Naziści prowadzili wojnę na wszystkich frontach, także tym walutowym. Wykorzystując do podrabiania pieniędzy więźniów obozów koncentracyjnych, rozkręcili największą akcję fałszerską w dziejach. Charlotte Krüger odkryła, że za całą operacją stał... jej własny dziadek.
Nestor rodu Krügerów, Bernhard, który stał się bohaterem książki „Mój dziadek fałszerz”, był sympatycznym staruszkiem, zawsze miłym dla bliskich i starannie ubranym. Częstował wnuki cukierkami, hodował kanarki i zbierał znaczki. Nic nie wskazywało na to, że 50 lat wcześniej budził grozę jako oficer SS, od którego zależało życie prawie 150 więźniów obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. I że kierował największą akcją podrabiania pieniędzy w historii. Tylko… do czego były nazistom potrzebne fałszywe funty?
Zasypiemy Anglię pieniędzmi!
Po wybuchu wojny, dla kierownictwa III Rzeszy stało się jasne, że głównym wrogiem w zmaganiach będzie Wielka Brytania – przeciwnik groźny ze względu na swojego ducha, determinację i potężne zasoby kolonialne. By pognębić „perfidny Albion” i przyspieszyć zwycięstwo, Niemcy sięgnęli więc po najrozmaitsze, niekiedy zaskakujące sposoby.
Już w połowie września 1939 roku doszło do spotkania ówczesnego szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinharda Heydricha, jego bliskiego współpracownika Alfreda Naujocksa (oficera SS, który był organizatorem prowokacji gliwickiej z sierpnia 1939 roku) oraz majora SS Bernharda Krügera. Naujocks przedstawił tam niecodzienny pomysł osłabienia brytyjskiej gospodarki przez… zalanie jej podrobionymi funtami.
Świetnie sfałszowane banknoty miały być zrzucane nad Wielką Brytanią z niemieckich samolotów, a także przerzucane na Wyspy innym drogami, na przykład w bagażu dyplomatycznym i przez państwa neutralne. Kiedy zaufanie do brytyjskiej waluty zostanie zniszczone, marka opanuje rynek światowy – przewidywano. Himmler, który lubił niekonwencjonalne sposoby działania, zatwierdził pomysł i skierował do realizacji.
Z bezrobocia do SS
Bernhard Krüger urodził się w 1904 roku w garnizonowym mieście Riesa w Saksonii. Jego ojciec Franz Krüger, najpierw sprzątacz w fabryce, później służący w zamożnych domach, wychowywał syna twardą ręką. Wiązał z nim duże nadzieje, oczekując, że Bernhard osiągnie w życiu społeczny awans. Mocno się jednak zawiódł. Syn nie tylko nie zdobył wykształcenia ani zawodu, ale po nastaniu kryzysu ekonomicznego w latach 30. ubiegłego wieku trafił na bezrobocie…
Jak wielu podobnych mu młodych ludzi przyciągnął go wtedy ruch nazistowski, dający swoim zwolennikom poczucie przynależności i siły oraz obietnicę lepszego życia w odnowionych Niemczech. W 1931 roku Krüger junior wstąpił do SS i NSDAP. Jako że był radioamatorem, w SS skierowano go do służb technicznych, zajmujących się utrzymywaniem łączności i podsłuchiwaniem wrogich nadawców. Stamtąd zaś trafił do Służby Bezpieczeństwa (SD), kierowanej przez wspomnianego już Reinharda Heydricha. Tak ścieżkę jego kariery opisywała w swojej książce Charlotte Krüger:
Radiotelegrafista amator Krüger zaczął systematycznie piąć się po szczeblach hierarchii SS: został truppführerem (1933), hauptscharführerem (1934), untersturmführerem (1935) i w końcu obersturmführerem (1936).
Specjalista od paszportów
Jesienią 1938 roku Bernharda skierowano go do centrali wywiadu zagranicznego w Berlinie. Nie popracował tam jednak długo: ze względu na kłopoty ze zdrowiem przeniósł się do biura paszportowego w prezydium policji w Berlinie. Zainteresował się paszportami, ich jakością i sposobami wytwarzania. Jak do tego doszło?
Charlotte Krüger na łamach książki „Mój dziadek fałszerz” opowiada, że zaczęło się od podziwu dla konkurencji:
Badał dokumenty tożsamości z różnych krajów i w szczególności zaimponowała mu „techniczna perfekcja” angielskiego paszportu. W znacznym stopniu „przewyższał” przestarzały paszport niemiecki, który zdaniem dziadka nie był wystarczająco reprezentacyjny jak na „paszport wielkiego mocarstwa”. W liście do swojego ówczesnego szefa Alfreda Naujocksa ostrzegał, że dokument jest „prezentem dla fałszerzy” i zagranicznych służb specjalnych.
Zespół, którego łatwo się pozbyć
Najprawdopodobniej właśnie te szczególne zainteresowania sprawiły, że Krügera skierowano do tajnej akcji podrabiania brytyjskich pieniędzy. Już wcześniej rozkręcił ją Naujocks, człowiek Heydricha do zadań specjalnych. W ramach operacji „Andreas” zebrał on specjalistów, którzy w papierni Spechthausen pod Berlinem zajęli się wytwarzaniem fałszywych banknotów funtowych.
Akcja szła jednak opornie. Jakość podróbek była słaba, pracownicy podkradali pieniądze, a w dodatku Naujocks skonfliktował się z Heydrichem. Za karę trafił do jednostki liniowej SS i pomaszerował na front wschodni. Jego miejsce w 1942 roku zajął Bernhard Krüger. Zmieniono też nazwę przedsięwzięcia. Odtąd akcja fałszowania pieniędzy funkcjonowała pod kryptonimem: operacja „Bernhard”.
Krüger zaczął od wyszukania odpowiednich ludzi. By skompletować zespół, odwiedził… kilka obozów koncentracyjnych, między innymi ten w Auschwitz. Wybierał fachowców:
Grafików, w szczególności drukarzy książek, grawerów, specjalistów od fotografii reprodukcyjnej, galwanoplastyków, zecerów, specjalistów bankowych i od papierów wartościowych, czeladników rzemiosł, które wymagają sprawności manualnych.
Zależało mu przy tym, by wszyscy byli pochodzenia żydowskiego. Dlaczego? Wszystko po to, by po zakończeniu projektu można ich było bez żalu zlikwidować dla zachowania tajemnicy.
Miliardy funtów… zrobione ze szmat
146 więźniów pochodzących z 15 krajów (wśród nich także polskich Żydów) przewieziono do obozu w Sachsenhausen i umieszczono w dwóch odizolowanych barakach: numer 18 i 19. Zapewniono im tam dobre warunki, wyżywienie i opiekę lekarską. Chodzili w białych fartuchach, a nie w pasiakach, pracowali tylko osiem godzin i dostawali papierosy.
Ich zadaniem było opracowanie sposobu skutecznego podrabiania brytyjskich banknotów. Marzeniem nazistów było wypuszczenie 4,5 miliarda wiarygodnie wyglądających funtów i wpędzenie przy ich pomocy brytyjskiej gospodarki w głęboką inflację.
Fałszerze mieli do dyspozycji odpowiednie narzędzia i materiały, najnowocześniejszą wówczas maszynę drukarską Victoria-Tiegel 4, a także pracownie grawerską i fotograficzną. Jednak stojące przed nimi zadanie nie było łatwe. Jeszcze za czasów Naujocksa sporo czasu zajęło Niemcom odkrycie, na jakim papierze Brytyjczycy drukują swoje funty.
Dopiero po roku prób i eksperymentów udało się ustalić, że wykorzystują do tego… stare lniane worki pocztowe, a technologia produkcji wywodzi się jeszcze z XVIII wieku. Podobny efekt niemieccy fałszerze uzyskali wytwarzając papier ze starych lnianych szmat. Uzyskany materiał odpowiednio szeleścił, miał prawidłową wytrzymałość i wagę oraz świecił prawidłowo pod światłem UV.
Pokonanie pozostałych około 150 zabezpieczeń umieszczonych na banknotach wcale nie było łatwiejsze. Ale i to się udało zrobić – dzięki umiejętnościom żydowskich więźniów! Ważny był na przykład sposób numerowania banknotów, czyli odpowiedniego zestawiania numeru, podpisu bankiera i daty.
Jedna z wersji głosi, że odpowiedni wzór do tego opracowali niemieccy matematycy. Według innej, sekret zdradził jeden z pracowników Banku Anglii. Najmniej problemów sprawiła kwestia atramentu, jakiego używano do druku, bo do Wielkiej Brytanii dostarczała go… jedna z niemieckich fabryk.
Największa operacja fałszerska wszech czasów
W styczniu 1943 roku w Sachsenhausen rozpoczęto druk banknotów 5-, 10-, 20- i 50-funtowych oryginalnie wypuszczonych w latach 1930-1934. Dzielono je na cztery grupy. Dwie pierwsze: fałszywki idealne i z bardzo drobnymi skazami uznawane były za bezpieczne w użyciu za granicą. Egzemplarzy z błędami drukarskimi używano w krajach okupowanych. Funty z poważnymi błędami naziści chcieli natomiast zrzucać z samolotów nad Wielką Brytanią. Nigdy jednak do tego nie doszło.
Idealnymi podróbkami opłacano też często… agentów. 300 tysięcy fałszywych funtów dostał na przykład Elias Bazna, czyli niemiecki niemiecki szpieg o pseudonimie „Cicero”, działający w brytyjskiej ambasadzie w Ankarze. W krajach neutralnych tajni wywiadowcy upłynniali podrobione pieniądze, kupując za nie inne waluty, diamenty, biżuterię, surowce, artykuły spożywcze i broń.
Miesięcznie z Sachsenhausen wychodziło milion fałszywych funtów. Dzięki sekretnej ewidencji prowadzonej przez szefa baraku numer 19, więźnia Oskara Skálę, wiadomo, że w sumie wydrukowano tam 8 965 080 banknotów o łącznej wartości 134 610 945 funtów szterlingów! O tym, jakie znaczenie miała ta kwota w czasach wojny, pisze Charlotte Krüger:
Dla porównania: w 1945 roku Bank of England posiadał złoto o wartości 422 milionów funtów. To znaczy, że fałszywki Bernharda odpowiadały prawie jednej trzeciej rezerw Wielkiej Brytanii w złocie. „Operacja Bernhard” rzeczywiście była największą akcją fałszerską wszech czasów.
Ukryć, utopić, zapomnieć
Pod koniec wojny, ze względu na kłopoty ze sprowadzaniem z Turcji lnu dodawanego do papieru, fałszerska fabryka w Sachsenhausen dostała polecenie przerzucenia się na podrabianie dolarów. Do rozkręcenia tej produkcji jednak nie doszło, bo do Saksonii zbliżała się Armia Czerwona.
Krüger ewakuował swoich fałszerzy do obozu Ebensee w Austrii. Mieli tam zostać zamordowani, ale Niemcy nie zdążyli wykonać egzekucji. Zdążyli za to ukryć ślady swojej akcji. W maju 1945 roku kilkadziesiąt skrzyń z podróbkami pieniędzy i dokumentami Operacji „Bernhard” zatopiono w głębokim austriackim jeziorze Toplitz. Wydobyli je stamtąd dopiero w 1959 roku nurkowie wynajęci przez niemiecki tygodnik „Stern”.
Sam Bernhard Krüger został aresztowany przez Brytyjczyków i spędził trzy lata w więzieniu. Po wyjściu na wolność, w 1948 roku podjął pracę… w fabryce, które podczas wojny dostarczała papier na potrzeby Operacji „Bernhard”. Przeszłość dopadła go jednak kilka lat później. W 1955 roku na wniosek jednego z dawnych podwładnych oskarżono go o morderstwo czterech więźniów chorych na gruźlicę. Podczas wojny kazał usunąć ich z baraku, wskutek czego zostali rozstrzelani.
Przez rok berlińska policja prowadziła dochodzenie w tej sprawie. Przesłuchano między innymi żyjących więźniów, z których część zeznawała korzystnie dla Krügera. Prokurator generalny uznał wreszcie, że podejrzenie popełnienia przestępstwa nie jest wystarczająco uzasadnione i zamknął sprawę. Krüger żył spokojnie w gronie rodziny, ciesząc się wnukami, zbierając znaczki i pisząc wspomnienia. Zmarł w 1989 roku.
Bibliografia
- Charlotte Krüger, Mój dziadek fałszerz, Prószyński i S-ka 2017.
- Marta Grzywacz, Operacja „Bernhard”, „Ale Historia”, dodatek do „Gazety Wyborczej” 28.10.2013 (dostęp 18.01.2017).
- Adolf Burger, The Devil’s Workshop: A Memoir of the Nazi Counterfeiting Operation, Frontline Books 2009.
- Michał Siekierski, Adolf Burger, Muzeum Historyczno-Wojskowe w Toruniu (dostęp 18.01.2017).
KOMENTARZE (5)
Prawda was wyzwoli.ONI FAŁSZOWALI WSZYSTKO.NISZCZYLI DOWODY ZBRODNI W OBOZACH KONCENTRACYJNYCH AKCJĄ ,,NACHT UND NEBEL”, OSKARŻALI POLSKĘ IŻ ONA ROZPOCZĘŁA WOJNĘ , BYŁA PROWOKACJA GLIWICKA-TAK MAJĄ .O T R O Ż N I E Z I CH MEDIAMI.OGŁUPIAJĄ!!!
I to fałszowanie nadal trwa, również w tym portal.
ciekawy artykuł, mam funty z czasów wojny i będę musiał je sprawdzić
dlaczego nikt nie żąda odszkodowania zaporwane dzieci przez niemców
Drogi Anonimie, może nie będzie to bezpośrednia odpowiedź na pytanie, ale zachęcamy do lektury następujących tekstów na naszym portalu: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/01/18/dlaczego-nazisci-porwali-dwiescie-tysiecy-polskich-dzieci/
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/06/03/to-tu-niemcy-zmuszali-polki-do-seksu-aby-rodzily-idealne-aryjskie-dzieci/
Pozdrawiamy.