiegów tak bardzo odbiegać musiał od dzisiejszego wyobrażenia atrakcyjności, że czytając o nich kręcimy głową.

A przecież nasze prababcie, w swoim nieco ślepym podążaniu za poradami z kobiecych czasopism, niczym nie różnią się od nas samych! Oto kilka sposobów, do których uciekały się panie z końca XIX i początku XX wieku, by poprawić Naturę.

1. Farba dla podkreślenia żył

Moda na opaleniznę zaczęła powoli zdobywać uznanie od lat 20. XX wieku. Wcześniej niepodzielnie królowała biel. Bardzo jasna cera była oznaką delikatności płci, elegancji i pozycji społecznej. Oprócz substancji, które miały pomóc w zachowaniu alabastrowej bladości, stosowano jeszcze jeden trik!

Damy gotowe były na spore poświęcenia, byle tylko sprostać ideałowi. Na przykład chwytały za pędzelek i tam, gdzie natura poskąpiła im siateczki żyłek niczym na marmurowym popiersiu, pomagały sobie… farbkami akwarelowymi.

 

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kobieta malująca sobie usta pod szablonem malarskim na wystawie kosmetycznej.

Należało używać właśnie ich, bo dzięki rozcieńczaniu wodą nie rysowały zbyt wyraźnych linii – pisze Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce „Piękno bez konserwantów. Sekrety urody naszych prababek”. Nic przecież tak nie cieszy oka, jak niebieskie żyłki prześwitujące przez skórę!

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

2. Rtęć na pryszcze

Nawet niewinne, urocze piegi elegantkom z przełomu XIX i XX wieku wydawały się czymś niezwykle szpecącym. Co dopiero mówić o pryszczach, wągrach, pieprzykach, brodawkach… Takie skazy na białym obliczu były traktowane śmiertelnie poważnie. Trucizną.

Na początku XX wieku radzono na przykład, by wypryski przemywać maścią rtęciową. Problem w tym, że rtęć owszem, złuszcza naskórek, działa ściągająco i rozjaśnia skórę, ale jest też bardzo toksyczna, prowadzi prostą drogą do szaleństwa, zatrucia, a nawet śmierci.

3. Arszenik na brodawki

Równie bezwzględnie rozprawiano się z brodawkami. Aleksandra Zaprutko-Janicka w „Pięknie bez konserwantów” przywołuje porady doktora Izraela Felsa, który w książeczce „Kosmetyka higjeniczna z rycinami” z 1920 roku rekomendował… szczyptę arszeniku!

Rzeczywiście, środek mógł być skuteczny: wystarczyło minimalnie przesadzić z dawką wspomnianego arszeniku, a brodawki stawały się absolutnie najmniejszych problemem – czytamy w „Pięknie bez konserwantów”.

4. Na przesuszoną skórę – tłuszcz. Żadnej wody!

Poradniki urody z XIX wieku rozróżniały już rodzaje skóry – tłustą, suchą lub mieszaną. Do nich dostosowywano odpowiednie kuracje i kosmetyki. Wiele z dawnych porad z powodzeniem można stosować i dziś. Ale niektóre na pewno nie przypadłyby do gustu współczesnym dziewczętom…

Narzędzia do pielęgnacji urody kobiecej.fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe

Narzędzia do pielęgnacji urody kobiecej.

I tak przy mocno przesuszonej skórze zalecano całkowicie odstawić wodę i mydło. Twarzy odtąd nie myto, lecz przecierano i nacierano rozmaitymi tłuszczami. Przed snem oblicze obficie pokrywano lanoliną. Na dzień stosowano z kolei oliwę, nanoszoną wacikiem.

Po tej kuracji szokowej można było powrócić do mycia twarzy, ale zalecano, by używać do tego wody przegotowanej, z dodatkiem gliceryny. Być może efekty takich zabiegów nie były najgorsze, ale uczucie nieumytej a wiecznie pokrytej tłuszczem twarzy musiało być cokolwiek niekomfortowe.

5. Swąd spalenizny oznaką, że wielka dama szykuje się na bal

Nim na stronach żurnali i na ulicach zagościły chłopczyce w swoich luźnych sukienkach i krótkich, wygodnych fryzurach, elegantki spędzały długie godziny na układaniu długich do kostek pukli w misterne fryzury.

Przed pierwszą wojną światową normalnym zabiegiem fryzjerskim było przypalanie włosów na żelazkach. W tamtych czasach nie było prostownic i lokówek z powłokami ochronnymi. Nie istniały też produkty zabezpieczające strukturę włosa przed nadmiernym gorącem – pisze Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce „Piękno bez konserwantów”.

fot.domena publiczna

Nim na stronach żurnali i na ulicach zagościły chłopczyce w luźnych sukienkach i krótkich fryzurach, elegantki spędzały długie godziny na układaniu długich do kostek pukli w misterne fryzury… Nierzadko przypalając sobie włosy. Chłopczyca na okładce „Saturday Evening Post” z 1922 roku

Pasma układano za pomocą rozgrzanych przyrządów, co musiało fatalnie działać na strukturę włosa. Często pukle po takim traktowaniu zostawały w ręce niewprawnych fryzjerów. Nic dziwnego zatem, że panie zbierały włosy po czesaniu i przechowywały w szkatułkach, by potem nimi sztukować wybrakowane fryzury.

6. Mycie głowy? Raz na miesiąc!

Czystość jest podstawą zdrowia i duszą toalety, przeto wiele zależy od utrzymania włosów w czystości – czytamy w „Przewodniku dla dam czyli Radach dla płci pięknej” z 1842 roku. Niby wszystko się zgadza, ale dalsza część wywodu budzi coraz większe zdziwienie. Oto bowiem w zachowaniu tej pożądanej czystości nie sięgamy po wodę i szampon, lecz… zestaw grzebieni i szczotek!

Dla tego co rano trzeba je dobrze rozprowadzić grzebieniem rzadkim a to ostrożnie aby ich nie wyrywać i nie łamać. Jeśli włosy są długie, zaleca się wyczesanie ich dwoma grzebieniami – rzadkim i gęstym. Następnie włosy „czyścimy” szczotką o miękkim włosiu, najlepiej z korzenia ryżowego.

Nie ma też co przesadzać – jeśli włosy nie są bardzo długie i bujne, gęstego grzebienia można używać co dwa-trzy tygodnie. W innym wypadku jednak wymagają „czyszczenia” raz w tygodniu. Natomiast jeśli pojawi się łupież, trzeba, niestety, wyczesywać włosy codziennie, co najmniej przez 20 minut.

fot.domena publiczna

Panie na przełomie XIX i XX wieku myły włosy raz w miesiącu… Obraz Leona Wyczółkowskiego, 1903 rok

A co zrobić po balu, gdy fryzurę zanieczyszcza kurz i pot? Broń Boże nie wolno kłaść się spaść w misternym upięciu! Włosy należy „rozprowadzić” i wytrzeć suchą szmatką, a rankiem – dokładnie tak! – sumiennie wyszczotkować.

Jeśli już jednak konieczne jest użycie wody, Kiedy z natury lub z zbytku użycia pomad i Olejków włosy stają się tłuste ciemne nieprzezroczyste, nalewamy trochę wody ciepłej (w lecie – chłodnej) na spodek, rozpuszczamy odrobinę mydła i myjemy włosy nasączoną gąbką.

Jak często należy uciekać się do wody i mydła, by nie zasłużyć na miano brudasa? Co dzisiaj może wydawać się szokujące, w ramach zwyczajnego dbania o higienę zalecano mycie włosów… raz na miesiąc! – pisze Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce „Piękno bez konserwantów”.

Ewentualnie, jeśli ktoś borykał się z problemem przetłuszczania się, można je było raz na tydzień zmywać na dwa różne sposoby. Na przykład z pomocą łagodnego mydła i letniej wody lub żółtka jaja kurzego i letniej wody.

Fryzury elegantek z przełomu XIX i XX wieku na pewno tak dobrze nie wyglądały... Rysunek Charlesa Gibsona, około 1900 roku fot.domena publiczna

Fryzury elegantek z przełomu XIX i XX wieku na pewno tak dobrze nie wyglądały… Rysunek Charlesa Gibsona, około 1900 roku

Wykorzystywanie do tego zimnej uznawane było za niezdrowe. Miało to być dla włosów wyjątkowo szkodliwe i powodować ich wypadanie. Także zbyt częste mycie zdaniem doktora Hojnackiego wysuszało je i sprawiało, że stawały się kruche.

7. Na niechciane włoski – wapno niegaszone, arszenik i pumeks

Włosy rosną czasem dziwacznym sposobem już to nad samym czołem, czasem wzdłuż uszów, jak faworyty męski, albo zaś rozciągają się na karku i tworzą kołnierzyk – pisze autor „Przewodnika dla dam czyli Rad dla płci pięknej”. Ale nie pozostawia czytelniczek samych z tą smutną konstatacją. Ma dla nich niezawodny sposób na pozbycie się niechcianych włosków!

Wystarczy wziąć dwie uncyje wapna niegaszonego, wymieszać z poł uncyą realgaru, czyli siarczyka arszennikowego, ugotować w pół funta ługu alkalina. Powstała substancja – domowej roboty krem depilujący – miała raz na zawsze rozwiązać problem nadmiernego owłosienia. Dobrze, że jednocześnie zalecano ostrożność przy stosowaniu tego środka. Podobno mógł podrażniać skórę…

Gdy panie zaczęły nosić coraz krótsze suknie, problemem stały się też włosy na nogach. Tu również sięgano po środki drastyczne, choć już nie trujące. Panie tarły swoje biedne kończyny… pumeksem! Po takiej depilacji skóra nóg na pewno potrzebowała dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. I środków opatrunkowych…

8. Ciało zakute w pancerz

Uroda to nie tylko piękna twarz i włosy, ale też figura. Idealne ciało z przełomu wieków miało niemal równie nierealistyczne proporcje, co lalki Barbie. Współcześnie w dążeniu do takiego wzorca kobiety katują się na siłowniach, odsysają tłuszcz, wstrzykują go gdzie indziej, czy nawet usuwają sobie żebra. Wówczas „z pomocą” przychodziła sztuka krawiectwa.

Jak zanotowała w swoich wspomnieniach feministka Irena Krzywicka „kobiety z »wyższych« sfer nakładały pancerze na całe ciało. Wysokie i długie gorsety, które dawały sztuczne wygięcie figurze – czytamy w „Pięknie bez konserwantów”:

Gorset niezawodnie modelował posturę. Oprócz tego, że przytrzymywał piersi i wypychał je ku górze, wysmuklał talię i utrzymywał plecy absolutnie proste. Robiąc to wszystko, siał zarazem spustoszenie w organizmie.

Nie trzeba być ekspertem w dziedzinie anatomii, by wiedzieć, że zasznurowany z całej siły, niemożliwie ściskał narządy wewnętrzne. W tej zbroi odetchnięcie pełną piersią było po prostu niemożliwe.

Dzięki książce Oli Zaprutko-Janickiej pod tytułem Piękno bez konserwantów poznasz sekrety urody naszych prababek. Kup już teraz z rabatem na empik.com.

Dzięki książce Oli Zaprutko-Janickiej pod tytułem „Piękno bez konserwantów” poznasz sekrety urody naszych prababek. Kup już teraz z rabatem na empik.com.

9. Dieta otłuszczająca

To nie literówka. Dla XIX-wiecznej damy „utrata form okrągłych”, czy mówiąc inaczej „spadnięcie z ciała” było tym, czym dla dzisiejszych kobiet „zbędne kilogramy”. Talia miała być cienka, za to odpowiadał gorset. Ale wylewające się z dekoltów piersi i ramiona, a także dłonie i oblicze damy, powinno być pulchne i zaokrąglone.

Jeśli już nieszczęsna pani „spadła z ciała”, można było zaradzić złu. Recepta była cudownie prosta – zalecano nie mieć żadnych kłopotów, do tego nie mieć wiele ruchu, spać długo najmniej godzin dziewięć, na śniadanie pić co dzień filiżankę czekolady z Salepą, perską, rozmieszaną z dwoma żółtkami, w parę godzin zjeść odrobinę białego baranka, cielęciny tłustej, albo wołowiny soczystej.

Należało również podjadać między posiłkami – a to środki kartofli ugotowane w mocnych bulionach, kaszę ze śmietaną, mleko migdałowe, jajka na mleku czy kremy z czekolady. W tym przypadku zachęcano też do codziennych relaksacyjnych kąpieli, po których miał następować posiłek. Po jedzeniu należało położyć się na sofie, wypić filiżankę czekolady i spać aż do obiadu.

W książce „Piękno bez konserwantów” można znaleźć przepisy diety otłuszczającej, na przykład na tuczącą nalewkę z koniakiem, miodem i oliwą. Być może i dziś znajdą się panie, które chciałyby nieco zaokrąglić swoje kształty.

Najpierw "dieta otłuszczająca" a potem gorset. I jak tu nie zwariować? fot.domena publiczna

Najpierw „dieta otłuszczająca” a potem gorset. I jak tu nie zwariować?

Nie ma co się jednak zagalopowywać w, według określenia doktora Hojnackiego, leczeniu tuczącym, leżakowaniu i forsownym odżywaniu. Sto lat temu również nie pochwalano nadmiernej otyłości – wręcz przeciwnie! Jeżeli brak ciała jest niepięknym nadzwyczajna otyłość staje się obrzydliwą – pisano bezlitośnie w „Przewodniku dla dam”.

Jednak panie zbyt puszyste nie były zostawione same sobie – i dla nich znalazło się kilka bezcennych rad. Zalecano odbywać długie spacery, trawić nocy bez sennie, jeść mało, mówić wiele, mieć ciągłe po ruszenie i uczyć się bezustanku. Wśród innych zaleceń znalazło się jedzenie cukru (?) oraz częste wypluwanie śliny!

Bibliografia:

  1. Modna Kosmetyka. Poradnik dla pań, Górzno-Pomorze: „Feniks”, Druk „Lech”, Gniezno 1928.
  2. Przewodnik dla dam czyli Rady dla płci pięknej, Druk P. Barycki, Warszawa 1842.
  3. Zaprutko-Janicka Aleksandra, Piękno bez konserwantów, Znak, Kraków 2016.

Zobacz również

Nowożytność

Jak szlachcianki dbały o urodę?

Polskie szlachcianki (w przeciwieństwie do swych mężów) chciały iść z duchem czasu. Ale życie elegantek w XVII i XVIII wieku nie było łatwe. Jak o...

4 stycznia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Krótka historia gorsetu

Przez stulecia były jednym z najważniejszych elementów kobiecego stroju. Tymczasem medycy ostrzegali, że gorsety deformują żebra i narządy wewnętrzne.

12 lipca 2023 | Autorzy: Agata Dobosz

XIX wiek

Radowa obsesja sprzed 100 lat

Na fali odkrycia nowego pierwiastka przez Marię Skłodowską-Curie i jej męża na początku XX wieku zapanowała... moda na rad. Postrzegano go jako panaceum.

2 czerwca 2022 | Autorzy: Marcin Moneta

Średniowiecze

Fascynująca podróż przez historię śladami trucizny

Te zagadki czekały na swoje rozwiązanie kilka stuleci. Z pomocą współczesnej medycyny sądowej Eleanor Herman w swojej najnowszej książce „Trucizna, czyli jak pozbyć się wrogów...

8 maja 2019 | Autorzy: Redakcja

Dwudziestolecie międzywojenne

Polskie jadło, tradycyjna kuchnia? To wszystko bujda. Co NAPRAWDĘ przed wojną jadali zwykli Polacy?

Schabowy, tatar i golonka? Zapomnij. Dziczyzna? Chyba tylko dla panicza. A bigos myśliwski? Zwyczajny Polak nie wiedziałby nawet co to takiego. Sprawdź co naprawdę jadano...

12 października 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

Street food w przedwojennej Polsce

Maleńkie straganiki z kanapkami, wózek z którego można kupić gorącą zupę, food truck z obłędnie pachnącymi kiełbaskami? Nie, to nie modny festiwal kulinarny, a codzienność...

27 września 2017 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

KOMENTARZE (13)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

wieśka

Fajny artykuł. Cieszy obecnie ze nie musimy nosić gorsetow

    Werza

    obecnie gorsety nie są takie jak kiedyś, nie robią szkody ciału c:

Shigella

„I tak przy mocno przesuszonej skórze zalecano całkowicie odstawić wodę i mydło” co ciekawe wspolczesna dermatologia zaleca to samo (ale tez przy skorze przetluszczajacej sie). Dermatolozka kazala mi zmywac twarz wylacznie mleczkiem kosmetycznym, bez uzycia wody i mydla.
Po jakims czasie mozna sie troche przyzwyczaic, ale poczatki faktycznie sa koszmarne.

    Dorota

    Ja też myję twarz tylko mleczkiem kosmetycznym już od kilku lat. Po myciu wodą skóra robi się czerwona, piecze, a potem pojawiają się krostki (:

xoxoxo

co do figury przedstawionej na ostatnim zdjęciu i całego opisu z punktu 9 to tamte czasy były idealne.Kobiety nie musiały martwić się tym że nie są szkieletami i nie musiały katować się dietami odchudzającymi i ćwiczeniami,owszem nie mówię że utycie jest łatwiejsze niż schudnięcie (w wielu przypadkach kobiety nie mogą przytyć tak jak inne schudnąć) ale to że ktoś miał więcej ciała nie było problemem a teraz? nie jesteś szkieletem to nieraz nawet spodni sobie nie kupisz…

ela

Kochani musicie wziąć pod uwagę, że te Panie na rycinach sa w wieku 20 lat a nie 40 czy 50. T

    Kala

    A skad ta pewnosc ze 20? Moze maja dobre geny i ich wiek to 30+

Redakcja

Ciekawy komentarz z facebooka:
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1419393104756011

Krzysiek K.: „Najbardziej „szokującą” metodą były kuracje lecznicze lub kosmetyczne radioaktywnym radem pod postacią naświetlań lub maści i innych specyfików upiększających. W pewnych bogatych kręgach (rad był horrendalnie drogi) było to bardzo popularne a ówcześni naukowcy, lekarze i kosmetycy szeroko zachwalali i reklamowali tę metodę. Tyko nieliczni ja potępiali i bili na alarm. Wszystko do czasu kiedy nastąpiła masa nagłych zgonów oraz istna lawina nowotworów…”

maciejmakro

Dziś masa kobiet wylewa na siebie litry smrodliwych cieczy i wysypuje kilogramy pyłów, podczas gdy większość mężczyzn woli naturalny (umyth ale naturalny) zapach i skórę!
zatem drogie panie nikt poza wami samymi nie „zmusza” was do niczego! Jesreście niewolnicami mód, trendów i … przyjaciółek, wasza sprawa ale nie zwalajcie winy na zwyrodniałe stopy na mężczyzn, tylko na własną głupotę!

jp2gmd

Jeśli chodzi o niemycie twarzy, to dziś jest ono znane pod nazwą „caveman regimen” i potrafi zdziałać cuda. Na początku skóra faktycznie jest tłusta, lecz z czasem wszystko się reguluje i wygląda o wiele zdrowiej – cera „sama” o siebie dba. Nie jest to jednak rozwiązanie dla każdego.

Misiek

Autorko, wyglądasz jak moja Mama za młodu. :)

Dama

Az strach pomyslec, jak kiedys nasze wspolczesne metody dbania o siebie beda opisywane. Moze to, co obecnie robimy, za 100 lat rowniez bedzie uwazane za szczyt glupoty. Z drugiej strony tyle sie narzeka na zle sklady wspolczesnych kosmetykow, a co dopiero powiedziec o kosmetykach np. z arszenikiem… Moze jednak obecnie nie jest az tak zle!

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @Dama: Droga Pani, bardzo słuszna uwaga! Z jednej strony kiedyś można było znaleźć w kosmetykach przerażające rzeczy, ale z drugiej strony te naturalne, domowe dawały niewiarygodne efekty i to całkowicie bezpiecznie. Dzisiaj podobnie – tylko, że za to co bez dodatków musimy zapłacić krocie. Zachęcam do lektury książki „Piękno bez konserwantów” Oli Zaprutko-Janickiej, gdzie znajdzie Pani szereg przepisów na domowe kosmetyki naszych prababek :) Pozdrawiamy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.