Kiedy komuniści przejęli władzę w Chinach, ich sojusz z ZSRR wydawał się najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Stosunki między czerwonymi mocarstwami nie ułożyły się jednak zgodnie z przewidywaniami. Głównie dlatego, że Stalin wcale nie cieszył się ze zwycięstwa bratniej partii.
Mao długo zabiegał o spotkanie z wodzem światowej rewolucji. Chciał wybrać się do Moskwy już w 1947 roku, zanim skończyła się jego rozprawa z Kuomintangiem. Usłyszał jednak wtedy od Stalina, że – jak ujął to w książce „Mao. Cesarstwo cierpienia” Torbjørn Færøvik – „powinien siedzieć w Chinach do końca wojny domowej”. „Mao nie był zadowolony z tej odpowiedzi” – dodaje autor.
Nawet, gdy zwycięstwo nad wojskami Czang Kai-szeka było przesądzone, radziecki dyktator znajdował kolejne powody, by odwlec spotkanie. 10 stycznia 1949 roku pisał do chińskiego przywódcy:
Jeśli chodzi o Waszą podróż do Moskwy, jesteśmy zdania, że (…) powinniście ją niestety raz jeszcze odłożyć, jako że wyprawa do Moskwy w tych warunkach będzie wykorzystana przez naszych wrogów do zdyskredytowania Komunistycznej Partii Chin i wysuwania sugestii, że nie jest ona niezależna, lecz uzależniona od Moskwy, co naturalnie byłoby niewygodne zarówno dla KPCh, jak i dla ZSRR.
Dopiero latem tego samego roku Stalin przyjął u siebie zastępcę Mao – Liu Shaoqiego – i zapewnił go, że Związek Radziecki w pełni wspiera komunistyczne Chiny. Pierwsze spotkanie na szczycie odbyło się natomiast już po proklamowaniu Chińskiej Republiki Ludowej, 16 grudnia 1949 roku. I nie poszło najlepiej.
„To musi być coś nie tylko pięknego, ale i smakowitego”
Chińskiego wodza afront spotkał już na Dworcu Jarosławskim, gdzie wjechał 16 grudnia dokładnie o godzinie 12. Przyjmowali go wprawdzie ważni radzieccy dygnitarze, w tym choćby Wiaczesław Mołotow, ale zabrakło samego gospodarza. Co więcej, witający odrzucili zaproszenie do zjedzenia w pociągu wspólnego posiłku.
Równie – o ile nie bardziej – niezręcznie wypadła „audiencja” o godzinie 18. Tak jej początek opisuje Torbjørn Færøvik w książce „Mao. Cesarstwo cierpienia”:
Stalin zaczął rozmowę, gratulując Mao i chińskim komunistom zwycięstwa w wojnie domowej. „Jesteś dobrym synem Chin. Mamy nadzieję, że zawsze będą ci dopisywać zdrowie i siły”. Mao podziękował, ale zamiast podkreślić pozytywne strony spotkania, zaczął narzekać, że długo był odsuwany na bok, nawiązując do faktu, że Stalin od dawna traktował go podejrzliwie.
„Zwycięzcy są nietykalni – odparł sowiecki dyktator. – Zwycięstwo przesądza o wszystkim. […] Tak jest zawsze”. Mao umilkł, a Stalin zapytał, czego Mao spodziewa się po wizycie w Moskwie. „To musi być coś nie tylko pięknego, ale i smakowitego”, odpowiedział Mao.
Lubujący się w metaforach lider chińskich komunistów chciał zasygnalizować Stalinowi, że zależy mu, by spotkanie nie skończyło się na frazesach, lecz przyniosło konkretne rozwiązania. Ale nie został zrozumiany. Co gorsza, jego sugestia, by ZSRR i ChRL zawarły umowę o współpracy, została pominięta w natłoku ogólnikowych rozważań Stalina na temat światowego pokoju.
Ostatnią gorzką pigułką tego dnia okazało się zaś… miejsce zakwaterowania. Mao nie otrzymał bowiem pokoju na Kremlu, lecz został zawieziony do daczy Stalina pod miastem. I tam, otoczony radzieckimi strażnikami, spędzał kolejne dni.
Wizyta chińskiej delegacji przeciągała się do tego stopnia, że wzbudziło to podejrzenia na Zachodzie. Prasa zaczęła nawet spekulować, iż w gruncie rzeczy Mao jest więziony. On sam nie był daleki od tej myśli. „Mam tu trzy zadania. Po pierwsze spać, po drugie jeść, po trzecie srać” – skarżył się.
Świat według Stalina
Dlaczego Stalin przyjął przywódcę bratniego mocarstwa z takim lekceważeniem? Przede wszystkim zwycięstwo komunistów w Chinach było mu bardzo nie na rękę. Gdy na konferencjach w Jałcie i Poczdamie ustalano powojenny porządek, obiecał przywódcom USA i Wielkiej Brytanii, że nie będzie wspierał KPCh. Wielka Trójka zgodziła się też, że w Państwie Środka powinien rządzić Kuomintang. W zamian za to ustępstwo Stalin uzyskał zgodę na ponowne przyłączenie do ZSRR ziem utraconych w wojnie rosyjsko-japońskiej z 1905 roku.
W efekcie już w sierpniu 1945 roku ZSRR podpisał traktat sojuszniczy z przedstawicielami rządu Czang Kai-szeka. Nie zadał sobie nawet trudu, by zawiadomić o tym wcześniej walczących z Kuomintangiem komunistów. Dopiero po fakcie dowiedzieli się, że nie mogą liczyć na żadne wsparcie ze strony Moskwy.
Stalin, wykorzystując swoją pozycję wodza światowej rewolucji, próbował nawet aktywnie przeciwdziałać powstaniu silnych ludowych Chin. Jak pisze biograf Mao, Maurice Meisner:
W wigilię zwycięstwa chińskich komunistów, [Stalin – przyp. A.W.] doradził, by Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza nie przekraczała rzeki Jangcy i by wojna domowa zakończyła się ustanowieniem komunistycznego reżimu na północy Chin i państwa Kuomintangu na południu. Wskazywanym celem takiego rozwiązania było uniknięcie prowokowania bezpośredniej interwencji USA.
Rzeczywiście, wiele wskazuje na to, że Stalin obawiał się, iż wszelkie przyjazne gesty wobec Mao mogą wzbudzić protesty na Zachodzie i naruszyć i tak kruchy pojałtański układ sił. Meisner dodaje do tego jeszcze jeden ważny czynnik. Uważa, że dyktator z Kremla bał się konkurencji ze strony Mao jako lidera komunistycznego reżimu w zjednoczonych Chinach. Już wcześniej doszło do rozłamu w bloku wschodnim, gdy dominację ZSRR zakwestionował przywódca Jugosławii, Josif Broz Tito. Chiński przewodniczący, stojący na czele ogromnego państwa, mógł stać się o wiele groźniejszym rywalem.
„Margarynowi komuniści”
Do złego przyjęcia, jakie w Moskwie zgotowano przywódcy Komunistycznej Partii Chin, przyczyniła się też niewątpliwie osobista antypatia Stalina. Tak naprawdę nigdy nie wspierał on Mao w dążeniu do władzy. Chętniej widziałby na jego miejscu na przykład Wang Minga, który od lat otwarcie prezentował orientację prosowiecką. Wszelkie próby budowania frakcji „bolszewików” i odsunięcia Mao spełzły jednak na niczym. Niechciany partner na dobre umocnił swoją pozycję po Długim Marszu na przełomie 1934 i 1935 roku.
Nie bez znaczenia był też fakt, że sowiecki dyktator w gruncie rzeczy nie uważał działaczy KPCh za prawdziwych komunistów. Nawet Mao dostrzegał, że w jego partii brakuje robotników, czyli – jeśli wierzyć Marksowi i Leninowi – głównej siły rewolucyjnej. Opierała się głównie na chłopstwie.
Co innego jednak przyznać się do niedoskonałości samemu, a co innego – usłyszeć o niej od innych. „Mao był urażony podejrzeniami Stalina, że chińscy komuniści to zgraja chłopów, którzy nie mają pojęcia o marksizmie-leninizmie” – pisze Torbjørn Færøvik w książce „Mao. Cesarstwo cierpienia”.
Jeszcze dobitniej Stalin wyrażał się w rozmowach z przedstawicielami amerykańskiej administracji. Williamowi Harrimanowi, ambasadorowi USA w ZSRR, oświadczył że Chińczycy nie są prawdziwymi, lecz „margarynowymi” komunistami – cokolwiek to miało znaczyć. Mołotow wtórował mu, oznajmiając, że bojownicy z Państwa Środka wprawdzie opisują się jako komuniści, ale „nie są w żaden sposób związani z komunizmem”.
Na tym szyderstwa się nie skończyły. Podobno czerwony car porównywał także chińskich działaczy do… rzodkiewki, czerwonej na zewnątrz, ale białej w środku. W gronie najbliższych kolegów przezywał Mao „Pugaczowem”, nawiązując do przywódcy nieudanego osiemnastowiecznego ludowego powstania.
W grudniu 1949 roku, kiedy Mao przyjechał do Moskwy, wszystkie te sentymenty były nadal żywe. Gospodarze Kremla posunęli się nawet do tego, że zaprosili swoich gości na balet, pokazujący fragment dziejów chińskiej wojny domowej. Problem w tym, że według autorów spektaklu, komunistów uratowali… sowieccy marynarze! „Przedstawienie nie miało nic wspólnego z faktami historycznymi, Chen Boda, sekretarz Mao, poczuł się dotknięty. Zerwał się nagle i wymaszerował z Sali na czele reszty chińskiej delegacji” – opowiada Færøvik.
Jednak mimo tych afrontów Stalin musiał w końcu uznać zwycięstwo chińskich komunistów. Dlatego też efektem upokarzającej dla Mao wizyty był układ o współpracy podpisany w lutym 1950 roku. Przynajmniej na papierze dwa czerwone mocarstwa stały się sojusznikami. Nie na długo. Wydarzenia kolejnych lat pokazały bowiem dobitnie – jak ujął to Mao w 1958 roku – że Rosjanie „nigdy nie mieli wiary w chiński lud, a Stalin był w tym najgorszy”.
Bibliografia:
- Torbjørn Færøvik, Mao.Cesarstwo cierpienia, Prószyński i S-ka 2018.
- Dieter Heinzig, The Soviet Union and Communist China 1945-1950. The Arduous Road to Alliance, Routledge 2003.
- Maurice Meisner, Mao Zedong. A Political and Intellectual Portrait, Polity 2006.
- Helen Rappaport, Stalin. A Biographical Companion, ABC Clio 1999.
- Tim Weiner, Stalin-Mao Alliance Was Unseasy, Newly Released Papers Show, „The New York Times” 10.12.1995.
KOMENTARZE (11)
Dlaczego na chińskim znaczku z roku 1950 Niemcy są już zjednoczone?
Raczej nie są jeszcze podzielone, bo to była świeża sprawa.
Molotow jeszcze twierdził, że chińscy komuniści są tak naprawdę chłopskimi nacjonalistami.
słaba reklama słabej książki. Sowiecki ? to tu się pisze po rosyjsku ? w respublice polszy
Po polsku zdania zaczynamy z wielkiej litery, przed znakami zapytania nie ma spacji, co do przymiotnika „sowiecki” odsyłam do słownika PWN: https://sjp.pwn.pl/slowniki/sowiecki.html
Wiesz, zanim się zacznie kogoś krytykować za język to samemu powinno dawać się dobry przykład np. pamiętając, że nie ma przerwy między zdaniem, a pytajnikiem.
On nawet nie wie, że zdania należy rozpoczynać z dużej litery
To właśnie „radziecki” jest komunistyczną nowomową; polskie słowo to „sowiecki”.
Artykuł jest słaby, sugeruję jakoby chińscy komuniści wygrali wojnę domowa własnymi środkami… Jest nieprawda i propagandą mająca zdeskredytowac Kuomintang. Gdyby nie materialna i doradcza pomoc Sowietów to Mao nie miałby szans z siłami nacjonalistów.
Dlatego Kraj Rad lol
Słaby ten sojusz był jak przez pewien czas po tym Chiny prowadziły wojnę z ZSRR.