Oddanie Rzeczpospolitej dużej części Wielkopolski było dla Niemców wyjątkowo gorzką pigułką. Długo nie chcieli pogodzić się z nowym kształtem swojej wschodniej granicy. I niewiele brakowało, by stało się to zarzewiem kolejnego rozbioru Rzeczpospolitej.
Często zapomina się o tym, że w listopadzie 1918 roku Polska odrodziła się w mocno okrojonych granicach terytorialnych. Ziemie II RP sprowadzały się wówczas wyłącznie do części dawnych zaborów rosyjskiego i austriackiego. Ale odzyskanie niepodległości wywołało silny odzew także na pozostałych ziemiach zamieszkiwanych przez Polaków. Już w grudniu 1918 roku na terenie części zaboru pruskiego wybuchło powstanie.
Niemcy przystąpili oczywiście od razu do kontrataku, jednak ich plany wojskowe wobec Polaków nie ograniczały się wyłącznie do zdławienia wielkopolskiej rebelii. Jednym z poważnie rozważanych scenariuszy była wówczas… inwazja na ziemie II Rzeczpospolitej! Mogłaby ona doprowadzić do unicestwienia polskiej wolności już u jej zarania.
Wojna (nie)pozycyjna
Powstanie wielkopolskie zakończył rozejm w Trewirze, zawarty 16 lutego 1919 roku. Pod wpływem nacisku państw Ententy Niemców zmuszono do pójścia na kompromis. Nakazano im między innymi zaprzestanie działań przeciwko Polakom. Ustanowiono także linię demarkacyjną, która później, na mocy ustaleń traktatu wersalskiego, stała się z niewielkimi zmianami granicą polsko-niemiecką.
Zachodni sąsiad nie zamierzał jednak łatwo się poddać. Już na początku marca 1919 wykrystalizowała się wymierzona w Polskę koncepcja militarna. Nosiła ona nazwę Stellungskrieg, czyli wojna pozycyjna. Określenie to okazało się zresztą dość mylące, bo plan zakładał przeprowadzenie potężnej ofensywy z kierunku północnego i południowego. Jej celem było odzyskanie Wielkopolski i „wyrwanie” jej z objęć II Rzeczpospolitej.
To, że wrogie działania nie zostały podjęte, wynikało z trudnej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej Niemiec. Ostatecznie państwo to ledwie co przegrało „wielką wojnę”, a rokowania nad traktatem pokojowym wciąż trwały. Do tego kraj pogrążony był w rewolucji, która zmiotła cesarstwo i ustanowiła republikę. Nic dziwnego, że po miesiącu Stellungskrieg zarzucono.
Wiosenne słońce
Nie oznaczało to jednak, że były zaborca pogodził się z warunkami rozejmu trewirskiego i utratą Wielkopolski. Do momentu zawarcia układu pokojowego w Wersalu w czerwcu 1919 roku wielokrotnie łamano bowiem warunki porozumienia, naruszając ustaloną linię demarkacyjną i podejmując kroki zaczepne w stosunku do Polaków.
Wkrótce pojawiły się też kolejne plany agresji militarnej względem Polski. Podjęto je po 7 maja 1919 roku, kiedy Niemcy zapoznali się z projektem traktatu pokojowego. Był on dla nich niezwykle surowy i oznaczał wielkie straty terytorialne. Reakcją na niego był szok przemieszany z oburzeniem.
Przygotowując atak, liczono na to, że skutecznie przeprowadzona kampania zadziała jako pokaz siły i będzie stanowiła kartę przetargową w dalszych negocjacjach z Ententą. Operacji nadano nazwę Frühlingssonne, czyli „Wiosenne słońce”. Jak pisze w książce „Polska niepodległość 1918” Marek Rezler, planowano „uderzenie, wyprowadzone z Pomorza Zachodniego, Śląska i Prus Wschodnich, koncentrycznie skierowane w stronę Warszawy”. Chodziło więc już nie tylko o odbicie Wielkopolski, ale i niezwykle szeroki, frontowy atak na całe terytorium II Rzeczpospolitej. Oznaczałby on otwartą wojnę polsko-niemiecką.
Tymczasem nad Wisłą z zagrożenia niemieckiego zdawał sobie sprawę chyba tylko Józef Piłsudski. Większość polityków i wojskowych obawiała się przede wszystkim – też słusznie – inwazji ze wschodu (do której zresztą doszło). W mniejszym stopniu przejmowali się stanem granic na zachodzie, nawet jeśli w granicach Polski, na co zwracał uwagę Naczelnik, wciąż pozostawały jeszcze oddziały wrogiej armii.
Niebezpieczeństwo wydawało się tym bardziej realne, że Niemcy co prawda przegrali wojnę światową, ale na froncie wschodnim odnieśli militarne zwycięstwo. Mogło skutecznie wpływać na frustrację w szeregach ich armii, zwiększając tym samym ryzyko zemsty na znajdujących się w korzystniejszym położeniu rywalach.
Na fali nasilających się obaw przed agresją zza zachodniej granicy 5 lutego 1919 zawarto tak zwaną umowę białostocką. Regulowała ona sprawę wyjazdu wojsk niemieckich z Polski. Niestety wielu żołnierzy wcale nie zamierzało poddać się rozkazowi demobilizacji. Część z nich po prostu bała się o swój los w zrewoltowanym kraju. Wkrótce zaczęli oni zakładać ochotnicze odziały, Freikorps. Jednostek tego typu powstało aż 146. Do Polaków zaczęło docierać, że mogły one stanowić świetne wsparcie dla wroga podczas ataku.
Wiosenne słońce w czerwcu?
Napięcie między sąsiadami wzrastało z każdym dniem. Apogeum osiągnęło w czerwcu 1919 roku. W obliczu zbliżającego się końca negocjacji pokojowych liczne niemieckie stronnictwa zaczęły wówczas naciskać na realizację planu „Wiosenne słońce”.
Doszło nawet do tego, że 22 czerwca 1919 samoloty niemieckie pojawiły się na niebie nad Częstochową. Dzień później rozpoczęły się drobne, lokalne walki graniczne. Szybko jednak wygasły, a Niemcy pokornie przyjęli warunki traktatu wersalskiego i zaakceptowali swoje nowe wschodnie granice.
Wojna nie wybuchła, możemy więc jedynie spekulować, w jaki sposób taki konflikt by się zakończył. Czy byłby to koniec niedawno zdobytej niezawisłości? Marek Rezler w książce „Polska niepodległość 1918” przedstawia niezwykle ponury scenariusz:
Wojsko Polskie w tym czasie było za słabe na powstrzymanie najazdu. Wojna z pewnością byłaby przegrana (…) Doświadczenia kolejnych lat pozwalają stwierdzić, że byłby to ostateczny koniec nadziei na utrzymanie się niepodległego państwa polskiego.
Za jego diagnozą przemawiają argumenty natury militarnej. Do obrony zachodnich rubieży nasza amia mogła użyć zaledwie 17 dywizji piechoty i 5 brygad jazdy. W tym czasie Niemcy na samym pograniczu Wielkopolski mieli do dyspozycji 14 związków dywizyjnych oraz 3 dywizje obwodowe. Oczywiście, Polacy mogli przerzucić na to terytorium część oddziałów z frontu wschodniego, ale to z kolei osłabiłoby nasze szanse w starciu z Rosją. A nie ma pewności, czy na pewno przyniosłoby oczekiwane skutki w konfrontacji z Niemcami.
Francuski bohater
Skoro układ sił był tak niekorzystny dla Rzeczpospolitej, to dlaczego ostatecznie zrezygnowano z wcielenia „Wiosennego słońca” w życie? Wielki udział w obronie interesów Polski mieli… Francuzi, a zwłaszcza marszałek Ferdinand Foch. Plany niemieckiej agresji dotarły do jego sztabu i wywołały ostrą odpowiedź ze strony państw Ententy.
Berlinowi postawiono ultimatum, w którym zagrożono, że w razie ataku na Polskę wojska sprzymierzone wkroczą na terytorium Niemiec. Ta bezpośrednia groźba skutecznie powstrzymała ich terytorialne zapędy.
Tym samym marszałek Foch odegrał nieocenioną rolę w tym trudnym momencie. Dzielny Francuz przeszedł zresztą do historii jako wielki przyjaciel kraju nad Wisłą. Po kilku latach, w uznaniu zasług dla naszej niepodległości, nadano mu nawet tytuł marszałka Polski.
Historia bywa jednak brutalnie przewrotna, jak zauważa Rezler w „Polskiej niepodległości 1918”. Strona niemiecka odłożyła bowiem swe plany jedynie na dwadzieścia lat. Po tym czasie zamysł ataku na państwo polskie został zrealizowany. A następcy Focha nie wykazali się już ani taką siłą nacisku politycznego, ani taką determinacją, jak ich poprzednik w 1919 roku.
Bibliografia:
- Antoni Czubiński, Zdzisław Grot, Benon Miśkiewicz, Powstanie wielkopolskie 1918-1919. Zarys dziejów, PWN 1988.
- Robert Kempa, Od „Wojny Pozycyjnej” po „Wiosenne Słońce”. Polska w niemieckich planach wojennych 1919 r., [w:] „Białostockie Teki Historyczne” nr 10/2012.
- Marek Rezler, Polska niepodległość 1918, Wydawnictwo Poznańskie 2018.
- Wojciech Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914-1939, Świat Książki 2011.
- Mierzysław Wrzosek, Wojny o granice Polski Odrodzonej 1918-1921, Wiedza Powszechna 1992.
KOMENTARZE (17)
Niemcy mordowali, grabili, oszukiwali przez całe ostatnie tysiąc lat.
A alianci zawsze im wierzą, że to już był ostatni raz i teraz będą tylko dobroczynni i pokojowi.
Gdyby w 1919 Niemcy uknuli coś z ruskimi to wtedy dopiero byłby” cud” gdybyśmy dzisiaj pisali po polsku.
Nie rozpędzałbym się tak z tym tytułem artykułu. Niemcy utraciły sporą część swojego terytorium. Jak wiele innych nacji, nas Polaków nie wyłączając, byli często święcie przekonani, że to ich niezbywalne terytoria. Czy to źle o nich świadczy, że nie potrafili pogodzić się z klęską?
Apeluję o trochę rozwagi.
Pozdrawiam!
P.S. Generalnie pisanie artów na podstawie konkretnej książki nie jest zbyt git. Wyczuwam tu reklamę ;-)
Zgadzam się z Postscriptum. Niemniej tutaj każdy artykuł pisany jest na podstawie praktycznie jednej ksiązki.
Drodzy komentatorzy, to prawda, że jedna z książek jest eksponowana, ale proszę spojrzeć na sam koniec tekstu – jest to jedna z szeregu pozycji, na których oparł się autor artykułu. Pozdrawiamy :)
Kazdy artykul na tej stronie jest reklamą jakiejś książki.
„Niemcy utracili sporą część swojego terytorium”. No prawie się rozplakalem nad losem tych biednych Niemców. Więc po kolei Alzacje i Lotaryngie należąca do Francji ,Niemcy okupowali od 1870 do 1918. Przegrali wojnę musieli oddać. Należące do Polski Pomorze ,Niemcy okupowali od 1772 do 1919. Wielkopolska była pod niemiecką okupacją od 1793 do 1919. Resztę okupowanego po roku 1795 Polski utracili Niemcy w 1807. Po 1919 Niemcy nadal okupowali część ziem należących przed 1772 i 1793 do Polski ,a mianowicie Warmie ,część Wielkopolski i Pomorza ,natomiast Polski Gdańsk został zrobiony tzw. Wolnym Miastem. To rozbiory Polski w kątach 1772-1795 doprowadziły do powstania Niemiec i wybuchu 1 WS. W 1919 Niemcy powinny zostać rozbite na księstwa tak jak to było przed zjednoczeniem Niemiec i stracić wszystkie ziemie które okupowaly wcześniej Prusy. Wtedy 2 WS nigdy by nie wybuchła.
Jaką niby część „swojego” terytorium stracili ci Niemcy w wyniku postanowień traktatu w Wersalu 1919 ? Stracili nie wiadomo dlaczego rejon Eupen-Malmedy na rzecz Belgii, północny Szlezwik na rzecz Danii, oraz odłączono od Niemiec Luksemburg.Okupowania przez Niemcy w latach 1870-1919 Alzacja i Lotaryngia wróciły do Francji, natomiast do Polski wróciła tylko część ziem okupowanych przez Niemcy od lat 1772-1793, a mianowicie większość Wielkopolski i Pomorza. Natomiast nie wróciły – Warmia, Powiśle, Gdańsk, oraz część Wielkopolski i Pomorza, z tego względu komuniści mieli częściowo rację mówiąc o ziemiach przytoczonych do Polski po 1945 – Ziemie Odzyskane, czyli były te ziemie Korony, które nie wróciły do Polski w 1919 roku.
Szanowni Panstwo. Prawda byla jedna jako wnuk oficera Powstania Wielkopolskiego, wczesniej Pruskiej Armii Keisera z pod Verdun, sprawa po zwyciestwie Wielkopolan nie wygladala rozowo. Polowa Wielkopolan, wkurzona na centralna Polske Pilsudskiego i urzednikow z Warszawy przyslanych do Poznania dla obsadzenia stanowisk, spowodowala, ze ponad polowa powstancow nie chciala przylaczenia Wielkopolski do Polski., chciala utwoerzenia osobnej republiki
Wysłany przez Niemców z Magdeburga do Warszawy w dniu 10.11.1918 Piłsudski wcale nie chciał przyłączenia Wielkopolski ,Pomorza i Śląska do Krolewstwa Polskiego. Dla niego ważne było Wilno i awantura z Rosją ,w czyim interesie to było nich każdy się domyśli. Pomysły Piłsudskiego o jakiejś federacji nie wiadomo z kim to były mrzonki i urojenia. Tak samo nierealne jak próba powrotu na wschodzie do granic z 1772. Jedyna realna granica na wschodzie to ta ktora istniala w latach
1793-1795. Chciał nawet oddać Lwów wymyślonym przez Austrię i Niemcy pod koniec 19 wieku Ukraincom. Państwa takie jak Litwa i Ukraina powstały przy udziale i za pieniądze Niemiec w celu osłabienia Polski. Bo silną Polską zawsze zagrazala interesom Niemiec. I stąd pomysł Mitteleuropy czyli małych i slabych państw zależnych gospodarczo i politycznie od Niemiec.
Ale zdajesz sobie sprawę, że to co piszesz (w dodatku nie opierając się na źródłach) to tylko połowa prawdy, mająca potwierdzić twoje ryzykowne tezy? Ciekawe o czym to pisał Sienkiewicz w trylogii? Albo w Krzyżakach? Jakkolwiek jest to fikcja literacka, to jednak istnieniu państwa litewskiego czy Ukrainy (przynajmniej jako regionu geograficznego i ludności) nie sposób zaprzeczyć. Twoje wcześniejsze wyliczanki „okupowanych terenów” też mocno zależą od punktu widzenia. Ich „polskość ” można bardzo mocno poddawać w wątpliwość, chociażby przez zasiedzenie czy trwanie w dość nietrwałych granicach umownej Polski. Raczej trudno przenieść realia z okresu I WŚ do czasu zaborów czy wręcz do okresu feudalizmu. Tereny niegdysiejszych Prus też długo należały do Zakonu Krzyżackiego, O Śląsk to już szybciej mogliby upomnieć się Czesi…
Ale fajnie obserwować takiego prawicowego nacjonalistę przy pracy. Takiej jednostronnej trochę… ;)
Jak już piszesz o Ukrainie to dlaczego nie dodasz że ta Ukraina to były województwa Kijowskie i Braclawskie, które do Korony-Polski przyłączył król Korony i Wielki Książę Litewski – Zygmunt August w 1569 roku, w czasie unii Lubelskiej. Korona-Polska nigdy żadnej „Ukrainy” nie podbiła jak myślą lewicowe geniusze w twoim typie, zrobili to Litwini. Co do państwa Litewskiego to istniało takie państwo, które zamieszkiwali, Żmudzini, Białorusini, Rusini-Ukraińcy, Łotysze a nawet Moskale. Dziś Litwą nazywa się tylko część dawnego państwa, a mianowicie Żmudz, podczas kiedy prawdziwa Litwa została podzielona pomiędzy Białoruś i Żmudz dawniej określane od 1569 roku, a nawet dużo wcześniej, wspólnym mianem Litwa. Nawet w dzisiejszej stolicy Żmudzi-Litwy aż do 1939 tych Żmudzinow-Litwinów mieszkało zaledwie 0,8%. Zachodnia granica Korony – Wielkopolska nie zmieniła swoich granic od roku 1370 aż do okupacji Pruskiej w latach 1793-1919. Pomorze i Warmia miały takie same granice od 1466 roku aż do okupacji Pruskiej w latach 1772-1919, Warmii do 1945. Natomiast Czesi nie tylko do Śląska zgłaszali pretensje chcieli też przyłączyć Łużyce, które należały ostatni raz do Czech w 16 wieku. Czeska zachlanność na ziemie sąsiadów jest wręcz legendarna, w latach 1918-1938, okupowali nawet Czesi – Ruś Zakarpacką która do żadnych Czech nigdy w historii nie należała. W Monachium 1938, głupotą wykazał się Kanclerz Niemiec – Hitler, który zamiast załatwiać sprawy czeski-niemieckie przy pomocy Francji i Anglii, powinien zorganizowac w Sudetach zwyczajne referendum które Niemcy by wygrali z Czechami, podobnie jak wygrali z Polską na Górnym Śląsku 60 do 40%, tak w Sudetach wygrali by jeszcze wyraźniej od 70% wzwyż. Co wspólnego ma z tym Sienkiewicz nie wiadomo, ale kto zrozumie lewicowego adepta marksizmu i leninizmu.
Niepodległa Polska powstała wielowątkowo.
A zdrajca Piłsudski poszedł na Rosję hehehe głupie cebulakj
Twojej tępoty jeszcze chyba nikt na tym forum nie pobił…
Zdrajca? Powinieneś zostać za to pociągnięty do odpowiedzialności przez państwo polskie. Kim jak kim, ale zdrajcą Piłsudskiego z pewnością nazwać nie można. Rozumiem że jesteś historycznym ignorantem, ale kłapiąc tak głupio dziobem, (w dodatku publicznie) powinieneś być zmuszony przez prawo, by przedstawić jakieś mocne dowody na swoją ryzykowną tezę!
Ja na przykład uważam, że rozum zdradził cię już dawno. I odszedł bez pożegnania… ;)
Ciekawe że lewicowcy zawsze bronią swoich. Nie darmo towarzysz Wiktor należał do PPS. Towarzysz yamata chciałby powrotu do ustawy z dnia 07.04.1938 r. O ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski. W tej to ustawie jest Art. 2 Kto uwłacza imieniu Józefa Piłsudskiego, podlega karze więzieniach lat 5. Niestety tacy osobnicy jak yamata zapominają że rzędy sanacji skończyły się we wrześniu 1939 roku, kiedy zarówno – Marszałek, Prezydent jak i Premier zwiali przez most w Kutach do Rumunii. A kim był Piłsudski ? Na pewno agentem na usługach wywiadu wojskowego HK Stelle Austro-Węgier o pseudonimie Stefan 2, natomiast Stefanem 1 był Walery Sławek, co ciekawe Pilsudski-Stefan 2, był zły o to dlaczego to on nie jest Stefanem 1.Na pewno proponował swoje usługi agenta Piłsudski także Japońskiej tajnej policji – Kempetei, podczas swojego pobytu w Japonii. Później po powrocie do KP dostarczał Piłsudski, Japońskiemu wywiadowi, informacje o Rosyjskiej Armii, za co dostawał pieniądze. Ten „słynny” marsz 1 kadrowej z Krakowa do Kielc w 1914, nie byłby możliwy bez współpracy Piłsudskiego z wywiadem wojskowym CK Armii. Natomiast efektem finalym tego marszu miał być wybuch antyrosyjskiego powstania w Królestwie Polskim, które skończyło by się masakrą Polaków dokonaną przez Rosjan. Na szczęście żadne powstanie nie wybuchło, bo Polacy nie wzięli udziału w awanturze Austriackiego agenta. Kto odniósł by korzyść z wybuchu takiego powstania oczywiście Austria i Niemcy. Wbrew propagandzie sanacji Piłsudski nie dowodził też Legionami Polskimi, ich dowódcą był generał Trzaska-Durski, Polak oddelegowany z CK Armii. Natomiast samego Piłsudskiego – Austriacy, mianowli z cywila ( bo w żadnym wojsku nigdy nie służył ) od razu na stopień Brygadiera odpowiednik Pułkownika i pozwolili dowodzić jedynie 1 Brygadą. Jakie miał wpływy w Legionach pokazał tzw. kryzys przysiegowy, w czasie którego poparła Piłsudskiego tylko 1 Brygada i część 3 Brygady, natomiast 2 Brygada i część 3 Brygady złożyły przysięgę. Wbrew propagandzie sanacji to nie Piłsudski zorganizował Legiony Polskie tylko były minister skarbu Austro-Węgier, Leon Biliński. Podobno zamknęli Niemcy Piłsudskiego w więzieniu. Problem w tym ze tym więzieniem była ….willa na terenie więzienia gdzie nasz „męczennik” miał do dyspozycji 3 pokoje, dostawał obiady z restauracji, mógł spacerować po ogrodzie willi, z czasem też po Magdeburgu i jego okolicach, a w końcu dostał do towarzystwa Sosnkowskiego. Daj Boże każdemu takiego „więzienia”. Ostatecznie 10.11.1918 roku Niemcy wysłali Piłsudskiego z Sosnkowskim specjalnym pociągiem z Berlina do Warszawy ( tak samo jak w 1917, Lenina z towarzyszami ze Szwajcarią do Petersburga ). Co zaczął robić Piłsudski zaraz po przyjeździe ? Oczywiście przystąpił do wojny z Rosją Bolszewicką, kto na tym skorzystał, oczywiście Niemcy. Na stopień Brygadiera awansowali Piłsudskiego Austriacy, natomiast na stopień marszałka mianował już Piłsudski …sam siebie. To się nazywa kariera w stylu kacyka i dyktatora, godna Afryki lub Ameryki Południowej. Zresztą już w 1926 skończyła się w Polsce Demokracja i zapanowała Dyktatura Socjalistów z PPS, na czele z Piłsudskim która trwała do września 1939 roku.
W „Pograniczu w ogniu” autorzy nawiązali do wydarzeń związanych z „Wiosennym Słońcem”. Fajnie ogląda się ten serial. Przydało by się kiedyś coś w stylu „”Pogranicze w ogniu” a rzeczywistość”