Matejko słynie jako twórca obrazów historycznych. Ale wcale nie malował na nich historycznych postaci... Ostrzegamy: nigdy nie spojrzycie na te dzieła tak samo.
Jan Matejko nie był oczywiście w stanie namalować samych postaci historycznych, bo zwyczajnie nie mógł wiedzieć jak wyglądały. Podobno też nie chciał tak ich malować. Miał uważać, że dla kompozycji tak samo ważne są studia nad ikonografią postaci historycznych, jak i praca z żywymi modelami. Tak miał według Izydora Jabłońskiego-Pawłowicza kontrować argumenty krytyków:
Zestaw trzy portrety jednego z królów naszych i powiedz, który najwierniejszy. (…) trzymając się portretu w danej pozycji, byłbym skrępowany i musiałbym jak aktorów na scenie enfasujących się do widza robić, ze szkodą rozmaitości póz, ruchów, kierunków z sytuacji wynikających koniecznych. Czy podobny Zygmunt I na sarkofagu do portretu malowanego. Wiszącego nad kaplicą? Wreszcie mnie idzie o monumentalność postaci o żywych głowach.
Do każdego dzieła potrzebował zatem modeli. Kto z jego otoczenia mu pozował i do jakiego obrazu? A może niektóre osoby dały się uwiecznić na kilku malunkach? Zdobycie informacji na ten temat nie jest proste, bo za życia Matejki nie sporządzono takiej listy. To, co wiemy, jest efektem późniejszych prac. Spróbujmy bliżej się temu przyjrzeć.
Koperników dwóch
W pierwszej połowie lat 70. XIX wieku Jan Matejko namalował obraz przedstawiający naszego słynnego astronoma Mikołaja Kopernika. Od tamtego momentu nie wyobrażamy go sobie inaczej. Ale ten „Kopernik jak malowany” nosi rysy kogoś zupełnie innego. Otóż pewien znajomy Matejki zadedykował mu swoją książkę „Filozofia natury”. Pojawia się w niej taki oto cytat: „Czas. rozbudzić ducha Koperników i Śniadeckich, czas wyrwać myśl z ogólnego odrętwienia”. Czyżby właśnie dzięki temu malarz wpadł na pomysł, by autora publikacji uwiecznić jako Kopernika? Twarz niepospolita, długie włosy… Skąd my to znamy?
Matejko nie dość, że przeczytał dzieło z zainteresowaniem, to jeszcze na okładce naszkicował krajobraz z zamkiem, a także pagórkowaty widoczek z topolą na pierwszym planie. Od autora książki otrzymał też zdjęcia, na podstawie których wykonał nawet szkic portretu. Ujawnimy wreszcie to tajemnicze nazwisko: chodzi tutaj o mieszkającego wtedy w Warszawie doktora Henryka Levittoux. To jego fotografie posłużyły Matejce do namalowania Mikołaja Kopernika.
Co interesujące, Levittoux prawdopodobnie nie był jedynym pierwowzorem astronoma. Drugim mógł być zamieszkujący u Matejków Antoni Serafiński, który zresztą pozostawił pewną wskazówkę. Otóż w listopadzie 1872 roku napisał on list do swoich rodziców. I w tymże liście zawarł słowa: „trudno mi było odmówić uroczystemu wezwaniu Wuja Matejki, któremu przez dzisiaj i jutro, i jeszcze później, pozować musiałem i pozuję do mistrza sztuki gwiaźdiarskiej”.
Z rodzina najlepiej wychodzi się na… obrazie!
Na wielu obrazach Jana Matejki ujrzymy członków jego rodziny. Zresztą nasz wybitny artysta portretował również samego siebie. Najsłynniejszym dowodem na to jest oczywiście „Stańczyk na balu u królowej Bony wobec straconego Smoleńska”. W jakiej „roli” mistrz obsadził zaś swoją żonę, Teodorę z Giebułtowskich? Oczywiście królewskiej! Agnieszka Janczyk przypomina: Do królowej Bony portretował własną małżonkę, której bardzo ładna i śniadawa twarz miała istotnie typ włoski. Matejko uwiecznił ją jako Barbarę Radziwiłłównę na obrazie „Zygmunt August z Barbarą na dworze radziwiłłowskim w Wilnie” oraz jako żonę Zygmunta Starego na „Hołdzie pruskim”.
Teodorę widzimy jako Bonę również na obrazie „Zawieszenie dzwonu Zygmunta na wieży katedry w Krakowie w 1521 roku”. Skąd o tym wiemy? Od siostrzenicy żony malarza, która wspominała, że do Bony pozowała nieco sama ciotka Teodora. Na obu obrazach odnajdziemy także teściową artysty, Paulinę z Sikorskich Giebułtowską – jako księżnę Annę Mazowiecką („Hołd pruski”) oraz matronę („Zawieszenie dzwonu Zygmunta”).
Wszystkie dzieci nasze są
Także dzieci Matejki występowały na jego obrazach w różnych rolach. Malarz miał dwie córki: ciemnowłosą Helenę (starszą) oraz jasnowłosą Beatę. Na „Hołdzie pruskim” Helenę widzimy jako Zofię (córkę Anny mazowieckiej), a na „Zawieszeniu dzwonu Zygmunta” występuje ona jako Izabela Jagiellonka (przyszła żona króla Węgier Jana Zápolyi). Z kolei Beata na pierwszym z dzieł to Jadwiga Jagiellonka, zaś na drugim – mała dziewczynka w niebieskiej sukience.
Na obu obrazach odnajdziemy również synów Jana Matejki: Tadeusza oraz Jerzego. Na „Hołdzie pruskim” Tadeusz znajduje się dość blisko Albrechta Hohenzollerna: jest jego paziem i trzyma mu hełm. Również paziem, tyle że z psami, jest na obrazie pokazującym zawieszenie najsłynniejszego polskiego dzwonu. Natomiast Jerzy na pierwszym z omawianych obrazów jest małym ciemnowłosym chłopcem. Przy „Zawieszeniu dzwonu” trafił zdecydowanie lepiej – „występuje” w roli samego Zygmunta Augusta.
Czytaj też: Matejko wielkim malarzem był. Życie i twórczość najsłynniejszego polskiego artysty
Krewni i znajomi na „Hołdzie pruskim”
Na przedstawienie wszystkich postaci na „Hołdzie pruskim” Matejce dość szybko zabrakłoby członków nawet szeroko pojętej rodziny. Zaczęła się więc „rekrutacja”, którą prowadził jego sekretarz Marian Gorzkowski: Po Wielkiejnocy następuje malowanie «Holdu pruskiego», do którego to obrazu różne zapraszałem osoby do pozowania. I tak na tym monumentalnym malunku znaleźli się m.in. zaprzyjaźnieni z Matejką krakowscy artyści: uznany już wtedy Izydor Jabłoński-Pawłowicz (jako kupiec Seweryn Berthman) oraz początkujący uczniowie mistrza – Konstanty Mańkowski jako paź z książęcym płaszczem w rękach oraz Tadeusz Popiel, zapewne jako Andrzej Tęczyński.
Na obrazie nie brakuje też przedstawicieli świata nauki. I tak Tarnowski „zagrał” Tarnowskiego – ponieważ do postaci hetmana wielkiego koronnego Jana Tarnowskiego pozował hrabia Stanisław Tarnowski, profesor literatury polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z kolei jego przyjaciel i znany historyk Józef Szujski „wcielił się” w kasztelana gnieźnieńskiego Piotra Opalińskiego.
Równie licznie na „Hołdzie pruskim” reprezentowane jest duchowieństwo. Zygmunt Stary ma rysy księdza Wincentego Smoczyńskiego. Z kolei biskupowi Piotrowi Tomickiemu twarzy „użyczył” ksiądz Ignacy Polkowski. Był on dyrektorem archiwum katedralnego, a także kanonikiem kapituły katedralnej oraz podkustoszem katedry. Zresztą jako model robił wtedy furorę. W roku 1883 pozował innemu artyście: Saturninowi Świeżyńskiemu. Natomiast biskup warmiński Maurycy Feber to sportretowany ksiądz Edward Serchseń, radca Kurii Metropolitalnej w Krakowie oraz wieloletni proboszcz kościoła św. Józefa w Podgórzu.
Czytaj też: Wyspiański. Czwarty wieszcz
Krzyżackie klimaty
W kontekście niektórych przedstawionych postaci informacje, którymi dysponujemy, są sprzeczne ze sobą. Otóż Agnieszka Janczyk podaje, że do postaci Albrechta Hohenzollerna pozował Matejce pochodzący z rodziny herbu Odrowąż Feliks Szukiewicz, który walczył w powstaniu styczniowym. Tymczasem Józef Augustynowicz w swoich wspomnieniach w „roli” tej obsadza kogoś zupełnie innego. Jak pisze, był to hrabia Janusz Tyszkiewicz, o którym ponoć wiadomo było, że w młodości mieszkając w Krakowie, pozował malarzowi Janowi Matejce do postaci ks. Alebrechta Hohenzollerna w obrazie „Hołd pruski”.
Skoro zaś jesteśmy przy Krzyżakach, powinniśmy napisać choć kilka słów o innym słynnym obrazie Jana Matejki, czyli „Bitwie pod Grunwaldem”. Wprawdzie źródła na temat pozujących do tego dzieła modeli są dosyć skąpe, ale pewne rzeczy udało się ustalić. Zapewne Matejko nie potrzebował modela przy malowaniu Władysława Jagiełły, gdyż nie jest on centralnym bohaterem obrazu. Jako książę Witold został uwieczniony ksiądz Adam Sapieha (jego portret Matejko namalował w roku 1875).
W przypadku wielkiego mistrza mamy dwóch prawdopodobnych kandydatów. Są to dwaj hrabiowie: Stanisław Michałowski lub Tadeusz Grochoński. Również dwie osoby są podejrzewane o to, że zostały przedstawione jako Jan Žižka. Mógł to być Włodzimierz Cielecki herbu Zaremba lub brat Matejki Edmund. Generalnie hrabiów znajdziemy na obrazie więcej. I tak Jan Zamoyski to krzyżacki najemnik znajdujący się obok słynnego husyckiego wodza, Antoni Potocki z Rymanowa to książę szczeciński Kazimierz, zaś Edward Raczyński z Rogalina jest wojownikiem z chustą na głowie, trzymającym berdysz.
Cóż, patrząc na obrazy mistrza, nie będziecie już w stanie zobaczyć przedstawionych na nich postaci. A przynajmniej nie tylko i wyłącznie…
Bibliografia
- J. Augustynowicz, Wspomnienia z lat dziecinnych, „Rocznik Kolbuszowski”, nr 3/1994.
- A. Janczyk, Galeria portretów w „Hołdzie pruskim” Jana Matejki, „Spotkania z zabytkami”, nr 2/2009.
- A. Janczyk, Jan Matejko, wawel.krakow.pl, dostęp: 30.10.2023.
- E. Łepkowski, Mikołaj Kopernik w twórczości Jana Matejki, „Studia Warmińskie”, nr IX/1972.
- H. Słoczyński, „Eros w rozpaczy” czy sumienie narodu. Stańczyk na balu u królowej Bony Jana Matejki, „Historyka”, tom XXXIX/2009.
- K. Sroczyńska (red.), Matejko. Obrazy olejne. Katalog, Arkady, Warszawa 1993.
- M. Treter, Matejko, Książnica Atlas, Lwów-Warszawa 1939.
KOMENTARZE (1)
Malując Kopernika na 400 lecie jego urodzin, wiemy na pewno, że Matejko miał dostęp do sztychu – portretu astronoma „z epoki”, tj. z około 1645 roku, autorstwa Jeremiasza Falcka, który otrzymał do „wglądu” od Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu, a te wypożyczyło go specjalnie dla Matejki od Władysława Czartoryskiego z Paryża. Być może miał też kopię tzw. „portretu gimnazjalnego” nieznanego artysty, najbardziej znanego dzisiaj wizerunku Kopernika, powstałego w oparciu o wcześniejszy portret namalowany za życia Kopernika, który zaginął; i jeszcze dostęp do drzeworytu Tobiasa Stimmera portretującego astronoma najprawdopodobniej na podstawie z kolei wcześniejszego sztychu Falcka. Wszystkie te trzy portrety są zresztą, jeśli chodzi o rysy twarzy osoby sportretowanej, bardzo podobne.
Dopiero kierując się przynajmniej którymś z tych wizerunków (brane są bowiem jeszcze dwa portrety Kopernika pod uwagę – Matejko bowiem blisko 1,5 roku robił „kwerendę” źródeł przed namalowaniem tego obrazu) dobrał sobie możliwie podobnych do dawnych portretów modeli.
Stąd fizjonomię, którą namalował, możemy uznać za bardzo zbliżoną do tego jak rzeczywiście wyglądała ona – twarz – u Kopernika w wieku między 35 a 45 lat.