Kiedy ma się 21 lat, nie myśli się o przyszłości. Człowiek żyje beztrosko i ma wrażenie, że cały świat należy do niego. Henryk Troszczyński ten moment swojego życia wspomina inaczej. Było lato 1944 roku, Warszawa przygotowywała się do powstania, a on martwił się brakiem amunicji, karabinów i granatów.
Godzina “W” nastała, a grupa chłopaków z Wolskiej 22, w której znajdował się także Henryk, na 17 członków oddziału miała 4 pistolety maszynowe i dwa karabiny.
Mimo to, kiedy o 17:00 zabrzmiały dzwony kościoła przy ulicy Karolkowej, założyli biało-czerwone opaski i wyszli na ulice. Mijając inny oddział powstańców pozdrowili się, czując się, jakby właśnie wyzwolili całe miasto.
Likwidacja szpitala św. Łazarza
Dwa dni po rozpoczęciu powstania, 3 sierpnia 1944 roku, z oddziału zostało ich tylko 4. Pozostali albo trafili do innych oddziałów, albo ukrywali się w domach, bo przestali wierzyć w zwycięstwo. Henryk z przyjacielem, Staśkiem, poszedł jednak na barykadę, by dołączyć do reszty batalionu. Po drodze dostali się pod grad spadających niemieckich bomb. Jerzy A. Wlazło tak opisuje ten moment w książce “Chłopak z Katynia”:
Nadlatywali trójkami obok siebie. Nad celem ustawiali się jeden za drugim i zataczali okręgi. Pierwszy nurkował, zrzucał bomby i wracał na koniec szeregu, potem drugi, potem trzeci, i tak do wyczerpania amunicji. Celem była barykada…
Ale najgorsze dopiero nadchodziło. 5 sierpnia Henryk przeprowadzał zwiad w okolicach szpitala św. Łazarza. W tym czasie na teren placówki wdarł się niemiecki oddział wchodzący w skład Grupy Szturmowej Dirlewangera. Henryk, ukryty w pobliskich zaroślach, obserwował, jak dochodzi do rzezi. Wymordowano wszystkich, którzy przebywali w budynku: chorych, rannych, personel oraz mieszkańców Woli, którzy szukali tam schronienia.
W szpitalu znajdowali się również ranni niemieccy żołnierze. Tylko dzięki ich interwencji udało się ocalić 50 osób z personelu medycznego. Zostali oni odprowadzeni do szpitala św. Stanisława. W stosunku do reszty Niemcy nie mieli żadnej litości. Po wyjściu ze szpitala oblali budynek benzyną i podpalili. Tak wspominał to po latach Troszczyński podczas składania zeznań przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich:
Po podpaleniu tego budynku widziałem wielu chorych i rannych ratujących się wyskakiwaniem z okien. Wówczas to byłem naocznym świadkiem jak żołnierze niemieccy strzelali do wyskakujących z okien płonącego budynku chorych i rannych. Na skutek tych strzałów zabijali ich. Widziałem zabitych w ten sposób kilkadziesiąt osób. W szpitalu tym leżały głównie osoby ranne. Według mojej oceny tylko w tym jednym budynku, który podpalili Niemcy, znajdowało się około 1000 osób rannych i chorych.
Cudem wymyka się śmierci
Następnego dnia Henryk, razem z cywilami, z którymi ukrywał się w piwnicy przy ulicy Wolskiej 22, dostał się do niewoli. Wszystkich pojmanych zapędzono pod mur, gdzie leżał już stos ciał. Nowi więźniowie musieli się po nim wspiąć, by oprzeć ręce o mur. Tak Troszczyński wspomina te wydarzenia w książce “Chłopak z Katynia”:
Ludzie płakali, niektórzy się modlili, inni rozpaczliwie wyli, oparci ramionami o mur i szarpiący włosy na głowie. Ktoś próbował zaintonować „Jeszcze Polska nie zginęła”, ktoś inny „Boże, coś Polskę”(…).
Druga seria z niesamowitym wizgiem zit, zit, zit, zit, zryła ziemię pod nogami, ale zaraz pociski zaczęły trafiać w ludzi. (…) Mężczyzna z prawej strony bluznął krwią z piersi, zacharczał przerażająco, osunął się… – Tatusiu! Tatusiu!– zawołał ktoś z tyłu.
Henryk przeżył tylko dlatego, że żołnierze dokonujący egzekucji byli kompletnie pijani i nie potrafili trafić w cel. Kilka cennych sekund zwłoki pozwoliło mu dotrwać do momentu przybycia żandarma, który poszukiwał jeńców do zasypywania rowów przeciwczołgowych. Powstaniec opowiada dalej:
Żandarmi rozprowadzili jeńców po najbliższych podwórkach ulicy Działdowskiej. Na każdym, jak na Wolskiej pod 26, leżały stosy ciał. To nimi mieli zapełnić rów, aby czekające na przedpolu czołgi mogły wtargnąć do miasta. Po trupach.
Przez kolejne dni ciał na podwórkach pod murami tylko przybywało. Widział, jak cywilom kazano biec w stronę powstańczych umocnień, by oczyścić przedpole z min. Przez cały ten czas pozostali przy życiu warszawiacy, pojmani przez oddziały niemieckie, byli wykorzystywani do przenoszenia i palenia zwłok. „A były ich dziesiątki tysięcy”, wspomina.
Henryk razem z innymi jeńcami zostali ustawieni w szeregu tuż przed pozycjami niemieckimi. Hitlerowcy doskonale wiedzieli, że do swoich powstańcy strzelać nie będą. Za żywą tarczą ustawili stanowisko ckm-u. Podczas pierwszej serii oddanej w stronę barykady Polaków, strzelec stracił kontrolę nad karabinem, który nieomal wypadł mu z rąk. Troszczyński zobaczył tylko, jak mężczyzna obok niego padł na kolana. Został trafiony w plecy.
Po kolejnych nieudanych seriach strzelec ustawił broń celując w plecy Henryka, który wiedział, że tylko cud może go uratować. Chwila oczekiwania na strzał ciągnęła się w nieskończoność. Kiedy obejrzał się, zobaczył, że głowa Niemca spoczywa nieruchomo na zamku, a z otworu po kuli znajdującego się w czole sączy się krew.
Końca powstania Henryk nie widział. Jeszcze w czasie trwania walk jego samego oraz innych, którzy przeżyli, przewieziono pociągiem do Pruszkowa. Stamtąd trafili do AL Namslau, podobozu KL Gross-Rossen.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Jerzy A. Wlazło, Chłopak z Katynia, Agora 2018.
KOMENTARZE (39)
Niemcy były, są i będą nazistowskie.
Szanowny komentatorze, brzmi to jak zdanie stwierdzające fakt. Jeśli stawia Pan/ Pani niepotwierdzone niczym tezy, będziemy wdzięczni za użycie odpowiednich sformułowań i zwrotów wyrażających Pana prywatne zdanie, a nie „prawdę objawioną”. Pozdrawiamy.
Nie mam zaufania, ani jakiejkolwiek sympatii do Niemców – chyba, że selektywnie…
wyraził swoją opinie i zostaw go w spokoju
„wyraził swoją opinie i zostaw go w spokoju”
Dał si ę poznać jako burak i kretyn.,
To moja opinia, więc prosze nie komentować :)
Żartuję: opinie sa poto, żeby je komentować.
Ponad 460 neonazistowskich marszów, pochodów, wieców i innych imprez w zeszłym roku w Niemczech, w pełni legalnych i z tego powodu ochranianych przez policję. To jest normalne? Ale oczywiście to my mamy „problem” bo kilku zwichniętych psychicznie idiotów (których przed procesem powinien zbadać specjalista, czy w ogóle mogą odpowiadać za swoje czyny) urządziło sobie chucpę w lesie…Może więc Niemcy nie są krajem „stricte” nazistowskim, ale śmiem twierdzić, że w części z nich, gdzieś głęboko, tkwi pewna słabość do nazizmu. Przecież był to tak świetny okres, całą Europę się podbijało, dziadkowie przywozili różne „souveniry” z zagranicznych wojaży, które to poprawiały stan materialny rodzin itd. Normalnie żyć nie umierać.
PS. Dobrym przykładem „Dobrego Niemca poszukującego przygód” w tych wspaniałych czasach jest krewny męża „pani” Róży Marii Barbary Grafin von Thun und Hohenstein – Erwein von Thun und Hohenstein, który stojąc na czele oddziału ochotniczego (!) trudnił się mordowaniem Słowaków (była to owa przygoda, której szukał) na wschodniej Słowacji, za co został powieszony przez Rosjan w 1946 r.
Przerażający opis ! Moi rodzice i brat przeżyli, dziadkowie zginęli.
A po wojnie główny kat Woli – Heinrich Friedrich „Heinz” Reinefarth – żył sobie spokojnie i dostatnio jako szanowany obywatel, burmistrz swojej miejscowości i poseł do Landtagu. Tyle była warta „denazyfikacja” i niemiecka „skrucha” po wojnie. Człowiek, który powinien zwisnąć i to najlepiej tak, żeby nie umarł od razu i trochę powisiał, dzięki czemu miałby odrobinę czasu do refleksji nad swoim kończącym się nędznym życiem, uniknął jakiejkolwiek odpowiedzialności i do końca plugawego żywota kpił sobie ze swoich ofiar. A wszystko to za przyzwoleniem tzw. „demokratycznych Niemiec”.
Za to trzeba chyba by podziękować Churchillowi. W Teheranie Stalin zaproponował 50000-100000 Roosevelt zgodził się na 49000.
Panie Bartoszu W., niestety Reinefarth nie pierwszy i nie ostatni jako zbrodniarz dożył swoich dni. Interesujące jest jednak to jak mu się to udało ponieważ Ci, którzy uniknęli odpowiedzialności dysponowali wiedzą przydatną zwycięzcom. Jakim cudem wielu Niemców po wojnie znalazło się w Ameryce Południowej?
Proces w Norymberdze również był farsą, która odprawiono aby narody, które ucierpiały podczas wojny myślały, że jest jakaś sprawiedliwość.
Operacja ,,paper clip”. Polecam odpowiedzieć sobie odpowiedź na jedno pytanie. Po co prowadzi się wojny i dlaczego pewien grek stwierdził, że jest ona matką wszystkiego? :) Czy już coś świta? Tak? Polecam teraz zainteresować się tematyką rurociągu bałtyckiego i tzw. blackoutem. Podobno konflikty w naszym społeczeństwie wybuchają średnio co 80 lat. Miłego wieczoru :)
Dokładnie, również polecam zapoznanie się z tą operacją. Pozwala wyzbyć się złudzeń i idealistycznego podejścia do wielu spraw. Czy nam się to podoba czy nie, cyniczne interesy rządzą światem.
Czy akurat on miał jakąś szczególną wiedzę nie jestem pewien. Ci, którzy nie „rozpłynęli się w powietrzu” lub nie wylądowali w USA (jak np. von Braun), ale pozostali w Reichu to raczej mniejsze ryby (choć oczywiście mięli oni często aktywny udział w tworzeniu RFN, wystarczy wspomnieć, że podobno ok. połowa rządu Adenauera to byli partyjni z NSDAP jak np. zbrodniarz Oberlanden). Ogólnie Norymberga i zwłaszcza cała tzw. „denazyfikacja” to była jednak wielka farsa i chucpa dla frajerów i naiwniaków. Córeczka Himmlera do dzisiaj bryluje z byłymi SS-manami i opowiada jakim to bohaterem był jej tatuś, normalnie ręce opadają. I to takie państwo śmie NAS pouczać w jakiejkolwiek sprawie? Jak powiedział ostatnio jeden poseł w Sejmie, nie mają do tego moralnego prawa, więc niech lepiej zamilkną.
„Fachowcy”, sieroty po III Rzeszy musieli coś ze sobą zrobić w życiu. Obywatel D wspomina operację „paper clip” ale wielu nie miało tyle szczęścia i trzeba było za chlebem krążyć po świecie. Wielu po wojnie dostało pracę na garnuszku Nasera w Egipcie a inni w Legii Cudzoziemskiej broniąc np. Dien Bien Phu.
To ze tylu zbrodniarzy nie poniosło kary to w dużej mierze zasługa amerykanów którzy po zakończeniu wojny specjalnie nie kwapili się do karania tak tych z SS jak i z Wermachtu dobry przykład feldmarszałek Kuchler skazany niby na dożywocie potem obniża mu się karę do 18 lat potem wypuszcza w 1953 pod pretekstem złego stanu zdrowia który był tak zły ze facet żył jeszcze 15 lat po wyjściu z więzienia i zmarł w wieku 87 lat to samo dotyczy innych jak Feldmarszałek List,Manstein,Kesselring,von Falkenhorst itd a co się tyczy tych z SS to w dużej mierze ze uciekli to zasługa między innym Watykanu gdzie choćby taki komendant Treblinki Franz Stangl uciekł dzięki wsparciu Watykanu podobnie jak inni zbrodniarze a o czym musiał na pewno wiedzieć Pius XII
Jak będziecie dalej skakać Niemcom, to znowu dostaniecie po łbie. Znajcie swoje miejsce, polacken
dostaliście w dupę nad Anglią, dostaliście w dupe w Rosji, pod Monte Cassino też i myślisz czyja to zasługa?
Żyjecie tylko dzięki dobroci Stalina
Kiepska prowokacja żałosny pajacu. A teraz myć ząbki i do łóżeczka.
Morda psie
Aber ein erbärmlicher Idiot.
Wojna zawsze rządziła się uniwersalnymi prawami. Rozstrzeliwanie cywili należało do osiągnięcia pewnych celów. Cele były czysto prozaiczne – efekt psychologiczny. Załamanie morali obrońców, wstrząśnięcie ludnością cywilną. Niemniej jednak do takiego zadania wybiera się specjalne – socjopatyczne jednostki. Zanim większość z was zacznie atakować teutona mówiąc, że ,,Niemcy zawsze były nazistowskie”, weźcie pod uwagę fakt, że większości tych bestialstw dokonywały jednostki składające się z rosyjskich jeńców. Nie chcę bronić tutaj Niemców, to oni wydawali rozkazy. Jednak w sytuacji, gdzie niemieccy oficerowie SS piszą raporty, w których krytykują niepotrzebne bestialstwo swoich ,,czerownych” podwładnych, to rzeczywiście, jest to znak, że ,,coś się dzieje”. Owszem! Służyli w tych formacjach ludzie z Niemiec, ale podczas ogólnej oceny tej sytuacji warto zaznaczyć, że były to jednostki silnie zindoktrynowane – po naszej stronie też takie były. W ostatecznym rozrachunku warto zakończyć mój wywód stwierdzeniem że cierpienie upadla. P.S. pozdrawiam redaktora Łukasza, który sprawia wrażenie fanatycznego wroga instytucji kościoła :P
Jak już to „jednostki pomocnicze” w rodzaju RONA składały się głównie z Ukraińców (choć i Rosjan było sporo), nie licząc poszczególnych „oddziałów milicyjnych”. Taka ciekawostka, nie tak dawno na Ukrainie w poczet „herojów” został zaliczony niejaki Petro Diaczenko, odznaczony przez samego Hitlera krzyżem żelaznym za „bohaterskie osiągnięcia” dokonane w Warszawie. Oczywiście owe dokonania ograniczały się niemal wyłącznie do mordowania ludności cywilnej.
W oddziałach RONA (jak sama nazwa wskazuje) służyli Rosjanie, a nie Ukraińcy. Dowodził nimi rosyjski pół Polak Kamiński. Jedyną jednostką ukraińską w powstaniu był Legion Samoobrony, który walczył przez tydzień we wrześniu na Powiślu z żołnierzami Berlinga. Na pewno nie brał udziału w rzezi Woli i Ochoty. Przypisywanie Ukraińcom zbrodni rosyjskich, azerskich i innych „sojuszników” nie ma sensu i wynika z naszych uprzedzeń oraz doniesień powstańczej prasy.
A co do Niemców to jak skomentować wypowiedzi m. in. Reinefartha (Niemca z krwi i kości), który twierdził mniej więcej, że „szkoda, że nie mamy dość amunicji by ich wszystkich zastrzelić” w stosunku do Polaków?
No kto jak kto ale generał musi znać aktualny stan zaopatrzenia swojej jednostki w trakcie działań bojowych?
Proszę o nagłaśnianie następującego problemu:
W kontekście polskiego antysemityzmu, Jedwabnego tzw. „polskich obozów śmierci” Proszę o nagłaśnianie informacji o pacyfikacjach polskich wsi. Bierzmy przykład z Czechów, którzy obchody pacyfikacji Lidic nadali niemalże państwowy charakter, zapraszają na uroczystości ambasadora Niemiec a nawet chyba centralne władze niemieckie. Czesi mają jedną taką wioskę a my ponad 400. Wyobrażają sobie Państwo ten szum po odpowiednim nagłośnieniu sprawy przez media o ponad 400 krotnym zaproszeniu na obchody ambasadora Niemiec?
Niemcy mają wspólny front z Żydami zgrupowanymi w Przedsiębiorstwie Holocaust. Cyrk jaki odbywa się od wczoraj z ich strony dowodzi tego w sposób niezbity. W takim kontekście nie wiem, czy jakiekolwiek działania będą skuteczne.
Niemcy od samego początku ,,nowych” Niemiec po 1945 robiły wszystko żeby zrzucić z siebie odium za wojnę i prowadziły bardzo konsekwentną politykę historyczną. A pewien spryt nakazywał im zapłacić Izraelowi odszkodowanie czego pod wzgl. prawnym nie musieli robić bo Izraela nie było w 1939 r. Ale ta inwestycja się naszym sąsiadom już wielokrotnie zwróciła. A my jak tak sobie będziemy mylić politykę z obozem harcerskim to jeszcze zapłacimy Niemcom za ,,zbrodnie przeciw ludzkości” w postaci ,,wypędzeń”.
Czyli co, postulujesz ulec żydowskiemu dyktatowi? Przyznać im rację, że Polacy są wraz z „nazistami” (nie pada słowo „Niemcy”!) współwinni holocaustu i mamy zapłacić te 65 mld dolarów (co najmniej)? Przecież to doprowadzi nasz kraj do ostatecznego bankructwa, a ludzie biedniejsi będą dosłownie umierać z głodu na ulicach. Tego chcesz? A ponadto, czy naprawdę myślisz, że jak damy im palec to nam odpuszczą? Nie bądź naiwny, zapłacenie choćby grosza będzie się równało przyznaniu się do winy i wtedy już nam nie popuszczą, ani Żydzi ani Niemcy. Zresztą mylisz się, Niemcy nie zapłacili raz, płacili przez długie lata ogromne kwoty (ale ich po pierwsze było na to stać, a po drugie oni SĄ winni, a my NIE jesteśmy, mamy płacić za coś, czego nie zrobiliśmy?), dopóki kanclerz Schroeder nie stwierdził bezceremonialnie, że: „Okres niemieckiej pokuty dobiegł końca”. Dziwnym trafem to mniej więcej w tamtym okresie Przedsiębiorstwo Holocaust rozpoczęło swój bezpardonowy, zakłamany, plugawy atak na Polskę i Polaków. Apeluję więc o opamiętanie. Nie tędy droga. Nie wchodźmy w buty Niemców bo po pierwsze będzie to największa hańba w naszych dziejach (brać odpowiedzialność za kogoś w sprawie jego zbrodni), a po drugie i co ważniejsze, jeśli raz w te buty wejdziemy to już oni nie pozwolą nam z nich wyjść. Nie pozostanie nic innego tylko powiedzieć (jak Kościuszko w zaborczej propagandzie): „Finis Poloniae!”. Tak więc raz jeszcze: porzuć naiwne myśli o jakiś „inwestycjach” bo im nie o to chodzi i nie tego oczekują. Chcą frajera, którego będzie można okradać na wielkie pieniądze non stop.
Ja tylko napisałem jak to zrobili Niemcy którzy jakby nie patrzeć się z tej wojny sprytnie wymiksowali bo wiedzieli gdzie trzeba zapłacić i przeprosić. Nie mam ze swojej strony najmniejszej ochoty przepraszać Żydów a tym bardziej im za cokolwiek złamany grosz dać. Dopóki najpierw nie padną nasze przeprosiny w Jedwabnem a ich w Koniuchach to te relacje będą zatrute. Zresztą dlaczego Izrael nie chce pieniędzy od Ukrainy (Babi Jar), Rumuni i Chorwacji (liczne masakry), Francji i Anglii (współpraca kolaborującej policji z Niemcami w Holocauście) czy USA (kwestia okrętu St. Louis)? G. Schroeder a obecnie M. Schultz to najgorsze przykłady pruskiej buty bo jakim prawem Schroeder mógł powiedzieć że kończy się niemiecka pokuta? kto mu dał do tego prawo. Szczerze powiedziawszy to ten okres nie skończy się nigdy. I to co mają za zadanie Polacy to wszelkimi możliwymi sposobami forsować własną wizje dziejów, najlepiej jakąś superprodukcją z udziałem amerykańskiej ,,gwiazdy” o Polakach ratujących Żydów gdzie okrucieństwo, intryga, masowa nagość itp… zszokowałaby widza i wbiła mu do głowy naszą (nawet przesadzoną) wizję dziejów. I masz racje że jak zaczniemy płacić to wtedy najlepiej będzie spakować walizkę i wyjechać stąd żeby nie umrzeć z głodu.
Akurat Jedwabne to nie najlepszy przykład, zresztą takowe przeprosiny z naszej strony (w fatalnej formie, bo pociągające praktycznie cały nasz naród do odpowiedzialności, ale czego oczekiwać po ludziach pokroju Kwaśniewskiego?) już padły, nawet za dużo razy jakby ktoś mnie pytał o zdanie, ale 100% zgody, że czas najwyższy, aby to Żydzi zrobili wreszcie rachunek sumienia, a mają za co.
I ciesze się, że podzielasz stanowisko wszystkich normalnych ludzi w sprawie „roszczeń”. Bo już się przez chwilę obawiałem:) Tak jak pisałem, a jak powiedział Pan Wołodyjowski: „Albo starosta, albo kapucyn!”, czyli parafrazując albo odrzucenie haniebnych roszczeń i wątła nadzieja na przyszłość (albowiem matka głupich umiera ostatnia), albo zapłacenie owej (nie oszukujmy się) pierwszej transzy, a potem aż do owego „Finis Poloniae”, tym razem naprawdę i definitywnie. Inaczej mówiąc będzie jak w szachach: „Szach mat i śmierć”.
Dlaczego nie chcą kasy od innych? To akurat proste. Niemcy nie zamierzają już płacić, Amerykanie świadczą zbyt duże usługi na rzecz swojego „lotniskowca” (tylko kto tu jest tak naprawdę czyim lotniskowcem?) żeby czepiać się jednej sprawy i to w dodatku takiej, za którą sami Żydzi (to lobby żydowskie gardłowało za odesłaniem owego statku) ponoszą odpowiedzialność? To byłby istny samobój. Francuzi i Brytyjczycy by ich wyśmieli bo w odróżnieniu od nas nie ma w nich takiego serwilizmu na zasadzie: „bo co zagranica powie”. Co zaś się tyczy wszelkich Ukraińców (zwłaszcza ich), Rumunów, Chorwatów itd. to są to za duże dziady aby liczyć na stałe „źródełko” z tamtych zaścianków…
Za kogo miał się Schroeder i kto mu dał prawo? Ano miał się za kanclerza Wielkich Niemiec, a prawo (także moralne) dał sobie sam z tego właśnie tytułu. Tak czynią przecież wszyscy możni tego świata, o czym my możemy tylko pomarzyć. To, że my stoimy na słusznym stanowisku, że niemiecka pokuta na ich niewyobrażalne zbrodnie nigdy nie może się skończyć nie ma, niestety, na nic wpływu.
Na koniec co do walki z tymi niemiecko-żydowskimi, obrzydliwymi oszczerstwami to już dawno twierdziłem, że wypowiedzieli nam oni wojnę totalną (tak jest, wojnę totalną) o prawdę historyczną, a my jak dotąd dawaliśmy się bezkarnie obijać i opluwać. Trzeba z tym skończyć i zacząć prowadzić naszą własną, totalną kontrofensywę, czy jak kto woli „totalną rekonkwistę”, wszelkimi dostępnymi środkami. Jeśli będzie trzeba Niemców gnoić, poniżać, upokarzać itd. to tak właśnie należy postąpić. I zanim ktoś stwierdzi, że jestem zbyt radykalny to miarkujcie, że oni (Niemcy) nie mieli w stosunku do nas ani skrupułów, ani wątpliwości kiedy rozkręcali swój przemysł kłamstwa. Z Żydami nie ma co próbować się dogadywać, bo to nic nie da. Oni tego zwyczajnie nie chcą, chcą nas po prostu okraść. Nasi obecni „miłościwie nam panujący” łudzili się, że takie dogadanie jest możliwe… jaka była odpowiedź „Bibiego” Netanjahu? Jak się do tych chęci ostatnio ustosunkował on i jego wesoła ferajna załganych oszczerców? Teraz PiS jest pod ścianą i nie wie co robić, ale ja tam ich nie żałuję, ponieważ sami są sobie winni.
Ja czytałem że tylko na terenie obecnej Polski Niemcy spacyfikowali 817 wsi- oczywiście część została spacyfikowana częściowo. Ale czeski Leżaky też zostały spacyfikowane w pewnej części.
Mój niedawno zmarły, niestety, dziadek ze strony ojca sam przeżył przynajmniej jedną taką brutalną pacyfikację. Razem ze swoim starszym bratem ukrywali się w kartoflisku przez kilka dni bojąc się wyjść, podczas gdy Niemcy „wykonywali swoje rozkazy”. Musieli przez cały ten czas jeść surowe ziemniaki i bardzo uważać, żeby ich nie usłyszeli „szlachetni herosi” z Wehrmachtu, bo prawdopodobnie nie pisałbym tutaj teraz. I teraz potomkowie onych bohaterów uzurpują sobie prawo do pouczania, ocenienia i POTĘPIANIA nas – potomków ofiar ich przodków… Jak to nazwać? Bo ja nie znajduje adekwatnych słów w językach ludzkich (że pojadę nieco Tolkienem).
Drogi Panie Bartoszu, dziękujemy za przytoczenie – chociaż zdecydowanie za krótkie! – historii swojego dziadka. Takie autentyczne relacje są dla nas bardzo cenne. Pozdrawiamy serdecznie.
Ja się cały czas zastanawiam nad jednym, dlaczego nie możemy wziąć przykład z Francuzów czy Czechów gdzie są miejsca symbolizujące niemieckie zbrodnie. A przecież mógłby na Woli czy Ochocie powstać jakiś pomnik- mauzoleum przypominający to ludobójstwo, największą jednorazową rzeż ludności w Europie. W takim miejscu gdzie obowiązkowe byłyby wycieczki zagraniczne a każdorazowo kanclerz niemiecki musiał składać hołd ofiarom i przepraszać.
Panie Jarema, istnieje już pomnik Powstania Warszawskiego. Nie jest on chyba zbyt znany, a na pewno nie tak jak pomnik Małego Powstańca. Podejrzewam, że postawienie kolejnego raczej nie przyniesie pożądanego skutku. Sam pomnik raczej nic nie da. Co do wycieczek zagranicznych to świetnie do tego nadają się muzea. Jednak młodzieży z zagranicy coraz trudniej zrozumieć przekaz tych placówek. Miałem kiedyś przyjemność gościć kilkunastoosobową grupę nastolatków z Hiszpanii, Portugalii oraz Holandii. Zabrałem ich do Fabryki Schindlera w Krakowie. Mam wrażenie, że nie zrozumieli za wiele z tej wycieczki. Przedstawione wydarzenia były, mam wrażenie, po prostu zbyt niewiarygodne dla nich żeby mogły okazać się prawdą.
Tu nawet nie chodzi o pomnik. może być zwykłą tablica pamiątkowa. Przede wszystkim powinno być to miejsce symboliczne, znane w całym świecie na wzór francuskiego Oradour. Chociaż po prawdzie to nie wiem czy da się jeszcze coś takiego wypromować. To efekt dziesięcioleci zaniedbań. Wreszcie robi się coś w kwestii polityki historycznej tylko obawiam się że nie wszystko zmienia się w sposób optymalny. W każdym razie widać jakie to wspaniałe władze mieliśmy przez całe lata.