Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Żołnierze, którzy sami się zbroją? Polski patent na tańszą armię!

Modne w minionej epoce powiedzenie mówiło, że nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Tymczasem w Drugiej Rzeczpospolitej zdobycie patentu oficerskiego wymagało nie tylko świadectwa dojrzałości, ale również sporego wysiłku finansowego…

Nie, nie oznacza to bynajmniej, że stopnie oficerskie się kupowało. Wręcz przeciwnie! Każdy kto chciał dołączyć do korpusu oficerskiego musiał dowieść, że jest godzien tego zaszczytu, kończąc szkołę oficerską. Jednak na młodego podporucznika rozpoczynającego służbę zawodową czekała jeszcze jedna przeszkoda. Był nią zakup pełnego wyposażenia osobistego. O tym, że stanowiło to poważne obciążenie– szczególnie jeżeli służyło się w broniach jezdnych – możemy się przekonać sięgając po książkę Piotra Jaźwińskiego „Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej”.

Polski żołnierz? Taka Zosia samosia…

Chociaż trudno nam sobie to dzisiaj wyobrazić, to w międzywojennej Polsce oficer nie dostawał wyposażenia osobistego z magazynu. Musiał sam sobie je kupić. Jedynie raz do roku przysługiwał mu specjalny dodatek w wysokości 300 złotych, który miał pokryć wszelkie wydatki z tym związane. Jeżeli koszt zakupów przekroczył tę sumę, nie pozostawało mu nic innego jak tylko sięgnąć do własnej kieszeni.

Takie siodło kosztowało prawdziwą fortunę. Na zdjęciu gen. Wieniawa-Długoszowski (w środku) wraz z uczestnikami rajdu 2 Dywizji Kawalerii na trasie Warszawa-Bielsko.

Takie siodło kosztowało prawdziwą fortunę. Na zdjęciu gen. Wieniawa-Długoszowski (w środku) wraz z uczestnikami rajdu 2 Dywizji Kawalerii na trasie Warszawa-Bielsko.

Świeżo upieczony adept szkoły oficerskiej, niejako „w akcie łaski”, otrzymywał go co prawda za dwa lata z góry, jednakże była to tylko kropla w morzu czekających go wydatków. Jak zanotował w swym wspomnieniach – cytowany przez Piotra Jaźwińskiego – Grzegorz Cydzik, na długiej liście rzeczy do kupienia znajdowały się:

– uzbrojenie – szabla oficerska ze srebrnym temblakiem, pistolet kaliber 7,65 mm z futerałem ze skóry, lornetka polowa sześciokrotna z futerałem skórzanym, skórzana torba polowa i mapnik;

– umundurowanie polowe – kurtka, bryczesy (spodnie u dołu obcisłe od kolan bufiaste noszone do butów z cholewami), buty, furażerka, pas główny, pas sukienny polowy, peleryna przeciwdeszczowa;

– umundurowanie garnizonowe – (tzw. wyjściowe) kurtka, bryczesy, szasery z lampasami (długie spodnie do galowego stroju), płaszcz oficerski dwurzędowy, płaszcz letni gabardynowy, rogatywka, buty sztyblety (kamasze lakierowane z wszytymi gumami po bokach, aby lepiej przylegały do nogi; na obcasach sztybletów przybite były na stałe posrebrzane skuwki imitujące ostrogi), galowy pas jedwabny z rapciami;

– wyposażenie dodatkowe: cztery komplety bielizny, dwa koce, cztery prześcieradła, poduszka, dwie poszewki, dwie duże solidne walizy, worek na pościel.

Teoretycznie niektóre z wymienionych przedmiotów podporucznik posiadał z czasów kiedy był jeszcze podchorążym, wszak mogły być one wykorzystane jedynie w wypadku, gdy zachowały się w doskonałym stanie. Jak łatwo się domyślić, nie zdarzało się to często.

W związku z powyższym łączna suma jaką trzeba było jednorazowo wyłożyć na oporządzenie w pierwszej połowie lat trzydziestych oscylowała w granicach 2,5 tysiąca złotych (czyli ok. 25 tysięcy dzisiejszych złotych!). Przykładowo same buty z cholewami kosztowały 110-120 złotych, sztyblety 40 złotych, szabla około 70 złotych, pistolet około 80 złotych, a lornetka aż 280 złotych (czyli tyle ile wynosiły miesięczne pobory podporucznika).

Promocja oficerska w grudziądzkim Centrum Wyszkolenia Kawalerii rocznik 1935-1937. Promuje gen. Władysław Anders. Na świeżo opieczonych podporuczników czekają naprawdę spore wydatki.

Promocja oficerska w grudziądzkim Centrum Wyszkolenia Kawalerii rocznik 1935-1937. Promuje gen. Władysław Anders. Na świeżo upieczonych podporuczników czekają naprawdę spore wydatki.

Nie może dziwić fakt, że w większości przypadków korzystano z możliwości… zaciągnięcia pożyczki w wysokości 600 złotych, którą należało spłacić w przeciągu dwóch lat. Także rodzina – w miarę sił i środków – starała się wspomagać młodego oficera.

Myślicie, że to już koniec udręk? W żadnym razie! Służba w kawalerii wiązała się także z koniecznością nabycia własnym sumptem rzędów końskich: polowego oraz tzw. sportowego. Ten pierwszy składał się z siodła z czaprakiem i sakwami oraz uzdy wędzidłowo-munsztukowej.

Kosztował on u rymarza Lassoty w Warszawie, bagatela, 1200 złotych (na prowincji około 800). Za drugi należało z kolei zapłacić od 400 do 500 złotych, za co otrzymywało się siodło i uzdę typu półwłoskiego. Wychodzi na to, że za cenę zostania oficerem kawalerii, dzisiaj można by kupić dobry, kilkuletni używany samochód.

Warsztat rymarski. To waśnie w takim miejscu powstawały m.in. kawaleryjskie siodła i uprzęże.

Warsztat rymarski. To waśnie w takim miejscu powstawały m.in. kawaleryjskie siodła i uprzęże.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

A przecież trzeba jeszcze gdzieś mieszkać i coś zjeść

No to może chociaż zakwaterowanie i wyżywienie było darmowe? W pierwszym wypadku oficer-kawaler mógł liczyć na pokój służbowy na terenie koszar, jednak znów własnymi siłami musiał go umeblować. Jeżeli nie był zbyt wymagający, mieścił się w kwocie 500 złotych.

Artykuł powstał na podstawie książki Piotra Jaźwińskiego pt. "Oficerowie i dżentelmeni" (IW Erica i Tetragon, 2011).

Artykuł powstał na podstawie książki Piotra Jaźwińskiego pt. „Oficerowie i dżentelmeni” (IW Erica i Tetragon, 2011).

Za to armia nie żywiła oficera. Jeżeli nie miał żony, która by mu gotowała, pozostawało mu stołowanie się w kasynie oficerskim, za co płacił około 90 złotych miesięcznie. Dodatkowo wszystkich oficerów obowiązywały „dobrowolne” składki na cele reprezentacyjne i społeczne. Oficer musiał też wypłacić kieszonkowe swemu ordynansowi, a gdy miał zaszczyt służyć w kawalerii również luzakowi, do którego obowiązków należała opieka nad jego wierzchowcem.

Dla pełnego obrazu tego jak wyglądało życie młodego podporucznika Wojska Polskiego należy wspomnieć, że ze wszystkimi dodatkami zarabiał on miesięcznie 281 złotych. Teoretycznie była to wysoka pensja (większość pracowników państwowych pobierało uposażenie poniżej 200 złotych). Jeżeli jednak przyjrzeć się temu, jak kształtowały się jego miesięczne wydatki, okaże się, że klepał on po prostu biedę.

Jak wylicza Piotr Jaźwiński po potrąceniu podatków (30 złotych), zapłaceniu za wyżywienie (90 złotych), spłaceniu rat pożyczek (120 złotych), uiszczeniu „dobrowolnych” składek na różne cele (25 złotych) oraz zapłaceniu za usługi praczki czy szewca, zostawało mu tylko kilkanaście złotych na papierosy, kawiarnię czy teatr. A przecież jak pamiętamy był jeszcze ordynans i luzak, którzy czekali na swe kieszonkowe…

Źródła:

  1. Piotr Jaźwiński, Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej, Warszawa 2011.
  2. Bartosz Kruszyński, Kariery oficerów w II Rzeczypospolitej, Poznań 2011.
  3. Janusz Odziemkowski, Armia i społeczeństwo II Rzeczypospolitej, Warszawa 1996.

 

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

Nie minęło pół roku od odzyskania przez Polskę niepodległości, a Niemcy już planowali nas zaatakować. Jak blisko było do nowej wojny?

Oddanie Rzeczpospolitej dużej części Wielkopolski było dla Niemców wyjątkowo gorzką pigułką. Długo nie chcieli pogodzić się z nowym kształtem swojej wschodniej granicy. I niewiele brakowało,...

28 kwietnia 2018 | Autorzy: Kamil Durajczyk

Druga wojna światowa

Berlingowiec kontra miś Wojtek. Tak mogło wyglądać wyzwolenie Polski!

Nie zakończyła się jeszcze II wojna światowa, gdy nad Europą zawisło widmo nowego konfliktu. 1 lipca 1945 r. blisko 4 mln alianckich żołnierzy miało wykonać...

14 marca 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Dwudziestolecie międzywojenne

Ordynans. Naczelny wróg władzy ludowej

strong>Natychmiast po tak zwanym "wyzwoleniu" w 1944-1945 roku nowe władze wzięły na celownik całą dotychczasową tradycję polskiej armii. Pod obstrzałem znaleźli się żołnierze AK, przedwojenni...

4 stycznia 2014 | Autorzy: Rafał Kuzak

Dwudziestolecie międzywojenne

Zbrodniarze w mundurach. Czarne karty historii Wojska Polskiego

b>Dla Stanisława Kisielewskiego zatargi z przełożonymi były chlebem powszednim. Któregoś dnia dowódca jego jednostki – 6 pułku strzelców konnych – wmaszerował do stajni i znowu...

8 grudnia 2013 | Autorzy: Kamil Janicki

Dwudziestolecie międzywojenne

Pokonamy ich w pięć minut! Niemcy o Wojsku Polskim po I wojnie światowej

Traktat wersalski drastycznie ograniczył niemiecką armię. Wydawać by się zatem mogło, że dowództwo Reichswehry w pierwszej połowie lat 20. powinno żyć w ciągłym strachu przed...

3 września 2012 | Autorzy: Rafał Kuzak

Dwudziestolecie międzywojenne

Zamach majowy oczami… niemieckich dyplomatów!

Wojna domowa. Trudno o lepszą pożywkę dla wrogo nastawionych sąsiadów. Nic więc dziwnego, że Niemcy aż przebierali nogami na samą wieść o zamachu majowym. Z...

10 lipca 2012 | Autorzy: Rafał Kuzak

KOMENTARZE (24)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

oil

No i wojnę przegraliśmy.
A jak to wyglądało w wojsku niemieckim?

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Ano we wrześniu 1939 r. przegraliśmy, a w Wehrmachcie to państwo zapewniało oficerom wyposażenie osobiste.

bolek

Gdybyśmy przegrali wojnę, to mówilibyśmy teraz po niemiecku albo po rosyjsku..

    lolek

    Tylko kto lepiej wyszedł, Ci wygrani co ich czerwoni uratowali czy ci przegrani co im amerykance dolary wpompowali?

      DUST DEVIL

      Ów dolary wpompowano w nich tylko po to, żeby ochronić się Europę zachodnią od ZSRR. Gdyby nie ZSRR to Niemcy prawdopodobnie przędłyby nie lepiej od tego jak sobie radzili w latach 20tych. Sam fakt, że marki takie jak VW czy MAN praktycznie nie istniały pod koniec wojny (bo bomby i sowieci), ale przyszli amerykanie i w 5 lat postawiły je na nogi, by oprócz samochodów realizowały zamówienia dla wojska.

      Niemcy powinni być dozgonnie wdzięczni ZSRR że zagrażało światu stojąc w DDR, bo gdyby nie to, to USA by w nich nawet złamanego grosza nie wpompowali

        Anonim

        Znaczy, że powinniśmy być dozgonnie wdzięczni ROSJI, że zagraża światu i stoi na naszej granicy, bo gdyby nie to, to nikt by u nas swych dolarów nie inwestował.

        gnago

        No i te fundusze z Ameryki Południowej i innych wpompowane w latach 50-tych

Nasz publicysta | Kamil Janicki

Po rosyjsku to polskie elity władzy mówiły przez kolejne 50 lat, nie brakowało też rosyjskich ministrów, doradców itd. w polskich władzach. W szkołach też rosyjskiego uczono…

Wojnę realnie przegraliśmy. Tylko na szczęście ZSRR nie zdecydował się całkowicie połknąć Polski.

    Ciotka

    Jako slawistka, i to z tzw.tytulami, powiem ci z pelna odpowiedzialnoscia, ze – przynajmniej z zachodniego punktu widzenia – wladanie przez Polakow rosyjskim za komuny to najwyrazniej jakas plotka. Moze tym jezykiem poslugiwali sie ci z czerwonej „elyty” co spedzili wiele lat na studiach w Rosji, ale wiekszosc zadna nauka sie nie zhanbila, wystarczala im Akademia – ta 1 Majowa.;)
    A masy, co niby rosyjski mialy z 10 lat w szkole? Coz, nie chce byc zlosliwa, ale nie byl on o wiele lepszy, nizli ich dzisiejszy angielski, co znam – niestety – z autopsji.

    Wracajac zas do tematu artykulu to takie „samozaopatrywanie sie” oficerow to na Zachodzie dotad norma. Prywatni, licencjonowani przez armie, krawcy, szewcy i kapelusznicy szyja mundury na miare, z dobrych tkanin etc, w czym sie „po oficersku” wyglada – jakby nie bylo to mundurki z Savile Row. Prosze zwrocic uwage na rzucajaca sie w oczy tandentnosc najwyrazniej konfekcyjnych mundurow nawet amerykanskiej wojskowej „wierchuszki” w porownaniu z Europa.
    Przypomnial mi ten tekst zreszta i ostatnie perypetie…brytyjskiej armii, i to nie oficerow, ale prostego zolnierza. By wybrac sie na „small wars” w Iraku i Afganistanie musial placic z wlasnej kieszeni za taki „niezbednik” jak kamizelki przeciwkulowe i rekawice ochronne, zreszta – o ile wiem – produkcji polskiej. Braterstwo broni w NATO to tez dobry interes.;)

      Krzysiek

      Mama do tej pory owi calkiem niezle po rosyjsku, a uczyla sie go ponad 30 lat temu w szkole. Tak wiec ten.. tego.. jezyk wroga trzeba znac;)

      tralala

      Uczyłem się 9 lat rosyjskiego w szkołach i po wielu latach potrafię doskonale się w nim porozumieć a co do znajomości angielskiego obecnie to chyba znasz to z autopsji

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarze z serwisu wykop.pl:

histeryk_13:
Przedwojenni oficerowie często w swoich wspomnieniach narzekają na ten system. Zupełnym kuriozum wg nich było kupowanie sobie broni osobistej czy lornetki. Generalnie trzeba było mieć sporo samozaparcia, aby zostać oficerem.

Reverb 12:
@histeryk_13: A teraz żeby zostać oficerem wystarczy mieć plecy.

qupi:
sądzę że obecnie niewielu byłoby chętnych do kariery wojskowej

jrs2:
No to już wiem, skąd twórcy Fallout:Tactics mogli czerpać inspirację.

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarz z naszego profilu na Facebooku:

Mateusz Lisiewicz
Hm, cóż… mieli okazję pokazać, że są osobami przedsiębiorczymi, a to w wojsku ważne :-).

Natomiast sama idea jest nienowa. W Austro-Węgrzech, kiedy się służyło w kawalerii, jednoroczny ochotnik (einjähriger Freiwillige) musiał służyć na własny koszt – kupić mundur, utrzymać konia (a nie jedynie go zakupić) etc. Natomiast bez względu na rodzaj broni, jeżeli ochotnik służył na własny koszt, to mógł mieszkać poza koszarami – cóż, dość wygodne rozwiązanie. Fakt, że ówczesne wyszkolenie oficerskie było porządne.

W II RP z byciem oficerem wiązał się przecież ogromny prestiż, w Austro-Węgrzech jeszcze większy (to były naprawdę osoby z klasą, wbrew temu, co pisze Haszek), nie mówiąc już o Cesarstwie Niemieckim – no a za to warto było wydać te pieniądze :-).

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarze do artykułu z profilu Historii.org.pl na Facebooku:

Łukasz Kołodziej: Na prawdę dobry artykuł i ciekawe, że teraz nie potrzeba płacić za mundury, a wtedy to nie było to takie tanie, bycie oficerem, z różnych względów.

Rafał Kuzak: ‎@Łukasz Kołodziej: Dzięki, przymierzałem się długo do napisania czegoś na ten temat, a w książce Jaźwińskiego jest sporo o tym, więc trzeba było się w końcu zmobilizować ;). Im więcej czytam o II RP tym bardziej się przekonują jak mało wiemy o tamtej Polsce, a szkoda.

Krytyk

Kompletna strata czasu, energii i pieniedzy. Tak naprawdę, to najwazniejszym elementem umundurowania polskich oficerów byly guziki. Tylko one przetrwały w masowych grobach Katynia, Charkowa i Miednoje.

Nasz publicysta | Autor publikacji | Redakcja

Komentarze do art. z facebookowego profilu Ciekawostki historyczne, o których prawdopodobnie nie słyszałeś https://www.facebook.com/pages/Ciekawostki-historyczne-o-kt%C3%B3rych-prawdopodobnie-nie-s%C5%82ysza%C5%82e%C5%9B/157583547765498?fref=ts:

Bolesław B.: W II RP oficerowie traktowali służbę jako zaszczyt, w III RP w dniu Święta Wojska Polskiego nie uświadczysz warty honorowej przy pomniku Marszałka Piłsudskiego, ponieważ zawodowi żołnierze oczekują za taką „usługę” kasy…Jaka RP, taka armia….

Domagamy się powrotu Zaolzia do Polski W Polsce powinno być jak w Szwajcarii czy w Andorze – każde gospodarstwo domowe powinno mieć broń na wypadek wojny: karabin, pistolet albo jakąś ręczną wyrzutnię. Który wróg zdecydowałby się wtedy nas zaatakować? Oczywiście – wymagane byłoby podstawowe szkolenie, np. trzymiesięczne obowiązkowe.
Co do samej warty przy pomniku marszałka to warta przy pomniku założyciela lewicowego PPS nie jest potrzebna. Już lepiej zrobić wartę przy pomniku Romana Dmowskiego!

Anna Z.: Jakkolwiek uważam, że prawo do posiadania broni powinien mieć każdy zdrowy i niekarany dorosły obywatel, to wątpię w ich przydatność podczas wojny. Dzisiaj na wojnę nie idą miliony z pieśnią na ustach. Liczy się garstka świetnie wyszkolonych i wyposażonych zawodowców.

Michał M.: Towarzysze, jechałem czerwonym tramwajem socjalizmu aż do przystanku „Niepodległość”, ale tam wysiadłem. Wy możecie jechać do stacji końcowej, jeśli potraficie, lecz teraz przejdźmy na „Pan”! – J.Piłsudski w odpowiedzi dawnym towarzyszom z PPS na ich prośbę o polityczne poparcie.

Bolesław B.: 11 listopada składam hołd pod pomnikami Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego, i nie zgadzam się z opinią że jest to przejaw schizofrenii….Daj nam Panie Boże dzisiaj takich politycznych oponentów…

Michał Cz.: dziś też muszą

Michel Antonio F.: chocby casus kamizelek kuloodpornych i butow taktycznych

Michał U.: ale dostaja na to kase

Krzysztof R.: Prawie jak Husaria :)

Łukasz Emil B.: teraz podobnie jest a raczej bylo bo afganistan juz sie praktycznie skonczyl iraqu juz dawno niema ale niestety zolnierze sami musieli sobie dokupywac wyposazenie i nie wazne ze dostaja na to pieniadze z mon moze to tylko swiadczyc jak niekompetentni ludzie podpisuja umowy na zamowienia dla zolnierzy jezeli chodzi o wyposazenie zal :(

Łukasz K.: Widać jak ten patent sprawdził się w walce

Nasz publicysta | Autor publikacji | Redakcja

Wybrane komentarze do art. z portalu Faktopedia.pl http://faktopedia.pl/492939#comments

Rafał K.: Dziś żołnierze WP też muszą sobie kupować sami części wyposażenia takie jak np.Kamizelki taktyczne czy gogle bo sprzęt armii to szajs.

Andrzej K.: Biada nam

Stanisław T.: Ale też taki oficer zarabiał dużo więcej niż przeciętny obywatel.

Andrzej K.: Nie dziwne, że przegraliśmy wojnę.

Konrad K.: Zapewniam Cię, że gdyby nie rozbiory i kryzys w 1929 to wszystko wyglądałoby inaczej :( http://www.1939.pl/uzbrojenie/porownanie.htm W linku porównanie liczebności i wyposażenia armii. Proszę zwrócić uwagę na Francję(date kapitulacji) i wziąć pod uwagę, że kiedy zostali zaatakowani to Niemcy walczyli już na 2 fronty. Nas zaatakowała cała ich armia i dodatkowo Rosja od tyłu. Znajdź mi proszę jakiś kraj, który wyszedłby cało z takiej opresji :P

The_Legend: I tak powinno byc dzisiaj. Na oficerów powinni iść ludzie z dobrych, conajmniej średnio-zamożnych i majętnych rodzin.

    Ciotka

    Hej, wyglada na to, ze z tymi kamizelkami (produkcji polskiej) to jakas ogolna afera w NATO – pisze w innym poscie, ze musieli je za wlasny szmal kupowac takze zolnierze brytyjscy.
    Ciekawe, ile ten wasz producent lapowek porozdawal, w ilu armiach i na jak wysokim szczeblu. Polak potrafi! ;)

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarze do artykułu z profilu „Historia – daty, które nie gryzą”
https://www.facebook.com/historycznedaty/posts/860637880692970

Robert Ś.:
Jak historia pokazuje lepsi tacy żołnierze z idealami niz najemnicy za kasę
Szymon O.:
Tak, już nawet Machiavelli pisał podobnie. I co ważniejsze – udowodnił to gdy na czele milicji obronił miasto (chyba Pizę) przed najemnikami.

Łukasz Paweł W.:
teraz też żołnierze sami się zbroją

Nasz publicysta | Redakcja

I jeszcze kilka komentarzy do artykułu z profilu „Ciekawostki historyczne, o których prawdopodobnie nie słyszałeś”
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=406736976183486&id=157583547765498

Witold K.:
Podobno oficerowie altylerii konnej byli najlepiej wyposażeni , u najlepszych krawców , szewców, siodła sportowe , kulbaki oficerskie wszystko najjj…..Opisywał to o ile sie nie mylę J Dobraczyński ,,Tylko w jednym życiu”

Luka Von A.:
Dziś gdyby prawodawcy sprzyjali takim inicjatywom było by wykonalne. Szczególnie jeżeli chodzi o broń i możliwość ćwiczenia posługiwaniem sie jej we własnym zakresie. Gdzieś czytalem ze w okresie międzywojennym by taki pomysl utworzenia jakby takich strzelnic miejskich dla celów szkolenia rezerwy.

Maciek K.:
A takiego systemu nie bylo w starożytności juz ?

Adam K.:
Koszty tak…ale oficerowie mogli kupować na kredyt prawie nie oprocentowany,ze sporymi rabatami…ekwipunek/wyposażenie gromadzili latami….

Nasz publicysta | Redakcja

Oraz garść komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1130044793690845

Radosław J.:
Selelekcja negatywna ,kilka armi to przerabiało i nie wyszło na tym zbyt dobrze .

Zbigniew W.:
Powiedzcie to MON

Gosia B.:
Zawsze też broń można odebrać wrogowi;)

Robert K.:
Podobnie jest w MSW

Stanisław J.:
Żenada.

Hanna S.:
To dopiero są wiadomości, kto z tego zdawał sobie sprawę…..

Legun

Ja chciał bym przypomnieć tu co poniektórym, którzy mówią że oficerowie musieli się sami ekwipować a mimo to przegraliśmy 1939 r. Kawaleria II RP przedstawiała się jako jedna z lepszych formacji od początku do końca działań we wrześniu. Poza tym gdzie się ta kawaleria się nie pojawiała we wrześniu 1939 r, zachwycała nienagannością mundurów i porządzenia. Kolejną rzeczą jest wysokie morale i etos oficerów których duża część walczyła potem w podziemiu. A po wkroczeniu sowietów walczyli nadal pracując na miano żołnierzy wyklętych. To czy my mogliśmy wygrać 1939 roku osamotnieni to jest tu chyba drugorzędna sprawa. Ważne jest jaką kadrą oficerską dysponowaliśmy, a ta nie miała łatwo by oficerami się stać i nimi być.

Mk84

Po zamachu majowym oficerom się poprawiło.

rigcz

A jak to wyglądało wówczas w innych armiach świata?
Czy to na pewno był „polski patent”?
Obiło mi się gdzieś o uszy, że w starożytnym Rzymie oficerowie ponosili połowę kosztu swego ekwipunku. Na pewno też czytałem w jakichś anegdotach żydowskich o kosztach jakie ponosili poborowi w wojsku Austro-Węgierskim, czy Rosyjskim (już nie pamiętam…)
To, że w Wermachcie nie było tego typu praktyk nie dziwi mnie, bo III Rzesza była państwem bardzo socjalnym (np. nigdy w historii Niemiec nie było takiej pomocy w kompletowaniu wyprawek szkolnych).

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.