Moskwa była jednym z głównych celów Niemców podczas operacji Barbarossa. Jednak Stalin odmówił ewakuacji. Był gotowy bronić się do ostatniej kropli krwi.
Stalin nadzorował każdy aspekt bitwy, prowadząc w swoim małym, oprawionym w skórę notesie spis ludzi i czołgów. – Czy znowu ukrywają przede mną działa? – spytał Woronowa. Już 3 sierpnia rozkazał utworzyć potajemnie specjalne odwody pancerne do obrony Moskwy: tych czołgów „nie wolno oddawać nikomu” – zastrzegł. Ale obecni byli zdumieni „tonem Żukowa”: przemawiał do Stalina „ostrym, rozkazującym tonem, jakby był jego przełożonym, a Stalin pozwalał na to”. Wprowadzał coraz to nowe drakońskie środki. To zapewne wtedy podkreślił w książce lorda d’Abernona ustęp mówiący o tym, że Niemcy bardziej boją się własnych oficerów niż przeciwnika.
Wojna z własnym narodem
Pierwszy zastosował taktykę „spalonej ziemi”, rozkazując „zniszczyć i spalić na popiół wszystkie osiedla mieszkalne na tyłach wojsk niemieckich na głębokość 40–60 kilometrów od linii frontu”. Beria, Mechlis i szef Wydziału Specjalnego, Abakumow, co tydzień meldowali o aresztowaniach i egzekucjach żołnierzy radzieckich: na przykład Beria napisał do Mechlisa podczas bitwy o Moskwę, aby zameldować, że od początku wojny zatrzymano na tyłach 638 112 ludzi, z czego 82 865 aresztowano, natomiast Abakumow powiadomił Stalina, iż w ciągu jednego tygodnia jego Wydział Specjalny aresztował 1189 i rozstrzelał 505 dezerterów.
Na froncie pod Moskwą „bataliony zaporowe” Bułganina, utworzone w celu zaprowadzenia dyscypliny, aresztowały 23 064 „dezerterów” w ciągu trzech dni. Później zrodził się mit, że Stalin przestał prowadzić wojnę z własnym narodem w latach 1941–1942, ale w tym okresie skazano 994 000 żołnierzy i oficerów, z czego rozstrzelano 157 000; ponad piętnaście dywizji.
Beria pozbywał się również starych więźniów: 13 października żona Poskriebyszowa, Bronka, została rozstrzelana, co, podobnie jak zamordowanie Swanidzych, mogło się zdarzyć tylko na rozkaz Stalina. Wycofując się przed Niemcami, żołnierze NKWD wrzucali granaty do cel więziennych lub ewakuowali więźniów na tyły. 3 października Beria kazał rozstrzelać w lesie pod Orłem 157 prominentnych więźniów, takich jak Olga Kamieniewa, siostra Trockiego i wdowa po Lwie Kamieniewie. 28 października rozstrzelano kolejnych dwadzieścia pięć osób, w tym byłego dowódcę lotnictwa, Ryczagowa, który naraził się Stalinowi wypowiedzią o „latających trumnach”. W ciągu ośmiu dni wykonano 4905 wyroków śmierci.
„Wystrzelają nas jak kuropatwy”
Na ulicach Moskwy łańcuchy stalinowskiego dozoru zerwał strach przed wojskami niemieckimi. Zdarzały się liczne przypadki łamania prawa. Okradano sklepy z żywnością, włamywano się do opuszczonych mieszkań. Uchodźcy tłoczyli się na ulicach, nękani przez bandy maruderów i włóczęgów. Dym wisiał nad miastem, ponieważ urzędnicy palili dokumenty. Na Dworcu Kurskim „tłum kobiet, dzieci i starców wypełniał plac. Panował przenikliwy ziąb. Dzieci płakały”, ale reszta „czekała cierpliwie i potulnie”. Dworzec obstawili żołnierze z karabinami. Niektóre komisariaty i rodziny większości dygnitarzy zostały ewakuowane do Kujbyszewa.
Działa przeciwlotnicze rozświetlały niebo, a na wpół opuszczony Kreml był zaciemniony i dziwacznie zamaskowany: na murach od strony rzeki rozpięto ogromne płachty płótna z wymalowanymi na nich fasadami domów, prawdziwą wsią potiomkinowską.
Beria, Malenkow i Kaganowicz, jeśli wierzyć ochroniarzom Stalina, „potracili głowy”, zachęcając do ogólnej ucieczki. „Wystrzelają nas jak kuropatwy” – oświadczył Beria na jednym z posiedzeń, opowiadając się za jak najszybszym opuszczeniem Moskwy. Palatyni doradzali Stalinowi, by ewakuował się do Kujbyszewa. Beria wezwał Sudopłatowa, eksperta do „zadań specjalnych”, do swego gabinetu na Łubiance, gdzie siedział wraz z Malenkowem, i rozkazał mu zaminować wszystkie główne obiekty, od kaganowiczowskiego metra po stadion piłkarski.
Nocą 15 października Beria pogorszył sprawę, zwołując w swoim gabinecie w piwnicy gmachu przy ulicy Dzierżyńskiego 2 zebranie lokalnych partyjnych przywódców, na którym oznajmił: „Łączność z frontem została przerwana”. Rozkazał im „ewakuować wszystkich niezdolnych do obrony Moskwy. Rozdać żywność mieszkańcom”. W fabrykach doszło do zamieszek, ponieważ robotnicy nie mogli wejść do zaminowanych budynków. Mołotow oświadczył ambasadorom, że zostaną niezwłocznie ewakuowani.
Czytaj też: Bolszewickie domino śmierci, czyli jak ginęli „wrogowie” Stalina?
Towarzysz Stalin
Sam Stalin otaczał się aurą tajemniczości, nie ujawniając swoich zamiarów nikomu, podczas gdy palatyni przygotowywali się do ewakuacji. Kiedy naloty na Moskwę się nasiliły, wychodził na taras w Kuncewie i obserwował walki powietrzne. Pewnego razu, gdy stał w ogrodzie, coś upadło w pobliżu na ziemię: Własik pochylił się i podał mu ciepły jeszcze odłamek pocisku przeciwlotniczego. Któregoś wieczoru Wasilij Stalin przyjechał odwiedzić ojca. Kiedy nad domem przeleciał niemiecki samolot, ochrona nie otworzyła ognia, aby nie ściągać uwagi Niemców na rezydencję Stalina. – Tchórze! – krzyknął Wasilij i sam zaczął strzelać. Z domu wyszedł Stalin.
– Czy w coś trafił? – spytał. – Nie. – Woroszyłowskij striełok – powiedział cierpko Stalin. Ale stres odcisnął na nim swoje piętno: trudno uwierzyć, jak się postarzał. Stał się „niskim mężczyzną o zmęczonej, wynędzniałej twarzy […] jego oczy straciły dawną stanowczość, z głosu zniknęła pewność siebie”. Chruszczow się przeraził, widząc go w takim stanie. Kiedy Andriejew i jego córka Natasza spacerowali po kremlowskim dziedzińcu, zobaczyli Stalina, który przechadzał się tam i z powrotem na szczycie muru, zupełnie sam i jak zwykle za lekko ubrany, bez rękawiczek, z twarzą posiniałą z zimna.
W wolnych chwilach nadal czytał książki historyczne: to właśnie wtedy nagryzmolił na nowej biografii Iwana Groźnego: „Nauczyciel” i „Zwyciężymy!”. Jego nastroje oscylowały pomiędzy spartańskim hartem ducha a napadami histerii. Koniew był zdumiony, kiedy odebrał telefon i usłyszał w słuchawce krzyk Stalina: – Towarzysz Stalin nie jest zdrajcą. Towarzysz Stalin jest człowiekiem honorowym; jego jedyny błąd polegał na tym, że za bardzo ufał kawalerzystom.
Nękano go nieustannymi doniesieniami o niemieckich spadochroniarzach lądujących w centrum Moskwy. – Spadochroniarze? Ilu? Kompania? – warczał Stalin do telefonu, kiedy jeden z generałów przyszedł złożyć raport. – I kto ich widział? Może wy? I gdzie wylądowali? Zwariowaliście… Nie wierzę. Następnym razem powiecie mi, że wylądowali w waszym gabinecie. – Trzasnął słuchawką. – Od kilku godzin męczą mnie bajkami o niemieckich spadochroniarzach. Nie dają mi pracować. Panikarze!
Czytaj też: Bracia i siostry! Mówi towarzysz Stalin!
Wielka ewakuacja
Domownicy Stalina przygotowywali się do wyjazdu, nie uzgadniając tego z nim. Dacze zostały zaminowane. Przygotowano specjalny pociąg, stojący na ukrytej bocznicy, wyładowany rzeczami z jego domów i książkami z jego ukochanej biblioteki. Cztery amerykańskie Douglasy DC-3 czekały w gotowości. Wieczorem 15 października Stalin polecił strażnikom, by odwieźli go na daczę w Kuncewie, zamkniętą i zaminowaną. Szef ochrony powiedział mu, że to niemożliwe, lecz Stalin rozkazał: – W ciągu trzech godzin usunąć miny, napalić w piecu w małym domu, będę tam pracował.
Następnego ranka wyruszył na Kreml wcześniej niż zwykle. Po drodze widział ludzi okradających sklepy. Jego ochroniarze twierdzili, że rozkazał zatrzymać samochód na placu Smoleńskim, gdzie otoczył go tłum i posypały się pytania w rodzaju: – Kiedy Armia Czerwona zatrzyma wroga? – Ten dzień jest bliski – odparł, nim odjechał na Kreml.
6.00 rano. O 9.00 palatyni zebrali się w mieszkaniu Stalina, by podjąć jedną z najważniejszych decyzji w tej wojnie. Stalin zaproponował ewakuację całego rządu do Kujbyszewa, rozkazał wojsku bronić stolicy i zatrzymać Niemców do czasu przybycia posiłków. Mołotowowi i Mikojanowi polecono zająć się ewakuacją, Kaganowicz miał dostarczyć pociągi. Stalin zaproponował, aby całe Politbiuro wyjechało jeszcze tego samego dnia i dodał tajemniczo: – Ja wyjadę jutro rano. – Dlaczego my mamy wyjeżdżać dzisiaj, skoro wy jedziecie jutro? – spytał z oburzeniem Mikojan. – My też możemy pojechać jutro. Szczerbakow i Beria nie powinni wyjeżdżać, dopóki nie zorganizują podziemnego ruchu oporu. Ja zostaję i pojadę z wami jutro.
Stalin wyraził zgodę. Mołotow i Mikojan zaczęli informować komisarzy: pracowników Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych wezwano na 11.00 i kazano im stawić się natychmiast na Dworcu Kazańskim. Po wyjściu z gabinetu Stalina, w windzie, Kaganowicz powiedział do Mikojana: – Posłuchaj, zawiadom mnie, kiedy będziesz wyjeżdżał, żebyście mnie tu nie zostawili.
Panika na górze
Kiedy przywódcy wpadali i wypadali z gabinetu Stalina, ich rodzinom dano zaledwie godzinę na opuszczenie miasta. O 19.00 następnego dnia Aszchen Mikojan wraz z trzema młodymi Mikojańczykami oraz Kalininem i rodzinami innych dygnitarzy wsiadła do specjalnego pociągu. Na silnie strzeżonym dworcu kobiety w futrach rozmawiały z ciepło ubranymi dziećmi wśród kłębów pary z lokomotywy, podczas gdy żołnierze nosili skrzynie opatrzone napisem: „Ostrożnie – kryształy”. Poskriebyszow płakał, odprowadzając do po ciągu trzyletnią Nataszę pod opieką niani, nieświadomy, że jej matka została rozstrzelana trzy dni wcześniej. Obiecał odwiedzić córkę, gdy tylko będzie to możliwe – i pospieszył z powrotem do Stalina. Czekający na peronie Walentin Bierieżkow, tłumacz Mołotowa, zauważył, że kałuże topniejącego śniegu zamarzają. Niemieckie czołgi mogły znowu ruszyć do natarcia.
Żukow był zdecydowany utrzymać swoje pozycje. Wyczuwał jednak panikę na górze. Był przekonany, że zdoła uratować Moskwę, jak powiedział składającemu wizytę na froncie dziennikarzowi, „ale czy oni tam są?” – spytał, mając na myśli Stalina na Kremlu.
Czytaj też: Najbardziej krwawe bitwy Wehrmachtu
Do ostatniej kropli krwi
Tego wieczoru przywódcy zebrali się na opustoszałym Kremlu. Gdy jeden z komisarzy wszedł do mieszkania Stalina, Wódz wyłonił się z sypialni, spacerując i paląc fajkę, w starej bluzie i workowatych, wpuszczonych w buty spodniach. Zauważyli, że półki są puste, ponieważ wszystkie książki załadowano już do pociągu. Nikt nie usiadł. Wreszcie Stalin przestał się przechadzać. – Jak wygląda sytuacja w Moskwie? Palatyni milczeli, lecz jeden z młodszych komisarzy zameldował: metro nie funkcjonuje, piekarnie są zamknięte. Robotnicy myślą, że rząd uciekł. Połowie z nich nie wypłacono pensji. Są przekonani, że dyrektor Banku Państwowego wyjechał z pieniędzmi. – Nie jest tak źle. Myślałem, że będzie gorzej.
Stalin rozkazał dostarczyć pieniądze samolotem z Gorkiego. Szczerbakow i Pronin, pierwszy sekretarz organizacji partyjnej i burmistrz Moskwy, mieli przywrócić porządek i ogłosić, że Moskwa będzie broniona do ostatniej kropli krwi: Stalin pozostał na Kremlu. Przywódcy wyruszyli do miasta: Mikojan przemówił do 5000 wzburzonych robotników w Fabryce Samochodów im. Stalina. Ale panika szerzyła się nadal: na ulicach grasowali maruderzy i zło dzieje. Nawet brytyjska ambasada na drugim brzegu rzeki została ograbiona, ponieważ wartownicy uciekli. Jednostki saperów zaminowały szesnaście moskiewskich mostów.
KOMENTARZE (2)
Gdyby niemieckimi wojskami kierowali generałowie, a nie kapral z doświadczeniem wojennym z poprzedniej epoki, to nic by nie uratowało Moskwy i ZSRR.
Co zauważył Stalin, że został?
Ano, że praktycznie nie ma niemieckich samolotów nad Moskwą… I to dlatego pieniądze kazał, zdecydował się przywieźć samolotem. No bo skoro w pobliże Kremla dolatywało 1, maks. 3-4 bombowce raz na kilka dni… Wiedział, że to znaczyło, że Niemcy najpewniej już nie będą mogli wygrać, przynajmniej bitwy o Moskwę, kończą im się bowiem tu i teraz rezerwy. Luftflotte 2 miało bowiem już tylko 549 sprawnych maszyn, w tym 158 średnich i nurkujących bombowców oraz 172 myśliwce, przeznaczonych zarówno do wsparcia frontu jak i nalotów na Moskwę (Bergstöm 2007). owszem na froncie dawało im to panowanie w powietrzu, ale nad Moskwą… Rosjanie mieli 175 myśliwców nowszych typów specjalnie zgromadzonych pod Moskwą i najlepszych pilotów (Chazanow 1997). Ponadto, gdy przed wojną wywiad sowiecki zdobył informację o wyprodukowaniu, i część planów niemieckiej przeciwlotniczej 88-emki, to dla Stalina stało się tutaj priorytetem, „oczkiem w głowie”, aby mieć podobne lub lepsze działo przeciwlotnicze, czego (do)pilnował ponoć osobiście. I tak sowiecka 85-tka dobrze, starannie wykonana, wg wielu nawet niemieckich ekspertów, była lepsza – najlepszym działem plot tej wojny. Ściągnięto je zatem ze wszystkich jednostek okolicznych frontów do obrony stolicy i stanowiły one aż prawie połowę – 564 szt., całej moskiewskiej artylerii plot. Sprowadzono do Moskwy też wszystkie dostępne stacje radiolokacyjne. Niemcy zaczęli zatem ponosić co raz większe straty w powietrzu. Niemieccy piloci zaczęli z tegoż powodu notorycznie zrzucać bomby już na przedmieścia, kompletnie unikając centrum.
Stąd gdyby nie szwankująca, niedoposażona w radiostacje łączność, wg znawców, należałoby uznać moskiewską obronę plot za nawet lepszą od tej londyńskiej.
Jak powiedział Clinton „…po pierwsze gospodarka głupcze”, a ta niemiecka już pod Moskwą pokazała, że nawet wsparta częścią europejskiej, jest zdecydowania „za mała” na tą wojnę, dlatego nawet gdyby i Hitler był lepszym wodzem…