Podręczniki uczą, że w roku 330 n.e. cesarz Konstantyn uroczyście przeniósł stolicę Imperium Rzymskiego do nowopowstałego miasta nad Bosforem, nadając mu swoje własne imię. O tym wydarzeniu pisze się tak, jakby wcześniej na miejscu Konstantynopola stała jakaś nic nie znacząca, prowincjonalna mieścina. Nic bardziej mylnego!
Byzantion wprawdzie nigdy nie grał w polityce pierwszych skrzypiec, ale należał do grona najbogatszych i najpotężniejszych miast greckich. I tylko decyzja Konstantyna o zbudowaniu na jego miejscu Nowego Rzymu sprawiła, że został kompletnie zapomniany przez historię.
Posługując się nową publikacją łódzkich bizantynistów – „Konstantynopol. Nowy Rzym: Miasto i ludzie w okresie wczesnobizantyńskim” – spróbujmy rzucić nieco światła na tajemnicze dzieje Byzantionu (Bizancjum) przed rokiem 330.
Mityczne początki
Musimy zacząć od legendy, bo o samych początkach polis nad Bosforem wiadomo bardzo niewiele. Wedle miejscowych mitów założył ją około 660 roku p.n.e. król Byzas, będący synem Posejdona i nimfy Keroessy. Ten wprawny żeglarz, wsławiony już wcześniej udziałem w wyprawie Argonautów, miał stanąć na czele grupy kolonistów z Megary, szukających nowego miejsca do osiedlenia się.
Tacyt opowiadał, że podróżnicy przed wyruszeniem w drogę zasięgnęli rady wieszczki Pytii: otrzymali wyrocznię, że powinni szukać siedzib naprzeciw kraju ślepców. Za ślepców Tacyt uważał Chalcedończyków, którzy wylądowawszy w okolicach przyszłego Bizancjum wybrali gorsze miejsce, chociaż korzyści okolicy wprzódy widzieli (Roczniki, XII, 63, 1). Najwidoczniej Byzas zinterpretował słowa Pytii w ten sam sposób.
Na moment oddajmy głos współautorom wspomnianej wyżej książki, Mirosławowi Leszce i Teresie Wolińskiej: Byzas znalazł tu nie tylko miejsce do życia, ale także miłość. Kobieta w której się zakochał i którą poślubił, miała na imię Fidalia i była córką Barbyriosa, władcy tych okolic (s. 24). Para młoda nie mogła jednak liczyć ani na chwilę wytchnienia – doskonałe usytuowanie miasta sprawiło, że wielu sąsiadów miało na nie chrapkę.
Wedle zachowanych legend Byzas w pojedynku pokonał wodza Traków, zaś Fidalia sprytem (i przy wykorzystaniu węży) odparła atak króla Scytów, kiedy ten uderzył na Byzantion pod nieobecność jej męża. Zdaniem łódzkich historyków te na poły legendarne opowieści są zapewne śladem zmagań mieszkańców miasta z okolicznymi ludami. Nic dodać, nic ująć.
Pechowa i… bogata polis
Tyle o początkach. Przejdźmy do udokumentowanej historii. W 546 roku p.n.e. król Persji Cyrus podbił małoazjatycką Lidię, a niedługo potem leżący w jej sąsiedztwie Byzantion. W 512 roku p.n.e. miasto odwiedził król Dariusz, wyruszając na wyprawę przeciwko Scytom. Przez Bosfor przedostał się po specjalnym moście, zaprojektowanym przez Mandroklesa z Samos, a zbudowanym zapewne przy wydatnej pomocy samych Bizantyńczyków.
Najwyraźniej jednak perskie zwierzchnictwo było dla Byzantionu uciążliwe i w 499 roku przyłączył się on do powstania, które wybuchło w greckich miastach Azji Mniejszej. Po kilku latach rewolta upadła, a razem z nią Bizancjum.
Po raz pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni w dziejach miasto zrównano z ziemią. To wszak nie zniechęciło jego mieszkańców i już po paru latach Byzantion podniósł się z kolan. W 481 roku z pozoru rozsądnie poparł Persów w wojnie z Atenami, wystawiając gigantyczną jak na owe czasy flotę złożoną ze stu okrętów.
Tym razem szczęście dopisało jednak Grekom, którzy przepędzili perskiego króla Kserksesa gdzie pieprz rośnie. Byzantion wpierw wpadł w ręce spartańskiej armii, a następnie dostał się w orbitę wpływów Aten jako jeden z członków tak zwanego Związku Morskiego. Co ciekawe miasto płaciło jedną z najwyższych składek w całym, zrzeszającym około 150 poleis związku. W pewnym uproszczeniu sugeruje to, że Bizancjum musiało należeć do grona najbogatszych miast greckich.
Mimo podejmowanych prób uniezależnienia się, miasto wciąż pozostawało pod czyimś dyktatem – czy to Ateńczyków, czy Spartan. Warto dodać, że Grecy znad Bosforu toczyli walki z Filipem Macedońskim, co skończyło się jego atakiem na Bizancjum w 340 r. p.n.e. Wówczas ateński patronat wreszcie na coś się przydał. Jak piszą Mirosław Leszka i Teresa Wolińska:
Owocem współpracy bizantyńsko-ateńskiej było odparcie sił Filipa w początkach 339 r. Aleksander Macedoński, następca Filipa, docenił znaczenie Byzantion i uznał jego autonomię (s. 26).
Miasto wina i uciech łoża
Tak oto rozpoczął się długi okres świetności Bizancjum. Zgodnie ze źródłami z epoki hellenistycznej, jego mieszkańcy lubowali się w winie, uciechach łoża i luksusie. Na długi czas porzucili polityczne aspiracje, potulnie zgadzając się na sojusz z Rzymem w 149 r. p.n.e., a w 73 r. n.e. – za cesarza Wespazjana – formalnie wchodząc w skład cesarstwa.
Grecki historyk Herodian pisał o Bizancjum w II wieku naszej ery: największe wówczas i kwitnące miasto Tracji, posiadające wielką liczbę mieszkańców i znaczne zasoby pieniężne; dzięki bowiem swojemu położeniu (…) posiadało wielkie dochody z opłat portowych i rybołówstwa („Historia Cesarstwa Rzymskiego”, III, 1). Co ciekawe już w tej epoce ośrodek nad Bosforem odznaczał się potężnymi murami zbudowanymi z bloków skalnych.
Niestety raz jeszcze mieszczanie pokusili się o wzięcie spraw w swoje ręce i przyłączyli do buntu niejakiego Pesceninisza Nigra przeciwko cesarzowi Septymiuszowi Sewerowi. Ten drugi utrzymał się na tronie, a na Bizancjum spadła bodaj największa katastrofa w jego dziejach. Po kilkuletnim oblężeniu miasto zostało w 195 roku zrównane z ziemią, a mieszkańcy – wymordowani.
W założeniu Bizancjum miało zniknąć z mapy cesarstwa i stać się podrzędną kolonią (Colonia Antonina), niczym Kartagina. Na szczęście dla wciąż żyjących Bizantyńczyków humor cesarza wkrótce się poprawił.
Sewer nie tylko cofnął drakońską decyzję, ale sam podjął się przebudowy miasta w czysto rzymskim stylu. Na dobrą sprawę to właśnie on położył podwaliny pod decyzję podjętą przez Konstantyna sto lat później.
Jak widzicie w 324 roku – kiedy Konstantyn podjął decyzję o przemianowaniu Bizancjum – miasto to szczyciło się bogatą, niemal tysiącletnią historią. Jak na ironię dzisiaj prawie nikt o niej nie pamięta, choć zagadkowy ślad pozostał w używanej współcześnie nazwie średniowiecznego cesarstwa ze stolicą w Konstantynopolu: Imperium Bizantyńskiego.
Oczywiście sami Bizantyńczycy nigdy o niej nie słyszeli. Aż do XV wieku żyli w przekonaniu, że są Rzymianami, poddanymi państwa rzymskiego ze stolicą w Nowym Rzymie, a nie żadnym Bizancjum.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Konstantynopol. Nowy Rzym: Miasto i ludzie w okresie wczesnobizantyńskim, red. M.J. Leszki i T. Wolińskiej, Wydawnictwo Naukowe PWN 2011.
KOMENTARZE (6)
Wybrane komentarze z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Bodek R.: Nie należy też zbyt poważnie traktować tezy o błędnym wyborze miejsca przez założycieli Chalkedonu. Legenda o ślepcach powstała znacznie pózniej. Fakt że w tym miejscu istniała osada od czasów prehistorycznych dowodzi, że Grecy wybrali miejsce o solidnych podstawach ekonomicznych i obronnych. Możliwe nawet że pózniejsi budowniczowie Byzantion woleliby to miejsce gdyby nie było już zajęte.
Piotr J.: Później znowu zmienili nazwę na Istambuł ;) https://www.youtube.com/watch?v=7sl4XCVmoXg
wow super
Bardzo fajne napewno mi sie przyda ;)
„Bunt niejakiego Pescenniusza Nigra”? Trzech ogłosiło się cesarzami w owym czasie: Sewer, Niger i Albin. To nie był bunt, tylko regularna wojna domowa o tron po śmierci poprzedniego władcy, jakich wiele było za cesarstwa. Tę wygrał S. Sewer, ale P. Niger był blisko. Dlatego proponowałbym napisać, że Byzantion poparł P. N. – pretendenta do tronu cesarskiego, nie zaś, iż wziął udział w buncie.
Istanbuł to znieksztalcona nazwa grecka Eis ten Polin – do Miasta. Współcześni Turcy tłumaczą ja jako Islambol – pelnia islamu.
dawna TROJA miasto wielu imion przyszłe HENRYpolis stolica swiata